To, że kobieta zajmuje się wychowaniem dzieci, było oczywistością. W końcu takie było jej powołanie i misja. To matka odpowiadać miała za zdrowie dzieci, za kształtowanie ich charakteru  i za przekazanie im przynajmniej podstawowej wiedzy (potem dla dzieci angażowano nauczycieli lub wysyłano je do szkół, zwłaszcza chłopców). Miała im także wpoić religię i patriotyzm.

Zaczęto natomiast dostrzegać, że nie można tu już polegać wyłącznie na instynkcie. Przeciwnie, do tak wzniosłego zadania jak kształtowanie przyszłych pokoleń Polaków kobieta powinna być starannie przygotowana. Powinna być na bieżąco z rozwijającą się szybko medycyną, znać zasady higieny, odrzucając stare, szkodliwe przesądy. Powinna opanować zasady psychologii i pedagogiki, aby skutecznie przekazywać dzieciom wiedzę i odpowiednio kształtować ich charakter.

Szkoły rzadko miały w programie podobne informacje. Dobra matka powinna przekazać takie umiejętności swoim córkom, angażując je do pomocy przy młodszym rodzeństwie. Jednak nie wszystkie matki spełniały pod tym względem wymagania. W 1879 r. „Bluszcz” rozpisał konkurs na podręcznik dla matek, w którym nagrodzono dzieło Zofii Kowerskiej „O wychowaniu macierzyńskiem”

 

Jakim sposobem matki dojść mogą do tej znajomości organizmu swych dzieci i umiejętności rozpoznawania; co dla nich jest szkodliwem a co zbawiennem? Znajdą się zapewne tacy, którzy odpowiedzą: wszystkiego tego nauczy je serce. Zapewne: miłość macierzyńska jest potężnem i wzniosłem uczuciem, ale sądzimy, że, przy dzisiejszym stanie umysłowości ludzkiej, można twierdzić, bez narażenia sic na spłonięcie w ogniu dla heretyków rozpalonym, iż matki, oprócz wrodzonej im dla dziecka miłości, w celu zapoznania się z organizmem, powierzonym ich opiece i nabycia umiejętności stosowania do niego wpływów zewnętrznych, potrzebują pomocy: anatomii, przez którą zapoznają się ze wszystkiemi częściami organizmu swego dziecka; fizyologii, która daje im widzieć części te w działaniu; hygieny, wskazującej prawidła, jakie rządzić mają pokarmem, snem, ruchem, temperaturą otaczającą dziecię. I nietylko fizyologia ciał zdrowych powinna być znajoma matkom, ale i fizyologia patologiczna, czyli nauka o działaniu organów, będących w sianie uszkodzenia i choroby. A znowu, żeby w hodowaniu niemowlęcia zachować trafnie hygieniczne warunki, niezbędną jest znajomość głównych przynajmniej praw fizyki i chemii, na których polega nauka hygieny.

Eliza Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, Warszawa 1870

 

Szczęśliwsze w przyszłości mogą być te dzieci, których matka, przejęta wielkiemi prawdami, objawianemi jej nauką, od pierwszych dni życia, śród macierzyńskich pieszczot i rozmów prawd tych je naucza, niżli te, które od kolebki przywykają do widoku próżnowania i targań się z niego powstałych, albo do zrzędnego łajania służących i narzekań na wszystko, co otacza próżnych a bezmyślnych.

Eliza Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, Warszawa 1870

 

Tam bowiem kędy Matki rodzin z imienia zaledwie znają fizyologiją i hygyenę, kędy przyjętym systemem wychowawczym jest hodowanie wszystkich dzieci bez wyjątku na jeden sposób, kędy nikt nie bada indywidualnego usposobienia dziecka, i nie czerpie zeń dla siebie wskazówek postępowania z niem, tam nie może być i mowy o rozumnem i bezpiecznem brataniu życia dziecięcego ze zbawiennemi i pomocniczemi, jeśli poznane są i umiejętnie stosowane, lecz inaczej surowemi i niebezpiecznemi mocami natury.

Eliza Orzeszkowa, Zabawy dziecinne, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1873

 

Szczęśliwa Matka która może jak pani N. powiedzieć, że swe dziecię a zwłaszcza swe pierwsze dziecię, wychowuje według przepisów higieny, a mówiąc to nie łudzi się sama. Uczymy bowiem dziewcząt wielu różnych a przeróżnych wiadomości, nie uczymy ich prawie nigdy ani pedagogyi czyli nauki wychowawania dzieci, ani higeny czyli nauki pielęgnowania zdrowia, tak dzieci jak i dorosłych; a przecie, jeżeli inne nauki służą do rozwoju ogólnego ich umysłu, a czasem i w życiu zastosować się dadzą, te koniecznemi są każdej matce, większość zaś kobiet zostaje matkami, a wyjątki pozostające w stanie panieńskim o ileż milsze i pożyteczniejsze pędziłyby życie, gdyby te wiadomości posiadały.

Anastazja Dzieduszycka, Przy kolebce!, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1875

 

Zdaje się jednak, iż ludzie posiadający dobrodziejstwo oświaty, muszą wytworzyć wedle potrzeb swoich instytucye wychowawcze. A po części odpowiadają tym potrzebom stosownie do stopnia wykształcenia i zamożności, ochronki, szkółki elementarne, i ogródki dziecinne, gdzie dzieci znaleść mogą dozór, opiekę, naukę, a co ważniejsze umiejętny pedagogiczny kierunek, jakiego niestety najczęściej brakuje w rodzicielskim domu.
Zapewne że Matka potrzebną jest w rodzinie, wpływ jej jednak zasadza się więcej jeszcze na kierunku niż na bezustannym dozorze. A niestety pomimo najszczerszych chęci kobieta nie posiadająca racyonalnych pedagogicznych pojęć, zdrowego kierunku nadać nie zdoła. Czego najlepszym dowodem jest fakt niedołężnego wychowania tylu dzieci, przez wzorowe zkąd inąd i poświęcone Matki.
Bezwątpienia macierzyństwo jest faktem wielkiej doniosłości w życiu kobiety, budzi w niej nieraz uśpione myśli i uczucia, jednakże nie wystarcza samo przez się by dać jej zdrowe zasady, gruntowną naukę a nadewszystko loikę w postępowaniu, jeźli na tem wszystkiem zbrakło jej przez całe życie. W takim razie miłość do dzieci jako nierozsądna, więcej złego niż dobrego uczynić może, a im jest gorętszą tem też i szkodliwszą bywa.
Ztąd pochodzi, owo czcze, powierzchowne, próżniacze, a żądne użycia pokolenie, wypieszczone przez niedołężne Matki, które przecież dotąd, nie oddając się żadnemu chlebodajnemu zajęciu, mogły cały czas swój poświęcać na korzyść rodziny. Ale one to przelały w dzieci, wszystkie swoje chorobliwe poglądy i niedowarzone myśli.

Waleria Marrené, Kobieta w rodzinie, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1875

 

Matka niech czyni, co może, żeby zainteresowanie się ojca dziecięciem uczynić zainteresowaniem kierownika, myśliciela, badacza. Wszak to właśnie rola ojca w rodzinie. Uwagi matki wiele ujść może; umysł ojca, ten umysł wytrawny, badawczy, powinien doświadczenie matki wesprzeć nauką i męską rozwagą. Pokój niemowlęcia niech matka stara się uczynić dla niego krainą dobrze znaną i nawiedzaną codziennie; niech w jego wzroku szuka kontroli nad czynnościami swemi; by je uwolnić od zarozumiałej nielogiczności lub błędów w dobrej wierze popełnianych. Ojciec, patrząc rzadziej, łatwiej zwrócić może uwagę na rzeczy, których matka nie spostrzegła, patrząc na nie ciągle wzrokiem przyzwyczajenia.

Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskiem, Warszawa 1881

 

Jeden z tych utartych komunałowych przesądów jest zdanie, iż matka jest najlepszą wychowawczynią dziecka.  Rozumowanie, prowadzące do tego aksiomatu, jest bardzo proste. Ponieważ natura sama dała matkę, jako pierwszą karmicielkę i opiekunkę dziecku, matka więc musi posiadać właściwy instynkt, czy wiedzę, do zaspokojenia jego wszystkich potrzeb. Aksiomat ten jest po prostu wynikiem systematu natury.
Opierając się na nim, matki nabierają przekonania, że posiadają, przynajmniej względnie do swoich dzieci, zupełną nieomylność, a tem samem uwolnione są od wszelkiej w tym kierunku pracy i nauki, a to tem bardziej, że nauka, jako wymysł ludzki, może popsuć dzieło natury.

Walerya Marrené, Przesądy w wychowaniu. Studyum pedagogiczne, Wilno 1881

 

W praktyce jednak nieomylność matki cieszy się powszechnem uznaniem tak dalece, że każden w kole znajomych swoich znajdzie przykłady matek, poświęconych i pełnych najlepszych chęci, które powodowane przekonaniem, że matka jest najlepszą nauczycielką dziecka, czuły się w prawie i możności, same nic nie umiejąc, nauczać swoje dzieci, a co gorsza, które nie pojmując żadnej nawet najelementarniejszej fizyologicznej i psychologicznej zasady, podejmowały skomplikowane dzieło wychowania.

Walerya Marrené, Przesądy w wychowaniu. Studyum pedagogiczne, Wilno 1881

 

 Na podobny temat: Matka Polka