W XIX wieku oddawanie przez zamożniejsze kobiety niemowlęcia do karmienia innych kobiet nie było tak powszechne, jak wcześniej, ale wciąż była to rozpowszechniona praktyka. Występowano przeciwko niej prawie powszechnie, sprawa była więc wciąż uważana za palący problem. Wytaczano różne argumenty, od zdrowotnych po moralne. Wśród tych ostatnich znacznie częściej pojawia się niski poziom moralności zatrudnianych kobiet i ich teoretycznie zły wpływ na dziecko, niż fakt, że musiały one porzucić własne dzieci, co często prowadziło do tragedii.

 

Pierwszym obowiązkiem macierzyństwa, który młoda matka dziecięciu swemu oddać powinna, jest mleko jej piersi, ten pokarm słodki mu i zdrowy, a naturalny, bo umieszczony w każdej piersi niewiasty takiej, którą Bóg pobłogosławił macierzyństwem. Kobieta, która się od tego usuwa, czy dla oszczędzenia sobie trudów, czy dla względów nieuronienia nic z wdzięków swoich, łamie tę wolę Bożą, która w fizycznym porządku świata nazywa się naturą, czyli mówiąc lepiej po polsku przyrodą, więc popełnia rzecz nienaturalną, rzecz wyrodną – rozpoczyna grzechem tę najważniejszą część powołania kobiety, która zowie się macierzyństwem.

Maria Ilnicka, Sztuczny pokarm Liebig’a, w: „Bluszcz”, 1867

 

Mamka jest postacią średniowieczną i z postępem cywilizacyi nowoczesnej tak zniknąć musi, jak nikną wszelkie pozostałości owych czasów, wszelki handel niewolnikami, i wyjąwszy kobiet najciężej upadłych, istot najbardziej poniżonych w moralnej hierarchii ludzkości, nie zostanie żadnych innych mamek dla dziecięcia tej kobiety bez serca, która się zaprze stanowczo swoich obowiązków macierzyńskich i nie zadrży bolesnym wstrętem na myśl, że dziecku swemu tego rodzaju karmicielkę daje, taką istotę na zastępczynię swoję wybiera.

Maria Ilnicka, Sztuczny pokarm Liebig’a, w: „Bluszcz”, 1867

 

Po kilku godzinach spoczynku matka podaje pierś nowonarodzonemu dziecięciu, obowiązek święty jaki dopełnić powinna każda matka z wyjątkiem tylko wypadków nadzwyczajnych; obowiązek tem łatwiejszy do spełnienia, że napełniający serce kobiety uczuciem niewysłowionej rozkoszy.

Dr B. Z., Hygiena. Rady dotyczące wychowania niemowląt, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1874

 

Jedynem zrazu pożywieniem dziecka jest pokarm Matki, a jeźli ta w samej rzeczy karmić sama nie może, mamki. Matka karmiąca swe dziecię, zapomni zgoła o sobie, by żyć jedynie dla swej dzieciny: zaniecha wycieczek dalszych mogących narazić zdrowie dziecka, zabaw męczących jakiemi są bale, długie nocne czuwania, jazda konna t. p. Unikać będzie zaziębienia szczególnie piersi; pokarmów i napoi niewłaściwych, jako to: piwa, wina, limonady, owoców i jarzyn surowych, grzybów, potraw zbyt tłustych, octem lub korzeniami zaprawnych, mięsa wieprzowego. Zresztą nie zmieni zgoła zwykłego sposobu życia, nie odda się zgubnej gnuśności, przeciwnie krzątać się będzie około domu, gospodarstwa, dzieci starszych, a karmienie przeszkodą dla niej nie będzie, jeżeli nie dogadzając swemu niepokojowi i źle pojętej troskliwości, nie będzie za lada krzykiem dziecka, pierś mu podawać, lecz pewna, iż w trzy a nawet w cztery godzin zaledwie pokarmu potrzebuje w dzień, a dwa razy w nocy, gdy dziecię zakwili przekona się, czy go przewinąć nie potrzeba, piosnką, lekkiem kołysaniem starać się będzie je ukoić, wreście pozwoli mu nawet trochę pokrzyczeć, boć to dla dziecka niezbędnym jest życia objawem.

Anastazja Dzieduszycka, Przy kolebce!, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1875

 

W dzień, w którym dziecko dostało pierwszy ząbek, ojciec i ojciec chrzestny dają podarunek mamce. Jeśli zaś matka sama karmiła, należy dać podarunek matce. Tu, chociaż uwaga nasza nie ma nic wspólnego z treścią naszej książki, namawiamy serdecznie wszystkie matki, aby karmiły swoje dzieci same. Nie są one w stanie wyobrazić sobie nawet, ilu i jakich zbawiennych skutków jest karmienie przez matkę samą powodem. Spełnienie tego obowiązku, przepisanego prawem przyrody i Opatrzności, błogosławiony wpływ wywiera równie na życie dziecka, jak i na zdrowie rodzicielki.

Zwyczaje towarzyskie (Le savoir-vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte, według dzieł francuskich spisane, Kraków 1876

 

O wpływie kobiet na wyrobienie charakteru narodowego nie będziemy się zastanawiać; jest to prawda uznana nie potrzebująca dowodzenia. Dziecię karmione mlekiem matczynej piersi, od najpierwszego brzasku rozbudzonej myśli, słucha jej słów, jej rozumowań, przejmuje się jej zasadami, pojęciami i te niejako krystalizując się w jego główce, wykształcają na człowieka, pozostając zawsze na dnie ducha, może nie w pierwiastkowej prostocie rozjaśnionej ogólnym postępem, ale zawsze w zasadzie, w głównych zarysach niczem nigdy nie startych. Z tych rysów wyżłobionych staraniem matczynem, powstaje ów charakter ogólny, jego dążności, pragnienia i odpowiednie czyny, stanowiące historyą każdego narodu.

J. K. G., O wpływie działalności kobiecej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1877

 

Dlatego śmieszną jest rzeczą, jeżeli młode mężatki cieszą się, gdy je nazywają pannami, a złą jest ta matka, która o swoje dzieci nie troszcząc się powierza je od pierwszej chwili życia mamce, potem bonie, potem guwernantce, a wreszcie wyseła je do zagranicznego pensyonatu, aby dłużej uchodzić za młodą. Gdzie ten zwyczaj się szerzy, tam, jak w Paryżu, upada rodzina, a z nią całe społeczeństwo!

 Franciszek Kasparek, prof. Wszechnicy Jagiellońskiej, Kobieta i jej stanowisko w rodzinie, społeczeństwie i państwie, w: „Gazeta Sądowa Warszawska”, 1877

 

Najcięższy zarzut, jaki pod tym względem spotyka nasze panie i matki, jest ten, że nie karmią dzieci same. Grzeszny ten zwyczaj wciska się coraz bardziej do nas z innemi wadami z Zachodu, wypierając poczciwe cnoty obywatelskie dawniejszych naszych niewiast.
Są niewątpliwie wypadki, gdzie czynność ta naraża na niebezpieczeństwo matkę lub dziecię – z wyjątkiem tych jednak, każda matka, nie chcąca ściągnąć na siebie poniżającego nazwiska niedbałej lub lekkomyślnej, powinna żywić niemowlę pokarmem, przeznaczonym do tego przez Boga i naturę, przygotowanym dla dziecięcia z tej samej krwi, która dała im życie.

 Dr Łuczkiewicz, O sposobach przedłużenia młodości ze stanowiska hygienicznego. Odczyt publiczny na rzecz Osad rolnych, miany dnia 18 Lutego 1877 roku przez..., w: „Kolęda dla gospodyń”, 1878


Matka, chcąca odpowiedzieć późniejszym obowiązkom swoim, niech się odda dziecięciu od pierwszej chwili, niech je karmi, zarówno dla jego dobra, jak i dla swego macierzyńskiego udoskonalenia.

 Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskiem, 1881


Bezustannemi potrzebami swemi dziecię uczy matkę zapomnienia o sobie, poświęcania nowym obowiązkom wszystkich dawnych przyzwyczajeń i zachcianek, słowem – udoskonala ją, aby obok poczucia obowiązku, zasmakowała w jego spełnianiu. Dla osiągnięcia tego celu, natura użyła środka zbawiennego, acz ostrego. Wyrzuca on kobietę z dotychczasowej kolei: ospałą –zmusza do czujności; zamiłowanej w stroju – daje konieczność mniej obcisłego ubrania, lekkomyślną –przywiązuje nagle do domowego ogniska; łakomej –nakazuje wstrzymanie się od potraw, mogących szkodzić dziecięciu. Krzyk małego tyrana zmusza matkę do opuszczenia najulubieńszych zajęć, powołuje ją nagle do łóżeczka niemowlęcia, a wszystko to w celu nauczania kobiety, iż odtąd obowiązek macierzyński uważać ma za najpierwszy i najświętszy ze wszystkich.

 Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskiem, 1881

 

Jak dawniej matki wcale nie poczuwały się do obowiązku karmienia swego potomstwa, tak następnie przesadzono te obowiązki w ten sposób, że każda matka miała być najwłaściwszą mamką swego dziecka; w mleku macierzyńskiem zaczęto dopatrywać cudownych własności, które były w harmonii z ówczesnemi utopijami.
Na tej zasadzie wiele bardzo kobiet słabowitych, lub nawet dotkniętych chorobami niebezpiecznemi, albo też takich, które wcale nie miały pokarmu, nie chciały pomimo to powierzać niemowląt swoich mamkom i tym sposobem wyrządzały im bezwiednie największą krzywdę. Dziecię bowiem potrzebuje zdrowego i obfitego pokarmu, a czy mu je podaje pierś matczyna, czy inna, to bynajmniej nie wpływa na jego zdrowie i rozwój.
Zapewne, kochająca matka jest najszczęśliwszą, jeśli posiada warunki odpowiednie, i nie jest zmuszona uciekać się do obcej pomocy, wszakże gdyby było inaczej, pozostaje jej tysiące skuteczniejszych sposobów okazania swojej miłości dla dziecka, niż zatruwanie go nieodpowiednim pokarmem, jak to niestety często się zdarza w imię właśnie miłości i obowiązku.

Walerya Marrené, Przesądy w wychowaniu. Studyum pedagogiczne przez, Wilno 1881

 
Na nieszczęście wstręt do wszelkich zajęć, oraz rozmaite przesądy walczą z tym świętym obowiązkiem kobiety i często zwyciężają. Jeżeli matka nie życzy sobie robić dla miłości dziecka pewnych ograniczeń w jedzeniu i piciu, odmawiać sobie tańców, widowisk, rzadziej uczęszczać na wieczory, łatwo zrozumieć, że wszelkie rozprawy o obowiązkach byłyby zbyteczne; wówczas pozostaje tylko – sztuczne karmienie, lub wynajęcie mamki. To samo powiedzieć możemy o przesądach. Otóż niektóre kobiety mniemają, że karminie „szkodzi piękności”; tymczasem nic tak dobrze nie konserwuje, jak właśnie karmienie. Inne twierdzą znowu, że cierpią na tem zdrowie i siły. I ten powód uchylania się od obowiązku jest równie jak pierwszy niesłuszny, albowiem niekarmienie szkodzi, ale raczej nagłe zaprzestanie tegoż, albo długotrwały post przedsiębrany w celu przerwania wydzielania mleka.
Zajęcia domowe przy małem gospodarstwie również nie mogą usprawiedliwić kobiety, uchylającej się od karmienia. Tylko wielkie gospodarstwo w tym względzie, a to z przyczyny niebezpieczeństwa zaziębienia i niemożności utrzymania należytego porządku. To samo powiedzieć można o żonach restauratorów, piekarzy i t.p., jeżeli są zmuszone wyręczać swoich mężów. najlepiej jest przy tego rodzaju warunkach nie zaczynać wcale karmienia, albowiem w przeciwnym razie kobieta naraża się na niebezpieczeństwo zapalenia piersi, lub inne dolegliwości, z powodu których zmuszoną być może do zaprzestania tegoż.

 Dr J. Polak, Hygiena mężatek i matek. Przekład dzieł: Prof. Dr. Spöndli’ego (Schwagerschaft, Geburt Und Wochenbett) i Prof. Breslau (Anleitung zu einer vernunftgemässen Ernährungund Pflege der neugeborenen und kleinen Kinder), dokonany i uzupełniony podług innych autorów przez, Warszawa 1882


Jeżeli matka jest zdrową, powinna sama swe dziecię karmić a to tak dla własnego, jako też i dziecka zdrowia. W takim razie ma ona zachować stosowną dyetę, wstrzymywać się od gwałtownych wzruszeń, uniesień itp.

 Julia Selingerowa, Obowiązki kobiety każdego stanu w zakresie gospodarstwa domowego, 1882

 

Pierwszym obowiązkiem matki jest karmienie dziecięcia własną piersią. Prawo natury tego wymaga i nie można się z pod niego wyłamywać bez szkody tak dla matki, jak dla dziecka. Jedynym stosownym pokarmem dla niemowlęcia jest mleko matczyne, ono mu zapewni siłę i zdrowie, ścieśni węzły miłości łączące z sobą te dwie istoty, przeleje w dziecko charakter moralny tej, co mu dała życie.
Matka, która bez ważnej przyczyny usuwa się od tego obowiązku, pozbawia się dobrowolnie najsłodszych rozkoszy, zdaje dziecię swe na ręce obcej kobiety i wystawia siebie na największe niebezpieczeństwo. Ciężkie choroby wewnętrzne, rak w piersi i inne chorobliwe przypadłości wynikają z zaniedbania tego obowiązku, a zatem tak w interesie swoim, jak dziecka, matka koniecznie karmić je powinna.
Nieraz młode matki nie odważają się karmić z obawy, że nie mają dość siły; jest to obawa zupełnie płonna, bo delikatność i wątłość matki nie przeszkadza jej wykarmić silne i zdrowe dzieci, a na nią także wpływa korzystnie. Wątła nawet i szczupła kobieta, jeżeli prowadzi życie spokojne i regularne, unika wzruszeń i silnych wrażeń, dobrze śpi i trawi, nabierze przy karmieniu tuszy i rumieńców, będzie silna i zdrowa jak nigdy.
 Zajęcia domowe i gospodarskie, nie stanowią przeszkody w karmieniu, owszem, tak dla matki jak dla dziecka lepiej jest, kiedy kobieta pracuje, jest czynna i nie zajmuje się wciąż niemowlęciem, nie nosi go ustawicznie na ręku i nie uczy niepotrzebnych grymasów i wymagań.
Matka, która karmi, nie powinna przeładowywać żołądka potrawami niestrawnemi. Niech je i pije tylko rzeczy zdrowe i proste, chroni się od zaziębienia, śpi tyle ile potrzebuje, oddycha świeźem powietrzem, prowadzi życie czynne i pożyteczne, unika męczących rozrywek, zgryzot i wzruszeń, stara się o humor wesoły i jednostajny.

Skarbiec dla rodzin w mieście i na wsi, tom I, Wydawnictwo Biesiady Literackiej, Warszawa 1888


Według Prusa kwestia ta była poruszana nawet na Kongresie Kobiet, który odbył się w 1892 roku w Paryżu:

- Zatem żadnych reform!...
- Owszem. Na tym samym kongresie międzynarodowym słyszałem dwa bardzo piękne projekta:
    ażeby każda matka sama karmiła swoje dziecko,
    ażeby matka, opuszczona przez mężczyznę, miała środki do wykarmienia i wychowania dziecka.

 Bolesław Prus, Kronika tygodniowa, w: „Kurier Codzienny", 1892

 

Opuściwszy łóżko młoda matka nosi szlafroczki, mniej lub więcej strojne, stosownie do zamożności, w których przedstawia się bardzo uroczo i powabnie — nieraz o wiele ładniej niż w pretensyonalnej toalecie. Chcąc sama karmić dziecko, musi na dłuższy czas wyrzec się gładkich obcisłych staników, a przyjąć formę bluzkową, otwartą na kamizelce, lub z przodami skrzyżowanemi. Dołożywszy trochę starania i przy pomysłowości osobistej, można nawet przy niedogodnych warunkach, zachować staranność i wdzięk w ubraniu, unikając zaniedbania, które naganne jest w młodej kobiecie.

O ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1894

 

Jeśli dla dziecka mleko matczyne jest najlepszem i jedynem pożywieniem, które słabe organa jego mogą dobrze przetrawić, to z drugiej strony i dla matki karmienie dziecka swego jest obowiązkiem, od którego usuwać się nie powinna, bo gwałcenie tego obowiązku zagraża jej zdrowiu, a nawet życiu; tego bowiem wymaga moralność, życie rodzinne, a nieraz i szczęście domowe. Między dzieckiem a matką zachodzi tak ścisły związek krwi, taka ścisła harmonia, iż zdarza się bardzo często, że kobieta, która dla obcych dzieci byłaby złą mamką, dla dzieci własnych jest doskonałą. Gdy z obawy pracy, z próżności i chęci zachowania wdzięków lub żeby nie pozbawić siebie światowych przyjemności, matka nie chce spełniać najświętszego obowiązku swego i ustępuje obcej kobiecie przywileju karmienia i wychowania dziecka, które Bóg jej dał, nietylko pozbawia się dobrowolnie rozkoszy, które z tego wypływają, lecz naraża się jeszcze na wielkie niebezpieczeństwa i tem cięższe przypadłości, iż niektóre pokazują się w lat kilka po połogu, gdy pierwsza przyczyna choroby już została zapomniana. Przypadłości te są prawie nieuniknione, pomimo najstaranniejszego pielęgnowania przy porodzie i po nim.

Jan Stella-Sawicki, Rady dla młodych mężatek. Napisał Dr Jan Stella-Sawicki, Inspektor szpitalów w Galicyi, wydanie piąte, Warszawa 1899

 

Niebezpieczeństwa, na które narażają się kobiety, niekarmiące swego dziecka, następują w części zaraz po porodzie. Gorączka mleczna, która jest bardzo słabą u karmiącej i przechodzi często niepostrzeżenie, u kobiet niekarmiących, może być bardzo ciężką, może spowodować przypadłości mózgowe, które niekiedy potęgują się aż do pomięszania. Oprócz tego prawie zawsze obok gorączki występuje bolesna obrzmiałość piersi, mogą utworzyć się zatkania przewodów wskutek długiego zastoju mleka, które nie znajdując ujścia na zewnątrz, drażni gruczoł, zapala go i tworzy wrzody, wymagające potem bolesnej operacyi. Wrzody te mogą pozostawić po sobie stwardniałości, wyradzające się w raka, jeżeli kobieta jest choć trochę usposobiona do tej choroby. W organach płciowych pojawiają się różne przypadłości, czasami zaraz po połogu. Są to białe upławy, osłabienie macicy, skrzywienie jej, wreszcie bezdzietność. Drugie zaś objawiają się po pewnym przeciągu czasu; są to zawały maciczne, katary, nadżarcia szyjki, a nawet i rak, gdy jest usposobienie do niego.
Obrazowi temu nie daliśmy bynajmniej ciemniejszych barw dla poparcia sprawy, którą bronimy. Niestety, są to fakty rzeczywiste i niezaprzeczone. Jeżeli dodamy, że wskutek tego chorobliwego stanu traci kobieta świeżość i wesołość, zaczyna niknąć, charakter jej staje się zgryźliwym, a stosunki małżeńskie trudnymi, przykrymi, a nawet niebezpiecznymi, wtedy pojmiemy, że niezadowolenie może się wśliznąć w domowe pożycie i mąż zacznie szukać za domem rozrywki, której w domu nie znajduje; stąd brak wylania się, brak wzajemnego zaufania, moralność cierpi, życie rodzinne podkopane, szczęście domowe zniszczone.

Jan Stella-Sawicki, Rady dla młodych mężatek. Napisał Dr Jan Stella-Sawicki, Inspektor szpitalów w Galicyi, wydanie piąte, Warszawa 1899

 

Karmienie dziecka piersią własną jest wprawdzie ciężkim obowiązkiem, zmuszając matkę do wyrzeczenia się wielu domowych wad i przyzwyczajeń, wielu przyjemności towarzyskich; lecz te bezustanne potrzeby dziecka, te kłopoty, utrudzenia i niedospane noce, wywołane karmieniem, kształcą kobietę, udoskonalają, podnoszą ją wobec niej samej, wobec towarzysza życia i całego otoczenia.
Praca ta i poświęcenie, oprócz udoskonalenia matki, nosi w sobie zarazem i nagrodę, bo pierwsze budzące się uczucia, pierwszy uśmiech małego aniołka do was należy. Nie oddawajcie więc, matki, obcej kobiecie miłości waszego dziecka, nie wyrzekajcie się wpływu na budzący się charakter jego, nie lekceważcie tej spójni, jaką karmienie i przywiązanie wzajemne wytwarza między matką a niemowlęciem, ułatwiając wpływ wasz na dalsze wychowanie dziecka.

Jan Stella-Sawicki, Rady dla młodych mężatek. Napisał Dr Jan Stella-Sawicki, Inspektor szpitalów w Galicyi, wydanie piąte, Warszawa 1899

 

Oszczędność na pożywieniu dzieci zaczyna się nieraz od urodzenia i ma skutki opłakane. Jeśli matka sama nie może należycie dobrze wykarmić, niechże mu weźmie wyborną mamkę i zrezygnuje się na cierpliwe znoszenie w domu osoby, która zazwyczaj korzystając ze swej ogromnej ważności, skłonną bywa do nadużywania dobroci i hojności chlebodawców. Tymczasem jednak, aby nie brać kosztownej karmicielki i nie mieć z nią w domu zachodów, rodzice decydują się na barbarzyński sposób wykarmiania dziecka sztucznie sterylizowanem mlekiem, lub matka sama trochę go tam żywi, a dokarmia zwyczajnem mlekiem i przedwcześnie dawanym rosołem. Takie biedactwo walczy nieraz z głodem, budzi się, krzyczy i w końcu przyjmuje pokarm ale z niechęcią, bo instynktownie odczuwa jego nieprawidłowość.

Szczęsna, Kosztowne oszczędności, w: „Bluszcz”, 1899

 

Poza obrębem wszelkiego wyrozumienia, niżej wszelkiej krytyki moralnej stoją te kobiety, które same karmić nie chcą, dla jakiegokolwiek bądź powodu zewnętrznego prócz zdrowia, bo wszystkie te przeszkody są światowe tylko i nie pierwszorzędne, gdy o wypielęgnowanie niemowlęcia chodzi. A jak żyje niemowlę, takiem później jest dziecko. Patrzcie na te dzieciny blade, zamałe na swój wiek, za wątłe, żółte, z lekkim snem, nerwowe, cierpiące wiecznie na żołądek i bez apetytu, to są dzieci, które wykarmiono tak zwaną „flaszeczką!” Matka karmić nie mogła lub nie chciała, mamki brać nie chciano „przez oszczędność,“ a maleństwo wegetuje sobie licho, z trudem się przebija przez dziecinne latka i młodość dla niego, to cel daleki i bardzo niepewny, a w każdym razie okres, który przebywać będzie z trudnością. Oto na j pierwsza krzywda, którą dziecku wyrządza źle zrozumiana ekonomia rodzinna i gospodarska Dajcie niemowlętom pić ze zdrowych, pełnych, życiodajnych piersi przyrody, która umie obmyśleć i stopniować sama w sobie pożywienie dla maleńkiego człowieka i bez waszej pomocy da mu z biegiem czasu na tej ważnej mlecznej drodze to wszystko, czego wy nigdy mu nie dacie żadną sterylizacyą, żadnym rosołem, tapioką, mączką Nestla, bo to wszystko wobec potrzeb organizmu dziecka jest tylko złudzenie i okłamywanie własnego skąpstwa. Rodzice się lękają złej mam-ki, żeby dziecko fizycznie lub moralnie nie przejęło czegoś szkodliwego. Na to jest rada wyborna i jedyna: niech mu dadzą: dobrą mamkę. Jest to sprawa tak wielkiej wagi, że oboje rodzice powinni pilnie, przezornie i z zupełną hojnością o tem myśleć i to na czas, nie wtedy, kiedy już gwałt, ale naprzód, bo tak każę sumienie, rozsądek i obowiązek, pomijam już, że tego pragnie miłość.

Szczęsna, Kosztowne oszczędności, w: „Bluszcz”, 1899

 

Brakiem pieczy objaśnić można wielką śmiertelność jaką spotykamy wszędzie wśród dzieci oddanych na wychowanie do obcych ludzi, czy to w mieście „na garnuszek”, czy też na wieś „na mamki”, gdzie tak z powodu opłaty, jaką się za dziecko uiszcza, jakoteż z powodu lepszych warunków hygienicznych, stosunki powinny się wprost przeciwnie przedstawiać. Nietylko u nas, gdzie do tej chwili żadnej pod tym względem niema kontroli, ale i we Francyi, gdzie proceder ten jest bardzo rozwinięty i pod kontrolą pozostaje, panują stosunki jak najbardziej opłakane. Na największe niebezpieczeństwo narażone są dzieci mamek, sprowadzanych do miasta dla karmienia dzieci pań, które obowiązku tego wypełnić nie chcą, czy nie mogą, a oddających własne swojo dzieci na wieś. Śmiertelność wśród tych dzieci jest wprost przerażająca. Nie będzie to z pewnością przesadą, jeżeli powiem, że u nas 50 do 75% dzieci tych umiera w ciągu pierwszego roku życia. Tam gdzie opieka ta ulega pewnej kontroli, gdzie za zajęcie się wychowawczyni dzieckiem i za dobry wynik karmienia udzielane bywają nagrody, zmniejsza się niebezpieczeństwo dla dziecka. Ma to miejsce w Monachium i Karlsruhe, gdzie też stosunki te znacznie lepiej, aniżeli gdzieindziej się przedstawiają.

dr Julian Kramsztyk, Znaczenie higieny w wieku dziecięcym, w: „Bluszcz”, 1901

 

Uchylanie się matek pod najbłachszym pozorem od karmienia, pielęgnowanie noworodka pełne zabobonów, przesądów, przeżytych prawideł, zastępywanie umiejętnej pomocy nadmierną troskliwością i domowymi radami przyjaciółek, rzekom o bardzo doświadczonych, sypianie razem z dziećmi w jednem łóżku, nakładanie im rękawiczek i pończoszek na noc, by ręka i noga pozostały małe, zapominanie, gdy dziecko dorasta, o niezbędnych dla niego rozrywkach i przyjemnościach na wolnem powietrzu, a zawczesne prowadzenie go natomiast do teatrów, Colosseów itp.: to wszystko już za młodu urąga wszelkiej hygienie.

Dr Władysław Hojnacki, Hygiena kobiety, Lwów 1902

 

W ostatnich czasach robione doświadczenia nad odżywianiem dzieci w pierwszym roku życia w klinice Baudeloquea w Paryżu udowodnić mogą w całej pełni konieczność karmienia dzieci przez własne matki. Z liczby 13952 dzieci, które obserwowano przy doświadczeniach umarło wogóle 3759 = 26%.
Karmionych przez własne matki było 6409 z tego umarło 913 = 14%.
Karmionych przez mamki było 732 z tego umarło 229 = 31%.
Ten sam stosunek był, gdy dziecko karmione było flaszeczką, a pielęgnowane przez własną matkę, zaś karmionych flaszeczką i oddanych na wychowanie umarło 50%.

Dr Władysław Hojnacki, Hygiena kobiety, Lwów 1902

 

Żywienie piersią własnego dziecięcia, jest świętym obowiązkiem matki. Przeglądając karty historyi, na każdym prawie kroku, spotykamy dowody, że ludy starożytne ściśle przestrzegały tego prawa, jakie natura włożyła na kobietę. W mitologii Fenicyan i Egiptu spotykamy postać bogini karmicielki. Izyda karmi Horusa. Prawa Lycurga nakazywały kobietom karmić własne dzieci. U Ateńczyków kobieta, która odrzucała od piersi własne dziecię, skazywała się na hańbę; tylko krańcowa bieda uwalniała ją od niesławy, gdy pierś swą podawała innym dzieciom.

 Dr Jan Bączkiewicz, O żywieniu niemowląt, w „Dobra Gospodyni”, 1902

 

U nas w wyższych sferach społeczeństwa, instytucya mamek coraz szersze znajduje zastosowanie, a w średnich klasach, karmienie sztuczne, ze względów ekonomicznych się szerzy, i tylko u ludu karmienie naturalne jest prawie wyłącznie praktykowane.

 Dr Jan Bączkiewicz, O żywieniu niemowląt, w „Dobra Gospodyni”, 1902

 

Na teraz przechodzę do rozpatrzenia naturalnego żywienia, gdy matka chce i może spełniać swój obowiązek. Powiedzieliśmy gdy chce i może, bo przedewszystkiem matka powinna chcieć karmić własne dziecię, powinno to być jej gorącem pragnieniem, tylko wówczas ona godnie odpowie swym obowiązkom i znajdzie pociechę w ich spełnianiu.
Nie należy bowiem zapominać o tem, że karmienie dziecka wymaga pewnych poświęceń ze strony matki, spełnianie tego obowiązku krępuje kobietę pod wielu względami w jej zajęciach, dążeniach, pragnieniach, wymaga nieraz z jej strony pewnych nawet wysiłków fizycznych i trosk moralnych, wątły bowiem organizm dziecięcia wymaga obok pożywienia bezustannej pieczołowitości i staranności.

 Dr Jan Bączkiewicz, O żywieniu niemowląt, w „Dobra Gospodyni”, 1902

 

Tylko karmiąc własne dzieci, wychowując córki zgodnie z przepisami hygieny, rozwijając je fizycznie i kształcąc ich duszę, możemy zapewnić im piękno fizyczne i szlachetność duchową. Tylko rodzona matka własną piersią może zapewnić dziecku najlepszy rozwój fizyczny i intelektualny. Dobra nawet mamka, która z pożytkiem karmi własne dziecię, może się okazać złą mamką dla innego dziecięcia, wszak mleko matczyne jest wytworem tej samej krwi, która dała życie dziecinie, przy karmieniu więc piersią, ten fizyologiczny związek, który łączy dwie istoty, trwa dalej nieprzerwanie.

 Dr Jan Bączkiewicz, O żywieniu niemowląt, w „Dobra Gospodyni”, 1902

 

Spokój moralny kobiety karmiącej jest nader ważnym czynnikiem w jej zdrowiu. Niestety – ciężkie warunki istnienia, troska o byt rodziny – często zmuszają ją do dzielenia nie tylko ciężkiej pracy, lecz i trosk życia, na równi z głową rodziny. O ile praca może i musi być jej udziałem, o tyle znów i rozrywka nie powinna być jej obcą. Towarzystwo, muzyka, śpiew, taniec lecz bardzo umiarkowany, spacer, koncert, przedstawienia teatralne o charakterze lekkim, nie wstrząsającym silnie nerwów – mogą w miarę uprzyjemniać te chwile macierzyństwa. Umiarkowane, nie nużące rozrywki dobroczynnie wpływają na nastrój systematu nerwowego, za to nader zgubny wpływ dla matki i jej dziecka wywołują cierpienia moralne.

 Dr Jan Bączkiewicz, O żywieniu niemowląt, w „Dobra Gospodyni”, 1902

 

Nie wierzcie panie tym, które mówić wam będą, że stracicie piękność i świeżość biustu, jeżeli same pełnić zechcecie święte obowiązki matki i karmić będziecie najdroższą istotę, której dałyście życie.

Baronowa Staffe, Piękność i zdrowie. Praktyczne rady, wskazówki i przepisy dla kobiet. Wydanie nowe, Warszawa 1903

 

Matki karmiące, w niczem nie uzasadnionem przekonaniu, że alkohol zwiększa ilość pokarmu, wlewają w siebie w dużej ilości piwo, wino, koniak, poją swe mamki piwem, nie pojmując, że skazują tern biedne niewinne maleństwa, na przeróżne, częstokroć ciężkie choroby, które dopiero w późniejszych latach ujawniają się w dziecku, wprowadzając w zdumienie tak rodziców jako też badającego lekarza, co do źródła powstałej choroby.
Przypisując winu własności wzmacniające, poją mem rodzice dzieci swoje, a skutek jest ten, że dzieci te coraz słabsze się stają.

 Zofia Czarnocka, Jak odżywiać dzieci nasze?, w: „Dobra Gospodyni”, 1904

 

Kwestya zastępczyń to dzisiaj najżywotniejsza ze spraw publicznych we Francyi.
Aby czytelników ani przez chwilę nie trzymać w niepewności co do istoty tego wyręczania się z jednej, a zastąpienia z drugiej strony, powiedzmy odrazu, że tu mowa jest o środkach położenia tamy powszechnemu prawie wyłamywaniu się kobiet możnych od obowiązku karmienia własnego dziecka, a zarazem o kuszeniu wysokością wynagrodzeń matek ubogich, które jak wiadomo wszystkim, zaniedbują w takich razach własne niemowlęta przyjmując miejsca mamek w domach zamożnych.
Z ogólno ludzkiego stanowiska oceniając tego rodzaju układ, można powiedzieć o nim tylko, że jest nawskroś niemoralnym. Rzucić dziecko własne na wolę losu, odmówić mu w pierwszych miesiącach tego pokarmu, który dlań przeznaczyła natura, a przyjąć w zamian za to pieniądz, i ofiarować wszystkie swoje starania dziecięciu obcemu, jest to w każdym razie sprzedawać krew własną - jest to poniżyć uczucie macierzyńskie, i spełnić czyn namniej etyczny z tych wszystkich, które wywołują rażące nierówności stanowisk społecznych.
Że ludzkość dążąca do podniesienia poziomu swojej moralności musi pomyśleć o pozbyciu się tego zakorzenionego obyczaju — o tem dwóch zdań być niemoże, niemniej niepodobieństwem wszakże wyda się każdemu znającemu ile tyle doniosłość różnego rodzaju oddziaływań, aby mógł ktoś zamarzyć o błyskawicznem rozstrzygnięciu tej naleciałości długich wieków jednem pociągnięciem pióra, aby jakiejś grupie społecznej wydało się przypuszczalnem wprowadzenie w życie tego rodzaju reformy wprost drogą prawodawczą.

T.M., Zastępczynie, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1903

 

Czem dla mężczyzny jest prawo powszechnej powinności wojskowej — tem winno być dla kobiety wykarmienie własnego dziecka. Odebranie matce innej jej najwyższego przywileju i zarazem najpierwszego obowiązku jest zamachem przedewszystkiem na równość obywatelską, następnie jest okradzeniem społeczeństwa z pewnej - bardzo wysokiej liczby— jednostek wyhodowanych prawidłowo, a zatem dzielnych fizycznie, a to wszystko z tej jedynie racyi, że się jakiejś eleganckiej mamie podoba być rodzicielką tylko z nazwiska.

T.M., Zastępczynie, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1903

 

Pokarm macierzyński jest najwłaściwszy, bo żaden inny nie posiada tej zgody i jedności z sokami dziecka, jak mleko matki, tem więcej, że karmieniem obopólna miłość zwiększa się i utrzymuje, a nawet przelewa przez to charakter moralny.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów, Warszawa, 1904

 

Karmienie piersią nie jest tematem często pojawiającym się w literaturze, ale pewne wzmianki można znaleźć:

Słysząc, że ona chce własną piersią karmić, Bieniecki nie chciał się na to zgodzić i przekonywał, nalegał, aby do Stasia przyjęła mamkę.
— Jesteś i tak wątła, szczupła, a przytem nie wypada, moja żono. Przecież mię stać na to, ażeby dziecko miało mamkę, zdrową, hożą wieśniaczkę. Wezwij lekarza na naradę, a ja pieniędzy nie będę skąpił!
Tak przemawiał mąż; Zofia jednakże słyszeć o tem nie chciała i ciągle powtarzała swoje:
— Nigdy i za żadną cenę nie pozwolę na to, ażeby syn mój czerpał zapasy życia z piersi obcej mu kobiety! Stefanie, miłość, obowiązek, a poniekąd zapewne i próżność matki nakazują mi stawić ci w tym razie opór!
Oparła się przeto stanowczo mężowi, a mąż po raz pierwszy zrobił żonie ustępstwo: jako matka, otrzymała nareszcie głos przeważny, którego nie miała jako żona.

Adolf Dygasiński, Złamane życie, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1897

 

Z pewnością karmiła piersią Róża z Potockich Krasińska, czego dowód można znaleźć w listach jej teściowej:

W tej chwili nadszedł telegram od Róży, w którym donosi nam, że szczęśliwie odstawiła dziecko od piersi, że go już nie karmi i chciałaby przenieść się z nim do Warszawy, ale Ludwik właśnie pisze mi, że w domu trwają prace – dodają piętro nad jednym skrzydłem, wszędzie jest pełno kurzu, gipsu i nie będzie można tam zamieszkać przed upływem dwóch miesięcy, a jeszcze jest za zimno, żeby pojechać na wieś.

 Eliza Krasińska, list z 19.4.1871, z Mentony do Katarzyny Potockiej

 

Wydaje się, że odstawienie nie było permanentne, skoro wydarzyło się ponownie (w obu przypadkach chodzi o najstarszego syna, Adama Krasińskiego):

Bogu dzięki, wiadomości z Mentony są dobre – Róża czuje się świetnie, właśnie odstawiła od piersi małego, co odbyło się łatwo i szczęśliwie – Żenonik zadowala się zupą z kaszy na mleku, kurczakiem i gotowanymi jabłkami i już niczego nie chce od swojej Baby.

 Eliza Krasińska, list z 8.12.1871, z Paryża o Katarzyny Potockiej

 

Z kolei kobiety z rodziny Kieniewiczów najwyraźniej nigdy nie karmiły swoich dzieci same:

Co zaś do beniaminka – najmłodszego z rodziny, którym była moja osoba, to po urodzeniu miałem świetną karmicielkę, czyli tak zwaną mamkę, rodem z Łopczy.

Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, 1989

 

U Wawrzyńców urodziła się tego lata w Wilnie córeczka, której dano na imię Janina. Bardzo polubiłem to małe dzieciątko. Tak zabawnie ssała pierś swojej mamki, przywiezionej z Wilna.

Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, 1989

 

Chłopiec nasz rozpoczął dzisiaj siódmy dzień życia, zadowolony jest ze swojej karmicielki Gratkowej, Ślązaczki z Łopczy, oraz z opiekunki staruszki Nowakowskiej, która uprzednio była w Barbarowie u Aleksandrostwa Horwattów.

Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, 1989

 

U nas w domu, jak to zwykle przy dwojgu małych dzieci, stale niepokój: jedno kaszle, drugie ma biedę z brzuszkiem. Stara niania okazała się uparta i wielkim brudasem, za to mamka Józia, rodzona siostra Gratkowej, pierwszorzędną była karmicielką, natomiast Gratkowa traciła z dnia na dzień pokarm i trzeba było zdecydować na rozstanie się z nią i wyszukanie odpowiedniej bony do naszego pierworodnego.        

Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, 1989

 

15 września 1907 roku urodził się bez żadnych komplikacji duży zdrowy chłopaczek. Przeżyłem jednak ciężkie chwile. Maleńkiego naszego synalka ulokowaliśmy w nowym apartamencie przeznaczonym w dobudówce dla noworodków, pod opieka bardzo sympatycznej Bilkiewiczowej, rodem z Wilna, oraz karmicielki Weroniki z tegoż grodu, która jednak nie okazała dostatecznych walorów i w prędkim czasie odjechała w rodzinne swoje strony. Malec prosperował przy buteleczkach doskonale, rósł i przybywał normalnie na wadze.

Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, 1989

 

Maria Małgorzata z Radziwiłłów Potocka także nie karmiła sama (przynajmniej drugiego dziecka), ale obeszła się bez pomocy mamki:

Z tym dzieckiem miałam dużo mniej kłopotu z karmieniem niż z Ignasiem. Sama karmić nie mogłam, a za poradą bardzo dobrej położnej dla Rózi trzymałam kozę i dziecko na kozim mleku doskonale się chowało. Koza mieszkała na dole na dziedzińcu, ku ogromnej uciesze Ignasia.

Maria Małgorzata z Radziwiłłów Potocka, Z moich wspomnień, Łomianki 2010

 

Nie karmiła także Zofia Kirkorowa:

24 maja 1897 roku przyszedł na świat synek nasz, Witoldek. Mitry i moja rodzina oczekiwali go z wielką trwogą o moje zdrowie, a nawet życie. Jednak względnie dobrze zniosłam to przejście, chociaż strasznie ciężkie, i dziecko było zdrowe, aczkolwiek wątłe. Nie było mowy o tym, bym go mogła sama karmić, więc zawczasu zamówiona była mamka, młoda krakowianka z porządnej, gospodarskiej rodziny (narzeczony jej jako poborowy nie mógł wziąć z nią ślubu, pobrali się, skoro tylko wrócił z wojska).

Zofia z Grabskich Kirkor-Kiedroniowa, Wspomnienia, Kraków 1986

 

Próbowałam sama karmić młodszego synka, wymęczyłam się tylko okropnie, dziecko mizerniało w oczach – a przyszło na świat silne i tłuściutkie – matka więc moja, która przyjechała pod koniec maja, zainicjowała konsylium lekarskie. Wystraszona była zwłaszcza moim złym wyglądem. Doktorzy orzekli stanowczo, że trzeba wziąć dla dziecka mamkę. Bardzo mnie bolało z początku, gdy widziałam Staszka przy piersi obcej, w dodatku niemłodo i niepowabnie wyglądającej kobiety. Ale ta niepozorna Marysia okazała się dużo lepsza niż piękna Jadwiga.

Zofia z Grabskich Kirkor-Kiedroniowa, Wspomnienia, Kraków 1986

 

Karmiła swoje dzieci za to Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska, i sporo o tym pisała:

Oboje byliśmy bardzo uradowani z syna. Był bardzo ładny chłopaczek o regularnych rysach, ciemnych włosach i fiołkowych oczach. Synka karmię sama, po dziewięciu dniach wstaję.

Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska, Dziwne jest serce kobiece…, Warszawa 2019

 

Na początku lutego odebrałam depeszę, że Ciocia Kasia jest ciężko chora na serce. Nie namyślałam się długo, zabrałam maleńkiego Janusia, którego karmiłam i pojechałam do Krakowa.

Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska, Dziwne jest serce kobiece…, Warszawa 2019

 

Aby córeczka moja miała więcej pokarmu karmiłam ją sama, a do Tadzia wzięłam mamkę, którą jednak mogłam mieć tylko dwa miesiące, potem przeszedł na sztuczne karmienie.

Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska, Dziwne jest serce kobiece…, Warszawa 2019

 

W dzień moich imienin piętnastego maja, w niedzielę, w dzień piękny, ciepły, o siódmej wieczorem przyszła na świat moja pierwsza, upragniona córka. Przyniosła sobie imię Zofia. Ochrzczona: Zofia, Wanda, Franciszka. Imiona matki, babki i prababki Pieniążkowej. Jest tłuściutka z ciemnymi włosami i na razie z szafirowymi oczkami. Jest ładniutka, cieszymy się nią bardzo. Przy porodzie jest Mamusia i mam miłą Madame z Sącza. Karmię maleńką sama. Są to najmilsze chwile, gdy wpatruję się w jej kochane oczka, tonę w nieznanej mi przyszłości. Wyobrażam sobie, że się spełnią me marzenia dziewczęce, że odnajdę w tej miłości macierzyńskiej, zwróconej ku mej córeczce, zaspokojenie mych tęsknot sierocych. Chłopcy pójdą w świat, lecz i tak chcę ich tak wychować, by czuli się zespoleni z domem rodzinnym, choćby znaleźli się odeń daleko.

Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska, Dziwne jest serce kobiece…, Warszawa 2019

 

W lipcu przywożę z Krakowa nową Madame, cały miesiąc jest u nas, bo w sierpniu dopiero, trzynastego o siódmej wieczorem, w niedzielę rodzi się druga moja córeczka Halszka. Jest drobniejsza od Zosi, ale tłuściutka, pulchniutka, ładniutka z zielonymi oczkami, ciemnymi w włosami. Cieszę się bardzo z drugiej córeczki, karmię ją sama tak jak poprzednie dzieci.

Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska, Dziwne jest serce kobiece…, Warszawa 2019

 

Ewusia jest spokojna, grzeczna, karmię ją sama.

Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska, Dziwne jest serce kobiece…, Warszawa 2019

 

 

Na podobny temat: Mamka