Narodziny dziecka były, jak i teraz, ważnym wydarzeniem w życiu kobiety i rodziny. Kobiety rodziły w domu (własnym, czasem u krewnych), przy asyście lekarza, akuszerki lub obojga. Mogły też być obecne kobiety z rodziny (zamężne). O obecności mężów wiadomo niewiele, ale np. z opisów w we wspomnieniach Antoniego Kieniewicza można był wnioskować, że był w tym czasie przy boku swojej żony. Mąż towarzyszył przy porodach również Zofii Skąpskiej.

W wielu rodzinach oczekiwano przede wszystkim na narodziny syna, chociaż wydaje się, że w licznych też przyjmowano z radością każde dziecko, zwłaszcza zdrowe i pomyślnie rosnące (śmiertelność niemowląt i małych dzieci pozostawała wysoka).

Zaleceń dotyczących samego porodu (nazywanego „słabością”) czy jego opisów nie ma dużo – jeżeli pojawiały się w ogóle, zazwyczaj w publikacjach specjalistycznych dla lekarzy lub akuszerek (chociaż akuszerek z fachowym wykształceniem było stosunkowo niewiele). Można za to znaleźć wiele porad i przepisów dotyczących dni po urodzeniu się dziecka – oznajmienia jego narodzin krewnym i znajomym, odwiedzin u młodej matki, upominków.

Kobiecie zalecano po porodzie spokój i odpoczynek, nie wychodziła też z domu. Po wyjście tradycyjnie pierwsze kroki kierowała do kościoła.

 

W trzy dni po urodzeniu się dziecka, rozsyła się krewnym i bliskim znajomym listy donoszące o szczęśliwym wypadku. Obowiązku tego dopełnia zwykle ojciec.

Zwyczaje towarzyskie (Le savoir-vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte, według dzieł francuskich spisane, Kraków 1876

 

Odebrawszy list podobny, należy w przeciągu ośmiu dni złożyć wizytę i dowiedzieć się o zdrowie matki. W dziesięć dni najdalej po szczęśliwem rozwiązaniu, sama pani zwykle przyjmuje gości. Ubrana jest w szlafroczek i leży na szezlągu. Kolebka nowonarodzonego dziecięcia powinna stać obok, chociażby matka nie karmiła sama. Odwiedziny przybywających nie powinny trwać zbyt długo i zabronionem jest najsurowiej prowadzić rozmowę o przedmiotach smutnych. Należy unosić się nad pięknością niemowlęcia i wynajdywać podobieństwo do rodziców.

Zwyczaje towarzyskie (Le savoir-vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte, według dzieł francuskich spisane, Kraków 1876

 

Wyprawka nowonarodzonego powinna być już zrobiona przed przyjściem jego na świat. Wspaniałość jej zależy, ma się rozumieć, od zamożności rodziców. U nas w Polsce sprawia ją zwykle babka lub dziadek. Stosownem jest i właściwem, jeśli bogata pani każe zrobić wyprawkę dziecinną dla spodziewających się rozwiązania żon oficyalistów, sług a nawet włościan w dobrach swoich. Należy tylko zawsze, uprzedzić je dwa miesiące przed rozwiązaniem, że podejmujemy się tego obowiązku.

Zwyczaje towarzyskie (Le savoir-vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte, według dzieł francuskich spisane, Kraków 1876

 

Kobieta wychodząc pierwszy raz z domu po połogu, idzie najprzód do kościoła. Tam, przy ceremonii wywodu, będącej w zwyczaju w katolickiej religii, powinna wedle możności złożyć pieniężną ofiarę, podsuwając pod świecę sztukę złotą, srebrną albo nawet miedzianą.

Zwyczaje towarzyskie (Le savoir-vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte, według dzieł francuskich spisane, Kraków 1876

 

Nie należy również czytać lub pisać w ciągu pierwszych dziewięciu dni, chociażby ze względu na oczy.
Wszelkie namiętności, troski, zmartwienia, przestrach, gniew, mogą wywrzeć jak najszkodliwszy wpływ na dziecko, piersią matki karmione, a samej matce zagrażają obłędem albo ciężką chorobą cielesną.

Dr J. Polak, Hygiena mężatek i matek. Przekład dzieł: Prof. Dr. Spöndli’ego (Schwagerschaft, Geburt Und Wochenbett) i Prof. Breslau (Anleitung zu einer vernunftgemässen Ernährungund Pflege der neugeborenen und kleinen Kinder), dokonany i uzupełniony podług innych autorów przez, Warszawa 1882

 

Pierwsza wyprawka dziecka nie powinna być ani ozdobną, ani strojną, ale przedewszystkiem praktyczną i obfitą, gdyż w pierwszych miesiącach częsta zmiana bielizny jest rzeczą konieczną. Otwartych koszulek należy przygotować 2 do 3 tuzinów, z których pewna część większych rozmiarów, licząc na wzrost dziecka. Całą ozdobą tych pierwszych koszulek jest wazka walencienka lub hafcik, oszyty wokoło zmarszczenia, pod szyjką i u rękawów.
Kaftaniki w tej co i koszulki ilości, bez karczków, wykonane z satinki, kroazy, cienkiego barchanu lub batystu. Rękawki marszczone u rączki lub oszyte w paski. Bardzo praktyczne są kaftaniki szydełkowe, gdyż przylegają dobrze do ciałka i figurki dziecięcej, nie tworzą żadnych fałd ani zagięć, odciskających się na delikatnem ciele dziecka.

Wyprawka dziecinna, w: „Bluszcz”, 1897

 

Pieluszek należy przygotować również ze 3 tuziny i po każdem użyciu takowych prać i maglować. Ostatniemi czasy pieluchom nadają fason majtek zapinanych na guziki, gdyż w takim razie można dziecko nosić na ręku o wiele swobodniej.

Wyprawka dziecinna, w: „Bluszcz”, 1897

 

Młoda matka, udająca się do kościoła pierwszy raz po słabości dla spełnienia pobożnego obowiązku i wysłuchania Mszy świętej, powinna obrać godzinę wczesną, ubrać się jak najskromniej i przybyć tam w towarzystwie mamki, czy piastunki, niosącej dziecko. Może jeszcze towarzyszyć jej jakaś blizka krewna, czy przyjaciółka, ale nigdy młoda panna.

Przewodnik życia światowego, Warszawa 1900

 

Tuż obok, na starannie usłanem, szerokiem łożu, spoczywa młoda mateczka. Z chwilą, gdy lekarz pozwoli, zaczyna przyjmować pierwsze wizyty. Przedewszystkiem odwiedzają krewni i najzażylsi znajomi. Inne osoby składają tylko karty z zagiętemi rogami do rąk służby, zasięgają informacyi o chorej i proszą o załączenie serdecznych ukłonów młodej matce. Bez względu na stopień pokrewieństwa, nie wypada pozostawać dłużej przy łożu młodej matki nad kilka minut.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów.  Dzieło, opracowane na podstawie licznych źródeł swojskich i obcych, Warszawa 1904

 

Młode panny nie towarzyszą matkom w czasie takich wizyt, chyba że w wyjątkowych razach i przy bardzo blizkiem pokrewieństwie z położnicą.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów.  Dzieło, opracowane na podstawie licznych źródeł swojskich i obcych, Warszawa 1904

 

Na palcu lub na ręku młodej matki błyszczy klejnot, ofiarowany jej przez małżonka za przysporzenie rodziny. Kwiatów młodym matkom nie ofiarowywa się wcale. Najstosowniejszymi podarunkami są prace własne ofiarodawczyń – jak kaftaniki, koszulki, śliniaczki, ubrane haftem i koroneczką, z pieszczotliwem wyszyciem „Bobuś,” „Niunia” lub t. p., pończoszki wełniane, bardzo miękkie, różowe lub niebieskie, czepeczki ze wstaweczkami koronkowemi, kołderka na kołyskę, wózek, koszyczek z przegródkami na puder, gąbkę i szczotkę z miękkiego włosia, wreszcie przenośna kołyska Moïse, w formie kobiałki, cała we wstążeczkach, z atłasu i koronek, używana do przenoszenia dziecka z pokoju do pokoju. Nie daje się nigdy w prezencie przedmiotów z wełny czerwonej szarej lub brunatnej – byłoby to niegrzecznem i krzydzącem młodą matkę. Kolory te, jako mniej ulegające zbrukaniu, przystoją wyprawkom dziatwy ubogiej.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów.  Dzieło, opracowane na podstawie licznych źródeł swojskich i obcych, Warszawa 1904

 

W przeciągu trzech dni od daty urodzin niemowlęcia należy udać się do sklepu i nabyć za 3 kop. druczek do wypełnienia. W druczku tym wyszczególnia się naprzód imię i nazwisko nowonarodzonego dziecka, stan rodziców, wyznanie i sposób ich utrzymania. Druk tak wypełniony poświadcza rządca domu, w którym niemowlę przyszło na świat, a podpis rządcy i ścisłość wymienionych w druku szczegółów potwierdza osobiście komisarz cyrkułu swoim podpisem i pieczęcią urzędową. Z cyrkułu idzie się do kancelarii parafialnej i tam, na podstawie druczku, nowy obywatel zostaje wciągnięty na listę parafian, poczem za cenę 60 kop. Otrzymuje się wyciąg z metryki, który służy nowonarodzonemu za kartę legitymacyjną. Z tej to karty dziecko zostaje wciągnięte do ksiąg ludności, czyli zameldowane.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów.  Dzieło, opracowane na podstawie licznych źródeł swojskich i obcych, Warszawa 1904

 

Przyjaciele, znajomi, słowem wszyscy, z kimkolwiek jest się w bliższych stosunkach, powinni otrzymać zawiadomienie listownie w ciągu tygodnia od daty urodzin. Przyjście na świat dziecka publikuje się również w gazetach, jakkolwiek jest to w złym tonie.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów.  Dzieło, opracowane na podstawie licznych źródeł swojskich i obcych, Warszawa 1904

 

Dzień urodzin dziecka, a szczególniej pierwszego dziecka, jest datą wyczekiwaną z uroczystem przejęciem, nie tylko przez młode małżeństwo ale i przez najbliższą ich rodzinę. Młoda mężatka sama zawiadamia rodziców i siostry zamężne o swoich nadziejach i obliczeniach, oni zaś mogą tylko zgodnie z jej wolą, z jej upoważnieniem, dzielić się tą nowiną z krewnymi i znajomymi. Wszelkie przedwczesne żarty, dopytywanie lub rozgłaszanie swoich domysłów, jest niedelikatnością, która nawet bywa przykrą. Zwykle przyszłe babunie dowiadują się pierwsze, pierwsze też pośpieszają z przygotowaniem różnych czyści składowych wyprawki, rozpromienione zabierają się do roboty kołderki, kapy, kaftanika i t. p. Przy obecnym, zbytkownym rozwoju sklepów, wyprawa dla dziecka nie robi żadnego kłopotu, gdyż wszystko można kupić w ciągu jednego dnia, od najskromniejszych do najwykwintniejszych rzeczy. Najbliższa rodzina nie pozwala nawet zająć się przyszłej mamusi, przygotowaniem tych strojów mikroskopijnych, ale babki, ciotki, siostry prześcigają się zazdrośnie, w ozdobnem wykończeniu wszystkiego.
Osoby prawdziwie kochające, odkładają przysłanie swoich darów do ostatniej chwili, aby w razie niespodziewanych smutnych okoliczności, nie przyczynić żalu widokiem rzeczy już niepotrzebnych.

Wyprawka dla dziecka, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1906

 

W niedzielę odbył się chrzest z wody córki Władysława. Jest to piękna, gruba dziewczynka, z której ojciec jest bardzo dumny, a matka bardzo szczęśliwa, przyjęli ją jak gdyby była chłopcem, tzn. z całkowitą radością.

Eliza z Branickich Krasińska, Świadek epoki, Listy Elizy z Branickich Krasińskiej z lat 1835-1876, 13.10.1863, z Paryża do Katarzyny Potockiej

 

W lutym 1894 roku urodziła się naszym rodzicom w Pradze, w mojej osobie, czwarta córka, ochrzczona imionami Maria Dorota Leopoldyna i przyjęta z rezygnacją.

Maria Czapska, Europa w rodzinie, Kraków 2014

 

A w Pradze tego 1896 roku urodził się naszym rodzicom upragniony syn.

Maria Czapska, Europa w rodzinie, Kraków 2014

 

W dzień wigilijny po południu moje Kochanie położyło się. Nie mogła już być na wieczerzy wigilijnej, którą spożywaliśmy kolejno, co chwila zrywając się od stołu na zawołanie chorej.
Całą noc przebyłem u wezgłowia mojego najsłodszego Biedactwa, trzymając ją za główkę, a łzy mi chwilami na jej główkę kapały, gdy widziałem, jak bardzo moje Biedactwo cierpiało. Mądra pani się krzątała wokoło, doktor zacierając ręce miarowym krokiem przechadzał się wzdłuż i wszerz po pokoju, od czasu do czasu deklamując coś po łacinie, co irytowało moje Biedactwo. Mama drzemała skuliwszy się w fotelu. Dopiero rano koło godziny szóstej urodził się duży, zdrowy i ładny chłopiec. Pomimo wielkiego osłabienia oczęta mojego jedynego Skarbu promieniały radością, gdy mądra pani po wykąpaniu dzieciątka przyniosła je i położyła na łóżku młodej mamusi. Mojej biednej teściowej, której w ogóle zdrowie nie było tęgie, przez tę noc nerwy zostały bardzo szarpnięte. Na następne podobne ewenementy nie zdecydowała się więcej przyjeżdżać.
Pierwszą moją czynnością dnia tego było zredagowanie szeregu telegramów do Bolcienik, Tołkaczewicz, Łoszycy, Nowosiółek, Hroszówki, zawiadamiających o przyjściu na świat syna. Konny został niezwłocznie wysłany do Kopcewicz dla nadania wymienionych depesz.

Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, 1989

 

W końcu marca otrzymujemy wiadomość z Leonpola, że u Zibiów przyszła na świat 28 marca córeczka, której zamierzają dać imię Tekla. Klosia donosi listownie o rozpaczy swojej, jak również Dziuni, że urodziła się córka, a nie syn. Dziwne bywają nieraz rozpacze kobiece. Myśmy wszyscy bardzo się cieszyli z tego rozwiązania.

Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, 1989

 

Ciocia Klosia zdawała się tak zajęta gospodarstwem, że powiedziała mimochodem: idylla narzeczeńska się skończyła. Obie te panie z trudem godziły się na zawód, jaki im swoim urodzeniem sprawiła córka. Wedle nich brak męskiego potomstwa był ciosem dla stanowiska Dziuni w nowej rodzinie. Dziunia uskarżała się na okropne boleści porodu i na ciężki cios, kiedy zamiast wymarzonego syna urodziła się córka.

Janina z Puttkamerów Żółtowska, Inne czasy, inni ludzie, Londyn 1998

 

Zaraz po balu przyszedł telegram z Dereszewicz, który obudził uśpioną w niej gorycz. Madzia urodziła trzeciego syna! I Lela, i Dziunia zalały się łzami, podniecając się nawzajem w rekryminacjach i urazach, i w daremnym żalu do losu.

Janina z Puttkamerów Żółtowska, Inne czasy, inni ludzie, Londyn 1998

 

Mamusia tak ginęła za wnuczkiem jak i za swym synkiem. Po przyjeździe do nas dowiedziawszy się, na którym łóżku mój mąż sypia, dotknęła materaca i piernata „czy Janeczek ma dość miękko”. Często też miłośnie rozprostowywała fałdy jego prześcieradła; bolało Ją to bardzo, że był przy porodzie i musiał cierpieć pomagając Madame w podtrzymywaniu mnie. Wydawało mi się to egoistyczne, bo gdy ja o wiele silniej cierpiałam; mimo że wszystko trwało trzy godziny, ale bóle były gwałtowne, a przecież i mąż może pocierpieć, wtenczas bardziej ceni żonę i nie uważa porodu za rzecz tak lekką.

Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska, Dziwne jest serce kobiece…, Warszawa 2019

 

Dziewiętnastego października jedziemy z wizytą do państwa Sawickich, bliziutko to, ale droga na szosie fatalna. Przy odjeździe Pani Sawicka mówi do mnie: „A może Pani zanocuje, to może jutro kołysałabym coś!” Śmieję się z tego mówiąc, że to nastąpi w końcu miesiąca i właśnie na ten czas przyjedzie Madame z Krakowa. Dwudziestego października – poniedziałek – w domu spokój, dzieci już uśpione. Wieczór, Janek z praktykantem wypłacają ludzi na folwarku, ja siadłam na małym stołeczku w stołowym pokoju i łuskam fasolę, nagle czuję odpływ wód. Przewidywania pani Sawickiej sprawdziły się – posyłam Józefkę po męża. Spokojnie przygotowuję maleńką bieliznę, poduszeczkę, myślę o łóżku. Bóle mi jeszcze zbytnio nie dokuczają, mąż denerwuje się trochę, lecz nie okazuje mi tego. No i w półtorej godziny przy starszej, niezbyt wykwalifikowanej Madame przychodzi na świat duży, tęgi syn. Jakże by mogło być inaczej! Jestem troszkę zawiedziona, marzyłam o córce, ale Madame ciągle podejrzliwie maca mój brzuch. Znów bóle, łożysko odchodzi, rodzę! I w kwadrans po tym przychodzi na świat dziecko, które jednak nie wita świata krzykiem. Trwoga rozdziera me serce, miga mi w oczach maleńkie ciałko, wznoszone rękami akuszerki do góry, słyszę wymierzane klapsy, a potem zanurzanie ciałka w gorącą wodę i okrzyk „Święty Janie Kanty zrób cud”, wreszcie cichy, cichutki pisk dziecka, kwilenie... „Żyje” Dusza moja i serce rozpływa się w rozrzewnionej radości, by popaść znowu w szarpiącą obawę „córka, lecz życie jej tak słabiutkie i niepewne”.

Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska, Dziwne jest serce kobiece…, Warszawa 2019

 

Córeczki moje rodzę trochę ciężej niż synów, poród tak Zosi jak i Halszki trwa pięć-sześć godzin. No a na Halszkę czekałam przeszło miesiąc. Chodząc dużo z Madame, zbierałam ogórki w ogrodzie i sama je nosiłam. Miałam nieraz fałszywe bóle, a Madame co wieczór zapytywała czy nie nastawić wody na kąpiel. Przy każdym moim porodzie mąż jest przy mnie, trzyma mnie za rękę, dodaje mi otuchy. Porody dzięki Bogu są zawsze pomyślne. Mamusia jest u nas i wyręcza mnie w domowym gospodarstwie. Wstaję zawsze po porodzie dnia dziewiątego. W tych czasach położnica stosuję wielką dietę, przez kilka dni jem tylko bułeczkę z masłem i herbatę z mlekiem, a dopiero piątego dnia rosół z kurczęcia, później potrawkę z kurczęcia.

Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska, Dziwne jest serce kobiece…, Warszawa 2019

 

Ale powracam do kwietnia, we czwartek dwunastego kwietnia mówię do Mani, że może czas będzie posłać po Madame do Sącza, by nie odwlekać na ostatni moment i nie denerwować się. Porozumiałam się przed tym i na ten czas miałam zamówioną miłą młodą panią Tokarczykową. Koło czwartej po obiedzie przyjechała Madame, lecz ku mojemu zdumieniu widzę, że jest to osoba zupełnie mi nieznana. Nie jestem zadowolona, pani Glinkowska, przedstawia mi się i tłumaczy, że przyjeżdża z polecenia pani Tokarczykowej, gdyż tamta musiała pójść do jednej z profesorowych, u której poród przyspieszył się. Trzynastego kwietnia, piątek, wstaję o szóstej rano, by jeszcze załatwić niejedno z wysyłką sadzeniaków, szepcę jednak mojej Madame, że coś mi się zdaje, że ta chwila dzisiaj nadejdzie. Wyniesiono mi do ogrodu mały stolik i krzesło, bym łatwiej mogła załatwić piśmienną stronę wysyłki. Mało siedzę, bo chodzę między kopcami, dozorując by nie zrobiono pomyłki. Jest jednak we mnie pewien wewnętrzny niepokój. ”Tak, to pewnie dzisiaj.” Troskliwa Madame co po chwili przychodzi do ogrodu i patrzy badawczo w mą twarz, która się już trochę zmieniła. Przynosi mi śniadanie, gdyż wyszłam bez niego, herbatę czystą i babkę świąteczną. Zapytuje po cichu „A może by się Pani położyła, bo coś mi się zdaje, że lekkie bóle przychodzą”. „Nie, nie – odpowiadam – jeszcze czas.” „Przygotuję łóżko” szepcze pani Glinkowska. Wytrwałam na posterunku do jedenastej, wróciłam do domu. Dzieci wyprawione z Hanusią na spacer. Przed dwunastą był już na świecie ogromny, ważący pięć kilo chłopiec, z potężnym noskiem, uradowana pani Glinkowska pocałowała mnie w kolana, że tak to wszystko dobrze i szczęśliwie poszło. Pierwszy raz w życiu nie było przy mnie męża – asystowała mi tylko Madame. Pani Glinkowska okazała się bardzo opanowaną, spokojną, troskliwą, czystą i miłą. Dziecko, które po pierwszym krzyku było spokojne, złożyła otulone na otomanie, a zajęła się mną. Uprzątnęła wszystko w porządku tak, że gdy dzieci przyszły na obiad, ni śladu nie było minionego przejścia. Przyszły zaraz do mnie i zdumione szukały braciszka. Były bardzo uradowane. Śmiejemy się, że będzie wielki żarłok, bo nie spóźnił się na obiad. Dziecko zdrowe, duże, jest bardzo ładne, choć ma duży ale zgrabny nosek.

Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska, Dziwne jest serce kobiece…, Warszawa 2019

 

Ewusią ucieszyły się wszystkie dzieci, a że ją ujrzały po raz pierwszy w salonie gdzie ją ojciec wyniósł, by pokazać dzieciom orzekły, że będzie „salonową panną”. Po Ewusi wstaję tak jak zawsze dziewiątego dnia i nawet chodzę do późnego wieczora, bo w dniu tym przyjeżdża z sąsiedztwa Janka Reklewska z mężem Józefem Reklewskim i pozostają u nas na kolacji. Ewusia jest spokojna, grzeczna, karmię ją sama. Każde nasze dziecko jest oczekiwane z równym upragnieniem i witane równie radośnie, jakby było pierwszym. Do chrztu trzymała Ewusię Janka Reklewska z Władysławem Walterem (dostała imiona Ewa, Janina, Władysława).

Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska, Dziwne jest serce kobiece…, Warszawa 2019