Coraz popularniejsze stawały się uzdrowiska leczące wodą mineralną. Miasteczka dysponujące źródłami rozrastały się w eleganckie kompleksy, oferujące opiekę lekarską, kąpiele lecznicze i różnego rodzaju zabiegi, posiadające także eleganckie hotele i pensjonaty, kolumnady ze źródłami wody leczniczej do picia, parki zdrojowe, często także teatry, sale koncertowe i inne atrakcje.

U wód można było nie tylko podreperować zdrowie, ale także spacerować po parku, wybierać się na wycieczki, tańczyć na balach, słuchać koncertów. Nie wszyscy obecni byli zresztą słabego zdrowia – niektórzy towarzyszyli komuś z rodziny, kto odbywał kurację, albo po prostu przyjechali dla rozrywki.

W miejscowościach letniskowych rozluźniały się niektóre normy. Dozwolone były jaskrawsze i bardziej fantazyjne stroje, można też było zawrzeć nowe znajomości. W hotelu przy posiłkach, na balach, spotykali się obcy sobie ludzie. Stwarzało to okazję do wyjścia poza tradycyjny krąg znajomych, ale jednocześnie i zagrożenie nawiązania stosunków towarzyskich z osobami niepożądanymi. Zawieraniu znajomości nie towarzyszyły bowiem rekomendacje krewnych czy przyjaciół, nie było możliwości dowiedzenia się wszystkiego o pochodzeniu i sytuacji nowego znajomego.

Dlatego także modne uzdrowiska uważano za dobry teren dla osób płci obojga polujących na korzystne małżeństwo, zwłaszcza jeżeli znajdowały się w kiepskim położeniu materialnym lub ich reputacja była nieco zaszargana, co ograniczało ich możliwości w miejscu pochodzenia. Z tych powodów zwłaszcza rodzicom młodych panien zalecano wzmożoną ostrożność w zawieraniu znajomości.

 

Do kąpiel jedzie się dla powietrza i wody; kto się trzy albo cztery razy przebiera inaczej do picia wód, inaczej do kąpieli, inaczej do obiadu, inaczej do wycieczek popołudniowych, ten sobie gotuje prawdziwą mękę przyjeżdżając do wód, bo i pieniędzy dużo wyda i powróci zmęczony, jakby z jakiego ceremonialnego wieczoru, a co najgłówniejsze nie odzyska zdrowia i nie pobrata się z czarowną przyrodą.

Wł. Anczyc, Wycieczki do zdrojowisk lekarskich, w: „Bluszcz”, 1866

 

W salonach do wspólnej zabawy u wód, panna może tańczyć tylko z mężczyzną, który jej był przed balem prezentowany.

 

Zwyczaje towarzyskie (Le savoir-vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte, według dzieł francuskich spisane, Kraków 1876

 

W obecnej chwili większa część czytelniczek naszych zajęta jest przysposobieniami do dalszych lub bliższych podróży, jeżeli nie do wód lub kąpieli morskich, to przynajmniej z miasta na wieś, a ze wsi na różne mniej więcej odległe wycieczki i przejażdżki.

O ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1876

 

Pobyt u wód w lecie, zastępuje przyjemności zebrań zimowych. Wyjażdżka taka, połączona z wielkiemi wydatkami jest dostępna tylko, dla ludzi bogatych i źle robi ten, kto ciężko zapracowany grosz marnuje, na to tylko, ażeby pochwalić się, iż żona jego, lub córka, przepędziła letni sezon u modnych kąpieli.
Nie mówię tu o chorych prawdziwie, dla których nie ma nigdy dość wielkich poświęceń, ale o tych którzy w takiej podróży widzą zadowolenie własnej przyjemności, poznanie więcej świata i zabranie nowych stosunków.

Pogadanka o strojach i stosunkach towarzyskich u wód, w: „Mody Paryzkie”, 1879

 

Życie, które tu wszystkich razem jednoczy, prowadzi do ściślejszych węzłów z osobami nieznajomemi. Jest to rzecz niebezpieczna, wymagająca wiele przezorności ze strony starszych. Znajomości robią się bardzo często, dość lekkomyślnie w hotelach, lub w kasynach, a w skutkach mogą być nie powetowane dla młodych osób. Nie tylko, mówię tu o znajomościach męzkich które mniejsze, przedstawiają obawy, gdyż łatwiejsze są do zerwania, ale o stosunkach zawiązanych, z napotkanemi towarzyszkami podróży.
Pod łudzącą nie raz powierzchownością i najprzyzwoitszym pozorem, kryją się zasadzki niepodobne do przewidzenia, a świat, sądzi nas obcych przybyszów, najczęściej z towarzystw w jakich się znajdujemy, ciągnąc ztąd wnioski nie prawdopodobne i niestety nie zatarte niczem.
W swojem otoczeniu, u siebie można to osłonić, wytłómaczyć, w końcu wycofać się bez hałasu, z niemiłych nam stosunków.
U wód przez niestosowną znajomość przedstawiamy się w złem świetle pomimo woli, dając folgę dobremu sercu i chęci przypodobania się napotkanym osobom.

Pogadanka o strojach i stosunkach towarzyskich u wód, w: „Mody Paryzkie”, 1879

 

Wystrzegać się zatem należy znajomości wypadkowych i o ile można usuwać młode panny od życia hotelowego, tables d'hôte, zabaw w kasyno. Jeżeli okoliczności do tego zmuszają, niech przynajmniej nie będą to wystąpienia publiczne codzienne, ale ograniczyć je potrzeba do pewnych uroczystości. W takich razach toalety młodych osób powinny być zawsze skromne, lekkie, a gustowne. Suknia muślinowa, lub najwyżej grenadinowa z wdziękiem ubierając młode dziewczę, nie pozbawia je uroku skromności. Rano na wody doskonale służy suknia płócienna szara, krótka, ubrana koronką szarą, kapelusik otoczony gazą, a w chłodne dnie płaszczyk, lub ciepła jaka zarzutka.
Na popołudniowy spacer, lekki batyst, indyjski muślin z ubraniem ładnych koronek, kapelusik ozdobiony kwieciem stanowią całość wykwintną; i taż sama suknia, rozpuściwszy tren tylko, służyć może wybornie na wieczorne zebranie, które zwykle prędko się kończy, ażeby znów rano można być obecnym przy źródle i ranny spacer odbyć zwykłą koleją.

Pogadanka o strojach i stosunkach towarzyskich u wód, w: „Mody Paryzkie”, 1879

 

W magazynach paryzkich wielki ruch, jak zazwyczaj w czerwcu: wystawy strojów powtarzają się coraz nowe. Widzimy mnóstwo sukien i kostiumów, przeznaczonych wyłącznie do wód i kąpieli morskich, te odznaczają się jaskrawszemi barwami.

Korespondencya z Paryża o ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1880

 

Niektóre panie noszą także kostiumy w kratę z jaskrawych kolorów, lecz te służyć mogą jedynie do wód, gdy tymczasem kostium brązowy lub ciemno oliwkowy, może stanowić wygodne jesienne ubranie na ulicę.

Korespondencya z Karlsbadu o ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1880

 

Zdarza się, że kobieta dla poratowania zdrowia, musi jechać sama do wód, lecz wtedy nie wypada jej bywać przy table-d'hôtach i w kasynach, ani przedsiębrać wycieczek w wesołem i licznem towarzystwie.

Spirydion, Kodeks światowy czyli Znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi. Na podstawie dzieł Pani d'Alq ułożył, Warszawa, Kraków 1881

 

Pobyt u wód, zastępuje przyjęcia zimowe. Życie, jakie się tu wiedzie, daje łatwą sposobność do zawiązania bliższych stosunków, co nie jest bez niebezpieczeństwa, a zatem wymaga wielkiej roztropności.
Zazwyczaj robią się znajomości dosyć lekkomyślnie w hotelach i kasynach, a skutek ich często opłakany bywa dla młodych zwłaszcza wyobraźni.
I tu młode panny nietylko obawiać się powinny znajomości z mężczyznami, ale i z kobietami, które dla różnych swych celów, doskonale umieją się zamaskować. Świat sądzi każdego według osób, z którymi przestaje. Otóż u wód wydarza się bardzo często, że osoby podejrzanego prowadzenia się, potrzebują dla wyrobienia sobie stosunków i odzyskania lub nabycia dobrej opinii, opieki osób przyzwoitych, i dla tego przyczepiają się do nich, powołują się na nie, puszą się ich znajomością, słowem posługują się uczciwem nazwiskiem tak jak się im podoba, i to najczęściej w chwilach dla siebie najkorzystniejszych, a dla tamtych najniefortunniejszych.

Spirydion, Kodeks światowy czyli Znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi. Na podstawie dzieł Pani d'Alq ułożył, Warszawa, Kraków 1881

 

A potem — wszak młodym pannom chodzi głównie — bo takie już przeznaczenie — o wyjście za mąż; gdy więc zbyt wczas zaczynają jeździć do wód i balować, świat przyzwyczaja się do ich nazwisk i twarzy, i czyni je staremi pannami, gdy jeszcze niemi nie są, lub nazywa je „łowczyniami na mężów”, która to nazwa właśnie w ułowieniu męża najwięcej przeszkadza.

Spirydion, Kodeks światowy czyli Znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi. Na podstawie dzieł Pani d'Alq ułożył, Warszawa, Kraków 1881

 

Młoda panna może się z swym ojcem wybrać do wód, lubo jest to wielkim dla niego ciężarem, gdyż nie może on jej porzucić, ani samej zostawić czy w hotelu czy w salonie wspólnym, lub na koncercie, słowem w żadnem publicznem miejscu, chyba że znajdzie jaką opiekunkę. Lecz w żadnym wypadku nie powierzy jej opiece rodziny, z którą się dopiero co zapoznał.
Wszystkie te ostrożności wydać się mogą dziecinne, zwłaszcza gdy panna jest rozumną i poważną dziewicą, ale lękać się trzeba plotek, komentarzy i pogawędek złośliwego świata.
Pogawędki świata są zawsze straszliwe, ilekroć chodzi o sławę kobiety, dziewicy, lecz nadto niezmiernie ważnym jest wpływ, stosunków i znajomości, jakie się u wód zawiera, wpływ szczególnie oddziaływający na młode wyobraźnie. Dlatego nigdy tu dosyć ostrożności zalecić nie można.

Spirydion, Kodeks światowy czyli Znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi. Na podstawie dzieł Pani d'Alq ułożył, Warszawa, Kraków 1881

 

Warszawa jest w tej chwili osieroconą, wszystkie jej córki i wszyscy synowie, którym położenie finansowe, do pewnego stopnia przynajmniej, nie krępuje wolnej woli, opuścili swą matkę kamienną i powędrowali szukać tego, czego im kochana matka dać nie może, to jest: powietrza świeżego i odetchnienia.
Bogatsi, nie zważając na figle kursów pieniężnych, udali się do wód zagranicznych, w góry urocze, do morza; inni zaś godząc się z zasadą „popierania swojskości", osiedli chwilowo w Ciechocinku, Nowem mieście, Ojcowie, lub Nałęczowie, a reszta rozsypała się w okolicach Warszawy, w tak zwanych „letnich mieszkaniach", których w ostatnich czasach przybyła wielka obfitość.

Z pod naszej strzechy, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1885

 

Latem, po wystawie, towarzystwo warszawskie niknie zupełnie. Wszystko, co żyje, wyjeżdża na wieś, do wód lub co najmniej na letnie mieszkania...

Antoni Zaleski, Towarzystwo warszawskie. Listy do przyjaciółki, przez Baronową X. Y. Z., Kraków, t. I 1886

 

Po za tą kategoryą jednak, ludzi szukających odpoczynku, spokoju i ciszy, istnieją jeszcze według czysto warszawskiego prowincyonalizmu letnicy, którzy do większego przyuczeni komfortu, jadą zaludniać tłumnie francuzkie miejsca kuracyjne i niemieckie bady.

An. Krz., Wędrówki zagranicę i nasze zakłady kąpielowe, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1887

 

U wód krajowych i zagranicznych trzeba być niemniej oględną w zabieraniu znajomości, można bowiem wejść w stosunki z osobami zupełnie dla siebie nieodpowiedniemi. Będąc z panną dorosłą, należy dobrze wywiedzieć się o młodych ludziach, zanim pozwoli się im towarzyszyć sobie na przechadzkach. Tam więcej jeszcze niż gdziekolwiek trzeba unikać zwracania na siebie uwagi tak ekscentrycznemi strojami, jak niewłaściwem zachowaniem.

Skarbiec dla rodzin w mieście i na wsi, tom I, Wydawnictwo Biesiady Literackiej, Warszawa 1888

 

Jeżeli wam się zdarzy spotkać jaką pannę jadącą do wód, lub do dalekich krewnych, to dziewięć razy na dziesięć wypadków można śmiało przypuścić, że celem owej wędrówki jest polowanie na męża. Podróżomania jest zawsze chorobliwym objawem, a u panny jest o tyle więcej podejrzaną, że pozwala domyślać się jakichś ujemnych stron. (...) Zostawia się wtedy w domu złą opinią, stare suknie, nakazy płatnicze, a bierze się na drogę wszystko nowe i świetne. Jest to rodzaj maskarady, w której lichy dzierżawca papa przemienia się na zamożnego właściciela dóbr, pannie wyrastają braknące zęby, równają się krzywe łopatki, ciemnieją rude włosy, bieleje śniada płeć, a wszystkie próby romansowe z guwernerami, rządcami, uważają się za niebyłe i panna jedzie w świat niepokalana, jak owa Venus, z piany morskiej zrodzona.

Michał Bałucki, Album kandydatek do stanu małżeńskiego, Warszawa 1888

 

Z upodobania (zwłaszcza pań) do modnych kurortów, głównie zagranicznych, nawet gdy zdrowie żadnych wyjazdów nie wymagało, chętnie sobie dworowano:

— W roku zeszłym — odzywa się doktor do jednej z pań zamożnego świata — Francensbad wybornie pani posłużył.
— Oh! w tym roku za nic Francensbadu nie chcę...
— Bo niepotrzebny, pani tak ślicznie wygląda...
— Oh! doktorze, nie żartuj i zapisz mi tylko prędko, nową jaką chorobę morskich kąpieli wymagającą, innej nie chcę

„Tygodnik Mód i Powieści”, 1888

 

Dzieci bawią się w dorosłych ludzi.
— Teraz Waciu — powiada Mania — ty bądź panem Stanisławem a ja będę panią z Wólki i razem pojedziemy do wód.
— To i ja z wami pojadę — odzywa się Wiktorek. —
— Nie, Wiktorku — odpowiada Mania — ty zostaniesz w domu i będziesz niby moim mężem.

„Tygodnik Mód i Powieści”, 1889

 

Wyludnienie Warszawy na wiejskie siedziby lub lecznice wody z zawadzeniem o wystawę paryzką, stało się dziś już zupełnie widocznem dla bliżej znających gród nasz stary i jej mieszkańców.
Ptastwo to wędrowne dopiero powitamy z początkiem Września, gdy jesień przysuwać się będzie do naszych progów a oddech stanie się swobodniejszym.
Pragnienie wycieczek letnich wspólne jest wszystkim mieszkańcom miast większych. Paryż ucieka do kąpieli na brzegach morskich, Londyn na ląd Europy, Berlińczycy i Wiedeńczycy udają się w podróż po Niemczech, a my tam, gdzie chuda nasza kiesa pozwala, choćby do lichej chałupiny chłopskiej, aby nie dusić się między murami miasta.

Wiadomości z różnych stron, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1889

 

Warszawa coraz się bardziej wyludnia, jarmark wełniany kończy się, wyścigi dobiegają ostatniego kresu, a napływowi mili nam zawsze goście, wracają do siedzib chwilowo opuszczonych, aby podzielić się wrażeniami ztąd odniesionemi. Jakiej one będą natury, przesądzać trudno, ale przypuścić można z pewnem uzasadnionem prawdopodobieństwem, że o brak dobrych chęci i staranności nikt nas nie oskarży. I to coś znaczy!
W ślad za gośćmi wyruszają także i... kuracyusze z Horacyuszami do wód leczniczych i na letnie mieszkania. Liczba ich niezbyt wielka, z klasy zamożniejszej rekrutowana, ubytek jej znać jednak wszędzie, gdzie idzie o większy cokolwiek wydatek.

Wiadomości z różnych stron, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1890

 

Jedni, zapakowawszy do bocznych kieszeni swoje zasoby pieniężne, wymknęli się z ponętnej Warszawki do ponętniejszych badów i hofów – inni wysunęli się za furkami pełnemi gratów na mieszkania letnie, które już teraz dla śmiertelników najbardziej przeciętnych stały się obowiązującemi – a zaś jeszcze inni, którzy jednego i drugiego nie zrobili, żałują że tego zrobić nie mogli.
Bowiem niezawodną jest rzeczą, że niema tak bardzo upośledzonej duszy ludzkiej, któraby raz na rok nie poczuła odwiecznej konieczności puszczenia się na trawę. Dzieje się to za wolą tego naturalnego a wrodzonego instynktu, co szepce człowiekowi przy lada okazyi, że życie jego śród murów, kanalizacyi, wodociągów, tramwajów i t. p. jest bytowaniem anormalnem. Na otwartych, szerokich błoniach, w trawie po kostki i z potężnem, odsłoniętem sklepieniem niebios nad głową, śród szumu lasów i szmeru fal, wobec niecichnącego na chwilę hymnu przyrody, człowiek przestaje być karykaturą człowieczeństwa, jaką się stał, dzięki sztucznemu bytowaniu w mieście.

Maryusz, Z tygodnia, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891

 

W porze obecnej każdy, kogo nie zatrzymują obowiązki i konieczność, stara się opuścić miasto i wyjechać na wieś, do wód, do kąpieli morskich. Jedni szukają tylko odpoczynku, poratowania zdrowia, wzmocnienia sił świeżem i wonnem powietrzem, usunięcia się od męczącego zgiełku miasta — inne osoby przeciwnie, jadą tam, gdzie może być najludniej, gdzie jest okazya do przedstawienia świetnych toalet. Kto szuka wygody i spokoju, ten nie goni za modą i strojem — elegantki dla których wyrocznią jest każda najświeższa nowość, jadąc dalej zagranicę, tam dobierać będą toalety i stroje. My trzymać się będziemy drogi pośredniej i dla osób które lubią w ubraniach swoich łączyć modę i dobry gust z praktycznością bez zbytków, podajemy szczegóły z chwili obecnej.

O ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891

 

W obecnej obwili wszyscy myślą o wyjeździe do wód, do kąpieli, na wieś, za granicę — odpowiednio do stanu zdrowia i położenia majątkowego.

O ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1892

 

Zdaje się pani, że krój tej sukni, jest za oryginalny na ulicę? Racya! Ekscentryczny fason sukni uchodzi w eleganckich miejscowościach kąpielowych, przy zabawach ogrodowych, lecz niemile razi, spotykany na ulicy.

Szyk! Czyli sztuka ubierania się gustownie (poradnik dla kobiet), Warszawa 1890

 

Znajdując się u wód, w czasie wspólnych wycieczek powinniśmy się punktualnie stawiać na miejsce zebrania, aby za nami nie oczekiwano, a tym sposobem nie opóźniono całej wycieczki. Wśród takich przechadzek nie wolno z mężczyznami zbytecznie się oddalać od reszty towarzystwa, ażeby nie ściągnąć na siebie żadnego niekorzystnego pozoru. Ileż młodych osób, a nawet i starszych wpada w jakieś fałszywe podejrzenie tylko dla tego, że nie umiały sobie w życiu z taktem postępować; że nie zważały na opinią publiczną, tak ostro krytykującą zazwyczaj! Ileż byłyby uniknęły przykrości, a nawet śmieszności!

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

To samo powiada autor artykułu, rozbierający tę kwestyę i o zakładach naszych kuracyjnych, w których zmuszeni są ludzie szukać poratowania zdrowia. Wszędzie minimalne udogodnienia, przy wyzysku cen i zupełnej obojętności na losy przybyłego i ze strony zwierzchności zakładu i jego służby. A przytem wydobywa na jaw jedną jeszcze stronę ujemną, tę mianowicie, która przed zaryzykowaniem się jednostki na wyjazd z Warszawy, nie pozwala jej poinformować się jak należy i obliczyć skrupulatnie. Zapytywane listownie o warunki materyalne, administracye odpowiadają nieprecyzyjnie, wymijająco, albo zgoła bałamutnie. Ktoś nieznający się na metodzie wybiera się w drogę, a na miejscu znajduje stan rzeczy, którego zupełnie nie przewidywał. 
Wprost odmienny tryb postępowania przyjęły zakłady lecznicze po za granicami naszego kraju. Przedewszystkiem odpowiadają jasno i zrozumiale, pozwalając każdemu obrachować się z własną możnością. Dalej nie obejmują w posiadanie przybyłego, ale starają się zjednać go sobie troskliwością opieki lekarskiej i akuratnością ze strony służby. A już co najważniejszem jest dla tych, którzy grosz przeznaczony na kuracyą, kilka razy obejrzeć muszą, zanim go z ukrycia wydobędą, to że i droga daleka do tych miejscowości leczniczych obcych, i koszta pasportowe, i różnica waluty jeszcze korzystniej wypadną w praktyce dla interesowanego, aniżeli pobyt w jednem z krajowych tak zwanych uzdrowisk. 
Są to zresztą prawdy ogólnie znane, ale ich ukrywać i osłaniać przez wadliwe popieranie tego co się u nas nazywa swojskiem, pojęcie o słuszności nie pozwala. Kapitał obniża stopę procentową, listy zastawne ziemskie z 4½ procentowych przechodzą na równe 4, a po odtrąceniu podatku na 3¾ % — muszą się znaleźć kapitały swoje i wytworzyć inne warunki miejscowe, bo istotnie tak jak jest, dalej być nie może.

Nasze mieszkania, w: „Tygodnik Mód i Powieści, 1897
 

Przy table d’hôte, siadać najlepiej przy takich osobach, które się wydają poszanowania godne i które umieją jeść czysto i przyzwoicie, co nie jest rzeczą tak powszednią, jak się wydaje. Gdy w ogólnej rozmowie usłyszycie słówko lekkomyślne lub dwuznaczne, najlepiej udać, ż się wcale nie słyszy, a już od plotek potwornych odsunąć się stanowczo. Z wielką grzecznością można przyjmować usługi przy stole swych sąsiadów, gdyż nie byłoby grzecznie nie przyjąć ich, a toaleta do śniadania ma być skromną (nigdy szlafrok lub peignoir), do obiadu elegancka i staranna, i kwiaty naturalne we włosach. Angielki przychodzą na obiad mocno dekoltowane i z ramionami gołemi, jestto moda ich kraju i przyznać trzeba, na korzyść ich wdzięków.

Spirydion, Kodeks światowy czyli Znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi Na podstawie najlepszych źródeł ułożył, Wydanie czwarte, Warszawa, Kraków 1898

 

Tak n.p. obecnie uchodzi za tres chic chodzić w zdrojowiskach i wodach bez rękawiczek i przy najstrojniejszem ubraniu nawet; te niegdyś niezbędne akcesorya elegancyi, dziś winny świecić nieobecnością. Ten kaprys mody należy przypisać nadmiernemu przystrajaniu rąk w pierścionki, do których dołączyła się teraz jeszcze moda noszenia licznych bransoletek, w które tuzinami zdobi się lewe, ale tylko lewe ramię.

Dla naszych pań. List paryski, w: „Ilustracya Polska”, 1902

 

O, tak! Młodość jest od tego, aby przy kilkunastu stopniowym upale, obracać panienki w sali kasyna w takt walca lub polki „drżączki,“ aby się pocić w zapiętych mundurach i łykać kurz desek źle oheblowanych. Zaiste, wzniosły cel młodości! I mamy stają się wówczas rówieśnicami swych cór i z wdziękiem krygując swą postać, każą się wykręcać młodzieńcom z 4-go kursu przez noc całą. Na to się przecież przyjeżdża do Zakopanego, aby przywiózłszy całą furę toalet, tańczyć w każdą sobotę na „reunionie“ w „kasynie” (cudownie polskie nazwy!); na to się jedzie do Zoppot, aby w kolonii polskiej „w dobranem kółeczku znajomych,“ tańczyć do upadłego na wieczorkach w sali hotelowej; na to się jodzie do Rabki, aby... i t. d. do Szczawnicy, Krynicy, a nawet Nałęczowa, Ciechocinka, Buska, bo i nasze „uzdrowiska“ krajowe nie zostały pod tym względem zacofane i urządzają muzykalno-taneczne zebrania. Gdybyż chociaż tą plagą dotknięte były miejscowości lecznicze; zgoda, niechby tam ludziska za wydany grosz użyli aż do ostatniego, ale ta sama nowość przenika obecnie do pensyonatów obywatelskich, do letnich mieszkań w modnych miejscowościach zamiejskich, a nawet do wsi. My dziś nie mamy szczerej wsi zupełnie, a że jej nie mamy, winniśmy temu sami. Psujemy lud, psujemy naturę, psujemy nasz własny wypoczynek dobrowolnie.
Każde letnisko, pozbawione „attrakcyi” (czytaj: przynęty) w postaci tańców we wspólnym salonie, wspólnych wycieczek wozem, łódką, pieszo, uważanem jest za zabójczo nudne. Taka energia w nas wstąpiła do zabawy! Za mało mamy karnawału „zimowego” pod sztandarem filantropii, za mało wyścigów w porze wiosennej i karnawału „zielonego“ w postaci majówek z tańcami i tańców bez majówek, za mało wyjazdu na szereg miesięcy letnich za mało jesiennego sezonu wyścigów i wszelkich rozkoszy po powrocie i znów w perspektywie karnawału „zimowego;” wszystkiego tego za mało dla zaspokojenia naszej żądzy zabawy. Zaiste, wesołe społeczeństwo!

G. Toporczanka, Z wiejskich wrażeń, w: „Bluszcz”, 1905

 

Nigdy nie starajcie się zwracać na siebie uwagi ekscentrycznością kostiumów, rzucających się w oczy. Człowiek dobrze wychowany nigdy nie będzie się afiszował w malowniczym nieładzie swojego stroju; kobieta zawsze bywa najponętniejszą, gdy stara się przez skromny ubiór i maniery być jak najmniej widoczną.

Mieczysław Rościszewski, Dobry ton, Warszawa, Lwów, 1905

 

Już wielki czas pomyśleć o ubiorach podróżnych, gdyż za parę tygodni najdalej, każdy kto może będzie już po za murami miasta, zaś osoby którym spowszedniały powaby i urok wiejskiego zacisza, gonić będą za uzdrawiającem powietrzem u wód i kąpieli.

O podróży i gościach przyjezdnych, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1906

 

W tej chwili drzwi otworzyły się z hałasem, i wbiegła piękna, strojna, niezmiernie wesoła panienka.
Rzuciła się ona odrazu na szyję gospodyni domu, wycałowała ją w oba policzki, a potem dopiero rzekła:
— Przyszłam pożegnać najdroższą pannę Sabcię! Dziś wyjeżdżam. Jadę z mamą i ciocią do Szczawnicy. Ale niech panna Sabcia nie myśli, że mam suchoty! Fe, co znowu! Ani ja, ani mama, ani ciocia, chorować nie myślimy. Za to mamy wszystkie okropną chęć do zabawy. A tego lata w Szczawnicy szalenie się bawią. Pisał nam o tem kuzynek Witold — ten mały brunecik z monoklem. Młodzieży huk, a panien mało. Ja i ciocia zrobimy szalone wrażenie. Słyszy pani? ja i... ciocia! Ha, ha, ha!

Witold Gomulicki, Wyzwolona, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1898

 

Na podobny temat: Stroje do wód, Uzdrowiska