Sprawa rozszerzenia edukacji kobiet miała także swoich przeciwników. Oczywiście nikt nie wypowiadał się przeciw kształceniu kobiet w ogóle, nie wszyscy natomiast uważali, że poszerzenie zakresów edukacji jest właściwe. Szczególny opór był przeciwko udostępnianiu kobietom edukacji wyższej.

Ich argumentacja była oczywiście raczej zawoalowana. Lepiej widoczną, przerysowaną wersję stosowanych przez nich argumentów najłatwiej za to w traktatach zwolenników edukacji kobiet. Tu jednak trzeba mieć na względzie fakt, że autorzy tekstów czasem świadomie przesadzali.

 

Głupi tylko lub zepsuci mężczyźni boją się kobiet światłych i cnotliwych, bo te budzą w nich wyrzut sumienia, lub upakarzają ich pychę. Moralny upadek społeczeństw, jaki w czasach naszych widzimy, jest w znacznej części skutkiem umysłowego poniżenia kobiety.

O*, O uczoności kobiet, w: „Kronika Rodzinna”, 1868

 

Ale tu znowu zwolennicy jego teoryi występują z nowemi zarzutami, twierdząc: że rozbudzenie umysłu i szerszy zakres wiedzy, exaltując wyobraźnię kobiety, czyni ją zbyt wymagającą względem drugich, a przy wrażliwości jej uczuć, mogą ją łatwo wprowadzić w próżność, zarozumiałość i pychę; zamiłowanie zaś w naukach i praca umysłowa, pochłaniając zbyt wiele czasu, nie zostawią go jej dosyć na dopełnienie istotnych jej obowiązków, w praktycznem, rzeczywistem życiu. Wszystkie te atoli zarzuty są raczej tylko upozowaniem złej woli, a nie szczerą prawdy obroną.

O*, O uczoności kobiet, w: „Kronika Rodzinna”, 1868

 

Są zapewne, i w znacznej liczbie ludzie, najzupełniej zadowoleni z takiego stanu rzeczy, przekonani, że wiedza, udzielana dotąd kobietom, jest zupełnie dostateczną, może i zbyteczną nawet.
Tacy dzielą się na dwa obozy. Jedni pożyczywszy okularów od doktora Tem-gorzej, uważają kobietę za istotę nieudolną z natury, której przywar wrodzonych nic poprawić i moralnej godności nic podnieść nie zdoła. Inni, spojrzawszy na kobiety przez szkiełka doktora Tem-lepiej, okrzyknęli je tak doskonałemi, anielskicmi z natury istotami, że dość im wrodzonej piękności, mianowicie wrodzonej dobroci i miękkości serca, aby spełnić mogły godnie swoje na ziemi zadanie.

Eliza Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, Warszawa 1870

 

Istotne te wszakże przyczyny, dla których partya klerykalna, a na czele biskup Dupanloup, sprzeciwiała się rozszerzaniu wiedzy między kobietami, a zatem i wraz za niem idącemu  wyemancypowaniu się ich z pod pewnych wpływów, były objawione w energicznym proteście biskupa przeciw rozporządzeniom ministra. Jego Eminencya fulminował zarzuty swe w imię skromności i pokory niewieściej. „Nieprzyzwoitą byłoby rzeczą, pisze biskup Orleański, aby młoda niewiasta występowała wobec licznie zgromadzonego towarzystwa, dla zdania egzaminu, aby publicznie prezentowała swoje wiedzę wobec uczonych członków ciała uniwersyteckiego. Sprzeciwiałoby się to dziewiczej skromności niewieściej pokorze!"

Eliza Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, Warszawa 1870

 

Sądzą niektórzy, że kobieta, która się zaznajomi z fizyką, chemią, historyą, geometryą i społemznemi kwestyami, musi uczynić rozbrat ze słodkim wdziękiem kobiecej łagodności i prostoty.

Eliza Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, Warszawa 1870

 

Więcej nawet, burze wznoszone na kobiety w naukach zatopione, z wolna umilają; uznać musiano, że jakkolwiek było pomiędzy niemi wiele wstrętnych dla nas osobistości, pewna wszakże część tych kobiet odniosła prawdziwą korzyść z nauki, niektóre odznaczyły się niemałem poświęceniem dla sprawy wiedzy i ludzkości, inne spełniają z prawdziwą kobiecością swe obowiązki żon i matek, a niemoralność w ich szeregach nie robi liczniejszych niż gdzieindziej ofiar, jeżeli nauce nie towarzyszą jakieś wyjątkowo demoralizujące warunki.

Anastazja Dzieduszycka, Po dziesięciu latach, w: „Kronika Rodzinna”, 1880

 

Bez doktorek, urzędniczek, professorek, dyplomatek, artystek i t. p., obywały się społeczeństwa, - bez gospodyń i matek obejść się nie mogą; zatem wniosek ztąd prosty, co jest bliższem zadaniem i obowiązkiem kobiety i w czem głównie celować powinna.

Pogawędka, „Bluszcz”, 1883

 

Stowarzyszenie British Medical Association odbyło swoje doroczne zebranie w połowie sierpnia w Brighton. Mowę inauguracyjną miał przewodniczący dr Moore o wykształceniu fachowem kobiet, w której oczywiście oświadczał się przeciwko niemu. Twierdził on iż kobieta przez wykształcenie fachowe nabiera niechęci do związków małżeńskich. Niechaj kobieta nie stara się zostać mężczyzną ale matką mężczyzn.

„Medycyna”, 1886

 

Tak! w obronie emancypacji, właściwiej — w obronieniu rozszerzenia praw kobiecych, nikt już kopii kruszyć nie będzie, bo w znacznej części świata, przynajmniej choć w zasadzie, przyznano jej te prawa. To też rzeczniczki tych idei, mające umysł dojrzały a spokój zwycięzcy, nie rozpierają się już w salonach, cicho, ale poważnie, pracują na chlubnie zdobytej grzędzie i nie wyzywają na rękę nie chcących walczyć z niemi. Ale ta armia lilipucia, wspomniana wyżej, zawcześnie już wchodzi w nieprzyznane jej żadnym kodexem prawa. Są to podlotki czternasto i piętnastoletnie, które marzą o wielkich czynach i wielkich zdobyczach, szermują języczkiem na lewo i na prawo a obałamucone słowami wielkich idei, nadymają się, jak pęcherzyki i chcą świat na swoje kopytko przerobić. Główki, w których nie dobrze jeszcze ułożyły się zwoje mózgowe, przepełnione są marzeniami o biretach doktorskich i doniosłych czynach, jakiemi — patrzeć tylko-dwie półkule globu ziemskiego rozbrzmiewać będą; młodziutkie te serca, skoszlawione, Bóg wie zkąd przybylemi ideami—-marzą o takich rzeczach, o jakich żadnym jeszcze nie śniło się filozofom. Daremno bliższe im nieco pokazywać horyzonty, coś szeptać o jakiś obowiązkach w zakresie zagrody rodzinnej: uśmiech przekąsu malinowe wykrzywi usteczka a tak wzgardliwe spojrzenie przeszyje zacofańca, że mimowoli mróz za kołnierzem poczujesz. Emancypacya zrobiła więcej, niż zamierzała — przedarła się tam, gdzie jeszcze nie czas jej było zazierać, i kto wie, czy nie odpokutujemy boleśnie za to jej najście.
— Więc jesteś pan przeciwny biretom doktorskim, które tak wspaniale ozdabiają niewieście głowy? jesteś przeciwny samodzielności kobiet i przyzwyczajaniu ich zawczasu do umiejętności dawania samej sobie rady?...
— Nie, łaskawe panie!... O was mówiąc, jestem przeciwny wszelkiej przesadzie; mówiąc o niedorostkach, jestem stanowczo przeciwny przedwczesnym a zbyt wygórowanym marzeniom i do tego marzeniom — tylko... o biretach. Nie często ten biret może i powinien ozdabiać głowy niewieście, a gdzie, to — u nas, mają one inne a nieco świętsze zadania. W społeczeństwach ukształtowanych tak jakoś, że kury im złote jaja niosą, można czasem popuścić wodze zbyt wygórowanej fantazyi i za dziesiątą górę polecić; u nas — nie wolno. Potrzeba lot zniżyć i niżej piersią przypaść. Gdzieindziej niech kobiety z professorskich katedr o nowych zdobyczach wiedzy ogłaszają światu, u nas — niestety! katedrą powinien być dom, a słuchaczami — choćby... czeladka. Nie każda ten dom mieć może — przerwie mi głos jakiś.
— Wiem o tem...
To też, na wzór krakowskiego uniwersytetu, nie otwieram kobiecie połowy drzwi tylko; niech się uczy, kształci i zdobywa sobie jak najszerszą wiedzę, która, bezdomnym, może ułatwić sposób do życia, choć i zdobyty tytuł doktora filozofii, jak u nas przynajmniej, nie ściele róż jeszcze pod stopami istot przez czas pokrzywdzonych. Ale wpajanie w umysły dziewcząt młodych tych pragnień gwałtownych, tego wylotu za kopce graniczne po szeroką, szeroką wiedzę: jest złem, które może dla nich osobiście bolesnem rozczarowaniem się odbić, a i społeczeństwu dużą wyrządzić krzywdę. Przy tych aspiracyach, wyradza się w główkach dziewczęcych karygodne lekceważenie tego, co stanowiło, stanowić musi i będzie główny podkład dla cnót domowych: poszanowanie rodziców, miłość rodziny, obowiązek względem Boga i swoich. Może gdzieś są narody, mogące się bez tego obejść, my — nie! Chata kołodzieja niedobrze na swych podwalinach stoi i nie podtrzymają jej doktorki, filozofki ale uczciwe szafarki, rzucające ze skarbczyka swojego dużo miłości, która nauczy wytrwać, gdy wytrwać potrzeba i zaniedbaną rolę dobrem zasiać ziarnem. Ta cicha prac a na grzędzie własnej, na której coraz bardziej zwyradniają się rodzime płonki, potrzebuje waszego oka i wielkiego ukochania. Nie rozpinajmy skrzydeł do objęcia, wprawdzie ponętnych bardzo a szerokich horyzontów, gdy one tej swojskiej grzędy ogarnąć nie są zdolne.

??, Pogawędka, w: „Bluszcz”, nr 1894

 

Nie potrzeba obwijać w bawełnę, bo to żaden sekret, że kobiety do nauki czują pociąg dość umiarkowany, ale za to daleko silniejszy do zabaw, czynienia zadość próżności, do rozmów, mile głaszczących, a już najwięcej może do strojów.

Ks. Karol Niedziałkowski, Nie tędy droga, Szanowne Panie! (studyum o emancypacyi kobiet), Warszawa 1897

 

Drugi zaś wniosek jest ten, że, jeżeli kobiety, prawda, że w małej liczbie, mogą jednak posiąść wiedzę i naukę, to nigdy dla niej szerszych horyzontów nie odkryły. Jeżeli co wynalazły, to taki wentylator, ulepszenie jakieś praktyczne, lekarstwo; bardzo to bez wątpienia rzeczy pożyteczne, ale są one tylko ulepszaniem szczegółów i drobiazgów. Z tych zaś dwóch wniosków, niby z przesłanek, wypada konkluzya bardzo niepomyślna dla emancypantek.

Ks. Karol Niedziałkowski, Nie tędy droga, Szanowne Panie! (studyum o emancypacyi kobiet), Warszawa 1897

 

Że zwierzchność uniwersytetu krakowskiego nie zgadza się na otwarcie swoich podwojów kobietom, należy jej to poczytać za wielką zasługę. Każdy, komu choć trochę leży na sercu moralność publiczna i rzeczywista nauka młodych pokoleń, powinien z oburzeniem odrzucać i potępiać wszelkie szkoły wspólne dla młodzieży płci obojej, bo, że w takim razie nauki byłoby mało albo zgoła nic, a zgorszenia i rozpusty bardzo dużo, o tern chyba mówić nie potrzeba. Zbyt dobrze wiemy, co się dzieje w takich zakładach. Najżarliwsze zaprzeczanie nikogo nie przekona, że, jeżeli ogień i słomę; razem połączyć, wywiąże się swąd, dym, i w końcu pożar wybuchnie.

Ks. Karol Niedziałkowski, Nie tędy droga, Szanowne Panie! (studyum o emancypacyi kobiet), Warszawa 1897

 

I w rzeczy samej, kto przez czas dłuższy uczył kobiety (piszący te słowa należy do takich), mógł się sam przekonać, jak dalece jego marzenia, jeśli je miał, o zrównaniu oświaty niewieściej z męzką okazały się złudnemi, dlatego właśnie, że natura umysłu kobiecego stoi temu na przeszkodzie. Zwykłem dość jest zjawiskiem, że kobiety w dzieciństwie i młodości mają wielką ochotę i wielkie zdolności do nauki, początkowe wiadomości chłoną z chciwością, i wszystko z początku idzie dobrze i gładko; gdy studya dojdą mniej-więcej do wyższych klas gimnazyalnych męzkich, lot staje się bardziej ociężały; wreszcie, gdy trzeba przejść do nauk wyższych, gdzie coraz konieczniejsza jest synteza, siły opuszczają kobietę, i albo się cofa, albo z najwyższym postępuje wysiłkiem

Ks. Karol Niedziałkowski, Nie tędy droga, Szanowne Panie! (studyum o emancypacyi kobiet), Warszawa 1897

 

Gdyby się więc spełniły marzenia emancypantek i gdyby im nabudowano uniwersytetów, politechnik i akademij, byłyby w wielkim kłopocie, jak je zapełnić i podtrzymać sławę nauki niewieściej. Szkoły takie kończyłyby jużci te, któreby je przebyć musiały; uczęszczałaby do nich pewna liczba żądnych nowości i rozgłosu, – ale czy wieleby było wśród nich rzeczywistych miłośniczek nauki?

Ks. Karol Niedziałkowski, Nie tędy droga, Szanowne Panie! (studyum o emancypacyi kobiet), Warszawa 1897

 

Według pewnych poglądów, kobieta wykształcona traci wdzięki i słodycz właściwe swej płci.

Dr. Med. W. Popiel, Kobieta wobec badań nauki współczesnej, Warszawa 1902

 

Przeciwnicy wyższego wykształcenia kobiet, czy to ze względu na ich wrzekome utracenie tak zwanej kobiecości, czy ze względu na przyszłe przypuszczalne obowiązki żony, matki i gospodyni, nie biorą pod uwagę, że prawie wszędzie większy jest procent kobiet niż mężczyzn, i że te pozostać muszą samotne, a przecież lepiej, gdy umieją celowo wypełnić sobie życie, zamiast czekać napróżno i starzeć się bezczynnie.

Stanisława Łuszczewska, Kilka uwag o wychowaniu kobiet, w: „Dobra Gospodyni”, 1902

 

Prawda, pessymiści potępiają taką troskliwość o rozwój umysłowych sił kobiety. Mówią, że jeśli kobieta poczuje się zbyt silną umysłowo, to przestanie cenić mężczyznę. Wielkiego nieszczęścia jednak w tem niema. Jeśli kobiety rzeczywiście wyprzedzą mężczyzn, to tym ostatnim nie pozostanie nic innego, jak drogą umysłowego wysiłku podnieść się do stanowiska swych rywalek. Ogólno-ludzka kultura może jedynie zyskać na tem.

O nowej kobiecie, w: „Dobra Gospodyni”, 1902

 

Zapewne, nie jest niewłaściwem otwarcie kobietom szerokiego pola nauki i obznajmienie ich z filozofią, ekonomią polityczną, prawem, matematyką, naukami przyrodniczemi; przesadę jest wszakże zachęcanie ich do zgłębiania chemii, psychologii doświadczalnej, biologii, filologii starożytnej, itd. itd. Wszystko to prowadzi tylko do fałszywej erudycyi i pedanteryi i byłoby dużo właściwiej, aby po roku ogólnych studyów zwrócono się do działów praktyczniejszych, jak pedagogika, higiena, ekonomia domowa, sztuki piękne.

Wł. Zaremba, Wychowanie kobiece w Stanach Zjednoczonych, w: „Bluszcz”, 1904

 

Tutaj autorowi trzeba przyznać, że za najlepsze remedium uważa umożliwienie studiowania w kraju, jednak zwraca uwagę na najwyraźniej często podkreślany problem:

„Szkodliwość” zaś dążenia kobiet do nauki polega według ich dość słusznego zresztą poglądu na tem, że młode panny z wyjazdem zagranicę podlegają tysiącznym niebezpieczeństwom natury moralnej, będąc pozbawione oparcia ze strony otoczenia.

Tadeusz Radwański, W ważnej sprawie (O wyższe kursy dla kobiet), w: „Bluszcz”, 1904

 

Na podobny temat: Studia wyższe