O dostęp kobiet do medycyny toczyły się długie boje. Długo uważano, że studia medyczne nie pasują do natury kobiecej, oraz że kobiety nie nadają się do prowadzenia praktyki medycznej. Istniało jednak zainteresowanie i stopniowo uczelnie na świecie zaczynały dopuszczać kobiety do studiów medycznych. Jednak carska Rosja dołączyła do nich stosunkowo późno. Panny pragnące studiować medycynę musiały więc wybrać się na studia za granicą (i sfinansować je). Rozpoczęcie praktyki także nie było proste – wydaje się, że lekarki zajmowały się przede wszystkim ginekologią i pediatrią. Zaufanie społeczne wobec nich było znacznie niższe, niż wobec lekarzy mężczyzn.

Pierwszą praktykującą lekarką w Polsce była Anna Tomaszewicz, później Tomaszewicz-Dobrska (1854-1918). Studiowała w Zurychu, Wiedniu i Berlinie. Aby móc praktykować, musiała nostryfikować dyplom w Petersburgu. Specjalizowała się w chorobach kobiecych i pediatrii, działała także charytatywnie.

 

Czy kobieta ma być prawnikiem, lekarzem, jednem słowem specyalistą? to rzecz inna zupełnie. Czynności te pozostawiono mężczyznom, którzy w swem życiu organicznem nie doznają podobnych jak kobiety przerw w spełnianiu czynności zawodu publicznego; ale jak z jednej strony nie mamy potrzeby rekrutować specyalistek, bo człowiek, jako istota rozumna, ma prawo sam sobą kierować i obierać zawód według upodobania; tak znowu z drugiej strony nie mamy dowodu na to, aby specyalistki szkodziły społeczeństwu.

Zygmunt Dobieszewski, Prawa kobiet do nauki, w: „Tygodnik Illustrowany”, 1863

 

Pisma nasze niejednokrotnie donosiły, że tak we Francji, jak w Niemczech, Anglji i Ameryce, kobiety biorą się do zawodów, wyłącznie dotąd będących mężczyzn udziałem. W Ameryce słynne są już kobiety, jako Doktorzy, cieszący się ogromną praktyką. W Anglji i we Francji pełnią po zakładach Typograficznych obowiązki zecerów.

„Kurier Warszawski”, 1865

 

Nie chcę nazywać ekscentrycznością tego, iż kilkaset kobiet uczęszcza w Filadelfii na Kursa medycyny wykładane z talentem przez znanego doktora kobietę Lady Blackwell i innych wielu uczonych profesorów, bo słyszałem od kilku światłych lekarzy iż kobieta ucząca się chirurgii daleko cierpliwiej, zgrabniej i z większą lekkością może wykonywać operacye chirurgiczne, aniżeli to czynią mężczyźni większemi i cięższemi rękami, dowodem czego są opatrywania ran czynione po szpitalach i lazaretach przez siostry miłosierdzia, które z większą cierpliwością, zręcznością i łagodnością umieją się obchodzić z ranami i daleko pożyteczniejszą ulgę cierpiącym przynoszą niż posługacze męzcy. Nieraz też obiło mi się o uszy zdanie wyszłe z ust pań bardzo poważnych i wcale nie ulegających śmiesznościom tak zwanej emancypacyi, lub przesadzonej skromności, że kobieta doktór, w chorobach płci swojej, daleko skuteczniej leczyłaby kobiety, aniżeli mogą tego dopełniać lekarze mężczyźni, do których w takich razach pacyentki udają się tylko w ostateczności, więc późno.

 Kalikst Wolski, Blumerystki, w: „Bluszcz”, 1866

 

Ameryka także pierwsza wydała lekarza-kobietę. Dowodzi to, że umysł kobiecy podołać może nawet tak rozległej umiejętności stosowanej jaką jest medycyna. Nie sądzę jednak aby zawód ten nateraz zwłaszcza był wdzięczną i płodną dla pracy jej niwą. Odbycie studyów w zwyczajnym uniwersytecie wymaga niezmiernej ze strony kandydatki energii i poświęcenia wielu nawyknień niewieścich, na co potrzeba wyjątkowego chyba zamiłowania; przytem napotyka zbyt wiele przeszkód i trodności, które nie wszędzie przełamać się dadzą; wątpić zaś należy by w Europie miano otworzyć rychło osobne dla nich katedry. Praktyczniejszym w tej chwili i łatwiejszym, bo nierównie krótszej i mniej mozolnej wymagającym nauki zawodem byłoby zajęcie felczerskie przy salach kobiecych w szpitalach, lub w zwykłej praktyce przy chorych kobietach. Dając przyzwoite utrzymanie, nie ubliżałoby wcale godności nawet wykształconej kobiety, skoro siostry Miłosierdzia czynią podobne posługi; a wrodzona jej tkliwość, łagodność, współczucie, i politowanie dla cierpiących, byłyby moralną rękojmią chętnego i troskliwego spełniania obowiązków. Sądzę że możnaby o tem u nas pomyśleć.

 M. Ch., Listy z ulicy Złotej, w: „Bluszcz”, 1867

 

Nowojorkskie gazety donoszą, źe obecnie praktykuje w Filadelfji sześć kobiet jak lekarze, i mają rocznie dochodu od dwóch do dziesięciu tysięcy dollarów. Pani doktór, w Orange w New-Jersey, zarabia od 10,000 do 15,000 dol., a inna w Nowym Jorku aż do 20,000 dol. doprowadziła. Niektóre z tych kobiecych medyków odznaczają się jako biegli chirurdzy i operatorowie

„Kurier Warszawski”, 1868

 

Jeden z dzienników new-jorkskich oblicza dochody pewnego doktora-kobiety na przeszło rs. 30,000 rocznie.

„Kurier Warszawski”, 1868

 

Przecież kobiety doktorami być nie mogą jak im się to teraz zachciewa; wszakże powiedział a napisał to nawet sławny profesor Bishoff w Monachium.
Nie będziemy wchodzić w polemikę z uczonym antagonistą kobiet, bo wszelka polemika w tym względzie do niczego nie doprowadzi, ale zdrowy rozsądek radzi w razach wątpliwych, wziąść się do metody experymentalnej. Jeśli kobiety rzeczywiście nie podołają nauce medycznej, to zachcianka ta sama z siebie upadnie. Jeśli podoławszy nie będą genjusząmi w swoim fachu, tem gorzej dla nich. Ale genjusze zawsze i wszędzie są rzeczą rzadką, można być użytecznym członkiem społeczeństwa bez żadnej do genialności zachciewki; ten argument za ostateczny uważać niepodobna tem bardziej, że nie ma w świecie uniwersytetu, coby wydawał patenta genijalności, a fakulteta medyczne nie wymagając go wcale od swoich uczniów płci męzkiej, kontentują się uzdolnieniem, dla czegożby więc podobny wyjątek miał być uczyniony dla kobiet? Wszak nie dobijają się żadnej wyższości, tylko zmuszone potrzebą pragną zająć skromne miejsce w społeczeństwie, pragną by im wolno było pracować na utrzymanie siebie, lub sobie blizkich, według sił i możności, i dla tego garną się do zawodu, w którym potrzebują zwalczyć li tylko przesąd a nie prawne trudności; do zawodu, który zdaje się odpowiadać ich usposobieniu.
Ależ woła, zawsze uparty statu quo, kobieta doktorem! przynajmniej taka za mąż pójść nie powinna, bo któż zajmie się domem i dziećmi? Społeczeństwo, na takie rzeczy pozwolić nie może.
Niestety zapytuje znowu zdrowy rozsądek, odkąd że to społeczeństwo troska się tak bardzo o byt i szczęście maluczkich?

 Aloizy Storczyk, Kilka kwestyi bieżących w obec zdrowego rozsądku, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1872

 

Główną osią około której obraca się ta sprawa jest rozwiązanie kwestyi: czy reforma ustawy uniwersyteckiej w tej mierze jest wywołaną potrzebą czasu, oraz czy kobiety na tem nowem stanowisku społecznem mogą stać się użytecznemi? Dwadzieścia tysięcy podpisów pomieszczonych na petyeyach złożonych parlamentowi angielskiemu, zdają się być w tej mierze znaczącą wskazówką. Pomijając ją wszelako jako przedstawiającą charakter miejscowy, któż z nas nie przyzna, że w chorobach niewieścich pożądańszą jest nierównie lekarka niż lekarz?
Jakkolwiek wzgląd na wstydliwość niewieścią nie powinien tu być lekceważonym, lekarz musi go pomijać, choć mu o poznanie choroby i jej faz przedewszystkiem chodzi. Wiele też kobiet lękając się skrupulatnej analizy dyagnostycznej, powstrzymuje się z przyzwaniem lekarza a tem samem przyczynia się tą zwłoką do rozwoju choroby. Nie miałoby to miejsca, gdyby u łoża chorej stawała kobieta, przed którą spowiedź z przyczyn i przebiegu choroby, byłaby niezaprzeczenie szczerszą, zaczem i wyleczenie przychodziłoby łatwiej. Przechodząc do drugiej kwestyi, nie ulega żadnej wątpliwości użyteczność kobiet na tem polu. W Anglji i w Stanach Zjednoczonych złożyły one już świadectwa wymowne swych zdolności, w pierwszym kraju na drodze teoretycznej, w drugim w praktyce lekarskiej. Zresztą w lekarzu pożądaną jest nietylko wiedza, ale nadto i przymioty moralne, a pod względem współczucia i poświęcenia, wyznać się to godzi, że kobiety górują niewątpliwie nad nami. W operacyach chirurgicznych ręka kobieca może niezaprzeczenie oddawać wielkie usługi, gdyż cechuje się zręcznością, tyle tu pożądaną. Powiadają o słynnych operatorach, że nerwy ich przy łożu chorego są nieprzystępne wszelkim wrażeniom, że nie drży im ręka uzbrojona nożem w czasie dokonywania najtrudniejszych operacyi, że tem samem wrażliwe z natury kobiety nie mogłyby spełniać tego obowiązku. Co do nas, poczytujemy tę opiniję za całkiem nieuzasadnioną.
Pod względem odbierania wrażeń, kobieta jest bezwątpienia czulszą, gdyż nerwy jej są delikatniejszego ustroju, nie idzie przecież zatem aby mężczyzna pozostawał nieczułym, gdyż bądź co bądź zawsze jest on człowiekiem. Praktyka chirurgiczna oswaja operatora z przykremi wrażeniami, i wpływa niezaprzeczenie na pomniejszenie stopnia czułości jego nerwów – wszelako toż samo zjawisko nieczułości w pewnym stopniu, przejawiać się będzie i powinno u doświadczonej operatorki. Ostatecznie zatem nie mamy prawa monopolizowania sztuki lekarskiej w naszem ręku, nie mamy prawa pozbawiania kobiet pracy, w której mogłyby oddawać ludzkości użyteczne usługi. Z wiedzy powinna korzystać nie tylko jedna uprzywilejowana połowa narodu, lecz obie całość stanowiące.

Adeptki medycyny w Anglji, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1876

 

Otóż dr Benni sądzi, że jest to jedynie właściwe pole dla kobiet-lekarek że, chociaż słuchać mogą całego kursu medycyny, w praktyce jednak poprzestać winny na pracy lekarek-akuszrek. Zgadza się to z ich usposobieniem i przygotowaniem naukowem, które, jak dotąd, gruntownem bynajmniej nie bywa, a wreszcie pozwala im to pozostać… kobietami.

 Kronika tygodniowa w: Tygodnik Illustrowany, 1877

 

Mnie się zdaje, że usposobienie kobiet łagodne i litościwe czyniłoby je zdolnemi do zawodu lekarskiego, a dowcip wrodzony może także do zawodu adwokata.

 Franciszek Kasparek, prof. Wszechnicy Jagiellońskiej, Kobieta i jej stanowisko w rodzinie, społeczeństwie i państwie, w: „Gazeta sądowa warszawska”, 1877

 

W szeregu ciekawych i pouczających odczytów, jakie czas przedwielkanocny dał nam możność usłyszeć, największe bez wątpienia zajęcie wzbudził w kobietach zwłaszcza, odczyt D-ra Benni p. t. „Kobieta lekarz." Kwestya, czy kobieta może być lekarzem, tak gorąco interesuje dziś ogół i tak jest doniosłą że żadne w niej słowo nie może być jeszcze zbytecznem. W tem też przekonaniu, choć nie z mej winy, spóźniwszy się nieco, odważam się podjąć niewprawne pióro, by jako strona interesowana wypowiedzieć kilka uwag, jakie wspomniony odczyt nastręczył, - a co ważniejsza stanąć w obronie praw, których zaprzecza nam kobietom więcej naukowy i doświadczony, lecz stronny aż do niesprawiedliwości obrońca strony przeciwnej.

Izabella, Głos kobiet, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1877

 

P. Fritsche w sprawozdaniu swojem w Bluszczu, cytuje kilka faktów przez prelegenta przytoczonych i wyprowadza z nich wnioski, chcąc zapewne pomódz czytelniczkom „Bluszczu” w rozwiązaniu kwesyi tak ich interesującej, chcąc pokierować ich zdaniem i wskazać drogę ich prawdziwego powołania. My, należące także do czytelniczek Bluszczu, gdybyśmy nie były na odczycie p. Benni z wdzięcznością przyjęłybyśmy może zdanie p. Fritsche, a mając sobie wskazane prawdziwe powołanie nasze, starałybyśmy się o mężów, a przedewszystkiem, wytępiałybyśmy w nas samych i we wszystkich naszych siostrach te niepotrzebne i niemożebne chęci zostania lekarkami. Lecz na nasze nieszczęście lub szczęście byłyśmy na odczycie p. Benni i widzimy, że zgodzić się z p. Fritsche nie możemy, rozumiejąc inaczej zupełnie fakta przedstawione nam przez prelegenta. Że jednak nie wszystkie czytelniczki Bluszczu były na odczycie, a ze słów p. Fritsche zmartwią się biedaczki swoją nieudolnością i brakiem wytrwałości nawet w pracy, któraby mogła ich kobiece, poświęcające się serduszka zadowolnić, — postanowiłyśmy więc pocieszyć je podając do druku te słów kilka jako wniosek uczyniony przez kobiety z odczytu p. Benni. Otóż my wywnioskowałyśmy, że kobieta posiada tak zdolność jak i wytrwałość potrzebną dla teoretycznego i praktycznego zajęcia się medycyną i że działalność jej na tem polu jest niezbędną dla dobra ogółu kobiet, gdyż ochroni zdrowie wielu z nich i polepszy ich byt materyalny, otwierając nową zupełnie gałęź pracy kobiecej. Inaczej zrozumieć słowa p. Benni mogli albo ci, dla których kwestyą jest jeszcze, czy kobieta jest człowiekiem, czy można jej nadawać takie prawa, jak człowiekowi-mężczyźnie, naprzykład pozwolić leczyć ludzi: albo ci, dla których tak wielkie znaczenie mają słowa „nie uchodzi,” „nie wypada” że ich przekroczyć niepodobna nawet dla dobra ogółu kobiet.
Czyż to uchodzi, mówią ci ostatni, tej nadziemskiej, uroczej istocie zajmować się krajaniem i analizowaniem trupa. A kiedy tej uroczej istocie prawdziwy kobiecy wstyd albo nieumiejętność bab wiejskich lub akuszerek, przecina nieraz życie w samym kwiecie wieku, uchodzi-z to i niezasługuje-ż na naganę? Nareszcie zaliczyć tu wypada i tych którzy, jak owi przeciwnicy zniesienia niewoli w początkach nowych wieków, nie lubią zmian, uważając, że jeżeli już co było dawniej i dotychczas istnieje to powinno pozostać i nadal. Nasze prababki, babki, nawet matki nie studyowały medycyny, a jakoś żyło się na bożym świecie! Żyło się przecież na świecie i bez dróg żelaznych i bez parowych statków i bez tysiąca innych maszyn i przedmiotów, bez których teraz obejść byśmy się nie mogli.

Izabella, Głos kobiet, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1877

 

Przy dozorowaniu chorych ogólnie, i w wydziale specyalnym swoich chorób, kobiety ogromne mogą oddawać usługi, powiada D-r R. dlą czegóż więc nie miałoby im być wolno przysłuchiwać się odczytom medycznym. „Nic bardziej niewinnego przecież nad przysłuchiwanie się i przyglądanie." Ale o udzielaniu kobietom stopni lekarskich, „pod żadnym pozorem" mowy być nie może.
Taki jest w tej kwestyi pogląd racyonalnego niemieckiego doktora, to też nic dziwnego, że rekryminuje przeciwko niemu sam tłomacz, który słusznie dowodzi, że albo należy całkiem odmówić kobietom prawa słuchania medycyny, albo raz je do tegóż prawa upoważniwszy, niesprawiedliwością najwyższą jest przeczyć im stopni, skoro na nie zasłużą.

F., Uwagi kobiety nad dziełem D-ra Edwarda Reicha Studya nad Kobietą, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1877

 

Fakt się stał i w tym kierunku pójdziemy naprzód, pomimo wszelkich usiłowań niedowierzających przyszłości, z obawą spoglądających na ten przewrót a z tęsknotą wzdychających za błogim spokojem dawnych czasów, pomimo nawet podobnych wystąpień jak nieprzyjęcia doktora medycyny kobiety na członka towarzystwa lekarskiego w Warszawie.

S-z, Działalność kobiet za granicami rodziny, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1879

 

Władza udzieliła zezwolenie mieszkance m. Warszawy, pannie Annie Tomaszkiewiczównej, która odbyła egzamin na kursach żeńskich medycznych przy szpitalu wojskowym Mikołajewskim, zajmowania się praktyką lekarską w Warszawie, w granicach wskazanych reskryptem z dnia 7 kwietnia 1879 roku.

 Wiadomości bieżące, w: „Gazeta lekarska”, 1880

 

Mamy już pierwszą kobietę-doktora, jest nim panna Tomaszewiczówna, która ukończywszy kursa medyczne za granicą i po ulegalizowaniu patentu w Petersburgu, otrzymała pozwolenie praktykowania i osiadła w Warszawie.
Panna Tomaszewiezówna jest autorką kilku poważnych prac naukowych na polu medycyny i oswoiła się z praktyką w wielu klinikach zagranicznych. Chcąc okazać uznanie swoje dla poważnej pracy i nauki, lekarze zarządzający lecznicą 1-szą przy ulicy Niecałej, przyjęli ją do swego grona jako ordynującą w chorobach kobiecych i dziecinnych i zdaje się że jest to właśnie najwłaściwszy wydział. Jeden jeszcze dowód że praca i wytrwałość największe może pokonać trudności; może niezadługo powiększy się liczba kobiet-lekarek, gdyż między innemi dzienniki wiedeńskie wymieniają kilka studentek, przyznając im wielkie zdolności połączone z wzorowem postępowaniem i wytrwałą pracą.

Z kraju i z zagranicy, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1880

 

Panna Anna Tomaszkiewicz, mając patent doktora medycyny uniwersytetu Zurichskiego i która złożyła egzamin na kursach medycznych żeńskich przy jednym ze szpitali w cesarstwie, otrzymała obecnie zezwolenie na zajmowanie się praktyką lekarską w Warszawie, z prawem ordynowania w szpitalach kobiecych, położniczych i dziecinnych.

Z kraju i z zagranicy, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1880

 

To tylko uważać można za pewnik, że nawet gdy nadejdzie czas kobiet doktorek medycyny i kobiet adwokatów, zawsze stanowić one będą wyjątek, i to także rzecz niezawodna że chociaż społeczeństwo jak najuprzejmiej przychyla się do życzeń pewnej liczby kobiet, pomimo to nigdy zadowolnić ich nie zdoła.

J.B., G. Valbert, O emancypacyi kobiet, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1880

 

W stowarzyszeniu psychyatrów w Petersburgu obraną została na członka pani Tarnowska; pierwszy to przykład udziału w tem stowarzyszeniu kobiety.

Z kraju i z zagranicy, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1881

 

I oto jak widzimy, znalazło się już kilka nowych dróg pracy dla nas. Nie na tem jednak koniec, bo oto jedna jeszcze, którą szanowni czytelnicy przyjmijcie cierpliwie, aż jej plan poznacie, a wątpię, by w formie takiej, w jakiej ją tu podam, mogła być uznaną za niewłaściwą dla kobiet. Chcę się o niej rozpisać najszerzej, by tem skuteczniej pojęcie o jej drażliwości zniweczyć. Jest nią medycyna. Medycyna stałaby się właściwą gdyby była wykładana kobietom osobno przez zacnych i poważnych wiekiem ludzi, którzyby wykładając drażliwsze rzeczy, nie mieszali do nich żarcików luźnych, jak to podobno w szwajcarskich uniwersytetach się praktykuje, a traktując rzeczy seryo i wychodząc z zasady przysłowia łacińskiego, że dla przyzwoitych wszystko jest przyzwoite, starali się zachowaniem swojem potwierdzić słuszność tej sentencyi.
W programie rzeczonego zakładu, musiałyby być zupełnie oddzielne przepisy dla studentek medycyny. A najprzód niewolno byłoby wstępować na ten wydział przed ukończeniem lat 28 wieku, uważanego przez hygienistów za wiek zupełnie dojrzały, a zatem i do studyów więcej realnych stosowny. Niewolno byłoby przechodząc ogólną medycynę, zostawać lekarzem do innych chorób, jak kobiecych i dziecinnych; i w tym kierunku uczenice musiałyby obrać jakąś specyalność, czyto wyższą akuszeryą, czy chirurgią, czy choroby oczu, uszu, gardła, piersi, słowem wszelkich innych, ale zawsze tylko w związku bezpośrednim z ciałem kobiecem i dziecięcem zostających. Na takie tylko specyalności dyplomy dostawaćby mogły, a tym sposobem i w anatomii nie wszystkie części ciała ludzkiego jednakowo potrzebowałyby być studyowane, ale głównie te tylko które by się odnosiły do ustroju ciała kobiecego, lub dziecinnego.
Aby taką wyższą szkołę w życie wprowadzić, proponuje autorka sposób użyty przy założeniu stowarzyszenia spożywczego „Merkury". Pan Nagórny podał myśl szczęśliwą, utworzenia kapitału zakładowego, nadzwyczaj łatwym sposobem. Oto trzy tysiące rodzin złożyło tylko po rs. 10, a zaraz powstała z tego suma 30,000 rs. wynosząca; — czyżbyśmy podobnie zrobić nie mogli, gdyby 10,000 rodzin klasy średniej w kraju całym, zechciały dać po 10 rs. na ten zakład, uczyniłoby to 100,000 rs., od czego szósty procent, wraz z wpisem uczenie, wynoszącym 75 rs. rocznie, uczynićby powinien co najmniej 13,500 rs. przypuszczając tylko 100 uczenic płatnych.

A. Gruszecki, Ważne pytanie, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1881

 

Dziennik „Medical Record" podaje że liczba kobiet doktorów bardzo się znacznie zwiększa. W Stanach Zjednoczonych praktykuje już 400 kobiet które ukończyły kursa i otrzymały patent doktorski; największa ich liczba zamieszkuje w New-Yorku i w Pensylwanii. W Rossyi 12 kobiet ma prawo wykładać kobietom kursą medycyny, 30 kobiet lekarzy pełni swe obowiązki pozostając w służbie ziemstw; 40 jest lekarzami ordynującymi w szpitalach, 25 kobiet doktorów zostały ozdobione orderem Św. Stanisława, za odznaczenie się gorliwością w pełnieniu swych obowiązków podczas wojny 1877 r. Liczba studentek ciągle także się zwiększa. W Niemczech przeciwnie nader mało kobiet poświęca się medycynie, a mała rozproszona ich garstka zajmuje się wyłącznie leczeniem chorób dziecinnych, oraz zębów i ust. W Warszawie bawi obecnie dr. medycyny, Teresa Ciszkiewicz. Panna C. przed kilku laty skończya uniwersytet w Bernie i po złożeniu rozprawy doktorskiej udała się do Drezna, gdzie czas jakiś pełniła obowiązki asystenta w klinice profesora Winkla. Zatęschniwszy do kraju, udała się do Petersburga aby tam zdać wymagane egzamina. Jakoż zdała już tak zwany egzamin filozoficzny, a kliniczny ma zdawać za powrotem do Petersburga. Po uzyskaniu tytułu doktora i prawa praktyki, panna C. zamierza stale zamieszkać w Warszawie.

Z kraju i z zagranicy, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1882

 

„Kronika lekarska" podaje ciekawe szczegóły odnoszące się do kobiet lekarzy praktykujących w Stanach Zjednoczonych północnej Ameryki. Pierwszą promowaną lekarką w Ameryce północnej była Dr. Elżbieta Blackwell, Angielka, która ukończyła kursą w Genewie, w 1848 roku. W tymże roku założona została w Bostonie pierwsza szkoła lekarska dla kobiet. Z liczby 430 kobiet o których można było zebrać wiadomości, 390 obecnie zajmuje się praktyką, 11 nie praktykowało wcale, 29 rozpoczęły praktykę, ale wkrótce ją zarzuciły. Przed rozpoczęciem kursów lekarskich 75% było panien, 19% zamężnych, 6% wdów. Przeciętny wiek wynosił lat 27. Kobiet doktorów 341 zajmuje się prawidłową medycyną, 13 homeopatyą. Dziesięć na zapytanie uczynione w tym względzie żadnej nie dało odpowiedzi. Praktyką ogólną, jednak przeważnie kobiecą, zajmuje się 269, gynekologią i akuszeryą lub chirurgią 45, oftalmologią 1, atiatrią 4, chorobami umysłowemi 7 a 13 zajmuje się praktyką w szpitalach. Już po otrzymaniu dyplomów 65 wyszło za mąż — z tych 19 za lekarzy; z tej liczby 14 przestało praktykować; z wyjątkiem, same zajmowały się wychowaniem swoich dzieci. Pierwszy szpital dla kobiet lub dzieci, w którym dozorują same kobiety, założony został w Nowym Yorku w r. 1875 przez Dr. Emilię i Elżbietę Blackwell oraz Maryą Zakrzewską. W r. 1858 Zakrzewska założyła podobny szpital w Bostonie; około 12 kobiet-doktorów praktykuje przy missyach i wielkie oddaje usługi.

Z kraju i z zagranicy, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1882

 

Na dowód, że kobieta może dorównać siłą woli i zdolnościami mężczyznie, brakowało dotychczas Czeszkom kobiety-lekarza, ale obecnie dowiadujemy się, że pani Anna Bayerowa ukończywszy nauki w Bernie, tamże stopień doktora medycyny otrzymała. Powinszować im możemy, lecz nie zazdrościć, gdyż już od trzech lat posiadamy w Warszawie panią Tomaszewicz-Dobrską a niebawem obiecują nam przybycie dwóch innych doktorów medycyny rodzaju żeńskiego, z których jeden ma stały zamiar osiedlić się na wsi, dla niesienia ulgi jej mieszkańcom tak często pozbawionym pomocy lekarskiej. Jest to myśl piękna i poczciwa, lecz czas dopiero pokaże czy się da uskutecznić. Zawód lekarza prowincyonalnego, a cóż dopiero wioskowego, jest nader mozolnym i kto wie czy fizyczne siły kobiety będą mogły mu sprostać.

Helena K., Kilka słów o piśmiennictwie i ruchu umysłowym w Czechach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1882

 

W jednym z Przytułków dla kobiet, które z d. 13 bieżącego miesiąca w mieście naszem otwarte zostaną, stale ordynować będzie Dr Anna Tomaszewicz.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1882

 

W dniu 27 Grudnia zmarła w skutek zarażenia się dyfteryą w Peterburgu Marja Mordwinowa kobieta-lekarz. Nieboszczka pochodziła z zamożnej i arystokratycznej rodziny. Życie całe poświęciła leczeniu ludu. Egzamin lekarski złożyła w r. 1880 od tego czasu latem leczyła lud wiejski a w zimie niosła pomoc w suterenach i na poddaszach.

 Wiadomości bieżące krajowe i zagraniczne, w: "Medycyna", 1883

 

W Taszkiencie general Czerniajew urządził szpital dla kobiet krajowych. Leczyć w nim będą wyłącznie kobiety.

 Wiadomości bieżące krajowe i zagraniczne. Z Cesarstwa, w: "Medycyna", 1883

 

I tak np. grono naszej intelligencyi i to we właściwem znaczeniu tego często nadużywanego wyrazu powiększyła kobieta-doktór, w osobie p. Teresy Ciszkiewicz, która ukończyła studya medyczne w Bernie, następnie zdawała egzamina w Petersburgu i na stało osiadłszy w Warszawie, ogłosiła że chorych przyjmuje. Za jakie lat dziesiątek fakt przybycia nowego doktora-kobiety będzie miał zapewne tylko znaczenie bieżącej wiadomości, większe lub mniejsze zainteresowanie się nim, zależeć już będzie od osoby doktora, lecz obecnie medycynierki mają jeszcze tyle trudności do zwalczania, tyle zwyczajów do przełamania, że każdej pionierce na nowej drodze, po dojściu do stanowiska lekarza, musiemy przyznać ipso facto, nietylko zdolności umysłowe, ale wielką siłę woli, świadomość jasną wytkniętego celu a nadewszystko wytrwałość.
Ten ostatni przymiot podkreślam, gdyż niestety wątpię aby nawet najzapaleńszy szowinista mógł nam go przyznać, a jednak możnaby doń przystosować przypowieść o wierze i miłości: „gdybym miał wiarę co góry przenosi, a miłości (vel wytrwałości) bym nie miał, byłbym jako miedź brzęcząca."
Otóż panie: Tomaszewicz i Ciszkiewicz dały nam już dowody, że wytrwałość posiadają. Miejmy nadzieję że za ich przykładem może i my wszyscy przejmiemy się tą cnotą, wszak mamy doskonałych nauczycieli, którzy próbują naszej wytrwałości, i uczą nas cierpliwości, spokojności i innych ości, które w gardle nam stoją... to musiemy je przełknąć...

Zygzak, Z dwóch tygodni, w: „Moda”, 1883

 

Kobiety-doktorki. W Petersburgu, z końcem roku szkolnego, wyjdzie ostatnia partya słuchaczek z kursów medycznych dla kobiet, istniejących przy tamtejszej akademii. Następnie, instytucya ma być zamkniętą, pracownie zaś i gabinety przyłączone do akademii.
Chcąc jednak kursa żeńskie nadal utrzymać, miejscowe dzienniki proponują połączenie tychże z wyższą szkołą Bestużewa, a przed czterema laty, pewna zamożna dama zgodziła się wypłacać rocznie 15,000 rs. na utrzymanie żeńskich kursów.
W połączeniu z rządowem subsydyum i funduszem wpisowym, suma ta wystarczyłaby na utrzymanie zakładu, lecz nie ma go gdzie pomieścić, a o budowie oddzielnego gmachu myśleć niepodobna.
Przed kilku laty, w Odesie, profesor Traczewski otworzył kursą przygotowawcze dla kobiet, troskliwi o przyszłość instytucyi zaczęli zbierać składki, zarząd miejski zdecydował się dać na ten cel 10,000 rs., a pomimo to wszystko projekt upadł.
Obecnie jest zamiar połączyć fundusze zebrane w Odesie, z petersburskiemi i podtrzymać zachwianą egzystencyę medycznych kursów dla kobiet.
Na ostatnim zjeździe lekarskim, w Petersburgu, postanowiono wyjednać w sferach rządowych, zrównanie praw kobiet lekarek z mężczyznami.

Wiadomości z kraju, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1886

 

Z działalności kobiet.
Elżbieta Jarzyńska, córka złotnika z Rawy, została profesorem ginekologii przy klinikach w Bostonie.

Wiadomości z pod naszej strzechy i z obczyzny, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1887

 

W chwili obecnej Warszawa posiada siedm kobiet lekarzy, poświęcających się praktyce.
Liczba ta powiększy się niebawem, gdyż była uczenica uniwersytetu w Zurichu, panna Marya Czetwierska, udała się do Petersburga, aby tam złożyć wymagany egzamin i osiąść na stałe w mieście naszem. Nadto, panna Zofia Gutzmanówna, warszawianka, w ciągu ostatnich dni, na wydziale lekarskim w Warszawie, złożyła egzamin dentystyczny. Jest ona pierwszą dopiero, której komisya egzaminacyjna wydziału lekarskiego w Warszawie przyznała stopień dentystki.

Wiadomości z pod naszej strzechy i z obczyzny, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1887

 

Otwartym został w Warszawie nowy przytułek dla rodzących i położnic – a lekarzem takowego mianowano panią Klauzińską.

„Gazeta lekarska”, 1887

 

Rodaczka nasza pani Łozińska, pochodząca z Radomia, która ukończyła fakultet medyczny w jednym z uniwersytetów szwajcarskich, zakłada w Konstantynopolu lecznicę dla kobiet. Ponieważ mahometankom nie wolno leczyć się u mężczyzn, więc kobiety lekarki mają w Turcyi dość wielkie powodzenie.

Wiadomości z różnych stron, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1888

 

Miał więc racyę główny filar wiedzy medycznej paryzkiej, winszując p. Szulcównie, iż szlachetny ten obrała zawód, bo wszędzie gdzie się rozlega jęk niewieści, lub kwilenie niemowlęcia, tam dla niej otwarte pole do niesienia ulgi i pociechy.

A. Krz., Kobieta lekarz XIX wieku. Rozprawa doktoryzacyjna panny Karoliny Szulcówny., w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1889

 

Panna Karolina Szulcówna, Warszawianka, która niedawno, jak to w swoim czasie donosiliśmy, otrzymała w Paryżu biret doktora medycyny, miała w tych dniach odczyt w Passy. Treścią odczytu były przeszkody i trudności, stawiane naukowym studyom kobiet oraz ich praktyce doktorskiej i adwokackiej we wszystkich krajach Europy, a nawet w Ameryce. Zadano doktorkom i studentkom medycyny pytanie, czy podjęłyby się leczenia mężczyzn. P . Szulcówna odpowiada na to potwierdzająco. W chwili, gdy lekarz widzi potrzebę wyświadczenia przysługi ludzkości, wszelkie inne względy muszą ustąpić.
— My kobiety — mówiła prelegentka — przekładamy godność naszej nauki nad fałszywą pruderyą!
Rozwodziła się także p. Szulcówna nad kwestyą małżeństwa i utrzymuje, iż obowiązki zawodu doktorki dadzą się bardzo dobrze połączyć z obowiązkami małżonki i matki. Iluż to lekarzy jest jednocześnie bardzo dobrymi politykami i przytem nie zaniedbuje bynajmniej swoich chorych. Prelegentka zakończyła swój odczyt odezwą do wszystkich matek, aby ułatwiały zapomocą odpowiedniego wychowania córkom swoim dalsze kształcenie się i studyowanie.

Wiadomości z różnych stron, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1889

 

Nareszcie, jeżeli kobieta nie wyszła za mąż i musi pracować na siebie, mężczyźni stawiają jej wszelkiego rodzaju przeszkody. Jest lekarką – mówią, że mózg jej za mało waży na to, ażeby pisała recepty.

Bolesław Prus, Kroniki tygodniowe, w: „Kurier Codzienny”, 1888

 

W 1888 roku w Paryżu obroniła doktorat z medycyny Polka Karolina Szulc, co wywołało znaczny oddźwięk w prasie – częściowo ze względu na sukces rodaczki za granicą, i to w tak rzadkiej dziedzinie, a częściowo dlatego, że oponentem panny Szulcówny był sam wielki Jean-Martin Charcot, jeden z najwybitniejszych lekarskich autorytetów. Bolesław Prus w ten sposób podsumował (i skrytykował) argumenty Charcota przeciw kobietom chcącym uprawiać zawód lekarza.

(Warto zauważyć znaczący wielokropek przed słowem „niezdrowa” w argumentacji Charcota. Prus ujął sprawę z nieco bardziej ogólnej strony, ale wydaje się prawdopodobne, że szacownemu profesorowi nie chodziło tu o zwykłą chorobę, a o menstruację, która jego zdaniem uniemożliwiałaby lekarce wizytę u pacjenta. Dodatkowo uprawdopodobnia to fakt, że specjalnością Charcota była histeria, którą uważano za ściśle powiązaną ze stanem kobiecych narządów płciowych.)

Że i prasa warszawska wzniosła huczne wiwaty na cześć panny Szulcówny, to także rzecz naturalna. Chodziło przecież o warszawiankę, która posiada przywilej działania na nasze wyobraźnie, jak iskra boża na beczkę prochu. Chodziło wreszcie o osobę, o której mówił cały Paryż i do której „Figaro” napisał specjalne wiersze!
Ale skąd gazety wiedeńskie przyjęły udział w tym „fakel cugu”? Jest to rzecz prawie niepojęta.
Nie zrobiły tego przez sympatią dla warszawianek; boć mamy trzy warszawianki, panie: Tomaszewicz-Dobrską, Ciszkiewiczową i Klauzińską, które również doktoryzowały się, lecz nie obudziły ani dziesiątej części tego zapału.
Pozostaje tylko jedno przypuszczenie, że prasa wiedeńska, tak dobrze jak paryska, dziś dopiero spostrzegła typ kobiety uczącej się i uczonej… może dlatego, że kiedy inne doktoryzowały się w Genewie lub Zürichu, pierwsza z pięknych Nadwiślanek, panna Szukcówna, wystąpiła w Paryżu wobec Charcotów, Straussów, Reclusów itd.
Ludziom zamieszkującym chłodniejszą strefę aniżeli ta, pod którą leży Paryż, doktoryzacja panny Szulcówny nastręcza dwie uwagi.
Pierwsza dotyczy treści rozprawy. Prawda, że temat: Kobieta jako lekarz w XIX wieku jest bardzo piękny, ale… jest to temat z dziedziny socjologii, nie medycyny. Pojmujemy traktaty medyczne, choćby „O wrastaniu paznogci” albo „O kołtunie”. Tu bowiem młody lekarz może wykazać znajomość nauk lekarskich odnośnej literatury, a nade wszystko umiejętności badania chorych. Jaki jednak związek z fizjologią, anatomią, patologią, diagnozą, a choćby nawet farmakognozją może mieć historia kobiet lekarek?... I co o tej kwestii jako oponent może powiedzieć choćby znakomity profesor Charcot…
Przypuszczam, że młoda doktorantka zna medycynę lepiej nawet aniżeli my, dziennikarze warszawscy, i że temat swojej rozprawy wybrała nie po to, ażeby dowieść fachowej umiejętności, co było zbytecznym, ale żeby „ubrać” lekarz paryskich w ogóle, a profesora Charcota w szczególności.
Istotnie, czcigodny uczony przemawiał do panny Szulcówny w ten sposób, jakby (jeżeli dokładne są sprawozdania dzienników) mowę „opozycyjną” pisał nie on sam, ale… jego wróg śmiertelny…
Oto argumenta, za pomocą których na fakultecie medycznym w Paryżu dowodzi się kobietom, że nie mogą być lekarkami:
„Przekonani jesteśmy – mówi profesor Charcot – że kobieta, przewyższając mężczyznę pod wieloma względami, dorównywa mu częstokroć pod względem intelektualnym. Ale jeżeli chciałaś pani dowieść, że medycyna jest zawodem równie kobiet, jak mężczyzn, niepodobna, bym przeciwko tej pretensji nie miał powstać… Kobieta-lekarz należeć będzie zawsze do kobiet wyjątkowych…”
„A trzeba przyznać, iż kiedy kobieta bierze się do rzeczy właściwych mężczyznom, nie zadowolni się nigdy rolą drugorzędną. Mówię tu o kobietach wojskowych, które jak pani wiadomo, odegrywały role jenerałów – nigdy zaś żołnierzy.”
„Przechodząc do kobiet lekarzy – od pierwszej chwili chcą one zajmować miejsca ordynatorów w szpitalach i rozpoczynają praktykę w wielkich miastach, żadna zaś nie pójdzie na prowincję leczyć wiejskich pacjentów.”
I kłaniając się z uśmiechem dodaje:
„Jesteś pani piękna, czy sądzisz pani, że pewne działy medycyny w praktyce lekarskiej przystoją jej urodzie i jej kobiecemu ubraniu?
A jeżeli wezwą cię do chorej wśród nocy zimowej, a pani sama będziesz… niezdrowa, co pocznie chora, która liczy na twoją opiekę?”
„…Kobiety te (lekarki) myślą więcej o sobie aniżeli o ludzkości, aspirują do miejsc pierwszorzędnych, do miejsc korzystnych i na widoku będących…”
I tak dalej.
Gdyby Charcot, znany w europie jako powaga w rzeczach chorób nerwowych, powiedział krótko: kobiety mają takie węzły nerwowe, a nie mają owakich, co im przeszkadza być lekarzami, może by mu na słowo wierzono. Ponieważ jednak wdał się w dowodzenie, trudno więc ukryć, że argumenta jego są nie tylko słabe, ale po prostu skandalicznie słabe.
Niedawno bowiem profesor Vogt również występował przeciw kobietom lekarkom i postawił im, nie wiem czy słuszny, lecz w każdym razie ciężki zarzut. W prosektorium – mówił – kobieta najgorzej przygotowuje preparaty, a w klinice jest najgorszą obserwatorką.
To byłby zarzut dowodzący, jeżeli nie niezdolności kobiet, to przynajmniej ich złego przygotowania do studiów.
Ale rozpatrzmy „zarzuty” Charcota.
„Kobiety lekarki – mówi Charcot – będą zawsze wyjątkowymi kobietami.”
A mężczyźni lekarze czyliż nie są „wyjątkowymi mężczyznami”? Wszakże jeden lekarz przypada średnio na kilka tysięcy nie-lekarzy, jest więc wyjątkiem… Tak samo jak jest wyjątkiem mężczyzna inżynier, mężczyzna śpiewak, mężczyzna niewidomy, a nawet mężczyzna fryzjer i mężczyzna tapicer.
Cóż by to jednak była za dziwna loika, gdybyśmy zaprzeczyli mężczyznom zdolności na przykład tapicerskich na tej zasadzie, że tapicerowie są w społeczeństwie „wyjątkami”?
„Kobiety – mówi Charcot –  nie zadawalniają się rolą drugorzędną; kobiety wojskowe odegrywały role jenerałów, nigdy zaś żołnierzy”.
Oczywista bajka. W każdej armii, nie wyłączając tureckiej, trafiały się kobiety-żołnierze i nawet były nagradzane za męstwo. Kobieta zaś „jenerał” była, o ile wiem, tylko jedna, w czasie wojny Stanów Amerykańskich północnych z południowymi, a i ta pracowała w sztabie, nie zaś rwała się do dowodzenia armią.
To, że lekarki garną się do miejsc korzystnych i widocznych albo że nie wyjeżdżają na wieś, nie stanowi żadnego specjalnego argumentu; mężczyźni bowiem równie wolą wielkie miasta i stanowiska wydatne.
„A jeżeli wezwą cię do chorej, gdy sama jesteś… niezdrowa?” – pyta Charcot. Panna Szulcówna mogła mu odpowiedzieć: to samo, co się dzieje z chorym, gdy lekarz mężczyzna jest niezdrów… Lekarz nie idzie do chorego, tylko do łóżka i ja potrafię to samo.
„A czy pewne działy medycyny przystoją kobiecej urodzie i ubraniu?” – kończy Charcot. Pomijam kwestię, że przecież trafiają się przystojni i ładnie ubrani lekarze, którym wdzięk ani ubiór nie przeszkadza w praktyce. Ale… czy na przykład niańczenie małych i zazwyczaj bardzo nieporządnych dzieci przystoi piękności i toalecie kobiecej?... Jaki związek może mieć piękność i ubranie z chorobą i jak to dziwnie brzmi w ustach Charcota, który w tej samej mowie zaleca kobietom być dozorczyniami przy chorych?...
Przecież dozorczyni więcej aniżeli lekarz naraża swoją urodę i toaletę, to darmo…
Krótko mówiąc, profesor Charcot, zamiast dowieść, że kobiety nie mają kwalifikacji na lekarki, dowiódł całkiem innej rzeczy; tej mianowicie, że można być bardzo słabym… oponentem, będąc znakomitym lekarzem.

Bolesław Prus, Kroniki tygodniowe, w: „Kurier Codzienny”, 1888

 

Lekarzy kobiet było 550 (w Królestwie 4). Ilość felczerów 11 149, felczerek 381.

(Ogółem lekarzy podano 17 459, w tym kobiet 1029)

 Sprawozdanie departamentu medycznego za rok 1887, w: „Zdrowie”, 1889

 

Warszawska służba zdrowia mieści w składzie swoim: kobiet lekarzy 6, felczerek 1, lekarek chorób kobiecych 338, w tej liczbie 8 miejskich.

  „Bluszcz”, 1890

 

Pani Kellerowa, ukończywszy studya medyczne w Szwajcaryi, w ciągu ostatnich dwóch lat pracowała w klinice uniwersyteckiej w Sztokholmie.
Fakultet medyczny uniwersytetu sztokholmskiego w dniu 10 b. m. przyznał pani Kellerowej stopień doktora medycyny, za rozprawę napisaną w zakresie specyalności ginekologicznej.
Jednocześnie rodaczka nasza otrzymała posadę docenta i ma wykładać ginekologię.
Pani Kellerowa będzie prowadziła wykład w języku łacińskim.

Z teki dziennikarskiej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1890

 

Profesorka uniwersytetu. W Sztokholmie na wydziale medycznym, rozpoczęła wykłady ginekologii, na prawach docenta, pani Kellerowa, rodaczka nasza. Wykłady są prowadzone w języku łacińskim.

Z teki dziennikarskiej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1890

 

Z działalności kobiecej. Lekarka. Donoszą nam z Paryża o niezwykłem powodzeniu panny Heleny Goldspiegel, warszawianki, doktora medycyny. Panna G. skończyła fakultet medyczny w Paryżu w roku zeszłym i po odbyciu podróży do Szwecyi, gdzie studyowała nowsze postępy massażu, osiadła w Paryżu. Leczy choroby kobiet massażem według metody Brandta i magnetyzmem według metody Ochorowicza.
Powodzenie ma tak wielkie, że nie może nastarczyć zgłaszającym się do niej chorym.

Z teki dziennikarskiej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1890

 

Są już w dzisiejszych czasach dość częste przykłady, iż kobiety poświęcają się medycynie, mamy nawet kilka Polek zaszczytnie wspominanych, jako lekarki, a jedna z nich rodaczka nasza jeżeli się nie mylę, panna Zakrzewska jest w Filadelfii przewodniczącą ogromnego szpitalu dla chorych. Nie uważam, iżby to był zawód przystępny zbytecznie dla sił kobiecych. Studia same wstrętne i nader przykre, wymagają trwałego zdrowia i chyba już bardzo dojrzałego wieku. Młodym zupełnie osobom nie radziłabym nigdy poświęcać się zawodowi i obowiązkom przed jakiemi zadrży niejeden mężczyzna. Zresztą nie będąc lekarzem egzaminowanym przy dobrych chęciach, ileż można zdziałać dobrego, domowymi środkami pielęgnując chorych, co zupełnie odpowiada delikatnym uczuciom niewieścim i ich wrodzonej chęci niesienia ulgi cierpiącej ludzkości.
Jeżeli więc która z was, kochane czytelniczki, ma wyłączną ku temu skłonność, niech się stara przy każdej sposobności być pomocną lekarzowi, czy to w razie jakiejś operacyi zakładając bandaże, czy też pielęgnując ciężko chorych, co jest zapewne rzeczą bardzo chwalebną a niemniej użyteczną; w ten sposób bowiem można się ćwiczyć w miłosiernych uczynkach, a w razie potrzeby w własnej rodzinie stać się prawdziwie pomocną.

 Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Do takich należy nowa pionierka nauki, p. Anna Świątecka, córka obywatela z g. Radomskiej, która, poświęciwszy się okulistyce, po ukończeniu akademii medycznej w Paryżu, pojechała do Petersburga, wcelu złożenia egzaminu, a następnie ma odbywać praktykę w tutejszym szpitalu oftalmicznym.

Anatol, Z tygodnia, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891

 

Pani Teodora Krajewska, lekarka, która ukończyła studya na uniwersytecie w Genewie, powołaną została na stanowisko asystenta w laboratoryum fizyologicznem i pomocnicy profesora Schiffa w Genewie.

H.R., Kronika działalności kobiecej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1890

 

Po głośnem też zwycięztwie Anny Bilińskiej, która, na międzynarodowej wystawie sztuki w Berlinie, za obrazy swe złoty dostała medal, druga z naszych rodaczek, p. Dobrowska z Robaczewa, niemniejszy odniosła tryumf. Oto, jak doniosła depesza, broniła ona rozprawy na stopień doktorki i otrzymała dyplom, z niebywałem w Paryżu powodzeniem.
Dzięki przykładom tym, mnożącym się coraz częściej, ostatni zjazd lekarzy i przyrodników w Krakowie upamiętnił obrady swe rezolucyą, dopuszczającą kobiety na kursa filozoficzne w tamtejszym uniwersytecie. Nie jest to może wydział najbardziej dla nich pożądany; umysł niewieści bowiem najmniej ma zdolności do ścisłych, abstrakcyjnych i spekulatywnych rozumowań, wykształcenie zaś filozoficzne, ze stanowiska praktycznego, z trudnością u nas chleb zapewnia. Należy się jednak wdzięczność szczera przedstawicielom zjazdu za przełamanie rutyny, za przekonania humanitarne i postępowe, jakich postanowieniem tem dowiedli.
Więcej podobnych przykładów, a kobiety nasze nie byłyby zniewolone szukać u obcych chleba, za który jednak muszą się dobrze odpłacać, skoro taka panna Zakrzewska, doktorka medycyny, wypełnia chlubnie obowiązki naczelnej lekarki i dyrektorki w New-England Hospital for women and children w Bostonie. Pani Marya Makowska, przewodniczka oddziału dziewcząt w lwowskim zakładzie ociemniałych, otrzymuje równocześnie zaszczytny krzyż zasługi. A dwa te przykłady dowodzą najlepiej, jak bardzo rozumna praca kobiet inteligentnych potrzebna jest społeczeństwu, nietylko w szerokim zakresie wychowania, lecz w stosunkach jego z niedolą, chorobą i sroższem nad nie kalectwem.

Kronika działalności kobiecej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891

 

Jak widzimy zatem, poziom fachowych wiadomości naszych kobiet i liczba jednostek samodzielnie pracujących wzrasta, zwolna wprawdzie, lecz bezustannie. Obok mrówczej, wyrobniczej nieledwie, lecz samoistnej pracy, zabezpieczającej dach i chleb, a więc przyszłość uczciwą, przychodzi nam zanotować pojedyncze tryumfy naukowe. Do tryumfów takich należy na przykład świetna obrona rozprawy przez Lubliniankę, p. Różę Kolberg, która otrzymała świeżo na uniwersytecie berneńskim stopień doktorki medycyny.

Anatol Krzyżanowski, Kronika działalności kobiecej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891

 

Wszak Warszawianka, córka znanego skrzypka Teatru Wielkiego, doktorka Karolina Schulz, której dyplom uniwersytecki tyle wrzawy swego czasu narobił, naznaczona została świeżo lekarką przy lycée Racine w Paryżu. Niechże nasze „Schronienie" nie okaże mniej zaufania do kobiet-lekarek od rządu francuzkiego.
Panna Schulz, dzisiejsza doktorka Bertillon, poślubiła bowiem doktora Bertillon, naczelnika w biurze statystycznem miasta Paryża, jest nietylko pierwszą kobietą, której powierzono miejsce lekarki, przy owem lyceum panien, lecz zarazem pierwszą polską doktorką, jeżeli nas pamięć nie myli, zaszczyconą tytułem oficera Akademii francuzkiej.

Anatol Krzyżanowski, Kronika działalności kobiecej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1892

 

Opiekunowie rozdzielili tedy pomiędzy siebie czynności. Doktór Markiewicz, doktorowa Dobrska i doktór Kosmowski objęli najważniejszą funkcyą kwalifikowania kandydatów, opiniowania o ich zdrowiu, o stanie zamożności ich rodziców, wysyłania ich na kolonie letnie, prowadzenia statystyki, układania sprawozdań i t. p. prac, które razem stanowią część specyalną i naukową działalności.

Maryusz, Z tygodnia, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1892

 

Kiedyś, gdy kobieta-lekarka przestanie być fenomenalnym rarytasem, a aspiracye niewieście do medycyny ograniczą się do istotnie pożytecznej pracy, sprawa opuszczonych dzieci może wejdzie na właściwą drogę. Przy kołyskach sierot staną kobiety szlachetne, oświecone, rozumiejące zadanie pracy społecznej, nie odwracające sig ze słówkiem „pfe!" od tych ran bolesnych, które tylko serca niewieście łagodzić potrafią...

Maryusz, Z tygodnia, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1892

 

Inne pióro niewieście, rodzime już, przynosi nam laury.
Rodaczka nasza, p. Walerya z Pilczyńskich Wardyńska, odznaczona została świeżo na konkursie wydziału lekarskiego w Strassburgu złotym medalem, za rozprawę o hygienie niemowląt. Laureatka, która ukończywszy studya przed paru laty, poświęciła się specyalnie chorobom dziecięcym, przygotowuje się podobno do złożenia egzaminu na stopień lekarza, celem stałego osiedlenia się i praktyki w Warszawie.

Anatol Krzyżanowski, Kronika działalności kobiecej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1892

 

Wydoskonalenie się w każdym obranym zawodzie jest szczególniej obowiązujące dla kobiety, gdyż jej zawsze trudniej znaleźć zarobek, nadewszystko zaś powinna się o nie starać w zawodach, które świeżo jej są otwarte, bo nieudolność osobista spada zaraz na całą płeć żeńską. Jeśli np. kobieta doktór popełni najlżejszą omyłkę leczeniu, zaraz dadzą się słyszeć głosy, iż medycyna nie jest dla kobiet właściwą, że biorą się one do rzeczy którym nie podołają, gdy tymczasem stokroć cięższy błąd lekarza-mężczyzny, jemu samemu tylko ujmę przynieść może.

 Praca kobiet, w: „Kronika Rodzinna”, 1892

 

Panna Anna Lipnowska, po świetnem ukończeniu studyów lekarskich, otrzymała w „Maternité” genewskiej posadę pierwszej asystentki tamtejszej kliniki (chef de clinique). Wyjątek to od praw szwajcarskich niezwykły, a tem dla naszej rodaczki pochlebniejszy, źe jako cudzoziemka, musiała walczyć nietylko z silną konkurencyą, lecz i z uprzedzeniami. Obok niej na tymże uniwersytecie ukończyła świeżo studya p. Marya Kraskowska, Warszawianka.

Anatol Krzyżanowski, Z działalności niewieściej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1893

 

D-r Laskowski ogłosił w Revue Scientifique, iż w uniwersytecie genewskim było w przeciągu lat siedemnastu zapisanych na fakultecie medycznym 175 kobiet, z między niemi rodaczek naszych 50. Zpośród tych tylko cztery doprowadziło studya do końca; z pozostałych 125 otrzymało doktorat 10, lecz z tych dwie porzuciło medycynę i wyszły za mąż, jedna zmarła, cztery walczą z ciężkiemi warunkami zdobycia sobie środków do życia i tylko trzy cieszą się praktyką dość dobrą.

  Kronika działalności kobiecej ,w: „Bluszcz”, 1894

 

Bronisława ze Skłodowskich Dłuska, zamieszkująca Paryż, otrzymała stopień doktora medycyny po odznaczającej się obronie rozprawy „O karmieniu dzieci”. Pani ta praktykować będzie w Paryżu. Druga laureatka uniwersytetu paryskiego, posiadająca również godność doktora medycyny, Rozalia Pawłowska, objęła miejsce ordynatora szpitala francuzkiego w Buenos Aires.

 Kronika działalności kobiecej, w: Bluszcz, 1894

 

 

Nie wiem ile jest obecnie lekarek w Warszawie, ale sądzę, że niewięcej jak trzy. Dla innych już tu miejsca niema. Czy to, że te panie nie chciały ograniczać się do pewnych specyalności, co się ogółowi nie podobało, czy też dlatego, że ogół ten ma swoje uprzedzenia, których jeszcze podmuch postępu nie rozwiał — dosyć że owe trzy lekarki to wszystko, a nadto więcej nic. Przyjechała ta i owa, skończywszy studya za granicą, pewna, że urok nowości napędzi jej legiony pacyentów, a tu tymczasem do drzwi ich zarastała droga, bo w medycynę niewieścią ogół wiary nie ma. Same kobiety stronią od niej zawzięcie. Dlaczego? A no — nie znano jej dawniej, nie chce jej się poznać i dziś. Taki to konserwatyzm mas, niewyrozumowany, a mimo to uparty.

 

Maryusz, Z tygodnia, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1894

 

Poza kilkoma lekarkami z jaką taką praktyką, posiadamy jeszcze kilka innych doktorek, które w oczekiwaniu karyery naukowej dają tymczasem półrublowe lekcye, ekspedyują czasopisma, tłumaczą liche powieści i dumają tęsknie nad rozwianemi marzeniami swoich dni młodocianych. A jednak panie te stoczyły walkę o światło z całą energią bohaterstwa, któraby powinna znaleźć nagrodę. Czy ją znajdzie? — rzecz bardzo wątpliwa. Bohaterki te pobiegły wprawdzie naprzód, ale świat pozostał za niemi daleko, a na ich pochód szybki i gorączkowy umie patrzeć tylko, jak na dziwowisko...

Maryusz, Z tygodnia, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1894

 

Z medycyną kobiecą oswoił się u nas ogół nietyle ze względu na jej ilościowe rozpowszechnienie, jak zapewne dzięki sympatyi i zaufaniu jakiem się cieszy u nas kilka przodowniczek, że lekarek praktykujących nie przybywa, przyczynę odnieść wypada między innemi i do tej okoliczności, że od czasu zwinięcia żeńskich kursów medycyny w Petersburgu przestały obowiązywać i specyalne przepisy, na jakich studentki uniwersytetów zagranicznych zdawały przy tejże szkole egzamina, uprawniające je do praktyki u nas.
Odtąd spóźnionym pozostała tylko możność zdawania na ogólnych zasadach przy Akademii medycznej wojennej. Między przepisami jest wymagane przedstawienie świadectwa dojrzałości, wydawanie podobnych świadectw dotąd przysługuje tylko gimnazyum p. Fiszer.
Wracać na ławkę szkolną po ukończeniu uniwersytetu jest niepodobieństwem, ze wszelkich zatem względów najlepiej byłoby, aby kandydatki na lekarzy przed wyjazdem na studya zagraniczne, zaopatrzyły się w maturę, na co dostatecznem jest po przygotowaniu prywatnem z łaciny i innych przedmiotów pojechać na jeden rok do gimnazyum pani Fiszer w Moskwie lub na kursą świeżo zatwierdzone p. Bibików w Petersburgu.

P. Kuczalska-Reinschmit, Wybór zawodu. Służba zdrowia., w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1894

 

P. Rozalia Pawłowska doktorka medycyny fakultetu Paryzkiego, została zamianowaną w zeszłym miesiącu ordynatorką francuzkiego szpitala w Buenos-Ayres.

To i owo, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1894

 

Kobiety-lekarze nie są dopuszczane do zarządzania w miastach szpitalami ogólnemi i ich męzkimi oddziałami, oraz do spełniania obowiązków lekarzy w urzędach rekruckich, wreszcie do samodzielnego wykonywania ekspertyzy sądowo-lekarskiej.

 "Medycyna", 1895

 

Cesare Lombroso, po poświęceniu setek stron na udowadnianie, że kobieta jest pod każdym względem fizycznie i umysłowo niższa od mężczyzny i właściwie nigdy nie wychodzi z dzieciństwa, nieoczekiwanie kończy swoje dzieło takimi podziękowaniami:

W dziele niniejszem ani jednym wyrazem nie staram się usprawiedliwić najróżnorodniejszej tyranji, której ofiarą kobieta była i jest po dziś dzień, poczynając od „tabu”, zabraniającego jej jeść mięsa i dotykać orzechów kokosowych, kończąc na zakazie nabywania wiedzy fachowej, i, co jeszcze gorsza, praktycznego wyzyskania nabytej już nauki; śmieszne te i okrutne ograniczenia niewątpliwie przyczyniły się znacznie do utrzymania kobiety w jej niższości, a nawet do wzmożenia tej ostatniej; postępowaliśmy tak, mając na widoku własną korzyść, – tam nawet, gdzieśmy łatwowierną swoją poddankę obsypywali tysiącem obłudnych pochlebstw, w prawdziwość których nie wierzyliśmy sami, a które miały ją tylko do nowych przygotować ofiar. Jak pożyteczną może być kobieta, przekonałem się, korzystając przy pisaniu dzieła tego z współpracownictwa całego szeregu dzielnych niewiast; pani Caccia, dr. Tarnowskaja, panna Helena Zimmern, pani C. Royer, pani Rossi i dr. Kuliscioff pojęły me idee wcześniej i dokładniej od wielu naszych badaczów, w studjach zaś niniejszych były mi pomocne, zaopatrując mię w wskazówki, dokumenty, notaty, dotyczące najzawilszych kwestyj.

 C. Lombroso i G. Ferrero, Kobieta jako zbrodniarka i prostytutka. Studja antropologiczne poprzedzone biologją i psychologją kobiety normalnej. Z upoważnienia autorów tłomaczył Dr. J. Sz