Skomplikowane fryzury, zwłaszcza uroczyste, wymagały posiadania długich, gęstych i zdrowych włosów. Nie wszystkie kobiety mogły się jednak takimi włosami poszczycić. Te, które natura wyposażyła mniej hojnie były zmuszone uciekać się do użycia różnego rodzaju podkładek z krepiny, albo wprost tzw. „sztucznych włosów”.

 „Sztuczne włosy”, zwane także „fałszywymi włosami” – czasami określane tylko po prostu jako „warkocz”, „kok” albo „szynion” – nie były oczywiście sztuczne. Chodziło o kupione od perukarza treski z prawdziwych włosów, sprzedanych z reguły przez ubogie kobiety potrzebujące zarobku. Motyw sprzedaży włosów przez kobietę w skrajnej nędzy pojawia się m.in. w „Nędznikach” Wiktora Hugo. Sprzedawano też włosy ucięte zmarłym, ale te były mniej popularne.

Używanie dopinanych włosów krytykowano zarówno z punktu widzenia moralnego – wszelkiego rodzaju poprawianie urody miało być naganne, dopinane włosy nie różniły się pod tym względem od makijażu – a także higienicznego – uważano, że mogą one być przenośnikiem chorób i ich obecność źle wpływa na włosy własne. Jednak uzupełnianie własnych włosów cudzymi pozostawało bardzo rozpowszechnione.

 

Zwracamy tylko jeszcze Waszą uwagę, że dla uchronienia włosów naturalnych od niszczenia się przez przypiekanie żelazkiem, najlepiej jest używać loków przypinanych, ażeby tak modzie jak i włosom zadosyć się stało.

O czesaniu włosów, w: „Bazar”, 1865

 

Wszechwładna moda zmusza co raz więcej najskromniejsze nawet niewiasty do strojenia głowy w sztuczne włosy... a jakby lepiej było powiedzieć w fałszywe włosy. Czasy peruk wracają, tylko w innej formie, kunszt fryzjerski na nowo zakwitać zaczyna, a handel włosami ludzkiemi ożywia się niezmiernie. Dowód to podobno, że ludzie biegną zawsze w kółko chociaż zakreślają je w coraz większym promieniu.

Sztuczne włosy, w: „Bazar”, 1865

 

Również wspomnieć tu wypada o lokach, tresach i warkoczach przyprawnych, najczęściej z cudzych włosów przyrządzonych. Zbytek ten tak już jest niewłaściwie przyswojony, że wszelka krytyka ustaje, a sumienność tylko dostawców i handlarzy usprawiedliwić może należyty wybór materyałów i ich oczyszczenie. Pomijając kwestyą ich przyczepiania, wymagającą użycia albo mnóstwa szpilek, grzebieni i wiązadeł, albo wplątania ich nie zawsze wygodnego, powiększa się tym sposobem niezwykły ciężar na głowie, a ze względu, że włosy w ogóle są przewodnikami przenoszenia się wszelkich pierwiastków zaraźliwych, przeto bardzo łatwo tym sposobem przyczynić się mogą do wywołania jakiej nowej choroby, zupełnie poprzednio tym osobom nieznanej, przed użyciem tych strojów, droga transportową w handlu zakupionych.

Dr. Pląskowski, Hygiena kobiet. Głowa, twarz i włosy, w: „Bluszcz”, 1866

 

Przy utrzymującej się ciągle modzie przypinanych cudzych warkoczy, handel włosami wzrasta. Całą Francję przebiegają ajenci fryzyjerów, i zjawiając się zwykle na jarmarkach i odpustach, zakupują tam u wieśniaczek, za sukienkę, chusteczkę i t. p., ten najpiękniejszy strój niewieści, włosy. Francja sama dostarcza rocznie 64,000 funtów tego towaru miejscowej produkcji, a przeszło 20,000 funtów z Belgji, Niemiec i Włoch. Nasz kraj pod tym względem nie naśladuje tego przykładu i nasze kobiety do tyle szanują same siebie, że udzielonym im darem natury za pieniądz nie frymarczą. Wszystkie włosy, używane przez naszych fryzyerów do koków, tress i szynionów, pochodzą z zagranicy.

„Kurier Warszawski”, 1866

 

Dziś, odkąd wynaleźliśmy różne pomady do rośnięcia włosów, zdolnych artystów, którzy je na wszystkie sposoby wiją, prostują, splatają, kłócą i godzą z sobą, dziś, mówię, długość i obfitość włosów przeszła w myt, w historyą bohaterskich czasów. Są one długie i obfite, ale na perukach, na szenionach, na puklach i kokach dodatkowych.

Mody zimowe, w: „Tygodnik Illustrowany”, 1866

 

Dziś za szczególność prawie uważać można obfitość włosów i zdaje się iż zwyczaj przyswajania sobie fałszywych koków, szynionów i loków, stał się poniekąd powodem zaniedbania w pielęgnowaniu własnych włosów. Że przecież żadna rzecz sztuczna piękności naturalnej zastąpić nie może, i że każda kobieta używa takiego zastępstwa z pewnym rodzajem przykrości, jakie fałsz zawsze sprawia, sądzę że te kilka uwag o sposobie obchodzenia się z włosami czytelniczkom naszym przydatne będą.

Włosy, w: „Bluszcz”, 1867

 

Pani Józefie St., Warkocz kosztować może od 12 do 25 rsr. stosownie do grubości, za rsr. 15 będzie średniej grubości, przesyłka rsr. 1.

Korespondencye, w: „Bluszcz”, 1867

 

Dzisiejsze ubranie głowy, kobiece, a szczególniej tek zwane koki, przypinane z tyłu, wywołują od czasu do czasu utyskiwania na niedogodność i dziwactwo tej mody. Nie mamy zamiaru ani potępiać tego stroju, który przez nasze damy tak powszechnie przyjęty został, jakkolwiek w lecie zwłaszcza, nie zdaje się być bardzo dogodnym, ani też stawać w jego obronie, przypominamy tylko, że zawsze wygodniejszym będzie od owych peruk i fryzur w końcu zeszłego wieku noszonych, na których upięcie kilka godzin czasu potrzeba było.

„Kurier Warszawski”, 1867

 

W zeszłą niedzielę w Berlinie, został na gorącym uczynku schwytanym były czeladnik krawiecki, który ucinał gwałtem kilkunastoletniej blondynce dwa warkocze. Podobne kradzieże gwałtowne włosów, przed kilku laty były w Prussach na złodziejskim porządku dziennym. Niejedna też piękność z tego powodu bywała podwójnie winną, bo nietylko, że nie stroiła swej głowy włosami własnemi, ale kradzionemi.

„Kurier Warszawski”, 1868

 

Do podanego przed paru dniami środka na tępienie myszy, dodajemy tu drugi, jak nas zapewniono nader praktyczny. Zdaje się jednak, że najdokładniej objaśnimy ową pułapkę opowiedzeniem zdarzenia, jakie miało miejsce przed kilku dniami w jednym z domów naszego miasta. Pewna młoda osoba, zdjąwszy wieczorem z główki, kok spowity siatką, położyła go na swojej toalecie, i zamknęła modre oczy do snu. Na drugi dzień, gdy zegar wybił ósmą godzinę, panienka owa pragnąc znowu ozdobić swoją główkę kokiem, wzięła go z toalety w rękę i.... rzuciła zdała od siebie. W siatkę bowiem owego modnego instrumentu z włosów, zaplątała się (widocznie znęcona wonią pomady) szara myszka, i pragnąć się uwolnić z wstrzymujących ją pęt i „odebrała sobie życie przez powieszenie." Wypadek więc powyższy bezwątpienia naprowadzić powinien, którego z łowczych pokojowych, do zastosowania koków w siatkach, ku wytępieniu myszy w mieszkaniach i spiżarniach.

„Kurier Warszawski”, 1868

 

(Art. Nad.) Podczas owej pamiętnej przeszło siedmio letniej wojny z krynolinami, jako interessowany, brałem w niej czynny udział. Wiadomo, że te stalą okute pancerniki, nie jako zwyciężone, lecz z własnej tylko woli, a raczej z kaprysu, kapitulowały wprawdzie, ale dlatego tylko, ażeby stworzyć, nową dla rodu męzkiego plagę, niby mścicieli za doznane prześladowania, koki! Brzydkie te, kudłate, instrumenty, nakształt pokrywy, szpecą niejedną bardzo piękną główkę, ale to rzecz niemoja. Ja tu chcę mówić ó cierpieniach, jakich doznaję od koka, tej istnej poczwary. Pominę wydatki, jakie na ten zbytek, z wielkim bólem serca ponosić muszę, gdyż u mnie w domu jest kobiet około tuzina, zatem, co najmniej jest dwanaście koków. Z rana w południe, czy wieczorem, najmilsze zajęcie bywa z kokiem. Potrzebuję np. starszej mojej córki Bibci, odpowiadają mi: „Bibcia rozczesuje kok", — więc wołam Busci — mówią mi: „przypasowywa sobie kok", rozgniewany, wyliczam z imion resztę mych córek i wołam: „Dysia, Prysia, Rymcia, Tylcia, Fiscia!" ale gdzie tam! każda zajęta swoim kokiem, nie słyszy mnie. — Spójrz na okno: leży kok, na pudełku kok — wszędzie kok i kok — i kiedy, aż do obrzydzenia ucieram się z temi poczwarkami — na przekór — czy skutkiem jakiejś dziwnej siły sympatycznej, zacnej mojej małżonce pieką się wszystkie baby wielkanocne z kokami. Zrozpaczony, nie tknąłem żadnej — lecz kryjomo ująwszy jedną za olbrzymi kok na okaz, jako wybryk natury, posyłam Redakcji ten dziwny babski egzemplarz, z całym przyborem, to jest z kokiem i siatką. — Ciasto jest wyborne, kto zechce nabyć tę babę — lub przyjrzeć się jej wdziękom, niech dla biedaków rzuci grosik do puszki. — M.

„Kurier Warszawski”, 1869

 

Wyjątkowo zaledwie, natura obdarza niektóre osoby taką obfitością włosów, ażeby te wystarczyły do podanego przez nas sposobu czesania głowy. Z pomocą sztuki łatwo będzie ten niedostatek usunąć, dopełniając przypiętemi warkoczami, lub dodając do własnych tylko niewidoczne, lekkie i miękkie krepiny.

Dwa sposoby uczesania głowy, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1872

 

Pani Maryi W. Sploty z warkoczy do tyłu głowy kosztują rs 13. Kok z loków rs. 25.

Korespondencya, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1872

 

Wysokie główki modnych kapeluszy są powodem zmiany zaszłej w układzie włosów. Zamiast jak dotąd opuszczać do pół pleców sążniste koki, podczesuje się włosy bardzo wysoko i z boku i z tyłu głowy podkłada się krepiny, i upina się na nich warkocze lub pukle, w ten sposób aby cale upięcie kryło się w główkę od kapelusza, z pod którego widać tylko parę lub kilka krótkich loków.
Podobne uczesanie głowy, nie wymaga bezmiernej ilości włosów i dla tego wiele osób może poprzestać na własnych, a w każdym razie jest ta korzyść że nawet fałszywych tak mało potrzeba, iż mogą przynajmniej uchodzić za własne.

Mody, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1873

 

- Ciekawy jestem – mówi jakiś hipochondryk – ile tą blondynkę kosztuje jej piękny warkocz?...
- Mylisz się pan, to jej własny!... – odpowiada mu z zapałem jakiś młodzik.
- Domyślam się, że go nie pożyczyła, i dlatego też pytam, ile kosztuje…

Bolesław Prus, Na czasie, w: „Kolce” 1874

 

Pewien przemysłowiec zwrócił naszą uwagę, iż ze wszystkich w tym czasie rzemiosł największe stosunkowo robi interesa perukarstwo dzięki (jeżeli dzięki się należą) przeróżnym kokom, noszonym przez nasze damy. Proceder perukarski od dawna nie miał takiego żniwa jak dzisiaj, chyba za czasów fryzur i harcapów.

„Wiek”, 1874

 

W ubiorach nie ma teraz nic przesadzonego: turniury małe, koków albo nie noszą, lub przynajmniej starają się upozorować naturalnością dodatki te w uczesaniu

O ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1874

 

Mówiąc o szynionach zapiszemy tu ciekawy fakt, że ten dodatek do stroju niewieściego, stał się niedawno przedmiotem dyskusyi, w parlamencie niemieckim. Poseł Delbrück w odpowiedzi księciu Bismarkowi, zgromił modę, kwitnącą jak widać w Niemczech, kiedy ustaje we Francyi, zowiąc ją nieestetyczną i niedorzeczną. Powodem dyskusyi był wniosek rządowy podciągający pod taryfę celną, włosy sprowadzone z zagranicy.
Okoliczność ta dała pobudkę dziennikom do zajęcia się szynionami. Między innemi, czytamy ciekawą przygodę, jaka zaszła niedawno w Ameryce. Odkryto niedawno w Kalifornii roślinę włóknistą, naśladującą wybornie ludzkie włosy; nazwano ją Soap-root. Perukarze z San-Francisco, poczęli wyrabiać z niej koki i warkocze; a ponieważ Soap-root rośnie w wielkiej obfitości, nie żałowali zatem taniego materyału i nadali swym kokom piramidalne rozmiary. Otóż zdarzyło się że dwie panie zatrzymały się na ulicy i długą zabawiały rozmową. Nagle jedna chwyta się za głowę z przeraźliwym okrzykiem. Ludzie przybiegają, widzą jak koń uprzężony do powozu, znęcony wonią ulubionej sobie trawy, pożera ją chciwie w przekonaniu że stoi przed żłobem.
Zrażone Amerykanki, porzuciły niebezpieczną modę, która przeniosła się za morze, i jak mówią zapanowała szczególniej w Irlandyi.

Korespondencya z Paryża o ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1879

 

Jakkolwiekbądź, mocno zdziwiłem się, wyczytawszy, że zamiast konkursu piękności, odbyć się ma wystawa „ubiorów, kosmetyków i rozmaitych narządów damskiej tualety, ze szczególnem uwzględnieniem tych, które szkodzą zdrowiu.
Cóż to za osobliwe przejście, od Konkursu piękności, do wystawy sztucznych środków podtrzymujących piękność?... I czy są w damskim arsenale takie ubiory i środki, które można zaliczyć do szkodliwych zdrowiu?
Biegli mówią, że tak i nawet nie namyślając się wyliczają:
1) Sztuczne włosy, których użycie przyczynia do choroby naturalnych.
2) Kolczyki, wywołujące dobrowolne kaleczenie uszu.
3) Farby do nadawania twarzy sztucznej białości i rumieńców, ustom sztucznej purpury, oczom sztucznego blasku.
4) Woalki, wpływające na osłabienie wzroku.
5) Suknie dekoltowane, które najskuteczniej przyczyniają się do zaziębień.
6) Gorsety tamujące swobodę oddychania i krążenia krwi.
7) Podkładki, przystawki i im podobne dodatki, których użycie powinno być karane na równi z fałszowaniem biletów kredytowych.
8) Okrywki z rękawami zaczynającemi się na wysokości bioder, które krępują ręce.
9) Parasolki koloru krwi wołowej, zgubnie oddziaływające na wzrok i nerwy Bogu ducha winnych przechodniów.
10) Obuwie ciasne, krótkie i na wysokich obcasach, które fałszuje przyrodzony kształt nóżki i jest źródłem ciężkich chorób organicznych.
Wyżej wspomnieni biegli utrzymują, że wyliczone szczegóły stanowią ledwie drobną cząstkę klęsk spadających przez płeć niewieścią na cały rodzaj ludzki, Wedle ich, niezawodnie przewrotnej opinji, prawie każda dama jest od stóp do głów zbiorem fałszu, co ma być tak dalece prawdziwe, że nowożeńcy mieliby prawo starać się o rozwody.
W przysiędze bowiem ślubnej mówi się tak: „Fabijanie, czy masz wolną a nie przymuszoną wolę zaślubić Bibijannę, tę, którą tu przed sobą widzisz?" I naturalnie Fabijan odpowiada: „mam”.
Tymczasem ta Bibijanna, którą przed sobą widział, w ciągu 24-ch godzin staje się zupełnie inną Bibijanną, zaledwie szczątkiem tamtej. Czy zaś wobec transformacji osób może zobowiązywać przysięga odnosząca się do tożsamości? niech rzetelny czytelnik odpowie w swem sumieniu.
Takie to ponure tajemnice odsłoni przed nami wystawa damskich efektów.

Bolesław Prus, Kronika tygodniowa, w: „Kurier Warszawski”, 1884

 

Włosy naturalne utrzymywać w porządku jest daleko większą zaletą, aniżeli dbałość o fryzury bogate z fałszywych włosów.

Wskazówka dobrego tonu dla dorastających panienek, Lwów, 1882

 

Na jednym z wieczorów ktoś dowcipny i złośliwy, przyniósłszy tajnie szynion zapytał się nagle, czy która dama nie zgubiła go? Niestety, wszystkie z przerażeniem sięgnęły do głowy, dając znać, iż wszystkie nosiły fałszywe włosy, co też było do przewidzenia.

Zbytek w strojach, w: „Przegląd Tygodniowy”, 1886


Pani X. ma bardzo piękne włosy, chwalone bardzo przez jednego z lewków salonowych.
— Ej! nie ma co chwalić —odezwał się drugi — ja znam bowiem pewną mężateczkę, której nazwiska nie wymienię, mającą włosy tak długie, że gdy idzie wloką się za nią jak ogon.
— Eh! przesadzasz! — zawołało kilka głosów.
— To być bardzo może — odezwał się jeden ze starszych w towarzystwie, bo moja żona wczoraj była już na Krakowskiem Przedmieściu a włosy na rogu Senatorskiej.
— Ależ to niepodobna!
— Daję wam słowo, że prawdę mówię, bo zostawiła je u fryzyera do wyczesania.

Z dziedziny humorystycznej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1886

 

Handel także włosami ludzkiemi rozwinął się u nas zupełnie niepostrzeżenie i to na wywóz za granicę. W tych dniach pewien ajent jednego z większych zakładów fryzyerskich w Paryżu, wysłał z Warszawy transport włosów, wartości około 4000 rs.
Ajent ma liczną falangę subajentów w różnych stronach kraju, a ci skupują po wsiach i miasteczkach warkocze i kosy, najczęściej za bezcen.
Zysk z nowego tego materyału handlowego musi być niemały, skoro i złodzieje wzrok na niego łakomy zwrócili.
Jedna z panien znana w Redakcyi naszej a posiadająca prześliczny warkocz, spadający jej aż do bioder prawie, zeszłej jesieni przechodząc wieczorną porą od ulicy Niecałej ku Bielańskiej, nagle uczuła niezwykłą lekkość z tyłu głowy. Sięgnęła więc ręką i przerażona uczuła brak warkocza ucięty z niezmierną zręcznością przy samej głowie.

Wiadomości z pod naszej strzechy i z obczyzny, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1887

 

Nie przeszła jednak zupełnie moda zczesywania włosów wysoko, ta tylko nastąpiła odmiana, że warkocz przytwierdzony w górze grzebieniem lub śpilkami, odwraca się i pokrywa cały tył głowy, skrętem fantastycznym.
Na to potrzeba długich i bujnych włosów, a przytem ten rodzaj czesania nie łatwy i wiele wymaga czasu. To też u fryzyerów można znaleźć gotowe pukle i zręcznie ułożone skręty.

S.D., Korespondencya z Paryża o ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1888

 

Ponieważ do upiętrzenia modnych fryzur nawet najbujniejsze włosy nie mogły wystarczyć, okazała się konieczność przybierania do pomocy fałszywych włosów, których bezpośrednia styczność osłabia wzrost naturalny włosów. Skutkiem uzasadnionej walki przeciw tej obrzydliwej modzie w ostatnim czasie przyjęto zwyczaj obcinania włosów zupełnie krótko, co jednakże nie doprowadziło do pożądanego rezultatu. Wprawdzie niektórym młodym panienkom zupełnie do twarzy w fryzurze, przypominającej głowy chłopięce; ale jednakże po wszystkie czasy typową pięknością pozostanie głowa kobiety otoczona bujnymi włosami.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Handel włosami. Corocznie do Warszawy przyjeżdża agent, wydelegowany przez fryzyerów w Wiedniu, celem zakupu tutaj włosów, niezbędnych do wyrobu peruk, szynionów i t. p. Corocznie też wywozi się ztąd tego towaru mniej więcej za sumę 3,000 — 4,000 rubli. Do Warszawy włosy przychodzą ze wsi, gdzie stanowiły ozdobę włościanek zamężnych.

Z chwili bieżącej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1892

 

Prześliczne masz włosów sploty,
ale takie, co do joty
często mi się widzieć zdarza
za oknem, u perukarza.

Mieczysław Rościszewski, Gry i zabawy towarzyskie. Wskazówki do przyjemnego i użytecznego spędzenia czasu w domu i poza domem. Podręcznik dla młodzieży płci obojga, Warszawa 1900

 

Fałszywe włosy powinny być często odmieniane. Ucięte na głowie osoby żyjącej zachowują swoją żywotność przez lat dwa, a czasem trochę dłużej. Poczem stają się nierówne, sztywne, sterczące i do noszenia zupełnie niemożliwe. Włosy przycięte na głowie umarłej, nigdy nie powinny być używane przez fryzyerów dbających o swoją opinię. Włosy takie z wielką trudnością dają się układać i fryzować.

Baronowa Staffe, Piękność i zdrowie. Praktyczne rady, wskazówki i przepisy dla kobiet. Wydanie nowe, Warszawa 1903

 

Przez dłuższy czas zakłady fryzjerskie były zapomniane, moda odrzuciła wszelkie dodatki z włosów: koki, loki, warkocze — obecnie zdaje się robić pierwszy krok do powrotu. To samo powiedzieć można o włosach czarnych, które w końcu XIX stulecia były w niełasce, farbowano je na blond a nawet na rude. Dziś moda uprzywilejowała kolor czarny —  to dla brunetek chwila tryumfu!

Utrzymanie włosów, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1905

 

Wspomnieliśmy wyżej że moda zdaje się zwracać do użycia włosów dodatkowych, zaczynając od wprowadzenia tak zwanych „postiches", które już panie widziały zapewne na wystawach fryzjerskich. Postiches to rodzaj maleńkiej, lekkiej peruczki, czy grzywki, umocowanej na kawałeczku tiulu, łatwym do przypięcia dwoma szpilkami. Ma ona dopełniać uczesanie pod modne formy kapeluszy, mało zachodzące na głowę a odsłaniające włosy nad czołem, jak fason marquis, Vatteau, trójkątny, canotier Louis XVI. Włosy pomocnicze (postiches) układają się w pukiel, karby lub tupet, odpowiednio do formy kapelusza i zwykłego uczesania, zafryzowane trzymają się mocno i nie wymagają po każdem wyjściu na powietrze poprawiania żelazkiem. Dla tego wiele kobiet chętnie przyjęło tę nowość, iż ujmuje trudu z dłuższem czesaniem, pozostawia w spokoju włosy nie paląc żelazkiem, uwalnia od śmiesznego chodzenia z papilotami papierowemi, lub tak zwanemi „bigoudis" a po całodziennem chodzeniu, podróży, zajęciu ruchliwem przedstawia uczesanie w porządku. Potrzeba tylko dobrać kolor włosów i przypiąć postiches starannie.

Utrzymanie włosów, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1905

 

Waleria Marrené Morzkowska w swojej powieści „Świat serdeczny” używa właśnie doprawionego koka jako jednego z dowodów, że panna ma zbytkowne upodobania i niewłaściwą hierarchię wartości, oraz że jest próżna:

Przecież dziewczyna siedząca w oknie nie zdradzała ubóstwa ani ubiorem ani robotą swoją. Ubrana była w ciemną suknię domową, ale włosy miała zaczesane starannie, według panującej mody, a wielki kok piętrzący się nad głową, świadczył że nie brakło powszedniego chleba kobiecie co się na taki zbytek włosów zdobyć mogła, i co marnowała czas drogi, na wyrobienie mikroskopijnej gwiazdeczki, stanowiącej zaledwie jedną setną część kołnierzyka.

Waleria Marrené (Morzkowska), Świat serdeczny, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1875

 

 

 

 

 

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz