Z jednej strony wrodzony kobiecy charakter uważano za całkowicie różny od wrodzonego charakteru męskiego. Rola odgrywana w społeczeństwie przez kobietę miała z niego po prostu w sposób naturalny wynikać. Z drugiej strony można bez trudu znaleźć przykłady pouczeń, jak należy kobiecy charakter formować, które cechy w nim rozwijać, a które z kolei tępić jako „niekobiece”.
Niezależnie od tego, czy pożądany charakter kobiety miał być wrodzony czy stworzony przez wychowanie, warto się przyjrzeć, jak dokładnie miał on wyglądać, które cechy uważano za pożądane, a które odrzucano jako „anomalie”, mogące w najlepszym wypadku ograniczyć atrakcyjność ich nosicielki, a w najgorszym razie doprowadzić do zaburzeń na tle „histerycznym”
Za cechę typowo kobiecą i szczególnie kobiecą uważano opiekuńczość – pragnienie opieki nad chorymi i cierpiącymi. Tworząc trochę błędne koło wyjaśniano, że kobieta zajmuje się tym, ponieważ zgodnie z rolą w rodzinie przypadają jej te obowiązki, a z drogiej strony przypadają jej właśnie ze względu na jej szczególne do tego predyspozycje. W każdym razi od kobiet oczekiwano zajęcia się osobami chorymi i wykazania przy tym ogromnej łagodności, cierpliwości i samozaparcia.
Za jedną z podstawowych cech kobiecego charakteru uważano łagodność. To ona predestynowała kobiety do przypisanej im roli – matek, opiekunek, pocieszycielek. Ona też sprawiała, że wymagały męskiej opieki, że za miejsce dla nich właściwe uważano domowe ognisko, nie brutalny świat zewnętrzny.
Miłość i potrzebę miłości uważano za główną, definiującą cechę kobiecego charakteru. Niektórzy dzielili ją jeszcze na miłość małżeńską (miłość zakazana, pozamałżeńska lub do mężczyzny żonatego miała być wynaturzona i u odpowiednio wychowanej kobiety po prostu niemożliwa) oraz najdoskonalszą miłość macierzyńską. Jedna i druga miały być podstawą spajającą rodzinę, a zarazem całe społeczeństwo.
Miłość miała definiować wszystkie pozostałe cechy kobiety. Górowała u niej nad rozsądkiem (stereotypowy podział na mężczyzn kierujących się rozumem i kobiety kierujące się uczuciem). To także pod jej wpływem kobieta miała z natury być dobroczynna i miłosierna. Miała także być jej główną życiową motywacją, eliminując ambicję itp. Nieuchronnym rezultatem takiego skupienia się na miłości miało być całkowite wyrzeczenie się siebie na rzecz kochanych osób.
Opinie na temat wrodzonych skłonności moralnych kobiety lub jej braku były różne. Z jednej strony to kobieta była centrum moralnym rodziny, to ona wychowywała dzieci, uszlachetniała mężczyzn, to kobietę nazywano aniołem na ziemi bądź przynajmniej kazano jej do takiego tytułu aspirować.
Do cech charakteru uważanych za najbardziej typowe dla kobiet – a jednocześnie za najbardziej pożądane – była skłonność, a nawet potrzeba poświęcania się. Powszechny był pogląd, że kobieta nie może wręcz być szczęśliwa bez maksymalnego wyrzeczenia się siebie na rzecz męża i potem dzieci. Jeżeli nie miała męża ani dzieci, poświęcała się dla swoich rodziców, rodzeństwa, ewentualnie dla ubogich.
Z drugiej strony skłonność do poświęceń zalecano u dziewczynek starannie rozwijać, właśnie aby zapewnić im przyszłe szczęście. Niektórzy (jak Prus) dostrzegali, że podporządkowana pozycja kobiety zamężnej poświęcenie wręcz jej narzuca. Proponowanym rozwiązaniem było zazwyczaj staranne rozważenie wyboru męża, ponieważ nawet gdyby skłonność do poświęceń nie rozwijała się automatycznie, to niezawodnie pojawiała się pod wpływem miłości (chociaż w razie jej braku powinno ją zastąpić poczucie chrześcijańskiego obowiązku).
We wszelkiego rodzaju literaturze i publicystyce często wspominano o „powołaniu kobiety”. Powołanie kobiety miało wynikać zarówno z jej cech wrodzonych, jak i pozycji w społeczeństwie. Jedynie realizując takie powołanie, kobiety mogły być szczęśliwe – odbieranie kobiecie możliwości takiej realizacji było działaniem na jej wielką niekorzyść (z drugiej strony samym kobietom zalecano unikanie wyborów życiowych sprzecznych z powołaniem kobiety, także nie była to sprawa aż tak jednoznaczna). Wszelkie zmiany społeczne, nowe możliwości zatrudnienia itp. oceniano pod kątem ich zgodności z „powołaniem kobiety”.
Autorytety nie zgadzały się co do tego, czy istnieją wrodzone różnice między umysłowością kobiet i mężczyzn, czy też wynikają one ze sposobu wychowania i różnic w systemie kształcenia. Skłaniano się jednak ku przekonaniu o różnicach wrodzonych i o naturalnej niższości kobiecego umysłu, w którym uczucia i emocje przeważały nad rozsądkiem.
Pewne cechy uważano za wrodzone kobietom – do tego stopnia, że ich brak uznawano czasem za poważny problem. Te wrodzone cechy charakteru mogły także stanowić argument uzasadniający daną pozycję kobiety (albo – w zależności od argumentującego – uzasadniający jej zmianę).