W drugiej połowie XIX wieku niezwykle promowano „kobiece gospodarstwo produkcyjne” jako najwłaściwsze zajęcie dla kobiety polskiej, a jednocześnie najodpowiedniejszy sposób na poprawę rodzinnego budżetu bez naruszania tradycyjnego modelu rodziny. Rozwój miast sprawiał, że rósł popyt na produkty spożywcze, a wraz z popytem rosły i ceny. Jednocześnie działalność tego rodzaju miała element patriotyczny, ponieważ zapewniała wytwarzanie w kraju produktów sprowadzanych inaczej zza granicy, a także społecznikowski, ponieważ stwarzała możliwości zarobku dla ludności wiejskiej, zatrudnianej do pomocy. Dlatego należało gospodynie jak najbardziej zachęcać do rozwijania tego rodzaju działalności – nie wszystkie miały na to ochotę.

Kobiece gospodarstwo produkcyjne oznaczało rozwój części gospodarstwa tradycyjnie będących odpowiedzialnością kobiety – uprawy warzyw i owoców, hodowli drobiu, przerobu mleka i mięsa. Przy zwiększeniu produkcji, by zaspokajała nie tylko potrzeby własne, sprzedaż wytwarzanych produktów mogła przynieść znaczne dochody. Lucyna Ćwierczakiewiczowa i inni starali się dołączyć do tego stałego repertuaru także pszczelnictwo i jedwabnictwo, jednak bez większych sukcesów.

Tradycyjnie części gospodarstwa jak sad czy obora mogły być – często bywały – oddawane w dzierżawę. Starano się zachęcić gospodynie, aby zamiast tak robić, zajmowały się nimi same. Znajomość gospodarstwa produkcyjnego mogła także stwarzać dodatkowe możliwości zatrudnienia – opisywano przykłady pań biorących „pacht”, czyli dzierżawiących krowy i zajmujących się komercyjnym przetwarzaniem mleka.

 

Gdy męzkie głowy starają się, jak w zawodzie swym rolniczym zdobywać coraz większe ulepszenia, niech matki i dziewice radzą jak podnieść ogrodownictwo, pszczolnictwo, jedwabnictwo, drób domowy zrobić większym, trzodę tuczniejszą, krowy mleczniejszemi, a całą służebną rzeszę moralniejszą i pracowitszą. Niech pamiętają, że solidarność tak splata z sobą wszystkie jednostki każdej społeczności, że ze starań o rozwijanie dobrego, spływa na wszystkich korzyść a z zaniedbania tego, każdy szkody doświadczać koniecznie musi.

Pogadanka, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1873

 

Szerszy zakres zajęć dla kobiet, źródła nowe zupełnie, przysporzenia dochodów w życiu miastowem, podniesienie cen na produkta wiejskie, z tąd kobiece gospodarstwo zaczęło być produkcyjne, przytem większe w ogóle obywanie się naszych kobiet bez pomocy sług, lecz własną pracą w porządku domowym, gospodarstwie, a nie raz przy kuchni. To wszystko przysporzyło zasoby.

Szykowna mama, w: „Mody paryzkie”, 1879

 

Między wystawcami tegorocznej Wystawy Zwierząt i Gospodarstwa mlecznego, spotykamy pań ośm, a mianowicie panie: Emma Adamowicz w dziale koni, sztuka 1; hr. Katarzyna Plater, w dziale koni sztuka 1, w dziale bydła rogatego sztuk 23; Izabella Ryxowa w dziale trzody chlewnej sztuk 70, w dziale drobiu 270; Anna Interingowa w dziale drobiu kur 28, kaczek 11; w dziale psów: Joanna Nickan sześciu psów pokojowych; w dziale gospodarstwa mlecznego: Teressa Hirszmanowa i Zofia Plewako sery; Celina Przyłubska, masło. Czy to dość na nasz kraj ośm gospodyń, mających się czem pochlubić i godnym naśladowania przykładem zaświecić – czy dosyć?

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1883

 

Na wystawie koni i zwierząt domowych otrzymało nagrody wystawczyń ośm.
Hr. Katarzyna Platerowa z Hruszniewa, otrzymała list pochwalny za bydło rassy „Schwytz:” sześć pięknych krów dojnych jej własnego chowu.Izabella Ryxowa z Prażmowa, otrzymała medal srebrny, za okazy trzody chlewnej rassy „Yorkschire,” oraz 50 rs. nagrody, dla zarządzającego chlewami; za okazy drobiu list pochwalny i 100 rs. nagrody; wreszcie medal srebrny za nabiał. Pani ta przedstawiała na wystawie wzór tej dobrej gospodyni, u której wszystkie działy gospodarstwa, prowadzone z równą i umiejętną starannością, rozwijają się też pomyślnie. Gdyby był na wystawie do przyznania medal: „za pożyteczną dla kraju pracę kobiecą,” należałoby dać go p. Ryxowej, bo niewątpliwą jest rzeczą, że każde takie, jak jej gospodarstwo, to szkoła dla okolicy, szkołą szczególniej dla wsi i kobiet wiejskich, które mimowoli nawet korzystać muszą, tak z moralnej strony dobrego przykładu, który im daje pani we dworze, jak i ze wzorów jej umiejętnego gospodarowania. Przez służbę: przez dziewczęta wiejskie, dla których ta służba we dworze staje się dobroczynną nauką, tak gospodarności samej, jak jej sposobów, przenosi się to na wieś.
P. Celina Przyłubska, otrzymała medal bronzowy za masło solone; p. Zofia Plewakowa za bryndzę, p. Starnowska za sery owcze. P. Hirszmanowa list pochwalny za ser Gambryno. P. Hanina Vorstoterowa z Lublina, otrzymała w dziale przedmiotów, mających związek z chodowlą koni, medal bronzowy, za wyroby rymarskie. W dziale psów hr. Jezierska medal bronzowy za pieska „bulterrier.”

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1883

 

Zakończa też pocieszającem twierdzeniem, że w Radomskiem jest wiele pań pszczolarek, jedwabniczek, ogrodniczek, chmielarek, nawet tkaczek, hodowczyń kapłonów i królików na zbyt, tylko publiczność nie wie o nich, ponieważ pracują w milczeniu.

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1887

 

Z trzody chlewnej także bywają ogromne dochody, ale najczęściej w dzisiejszych czasach dochody te należą do męzkiego gospodarstwa.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Ze wszystkich dochodów gospodarczych jeden jeszcze pozostał paniom domów, na który powinny całą swoją zwrócić uwagę, t. j. chodowanie drobiazgu, gdyż i natem można wiele zyskać, jeżeli kto umiejętnie potrafi z nim się obchodzić, zwłaszcza z małemi indyczkami.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Niechaj każda z was, kochane czytelniczki, na wzór pracowitej i skrzętnej pszczółki, stara się ze wszystkiego w gospodarstwie skorzystać, łącząc piękne z użytecznem. Te które są szczęśliwemi mieszkankami wsi, które mają piękne ogrody, niech o tem pamiętają, że obok przyjemności, mogą w tych ogrodach znaleść wiele pracy i korzyści. Niechaj się starają obok pięknych kwiatów, warzyw, owoców, zakładać pasieki, dbać o ich dobre utrzymanie, o rozmnażanie rojów. Przekonacie się, ile to wam przyniesie czystego zysku, obok wybornego i zdrowego pożywienia. Na dawny sposób przyprawiajcie miody do picia, owe wyborne dereniaki, maliniaki, które doprawdy o wiele lepiej smakują od dzisiajszych modnych szampanów, zawierających powolną truciznę, a wysuszających do dna kieszenie obywatelskie.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

I tak wykształcona gospodyni powinna znać nietylko arytmetykę popularną, potrzebną jej w codziennym życiu, ale i wyższą rachunkowość, jeżeli w dalszym rozwoju wiejskiego produkcyjnego gospodarstwa, o czem dalej mówić będziemy, mieć będzie do czynienia z handlem.

Lucyna Ćwierczakiewiczowa, Kolęda dla Gospodyń, Kobieta w społeczeństwie jako gospodyni, 1893

 

Kobiece zatrudnienia na wsi około domowego gospodarstwa są tak liczne i różnorodne, tak niezbędne i ważne, iż gorliwie a umiejętnie wykonywane, nie tylko otwierają drogę do nowego wygodnego życia, ale nawet przyczyniają się do domowego szczęścia całych rodzin.

Wieśniaczka M. R. S., Kilka słów w kwestyi naszych Panien wiejskich, w: „Dobra gospodyni”, 1902

 

Stan dzisiejszej cywilizacyi powiększa wciąż potrzeby towarzyskiego człowieka i chociaż głównem zadaniem mężczyzny jest starać się o źródło i fundusz do ich zaspokojenia, to jednaki kobieta powinna pracą i swojem usiłowaniem w tem mu dopomagać i starać się o umiejętne używanie dochodów, jakie daje ta praca.

Wieśniaczka M. R. S., Kilka słów w kwestyi naszych Panien wiejskich, w: „Dobra gospodyni”, 1902

 

Świetnem polem pracy, po wszystkie czasy uprawianem przez płeć żeńską, i będącem w jej wyłącznem władaniu, jest na wsi gospodarstwo domowe, zwane nawet gospodarstwem kobiecem. Zmieniają się czasy, zmieniło się znaczenie gospodarstwa: dawniej szło o wyprodukowanie bez wyboru wszystkiego, co dom i rodzina potrzebować mogła, obecnie idzie także i o przysporzenie dochodu, produkując to, do czego się warunki miejscowe nadają.
Na ważność tej gałęzi pracy kobiecej nie potrzebuję kłaść nacisku, gdyż jest ona doskonale znana przynajmniej teoretycznie, a przy dzisiejszych cenach produktów spożywczych, rozumnie prowadzone gospodarstwo nabiałowe, owocowe, hodowla drobiu i trzody, może dać dostatnie utrzymanie. Tylko z pomiędzy wszystkich zajęć jest ono może najmozolniejszem, gdyż wymaga nieustannego dozoru i pilności. Trzeba też oddać mu się zupełnie i zerwać z rozmaitemi nawyknieniami, które stały się dla wielu kobiet drugą naturą. Gospodyni, oddana swemu zawodowi, musi wstawać razem ze słońcem, przyjąć ubranie, któreby pozwalało jej wychodzić na niepogody i zimno bez narażenia się na przeziębienie, prowadzić czynne życie na powietrzu, – czyli zerwać z modą, ze strojem, elegancją i wygodą.

Waleria Marrené-Morzkowska, Kobieta czasów obecnych, Warszawa 1903

 

Suszenie owoców i jarzyn, wyrób różnych przetworów owocowych stanowić może także zyskowne zajęcie, szczególniej w miejscowościach, w których o zbyt na miejscu jest trudno. Sklepy delikatesów sprowadzają przeważnie z zagranicy kompoty, owoce kandyzowane, prunelki i t. p. Wszystko to powinnoby być wyrabiane u nas, gdyby sadownictwo wyżej stało i gdyby znalazły się kobiety chętne do pracy w tym zawodzie.
Toż samo powiedzieć można o marynowaniu i urządzaniu wędlin.  Wędliny litewskie, na które zawsze jest wielki popyt, stanowią pokaźny dochód w produkujących je gospodarstwach.
Są to wszystko właściwe pola pracy dla panien mieszkających na wsi, które nieraz porzucają rodzinę, zmieniają warunki życia, do którego nawykły, szukając w miastach zarobku najczęściej mniej odpowiedniego ich siłom i przyzwyczajeniom.

Waleria Marrené-Morzkowska, Kobieta czasów obecnych, Warszawa 1903

 

Gospodarstwo kobiece na wsi – to piękny warsztat pracy, dziś jeszcze niewyzyskany; podnieść go trzeba koniecznie ze względu na ekonomiczny rozwój całego kraju. Należy więc przyczyniać się ucząc innych tego, co sami umiemy, ułatwiając zdobycie tej nauki i pośrednicząc w dostarczaniu tego rodzaju posad i kandydatek na nie. Przypuszczam, że kiedyś redakcja naszego pisma zechce utworzyć dział odpowiedni.

A. Ł., Z koła Czytelniczek i Czytelników, w: „Dobra gospodyni”, 1904

 

Czyż biorąc wszystko pod uwagę, a zapewniam, że to co mówię, opieram na kilku przykładach – nie lepiejby było, aby wiejskie panny starały się wyzyskać teren pracy, jaki wieś na każdym przedstawia kroku? Ktoś może powie, że wobec drożyzny robotnika, gospodarstwo kobiece nie opłaca się; niewątpliwie jest ono dziś trudniejsze, niż dawniej, ale wzamian cena produktów wiejskich w czwórnasób się podniosła, zawsze więc można liczyć, na pewne korzyści, jeżeli tylko gospodarstwo prowadzone będzie racjonalnie, jeżeli córka domu weźmie pod swój zarząd jakąkolwiek część takowego: czy nabiał, czy ogród, czy pasiekę, nie oglądając się na służbę, sama rano wstanie, własnem okiem dojrzy, własną ręką niejedno zrobi, a wszystko skontroluje, czy najemnik spełnia dokładnie swoją pracę, czy nie idzie część danego produktu na bok, jak to ma w wielu razach miejsce, czy zachowana jest czystość w naczyniach i składach?

Matka, Praca wiejskich panien w Warszawie, w: „Dobra gospodyni”, 1904

 

W "Pompalińskich" Elizy Orzeszkowej krewna bogatego hrabiego, który w finale proponuje jej mężowi pracę rządcy na swoim folwarku, obiecuje ze swojej strony dochody z gospodarstwa kobiecego:

kuzynie, biorę od ciebie pieniądze te jako zaliczkę na przyszłą pensyę mego męża, a może i moją, spodziewam się bowiem, że nie odmówisz mi u siebie miejsca ochmistrzyni... zobaczysz jaki znaczny dochód dam ci z pachtu i jakie tłuste indyki wykarmiać będę na stół twój...

Eliza Orzeszkowa, Pompalińscy, 1876

 

Opisom wiejskiego kobiecego gospodarstwa produkcyjnego poświęcona jest w znacznej części powieść wychowawcza Marii Julii Zaleskiej „Dwie siostry”, gdzie matka bohaterki zajmuje się głównie przetworami owocowymi, a jej siostra z nauczycielki muzyki przekwalifikowała się na „pachciarza”. Młoda bohaterka także ma plany w tej dziedzinie.

Mateczka nie wniosła mu posagu, a jednak, jak twierdził zawsze ojciec, ona to w znacznej części przyczyniła się do tego, że się pozbył ostatecznie długów i doszedł do takiego dobrobytu. W naszej Olszance jest dosyć duży sad owocowy, który zawsze niezłe dawał zyski, ale dopiero mateczka rozwinęła ogrodnictwo do tego stopnia, że zaczęła mieć z niego znaczne dochody. Wydziwić się Janka nie mogła, słuchając mego opowiadania, jąkato u nas robota jest w ogrodzie latem i w jesieni. Mateczka sprzedaje bardzo rzadko świeży owoc, bo przekonała się, że daleko większą korzyść przynosi przyrządzanie rozmaitych konserwów, suchych konfitur, syropów, galaret, wreszcie owoców suszonych. Niemała to wygoda, że niema potrzeby śpieszyć ze sprzedażą, w obawie, aby owoc się nie zepsuł, nic się nigdy nie zmarnuje, a konserwy, soki, konfitury suche, stoją sobie spokojnie w piwnicy, potem wszystko razem do miasta się odsyła.

Maria Julia Zaleska, Dwie siostry. Opowiadanie z życia młodych dziewcząt, 1888

 

– Nigdym się jeszcze przed nikim z tem nie wynurzała, ale tobie, siostrzyczko, powiem: – tu głos zniżyłam i mówiłam z uroczystą powagą – moje marzenia są bardzo zuchwałe, ja marzę... o sławie, pragnę się wsławić kiedyś znakomitym czynem, wielką zasługą.
– Czemże ty się myślisz wsławić, moja Kaziu? Czy masz talent do muzyki, do malarstwa, poezyi?
– E, nie, uczyła mnie mama gry na fortepianie, ale okazało się, że szkoda czasu, bo nie mam wcale zdolności, malarstwa nie próbowałam nawet, a co do poezyj, lubię bardzo je czytać, nie sądzę jednak, żebym potrafiła dwa rymy złożyć.
– Więc o jakiejże sławie marzysz ? Czy chcesz przywdziać strój męski, iść na wojnę?...
– Niechże Bóg broni! – mówiłam, śmiejąc się – czyż to tylko artyści i bohaterowie, i poeci są sławni i zasłużeni ? Ja całkiem co innego mam na myśli; zdaje mi się, że to musi być wielkie szczęście zostać dobroczyńcą ludzkości, jak powiada Jan Kochanowski:
Służmy poczciwej sławie, a jako kto może,
Niechaj ku powszechnemu dobru dopomoże.
Ojciec nieraz o tem mówi, że w naszym kraju przyroda posiada skarby nieobliczone, które jednak niewiele korzyści przynoszą ludziom, bo nie umieją ich spożytkować. Szczególnie gospodarstwo kobiece po wsiach ogromnie jest zaniedbane, a jednak z owoców, warzyw, kwiatów, z mleka, drobiu, pszczół, możnaby wyciągnąć wielkie bogactwa, wytwarzać nowe gałęzie przemysłu, a przynajmniej dawniejsze tak ulepszać i doskonalić, że wyrabiałoby się w kraju wiele przedmiotów, obecnie z wielkim kosztem sprowadzanych z zagranicy. Zarazby tym sposobem wzrósł dobrobyt powszechny, bo nasze pieniądze nie szłyby za granicę, a możeby nawet zagraniczne do nas przychodziły. Ojczulek powiada, że gdyby wszystkie kobiety, mieszkające na wsi, chciały się zajmować gorliwie i umiejętnie gospodarstwem, toby ztąd mogło uróść wielkie bogactwo dla kraju, a dużo kobiet ubogich znalazłoby przyzwoite zajęcie i utrzymanie. Za granicą jest podobno daleko lepiej, o, daleko lepiej, ze wszystkiego umieją użytek wyciągnąć; takie rzeczy, które się u nas marnują, tam, w umiejętny sposób przyrządzone, dają znaczny dochód. Otóż widzisz, moja Janko, ile razy ojciec o tem mówi, zawsze sobie myślę, coby to było za szczęście, gdybym ja tak kiedyś wymyśliła coś nadzwyczajnego, coś bardzo mądrego, nowy, nieznany sposób przerobienia i zużytkowania jakiegoś produktu gospodarstwa wiejskiego. Gdyby to był naprzykład taki gienialny pomysł, o którym nikt przedtem nie słyszał, pomysł, dający od razu każdej gospodyni wiejskiej ogromne dochody, a kobietom pracującym zarobek nowy...

Maria Julia Zaleska, Dwie siostry. Opowiadanie z życia młodych dziewcząt, 1888

 

– Już ja ci to sama wytłómaczę: – rzekła ciocia – najpierw trzeba ci wiedzieć, że w większych majątkach gospodarstwo nie może być tak prowadzone, jak tu w Olszance, gdzie pan sam pilnuje roli, a pani znów sama zajmuje się, i mleczarnią, i ogrodem, i drobiem, i spiżarnią. Bogatsi właściciele muszą się w tem wszystkiem wyręczać oficyalistami, a i ci nie podołają licznym gałęziom gospodarstwa większych rozmiarów, przytem i wyprzedaż drobiazgowa różnych produktów wiejskich jest bardzo uciążliwa, bo handel ten w naszym kraju mało jest rozwinięty. Otóż dla ułatwienia sobie zadania, wynajmuje się naprzykład cały ogród owocowy, biorąc za to odrazu pewną sumę. Najmującym jest zwykle Żyd, ten przez całe lato pilnuje drzew owocowych, zabiera owoc i sprzedaje, po większej części dość na tem zarabiając. Toż samo robi się z nabiałem. Żyd, zwany pachciarzem, czyli dzierżawcą, wynajmuje u właściciela mleko, płacąc umówioną zgóry cenę, czyto od każdej krowy, czy od garnca mleka.

Maria Julia Zaleska, Dwie siostry. Opowiadanie z życia młodych dziewcząt, 1888

 

Wakacye, ta pora odpoczynku dla uczącej się młodzieży, są dla robotników, ogrodników i innych pracowników wiejskich porą najliczniejszych i najważniejszych zajęć. Ojciec dnie całe prawie spędzał w polu, pilnując żniwa, zwózki zboża, a matka znów mnóstwo miała roboty w ogrodzie. Warzywa potrzebowały teraz największej pilności, a owoce letnie, jak wiśnie, maliny, porzeczki, musiały być zerwane w porę i przerabiane na rozmaite konserwy.
Mateczka moja doszła w tem do prawdziwego mistrzowstwa, szczególnie konfitury suche przyrządzając znakomicie, zawsze utrzymywała, że jej się najlepiej opłacają, bo łatwiej je uchronić od zepsucia i przewieść do miasta, nawet do oddalonej Warszawy. Jabłka letnie znów, które w tym roku bardzo zarodziły, suszyły się wszystkie, ale wcale nie w pospolity sposób, jabłka suszone mojej matki uchodziły podobno nieraz w Warszawie za amerykańskie i bywały sprzedawane w pudełkach blaszanych, jak gdyby przybyły zza oceanu.
Corok też mateczka nowe jakieś obmyślała ulepszenia w sposobach urządzania tych swoich konserwów, często powtarzała, nibyto żartem, ale jak sądzę, z głębokiem przekonaniem, że w naszych gospodarstwach rutyna jest plagą najcięższą, że postęp tylko dźwignąć może przemysł wiejski ze stanu dzisiejszej martwoty, więc trzeba mieć odwagę i coraz nowe próby robić, a jeśli się straci na jednych, to zyska się na innych. Sprowadzając też wszystkie lepsze książki o gospodarstwie wiejskiem domowem i ogrodnictwie, abonując parę pism peryodycznych polskich, i zagranicznych, każdą rzecz nową starała się wypróbować, ostrożnie bardzo, najpierw na małych ilościach, potem dopiero do większych przechodząc, a każde powodzenie sprawiało jej ogromną radość.

Maria Julia Zaleska, Dwie siostry. Opowiadanie z życia młodych dziewcząt, 1888

Na swoim gospodarstwie zarabiała Maria Górska:

Od paru lat zajmuję się bardzo ogrodem, uprawiam warzywa, różne jagody i staram się o owoce. Sprzedaję to wszystko w żyrardowskiej fabryce. W tym roku do dzisiejszego dnia miałam już 500 rs dochodu, może dojdę do 700-800 rs. Jest mi to wielką pomocą w prowadzeniu domu, szczególnie w pomaganiu synom starszym.

Maria z Łubieńskich Górska, Gdybym mniej kochała, Warszawa 1997

 

Antoni Kieniewicz opisuje wizytę w gospodarstwie swojej przyszłej teściowej, hrabiny Grabowskiej w 1900 r.:

W drodze powrotnej spotkaliśmy się z panią Grabowską, zdążającą do obory i chlewni, czyli resortu znajdującego się pod jej wyłącznym kierownictwem.
Łaskawie mnie zaprosiła, bym obejrzał jej krowy, cielęta i chlewnię. Zdumiony i zachwycony byłem zwłaszcza porządkiem i czystością w oborze, w której stało około pięćdziesięciu krów dojnych, oprócz pierwiastek i młodzieży, rasy szwiców od dawna już tu prowadzonej. Pani Grabowska trzy razy dziennie bywała przy udoju i omal każdą krowę znała po imieniu i doskonale wiedziała na pamięć, ile mniej więcej powinna dać każda krowa mleka z udoju. Zajrzeliśmy również do chlewni, też bardzo porządnie utrzymanej, gdzie spora ilość białych dużej rasy yorkshirów głośnym chrząkaniem wyrażała radość na widok swojej pani. Odniosłem wrażenie, że pani Grabowska była zadowolona, że bardzo interesowałem się jej gospodarstwem i z pewnym znawstwem poruszałem z nią różne tematy hodowlane.

Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, 1989

 

Na podobny temat: Pacht