Niańka
Nauka i medycyna zabrały się także za wychowanie dzieci, żądając, aby odbywało się ono w higienicznych warunkach, korzystnych dla fizycznego i umysłowego rozwoju. W niańkach postrzegano więc dawną nieświadomość i zabobony, obawiano się, że będą się upierały przy praktykowaniu dawnych metod i sposobów, teraz uważanych za w najlepszym wypadku niepotrzebne, w najgorszym za szkodliwe.
Oczywiście nie spodziewano się, że damy w pełni przejmą na siebie opiekę nad dziećmi. Żądano jedynie, aby starannie wybierały niańki. Domagano się również, by nie powierzały im dzieci całkowicie, ale same poświęcały czas zarówno opiece nad dzieckiem (aby równoważyć ewentualny szkodliwy wpływ mamki i niańki) oraz instruowaniu i nadzorowaniu jego opiekunek. W opiekę nad rodzeństwem należało angażować także starsze córki.
Do pilnowania jednak i bawienia dzieci potrzeba kobiety już doświadczonej, a głównie przychylnego i łagodnego usposobienia, która wyrozumiała będąc na kaprysy, zachcenia i wymagania dziecinne, potrafiłaby zarazem nad temi istotami rozciągnąć troskliwą i skuteczną opiekę. Niańka w pewnym względzie musi już matkę wyręczać. A komuż to powierzamy tak trudne obowiązki? Zwykle panie nasze szukają niańki młodej i silnej, którejby z łatwością przyszło brać dziecko na ręce. Sądzą również że młoda niańka skorszą jest do roboty i ma więcej do dzieci przychylności. Tymczasem nie dzieje się tak, owszem zdaje nam się, że na młodych niańkach najłatwiej zawieść się można. To samo że one się za niańki godzą, dowodzi już że mają wstręt do innej roboty, bo przecież młoda i silna dziewczyna znalazłaby dla siebie zyskowniejsze zatrudnienie, wiadomo bowiem że niańki zawsze najniżej bywają płatne. Powtóre niańce młodej brak zupełnie doświadczenia, które w obejściu z dziećmi jest najkonieczniejsze, a nieszczęścia jakie niejednę już rodzinę dotknęły, pochodziły głównie z niedoświadczenia nianiek.
Kronika tygodniowa, w: „Tygodnik Illustrowany”, 1866
Panie Redaktorze! — Ciągłe, tak ustne, jako też i drukowane po rozmaitych pismach przestrogi, jak zachować się potrzeba podczas grasującej epidemji, niezwróciły widać uwagi, (czy też nie dosyć były przekonywające) dla niektórych matek, powierzających swoje dzieci opiece nianiek; te bowiem dogadzając swej gadatliwości, schodzą się na trawnik, dla dzieci przeznaczony w okolicach wodozbioru w Saskim ogrodzie, i sadowią powierzone niemowlęta na trawnik, nie powiem już wilgotny, ale zupełnie wodny, po kilko godzinnym deszczu; naturalnie takie zamoczenie odzieży i nóżąt tych biedaczków, nie może dobrego wywrzeć wpływu i niejedno z nich zapewne przypłaciło zdrowiem jeżeli nie życiem, wprowadziło nadto w kłopot lekarza przywołanego do chorego dziecięcia, którego matka solennie zapewnia, że nic niejadło coby mu zaszkodzić mogło. Zapewne nie każda z tych matek jest w możności towarzyszenia dziatkom do ogrodu na spacer, ale jest i dużo takich które to uczynić mogą, nawet powinny, gdyż to jest najświętszy obowiązek matki. — Racz zwrócić uwagę Szanowny Redaktorze. Matka.
„Kurier Warszawski”, 1867
Wczoraj atmosfera ociepliła się tak szybko, że od jedenastej już rano aż do zmierzchu spotykaliśmy na ulicach co krok prawie wywabione z domów słońcem dzieci. W ogrodach Saskim i Krasińskim, oraz na skwerach roiły się również te szczebioczące rozkosznie ptaszęta z psotnemi rączkami. Przyjemność wrażeń jednak, jakie widok owych liliputów w nas obudził, owiała smutnym urokiem lekkomyślność kilku nianiek czy bon, które w Saskim ogrodzie na trawniku przeznaczonym dla dziatwy, posiadawszy same z grymasem wielkich dam rzuconych niedbale na aksamitno zielone kozetki, pozwoliły i dzieciom czołgać się po trawie. Lekkomyślność ta powinna uledz domowemu napomnieniu, gdyż w skutek wilgoci którą jeszcze ciepło słoneczne nie wyparowało z ziemi nic dziwnego jeżeli dziecię zapadnie na tyfus, koklusz lub grypę. W imię więc rozsądnej miłości odzywamy się do rodziców i opiekunów, ażeby polecili piastunkom spacerować z dziećmi jedynie po ścieszkach i siadać tylko na ławkach.
„Kurier Warszawski”, 1868
(Art. Nad) Jak bacznymi powinni być rodzice na postępowanie mamek względem dzieci pańskich okaże fakt następujący: Przechodząc w tych dniach Lesznem, spotkałem małą dziewczynkę na ręku piastunki; dziecko płakało, a piastunka napróżno starała ukoić je różnemi obietnicami; dziewczynka dopiero uspokoiła się, gdy przewodniczka jej miodom powiedziała: „Nie płacz Maniusiu, nie płacz, pójdziemy do szynku na wódkę (!)” Zaciekawiony, czy też niańka dotrzyma słowa, postępowałem za nią; lecz jakież było moje zadziwienie, gdy do pierwszego napotkanego szynku weszła.... Nie chciałem jednak wierzyć, aby mogła dać dziecku wódkę do picia, i dla przekonania zatrzymałem się przed szynkownią, lecz nie wyszło minuty gdy niańka podała dziecku kubek z wódką, i dziecko kilka kropli upiło. I dziwić się tu, że dziecko jest chorowite; skutki bowiem przepalenia wnętrzności w młodem dziecku, każdemu z czytelników zapewne są znane. Michał L—cz.
„Kurier Warszawski”, 1868
(Art. nad.) Pomimo niejednokrotnych przestróg jakie panie i opiekunki udzielają, mamkom i piastunkom, ażeby szczególniejszą dawali baczność na dzieci powierzane ich pieczy, zdarzają się nierzadkie wypadki przełamania dziecka, nabawienia go jakiego defektu, a nawet ciężkiego kalectwa. Świeży wypadek nasunął mi właśnie tych kilka uwag, od pewnego czasu pozamieniano na piękne i pełne higienicznych warunków skwery, które nadto mniej więcej okazałemi upiększono wodotryskami. Otóż nieopodal od jednego z takich wodotrysków mianowicie na skwerze Krakowskiego-Przedmieścia, sadowią się na ławkach niańki przybywające tu wieczorną porą z dziećmi, którym wcale nieoględnie dozwalają swobodnej oddawać się zabawie, bez względu na skutki, jakie ta za sobą pociągnąć może. W istocie niektóre z nich pozbawione bliższego nad sobą dozoru, oddalają się zbytecznie, a czasem włażą na rotundę w środek której spływa woda tak z górnego jak i bocznych wytrysków. Byłem tedy świadkiem jak jedno z tych dzieci przeważywszy się za cackiem wpadło w wodę. Naturalnie obecni wypadkowi pospieszyli na ratunek przelękłemu dziecku, które na szczęście oprócz skąpania się, nie poniosło żadnego szwanku. Czuła piastunka tyle była przezorną, że o niczem w tej chwili nie wiedziała, gawęda bowiem z koleżanką kazała jej o wszystkiem zapomnieć. Dosłyszawszy wreszcie płacz dziecięcia, otoczonego już współczuciem przez wiele osób, powstała zwolna z ławki, przeklinając to niewinne stworzenie, że mimowolnym wypadkiem, poważyło się przerwać jej przyjemność prowadzenia wesołej pogadanki. Takim to jejmościankom bezwiednie biedne matki dają swoje skarby pod opiekę, którą o ile one rozumieją, niech powyższy wypadek przekona. — Agrykola.
„Kurier Warszawski”, 1868
(Art. nad.). Troskliwi o zdrowie swoich dzieci rodzice, bardzo słusznie zwykli wysyłać je z mamkami i niańkami do ogrodu na spacer, na świeże powietrze. Dzieci wyprowadzone z domu, zostają na łasce i niełasce służących, których sumienie tak rzadko niestety, bywa na to zaufanie czułem. Dowodów na to wiele, ale zdarzenie, którego świadkiem byłam sama, dostatecznem powinno być ostrzeżeniem. Niedaleko od bramy Saskiego ogrodu, przy ulicy Niecałej, jest szynk, w którym co Niedziela i święto rzępoli muzyka do tańca. Otóż w dzień Bożego Ciała, spostrzegłam dwie mamki z dziećmi, które przybywszy dość wcześnie z ogrodu do tej gospody, wracały późnym zmierzchem. Z ich zmęczonej postawy i spoconych twarzy oraz z nieładu w ubiorze dzieci, poprawianego w drodze dopiero, wnosić było można, że służące tańczyły do upadłego, dzieci na wolę Bożą zostawiwszy. Nie wiem, w jakim stanie były owe dzieci, mogły być jednak w najgorszym. Do tego czuje się obowiązaną dodać, dla ostrzeżenia zbyt łatwowiernych rodziców, opis powierzchowności tych nianiek. Jedna ubrana była z wiejska, i trzymała na ręku maleńką dziewczynkę, w białym ryżowym kapelusiku, z niebieskiemi wstążkami; druga widocznie miejskiego pochodzenia, bo w siatce na głowie, niosła chłopczyka ubranego w biały długi płaszczyk, z szafirową, o czarnem piórku czapeczką na głowie. Proszę Pana Redaktora, umieścić opis tego zdarzenia w swem piśmie, tem więcej, że sama będąc sługą, powiadomioną najlepiej być muszę, i tylko prawdziwe oburzenie na takie niby koleżanki, wywołało moje odezwanie się; postępowanie bowiem tego rodzaju na cały stan służących, rzuca zakałę.
M. Ma.....
„Kurier Warszawski”, 1869
W Sobotę na loterji fantowej niańki więcej niż zwykle traciły głowę, gdyż nawet na dość długi przeciąg czasu gubiły powierzone im przez niebaczne matki, roczne dzieci. Jakiś Pan zabłąkane dziecko nosił na ręku, aż po długiem szukaniu odnalazł niańkę, która wyrwała mu dziewczynkę z rąk, a zapodziękowanie oburknęła go, że niosąc ją pogniótł jej suknię.
„Kurier Warszawski”, 1869
Mając zajęcia domowe, kilkoro dzieci mniejszych i większych, czyż jesteśmy w stanie dostatecznie same zająć się niemi, kiedy i inne zatrudnienia, równie naszej wymagają obecności? Potrzebując zatem kogoś do pomocy, do zajęcia się starszemi dziećmi, bierzemy bony cudzoziemki, lub nasze rodaczki które prawie zawsze są kobietami prostemi, nie mającemi pojęcia o swoich obowiązkach, które jedynie krzywią to co my siejemy, i zamiast rozjaśnić umysł dziecięcy, tak z natury swojej ciekawy, zaćmiewają go opowiadaniem bajek o czarnoksiężnikach, czarownicach itp. lub co gorzej jeszcze, wpajają w dzieci dziwne wyobrażenia o bogactwie, przepychu, strojach i rozkoszach świata. Wprawdzie każda rozsądna matka, prostuje w dzieciach te szkodliwe nabytki, lecz raz kąkol zasiany, nie da się tak i łatwo wyplenić i zawsze coś z niego pozostaje.
Marya O…A, O potrzebie stowarzyszenia kobiet wzajemnej pomocy i rady, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1873
Fałszywa oszczędność każe nam powierzać dziecko w pierwszych latach jego życia pieczy kobiet ciemnych, a co gorsza zepsutych, a potem dziwimy się odkrywając w dziecku kilkoletniem wiele wad wstrętnych i nazywamy je wadami wrodzonemi. Piastunki to uczą dzieci samolubstwa, próżności, mściwości, kłamstwa i fałszu, one wszczepiają w nie odrazę do pracy i nauki, a tych pierwszych wrażeń lata usilnej pracy wykorzenić nie zdołają, a przecię jakość piastunek choć w części od nas zależy; możemy usuwać niegodne, uzdalniać stosowne za pomocą szkół właściwych. Rzecz to tem ważniejsza, że tylko w tych pierwszych latach poprzedzających naukę szkolną uwzględniamy poważnie stronę moralną dziecka, potem dbamy jeno o postępy naukowe, na wszystko zresztą zamykając oczy.
Anastazya Dzieduszycka, Książka młodej kobiety, Warszawa 1881
Przypatrzmy się pospolitym dziejom wychowania przeciętnego dziecięcia, a prawdziwie dziwić się przyjdzie jeszcze rezultatom otrzymanym; bo jakkolwiek te są słabe nieraz, środki wychowawcze jeszcze słabszymi były i nawet podobnego rezultatu rokować nie mogły.
Od pierwszych zaraz chwil swego istnienia, dziecię powierzone jest opiece mamki lub niańki, istot zupełnie ciemnych, których pierwsze nauki dążą do zaszczepienia mu samych fałszywych idei, a często i wad charakteru, jakkolwiek dzieje się to w sposób pozornie niewinny, jakkolwiek te pierwsze dozorczynie dziecka nie czynią tego świadomie.
Ale niestety, w następstwach swoich, błąd, omyłka lub wina nie różnią się wcale i pociągają jednakie skutki. Mamka lub niańka zazwyczaj odbiera od matki pewien regulamin postępowania, mniej więcej racyonalny, stosownie do jej pojęć i stopnia wykształcenia, regulamin ten obejmuje to, co wolno jest, i to, co nie wolno dziecku, pod względem pokarmu, zachowania się, miejsca i sposobu zabawy.
W ogóle jednak regulaminu podobnego mamki i niańki trzymać się nie lubią, przekraczają go więc, skoro tylko zdarzy się ku temu sposobność, często z wielką fizyczną szkodą dziecka, które z ich powodu nabawia się nieraz choroby lub wiecznego kalectwa. Przy tem, ponieważ dziecko jest koniecznym świadkiem, a później i wspólnikiem tych przekroczeń, pierwszą więc i najszkodliwszą nauką, jaką otrzymuje, jest praktyczna nauka oszukiwania i kłamstwa. Obok tak wielkiego złego pominąć już można to, że dziecię nie słyszy z ich ust żadnego zdrowego rozwijającego słowa, a natomiast – wiele bardzo niewłaściwych i zdrożnych.
Walerya Marrené, Przesądy w wychowaniu. Studyum pedagogiczne przez, Wilno 1881
Gdy ma jednak dzieci powinna czuwać nad nimi, choćby były pod opieką niańki, bony, lub nauczycielki. Dobra gospodyni jest zarazem najlepszą i najtroskliwszą matką i przy każdem zatrudnieniu swojem będzie miała baczne oko i czujne i ucho na zachowanie się dzieci, inaczej oddając się wyłącznie gospodarstwu ze szkodą swych dzieci chybi celu.
Julia Selingerowa, Obowiązki kobiety każdego stanu w zakresie gospodarstwa domowego, Lwów 1882
Matki i wychowawczynie, w których ręku spoczywają losy fizycznego, umysłowego i moralnego rozwoju dziecka, od lat trzech począwszy, do siedmiu albo ośmiu, jeśli nie powierzają dzieci swych niańkom lub zagranicznym bonom, upadają ze znużenia — tak wiele sił, energii i cierpliwości potrzeba w kierowaniu trojgiem lub czworgiem malców.
Wychowanie. Słówko o Freblu i jego ogródkach dla dzieci, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891
Opiekę nad dziećmi można powierzyć tylko osobie już nie pierwszej młodości, a nadto niańka powinna lubić dzieci wogóle, być cierpliwą i mówić zawsze prawdę. Zdrowie, zręczność, pilność, czujność, zamiłowanie porządku, ochędóstwo, łagodność i pogodny umysł, są koniecznymi warunkami dobrej piastunki. Mamki jako piastunki zatrzymywać nie należy, bo wyjątkowo tylko można spodziewać się z tego dobrych rezultatów. Osób po 50 latach także nie należy wzywać do piastowania dzieci, pominąwszy bowiem, iż już się postarzały w różnych przesądach, wyziewy ich szkodzą dzieciom, choćby zupełnie zdrowe były. Stare piastunki zwykle nie mają dobrego wzroku i słuchu, aby należycie piastować dzieci, pozwalają im robić, co się podoba, a wszystko zastosowują do swoich potrzeb, naprzykład palą w piecu, aż im się ciepło wyda i kąpią dzieci w gorącej wodzie. Niańka powinna mieć od 25–40 lat.
Jan Stella-Sawicki, Rady dla młodych mężatek. Napisał Dr Jan Stella-Sawicki, Inspektor szpitalów w Galicyi, wydanie piąte, Warszawa 1899
Pokój dziecinny, kto go może mieć oddzielny, znajdować się powinien zawsze obok pokoju sypialnego, ażeby nawet i w takim razie, jeżeli dzieci zostają pod opieką bony lub zaufanej niańki, matka mogła ciągle dawać baczenie na to, co się dzieje w przyległym, przez dzieci zajmowanym pokoju.
Paulina Szumlańska, Wskazówki i rady, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1901
Zwłaszcza przy wyborze niańki trzeba być bardzo ostrożnym i pamiętać, że dzieci to małpeczki, zbyt łatwo przejmujące złe skłonności, szczególniej od swoich nianiek i piastunek.
Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów, Warszawa, 1904
Jeżeli nauczyciel przychodzi do dziewczynki, to w czasie lekcyi powinna zawsze być obecną albo matka, albo guwernantka, lub bodaj niańka dziecka.
Mieczysław Rościszewski, Księga obyczajów towarzyskich, Lwów 1905
Dopiero pół roku życia miała Zosiunia, kiedy niańka, piękna dziewczyna w stroju wiejskim, z domu ją wynosiła na rękach w dni pogodne, albo też usadowioną na wózeczku pchała przed sobą w kierunku któregoś ze zbiorników dziatwy warszawskiej.
Adolf Dygasiński, Złamane życie, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1897
Chorowałam w Czernihowie przekarmiona przez niańkę o prymitywnych pojęciach o higienie.
Janina z Puttkamerów Żółtowska, Inne czasy, inni ludzie, Londyn 1998
Swoją niańkę, długo funkcjonującą w rodzinie, wspomina Antoni Kieniewicz:
Co zaś do beniaminka – najmłodszego z rodziny, którym była moja osoba, to po urodzeniu miałem świetną karmicielkę, czyli tak zwaną mamkę, rodem z Łopczy. Po odłączeniu przeszedłem pod opiekę najdroższej naszej niani Łaniewskiej, która nie tylko wyniańczyła, że się tak wyrażę, mnie i całe moje starsze rodzeństwo, lecz nawet była niańką mojego ojca, przedtem zaś panną służącą; mojej babuni.
Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, 1989