Wychowanie córki było – przynajmniej w teorii – łatwiejsze niż syna. Matka przekazywała jej przecież przede wszystkim swoją wiedze i doświadczenie, przygotowywała ją do pełnienia tej samej roli. Do tego miała ją pod opieką przez cały czas – edukacja dziewczynki była krótsza, wcale nie musiała toczyć się poza domem, lub tylko w niewielkiej części, nie obejmowała także przedmiotów matce nieznanych.
W praktyce różnie z tym bywało, sądząc po częstotliwości domagania się reformy wychowania dziewcząt. Przede wszystkim matka nie powinna zaniedbać wdrożenia córki do gospodarstwa (co – jak można poczytać – wiele z nich zaniedbywało, skupiając się na nauce szkolnej i umiejętnościach salonowych, a potem na szukaniu najlepszej partii). Powinna także należycie kształtować dziewczęcy charakter, wykorzeniając cechy uważane za niepożądane. Eliminacji powinny ulec takie cechy jak próżność czy duma, ale także nadmierne ambicje czy oczekiwania – młodą kobietę należało wdrażać do wyrzeczeń, poświęceń i poprzestawania na małym.
Z wychowaniem dziewczynki łączył się również nieustanny nadzór, którego celem było chronienie jej przed uzyskaniem wiadomości uważanych za niebezpieczne lub działaniami, które mogłyby być negatywnie odebrane.
Pojawił się też inny aspekt – zmieniające się czasy. Nie raz zauważano, że córki należy przygotowywać do życia w świecie innym od tego, w którym wychowywały się ich matki. Takim, w którym z jednej strony jest więcej możliwości rozwoju i działania, z drugiej – konieczne może być utrzymanie samej siebie, a może nawet rodziny.

Matka ma prawo czytać listy pisane do córki; korespondencya syna, który skończył lat dwadzieścia, powinna być nietykalną. Rodzeństwo nie powinno wzajemnie czytać swoich listów

Zwyczaje towarzyskie (Le savoir-vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte, według dzieł francuskich spisane, Kraków 1876

 

Nie należy także spuszczać z uwagi wychowania dziewcząt, a raczej głównie poświęcić mu uwagę, ażeby matki przyszłego pokolenia lepiej mogły przyuczyć swoje dzieci do pracowitości. Ażeby zaś niezwłocznie wziąść się do reformy wychowania domowego, te matki, które chciałyby to uczynić, a nie wiedzą, jak wziąść się do rzeczy, powinny niezwłocznie same zacząć się uczyć. Nigdy bowiem uczyć się nie jest zapóźno, zwłaszcza gdy kto ma tak wielkie obowiązki i tak ważny użytek do zrobienia ze swojej nauki. Przed zamężciem panna nauczyła się tylko stroić, czasem nieco po francuzku, brząkania na fortepianie, tańców i niedokładnych początków rozmaitych nauk, za które rodzice płacili pewną roczną kwotę, najczęściej z warunkiem nietylko regularnej corocznej promocyi, ale także pochwały i nagrody. Do tego wypada jeszcze czasem dołączyć pewną znajomość gospodarstwa domowego. Zostawszy żoną i matką, kobieta zapomina i zaniedbuje tego, co dało jej wychowanie, jako rzeczy przydatnych tylko dla panny, a natomiast spostrzega, że nie wie prawie nic, coby jej rozjaśniło wielką jej rolę i obowiązki macierzyństwa. Powiadają niektórzy, że te wiadomości przyjdą same instynktowo, ale to jest fałszem: instynkt wskazuje wszystko tylko zwierzętom, rozumu pozbawionym; człowiek zaś pod względem instynktu jest upośledzonym, ale za to posiada inteligencyą, która da mu więcej niż instynkt zwierzęcy, bo nabytki wyrozumowane, zgodne z celem i obmyślane, ale do nich potrzeba dojść drogą pracy i rozwoju. Potrzeba więc przedewszystkiem uczyć się i kształcić, a nie rozumiemy przez to zapalania się do amerykańskich teoryi emancypacyi, ale nabywanie najpotrzebniejszych wiadomości ze wszystkich nauk, głównie z nauki języka ojczystego, historyi, pedagogiki, hygieny, dyetetyki i to nabywanie drogą nietylko teoretyczną, z książek, ale także przez obcowanie i rozmowy z osobami wykształconemi i świadomemi życia, świata i jego stosunków, przez baczne zastanawianie się nad sobą, nad otaczającą nas przyrodą i nad codziennemi wypadkami i stosunkami, z których każdy może zbogacić umysł nasz zdrowym wnioskiem i pożytecznem spostrzeżeniem.

Kwestye i sprawy, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1877

 

Niech córka widzi matkę zajętą zawsze obowiązkami swemi, nie goniącą za zabawami i strojem, a i ona nie wyrośnie na pustą tylko salonową lalkę; niech syn widzi ojca uczciwie użytecznej oddanego pracy, szlachetnym ogólnego dobra poświęcającego się celom, a i on w przyszłości nie samo tylko użycie za cel sobie obierze.

Bogumiła, Kobieta w rodzinie, Warszawa 1879

 

Otóż podobno i wszystko, co matka dla moralnego dobra syna uczynić może; ale za to wychowanie córki już wyłącznie do niej należy i pozornie zdaje się, że wielkich nie przedstawia trudności. Istotnie, córka, która nigdy nie wychodzi z pod straży swej matki, nie może też popełnić nic takiego, co by jej wstyd i zmartwienie przyniosło, ale taka bierna cnota czyż cnotą nazwać się może? Nie dość więc pielęgnować i czuwać, ale jeszcze trzeba tak umocnić duszę młodego dziewczęcia, by mogło być nawet sobie samemu pozostawione bez szkody. Próżność, ta najpospolitsza i najbardziej pozioma wada w kobiecie, a która czasem bardzo daleko prowadzi, powinna być prze z dobrą matkę z największem wykorzeniana staraniem; trzeba więc, by najprzód z siebie nie dawała ona córce przykładu zbytniej o powierzchowność i strój dbałości i zbytniego za zabawami gonienia, ale jeszcze, by jej umiała wystawić, jak bardzo to wszystko jest czcze i jak poniża kobietę. Gdyby zaś, jak to niektórzy utrzymują, próżność miała być kobiecie wrodzoną, niech się stara przynajmniej skierować ją w swem dziecku ku szlachetnemu celowi.

Bogumiła, Kobieta w rodzinie, Warszawa 1879

 

Niech rodzice sami wiodą życie skromne, nie dogadzając ani własnym zbytkownym zachciankom, ani poszeptom próżności; niech córki do niego przyzwyczajają, niech je nauczą wystarczać sobie moralnie, oszczędzać i pracować; niech im dadzą wykształcenie gruntowne i fachowe, a zawsze zarówno mając na uwadze byt materyalny, o ileż swobodniejsi będą w wyborze męża dla nich! Tak wychowane dziewczęta, ani się bać będą staropanieństwa, ani będą się go potrzebowały lękać, bo tak a żona, to skarb, o którą każdy ubijać się będzie, tak jak wielu od dzisiejszych dziewcząt stroni. Powtóre takiej wystarczy dochód skromny; potrafi, ona go umiejętnie użyć, w potrzebie pracą własną pomnożyć; nadto wymagania jej materyalne będą małe. A więc rodzice mogą być bezpieczni o jej szczęście; z bezpieczywszy jej byt materyalny skromny, będą mogli baczniejszą uwagę zwracać na moralną i duchową stronę związku, większą swobodę wyboru zostawiać córkom, częściej ich uczucia uwzględniać. Taka nie będzie koniecznie szukała męża u szczytu karyery się znajdującego, by z nim rozkosze powodzenia dzielić, ona gotowa będzie wdzierać się z nim mozolnie po szczeblach pracy, szczęśliwa, gdy na starość wytchnienie znajdzie, a gdyby zstępować przyszło lub na pierwszych zatrzymać się szczeblach, nie odstąpi go, ani sarkać będzie, zadowolona, gdy w nim nie widzi błędu, a pracować choć w skromnym może zakresie. Taka szczęścia szukać nie będzie w zadowoleniu próżności, ani dla jej zaspokojenia, dobrobytu i spokoju rodziny nie narazi, ani skaże męża na wyrzeczenie się ideałów, na pracę zabójczą dla jej nasycenia; jego szczęście, jego zasługa, dzieci rozwój prawidłowy, to jej świat cały, to jej szczęście.

Anastazya Dzieduszycka, Książka młodej kobiety, Warszawa 1881

 

Ta admiracya samej siebie, rozszerzona tylko do kółka rodzinnego, zapominająca o reszcie świata, szczególniej jest szkodliwą przez wpływ, jaki na chłopców wywiera; zacieśnia bowiem ich poglądy, odejmuje ich pragnieniom owe piękne i bezinteresowne dążenia, których miłość ludzkości jest źródłem, a koncentruje wszystkie ich uczucia w światku rodzinnym, od którego schodzą do jeszcze ciaśniejszego obrębu, jakim jest własna osoba. Dziewczęta mniej przy takim porządku rzeczy mają do stracenia. Ich powołanie skromniejsze co do usług, jakie oddać mogą krajowi i towarzystwu, za to bardziej pożyteczne dla rodziny; ich uczucia tkliwsze i wylewające się w tysiącznych, drobnych, rodzinnych poświęceniach, nietyle biernym czynią ów egoizm familijny; wszakże i one od dzieciństwa powinny oddychać życiem pełnem, z jakiem zapoznać się bez stosunków z ludźmi nie mogą.

Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskiem, Warszawa 1881

 

Matki, choć może czują, że być człowiekiem należy się kobiecie, postępują tak, jakby były przekonane, że Bóg ją stworzył jedynie na to, aby była ładna, pociągająca i przyjemna. Już małą dziewczynkę, wystrojoną jak lalkę, w obcisłą, często niewygodną sukienkę, uczą być ozdobą salonu. Wchodzi dziecię do gościa, który nic nie znajduje lepszego do powiedzenia, jak: "Jakaś ty ładna! Jaką ty masz śliczną sukienkę" a dzieweczka pogląda po sobie z zadowoleniem i pokazuje jeszcze buciki i pończoszki.
Wyśmienita lekcyja próżności!

Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskiem, Warszawa 1881

 

Matka wyprzedzić powinna te wady, i piękne dziewczę, okryte puklerzem skromności w świat wprowadzić. Wszak i tak wiedzieć będzie że piękność panowanie jej zapewnia, ale ustrzeże się hypokryzyi – wady o tyle brzydszej, ile pospolitej.

Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskiem, Warszawa 1881

 

Dzisiejsze kobiety są słabe, miękkie, chwiejne; trzeba więc, by matki wykorzeniały te wady w swych córkach, by nauką pojętą seryjo, a nie obliczoną na popis, podparły rozsądek i wolę; by systematycznem a gruntownem jej udzielaniem usunęły tak powszechne wady naszych kobiet, jak lekkość i niestałość. Tego gruntu potrzeba córkom naszym, jak okrętowi kotwicy, by go fala nie porwała. Ale gdzież go mają szukać, kiedy już w szesnastu latach stawiają im tylko do osiągnięcia dwa cele: zabawę i dostanie męża! Jakże żądać od osoby, która kilka lat spędziła na takich zajęciach, by potem zrozumiała, co to jest twardy obowiązek i życie pojmowane, jako praca, zasługa i dopełnienie raz przyjętych obowiązków?

Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskiem, Warszawa 1881

 

Przykład macierzyński, światło wiedzy, podnoszące umysł i serce, ochronią dzieweczkę od zasmakowania w domowych plotkach i rozterkach, jakie zawsze niesłychanie zajmują służących. Matka powinna tu stać na straży, nie przed wiadomością, że się ekonom z szafarką kłóci, lub Marysia Nastkę wybiła, ale przed zniżeniem się umysłu dzieweczki, aż do zasmakowania w plotkach tego rodzaju i słuchania o nich relacyi.
Często się zdarza, że zamożniejsze panienki hodowane, jak roślinki w cieplarni, bynajmniej nie pogardzają tego rodzaju wiadomościami nieraz wielce obudzającemi ich ciekawość. Jakaś zaufana pokojówka, podczas czesania panienki, znosi jej plotki i rozmowa idzie w najlepsze o tern wszystkiem, o czem w mniemaniu rodziców dziewczę nie ma pojęcia.
Panna nie uniknęła zatem zgorszenia, a pracy gospodarczej się nic nauczyła.

Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskiem, Warszawa 1881

 

Uspasabiając dziewczynkę na matkę i gospodynią, nie zapominajmy, że będzie też ona żoną. Rodzice przypuszczać zawsze powinni, iż może znaleźć człowieka umysłem i sercem wyższego; dla niego więc dzieweczkę wychowywać powinni.
Niech ten człowiek wyższy znajdzie w niej oddźwięk dla każdego przez siebie wyrzeczonego słowa, niech nie będzie zmuszony, części swej duszy zostawiać zawsze samotną przy domowem ognisku, ze smutnem przeświadczeniem, że żona, ani pojąć, ani odczuć jego dążeń nie umie. Niech będzie naukowo przygotowaną do tyla, by mogła zrozumieć i ocenić pracę męża. Kto nie zna trudności nauki i jej zadania, nigdy nie potrafi pojąć zasługi uczonego, a czy jest co boleśniejszego, jak wśród swoich, najbliższych sercu, być zawsze i na' każdym kroku zapoznawanym?

Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskiem, Warszawa 1881

 

Niech więc matka nie zacieśnia koła wiedzy swej córki przez względy zwyczajowe; owszem niech to koło rozszerza o ile można, o ile umysł dziewczęcia do tego się nadaje. Jest to prawo kobiety, jako człowieka, by umysłowe jej zdobycze, ograniczone były tylko jej zdolnościami. Będzie żoną i ma sprostać mężowi w głębokości i powadze myśli; będzie matką i ma prowadzić młode pokolenie drogą postępu, a czyż do tego nie trzeba światła? Może okoliczności zrządzą, że na jej barkach spocznie cały ciężar rodziny; że owdowiawszy na utrzymanie dzieci zarabiać będzie musiała, lub zostawszy panną niezależny byt wyrobić sobie zechce. Warunki, w jakich dziś zostaje kobieta, coraz twardsze i uciążliwsze się stają.

Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskiem, Warszawa 1881

 

Ta indywidualna wolność córek naszych zostaje z ich kształceniem się zawodowem w nierozerwalnym stosunku. Matka ma obowiązek ukształcić w córce przede wszystkiem człowieka, zaszczepić w niej zamiłowanie pracy i zajęć, do jakich powołuje ją przeznaczenie; uszlachetnić jej serce i umysł za pomocą nauki, rozwinąć w niej uczucia obywatelskie, wstręt do gnuśnego i egoistycznego próżniactwa, ale co do zawodu, ten córka powinna obrać sobie sama. Ona jedna może wśród własnych pragnień i popędów rozstrzygać o swem powołaniu. Dla tego z obraniem go dla córki nie należy się spieszyć, a potem zostawić jej swobodę wyboru, o ile ten nie wkracza w dziedzinę szalonych i niepraktycznych zamiarów.

Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskiem, Warszawa 1881

 

Powiedziałam wyżej, iż matka nie ma obowiązku popychać córki na drogi nowe, szukać dla niej uniwersytetu zagranicznego, by jej wiedzę rozwinąć w kierunku zawodowym; ale z drugiej strony, widząc w niej nienasycone pragnienie wiedzy, wybitnie skierowane ku pewnej gałęzi naukowej, musi, choćby miała wstręt do takiego kierunku, uznać ją wolną, w zaspokojeniu intelektualnego pragnienia.

Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskiem, Warszawa 1881

 

Nie przeminęły jeszcze owe czasy, kiedy pielęgnowano słabość, jako wdzięk, kiedy bezmyślnie poświęcano zdrowie, ażeby zachować wątłość kibici, lub przejrzystość cery, a tem samem dziewczynki stawały się prawdziwemi męczennicami przyszłej piękności. Nie rozpowszechniło się jeszcze dotąd pomiędzy matkami przekonanie, że bez zdrowia, bez czerstwości, piękność – jest to kwiat egzotyczny, skazany na prędkie zwiędnienie.
Przeciwnie, dziewczęta wzrastają w przekonaniu, że pełna kibić, rumieniec i t. p., stanowią ujemne przymioty, martwią się tem nieraz, jakby jakiem nieszczęściem, a zdarza się nawet daleko częściej, niżby to sądzić można, iż, chcąc naśladować blade heroiny sentymentalnych powieści, starają się wszelkiemi sposobami nabyć chorobliwe cechy, stracić pełne kształty, morzą się więc głodem, ściskają sznurówkami, piją ocet i często bardzo rujnują sobie zdrowie zupełnie, a nawet śmiercią przypłacają fałszywe o niewieścim wdzięku pojęcia.
W wychowaniu zapanować koniecznie powinno równouprawnienie dwóch płci w obec hygieny, ćwiczenie gimnastyczne, ruch na świeżem powietrzu, powinny przeplatać godziny książkowej nauki.

Walerya Marrené, Przesądy w wychowaniu. Studyum pedagogiczne przez, Wilno 1881

 

Tosamo powinno być w wychowaniu córki. Tu mniej troski i niepokoju, bo mniej tych dróg rozstajnych, które się krzyżuję między matka a synem, nagle z nią rozłączonym, od jej serca i pieczy rodzicielskiej oderwanym. Ale i dusza dziewczęca: myśl, uczucie dziewczęcia maję swoje rozdroża i manowce, przepaści swoje przed umysłem i sercem otwarte. Matce wiedzieć o tem należy, należy o tem pamiętać i brać w rachunek moment czasu, w którym żyjemy. Co nowe pokolenie, to trudniejsza droga życia; dziś idee ścierają się ze sobą, idee ze sobą bojują, i matki to obowiązek, większy niż był kiedykolwiek, z każdym dniem wyżej rosnący, aby stając na straży ducha córki swojej, uchowała go zasadzie naszej rodzinnej, nie dopuściła oderwania się sercem od niej, zaprzeczenia jej świętemu ideałowi. Syn na pracę życia musi iść daleko od domu, ale córki w przeważnej liczbie wracają do gniazd rodzinnych i tu zaczynają pierwszą życia praktykę. Chwila to ważna, stanowiąca o całej przyszłości, bo ojej kierunku, który tu bierze pierwsze swe nagięcie — zaczyna być w zarysie pierwszym wytyczna linią tej drogi, która ma wieść istotę młoda do obranego celu.

Marya Ilnicka, Po wakacyach, w: „Bluszcz”, 1884

 

Dlatego też dobra, rozumna matka córki, która naukę szkolną już skończyła, powinna wkrótce potem wziąć ją za rękę i powiedzieć: — Dziecko moje, twój brat przechodzi pracowicie te oto studya, które uzdolnić go mają do obranego zawodu przyszłej pracy, ty więc, która jak liczymy, masz być z czasem gospodynią w domu męża, powinnaś nabyć podobnie wiadomości potrzebnych ci w kierunku twojej drogi życia. Zatem zaczniesz się uczyć przy mnie — pod okiem i kierunkiem moim dowiesz się. co to jest u ogniska domowego rządność zachowawcza, co to jest tam gospodyni pracowitość produkcyjna — jakim jest obowiązek twego zawodu.
I łagodnie, ale stanowczo matka powinna o i tej chwili żądać współudziału córki w zajęciach, w trudach swych gospodarczych. powinna żądać pewnego rachunku z jej czasu i, jeżeli rodzina zupełnie zamożną nie jest, należy, aby wkrótce praca córki stała się korzystną przez ulgę w wydatkach łożonych na pewne działy pracy domowej. Gdy jest inaczej — gdy przez źle zrozumianą czułość rodziców dziewczę używa bez pracy ich pracy owocu i jest otoczone dobrobytem, który zabiegliwa gospodarność matki wytwarza, a na który znojny trud ojca grosza dostarcza, psuje się ono powoli, staje się powoli zimną egoistką, i będzie też kiedyś tak złą żoną, wymagającą od męża nieodpłacanych ofiar, jak jest obecnie niedobrem dzieckiem, które w oschłości nieczułego serca nie zapragnęło otrzeć znoju z czoła rodziców, a własne czoło swoje w to miejsce uznoić.
Lecz cóż będzie, jeżeli zrazi tem ludzi i oczekiwanego męża nie znajdzie? Jeżeli nie zjawi się jakiś bogacz, a ci, co podobnie jak jej ojciec, pracować potrzebują, bać się będą tej samolubnej lalki, i odejdą, aby sobie innej, lepszej, tkliwszej towarzyszki życia poszukać? Ale to lepiej jeszcze — lepiej, że ona jedna pogrąży się w smutną nędzę samotnego istnienia, niżby się miała wytworzyć nieszczęśliwa rodzina, w której mąż byłby męczennikiem, w pług pracy bez podziału smutnie wprzężonym, a dziecko musiałoby się źle chować, czy w egoizmie, od matki przejętym, czy winy jej znając i — rzecz bolesna — sądząc je!...

Marya Ilnicka, Po wakacyach, w: „Bluszcz”, 1884

 

„Biesiada Literacka“ zwraca uwagę matek na pewien szczegół wychowawczej czujności. (Idzie tylko istnieje już jakakolwiek troskliwość rodzicielska, strzegąca niedojrzałą młodość przed wpływami złych oddziaływań, tam książka niemoralna, książka denerwująca jest usuwaną z czytania młodzieży, dziewcząt zwłaszcza, lecz nie-tylko czytanie samo może sprowadzać szkody, o jakie tu chodzi. Muzyka działa poniekąd podobnie; zacny Sęp we wstępnym artykule „z Warszawy,” ostrzega przed utworami muzyki operetkowej, bo ta podobnie, jak zła książka, „jest trucizną,“ która działa na nerwy i rozwija złe skłonności. Dla poparcia swego zdania Sęp w tem przemówieniu do matek przyzywa aż powagi starożytnego mędrca, Konfucjusza, który, widząc w muzyce jeden z najdzielniejszych środków kształcenia ludzi, napisał, że muzyka rozwija w człowieku to ziarno cnoty, które każdy przynosi na świat ze sobą. Ale musi to być muzyka szlachetna, aby uszlachetniała, lecz „jeżeli jest rozpustną, cnota wyrośnie w zielsko; jeżeli jest mądrą, człowiek przy piej w mądrości dojrzewa...“ Przecież bezpośredniem już niebezpieczeństwem obznajamiania młodzieży z lichą, nędzną muzyką operetkową, wyrabiania do niej smaku, jest to mianowicie, że następnie lubuje się w niej ona, pragnie ją słyszeć i psuje się moralnie, poniża w wyższej godności istoty inteligentnej na farsach lichych, gdzie sztuka jest sprowadzona do służenia samym nizkim stronom natury człowieka. Sęp zwraca baczność matek, aby nauczyciele muzyki niższego kalibru, nie poddawali uczniom swoim wyjątków ze wspomnianych operetek, które, jako łatwe, kuszą do tego, aby z nich czynić popis rzekomych postępów w nauce.

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1888

 

Społeczeństwo nasze tem więcej musi być wymagającem co do wychowania dziewcząt, o ile cięższe zadanie ma przed sobą matka polka; o ile rozleglejszem jest posłannictwo polskiej niewiasty. Bardzo ważną misję ma do spełnienia choćby w najskromniejszem kółku każda polka.
Dom jest małym światem, małą ojczyzną, jest podstawą narodu.
Jaki dom — taki naród.
Niewiasta trzyma berło rządów w domu; przez niewiastę rozumną może nastąpić odrodzenie i zmartwychwstanie narodu.
Wypowiedział to otwarcie w parlamencie niemieckim wróg nasz, Bismark, uznaje to zresztą cały naród.
We wychowaniu nowego pokolenia niewiast zdrowych, rozumnych, cnotliwych, świadomych swego zadania i pracujących w narodowych celach, — nasza przyszłość, nasz byt.
Jak wychowamy nasze dziewice, takie będziem mieli żony, matki, wychowawczynie, takie będziem mieli nowe pokolenie, taką Polskę.

Ks. F. EL. Łukaszewicz, Złota książka polskiej dziewicy, Kraków 1895

 

Matki niechaj pamiętają, że choć one swego czasu za mąż poszły i mają spokojne gniazdeczko, to z tego nie wynika, by ich córki ten sam los miał spotkać.
O wiele prawdopodobniejszą perspektywą, szczególnie w mniej majętnych rodzinach, jest staropanieństwo i nie pomogą tu nawet piękność ni inne przymioty przez mężczyzn poszukiwane. Nawet wielkie majątki znikają jak piana na powierzchni fal i niejedna młoda mężatka wraca z dziećmi bez grosza pod dach rodzicielski, podczas gdy mąż cały jej posag w nieszczęśliwych spekulacyach lub hulaszkach roztrwonił.

Kilka słów w kwestyi kobiecej, w: „Nowe Mody”, 1897

 

Dotknę dziś kwestyi ważnej, na którą, zdaniem mojem, za mało zwraca się uwagi, mianowicie: tej zwyczajem nie uświęconej, ale utrwalonej nierówności w traktowaniu chłopców i dziewcząt - tych różnic w zasadach wychowania moralnego, które do obu płci stosujemy.
Wiadomo jak wielką troskliwością otaczano dawniej młodociany wiek dziewcząt, jak strzeżono pilnie, by zetknięcie ze światem nie zbrudziło czystości ich myśli i uczuć. Dziś to chronienie stało się tak utrudnionem, zwłaszcza w większych miastach, że żadne wysiłki matek nie zapobiegą temu, by dziewczyna wcześnie bardzo nie dowiedziała się o wielu smutnych i haniebnych stronach życia. Mimo to różnica między jej wychowaniem a wychowaniem chłopca jest jeszcze olbrzymia. Dziś jeszcze córka rodziny, zamożniejszej zwłaszcza, nie ukazuje się na ulicy sama; nie dają jej do czytania książek, których powabem głównym jest niemoralność; kryją przed nią brud wszelki, wszelkie skazy. Rozumie się, że im niższy stopień zamożności, tem wcześniej życie odsłania przed młodemi oczyma wszystkie tajemnice swoje.
Ale nie o dziewczęta nam tu chodzi właściwie. Chodzi o to, dlaczego dziesiątej części tej staranności o czystość moralną nie wkładają rodzice w wychowanie chłopców?
Zdawaćby się mogło, że temperament dziewczyny zmusza do pilniejszego strzeżenia jej. Tymczasem wiadomo, że jest przeciwnie, że chłopiec i bujnością sił swoich i może właściwą mu przewagą strony fizycznej nad duchową, skłania się o wiele gwałtowniej do wszystkiego, co potem mętami zepsucia na duszy się osadza.
Panuje najfałszywsze przekonanie, że tak być powinno, że chłopiec musi wcześniej czy później zetknąć się z brudem, więc nie warto chronić świeżości jego myśli i wrażeń, nie warto dbać o ich czystość.

C., Wychowanie, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1902

 

Owa „sztuczność" wychowania kobiety panuje do dziś dnia w całej pełni. „Nie wypada" jest sakramentem.  Dziewczyna nie pościele sobie łóżka, nie przyniesie wody, nie oczyści sukni, nie zmyje talerza i nie zamiecie pokoju, ale za to godzinami gra w krokieta lub modnego dziś lawn-tennisa, o ile gra na fortepianie, malowanie, lub wykłady całkowicie czasu nie pochłoną. Matki staruszki ziębną, pilnując córek na ślizgawce, lub męczą swe potrzebujące już wypoczynku nogi, towarzysząc córkom na konwencyonalnych spacerach, a równocześnie sam na sam miewają wykłady o jak najtrafniejszem zastawianiu sieci na męża, tresują je, jak powiada Prus, w kierunku jak najbardziej wyrafinowanego „drażnienia nerwów mężczyzny". A nieszczęśliwe panny, które przekroczyły dwudziestkę, nie złapawszy do zastawionej siatki, ani jednego amatora, są wprost przez matki własne zamęczane utyskiwaniem na ich niezręczność, lub brak sprytu. Poważna liczba takich matek uważa modne dziś studya uniwersyteckie za jeden ze sposobów nie do pogardzenia dla szybszego zrealizowania swych marzeń. Tę całą sztuczność, ten fałsz, tę obłudę do gruntu z wychowania kobiety wprzód wymieść należy, zanim kobieta – jako zdrowy fizycznie i moralnie człowiek, stanąć będzie mogła do szeregu w życiowej podróży.

Kazimiera Bujwidowa, Wykształcenie kobiet, w: Głos kobiet w kwestyi kobiecej, Kraków 1903

 

Wychowanie młodych dziewczątek jest rzeczą łatwiejszą i milszą dla matki – panny bowiem wzrastają ciągle przy niej i na chwilę bodaj trzeba je gwałtem od niej usuwać.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów, Warszawa, 1904

 

Nie można zgodzić się z matką, która pozwala córce grywać po całych dniach na fortepianie. Rozwija to nadczułość nerwów i może być tolerowane wtedy jedynie, gdy idzie o pozyskanie dyplomu z ukończenia konserwatoryum. Trzeba koniecznie urozmaicać zajęcia młodej panienki. Może ona haftować, ale niechże się także zajmie gospodarstwem, niech się nauczy cerowania skarpetek i bielizny. Pannę trzeba zachęcać do pielęgnowania rączek, ale zarazem należy ją wtajemniczać w sztukę gotowania potraw.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów, Warszawa, 1904

 

Wielkiej zatem doniosłości jest zadanie każdej matki, wprowadzającej po raz pierwszy w świat swoją córkę, a polegające na tem, by panienka znała rzeczywistość życia, kryjącą w sobie wiele zawodów i przykrości, jeśli od niego wymagamy za wiele, więcej, niż same dać możemy. Powinna też matka często mówić z córką o tem, co to jest życie, miłość i ważność obowiązków mężatki a w następstwie matki, których nigdy lekkomyślnie traktować nie można ani opierać na kaprysie ulotnej miłości.
Powinnością naszą jest uczyć córki, jak należy uszlachetniać uczucie, podnosić je do poświęcenia i zaparcia się siebie, jak trzeba nieraz całą siłą woli, pracą nad sobą i gorącą modlitwą bronić szlachetności swego serca i jego czystości, aby nie uledz temu, co jest w miłości igraszką zmysłów, nerwów lub podnieconej wyobraźni.

Matka-Polka M. R.-S., W karnawale, w: „Bluszcz”, 1904

 

Jeżeli wychowanie dziewcząt w mieście jest tam prowadzone racyonalniej i zastosowane bardziej do średnich potrzeb materialnych — wychowanie panny wiejskiej stoi zawsze dotychczas na tym samym poziomie, co przed kilkunastu laty. U nas, bez wyjątku, córki obywatelskie — ubogie czy bogate, córki zamożnego obywatela, czy średniego dzierżawcy, byle tylko szlachcianki, są prawie zawsze nad stan chowane.
To nasz błąd — nasz najważniejszy i najboleśniejszy błąd, a ponieważ kazano mi mówić o błędach, przykładam od razu siekierę do korzenia i zaczynam od najważniejszego.
Ile złego dałoby się uniknąć, gdyby dziewczynkę od maleńkości przyzwyczajano do średnich potrzeb; do miernych wymagań, do usługiwania więcej sobie i drugim, aniżeli wyręczanie się we wszystkiem pannami-służącemi i pokojówkami. Nie mówię tu o domach magnackich, gdzie oczywiście środki na to pozwalają, ale o domach, gdzie te panny-służące i pokojowe, te zbytki i stroje, te bale i podróże są li tylko pożyczanemi pieniędzmi płacone. A tak jest, tak jest niestety! Nieraz ojciec i matka wiedzą o tem dobrze, ale za całe tłómaczenie mówią: „Przecież są córki, a te córki muszą się pokazać światu, wystąpić odpowiednio, pochwalić i być chwalone – etc., etc. Długi się zaciąga coraz nowe, byle córki wydać za mąż, a potem majątki licytują, rodzice idą na miejską biedę, a córki jeżeli wyszły dobrze za mąż, wychowują w ten sam sposób swoje dziewczęta, jeżeli wyszły średnio, nie umieją się do skromnych potrzeb zastosować i pozują na nieszczęśliwe ofiary; jeżeli zaś nie wyszły wcale, skazane na poranie się z losem, zarabiają szyciem lub źle płatnem nauczycielstwem, bo nikt nie pomyślał o tem, żeby im dać jakiś fach do ręki.
Nie każda może dostać urząd lub inną dobrze płatną posadę, a i nad taką panna wiejska się namyśla, czy to jej ujmy nie przyniesie, wychodząc z mylnej zasady, że „noblesse oblige!“

Z nad Dunajca, Nasz kwestyonaruysz macierzyński, w: „Bluszcz”, 1904

 

Stosunek matki i córki, wstępującej w nowe dla niej życie, powinien być bezwarunkowo zażyły, przyjacielski i pozbawiony sekretów i tajemnic. Córka, zawdzięczająca matce wszystko, co posiada, powinna widzieć w niej jedyną naturalną przewodniczkę i mentorkę – i nawet pomimo niejakiej wyższości umysłowej, jaką jej może nadać szkoła i oczytanie, nigdy nie powinna tracić miary szacunku i miłości, jaka jej rodzicielce przystoi.

Mieczysław Rościszewski, Panna dorosła w rodzinie i w społeczeństwie. Podręcznik życia praktycznego dla dziewic polskich wszelkich stanów, Warszawa 1905