Młody mężczyzna gotowy do założenia rodziny zaczynał rozglądać się za odpowiednią żoną. Normy towarzyskie jemu pozostawiały cała inicjatywę w tym zakresie, pannie pozwalając jedynie na bierne wyczekiwanie na „starającego”, a potem możliwość przyjęcia lub nieprzyjęcia oświadczyn. W praktyce oczywiście nie zawsze było to tak jednoznaczne.

Same oświadczyny poprzedzała faza starań – mężczyzna starał się zbliżyć do wybranki i jej rodziny, z kolei jej opiekunowie starali się go zachęcić bądź zniechęcić. Jednocześnie za kulisami obie strony usiłowały się wzajemnie wybadać co do intencji, perspektyw majątkowych itd. Na tym etapie nie można było składać zbyt wyraźnych deklaracji, czynić obietnic, ani nawet okazywać przesadnej sympatii, gdyż reputacja obu stron – ale panny przede wszystkim – mogła znacznie ucierpieć, gdyby małżeństwo nie doszło do skutku. Konkury mogły trwać krócej lub dłużej, a zdarzało się nawet, że całkiem się bez nich obywano.

 

Zanim się wystosuje formalną prośbą o rękę, bada się delikatnie rodziców panny celem zmiarkowania, czy wogóle mają oni zamiar wydać swą córką za mąż, czy jej już komu innemu nie obiecali, czy im chodzi przedewszystkiem o majątek, a przytem starający dowiaduje się, jeżeli mu na tem zależy — o majątku panny. W ten sposób, gdyby mu najwięcej chodziło o majątek, po zasiągnięciu informacyj, zawczasu cofnąć się może.

Spirydion, Kodeks światowy czyli Znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi. Na podstawie dzieł Pani d'Alq ułożył, Warszawa, Kraków 1881

 

Czasem – a powinnoby tak być zawsze – młoda panienka, choćby najlepiej usposobiona dla swego wielbiciela, pragnie jednakże poznać go lepiej, zanim da ostateczną odpowiedź temu, który pragnie zapewnić jej szczęście w przyszłości. W takim razie zaprasza się go do domu przy każdej sposobności, ale jeszcze nie na stopie poufałej.

Baronowa Staffe, Zwyczaje towarzyskie, Lwów 1898

 

Pierwsze poznanie z panną możesz zawiązać w rozmaity sposób i na rozmaitych drogach.
Bywasz w kilku domach, gdzie są panny, uczęszczasz do teatru, na koncerty i widowiska, do ogrodów, na zabawy publiczne i prywatne — więc okazyi do zawarcia znajomości nie brak.
Weźmy przypadek pierwszy.
W dom u państwa X., gdzie bywasz dość częstym gościem ,,wpadła ci w oko” młoda panienka, córka powszechnie znanego i szanowanego obywatela w mieście. O ile wnosić możesz (a zarozumiałość cię nie zaślepia) panna chętnem okiem patrzy na ciebie. Jak więc dalej postępować, by najpewniejszą i najkrótszą drogą dojść z wybraną... do ołtarza?
Rodzice posiadający choć trochę domyślności odkryją bezwarunkow ową „nić sympatyi“ zadzierzgniętą między dwoma młodemi sercami. Domyślny zaś kawaler odgadnie z ich postępowania z nim, czy możliwy związek z ich córką mile jest przez nich widziany. Jak usposobienie rodziców panny w tym względzie poznać, jak się o życzliwości a przynajmniej ich przychylności upewnić — to łatwo każdy młody konkurent sam rozstrzygnie.

M.A. Zawadzki, Przewodnik zakochanych, czyli Jak zdobyć szczęście w miłości i powodzenie u kobiet? Z dołączeniem Rozmówek salonowych i towarzyskich i Zbioru listów miłosnych, Warszawa 1903

 

Widząc tedy, że jego akcye małżeńskie zarówno u panny jak i jej rodziców dobrze stoją, nie powinien tego okresu, że się tak wyrazimy pseudo-narzeczeństwa zbytnio przeciągać. Wyradza się przez to jakaś niejasna sytuacya, która w interesie obu stron powinna być jak najprędzej wyświetlona. Inicyatywa tego kroku winna wyjść od młodego człowieka, który zaznaczywszy częstem bywaniem i „nadskakiwaniem” pannie , że nosi się z poważniejszymi zamiarami — nie powinien wyczekiwać niekoniecznie miłej chwili aż przez rodziców zapytany będzie, by wyjaśnił „w jakich zamiarach” dom ich nawiedza, ale przeciwnie powinien sam zarówno pannie, jak i jej rodzicom „ zdeklarować się.”

M.A. Zawadzki, Przewodnik zakochanych, czyli Jak zdobyć szczęście w miłości i powodzenie u kobiet? Z dołączeniem Rozmówek salonowych i towarzyskich i Zbioru listów miłosnych, Warszawa 1903

 

Upewniwszy się zatem o przychylności panny, zaraz na drugi dzień po oświadczynach powinien prosić rodziców (ewent. opiekunów) o pozwolenie częstszego bywania w ich domu, a to w charakterze starającego się o jej rękę, przyczem zarówno panna jak i czcigodni rodzice będą mieli sposobność poznać nawzajem jego charakter, sposób myślenia etc.
Jeżeli odpowiedź na to wynurzenie brzmi zezwalająco i zachęcająco, powinien konkurent natychmiast, nie czekając pytań drugiej strony, przystąpić do jasnego i szczerego określenia swojego stanowiska, majątku, dochodów, stosunków rodzinnych i koligacyi, zamiarów na przyszłość, a skończyć zapewnieniem, że czysta i bezinteresowna miłość, która niniejsze wyznanie w usta mu włożyła doda mu dostatecznego bodźca do uszczęśliwienia wybranki swego serca.

M.A. Zawadzki, Przewodnik zakochanych, czyli Jak zdobyć szczęście w miłości i powodzenie u kobiet? Z dołączeniem Rozmówek salonowych i towarzyskich i Zbioru listów miłosnych, Warszawa 1903

 

Jeżeli poznał ktoś pannę przypadkowo, lub wśród nieprzewidzianych okoliczności (na ulicy, w teatrze, na balu itp.) a panna zrobiła na nim silniejsze wrażenie, najlepiej wtedy, jeżeli w tej pierwszej chwili nie będzie zbyt dobitnie akcentował zajęcia się swego młodą osobą.
Powinien raczej postronnie, z całym taktem i delikatnością, właściwą dobrze wychowanemu człowiekowi, z zachowaniem dyskrecyi, zasięgnąć od poważnych wiarogodnych osób pewnych danych co do panny danych, na których mu właśnie zależy. A więc przedewszystkiem, co do jej stosunków rodzinnych i majątkowych, opinii o samej pannie jak i o jej familii, czy nie bywa już kto z młodych ludzi w jej domu w charakterze starającego się o jej rękę, etc.
Jeżeli zaś to jest możliwe powinien przez jakąś trzecią poważną, dobrze mu znajomą — a zaprzyjaźnioną z rodzicami panny osobę delikatnie wywiedzieć się, czy bywanie jego w tym domu będzie dobrze widziane. Panie podejmują się zazwyczaj chętnie podobnej misyi — do nich radzimy zwrócić się zakochanemu z calem zaufaniem. Poprowadzą one sprawę ku obopólnemu zadowoleniu i ułatwią młodzieńcowi upragniony wstęp do domu ukochanej.

M.A. Zawadzki, Przewodnik zakochanych, czyli Jak zdobyć szczęście w miłości i powodzenie u kobiet? Z dołączeniem Rozmówek salonowych i towarzyskich i Zbioru listów miłosnych, Warszawa 1903

 

W jakikolwiek zresztą sposób nawiązaną została z panną znajomość (mówimy tu tylko a znajomości w uczciwych celach) a stosunek nie rozchwiał się — to dojść wreszcie musi do złożenia pierwszej wizyty w dom u rodziców (lub opiekunów) panny.

M.A. Zawadzki, Przewodnik zakochanych, czyli Jak zdobyć szczęście w miłości i powodzenie u kobiet? Z dołączeniem Rozmówek salonowych i towarzyskich i Zbioru listów miłosnych, Warszawa 1903

 

Pierwszą wizytę składać się winno około południa. Nie wcześniej jak o 12 rano, i nie później jak przed 2 po południu. Jest to czas najodpowiedniejszy. W domu porządki już porobione, do obiadu jeszcze daleko.
Odpowiednio ubrany (patrz niżej: „O stosownem ubieraniu się”) zajeżdża młody człowiek dorożką przed dom ukochanej. Poleciwszy dorożce czekać i upewniwszy się dokładnie o piętrze i numerze mieszkania (celem uniknięcia błąkania się i kołatania kolejnego do obcych drzwi)— udaje się na właściwe piętro i dzwoni pod właściwym numerem wytarłszy lekko nogi z kurzu lub błota (w tym ostatnim wypadku nieodzowne są na pierwszą bodaj wizytę kalosze). Ucieranie nosa, kaszlanie, charkanie i plucie nie powinno mieć miejsca przed drzwiami. Na fizyologiczne te czynności dość jest czasu w drodze i w sieni domu.
Gdy mu drzwi służba otwarła, zapytuje czy pp. N. N. są w domu, przestąpiwszy równocześnie próg przedpokoju. Gdy gospodarstwa nie zastał oddaje bilet, celem późniejszego doręczenia go przez służbę — jeżeli zastał, oddając bilet poleca zameldowanie i równocześnie zdejmuje zwierzchnie okrycie (n. b. i kalosze) a w rękawiczkach i z kapeluszem (cylindrem) w ręku wchodzi do salonu i usiada (byle nie na kanapie) w przyzwoitej a niewymuszonej pozie. Rękawiczek nie powinno się zdejmować na pierwszej wizycie — jak również należy zatrzymać w ręku kapelusz czy cylinder, a nie odkładać go na stół lub krzesła. Brak wychowania i znajomości form światowych cechuje przechadzanie się po salonie (robi to wrażenie jakoby gość był zniecierpliwiony nieukazywaniem się gospodarza). W złym tonie jest również przewracanie pism, książek i albumów na stole, oglądanie obrazów na ścianach, wyglądanie oknem, etc.
Składający pierwszą wizytę młody człowiek powinien teraz bacznie na wszystko uważać. Z zastosowania się gospodarzy może zaczerpnąć dokładnych wskazówek o ile pożądanym jest w tym domu gościem.

M.A. Zawadzki, Przewodnik zakochanych, czyli Jak zdobyć szczęście w miłości i powodzenie u kobiet? Z dołączeniem Rozmówek salonowych i towarzyskich i Zbioru listów miłosnych, Warszawa 1903

 

Jeżeli panna dom u nie zjawi się w jakiś czas za rodzicami w salonie lub zjawi się na krótko i zaraz wyjdzie — powinien sobie niefortunny młodzieniec przełożyć to mniej więcej na następujące słowa: „Wyszliśmy do ciebie mój szanowny panie i ja i moja małżonka, bo tak grzeczność wymaga, jeżeli jednak roją ci się po głowie jakieś zamiary względem naszej Helci (Belci, Zosi, Tosi)— to wyperswaduj sobie to zawczasu. Dziewczyna ani myśli o tobie, czego najlepszym dowodem, że nie była nawet ciekawą twoją fizyognomję zobaczyć!”
Niech jednak Bóg broni, by młody człowiek zapytał o powód nieobecności panny domu lub wprost się zwrócił z pytaniem do nich: ,,A gdzież to córeczka sz. państwa?”
Przedewszystkiem byłby to zwrot gminny, ordynarny i uwłaczający w wysokim stopniu domowi powtóre oznaczał by on mniej więcej tyle co: „Nie zawracajcież mi starzy głowy rzeczami, które mnie nie obchodzą — chyba jesteście na tyle domyślni, że nie do was tu przyszedłem, tylko do waszej córeczki, która mi się, dali Bóg, bardzo podoba!”

M.A. Zawadzki, Przewodnik zakochanych, czyli Jak zdobyć szczęście w miłości i powodzenie u kobiet? Z dołączeniem Rozmówek salonowych i towarzyskich i Zbioru listów miłosnych, Warszawa 1903

 

1). Wizyta pierwsza nie powinna trwać dłużej nad ½ godziny.
2). Gość, oczekując w salonie gospodarzy powinien zająć takie miejsce, by odrazu ujrzał w chodzących (a wiec o ile możności vis a vis drzwi prowadzących do dalszych pokoi). Na widok wchodzących powinien powstać, podejść z kapeluszem w ręku i oddać ukłon. Nie wyciąga pierwszy ręki ani do pani ani do pana, ani do panny domu. Przed panią domu skłoni oczywiście nieco głowę, wstrzyma się jednak bezwarunkowo od całowania ręki. Jest to brzydka mieszczańska naleciałość, dawno z eleganckich salonów wyrugowana, a obserwowana tylko pilnie przez starych kawalerów . Gdy panna domu wyciągnie doń rękę — podaje jej kawaler swoją przyczem lekko bez przesady a jednak z grzecznością schyli głowę. Ściskanie ręki panny lub przytrzymywanie jej w naszej dłoni jest niegrzecznością i dowodem złego wychowania.

M.A. Zawadzki, Przewodnik zakochanych, czyli Jak zdobyć szczęście w miłości i powodzenie u kobiet? Z dołączeniem Rozmówek salonowych i towarzyskich i Zbioru listów miłosnych, Warszawa 1903

 

4). Karczemnem zachowaniem jest rozstawianie kolan w siedzącej pozycyi, wyciąganie nóg przed siebie lub zakładanie jednej na drugą, kiwanie nogą, giestykulowanie, dotykanie kolan lub ramion osoby z którą się mówi, podnoszenie głosu, ucieranie nosa i głośny śmiech. Nieodpowiedniem jest również bawienie się książkami lub drobiazgami na stole, bawienie się kutasem od serwety, chwalenie urządzenia, mieszkania, obrazów, etc. Niemniej prawienie komplementów obecnym.
5). Gość raz powstawszy z swego miejsca — w zamiarze opuszczenia towarzystwa— nie powinien już więcej usiąść, gdyby go nawet do przedłużenia wizyty namawiano. Co najwięcej stojąc już zamieni jeszcze kilka frazesów, a potem stanąwszy tak, by drzwi do przedpokoju miał za sobą— skłoni się głębiej wszystkim w pewnem oddaleniu, przenosząc kolejno wzrok na obecnych. Podanie dłoni powinno wyjść od gospodarstwa, a obowiązują tu te same przepisy towarzyskie, co przy przywitaniu.
6). Wyprowadzony do przedpokoju przez pana domu powinien prędko i zwinnie się ubrać, nie czekając pomocy gospodarza. W ogóle pomaganie w ubieraniu się gościowi wyszło podobnie z mody jak całowanie rąk pani domu.

M.A. Zawadzki, Przewodnik zakochanych, czyli Jak zdobyć szczęście w miłości i powodzenie u kobiet? Z dołączeniem Rozmówek salonowych i towarzyskich i Zbioru listów miłosnych, Warszawa 1903

 

Małżeństwa na prędce, skojarzone w półtora miesiąca, posiadają wiele stron ujemnych. Czyż można w tak krótkim czasie, zajętym na wizyty, sprawunki, przygotowania wszelkiego rodzaju, wybadać tajemniczą duszę dziewczęcia i poznać bardziej skomplikowaną duszę młodzieńca?

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów, Warszawa, 1904

 

Młoda panna nie robi podarunków młodemu człowiekowi, nie daje mu nigdy poznać, że go kocha i że chciałaby wyjść za niego za mąż – przeciwnie, wobec niego powinna się zachować jak najpowściągliwiej, dla ukrycia rzeczywistych uczuć.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów, Warszawa, 1904

 

Gdy już rzeczy zaszły tak daleko, że młodzi ludzie wzajemnie przypadli sobie do gustu, obie strony, każda na swoją rękę, rozpoczynają badania zakulisowe, najczęściej za pośrednictwem osób trzecich, o wszystkiem, cokolwiek przyszłych małżonków dotyczyć może. Te osoby trzecie, występujące tu w roli swatów i swatek, mają zadanie bardzo trudne, zwłaszcza gdy idzie o wprowadzenie kandydata do obcego domu. Gdy już grunt zostanie dokładnie wybadany, gdy nie będzie przeszkód, ani moralnych, ani materialnych, po porozumieniu się z rodzicami panny, następuje zapoznanie młodych ludzi ze sobą. Obiera się w tym celu najczęściej grunt neutralny, n. p. teatr, bal, wystawę obrazów, lub dom prywatny, wspólnie znany obojgu młodym. Lepiej jest, jeżeli panna nie będzie uprzedzoną, gdyż wtedy zachowa większą naturalność, a przez to i więcej wdzięku. Niekiedy rodzice są zdania, że lepiej jest ją uprzedzić; niechże wtedy udaje, że o niczem nie wie, a będzie mniej skrępowaną.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów, Warszawa, 1904

 

Panna w takich razach ubraną jest skromnie, tak, jak gdyby nie miało być żadnego spotkania; byłoby w bardzo złym tonie wyróżniać ją wtedy, gdy matka i siostry byłyby ubrane zwyczajnie.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów, Warszawa, 1904

 

Jeżeli wrażenie ze stron obu było korzystne, swat czy swatka zwracają się do ojca panny w imieniu kandydata, komunikując zamiary młodzieńca. Ojciec nie może dać odpowiedzi stanowczej, – zrobi więc dobrze, odkładając ją na później, po porozumieniu z rodziną.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów, Warszawa, 1904

 

Młoda panna dowiaduje się o projekcie małżeństwa dopiero wtedy, gdy rodzice uznają, że niema żadnych przeszkód, bo i pocóż byłoby ją wystawiać na zbyteczne żale, gdyby odkrycia późniejsze wykazać miały jakie wady w tym, do którego już zaczynała się przywiązywać? Jeżeli badania ojca wypadły pomyślnie, to wzywa on do siebie kandydata i informuje go o posagu, o widokach na przyszłość; jeżeli zaś nie, to daje mu to poznać otwarcie, gdyż tylko otwartość i zupełna szczerość postępowania jest w takich razach gwarancyą przyszłego szczęścia małżonków. Po ślubie bańki pryskają, zostaje smutna rzeczywistość, zwykle o tyle ciemna, o ile kłamstwa przedślubne były różowe; następuje niesmak, rozczarowanie, brak zaufania – doskonały materiał rozkładowy, który może zniszczyć szczęście domowe na wieki.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów, Warszawa, 1904

 

Młody człowiek, spotkawszy w towarzystwie panienkę, która mu się spodobała i z którą pragnie się ożenić, winien dać się jej poznać, a przekonawszy się, że z powierzchowności nie jest jej niemiłym, zacząć jej dyskretnie asystować i następnie prosić o pozwolenie złożenia wizyty w domu jej rodziców lub opiekunów. Taką wizytę składa się zwykle w najbliższy dzień świąteczny, zaraz po sumie, przyczep młody kandydat do stanu małżeńskiego powinien mieć na sobie garnitur tużurkowy, rękawiczki kolorowe, krawat czarny, cylinder w ręku. Wchodząc do salonu, zdejmuje rękawiczkę przynajmniej z reki prawej (inni są zdania, że lepiej wcale nie mieć rękawiczek na rękach), wita się uprzejmie ze wszystkimi, począwszy od „mamusi”, której jeszcze w rękę nie całuje, poczem rozpoczyna rozmowę o przedmiotach natury obojętnej, o niczem, przez całe pół godziny – t. j. przez czas trwania wizyty – nie dając poznać o właściwym celu swego przybycia. Na pożegnanie, o ile spostrzeże dobre przyjęcie, powinien panią domu pocałować w rękę, pannę zaś uścisnąć za rączkę delikatnie ale znacząco, o ile panna będzie w salonie, czego się zwykle w takich razach unika.

Mieczysław Rościszewski, Dobry ton, Warszawa, Lwów, 1905

 

Teraz, młodzieniec, tak dobrze drogą własnych spostrzeżeń, jak i przez którego z wiernych i zaufanych przyjaciół, dowiaduje się o wszystkiem, co może mu dać dokładne pojęcie o charakterze i gustach panny. Przez przyjaciela również lub osobę zaufania powinien się poinformować, jak przyjmą jego oświadczyny.

Mieczysław Rościszewski, Dobry ton, Warszawa, Lwów, 1905

 

Jeżeli w zamian za pierwsze swoje odwiedziny młody człowiek otrzyma rewizytę „papy”, brata lub krewnego panny, to może być pewnym, że go mile widzą i pośpieszyć w parę dni z drugą wizytą. Wtedy już, przy dyskretnem opuszczeniu salonu przez pannę, wszczętą będzie rozmowa o interesach pieniężnych, mających zabezpieczyć przyszły byt małżonków. Jeżeli kandydat odpowiada warunkom, wymaganym przez opiekunów panny, to zapraszają go do stałego bywania w domu i wyznaczają mu dzień następnych odwiedzin. Jeżeli zaś opieka jest pod jakimkolwiek względem niezadowoloną, to prosi kandydata o zostawienie czasu do namysłu, wtedy młody człowiek powinien czekać, dopóki nie zostanie zaproszonym.

Mieczysław Rościszewski, Dobry ton, Warszawa, Lwów, 1905

 

W czasie drugiej wizyty kandydata, panna znajduje się w kole swoich krewnych, ubrana skromnie, ale z gruntownem wyróżnieniem swojej toalety.
Taka wizyta trwa o wiele dłużej niż pierwsza i najlepiej złożyć ją w godzinach popołudniowych.

Mieczysław Rościszewski, Dobry ton, Warszawa, Lwów, 1905

 

Młody człowiek, spotkawszy w towarzystwie panienkę, która mu się podobała i z którą pragnie się ożenić, przedewszystkiem powinien oczywiście poznać się z jej rodzicami i z nią samą, jeżeli nie znał ich przedtem. Następnie powinien, tak dobrze drogą własnych osobistych spostrzeżeń, jak i przez któregokolwiek z wiernych i zaufanych przyjaciół dowiedzieć się o wszystkiem, co może mu dać dokładne pojęcie o charakterze i gustach panny, którą zamierza uczynić dozgonną towarzyszką swojego życia. Przez przyjaciela również lub osobę zaufaną powinien się poinformować, jak przyjmą jego oświadczyny, zarówno rodzice panny, jak i ona sama. Informacya ta bynajmniej nie jest zbyteczną, bardzo jest przykro bowiem znaleźć się w położeniu człowieka, którego spotkała odmowa, czyli w położeniu konkurenta odpalonego.
Oczywiście można się o tem dowiedzieć jeszcze wcześniej, przed poznaniem się z panną i jej rodzicami. Przekonawszy się, że oświadczyny będą przyjęte, młody człowiek może się przedstawić rodzinie.
Zazwyczaj w czasie tej wizyty panna się nie pokazuje, prowadzoną jest bowiem rozmowa o interesach pieniężnych, mających zabezpieczyć przyszły byt małżonków.

Mieczysław Rościszewski, Księga obyczajów towarzyskich, Lwów 1905

 

Jeżeli młody człowiek odpowiada warunkom, wymaganym przez rodziców panny, to zapraszają go do bywania w domu i wyznaczają mu dzień następnych odwiedzin. Jeżeli zaś rodzice panny są pod jakimkolwiek względem niezadowoleni, to proszą kandydata o zostawienie im czasu do namysłu; wtedy młody człowiek powinien czekać, dopóki nie zostanie zaproszonym.

Mieczysław Rościszewski, Księga obyczajów towarzyskich, Lwów 1905

 

W czasie drugiej wizyty młodzieńca panna znajduje się w kole swoich krewnych, ubrana skromnie, ale ze smakiem. Młody człowiek ma na sobie ubranie według surowych przepisów etykiety, a nieumiejętne lub niedbałe utrzymanie stroju uwalanem bywa w danym razie za brak kardynalnego warunku do bywania w przyzwoitem towarzystwie.
Następują oświadczyny, które, w imieniu kandydata, wygłasza jego ojciec lub matka, blizki krewny, albo nareszcie poważniejszy wiekiem przyjaciel

Mieczysław Rościszewski, Księga obyczajów towarzyskich, Lwów 1905

 

Ze względu na dyskrecję całego procesu ostrzegano czasem panny, aby zawsze uważały na swoje zachowanie – każdy mężczyzna mógł okazać się nieoczekiwanym konkurentem:

Dar znalezienia się przyzwoitego w takich razach, jest dowodem znajomości świata i tylko nauka życia wskaże właściwe ku temu środki. Pewna młoda osoba, która zadużo sztywności i zbytecznego chłodu w podobnem zdarzeniu okazywała swemu sąsiadowi przy stole, nie poszła za mąż. Młody człowiek, który obok niej siedział, miał zamiar starać się o jej rękę, zanim zaś sprezentował się rodzicom, chciał zdaleka poznać swoją przyszłą. Zachowanie się na wpół impertynenckie i niegrzeczne, oddaliło go od niej raz na zawsze.

Zwyczaje towarzyskie (Le savoir-vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte, według dzieł francuskich spisane, Kraków 1876

 

W 1864 roku miłość Anny Działyńskiej i Stanisława Potockiego rozkwitała przede wszystkim na ślizgawce. Długo jednak pozostawała niewypowiedziana, ze względu na sprzeciw pani Celestyny Działyńskiej:

Wówczas namiętnie lubiłam się ślizgać na łyżwach, choć dobrze jeszcze nie umiałam i męska ręka była bardzo pożądana. Staś zjawił się na ślizgawce i mama rada nawet była, że mnie komuś może powierzyć na dość obszernym stawku grossgarteńskim. Tu już Staś był inny, wesoły, odważniejszy i już zupełnie inaczej mi się przedstawiał. Każda partia ślizgawki zatwierdzała mnie w moim pierwotnym postanowieniu. Nie umiałam nic przed matką ukrywać, mama ciągle Podolem mnie straszyła daremnie, a Staś coraz głębiej do serca wrastał, godziny ślizgawki oczekiwałam z upragnieniem, nie odwracając głowy, instynktownie wiedziałam, kiedy Staś na ślizgawkę przybywał. Wsparta na jego ręku, pod wpływem jego wzroku, łyżwując w takt bardzo ładnej muzyki czułam się tak szczęśliwa, jak nigdy.
Ale niedługo to potrwało, a było dużo ku temu powodów. Mama coraz stanowczej przeciwną wszelkie myśli matrymonialnej się okazywała. Staś czuł, że się zakochał, a nie sądząc, aby mnie mu dano, zaczął mnie systematycznie unikać, co wielkim było dla mnie cierpieniem; tym bardziej, że bardzo czasem niezgrabnie mu się to udawało. Widząc mnie z daleka na ulicy, wpadał z komicznym pośpiechem do pierwszego lepszego sklepu lub w boczną ulicę; przy bliższym spotkaniu siadał na boku i ze smutkiem wpatrywał się we mnie, czułam, nie patrząc, magnetycznym wpływ jego oczu i nie umiałam sobie tego wszystkiego wytłumaczyć.

Anna z Działyńskich Potocka, Mój pamiętnik, Warszawa 1973

 

W przypadku Magdaleny z Grabowskich i Antoniego Kieniewicza, którzy wzięli ślub w 1901 roku, inicjatywa wyraźnie wychodziła ze strony panny:

Wielokrotnie Lala zwracała się do mnie z prośbą, a czasem wydawało mi się jakby z rozkazem, bym przybył na taki to bal i z nią tańczył mazura. Nie tolerowałem jednak podobnych wymagań i z góry na wszystkie propozycje takowe raz na zawsze udzieliłem odpowiedzi odmownej. Nie wiem, jakie w tej małej główce wówczas powstało mniemanie, czy gniew, smutek, czy też zrozumienie? Bardzo mi było przykro odmawiać prośbie milutkiej panienki, pod żadnym jednak warunkiem nie mogłem zmienić mojego mocnego postanowienia.

Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, 1989

 

Jakkolwiek byliśmy ze sobą blisko spokrewnieni, ojciec Lali, o wiele starszy ode mnie, był jednak ciotecznym bratem moim, wobec tego Lala była moją siostrzenicą w drugim stopniu, a jednak zawsze do siebie zwracaliśmy się per pan i pani. Gdy żegnałem się po śniadaniu, odezwała się do mnie tymi słowy: „Już jeżeli pan kategorycznie odmawia tańczenia ze mną w czasie karnawału, to może się pan zgodzi przychodzić do nas wieczorem przed każdorazowym wyjazdem na bal dla wypowiedzenia swego zdania o mojej toalecie”. Rozczuliło mnie do głębi to tak proste i szczerze wypowiedziane zaproszenie; po raz pierwszy, dziękując, pocałowałem ją w rączkę na pożegnanie. W jakim to nieraz pośpiechu około godziny dziesiątej wieczorem gnałem na Bracką, by zastać jeszcze państwa Grabowskich w domu przed wyjazdem na bal i wyrazić swój zachwyt, podziw na twarzową dzisiejszą toaletę, lub też ze smutkiem się odezwać: „Lecz w onegdajszej było najcudniej!!”

Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, 1989

 

Niektóre małżeństwa zawierały się najwyraźniej bez uprzednich podchodów – Maria Górska tak opisuje małżeństwo Waldemara Weyssenhoffa z Marią Ledóchowską:

Oryginalnie ułożył się ten mariaż. Pani Czosnowska (nie bierna ona!) poznawszy dwoje istot z powołaniem do matrymonialnego życia, postanowiła te dwie dobre wolem nic o sobie nie wiedzące, połączyć.
Powiedziała więc pannie Ledóchowskiej:
„Pójdziesz za Weyssenhoffa.”
a Walusiowi:
„To dla ciebie żona”.
Zaprosiła ich razem na obiad, widzieli się wtedy drugi raz, a za trzecim podeszła do rozmawiających młodych, zapytała, czy już można im winszować, kazała przynieść wina i rzecz była ubita i ogłoszona.

Maria z Łubieńskich Górska, Gdybym mniej kochała, t. II