Pomimo coraz większej idealizacji macierzyństwa jako posłania i najwyższego szczęścia kobiety, ciąża była stanem, którego publicznie nie można było nawet nazwać. Nawet taki eufemizm, jak „kobieta brzemienna” był najwyraźniej zbyt śmiały, by można go było użyć w towarzystwie.

Spodziewano się, że kobieta w widocznej ciąży nie będzie pokazywać się publicznie. Chodziło przede wszystkim o dzieci (zwłaszcza dziewczynki), które starano się trzymać w jak największej nieświadomości.

Bezpośrednie wzmianki o kobietach w ciąży znaleźć można było wyłącznie w publikacjach medycznych, czasami w podręcznikach dla matek (często pisanych przez lekarzy). Jeżeli temat pojawił się gdziekolwiek indziej, był on z reguły okrojony do minimum i przysłonięty jak najoględniejszymi eufemizmami.

 

Kobieta, która wkrótce ma zostać matką, niepowinna wychodzić w dzień na ulicę i bywać w świecie. Tylko w rodzinnem kole przyjąć może zaproszenie na obiad; obowiązkiem jej wstrzymać się od uczęszczania do teatru, od oddawania wizyt i ukazywania się na przechadzkach publicznych. Najsurowiej zwyczaj ten spełnianym jest przez Amerykanki i Angielki, i ze wszech miar zasługuje na to, aby go wszędzie naśladowano.

Zwyczaje towarzyskie (Le savoir-vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte, według dzieł francuskich spisane, Kraków 1876

 

Interesujące jest, że nawet „Gazeta sądowa warszawska” – pismo, któremu raczej nie groziło wpadnięcie w niepowołane, dziecięce lub panieńskie ręce – także bardzo okrężną droga podchodzi do faktu ciąży aktorki i wynikających z tego problemów prawnych:

Już w dacie zawarcia umowy, pani G. była w stanie, dającym przewidywać, że przez czas pewien nie będzie mogła występować na scenie.

Sprawa między aktorką a dyrektorem Towarzystwa artystów dramatycznych, w: „Gazeta sądowa warszawska”, 1873

 

Także cytując jakąś anegdotę Antoni Zaleski musi się wypowiadać niezwykle oględnie:

Henryk Rzewuski chcąc dowieść omnipotencyi carskiej w Rosyi, powiadał zawsze bardzo charakterystyczną anegdotę. Cesarz Paweł spotkawszy pewnego razu jedną z dam dworskich, która, jakby to delikatnie powiedzieć... – miała wkrótce uszczęśliwić swego męża, złożył jej przedwczesne trochę powinszowanie w słowach: Pozdrawlaju vas malczikom. (Winszuję pani chłopca). Fakt z góry zdyskontowany przez cesarza, miał rzeczywiście wkrótce miejsce, z tą jednak różnicą, że nowonarodzone dziecię nie było, jak raczył łaskawie przewidywać N. Pan, płci męskiej, lecz przeciwnie. Cesarz rosyjski nie może się jednak nigdy mylić. Dziecię uznane więc zostało za chłopca i jako takie wychowywane było długi czas. Dopiero śmierć Pawła przywróciła biedactwu jego płeć właściwą.

Antoni Zaleski, Towarzystwo warszawskie. Listy do przyjaciółki, przez Baronową X. Y. Z., Kraków, t. I 1886

 

Podobnie oględnie słowa musiał dobierać Bolesław Prus:

Gdybym zaś był damą, naturalnie zamężną i spodziewającą się… jakby tu rzec? w tych czasach powiększenia rodziny, nie ruszyłbym się z granic wystawy higienicznej. W razie bowiem… miałbym na zawołanie: trzy furgony, tyleż lektyk, cały barak ze wszelkimi środkami i narzędziami oraz kilkunastu lekarzy.

Bolesław Prus, Kronika tygodniowa w: „Kurier codzienny”, 1895

 

Bardzo jest nieprzyzwoitem nazywać niektóre rzeczy po imieniu, np. nie mówi się nigdy „kobieta brzemienna”, ale omawia się to słowami „w takim stanie”, itp.

Mieczysław Rościszewski, Rozmowa i sposób jej prowadzenia. Jedyny skuteczny poradnik dla chcących się podobać., Warszawa 1901

 

Z przyczyn oczywistych kobiety w ciąży i ich problemy rzadko pojawiały się na kartach powieści. Eliza Orzeszkowa napomyka jednak o stanie Celiny Klońskiej i innych mieszkankach miasta M. będących w podobnej sytuacji. Wspomniane kobiety, które nie dotrzymują zasady odosobnienia, reprezentują pusty i płytki świat salonowy – Celina, która dojrzała duchowo i patriotycznie, już do niego nie należy (chociaż dokładne przyczyny jej odosobnienia są inne, można się domyślać, że nie chciałaby już uczestniczyć w pustych plotkach).

Już to z początku zamknięcie się jej w domu, przypisywano wyjątkowemu stanowi jej zdrowia, wiadomo bowiem było powszechnie, iż wkrótce ma zostać matką. Z drugiej jednak strony w towarzystwie bawiącem się, znajdowało się kilka kobiet w tem samem co i ona położeniu, a jednak nie uchylały się od wszelkich zebrań, i lubo nie tańczyły po większej części i odmawiały udziału w zbyt ruchliwych rozrywkach, toć jednak z przyjemnością przyjmowały liczne wizyty i uczestniczyły w ożywionych nader pogadankach o pogodzie, modach, zabawach, zawierających się marjażach, zrywających się stosunkach, wszystkich słowem drobnostkach, których pełne jest zawsze każde prowincjonalne miasto, mianowicie tak ludne i ożywione, jakiem było M. w owej porze.

Eliza Orzeszkowa, Pan Graba, Warszawa 1872

 

Antoni Kieniewicz wspomina, jak bardzo wymuszone odosobnienie nie odpowiadało jego siostrzenicy, Jadwidze z Potworowskich Łopacińskiej:

Dziunieczkę zastaliśmy niestety dosyć rozgrymaszoną i bardzo niezadowoloną ze swego stanu oczekiwania potomstwa. Chciało się jej po ślubie używać bywania lub karnawałowania z ciocią Lelą, tymczasem zaś została przykuta do spełniania innych obowiązków poślubnych.

Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, 1989

 

Można się domyślać, że wśród najuboższych warstw społeczeństwa pełna izolacja kobiet w zaawansowanej ciąży nie była możliwa. Mało kto się na ten temat wypowiadał – nie były to tematy interesujące zamożniejszych czytelników, a kwestia należała przecież do tych, o których nie było łatwo mówić. Natomiast Bolesław Prus wspomina o sprzedawczyni kwiatów publicznie karmiącej piersią (co także było czynnością jak najbardziej zalecaną, ale nie publicznie):

Od kilku już lat widujemy kobiety wołające na chodnikach: „może pan kupi fijołków?... Nie. To może kalendarzyk kieszonkowy, albo paczkę zapałek?..."
Damy te jednak, może skutkiem ciągłego obcowania z kwiatami, tak mocno pokochały naturę, że nawet same siebie nie chcą wynaturzać za pomocą mydła i grzebienia, co trochę psuło ludziom smak do bukietów. Najczęściej zaś myjąca się między niemi, miała znowu słabość karmić niemowlę i odsłaniać przytem całą sumę wdzięków, wprawdzie bardzo czcigodnych, lecz stanowiących nader posępne tło dla pączków róż, które były artykułem jej handlu.

Bolesław Prus, Kronika tygodniowa w: „Kurier warszawski”, 1884

 

Na podobny temat: Ciąża