Wieczór panieński
Wieczór panieński, zwany także wieczorem dziewiczym, wydawał się być tradycyjny, jednak wzmianek o nim jest mało. Z pewnością nie przypominał tego, co dzisiaj nazywa się wieczorem panieńskim. Wydaje się, że było to przyjęcie dla znajomych panien, bez wątpienia połączone z poczęstunkiem, najprawdopodobniej też muzyką i ewentualnymi tańcami (w damskim gronie). Może wykonywały też także jakieś zwyczajowe zadania (u Orzeszkowej wiążą mirtowe bukieciki, a siostra panny młodej splata wianek ślubny).
Z nielicznych przedstawień literackich wynika, że w strojach na tę okazję preferowana była dziewicza biel.
Męski odpowiednik – wieczór kawalerski – wspominany jest jeszcze rzadziej.
Przed weselem, zazwyczaj odbywa się tak zwany wieczór panieński, na którym narzeczony jest nieobecny, i on bowiem żegna się z celibatem w gronie kolegów i znajomych mężczyzn.
Mieczysław Rościszewski, Księga obyczajów towarzyskich, Lwów 1905
Jeden z nielicznych opisów literackich znaleźć można u Elizy Orzeszkowej:
W wigilią ślubu odbył się u Zeni, tak zwany, wieczór dziewiczy, na który zaproszone zostały wszystkie znajome jej panny. Nikt z mężczyzn nie należał do naszego koła, bo pan młody w tymże samym czasie wyprawiał u siebie wieczór kawalerski i zaprosił całą męzką połowę towarzystwa.
Eliza Orzeszkowa, Pamiętnik Wacławy, Warszawa 1884
Po środku przyległego salonu postawiono duży okrągły stół, a na nim umieszczono dwie wielkie srebrne tace z piętrzącemi się stosami mirtowych gałązek. Wkoło stołu zasiadło kilkanaście młodych panien w jednostajnym prawie stroju, bo umówiłyśmy się już wprzódy, że będziemy wszystkie ubrane w proste suknie z białego muślinu, które wydawały się najstosowniejszemi dla tej dziewiczej uroczystości. Każda z nas zabierała z tacy garść gałązek i układała je w drobne bukieciki przewiązując każdy białą wstążeczką. Bukieciki te przeznaczone były dla ślubnej asystencyi, a wiązanie ich było obowiązkiem młodych towarzyszek i niejako celem dziewiczego wieczoru; ślubny zaś panny młodej wianeczek upleść powinna była siostra jej, lub najbliższa przyjaciółka.
Eliza Orzeszkowa, Pamiętnik Wacławy, Warszawa 1884
Gabriela Zapolska napisała „akwarelę sceniczną” zatytułowaną „Dziewiczy wieczór”, jednak nie zawiera on zbyt szczegółowego opisu tej uroczystości. Wiadomo, że wszystkie zaproszone panny ubrane są na biało (babcia i matka panny młodej na popielato), a uczestniczek nie powinno być trzynaście, co prawdopodobnie nie jest przesądem ograniczającym się do wieczorów panieńskich. Panny oddają się głównie zabawie i tańcom, chociaż ma miejsce także bardziej zrytualizowany taniec ze ślubną suknią.
Babunia: Dlaczego ty nie ubrana? idźże do domu – ubierz się i przyjdź. A pamiętaj, zupełnie biało, bo to dziewiczy wieczór Tosi. To wszystkie musicie być białe, jak stadko gołębi... to już taki zwyczaj... panieński wieczór! dziewiczy wieczór!...
Gabriela Zapolska, Dziewiczy wieczór. Akwarela sceniczna w jednym akcie. Lwów 1899
Z kolei dziewiczy wieczór Magdaleny Grabowskiej, w dzień poprzedzający jej ślub z Antonim Kieniewiczem, miał zdaje się formę zwykłego balu, w którym uczestniczyć mogli wszyscy, z narzeczonym włącznie. Antoni nie miał więc osobnego wieczoru kawalerskiego, a tylko śniadanie.
Państwo Grabowscy na samą uroczystość zajęli apartamenty przylegające do Sali Pompejańskiej – bardzo dużej i pięknej, mającej formę elipsy z dwoma absydami. W sali tej odbył się dziewiczy wieczór, obiad ślubny i wielki bal po obiedzie.
Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, 1989
Na dziewiczy wieczór wszyscy byli proszeni o przybycie na godzinę dziewiątą. Miano bowiem tańczyć tylko do dwunastej, a to ze względu na mszę św. o rannej godzinie dnia następnego.
Przed wymienioną godziną usadowił się w bocznej nawie Sali Pompejańskiej przy fortepianie najlepszy w Warszawie kwartet muzyki tanecznej, zaś na pogotowiu w sali w celu witania przybywających zaproszonych gości w pobliżu drzwi wejściowych byli państwo Grabowscy i Maduszka ze mną. Moja Najdroższa w koronkowej, różowej, wiedeńskiej toalecie, od której migały się na wszystkie strony niby gwiazdy przypięte do sukni brylanty. Cudownie było mojej Władczyni do twarzy. Obok w salonie był ustawiony zimny bufet i wina, zaś wino szampańskie służba roznosiła na tacach w czasie krótkich przerw pomiędzy tańcami. Nad całością butelek z winami znajdującymi się w sąsiednim salonie czuwał zaproszony przeze mnie kochany mój pan Mateusz. Wiedziałem z góry, że z wyznaczonej mu roli będzie bardzo zadowolony.
Według przyjętego zwyczaju bal otwierała młoda para pierwszym walcem, a więc Maduszka ze mną, i dopiero po trzykrotnym przetańczeniu wokoło sali balowej pannę młodą z rąk narzeczonego przejmował dyrygujący tańcami tancerz i rozpoczynał się wówczas walc wszystkich par, przy czym drużbowie tańczyli z drużkami. Drużkami naszymi były Jania Czapska i Dziunia, zaś drużbami Henio Grabowski i Staś Horwatt.
Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, 1989
Na godzinę pierwszą młodzież męska urządziła pożegnalne kawalerskie śniadanie dla pana młodego w dużym gabinecie restauracji hotelowej. Obecnych było około trzydziestu panów, pomiędzy nimi kilku starszych i żonatych. Inicjatorem tej imprezy i gospodarzem był Eustachy Lubański. Przed śniadaniem delegacja, składająca się z gospodarza i trzech osób z młodzieży, z wielkich rozmiarów bukietem róż czerwonych udała się do panny młodej z uniżoną prośbą o zlitowanie się nad swoim narzeczonym i danie mu parogodzinnego urlopu.
Eustachy był to wielki smakosz i głośne były w Mińszczyźnie całej przyjęcia w Łoszycy, na które, dla przykładu wskażę, bywała sprowadzana cielęcina z Moskwy, ponieważ w kraju, jak twierdzono, była niejadalna, bo nie stosowano karmienia jajami cieląt przeznaczonych na ubój. Toteż z góry wiadomo było, że wydawane na moją intencję śniadanie pod każdym względem będzie pierwszorzędnej jakości.
Po tylu latach nie mogę pamiętać, jakie było menu wymienionego śniadania. Zaczęło się od najbardziej wyszukanych zakąsek, zakrapianych suto pierwszorzędną starką i ze trzy dania, z których ostatnie wraziło mi się w pamięć: były to zamrożone w lodach brzoskwiniowych brzoskwinie w całości, w których w miejsce wydrążonych pestek została wtłoczona twarda masa z orzechów i migdałów.
Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, 1989