Raut
Raut był mniej spektakularną formą życia towarzyskiego niż bal. Było to eleganckie przyjęcie wieczorne, z dużą liczbą gości, jednak bez tańców i muzyki. Nie serwowano na nich także gorącej kolacji, chociaż do dyspozycji był bufet. Główną atrakcją była ciekawa rozmowa. Czasami rozrywką w czasie rautu były różnego rodzaju występy - muzyka, deklamacje, itp.
Raut był typową formą zebrania towarzyskiego w czasie postu, gdy normy zakazywały przyjęć tańcujących. Tak samo jak bale, organizowano także rauty na cele dobroczynne.
Na rautach obowiązywały stroje wieczorowe – suknie z dekoltami i długim trenem, kosztowne klejnoty.
Onegdajszy Wieczór u Hrabiostwa Uruskich, zaszczycony obecnością JW. Hrabiego Namiestnika Królestwa i Dostojnej Jego Małżonki, zebrał wszystkie niemal znakomitości towarzyskie, literackie i artystyczne Warszawy. Był to raut, był to koncert, był to bal, przeplatany wystawną, a trzykroć zastawianą wieczerzą.
„Kurier Warszawski”, 1866
Po balach karnawałowych nastąpią rauty, nowe pole do ukazania wytwornych strojów. W magazynie Petit Saint Thomas widzieliśmy kilka pięknych sukien, zamówionych na te wieczorne zebrania.
Korespondencya z Paryża o ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1881
Nowością tegorocznego karnawału mają być maskarady połączone z rautami w celu większego ożywienia tych zdyskredytowanych i podupadłych w opinii rozrywek w Warszawie.
Pogawędka, w: "Bluszcz", 1883
Pora rautów dla kroniki zabaw i strojów, dostarcza również zajmującego materyału jak pora balów. Postne zebrania dają też pole do większej rozmaitości niż tańce, których ożywieniem jedynem są kotylionowe figury.
Echa z salonów, w: „Moda”, 1883
Z modeli sukien jakie widzimy po pierwszorzędnych magazynach warszawskich przekonać się łatwo można:
1) że suknie tak codzienne jak i strojniejsze robione są bez trenów, wyjątek stanowią bardzo bogate rautowe ubrania dla mężatek; panny bowiem bezwarunkowo trenów tego roku nosić nie będą.
Z dziedziny mód, w: „Moda”, 1883
Wobec czego nasze „salony" są anachronizmem. Dzielą bowiem społeczność na kasty „mogące i niemogące wydawać rauty" i przysparzają wydatków.
Bolesław Prus, Kronika tygodniowa w: „Kurier Warszawski”, 1884
Warszawa po skończeniu karnawału — a ostatki były świetne — wypoczywa na rautach.
Ucichły tony skocznych tańców, lecz za to nierzadko można słyszeć muzykę poważną, śpiew, deklamacyę. Rauty wielkopostne odznaczają się u nas poważnym nastrojem, uprawą muzyki i wytwornością strojów. Nikt już teraz nie poczuwa się do obowiązku dawania wieczorków „wełnianych". Szeleszczą jedwabie, błyszczą klejnoty, fale koronek mile wabią oko...
Dlaczego ta świetność właśnie post obrała sobie za czas popisu?
Zdaje nam się, że to rzecz prosta. Rauty wydają tylko ludzie zamożni, którzy w ogóle nie wiele wełny na strój używają. Ci zaś u których odbywały się wełniane wieczorki, odpoczywają w post na seryo i żadnych zabaw nie urządzają.
Po za zamkniętemi kołami rautujących, nie brak ogółowi rozrywek. Nadeszła pora koncertów i odczytów, które u nas cieszą się wielkiem powodzeniem.
Z pod naszej strzechy, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1885
Zapytujesz, kochany przyjacielu, jaki może być związek między: 1 ubogimi matkami i ich dziećmi, 2 rautem urządzonym dziś przez damy wielkiego świata i 3 dramatem p. Kozłowskiego pt. Albert, wójt krakowski.
Otóż taki jest związek. Damy wielkiego świata opiekują się ubogimi matkami; a ponieważ ubogich matek jest bez porównania więcej aniżeli dam wielkiego świata, te więc dla wsparcia tamtych zmuszone są od czasu do czasu odwoływać się do ofiarności publicznej. Kombinacja podwójnie korzystna: nie tylko bowiem zasili kasę Towarzystwa Opieki, ale jeszcze nam, przyjmującym udział w raucie, powoli wyobrażać sobie, że jesteśmy damami wielkiego świata. Rola damy, mnie przynajmniej, bardzo się uśmiecha, choć niestety! nie jestem pewny, czy moim wielbicielom nie zrobiłbym zawodu.
Dziwisz się, kochany przyjacielu, że u nas ofiary dobroczynne koniecznie muszą przybierać formę zbiegowisk, i sądzisz, że byłoby daleko przyzwoiciej, gdyby każdy złożył swój grosik wprost na ubogie matki, nie mają pretensji, ażby go za te pieniądze ubawiono.
Widzę, że nie rozumiesz istotnej misji rautów.
Bo przypuśćmy, żeś złożył swoją ofiarę bez rautu. Więc cóż z tego? Naturalnie nic. Dając pieniądze jesteś tylko dobroczyńcą, lecz idąc na raut, jesteś i dobroczyńcą, i jeszcze świecisz przykładem. Ktokolwiek z obecnych w sali spojrzy na twoją uroczystą fizjonomię, zaraz pomyśli: „Oto filantrop, który osładza rolę biednych matek oraz zaopatruje w pieluszki ich potomstwo.” A i tobie samemu zrobi się w sercu „niebiańsko”, gdy będziesz mógł powiedzieć: „Oto ta dama, która na mnie spogląda ze wzgardą, i ta druga, która na mnie wcale nie patrzy, jakbym już głos utracił, wszystkie one, przynajmniej dziś, interesują się zdrowiem narodu. W tak pięknym, zaiste! znalazłem się towarzystwie.”
Krótko mówiąc, na dobroczynnym raucie ty zbudujesz innych, inni zbudują ciebie; ty uznasz zasługi innych, inni uznają twoje. Gdyby zaś jeszcze do uciech moralnych dołączono kolację z szampanem, raut byłby najdoskonalszą formą ocierania łez cierpiącej ludzkości.
Bolesław Prus, Kronika tygodniowa w: „Kurier Warszawski”, 1886
Wędrowne ptaki warszawskie zlatują stadami dopiero w pierwszych dniach października. – O tej porze zatem, późną już jesienią, otwierają się wszystkie nasze salony, ale dla gości więcej poufałych, dla bliższych znajomych. Na bale już nie pora, bo adwent za pasem, rauty mają tylko wielkopostny przywilej, więc co najwięcej tu i tam rozpocznie się szereg proszonych obiadów i mniejszych zebrań...
Antoni Zaleski, Towarzystwo warszawskie. Listy do przyjaciółki, przez Baronową X. Y. Z., Kraków, t. I 1886
Zabawa postna, zwana rautem, na dochód Towarzystwa S-go Wincentego a Paulo, sprowadziła liczne tłumy do sali ratuszowej. Najważniejszą i najwięcej zajmującą jej częścią były obrazy z żywych osób, rozpoczęte wielce miłemi Wiankami.
Wiadomości z pod naszej strzechy i z obczyzny, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1887
Warszawiacy używają sanny, wprawdzie czasami podskakującej na bruku, że aż zęby ognia dają, ale turkot uliczny przycichł a zastąpił go brzęk sanek, milej do uszów wpadający, jakby przygrywka do mającego się wkrótce rozpocząć karnawału. Nim ten nadpłynie, Warszawiacy w długich wieczorach adwentowych, pocieszają się rautami, wieczornicami, wieczorkami i różnej nazwy muzykami.
Wiadomości z różnych stron, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1889
Raut jest to takie zgromadzenie osób płci obojej, które nie bawi się ani modlitwą, ani jedzeniem, ani tańcowaniem, tylko – siedzeniem. Damy (...) przyprowadzają ze sobą dodatki zwykłe w postaci mężów albo niezwykłe w formie wielbicieli. Potem siadają przy stolikach grupami (dama, jej przyjaciółka, jej wielbiciel i kandydat na wielbiciela, zajmujący się tymczasem przyjaciółką), a potem wszyscy się bawią. Ale czym się bawią?... dalibóg, nigdy nie mogłem wyjaśnić sobie tej kwestii.
Bolesław Prus, Kronika tygodniowa, w: „Kurier Codzienny”, 1890
Inny charakter nosi tak zwany z cudzoziemska raut.
Tu zewnętrzna strona mniej solennie się przedstawia, mniej jest wymaganą. Chcielibyśmy ujrzeć siebie w szacie powszedniejszej, lecz zato duch nasz głębiej bada cel, jaki nas łączy. Chętni jesteśmy zbliżyć się myślą ku sobie, ocenić, mniejwięcej, wzajem pod względem usposobień, wyobrażeń, może odkryć nawet jaką niewysłowioną jeszcze własną ideę; wreszcie sposobność jest najlepsza w tem zebraniu z nastrojem spokojnym rozwinąć poezyą słowa, muzyki, czyli oczarować słuchaczy grą, śpiewem, odczytem, deklamacyą. Tu zdobycze pracy umysłowej, talent, dowcip wykształcony, sposób wyrażania się poprawny otrzymują niejako pierwszeństwo przed zaletami powierzchownemu Jeżeli nie przyćmiewają ich, to przynajmniej śmiało rywalizują i nierzadkie odnoszą tryumfy.
Bale i rauty, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891
Znajdują się pesymiści, którzy zarzucają zwolennikom zabaw lekkość poglądów, przypisują balom szczególnie ruinę zdrowia, majątków, spokoju, najrozmaitsze wyniki złego, zaległości w dobrem; rauty zaś zyskały u nas powszechną opinią przybytku nudów. W kobietach nie widzę bynajmniej powagi panujących, która nadaje kierunek zebraniom, nie odczuwają ich wpływów tchnących poezyą, kształcących obyczaje towarzyskie; wyobrażają je sobie jedynie jako powodujące się tancerki, uległe wobec siarczystych hołubców rozchukanej młodzieży; podczas rautów jako bierne po większej części, niekiedy roztargnione słuchaczki, emulujące pomiędzy sobą kosztowną tualetą. Co upoważnia panów do odzywania się o nich w tonie protekcyjnym w pismach nawet: „Było dużo ładnych towarzyszek" i t. p., to wygląda na jakiś mahometański raczej kompliment, niemający z naszą cywilizacyą, poezyą,podniosłością ducha nic wspólnego. Widocznie w czemś tkwi błąd, kiedy się spotykają podobne przymówki, ale w czem?
Bale i rauty, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891
Począwszy od salonu, gdzie w rautach młodziutkie panienki i starsze mężatki walczą na słowa z płcią szkaradną, która usiłuje podrażnić je twierdzeniem, że kwestya kobieca istnieć nie może, ponieważ płeć piękna zbyt jest słaba i powiewna do zwycięzkiej walki z losem
Poczwarka, Kwestya kobieca w Europie, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891
Nie znam nic nudniejszego nad tak zwane „rauty," których zasadniczą istotę stanowi rozmowa banalna, jak dzisiejsze towarzystwo. Panie postrojone, panowie wyfraczeni, służba zmobilizowana, kuchnia od samego rana w opałach, aby popisać się z kolacyą, światła pozapalane w obfitości rywalizującej ze słońcem — a to wszystko na to jedynie, aby kilkadziesiąt osób wysilało się przez godzin kilka na... nieziewanie! A ponieważ skuteczność tych wysiłków nie bywa dostępna dla wszystkich, przeto są tacy szczerzy, słabi czy też niegrzeczni, którzy ziewają. Jest-to niezmiernie pochlebne dla gospodarza, gospodyni i zebranych w salonie gości.
Rauty podobno powstały z „monżurów" i przekształciły się pod wpływem czasu na... manżury.
Nazwa druga najzupełniej odpowiada ich naturze obecnej. Jada się na nich — jak teraz — wykwintnie i obficie — jada się tak, jakby jedzenie było jakąś dywersyą kapitalną w nudach. A po jedzeniu zwraca się tęskne wejrzenia ku zegarowi (obowiązkowemu w pokoju stołowym). Ten i ów, wracając do ziewania, na usprawiedliwienie siebie powiada:
— Dziwna rzecz, jak mię ten likier rozmarzył!
— Piliśmy go zadużo — objaśnia ktoś inny, którego usta w tej chwili roztwierają się od ucha do ucha.
Panie i panienki poczynają wkładać rękawiczki, a rzadko kto zdradza ochotę do zajęcia miejsca na osieroconych krzesłach. Wszyscy poczynają się dziwić, że to już tak bardzo późno. Słowa najuprzejmiejszej zachęty ze strony gospodarstwa nie zachęcają nikogo. W przedpokoju słychać ciągłe szmery, skrzypnięcia drzwi, wkładania kaloszy... To młoda gwardya czmycha poangielsku gdzie pieprz rośnie, z bohaterstwem, które nie lęka się niczego, okrom myśli o pozostaniu dłużej tu, gdzie już w poziewaniu oddało się połowę duszy. W salonie i w buduarach przerzedziło się strasznie — widać że to są tylko niedobitki wielkiej armii, która przy wieczerzy święciła ostatni na dzisiaj tryumf.
Maryusz, Z tygodnia, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1892
Co to jest raut?
Zebranie kilkudziesięciu osób ku wspólnemu celowi nudzenia się, poziewania, trochę plotek, trochę flirtu, wyczekiwania na kolacyą i zapalczywego czmyhania skoro ostatnie echa brzęku widelcy, nożów i talerzy do snu się pokładą. Ma się rozumieć, że dla osiągnięcia celu tak... podniosłego, godzi się zabawę oprawić jaknajokazalej, wieczerzę dać sutą, wina kosztowne, przybrać się strojnie, uśmiechać się wesoło i udawać (we własnym domu), że niema nic przyjemniejszego, jak te tłumne nudy.
Niekiedy, dla dodania powabu rzeczy niepowabnej, dobrze jest zaprosić do towarzystwa jaką gwiazdę dnia, któraby po przygotowaniach tajemniczych, tak sobie, w rodzaju improwizacyi, rzuciła obecnym Tarantelę Liszta, albo... „Hagar na puszczy," lub szereg bardzo salonowych sztuczek z dziedziny prestidigitatorstwa, magii i hypnotyzmu. Urozmaica to bardzo ziewanie, milczących jak groby wciąga do zabawy, pozwala na dyskusye, sprzeczki, dysertacyjki pseudo-naukowe.
Nie należy się tylko spodziewać, że takie szczęśliwe intermezza zelektryzują zebranych na długo. Po kolacyi obowiązkowo rozmowy przycichają, kawalerya ucieka na papierosa, panienki... wzdychają szeroko za wachlarzami, a mamy zaczynają coraz częściej zaglądać do gabinetu pana domu, w którym wint kwitnie na kilku stolikach. Ach, tu się bawią wybornie i bawić się mają ochotę długo jeszcze, jaknajdłużej! Tu się przynajmniej rozumie cel zebrania, określony jasno i wyraźnie.
Maryusz, Z tygodnia, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1892
Nie przebrzmiałe jeszcze echo ostatnich dźwięków ostatniego mazura, a już tworzą się koła i kółka obradujące nad urządzeniem rautów. Trochę będzie ciszej, spokojniej, poważniej zresztą, lecz na brak rozrywek narzekań być nie powinno. Dobrze urządzony raut towarzyski ma wiele cech dodatnich, pomijając cel, na który urządzany bywa.
Quis, Pogawędka, w: „Bluszcz”, 1894
Karnawał minął za szybko, zdaniem młodych naszych, zamiłowanych w tańcu czytelniczek — zagrzebanego w przeszłość można pożegnać tylko westchnieniem i chąc czy nie chcąc nastroić się poważniej. Ale młodość ma swoje prawa i nawet w główkach posypanych już popielcowym popiołem, budzą się myśli o rozrywce! Czemże teraz czas uprzyjemnić? Oprócz teatru i koncertów pozostają jeszcze rauty, obiady proszone i przedewszystkiem tak już rozpowszechnione przyjęcia od piątej godziny five o'clock tea.
O ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1894
Rauty, koncerty, odczyty, mające oczywiście jakiś cel filantropijny, są codziennemi niemal wypadkami dnia podczas zimowego sezonu. Bawią się na nich, albo nudzą, to zależy od umiejętności urządzenia zebrań rautowych, magnesu — jaki ma koncertant, popularności prelegenta i obranego przezeń przedmiotu. Bądź co bądź, publiczność nie zawodziła nigdy. Jedni dla zabicia nudów, inni z obowiązku przyjścia z pomocą lub nieraz prostą ciekawością wiedzeni, wypełniali sale rautów, koncertów i odczytów i rzeczony cel osiągał swój skutek. Z nastaniem ciepłych dni wiosennych, zmienia się teren popisów filantropijnych: opróżniają się Sale Muzeum, Ratusza i Resursy kupieckiej, ztrojona liczebnie publiczność szumiącą falą płynie ku Dolinie Szwajcarskiej, czeka na kosze szczęścia w uroczem „Frascati,“ z drżeniem serca śpieszy na plac wyścigowy. Cele filantropijne przeplatają się z popisami naszych wioślarzy, rowerzystów i dosiadaczy rumaków; myśl o totalizatorze niejednemu spędza sen z powiek, piękne panie marzą o „walce kwiatów“ i zawczasu stroją swe nadobne usteczka w uśmiechy ponęt pełne.
??, Pogawędka, w: „Bluszcz”, 1895
Dobrze zapowiada się „Raut biały“ na rzecz Towarzystwa opieki nad biednemi matkami i dziećmi. Zabawą tą nie tylko zaciekawiona jest cała Warszawa, ale, jak o tein do nas wieści dochodzą i prowincya dość licznie uczestniczyć w nim będzie. W celu uświetnienia rautu nie szczędzą starań panie: Julja hr. Branicka, Helena hr. Krasińska, hr. Sołtanowa i Lucyanowa Wrotnowska. Przy akompaniamencie fortepianu deklamować będzie hr. Konstanty Przeździecki a także p. Rydel wygłosi wiersz własny specyalnie dla tego rautu napisany. Krom tego pojawi się pewna deklamatorka, która zwykła wielki zapał w słuchaczach wywoływać.
Na część wokalną złożą się: p. Piechowska, konkursowa „dwunastka lirników“ warszawskich i pana Nouvellego. Przy fortepianie siądzie Józef Śliwiński i p. Wędrychowska. Raut odbędzie się w następną sobotę d. 21-ym b. m. — do widzenia zatem.
??, Pogawędka, w: „Bluszcz”, 1895
Minął karnawał, echa zabaw nie umilkły jednak.
Nie wolno tańczyć, na porządku dziennym są więc rauty. Ostatni raut sobotni miał tę wyższość nad innemi zabawami tego rodzaju, że nie nudzono się wcale lecz, o ile można było, bawiono się wyśmienicie; wyróżniał się tem także, że nie rozstawiono stolików i nie roznoszono herbaty. Słowem, było to coś w rodzaju przedstawienia amatorskiego, z estradowem podniesieniem, rozsuwaną kurtyną, i kilkudziesięciu rzędami krzeseł, zajętych przed doborową publiczność.
Zabawa zaczęła się o godzinie 8-mej, rozpoczął ją śpiew p. Wysockiego, który zaśpiewał piosnkę z nieznanej operetki p. Karskiego, zatytułowanej „Tartarin“ równocześnie niemal rozsunęła się zasłona i ujrzeliśmy piękny żywy obraz przedstawiający Arabów Algieru zanoszących modlitwę do Allacha. Następnie przedstawił się obraz drugi: Święta Cecylja. Obrazy te ułożone zostały przez artystów malarzy: Cichockiego, Pawliszaka i Wielogłowskiego. Zajmującemi naprawdę były popisy małych artystów muzyków: Felci Reiffmanówny i Józia Ahrenda, po doskonale zaś wypowiedzianym monologu francuzkim przez p. Karolową Karską, nastąpiła kolej na przedstawienie. Odegrano Gawalewicza „Barkarollę, i komedyę Fredry „Pan Benet.“
W przedstawieniu tym brał udział nasz high-life, a wykonane zostało doskonale.
Na dzień drugi raut się z temi samemi szczegółami powtórzył.
??, Pogawędka, w: „Bluszcz”, 1896
Raut historyczny odbył się we Lwowie wd. 18 kwietnia podczas jarmarku na Ś-tą Agnieszkę, a zgromadził przeszło tysiąc osób. Bilet kosztował 5 zł. reń., lecz dodać należy że dochód przeznaczony jest na budowę własnego domu Towarzystwa wzajemnej pomocy artystów, malarzy i rzeźbiarzy, które się właśnie zawiązało. Udekorowanie sali pozostało przez dni kilkanaście a zwiedzanem było licznie przy dźwiękach muzyki. Obszerny przedpokój obity był w całości staremi makatami a obok tego widz oglądał niewielką salę w stylu archaicznym a wśród tego Lwowa z XV II wieku przesunął się około godziny 11 wspaniały pochód w kostiumach owego wieku jakoby podczas jarmarku na Ś-tą Agnieszkę, oraz rycerzy w zbrojach owego czasu. Składało go sto kilkadziesiąt osób, które przy dźwiękach poloneza sunęły się wspaniale, powoli.
Z bieżącej chwili, w: „Bluszcz”, 1896
Przysłowiowa niemal dobroczynność Warszawy, śpieszącej zawsze z pomocą potrzebującym, objawiła się wspaniale na odbytym w dniu ostatnim Lutego, tak zwanym „wielkim raucie muzycznym.“ Zabawa, która przyniosła biednym znajdującym się pod opieką Towarzystwa pań św. Wincentego a Paulo rs. 7,500, musiała się udać, no — i opiekunki są rade, ale jakiego wrażenia doznawali uczestnicy „rautu,- którym było ciasno, parno, duszno — i — uczestniczki, które zamiast zwykłej zabawy towarzyskiej, gdzie panuje większa swoboda ruchów, gdzie można ze znajomymi spotkać się i parę słów w wesołej pogawędce rzucić—znalazły się ściśnięte w szeregu krzeseł, zduszone niemiłosiernie z przodu, z tyłu i 7. boków, na czem ucierpiały przepyszne tualety, które z wielkiem niezadowoleniem ich właścicielek znikły w tłumie zbitym? Byli jednaki tacy uczestnicy „rautu,“ którzy na owym „raucie“ nie byli, bo tłok w sali panował tak wielki, tak miejsce każde było szczelnie zajęte, że pomimo wprawiania w ruch łokci, musieli zatrzymać się w sieni u drzwi wchodowych, wyobraźnią słuchu chwytać boskie dźwięki skrzypek Barcewicza, przedstawiać słowicze tony gardziołka panny Kruszelnickiej, zachwycać się „cichościami dotknięć- Michałowskiego, — wyobraźnią zaś wzroku podziwiać wspaniały strój pani Ludowej, jako kochanki Bergeraca i rycerski przvodziew samego Cyrana.
??, Przy kominku (pogawędka), w: „Bluszcz”, 1899
Inaczej trudno niezadowolenia uniknąć. Zresztą raut nie jest zwykłym koncertem, ani widowiskiem, gdzie z góry wiemy czego się mamy spodziewać. Raut jest zebraniem towarzyskiem. nie wykluczającem wcale rozmowy w kole znajomych, z którymi nieraz umówiono się spotkać na przewidywanej zabawie; muzyka, śpiew, monolog, czy dyalogjakiś, wypowiedziany na estradzie nie są czem innem, jak tylko uprzyjemnieniem tego towarzyskiego zebrania, dodatkiem do zapowiedzianej zabawy. Szeregi ścieśnione krzeseł nie są tu na miejscu, na sali koniecznie powinno być przestronno, ażeby nic nie tamowało ruchu wchodzącym, przechodzącym i witającym się. Sala powinna być zapełniona stolikami, przy których w grupach dowolnych mają siedzieć ci, którzy spotkać się z sobą zechcą. Tak dawniej bywało w sali ratuszowej i było dobrze; prawda, że przy podobnem urządzeniu o połowę prawie mniej osób mieściło się w sali, a zatem i zyski były mniejsze, lecz za to większe zadowolenie publiczności, wreszcie zabawa nie traciła właściwej sobie cechy towarzyskiego zebrania, panie nie lękały się o wykwintniejszy strój nawet, który w niespodziewanym ścisku mógł ich o znaczne szkody przyprawiać. Filantropia jest bardzo piękną rzeczą, lecz w danym wypadku pożyteczne z przyjemnem połączyć koniecznie potrzeba.
??, Przy kominku (pogawędka), w: „Bluszcz”, 1899
Miasteczko nasze bawi się jak może i jak umie.
Nie pamiętam tak rozrautowanej Warszawy, jak teraz. Oczywiście, że te zabawy zbiorowe są na cel dobroczynny przenoszone, ale czy to koncert w salach redutowych odbywający się, czy raut w Ratuszu, publiczność tłumnie wypełnia sale, może się trochę bawi, trochę nudzi, ale umyka od „wszechświatowego repertuaru” i sypie obficie groszem na cele publiczne.
??, Przy kominku (pogawędka), w: „Bluszcz”, 1899
Nadmieniamy jeszcze ze tak zwane rauty, są jakby skwitowaniem się za wyświadczane nam grzeczności, a zatem mniej zaszczytne dla zaproszonych, niż zebrania urządzane w ściślejszem kółku.
Przewodnik życia światowego, Warszawa 1900
Jedna pani Magdalena Krasińska bardzo uprzejmie bawiła Warszawę dając co niedziela w karnawale bale, a w poście rauty.
Maria z Łubieńskich Górska, Gdybym mniej kochała, Warszawa 1997
Tymczasem przez post zostajemy jeszcze w Warszawie, jest to pora rautów, koncertów, teatru i t. p. rozrywek. Ciocie szepczą, że podczas postu zakocham się i zamiast na naukę wyjadę do męża.
Zula, List do przyjaciółki po skończonym karnawale, w: „Bluszcz”, 1904
Rauty różnią się tem od balów, że nie urządza się na nich gorącej kolacji, ale zastępują ją bufety. Chociaż na rautach nie bywa tańców – i tu podstawą dobrej zabawy jest porządek z góry obmyślony, zgodność w rozporządzeniach, ład i służba dobrze rozstawiona.
J.N., Wieczory i bale, w: „Dobra Gospodyni”, 1904
Trzeba zaznaczyć, że jeżeli chodzi o wieczorowe i rautowe tualety – muśliny zastąpiono tiulami, bądź to naszyte mi pajletami, przerabianemi deseniami koronkowemi, z tiulu „de Carintlie” lub też z jednolitego tiulu.
Moda, w: „Dobra Gospodyni”, 1904
Na raut, jak i na bal, zbiera się dość dużo osób, trzeba więc zachować najsurowszą etykietę i wytworność stroju. Od balu raut ten się różni, że główną podstawę balu stanowią tańce, podczas gdy raut jest zebraniem bez tańców, a cały wieczór spędza się tylko na rozmowie; goście grupują się w kółka, słuchają opowiadań ludzi, obdarzonych wymową lub też sami opowiadają jakieś ciekawe zdarzenie z własnego życia, omawiają nowiny na czasie lub cytują wesołe anegdoty.
Mieczysław Rościszewski, Dobry ton, Warszawa, Lwów, 1905
Zgodnie z odwiecznymi zwyczajami życia towarzyskiego i wymaganiami dobrego tonu, przyjmujemy znajomych i przyjaciół w czasie rozmaitych uroczystości rodzinnych i obchodów, urządzanych z powodu imienin, urodzin, wesel, jubileuszów lub jakichkolwiek innych wydarzeń rodzinnych, a także w czasie świąt lub w karnawale na wieczorkach i balach, w poście na rautach i t. d. i t. d.
Mieczysław Rościszewski, Księga obyczajów towarzyskich, Lwów 1905
Zaproszenia rozsyłają się na dziesięć dni lub na dwa tygodnie przed balem. Jeżeli w przerwie balowej dadzą się słyszeć artyści, to na kartach zaproszeni owych nadmienia się: »Będzie muzyka i deklamacya.« Przy samych tańcach, pisze się po francusku: »on dansera,« albo po polsku: »Tańce.« W pierwszym wypadku bal ma charakter rautu i odbywa się zazwyczaj w poście.
Mieczysław Rościszewski, Księga obyczajów towarzyskich, Lwów 1905