Gdy była mowa o emancypacji kobiet, często wspominano przy tym sytuację kobiet w Ameryce – w zależności od nastawienia autora, używano jej jako przykładu pozytywnego lub negatywnego. Niektórzy chwalili amerykańską swobodę obyczajów, koedukacyjne szkoły i możliwości pracy kobiet, inni widzieli rozkład moralny społeczeństwa i wieszczyli jego szybki upadek. Jedni i drudzy skupiali się przede wszystkim na wielkich miastach i wybierali to, co najbardziej odpowiadało ich przekonaniom.

Oto wybór opinii na temat sytuacji kobiet w Ameryce.

 

Każda Amerykanka jest siostrą kobiety samodzielnie myślącej. Więc ponieważ nie mogę być, jak nasze siostry Amerykanki, ani aktorką, ani artystką muzyczną, ani malarką i rzeźbiarką, ani pastorką, ani dentystką, ani lekarką i chirurgiem, ani architektką, ani literatką, ani dziennikarką, ani adwokatką, ani techniczką, ani aptekarką, ani dyrektorką teatru, ani buchalterką, ani piszącą na maszynie, ani nawet stenografką, więc – przyszłam pana zapytać o radę: Co ze sobą począć, ażeby społeczeństwo miało ze mnie największy pożytek?

 Bolesław Prus, Kroniki

 

Zapatrując się z tego punktu widzenia rzeczy, przyznałby wypadało najwyższy stopień cywilizacyi mieszkańcom Stanów Zjednoczonych Ameryki północnej – i istotnie stoją oni pod wielu względami wyżej od europejczyków, przestarzałych w swoich przesądach. Tam, kobieta od urodzenia aż do grobu, doznaje głębokiego szacunku, wielkiego poważania i ma sobie zostawioną nieograniczoną wolność (której nie nadużywa, bo się zna istota rozumną). Młode też panienki, panny ładne czy brzydkie, mężatki czy wdowy chodzą same po ulicach, wstępują do cukierni, idą na teatr, przyjmują u siebie, podróżują, bez opieki ojca, brata czy męża, i nigdy najmniejszej nieprzyjemności i niegrzeczności ze strony mężczyzn nie podpadają… a gdyby taki europejczyk dopiero co przybyły do Ameryki, nie znając tamtejszych zwyczajów, pozwolił sobie, (jak się to często zdarza w cywilizowanych krajach europejskich) pożartować, zaczepiając tak samą spacerującą lub jadącą kobietę, miałby do czynienia ze wszystkiemi przechodzącemi, lub jadącemi, któryby stanęli w jej obronie, przypominając mu iż się znajduje w kraju, gdzie wszyscy bez wyjątku szanują kobietę jak człowieka, a protegują jako słabszą… Jest to, według mego zdania, wysoki bardzo stopień cywilizacyi.

 Kalikst Wolski, Blumerystki, w: „Bluszcz”, 1866

 

W Anglii i w Ameryce, w tej ostatniej szczególnie, niezamężne kobiety uczą się długo i pracowicie nietylko muzyki, tańców i wybrednej toaletowej sztuki, ale nauk, dających umysłowi szeroki rozwój i zdrowe pojęcia.
Niezamknięte jak w klatce w czterech ścianach dziewiczego pokoju, żyją one razem z innymi ludźmi, swobodnie przypatrują się radosnym, bolesnym, mozolnym przejawom społecznym, wiedząc zawczasu, że przeznaczeniem ich jest prędzej czy później czynny wziąść w nim udział.
Nie rumienią się i nie spuszczają oczu na wzmiankę o małżeństwie i miłości, bo o tych głównych kwestyach swego życia przywykły od dzieciństwa słyszeć; mówić i myśleć bez wstydu i rozmarzenia, ale z nadzieją pragnącej zacnego szczęścia i z powagą pojmującej swoje cele istoty. Niechowane w głębi mieszkań, niby słabiuchne kwiaty w cieplarni, nieosłaniane przed oczyma mężczyzn, niby za firankami cudowne obrazki w kościele, od pierwszych dni swego życia przypatrują się grze społecznych przekonań, interesów, namiętności, a widok ten zawczasu uczy je prawd życia i przyzwyczaja widzieć w mężczyznach nie zbiór ideałów lub bohaterów romansowych, ale ludzi z przeróżnemi odcieniami umysłu i charakteru.

Eliza Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, Warszawa 1870

 

Rozprawy o kwestji kobiecej są jeszcze u nas ciągle na porządku dziennym. Zamiast tego, żeby zaprzątać się reformą kobiecego wychowania, głównie domowego, którego wadliwość jest główną przyczyną niezbyt pocieszającego stanu niewiast, zamiast tego, żeby nie spuszczając z oka psychologicznych i fizjologicznych różnic kobiety od mężczyzny, zastanowić się zdrowo nad wykształceniem kobiety na matkę rodziny, niektórzy postępowi publicyści lubią rozprawiać o obrożach, w które jakoby mężczyźni zakuli szyje kobiece. Wyzwolenie, równouprawnienie, jednakowe prawa do wykształcenia i do pracy, zupełne pod każdym względem porównanie płci obu, oto ulubione temata niebacznych apostołów, zamykających oczy na moralne względy i społeczne wymagania. W podobnych gadaninach, właściwych niedojrzałym umysłom i naturalnych poniekąd w społeczności mało i niezbyt wytrawnie cywilizowanej, a tem samem skłonniejszej do hołdowania krańcowym od zagranicy zapożyczonym teoryom, lubią wskazywać nam jako wzór i przykład Amerykę.

 L.S.W., Emancypantki amerykańskie, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1872

 

Z Ameryki to właśnie bierze początek radykalna teorya, zupełnego porównania kobiet z mężczyznami, a potworna ta dążność i tam nie mogła nie przybrać cech chorobliwych i wstrętnych, gdyż samo założenie zawsze i wszędzie musi być wstrętnem i nienaturalnem, niezgodnem z moralnością i zdrowym rozsądkiem.

  L.S.W., Emancypantki amerykańskie, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1872

 

O ile nam się zdaje, najpraktyczniej te kwestję [emancypacji] rozwiązały Niemki, wziąwszy sobie za główne zadanie rozszerzanie pracy kobiet. Nasze jednak emancypantki wolą w tym względzie naśladować ekscentryczne wybryki Angielek i Amerykanek, a stąd popadają w śmieszność.

 Michał Bałucki, Emancypowane, Akt I, 1873

 

Ze słów tych jednak niech nikt nie sądzi, że mam tu na myśli emancypacyę Amerykanek, obejmujących dowództwa pułków zbrojnych lub pnących się do prezydentury nad całą Unją Rzeczypospolitej. Każda społeczność ma swoje potrzeby i wymagania, jeżeli więc wspomniałam o potrzebie swobody w działaniu naszem rokując z tego harmonją świata, nie myślę nią wcale przekraczać granic naszemi potrzebami nakreślonych.

Marya O…A, O potrzebie stowarzyszenia kobiet wzajemnej pomocy i rady, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1873

 

Zupełnie wyemancypowana kobieta amerykańska, uważa pracę odpowiednią powołaniu kobiety za zbyt poziomą dla siebie, i zniżyć się do niej nie chce. Poważne obowiązki matki i gospodyni domu poczytuje za właściwe tylko niańkom i kucharkom, sama zaś wdziera się na widownię świata (...). Główną namiętnością emancypowanej kobiety tamtejszej jest strój częstokroć najdziwaczniejszy, byle oryginalny, oraz chęć nieukrócona odbierania hołdów. (...) Tym sposobem tryb życia prywatnego w Stanach Zjednoczonych jest taki, że wszelkie trudy około potrzeb codziennego życia i pielęgnowania dzieci ponosi mąż i najemnicy.

 Krystyna Narbuttówna, Emancypacja a praca w: „Kronika rodzinna”, 1874

 

Z Ameryki to właśnie bierze początek radykalna teorya, zupełnego porównania kobiet z mężczyznami, a potworna ta dążność i tam nie mogła nie przybrać cech chorobliwych i wstrętnych, gdyż samo założenie zawsze i wszędzie musi być wstrętnem i nie naturalnem, niezgodnem z moralnością i zdrowym rozsądkiem.

Kronika kryminalna. Sprawa o emancypantki amerykańskie, w: „Gazeta sądowa warszawska”, 1874

 

Obcy dostrzegacz, wchodząc w towarzystwo, od razu nieprzyjemnie uderzony jest widokiem gburowatości i tej zupełnej bezżeny, z jaką tu mężczyzna traktuje kobietę. Widocznym jest, że nie czuje się on bynajmniej obowiązany do jakichkolwiek ustępstw dla niej... Nie umiem opisać mego wrażenia, kiedy po raz pierwszy znalazłam się w towarzystwie tutejszym; kobieta, którą nie zwykłam widywać dotąd inaczej, jak otoczoną poszanowaniem zupełnym, na której wejście do salonu mężczyźni powstają, do której nie mówią inaczej jak z pełnym grzeczności i uszanowania ukłonem; tutaj ujrzałam ją odartą najzupełniej z tej uroczej powagi.

 Krystyna Narbuttówna, Pamiętnik z pobytu w Ameryce, w: „Biblioteka Warszawska”, 1875

 

Jest jakaś godziwa duma w usposobieniu naszej kobiety, która wzbudza poszanowanie, jakaś aureola nietykalności, która ją pewnym urokiem otacza. Ale w Nowym Świecie nowe obyczaje; tutaj, pod wpływem idei emancypacyi, kobieta wydziera się z zakresu domowego życia, jakie dla niej prawo natury wskazało; zrzeka się dobrowolnie zaszczytnego stanowiska kapłanki ducha w swojem społeczeństwie; za zbyt poziome uważa dla siebie obowiązki kierowanie młodem pokoleniem, pielęgnowania we własnej rodzinie świętego ognia cnoty i wiary. Namiętna próżność nią owładnęła; zapragnęła ona głośnej sławy (...); przez co dobrowolnie zrzeka się praw do jego opieki i poszanowania.

 W Ameryce: w: „Kronika Rodzinna”, 1875

 

Daleko chętniej jak polityczne badam domowe i socyalne stosunki tutejsze. Nie powiem by mnie zachwycało to życie Amerykanów. Pomimo purytanizmu i święcenia Niedzieli, wątpię czy cnotliwsi oni od mniej bogobojnych ludzi. Panie czytające bibliję tak często, przesadzają się w strojach i błyskotkach, i nienawidzą licznej dziatwy. Jak we Francyi tak i tu rzadko ujrzym u ludzi zamożnych nawet więcej nad dwoje dzieci, snać matki wolą poświęcać czas zabawom i chodzeniu po sklepach mód i złotnictwa, jak pielęgnowaniu niemowląt. Czy owa gorliwość niewiast tutejszych w słuchaniu odczytów medycyny, nie wpływa cokolwiek na tak powolne zwiększanie się rodzin? Znajomi moi twierdzą iż panie doktorki tutejsze oddają się chętniej pewnej nieuczciwej gałęzi swej sztuki, jak leczeniu chorób zwykłych.
Na doktorach w czepku nie zbywa w Chicago. W każdej gazecie kilka ich obwieszcza miejsce swego zamieszkania i ofiarują swe usługi w sposób czasami nie bardzo delikatny. Nigdy jednak nie spotkałem w dziennikach tutejszych tak bezczelnych obwieszczeń jak w wiedeńskich. Cokolwiek sromu pozostało jeszcze w córkach anglo-saskich matek, i wątpię czy wyrównają kiedykolwiek Niemkom w bezwstydzie.
W rozmowie ze znajomemi mi Amerykanami, nie widziałem owego oburzania się na żądanie kobiet o równouprawnienie, jak w naszych panach. Nikogo tu nie dziwi, że kobiety zapełniają urzęda telegraficzne, uczą się doktorstwa, prawa a nawet prawią kazania z ambony. Niektórzy drwią z chętki niewiast otrzymywania równie wysokiej zapłaty jak mężczyzni, inni twierdzą jednak, iż jeżeli kobieta spełnia męzką pracę to i równa z mężczyznami zapłata jej się należy. Dziś naprzykład dają kobietom rachmistrzom 9 dolarów na tydzień, gdy mężczyzna 18 otrzymuje: wątpię jednak by ten stan rzeczy długo potrwał.
Co do nadania głosu przy wyborach, to i pod tym względem sprzyjają niektórzy Amerykanie kobietom a mianowicie purytanie; przekonałem się o tem z kilkakrotnych rozmów, że i członkowie towarzystw wstrzemięźliwości, liczą na głosy kobiet, gdyby się udało kobietom przeprowadzić prawo przypuszczające wdowy i pełnoletnie panny do urny wyborczej. Co do mężatek to nie wątpię, iż każda gospodyni zgodziłaby się na prawa drakońskie przeciw sprzedaży wódki i piwa. Zaiste, nie długo by się ostały szynkownie, gdyby los ich spoczywał w ręku niewiast!
Nie dziwiłbym się wcale gdybym usłyszał za jakie lat dziesiątek, iż nietylko kobiety amerykańskie głosują pospołu z mężczyznami, lecz że udało im się wysłać kilku deputowanych płci swej do kongresu w Washingtonie. Taki dodatek wcaleby nie zepsuł tego zbiorowiska krzykliwych i kłótliwych prawodawców, mało dbających dziś o przyzwoitość towarzyską i etykietę parlamentarną.
Przy ogólnem uszanowaniu Amerykan dla płci pięknej, panowie deputowani pewnoby używali wyrazów grzeczniejszych i ciszej się spierali. Kto wie nawet czyby zamiast silić się na obelgi, nie poczęli jaśnieć dowcipem i zdrowym poglądem na świat, chcąc się popisać w obec swych pięknych współdeputowanych.

Sygurd Wiśniowski, List piąty. Dalej na Zachód. Council Bluffs w Stanie Jowa w Ameryce północnej, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1875

 

Niestety! nietylko iż wymagają dużo od mężów lecz nie nader podobno pilnują garnków i skarpetek. We wszystkich zamożniejszych domach w Chicago do których wstęp otrzymałem, nie widziałem pań zajmujących się ani kuchnią, ani bielizną ani żadną rzeczą która do kobiet należy, oprócz stroju, fortepianu (na którym brzdąkają okropniej jak nasze) i czytania romansów. Rodzina jedząca w hotelu, dająca bieliznę do pralni parowej, a szycie do zakładów maszynowych, dziwnie wygląda w mych oczach. Inaczej to dzieje się w Anglji i Australji, gdzie kobiety rozkoszują się w wyszukiwaniu ciągłych drobiazgowych zajęć. Ciągłe ich krzątanie się ożywia dom i przyczynia się do wygody mężów i ojców.
Jak zawsze tak i teraz zastanawiano się głębiej nad przyczynami różnych zwyczajów ludzkich. Pytam się więc dla czego córki Angielek i Niemek, urodzone na amerykańskiej ziemi, zupełnie zaniedbują zwyczaju matek jeżeli tylko dochody mężów pozwalają na życie próżniacze?
Pochodzi to bez wątpienia, z trudności dostania i trzymania służących żeńskich. Help (pomocnica) tutejsza, bardzo niezależna od pani porzuca ją za lada przyczyną. Biddy (Brygida) i Kate (Katarzyna) irlandzka która u siebie w domu skrobała stoły i podłogi za parę dolarów na miesiąc, a na codzienną strawę otrzymywała kartofle i maślankę, tu, gdzie jej 20 dają dolarów i mięso 3 razy na dzień, nie chce się brać do takiej pracy. Niemki cokolwiek mniej wybredne również jednak opryskliwe, dziewczęta zaś amerykańskie, choćby najuboższych rodziców, wcale nie idą w służbę lecz poszukują zajęcia w sklepach, biórach lub przy fabrykach. Niedziw więc po części iż gospodynie tutejsze, chcąc się uwolnić od kaprysów służby, zaniechały gospodarstwa domowego i uciekły się do hotelów, publicznych pralni i szwaczek.

Sygurd Wiśniowski, List piąty. Dalej na Zachód. Council Bluffs w Stanie Jowa w Ameryce północnej, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1875

 

Pierwszym więc skutkiem rozkiełznanej swawoli kobiet jest upadek życia familijnego, głównej podstawy silnych i zdrowych społeczeństw. Amerykanki, o których mowa, nie mają czasu zajmowania się domowemi sprawami (...). Dalej rozwody są tak częste, że w każdej gazecie obok ogłoszeń o urodzinach, śmierci i ślubach najdziesz stała rubrykę anonsów o rozchodzących się stadłach.

 R., Listy z podróży po Ameryce w: „Kronika Rodzinna”, 1876

 

Tam panny same młodych ludzi zapraszają, przyjmują ich, wychodzą z nimi i wyjeżdżają na spacery, a rodzice czy nie chcą, czy nie śmieją do tego się wtrącać, czego już zgłębić nie mogłem.

 R., Listy z podróży po Ameryce w: „Kronika Rodzinna”, 1876

 

Przy zachowaniu zewnętrznem form etykiety, Amerykanie mają wrodzoną pogardę dla płci pięknej, którą żadna tajemniczość z jednej strony, a z drugiej żadne poświęcenie nie osłania. (...) Ztąd pojęcie o świętości naturalnej kobiet, jako przyszłych żon i matek, jest daleko niższe niż u nas, nie w zasadzie może, ale z pewnością w praktyce codziennej; a przyszłość kraju, w którym rola matki w domu jest zaniedbana i w poniewierkę puszczona, staje się bardzo zagadkową.)

 R., Listy z podróży po Ameryce w: „Kronika Rodzinna”, 1876

 

Ameryka jest powszechnie uważana za kraj najszczęśliwszego, najswobodniejszego istnienia kobiety, przecież w gruncie rzeczy owa amerykańska swoboda i amerykańskie prawa kobiece ograniczają się głównie do stosunków towarzyskich i hałasu, jaki tam w pewnym kierunku wolno czynić każdemu, więc i kobiecie.

 Lucyna Ćwierczakiewiczowa, Kolęda dla gospodyń, Warszawa 1885

 

W excentrycznej Ameryce niższe szkoły żeńskie w ogóle słabo się przedstawiają, natomiast liczne są wyższe naukowe zakłady dla kobiet, a nawet formalne akademie i fakultety medyczne. Stosunków amerykańskich żadną miarą nie moglibyśmy stawiać za wzór. Nie ma tam ni ładu ni składu. Dość powiedzieć, że istnieje tam pismo, redagowane przez kobiety, pod tytułem „Rewolucya", w które m wystąpiono przeciw istniejącemu porządkowi społecznemu, przeciw kościołowi i państwu.
Te wybryki chorobliwej wyobraźni i niedojrzałego rozsądku wywołały nawet w sferach kobiet amerykańskich opozycyą. Pismo, w Baltimore wychodzące, „The true woman” (prawdziwa niewiasta) wystąpiło stanowczo przeciw owej wrzekomej emancypacyi kobiet, a domaga się tylko emancypacyi w zrównaniu praw z mężczyznami co do pracy, t. j. aby kobietom dozwolono pracą dobijać się bytu.

 Mieczysław Baranowski, O wychowaniu dziewcząt z uwzględnieniem obecnych stosunków i potrzeb, Lwów 1889

 

Gdyby wszystkie emancypantki mogły znaleźć męża, któryby im zapewnił niezależny byt i szczęście przy własnem ognisku domowem, ustałaby rychło wrzawa „samodzielna”. Z prawami natury trudno bowiem wojować, bo natura jest silniejsza od najsilniejszego z ludzi, a ona wyznaczyła kobiecie rolę żony i matki. Niechby stare panny, rozprawiające tylko o sprawach „płci mocnej”, otworzyły swoje serca sieroce, niechby się wyspowiadały szczerze ze swoich snów samotnych, a zdziwiłyby się młode emancypantki, gdyby się dowiedziały, o czem ich przewodniczki skrycie marzą.

Teodor Jeske-Choiński, Recenzja Kędy droga? Wandy Grot-Bęczkowskiej, w: „Kurier Warszawski”, 1897

 

Postęp czasu, prądy i hasła, edukacja amerykańska, otwarcie wstępu kształcącym się kobietom do szkół wyższych, udział ich we wszystkich sportach, w roztrząsaniu spraw publicznych i.t.d. – wszystko to, z zanikiem uczuć religijnych, przekształciło dawną panienkę z dziewiczą przepaską na oczach, panienkę skromną, łagodną, bojaźliwą, a jednak pełną uroku i wdzięku – na istotę o gustach i upodobaniach kawalerskich, mniej romantyczną niż śmiałą, mniej pewną siebie niż niesłychanie zdenerwowaną. Nasze młode panny z towarzystwa uważają się za kolegów swoich braci, mówią głośno, rozprawiają o wszystkim, przezywają uwagi najczcigodniejszych matron, reformują i odtrącają zaśniedziałe pojęcia swych ojców.

 Mieczysław Rościszewski, Pani domu, Warszawa 1904