Nie tylko kwestia praw wyborczych, ale i samej aktywności publicznej kobiet – innej niż charytatywna, bywała mocno dyskutowana i znajdowała wielu przeciwników.
Tradycyjny podział sfer, według którego publiczna należała do mężczyzn, a domowa do kobiet, zabraniał kobietom aktywności publicznej pod groźbą „utraty kobiecości” albo wręcz moralnej degradacji. Zwłaszcza politykę uważano za zbyt agresywną i brutalną dla pań, a ich łagodzący wpływ na konflikty, który tak silnie odczuwalny miał być w strefie domowej, tutaj nie byłby skuteczny. Przeciwnie, udział kobiet tylko pogorszyłby sprawę. Nie uważano też, by mogły wnieść jakiś istotny wkład. Pozostawiano im wpływy pośrednie, tzn. kształtowanie sfery publicznej przez wpływanie na mężczyzn w domu.
Do tego jakakolwiek rola publiczna musiałaby być realizowana kosztem tej drugiej – opieki nad domem i rodziną. Skutki byłyby więc podwójnie negatywne – z jednej strony ucierpiałby dom i rodzina, z drugiej życie publiczne pogrążyłoby się w chaosie.
Jednak byli także ci (z upływem czasu coraz liczniejsi) którzy wskazywali, że skoro kobiety są obywatelkami kraju, powinny mieć także wpływ na jego sprawy, szczególnie w miarę zdobywania coraz lepszego wykształcenia.

Czy matka może być emancypowaną, zrównaną z mężczyzną? Czy może brać, jak on, czynny udział w pracy społecznej, w życiu publicznem? Odpowiadamy: nie; i jesteśmy pewni, że wszystkie prawdziwe matki, znając najlepiej swoje obowiązki, staną po naszej stronie.

O emancypacji kobiet przez Prof. Dra Fil. Henryka Struve, w: „Kronika Rodzinna”, 1867

 

Prababki nasze zostawiły nam wzniosłe przykłady cnót domowych a tradycja przedstawia je zawsze na tle rodziny, jako matki, opiekunki biednych i gospodynie. Kobieta u nas mało żyła publicznie. Zaledwo wielkie panie arystokratycznych rodzin, zbliżone do dworu i jego intryg, brały udział czynny w wypadkach zajmujących kraj lub społeczność. Polka szukała dobrowolnie pewniejszego, cichszego stanowiska, a surowa pobożność, wielka moralność i gospodarność, liczone były za wieniec cnót, który najmilej okalały czoło młodej dziewicy. Możemy nawet rzec, iż całe wychowanie większości kobiet naszych, zasadzało się tylko na wpojeniu cnót chrześcijańskich i nauczeniu domowego gospodarstwa. Po żeńskich klasztorach, które, mówiąc nawiasem, dostępne tylko były dla zamożniejszych, lub w izbie fraucymmeru, młode dziewczęta te jedynie przykłady i względy miały na widoku. To też sława dobrej gospodyni wysoko po wszystkie czasy była ceniona w Polsce.

Józefa Dobieszewska (Śmigielska), Poradnik dla gospodyń, Warszawa 1868

 

Natura kobiet, które są przeważnie stworzone i przeznaczone dla życia rodzinnego i któreby nie mogły należycie spełnić właściwego swego powołania, gdyby je powoływano do walk i prac politycznych we wielkiej ilości. Cnoty kobiecej miłości małżeńskiej i macierzyńskiej, staranności domowej, subtelne uczucia i urok kobiecy zapewneby ucierpiały na zetknięcia z wrzaskliwem życiem politycznem, а z drugiej strony przecież kobiety nie nabyłyby zdolności do prac i walki otwartej w życiu zewnętrznem.

Franciszek Kasparek, prof. Wszechnicy Jagiellońskiej, Kobieta i jej stanowisko w rodzinie, społeczeństwie i państwie, w: „Gazeta Sądowa Warszawska”, 1877

 

Zachodzi niebezpieczeństwo, że polityczne walki stronnictw stałyby się jeszcze namiętniejsze i mniej kierowane i powstrzymywane rozumem męskim, gdyby kobiety były przypuszczone do czynnego udziału w życiu politycznem.
Niektóre wyjątki, jak przypuszczenie kobiet do następstwa tronu, są znośne – ogólne udzielenie zaś kobietom praw politycznych byłoby zgubnem.

Franciszek Kasparek, prof. Wszechnicy Jagiellońskiej, Kobieta i jej stanowisko w rodzinie, społeczeństwie i państwie, w: „Gazeta Sądowa Warszawska”, 1877

 

Jeżeli tedy już z natury kobiety są wykluczone od bezpośredniego i regularnego udziału w sprawach politycznych, wysoko cenić należy ich wpływ pośredni na dobrobyt państwa. Ale i tutaj wpływ korzystny kobiet łatwo się wyradza, jeżeli pobudki polityczne niemi kierują. Czystym i zbawiennym jest wpływ ten tylko wtedy, jeżeli religijne i moralne pobudki oznaczają działanie kobiet. Sławne kobiety polityczne po największej części przyniosły państwom szkodę. Roztropność kobieca i podstęp w małych rzeczach staje się w dziedzinie politycznej intrygą niebezpieczną. A gdy raz polityczne namiętności nienawiści, zemsty, ambicyi, napełnią pierś kobiety – łatwo przekraczają wszelką granicę i udzielają się mężczyznom. To nie tylko odnosi się do metres książąt, ale także do niektórych żon i matek, które mają imię historyczne (Bona). Historya Rzymska – rewolucya francuska – życie dworskie królów (Pompadour) liczne tego nastręczają nam przykłady.
Z drugiej strony wielkim jest wpływ zbawienny, jaki kobiety w cichej, częstokroć nieznanej dziejom pracy, wywierały na działalność polityczną mężczyzn. Wielu w kółku domowem znalazło znowu pokój, postradany w ruchliwem życiu zewnętrznem; ilekroć te kobiety uśmierzyły dzikość i namiętność mężczyzn, chroniły ich od wybryków, od błędów, od nieszczęść.

Franciszek Kasparek, prof. Wszechnicy Jagiellońskiej, Kobieta i jej stanowisko w rodzinie, społeczeństwie i państwie, w: „Gazeta Sądowa Warszawska”, 1877

 

Szczególnie wtedy, gdy byt państwa jest zagrożonym, gdy klęski je dotykają, jest wpływ kobiet szczególnie dobroczynnym. W cierpieniu silniejsze niż mężczyźni, kobiety nie upadają tak łatwo w nieszczęściu, ich ofiarność podnieca także odwagę mężczyzn (kobiety Kartaginy), a ich cześć dla odwagi męzkiej jest częstokroć, jak wykazuje historya Sparty, podnietą dla mężczyzn, tak działać, by zasłużyć sobie na poklaski żony, matki lub oblubienicy.
Słuszną tedy jest zasada nowego prawa politycznego, że kobieta podziela zaszczyty i stanowisko polityczne męża. W tem widzimy uznanie jej pomocniczego a ważnego wpływu na społeczeństwo, i godną nagrodę za odmówiony udział we właściwych prawach politycznych.

Franciszek Kasparek, prof. Wszechnicy Jagiellońskiej, Kobieta i jej stanowisko w rodzinie, społeczeństwie i państwie, w: „Gazeta Sądowa Warszawska”, 1877

 

Na nieszczęście, wielokrotne doświadczenie przekonało, iż ilekroć kobieta wmieszała się w wir życia publicznego i społecznego, niejako posłanniczka pokoju i miłości, lecz jako towarzyszka i współpracowniczka walczącego mężczyzny, tylekroć przewyższała go w upadku moralnym: anioł stawał się już nie zwierzęciem, ale szatanem. Nietylko roczniki sądowe, lecz i dzieje ważniejszych przewrotów społecznych, takiej naprzykład Konwencyi lub ostatniej Komuny paryzkiej, dostarczają obok przykładów najszczytniejszych poświęceń, ohydne obrazy zezwierzęcenia, do jakiego dochodzi kobieta, gdy podziela wraz z mężczyzną namiętności i walki społeczne i polityczne.

Bolesław Chlebowski, Zadania moralne, w: „Bluszcz”, 1878

 

Większość kobiet rozsądnych, choć niezadowolnionych ze swej doli, nie zazdroszczą wcale losu królowej Wiktoryi nie marzą o cesarskiej koronie indyjskiej; poprzestają na domaganiu się od społeczeństwa aby zwiększyło nieco summę przysługującej im wolności, żądają aby im dopomagano w rozszerzeniu zakresu ich inteligencyi i otwarto przystęp do niektórych zawodów, które najniesłuszniej przywłaszczyła sobie chciwość i niesprawiedliwość męzka.
Inne, mniej rozsądne a krzykliwsze, nie poprzestają na tem. Domagają się praw politycznych; chcą zostać wyborcami a nawet i być wybieranemi, zasiadać w sądach przysięgłych i w izbach, i te tylko opłacać podatki, nad któremi będą radzić i zagłosują. Jest nawet garstka pragnąca możności ubiegania się o najwyższe w kraju dostojeństwa, i te, Praxagora Aristofanesa, wołają: „My jedne tylko potrafimy ocalić okręt rzeczypospolitej, nie płynący obecnie ani z żaglem ani z wiosłem. Lecz choć odkrycia i wynalazki nasze są nieocenione, najpewniej nie przyznają tego mężczyźni, zaślepieni swemi głupiemi przesądami."

J.B., G. Valbert, O emancypacyi kobiet, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1880

 

Stan kwestyi emancypacyi dałby się określić w sposób następujący.
Zwolennicy, pod kierunkiem znakomitego myśliciela Stuarta Milla, żądają radykalnych zmian w ogólnej egzystencyi kobiet pod względem politycznym i socyalnym, powołując się na ich równomierne z mężczyzną uzdolnienie i z tego powodu przemawiają za bezwzględnem równouprawnieniem kobiet. Niegdyś uznane i przyjęte zdanie filozofii przyrody o „biegunowem przeciwieństwie rodzajów" zostało obalone, powołano natomiast do życia zasadę swobodnej konkurencyi, aby w ten sposób usunąć wszelkie zawady samodzielności kobiecej, ustanowić nowy kodeks praw i zwycięzko przeprowadzić walkę o uwolnienie kobiet z hańbiącej zależności i rzekomego „poddaństwa".
Przeciwnicy emancypacyi powoływali i powołują się na obowiązki kobiety, które są zbyt lekko traktowane w przeciwnym obozie, lub też wprost zaprzeczane. Pierwszym i najistotniejszym obowiązkiem kobiety jest wychowanie dziecka. Ludzkość powierzyła kobiecie wzniosłe zadanie macierzyństwa, którego spełnienie wymaga olbrzymiego kapitału uczucia, myśli i czynu. Ten podstawowy obowiązek nie powinien i nie może być naruszony pod grozą uchylenia równowagi ekonomii wszechświata. A bywa naruszany, skoro kobieta wytwarza sobie inne pole działania, absorbujące jej i uczucia, dążenia i czyny w odmiennym kierunku.
Spór ten w powyższej kwestyi zasadniczej nie ukończył się i jak to wspomnieliśmy sprawa emancypacyi kobiet zostaje w zawieszeniu.
Równouprawnienie kobiet, otwarcie wyższych zakładów naukowych i specyalnych, współudział ich w życiu politycznem etc. stracił na wziętości w wyższych i bogatszych sferach społeczeństwa i przeniósł się na krańcową lewicę, do stronnictwa socyalno-demokratycznego i ligi wolnomyślnych, które przyjęły te żądania kobiece w swe programy.
Klasy średnie zadawalniają się dzisiaj skutecznem rozszerzeniem zakresu pracy i uzdolnienia kobiet jako też szerszem zużytkowaniem ich pracy. Omijają one przytem starannie zaznaczoną a zasadniczą kwestyą obowiązku kobiety a usuwają jedynie doraźną potrzebę, wynikłą z trudnych warunków bytu.
W zasadzie, rozumni przeciwnicy emancypacyi przemawiają na równi ze zwolennikami za wyższem kształceniem kobiety, w razie potrzeby materyalnej dopuszczają ją do uczciwego zarobkowania, wszakże przeznaczają szerokiemu ogółowi kobiet i uważają za najpierwsze zadanie tychże macierzyństwo, które samo przez się wyklucza poświęcenie się kobiety innemu zatrudnieniu, absorbującemu zasoby sił intelektualnych i materyalnych na niekorzyść istotnego przeznaczenia kobiety.

O najnowszej prac| pani Reichardt-Stromberg w kwestyi emancypacyi kobiet, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1882

 

Jak na jedną dawkę, moc światła rzucono niezmierną, przyznać należy. Co o tem wszystkiem sądzi kobieta pojedyncza, trudno odgadnąć, natomiast domyśleć się wolno, jak mało excytuje to nerwy tej całej części niewieściego świata, która nie należąc do kategoryi pojedynczych, bez walki wyemancypowała jak należy swoje stanowisko w rodzinie — która z rzekomego ucisku kobiety przez barbarzyńskie kodeksy tyle sobie robi, co ze śniegu zeszłorocznego, a ze wszystkich wykrzykników takich właśnie, jak: „U kolebki wyzwolenia," „Przed jutrem" i t. d., w godzinach pogawędki poobiedniej z tyranem swoim do współki, na gardło całe się śmieje.
Niechajże jej ten śmiech idzie na zdrowie i na uszczęśliwienie mężczyzny, któremu jest współpracowniczką rozumną i wytrwałą, niechaj naucza przykładem, że wyzwolenie faktyczne przynosi kobiecie nie rozszerzenie jej praw społecznych i politycznych, ale takie zrozumienie zadań życiowych, które pomimo braku praw, a nawet wbrew prawom zapewnia jej głosowi powagę w rodzinie, i po za rodziną. Nadewszystko niech wszczepi dziecku swemu przekonanie, że nie ma nic przeciwniejszego udoskonaleniu, jak czmucenie siebie i drugich wielkiemi, bez istotnego znaczenia słowami i frazesami.

Korespondencya. Kraków, 16 kwietnia 1897 roku, w: „Tygodnik Mód i Powieści” 1897

 

A mimo tych przejawów prawodawcy dotąd uparcie odmawiają kobietom praw politycznych, wedle dzisiaj obowiązujących ustaw, nie mogłyby korzystać z nich, ani Zofia Kowalewska, profesorka matematyki w Sztokholmie, ani Klemetyna Royer, autorka wielu głębokich dzieł filozoficznych i przyrodniczych, ani Orzeszkowa i Konopnicka, gdy tymczasem prawa te przysługują w wielu krajach wszystkim mężczyznom, ciemnym analfabetom, nie mającym nawet wyobrażenia o zawiłych zagadnieniach naukowych i społecznych. To też sądy angielskie w XIX. wieku, odrzucając po raz wtóry żądania kobiet, nie mogły powoływać się na argumenty swoich poprzedników z ubiegłego stulecia, nie mogły odmówić kobietom wiedzy i wykształcenia, znalazły więc nowy zarzut: „że przyzwoitość publiczna na to nie pozwala". Czyż rzeczywiście można co zdrożnego upatrywać w tem, że kobieta, obywatelka państwa, interesuje się sprawami publicznemi, czytuje dzienniki, chodzi na zgromadzenia, a w czasie wyborów głosem swym przyczynia się do zwycięstwa zasady, którą za słuszną i sprawiedliwą uważa? Czyż spełnienie obywatelskich obowiązków może oddziaływać ujemnie na rodzinę i społeczeństwo? Zaprzeczyć niepodobna, że wszelką najuczciwszą zasadę ludzie nieraz paczą i każą, że wybory są często polem otwartem do gwałtów i nadużyć, wyborcy frymarczą niecnie głosami i sprzedają swe prawa obywatelskie. Nadużycia te z całą energią zwalczać należy, a może właśnie kobiety nieco uczciwszej atmosfery wniosą do tych zepsutych stosunków, nieco etyki i tolerancyi.

Helena Witkowska, O prawach politycznych kobiet, w: Głos kobiet w kwestyi kobiecej, Kraków 1903

 

Ale, aby kobietom przyznano prawa, które im się słusznie należą, muszą one same o to się starać, muszą działać solidarnie, organizować się i łączyć dla osiągnięcia określonego celu. Historya i doświadczenie uczą nas, że praw żadnych się nie dostaje, że zdobyć je zawsze potrzeba, żądać ich, dopominać się o nie, oddziaływać w pewnym kierunku na opinię publiczną. Tylko świadome, zorganizowane grupy otrzymują prawa, które im się należą. A niestety, z przykrością przyznać musimy, że często największymi wrogami kobiet są kobiety same, w grę wchodzi tu nieświadomość, lenistwo, apatya, boją się one dróg nowych, obawiają wszystkiego, co nieznane, nieutarte, stawiają tamę dążeniom kobiecym do wiedzy, do samodzielnej pracy, do zdobywania nowych stanowisk, a co za tern koniecznie idzie i praw większych w społeczeństwie.
Oddziaływa tu i wychowanie dotychczasowe dziewcząt, od dzieciństwa tresują je, wpajają przekonanie, że bierność, słabość, to największy wdzięk, to cały urok niewieści. Mimo tych trudności, mimo przeszkód i szyderstw, których nie szczędzą przeciwnicy i przeciwniczki, drzemiący tak długo świat kobiecy budzi się do samoistnego życia; prawo do wiedzy, do nauki, do światła tak długo odmawiane kobietom, zostało już zdobytem, teraz o inne prawa dopominać się poczynają, dopominać w imię sprawiedliwości społecznej.

Helena Witkowska, O prawach politycznych kobiet, w: Głos kobiet w kwestyi kobiecej, Kraków 1903

 

Wychodzi mianowicie apriorystyczne obstawanie przy odsądzaniu kobiety od udziału w życiu publicznem najkarykaturalniej wówczas, gdy obok istoty czującej, rozwiniętej umysłowo, żądnej pracy dla powszechnego użytku, mamy pod ręką do przeciwstawienia mężczyznę — tego niby urodzonego prawodawcę i piastuna steru publicznej nawy – w osobie jakiegoś średniaka, ospalca, albo zgoła inepta duchowego; a wiemy to przecież najlepiej sami, że z przed nas losy tego piasku społecznego nie usunęły bynajmniej. Weźmyż takich dwoje – postawmy ich naprzeciw siebie, a potem zapytajmy sumienia, któremu z nich należy otworzyć pole działalności, a którego zwolnić z brzemienia, i pozostawić nadal samemu sobie jako nieużytek społeczny.

T.M., Sfera działalności publicznej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1906

 

Do najcięższego wagomiaru pocisków, jakie rzuca z tych okopów mężczyzna, należą te: Przedewszystkiem — mówi on — istnieje konieczność podziału pracy — podziału spotykanego nietylko w społecznościach ludzkich uorganizowanych, ale i w świecie niektórych tworów żyjących gromadnie, które właśnie dzięki programowo przyjętej różnorodności funkcyi obarczających indywidua, dosięgają zbiorowej sprawności budzącej słuszny podziw.
Nie do pominięcia milczeniem jest ów rozdział, w którym mowa o ustroju fizyologicznym i o właściwościach odrębnych każdej płci — właściwościach, z któremi w drodze przymusu nic dokazać nie można. Wreszcie ludzie uznający w zasadzie ustrój rodzinny jako podstawowy w naszej cywilizacyi, przez długi czas jeszcze będą mieli broń zaczepną nie do odparcia, stawiając macierzyństwo i jego atrybucye jako funkcye społeczne pierwszorzędnego znaczenia — funkcye realne, których zamieniać na jakieś chimeryczne zadania i cele, w większej części nieziszczalne, będzie zawsze daremną stratą sił i czasu.
Z drugiej strony słychać bardzo wiele o niepogwałcalności wrodzonych uzdolnień i upodobań — o prawie każdego człowieka do rozwoju w kierunku przezeń obranym, i o służeniu społeczeństwu tem, cośmy w sobie ku jego pożytkowi wypracowali. Nakoniec gdy kwestya schodzi na grunt realny, zapytuje zwykle kobieta, czy w istocie zdaje się mężczyźnie, że był on i jest dotąd w rzeczach polityki tak zupełnie wyłącznym i samodzielnym władcą — czy też faktycznie z wiedzą i mimo wiedzy jego współdziałały tam w większości wypadków, narówni przynajmniej z męzkimi, i wpływy kobiece także, a zarazem czy na korzyść każdej pojedynczej takiej akcyi politycznej wychodziło to, że kobieta zamiast być w niej działaczką jawną i widoczną, zmuszaną była do poprzestania na roli sprężyny ukrytej, a mimo to często bardzo wysoce wpływowej na bieg wydarzeń, a nawet decydującej.
Argument ostatni tak często spotykany przy roztrząsaniu danej kwestyi, przecina ją zwykle, ale nie rozstrzyga, a nie rozstrzyga dlatego, że jest obosiecznym. Można bez obrazy logiki utrzymywać, że wpływy kobiece dlatego przeważnie w historyi okazały się ujemnej natury, że się nimi posługiwały osoby bez skrupułów traktujące intrygę polityczną albo jako namiętność swego rodzaju, albo jako rzemiosło zyskowne — można także obstawać przy tem, że musi duch intrygi być w pewnej mierze właściwością ustroju niewieściego, skoro kobiety wogóle raz zszedłszy na tę drogę, w przeważnej liczbie wypadków rozstawały się z pojęciami subtelnej moralności, i szukały dla swoich robót tylko krytych kurytarzy i dróg nieprostych.

A.S., Ze spraw kobiecych, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1906

 

Wymyka się z pod wszelkich obrachunków to, czego obecnie nie widzimy blizkiem ziszczenia, ale w każdym razie rezultaty musiałyby zależeć od przygotowania opinii, od stanowiska, jakie zajmuje kobieta w społeczeństwie danem, a głównie od tych wartości i zasobów, jakieby ona faktycznie wniosła ze sobą w życie publiczne. Tam, gdzie kultura moralna i oświata dosięgła już wysokiego stopnia rozwoju, nawet tak radykalny przewrót w stosunkach mógłby nie wywołać szczególnych wstrząśnień — natomiast, wyznajemy szczerze, przedstawia się nam rzecz mglisto, nieobliczalnie i awanturniczo tam, gdzie stanowisko moralne kobiety w rodzinie i społeczeństwie było dotąd upośledzonem, gdzie ona żyje ciągle w stanie swojej przedwiekowej apatyi i bierności, gdzie nakoniec samo elementarne wykształcenie wielkich mas zaczyna zaledwie wychodzić z powijaków. Wolno w każdym razie oczekiwać, że w warunkach ostatnio sformułowanych kobietę pochwyciłyby w swoje szpony niesyte nigdy ofiar mechanizmy agitacyi skrajnych, i że pozyskałyby ją niewątpliwie te z nich, któreby niedoświadczonej i ciemnej robiły obietnice najhojniejsze. Pod tym względem kobieta musiałaby uledz powszechnemu prawu, a dorobek w dziedzinie narodowej i podniesienie poziomu rodziny w duchu Chrześcijańskim nicby na jej wtargnięciu w życie publiczne nie miały do zyskania.

A.S., Ze spraw kobiecych, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1906

 

- Kobiety u nas nie zajmują się polityką – przerwała ciszę p. Balbina, chcąc dać nauczkę dziewczynie.
- Żartuje pani – pochwyciła – gdyż zajmowanie się sprawami swego kraju, jeżeli się go kocha, jest obowiązkiem, tak kobiet, jak mężczyzn.
- Można kochać – przerwała p. Balbina, cała różowa…
- Lecz się nie troszczyć; Francuzki podobno tak kochają swe dzieci: oddają je na mamki obcym.

Sewer, Polka i Amerykanka, w: „Bluszcz”, 1883

 

Mania politykowania, sądzenia, działania na własną rękę ogarnęła wszystkich, od kucharek do najbogatszych pań. Pani Róża Raczyńska, na przykład, jeździła teraz do Petersburga w sprawie języka polskiego w szkołach, a otrzymawszy audiencję u cesarzowej matki, przedstawiła jej potrzebę reformy wychowania w Królestwie, w czym świętą miała rację. Tylko że sprawą tą zajmują się mężczyźni bardziej do rzeczy publicznych powołani jak pani, choćby najpoważniejsza.

Maria z Łubieńskich Górska, Gdybym mniej kochała, Warszawa 1997