Kiedy kwestia pracy kobiet zaczęła pojawiać się na forum publicznym, wszyscy zakładali, że chodzi o pracę dla wdów (lub kobiet których mężowie są z innych przyczyn nieobecni – np. żon zesłańców) lub kobiet niezamężnych i pozbawionych innych krewnych mogących zapewnić jej wsparcie. Ciężka sytuacja takich właśnie kobiet sprawiła, że zaczęto nawoływać o zapewnienie kobietom możliwości zarobkowania – zarówno w formie stosownego wykształcenia, jak i miejsc pracy. Klasyczny taki przypadek opisała Eliza Orzeszkowa w „Marcie”.

Z czasem koncepcja pracy zarobkowej kobiet stawała się coraz szerzej przyjęta, oprócz utrzymania dla ubogiej wdowy czy sieroty pojawiała się także koncepcja panny przy rodzicach (zubożałych lub nie), która wspiera ich własnymi zarobkami. Zakładano jednak powszechnie, że w razie wyjścia za mąż kobieta przestanie pracować zarobkowo i poświęci się rodzinie. Wyjątkiem były tu gospodynie na wsi, które mogły sprzedawać produktu gospodarstwa kobiecego, zasilając w ten sposób rodzinny budżet.

Pracę i rodzinę uważano za sprawy nie nadające się do pogodzenia. Dotyczy to oczywiście kobiet z wyższych warstw społeczeństwa - w niższych żony nierzadko uczestniczyły w prowadzeniu sklepu czy zakładu, nie mówiąc już o rodzinach chłopskich, gdzie wokół gospodarstwa pracowali wszyscy.

Z czasem jednak widać zmianę w podejściu do tej sprawy. Przyznawano, że sytuacja gospodarcza pogarsza się i mniej surowo patrzono na żony, które oddawały się jakiejś pracy, by wspomóc rodzinny budżet. Niektórzy przyznawali nawet, że takie rozwiązanie coraz bardziej staje się koniecznością.

 

Uczciwy człowiek nie żeni się bez pewności, iż żonę i przyszła familią swoję utrzymać zdoła. Sumienność ta męża nie uwalnia żony od czynnego udziału w pomnażaniu wspólnych dochodów małżeńskich. Doświadczenie okazuje, że w wielu przypadkach pani domu, powierzając komu innemu część gospodarstwa domowego i pielęgnowania dzieci, dla podzielenia z mężem jego czynności handlowych lub technicznych, więcej dobrego sobie, mężowi i dzieciom robi, niżeliby zrobiła zajmując się wyłącznie gospodarstwem domowem i dziećmi.

Ignacy Krajewski, Stanowisko społeczne kobiety i odpowiednie temu jej wychowanie, w: „Bluszcz”, 1867

 

Posiadanie przez młodą pannę zakładu rzemieślniczego lub handlowego nie przeszkadza bynajmniej wstąpieniu jej w życie rodzinne.  Przeciwnie, jeżeli zostanie ona żoną ubogiego pracownika, pracą swą może dzielnie dopomagaj utrzymaniu rodziny; jeśliby zaś, ze zmianą stanu, obowiązki macierzyńskie, lub całkowita zmiana położenia materyalnego i społecznego, nie pozwalały jej prowadzić nadal rozpoczętego przedsięwzięcia, mogłaby z łatwością odstąpić je siostrze, krewnej, którejkolwiek z dotychczasowych swoich pomocnic, jakiejkolwiek, słowem, kobiecie, rozpoczynającej zawód przez nią opuszczany; rozstając się zaś ze swym zakładem, ujrzałaby materyalny zasób, jaki weń włożyła, nienaruszony, a może i powiększony, lecz niezawodnie już powiększony i stokrotnie pomnożony moralny kapitał energii swej, doświadczenia i sztuki życia.

Eliza Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, Warszawa 1870

 

Kobieta zamężna najczęściej spowodowana jest oddać się rzemiosłu lub innemu powołaniu jedynie niezdolnością lub złą wolą swojego męża; czyliż słuszną jest rzeczą, aby zmuszona szukać w pracy środków utrzymania rodziny spotykać miała prócz przeszkód, które pokonać musi, jeszcze utrudzenia w otrzymaniu pozwolenia ze strony męża?

Emancypacya kobiety w stosunku do socyalizmu i ekonomii politycznej, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1874

 

Kobiety w epoce, gdy zostają matkami – mówią nam – potrzebują opieki mężczyzny. Fakt ten nie przeszkadza jednak, aby znacznej ich liczbie nie zbywało na tej opiece, jakże tu więc można ograniczać sferę ich działalności? Znaczna liczba kobiet pracuje dziś, pomimo tej właściwości swojej natury, i zdaje mi się trudną rzeczą do zrozumienia, w czem ich położenie pogorszyłoby się, gdyby rozporządzać mogły obszerniejszemi środkami, i ubiegać się o zyskowniejsze zajęcia? dla czego przestałyby zostawać pod opieką mężczyzny w epokach, kiedy natura tego wymaga, w razach jak się to praktykuje obecnie?

Emancypacya kobiety w stosunku do socyalizmu i ekonomii politycznej, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1874

 

To samo stosować się ma do kobiet oddających się naukowym studyom, lub ręcznym pracom, jak kwiaciarstwo, introligatorstwo i t. p. Jak niedość jest posiąść wyższe naukowe ukształcenie, żeby potem czas trawić na bezcelowem czytaniu, tak też szkoda trudu, na naukę robienia kwiatów lub introligatorstwa, żeby skończyć ułożeniem dwa lub trzy razy na rok, jakiegoś bukiecika na wiązanie mamie, cioci, lub przyjaciółce, albo wyklejenie na cel podobny ramki do fotografii, lub oprawę pamiętnikowego sztambucha, dla przystrojenia bawialni.
Oczywiście, że wszystkie te obowiązki, koniecznego spożytkowania na zewnątrz zdobytej umiejętności, ograniczają się lub ustają zupełnie, jak skoro kobieta zostaje matką. Wówczas obowiązki bliższe i świętsze, usprawiedliwiają przerwę w jej fachowych pracach, szczególniej, jeżeli stanowisko męża pozwala a stan jej zdrowia niepozwala na to. Wówczas, cięży tylko nad jej losem powinność, przelewać od najrańszych lat w pojęcie dzieci zamiłowanie pracy – i starać się każde z nich, odpowiednio do zdolności i środków, do pewnego zawodu pod błogosławieństwem macierzyńskiem przysposobić. Jeżeli zaś niespodzianie, stan majątkowy jej męża zachwieje się lub dotknie ją cios najsroższy... wdowieństwo – w gotowości ciągłej do pracy, w należytem do niej przysposobieniu, znajdzie zawsze deskę ratunku bez której rozbitek ginie. Najbardziej zaś wspierać ją będzie przekonanie, że zejście do osobistej pracy, nie tylko ją nie upokarza (jak wielu dziś jeszcze myśli) ale owszem, podwyższa i uszlachetnia.

Jan Prusinowski, Słówko o praktyczności w życiu kobiety, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1875

 

Uważając podział pracy za warunek cywilizacyi, pytamy, czyli dzisiejszy rozdział prac między mężczyzną i kobietą jest dowolnym? Podział pracy ma swą naturalną podstawę w rożnem uzdolnieniu i usposobieniu ludzi. Tak wyrobił się podział pracy także między płcią męzką i żeńską. Matka, która urodziła dziecię, z natury je karmiła i miała o niem staranie, podczas gdy mąż łowił zwierzęta leśne, lub wojował ze swymi nieprzyjaciółmi. Miałyżby nasze role dziś się odwrócić – mężczyźni niańczyć dzieci, nadzorować dom i kuchnię – a kobiety występować na mównicy parlamentarnej.

Franciszek Kasparek, prof. Wszechnicy Jagiellońskiej, Kobieta i jej stanowisko w rodzinie, społeczeństwie i państwie, w: „Gazeta sądowa warszawska”, 1877

 

Prawo obowiązujące i dawne obyczaje a po części wychowanie przeznacza dla kobiety stanowisko podrzędne w społeczeństwie, ograniczając jej działalność po za granicami życia rodzinnego nawet do bezwłasnowolności. Pomimo to spółczesne warunki ekonomiczne zmuszają kobiety do szukania zarobków po za rodziną, do ofiarowania swej pracy za wynagrodzenie tym, którzy jej potrzebują; a więc zmuszoną jest do pewnej samodzielności indywidualnej w życiu społecznem; wprawdzie jak dotąd, prawie tylko na polu ekonomicznem. Gdy praca kobiety ograniczała się do rodziny, po za granicę której wystąpić jej nie było wolno, celem dla niej było utworzenie sobie rodziny i poświęcenie jej całego swego życia. Wszelkie szersze cele i zamiary dotykały ją o tyle, o ile jej rodzina przez męzką linię z niemi się łączyła i wpływ jej na zewnątrz, na życie publiczne, tak moralne jako i ekonomiczne, mógł być tylko pośredni przez mężczyzn z jej rodziny.

S-z, Działalność kobiet za granicami rodziny, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1879

 

Ze zmianą warunków społecznych stanowisko kobiety także uległo zmianie. Rodziny nie były już w możności wyżywienia wszystkich swoich kobiet, szczególnie w klasie średniej, w której potrzeby i uczucia rozwinięte i udelikatnione, podniesione zostały do wysokiej potęgi poczucia swej godności; środki zaś niedostateczne zmuszały do wysiłków pracy ażeby tym uszlachetniającym potrzebom zadość uczynić a z tego powodu małżeństwa stały się trudniejsze. Dla wielu przeto kobiet, znikała możność utworzenia nowej rodziny; dla dawnej zaś stały się ciężarem i zmuszone były albo ją opuścić albo zarobkiem z pracy dla obcych opłacić swoje utrzymanie. Umiały roboty ręczne, szyć trochę gospodarować, a będąc zaprawione do uległości, cierpliwości i staranności drobiazgowej mogły zająć się pielęgnowaniem cudzych dzieci. Gospodarowanie w obcym domu stawiało często pracownie w nieprzyjemnym stosunku podwładności względem osób, u których przyjmowały obowiązek nie zawsze umiejących ocenić człowieczeństwo w osobie przez nie płatnej. Zajęcia przy wychowywaniu obcych dzieci, albo wymagały robót prostych i zbyt uciążliwych dla delikatnie wychowanych, albo wiadomości naukowych i pedagogicznych, które były między kobietami nadzwyczaj rzadkie. Pozostały roboty ręczne i igła; zajęcia takie dozwalały zarobkując pozostawać wśród swoich. Lecz i to źródło musiało się przebrać; z powodu ogromnej liczby pracownic ilość wyrobów powiększała się, coraz trudniej było o nabywców, zarobek malał i trzeba było szukać go po za domem. Tak zmuszone zostały kobiety wystąpić jako samodzielne i samowiedne osoby w dziedzinie życia ekonomicznego i społecznego. W przemyśle zaczęły się usposabiać fachowo, w pedagogice i wychowaniu dzieci na umiejętne przewodniczki.

S-z, Działalność kobiet za granicami rodziny, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1879

 

I tak kobieta; przez wieki wychowana i utrzymywana na stanowisku drugorzędnem zależności, ze wstrętem odsuwała myśl działalności samodzielnej, przekładając zawsze pozostawać pod korcem, w ukryciu, po za plecami mężczyzny; niechętnie patrzyły na takie, które przekroczywszy granice dotychczasowego zakresu życia kobiet, śmiało występowały publicznie jako samodzielne osoby. Wraz z męzką społecznością odsuwały się od nich, same nie mogąc wyłamać się od uprzedzeń i przyzwyczajeń zaczerpniętych z przeszłości. Potrzeba zmuszała je do samodzielności, lecz one chociaż czuły ciężar uciskającego położenia, nie mogły się odrazu zdobyć na odwagę wyrobienia w sobie odpowiednich potrzebom przekonań. Pomału jednak konieczność rzucała w życie samodzielne, co raz więcej pracownic. Żądania usposobienia się odpowiedniego do nowego stanowiska społecznego wzrastały, zakres i obszerność żądań powiększały się, natrafiając na zacięty opór ze strony nauki, obyczajów i praw.

S-z, Działalność kobiet za granicami rodziny, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1879

 

Oto gdzie kobieta zaszła, wyszedłszy ze starej skorupy zamknięcia rodzinnego. Jest poetą, artystą, myślicielem, uczonym, reformatorem przesądów i obyczajów, nauczycielem i kierownikiem uczuć i umysłów, lekarzem, pedagogiem, urzędnikiem rządowym i prywatnym, artystycznym i rzemiosłowym technikiem, rolnikiem i wyrobnikiem, a przytem wszystkiem została kobietą towarzyszką i osłodą naszego życia, pociągającą wdziękiem tak formy jako i uczucia, jasnością pojęcia, obietnicą szczęścia kochaną przez istotę jéj równą, pojmowaną i pojmującą, by złączyć się w całość pełną prawdy, uczucia i świadomości siebie, zwabić nas w te pęta, by utworzyć związek rodzinny, oparty na wzajemnej względności i szacunku, którego ideałem... wzajemne poświęcenie! Pod wpływem jej gorącego uczucia nauka staje się popularną, dostępną dla maluczkich, prawa i przepisy łagodnieją, obyczaje uszlachetniają się, uczenie staje się najprzyjemniejszem i upragnionem zajęciem dzieci, stosunki towarzyskie i społeczne prostują się i równają, a życie rodzinne nic na takiej zmianie nie traci, kuchnia i gospodarstwo domowe daleko lepiej jest prowadzone przez gospodynie wykształcone, a żona uzdolniona i z umysłem rozwiniętym, uszlachetnionym wiedzą, przychodzi w pomoc z radą i pracą mężowi; my zaś mając w tak dzielnym towarzyszu serdecznego przyjaciela, śmiało spoglądamy w przyszłość.

S-z, Działalność kobiet za granicami rodziny, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1879

 

Polem działania kobiety zamężnej, ogniem skupiającym jej uczucia, przedmiotem wyczerpującym jej siły, jest rodzina; wszystkiemu, co po za nią, o tyle może poświęcić uwagę, siły i czas, o ile to jej obowiązkom nie przeszkadza, albo o ile z nich wypływa. Matka pracująca zarobkowo dla utrzymania rodziny, nieraz dni całe po za nią przepędza, niemniej żyje tylko dla niej, ona jest celem jej pracy i pobudką do niej. Wiele jest jednak dzieł i zadań na świecie, wymagających dłoni niewieściej, lub niewieściego serca, całego jej poświęcenia, a przeto niemogących być dziełem matek.

Anastazja Dzieduszycka, Książka młodej kobiety, w: „Kronika Rodzinna”, 1881

 

Po wsze czasy najpierwszym obowiązkiem kobiety w społeczeństwie, najwłaściwszą jej rolą, z natury niejako narzuconą, jest obowiązek matki, żony, gospodyni domu. Z tych składać się musi ogół, nie zamykając wyjątkom drogi do wyższych stanowisk na arenie życia publicznego. Warunki życia i podział pracy organicznej wymagają od mężczyzny koniecznie, aby poza domem był czemś więcej, niż ojcem rodziny i małżonkiem; zadanie kobiety zaś i jej odpowiedzialność zamykały się i zamykać muszą przeważnie w tych granicach rodzinnego i domowego zajęcia, do którego mężczyzna mniej kwalifikacyi i praktyczności posiada. Bez doktorek, urzędniczek, professorek, dyplomatek, artystek i t. p., obywały się społeczeństwa, - bez gospodyń i matek obejść się nie mogą; zatem wniosek ztąd prosty, co jest bliższem zadaniem i obowiązkiem kobiety i w czem głównie celować powinna. Współdziałanie jedyne na polu prac gospodarczych, zarówno zamożnych, jak i niezamożnych kobiet, szukających w zawodzie takim środków utrzymania, najwłaściwiej odpowiada ekonomicznym wymaganiom gospodarności krajowej. Nie idzie wcale za tem aby taką jednostronnością krępować umysłowość kobiecą, aby przed nią zamykać drogi szerszego wykształcenia: przeciwnie, oświecać ją jaknajwięcej, rozwijać, umoralniać trzeba koniecznie, ale nie odrywać od najwłaściwszej dla niej sfery i stanowisk, na których może i powinna być najpożyteczniejszą i jedynie odpowiedzialną.

Pogawędka, w: „Bluszcz”, 1883

 

Rozniecając ognisko domowe, wyrzec się ona musi pracy zawodowej, jeżeli ta ma zabierać jej cały czas, gdyż teraz zaledwie kilka godzin dziennie może jej poświęcić. Cała ona należy już do rodziny: męża, dzieci, domu; te obowiązki najświętsze, największe też mają prawo do niej, a są równie szlachetne, równie pożyteczne, jak i dawne. Jeżeli praca zawodowa może być dalej prowadzona przez szczęśliwe dobranie godnej zastępczyni, lub przez poświęcenie tylko kilku godzin dziennie, ale też nie potrzebuje odciągać kobiety od domu; jeżeli wreszcie umiłowany przedmiot pracy, nauka lub sztuka stała się koniecznością jej życia: to wówczas nie wolno jej się wyrzekać tej pracy w zupełności, tylko zakres działalności zmniejszyć i ograniczyć.

Wanda Podgórska, Tradycya i postęp w życiu naszych kobiet, w: „Bluszcz”, 1883

 

Inaczej się rzecz ma w rodzinach mniej zamożnych: tam praca zarobkowa kobiety jest koniecznością; musi ona pośpieszyć, ująć część troski i trudu z ramion mężczyzny, a wspólnie z nim zaopatrując potrzeby rodziny, błogosławić będzie ten zwrot w ideach ludzkich, pozwalający jej, biednej, uzdolnić się do pracy według zdolności pracować. Zagadkę pogodzenia obowiązków żony, matki, pani domu i zarobkującej pracownicy, rozwiąże ona w swem sercu, a siłę do wytrwania znajdzie w miłości najdroższych sobie istot.

Wanda Podgórska, Tradycya i postęp w życiu naszych kobiet, w: „Bluszcz”, 1883

 

Po tej-to pochyłości staczają się społeczeństwa dzisiejsze do zbytku, do kunsztownego i kosztownego wykwintu, wydatki na utrzymanie rodziny rosną i oto zawieranie małżeństwa dziś już trwoży, powiększona liczba dzieci przeraża z jednej strony liczba samotnych, więc, wykolejonych ludzi powiększa się, z drugiej rodzina przestaje już dawać tego szczęścia, co dawniej, bo ojciec zakuwa się w tak nizkie jarzmo pracy bez wytchnienia, że go często braknie tam, gdzie jako moralny naczelnik rodziny być powinien. A gdy mimo to nieraz starczyć nie może, matka, jeżeli jest odważniejszego ducha, tkliwszego serca kobietą, chce także pod ten ciężar ramiona swoje podstawić, także pracy na zarobek szuka, i dziecko już się chowa źle, a w każdym razie gorzej, niż wtedy, gdyby matka z całą swą myślą, na rodzinę zwróconą, przy ognisku domowem czuwała; mąż zaś już tu nie znajduje po pracy dawniejszego wesela, dawniejszej ciepłej atmosfery, która go niegdyś w domu czekała.

Maria Ilnicka, Nowa kwestya wychowawcza, w: „Bluszcz”, 1883

 

Praca kobiety mężatki poza dom wychodząca, a nawet często bardzo praca córki młodej, jest w stosunku do rodziny odśrodkową i rodzinne nasze tradycje modyfikującą. Poświęca się niesłychanie wiele temu, co bynajmniej nie uszczęśliwia, temu co do zbytku, do używania popychając, nawet używania tego rzeczywiście nie daje i jest częściej uleganiem mimowolnem prądowi sił, z zewnątrz działających. Odważne powrócenie kobiety do dawniejszego sposobu prowadzenia spraw domu: podjęcie w rodzinach zarzuconej pracy ręcznej, a głównie szycie, przyrządzanie odzieży dzieci i kobiety, stanowiłoby nie tylko ważną rubrykę oszczędności, ale sprowadziłoby zwrot ku prostocie, przeciwstawiłoby się temu wykwintnemu wyszukaniu i zbytkowi, który dziś uboży rodziny moralnie i materyalnie. Przemysł produkować może doskonalej, ale rodzina produkuje taniej dla siebie.

Maria Ilnicka, Nowa kwestya wychowawcza, w: „Bluszcz”, 1883

 

Kobiety pojedyncze, samodzielnie stanowiące o losie własnym i swojej rodziny, mają wielką wolność w wyborze pracy i czas niedzielony pomiędzy inne obowiązki; inaczej się rzecz ma z kobietami zamężnemi. Dla nich trudniej o odpowiednią pracę, jeżeli zarobkiem swoim potrzebują pomagać mężowi, a jest ich wiele i coraz więcej takich przybywa. Mają one obowiązki wyłącznie ich dotykające: oto nawet w najtrudniejszych okolicznościach niewolno im domu odbiegać i porzucać, bo tu jest ich najświętsza i najpierwsza powinność, bo każde zaniedbanie w tym względzie wywołuje nieobliczone moce złych skutków. Kobiety matki i gospodynie domu śmiało nazwać można twórczyniami fizycznego i moralnego organizmu przyszłej społeczności, przygotowującemi drobne cegiełki na wzniesienie wielkiego gmachu. Materyał ten powinien być wyborny, bo od niego zależy trwałość budowy, a rzeczą matki, jej pracą społeczną jest stworzenie takich właśnie cegiełek samoistnych, które świadomie układałyby się do równowagi w murach społecznych. Wielka to praca i dostojna, ona sama nadaje prawo obywatelstwa kobiecie; lecz w dzisiejszych czasach, gdy wszystko oblicza się miarą doraźnych korzyści, wysokością zarobionych pieniędzy, nie dość ceniona i uznawana, nawet lekceważona często, jako nieprodukcyjna. A tymczasem jest-to bardzo mylne mniemanie, dowodzące wielkiej płytkości sądu.
Praca zarobkowa staje się więc prawem ogólnem dla wszystkich kobiet, których mąż ciężko wyrabiać musi na utrzymanie rodziny, tak jak praca poważnie pojęta w domu lub za domem, obowiązkiem wszystkich Polek bez względu na stan i majątek.
Matki rodziny zachowywać tylko mają baczenie na swe względem niej obowiązki, bo tu są najpotrzebniejsze i w samoistnej swej działalności przez nikogo zastąpione być nie mogą.

Wanda Podgórska, Praca naszych kobiet, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1885

 

Tu widzimy wdowę bez funduszów, która dzieciom swem chce zapewnić byt i wychowanie, tam siostrę pracującą na utrzymanie osieroconego rodzeństwa, owdzie córkę, chcącą podeprzeć starość rodziców. Mało tego. Oto żona urzędnika; mąż bierze małą pensyą, widoki awansu zmniejszają się, a tu żyć trzeba; kobieta więc zrozpaczona, załamuje dłonie w zwątpieniu. Lecz nie, niewolno zakładać rąk bezczynnie, ani tracić czasu na smutne rozmyślania. Tyle rówieśnic jej pracuje wytrwale, a więc i ona rzuci się z energią do czynu, a wznosząc się do roli prawdziwej kapłanki domowego ogniska, ognisku temu podupaść nie pozwoli. Pracą własną odpędzi od niego zgryzotę, troskę i zgnębienie, odpędzi widmo niedoli, które nad ukochanymi jej zimne wyciągnęło już ramię.

W sprawie kobiecej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1888

 

Chleba, chleba szukajmy, zdobywajmy chleb! oto jest dzisiaj nasze kobiece hasło — olbrzymią armią wyruszyłyśmy w pole, aby walczyć o byt, o marny chleba kawałek, a poza nim, jak zwierzęta, nie widzimy nic zgoła. Jednostronność poglądu przeradza się w jakąś cząstkową ślepotę, zasłaniającą wszystkie inne cele, inne żądania, a przecież istnieją one i teraz, jak istniały dawniej. Sfera naszych ideałów zacieśnia się coraz bardziej, jedyną dążnością staje się osiągnięcie jaknajwyższej normy zarobku; dostatek, zdobyty własnemi siłami, to dziś marzenie prawie każdej.
A więc tylko pieniądz?
Niesprawiedliwością byłoby twierdzić, że on jest celem — tak daleko jeszcześmy nie zaszły, złe tkwi już jednak w samym takcie, że ten właśnie pieniądz stał się wyłącznym środkiem do osiągnięcia celu naszych marzeń. Ty, matko zabiegła i troskliwa, wybierając córkom swoim fachy, zaledwie dziećmi wyrastają z pieluch, popełniasz ciężki błąd — na zasadzie fałszywego rachunku wychowujesz te przyszłe robotnice, kładziesz im w głowę fałszywe teorye, obałamucasz świetnemi widokami. Dom rodzicielski nie jest im miły, myślą tylko o tem, aby jaknajprędzej go opuścić, bo tylko tam, pomiędzy ludźmi, czeka je przyszłość pomyślniejsza, zobaczą komfort, zarobią na modne i szykowne ubranie.
Urosły dziewczęta — jedną po drugiej do specyalności wdrożyłaś, ani pytając, o ile zapas sił wystarcza, o ile fach pogodzi się ze zdaniem — z chciwością lichwiarza obliczasz korzyści, jakie córki twoje osiągnąć mogą, i zdaje ci się, że zrobiłaś wszystko, o los ich jesteś spokojna.
I oto znów zostałaś w domu sama, niby kopciuszek, którego światem kuchnia i komin; — w tej właśnie kuchni i przy tym kominie powinna być kolejno z tobą każda z twoich córek i nie w świat je wszystkie rzucać, niby pisklęta wytrącone z gniazda, ale z gniazdem oswajać, by ukochały ten mały światek, będący źródłem wielkich radości i rozsadnikiem szczęścia.
Wytworzymy falangę doktorek, buchalterek, kasyerek, nieprzeliczoną moc malarek, hafciarek, koronczarek, szwaczek i modystek, tłumy dziewcząt pójdą pomiędzy ludzi, by nauczać cudze dziatki tego, czego nie umieją same, bez zamiłowania do pedagogii, bez najelementarniejszego pojęcia o jej zadaniach. Któż pozostanie w domu, aby ogniska rodzinnego pilnować, aby strzedz tradycyi, przechowywać dawne cnoty?

Karolina Szaniawska, Dokąd dążymy?..., w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1890

 

W kwestyi pracy zadomowej kobiet-męźatek nie może być dwóch zdań, wszyscy na jedno się godzą, że przynosi ono więcej krzywdy niż korzyści, nietylko ekonomicznej, lecz, co najważniejsza, moralnej.
Dom bez gospodyni jest chaosem, piekielnym jakimś młynem, w którym wytrzymać trudno: drobne szacherki sług, kłótnie i klątwy, macosze traktowanie drobiazgu, zostawionego pod ich dozorem, lub, ściśle mówiąc, rzuconego im na pastwę, oto zlekka naszkicowany obrazek rodziny, której założyciele nie widzieli pomiędzy sobą praw i obowiązków.
Gdy w jakiejkolwiek maszynie popsuje się drobne i z pozoru małoznaczące kółeczko, musi szwankować całość; porozrzucawszy kółka najprostszej, a tak subtelnie skombinowanej maszyny społecznej, jaką jest rodzina, chcielibyśmy ze społeczeństwem dojść do ładu, wychować mu synów, podtrzymać fundamenta rozwoju fizycznego i duchowego...
Czyste niepodobieństwo! Karmione mlekiem obcej piersi, wychowane szorstką, najemną dłonią, nieutulone matczynem ramieniem,dziecię wyrasta w warunkach wprost przeciwnych jego naturze, niedziw, że, wyrodzone fizycznie i duchowo, staje się patologicznym okazem. Ile takich okazów spotykamy w ostatnich czasach, niechaj zaświadczą fakta z kryminalistyki społecznej, nie będzie to wszakże dość kompletny rachunek, bo echo znacznej części drobniejszych przestępstw nie wychodzi poza obręb domu: małe złodziejstwa, oszukaństwa, fałszerstwa i tym podobne występki uchylają się zpod statystycznej kontroli.
Że tego rodzaju wypadki trafiają się nietylko w rodzinach, których główna przedstawicielka, pogardziwszy drobnemi trudami, ponieważ zarobku nie dają, śpieszy do fabryki lub sklepu, któżby śmiał dowodzić. Każdy jednak przyzna, że troskliwa matka łatwo dostrzeże wszelką złą skłonność i sama, chociażby najmniej umysłowo rozwinięta, że nie mówimy tu już o światlejszych, sercem drogę ratunku odnajdzie i usunie dziecko znad przepaści i błędów.

Karolina Szaniawska, Dokąd dążymy?..., w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1890

 

Kochane czytelniczki, w każdym razie nie musicie o tem zapominać, iż mężczyzna, im doskonalszym jest w swoim fachu, tym łatwiej dochodzi do stworzenia sobie własnego domowego ogniska, przeciwnie kobieta, im więcej usiłuje egzystować o własnych siłach, tym więcej oddala się od właściwego sobie przeznaczenia.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Odebraliśmy świeżo list pisany przez pana Teofila P. w kwestyi tak zwanej emancypacyi kobiet, pełen obawy, iż skoro niewiasty mają być, doktorkami, prawniczkami, kancelistkami, fabrykantkami a chyba i... żołnierzami, to komuż zostanie panowanie przy domowem ognisku, rząd rodzinny, gospodarka, to wszystko, co dotąd spoczywało w rękach kobiet, a co je czyniło tak niezbędnemi i miłemi mężczyźnie? „A dom nasz? — zapytuje pan P. — a dzieci nasze, a my z kim zostaniemy, gdy żonę wezwą do chorego, do apelacyi lub do biura?" Otóż to pytanie wymaga odpowiedzi wyjaśniającej.
Przedewszystkiem należy pamiętać, że liczba kobiet wszędzie olbrzymio wzrasta. Ztąd idzie i wzrost liczby kobiet niezamężnych, starych panien, istot najnieszczęśliwszych pod słońcem, gdy los daje im sieroctwo i opuszczenie. Świeżo w Austryi obliczono liczebną przewagę kobiet nad mężczyznami; wyraża się ona w cyfrze potężnej 1,500,000! W przybliżeniu (ponieważ stosunek taki panuje prawie we wszystkich krajach Europy) można przyjąć, iż na samę tę część ziemi przypada kilkanaście milionów kobiet więcej niż mężczyzn i że z tej liczby połowa skazana jest na całożyciową samotność, która prowadziłaby za sobą nędzę wszelakiego rodzaju, gdyby się temu wszystkiemi siłami nie zapobiegało.

Rz, Wyjaśnienie konieczne, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891

 

Z drugiej strony i to się godzi mieć na pamięci, że położenie rodzin wogóle staje się materyalnie coraz cięższem i że temu zaradzić może jedynie praca wspólna wszystkich członków rodziny, zdolnych do niej przez wiek i odpowiednie przygotowania. Już dzisiaj, niestety, nie nastarczają bytowi rodzinnemu siły ojca i męża. Wszyscy tedy troskać się muszą o chleb na jutro, zarówno mężczyźni jak kobiety, wszyscy muszą najpierw do pracy się gotować, a następnie i pracować. To, aby kobiety były doktorkami, adwokatkami i t. p. nie jest bynajmniej kapryśnym wymysłem teoretycznego postępu, lecz naturalną koniecznością.

Rz, Wyjaśnienie konieczne, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891

 

Zabezpieczenie sobie takich środków materyalnych, aby starczyły nam na utrzymanie życia zdrowe i spokojne, na zadowolenie potrzeb naszych serca i umysłu, jest niewątpliwie rzeczą wagi wielkiej, jest też to zatem stanem anormalnym, jest to można śmiało powiedzieć nieszczęściem, gdy matka rodziny musi po za domem pracować, zdając wychowanie dzieci na wyręczycielki płatne. Rozluźniają się wtedy mimowolnie te związki uczucia, które nie tylko o szczęściu serc rodziny stanowią; matka przestaje tak oddziaływać na dzieci, jak oddziaływała by wtedy, gdyby uczucia i przekonania swoje w pierś ich przelewała i stokroć lepiej jest obejść się bez pewnych wygód stokroć lepiej podjąć tu pracę mozolniejszą, niż wraz z obowiązkiem wyrzec się słodkiego zadowolenia uczucia, wrodzonego każdej kobiecie, która martwym głazem nie jest.

M.I., Działalność kobiety w gospodarstwie domowem, w: „Bluszcz”, 1895

 

Nie potrzebujemy też lękać się, aby kobieta nasza wśród ścierającego się obecnie prądu pojęć o stanowisku niewieściem wśród ludzkości, odtrąciła pracę na dział jej z natury rzeczy przypadającą, bo umie ona obok tego zużytkować należycie posiadane siły ducha; próżni też w sobie nie czując, nie wydziera się po za granicę tak stanowiska, jak dotychczasowej pracy swojej. Że przecież ścieranie się zdań pod tym względem daje się słyszeć do koła, jest rzeczą pożyteczną, aby została przekonaną dowodnie, że przemysłu domowego porzucać jej nie należy na tej podstawie, że to, co ona w domu mozolnie i pracowicie wytwarzać musi, maszyna doskonalej i prędzej, więc tańszym kosztem sił i nakładu wyprodukuje.

M.I., Działalność kobiety w gospodarstwie domowem, w: „Bluszcz”, 1895

 

Widzimy też w historyi dawnych i nowszych czasów, że kobiety, jeżeli były żonami, matkami, gospodyniami, uprawiały wprawdzie sztuki, nauki, rzemiosła, ale dodatkowo tylko, czasami po dyletancku. I nic dziwnego: brakowało im czasu na nie, bo miały inne, ważniejsze i bliższe ich sercu zajęcia. Natomiast literatkami z profesyi, artystkami, tem bardziej urzędniczkami czy uczonemi mogły być i bywają tylko panny, młode lub stare, wdowy, mężatki bezdzietne, separatki, rozwódki, słowem kobiety, nie mające już lub jeszcze węzłów rodzinnych, albo też takie, które je potargały i porzuciły samowolnie. Zapewne w każdej regule są wyjątki, więc i tu one być mogą, ale i te jeszcze najczęściej pochodzą z musu i konieczności.

Ks. Karol Niedziałkowski, Nie tędy droga, Szanowne Panie! (studyum o emancypacyi kobiet), Warszawa 1897

 

Cieszą się te damy, że się coraz nowe pola pracy otwierają przed kobietami, – ale czy one pytały kiedy pracujących na nich, czy są szczęśliwe, czy im nie tęskno za domem rodzinnym, czy zaszczyt pracowania przy jednym stole z mężczyzną nie jest za ciężkim krzyżem dla ich ramion, czy, zamiast telegrafować, przepisywać akta, mieszać lekarstwa i t. p., nie wolałyby pracować koło swego domu, pilnować swego męża, kołysać swoje dzieci?

Ks. Karol Niedziałkowski, Nie tędy droga, Szanowne Panie! (studyum o emancypacyi kobiet), Warszawa 1897

 

Kobieta, uniezależniona przez pracę, wychodzi zamąż z miłości i jest szczęśliwą. W razie zaś katastrof losowych, ona zawsze potrafi dać sobie radę i walczyć za siebie i swoich – nie potrzebuje zawierać tysiącznych kompromisów ze sobą i z życiem, stoi pewna i dąży – ad astra.

Stanisława Łuszczewska, Kilka uwag o wychowaniu kobiet (z powodu artykułu p. Melanji Stępkowskiej), w: „Dobra Gospodyni”, 1902

 

Zdarzały się jednak dla nich inne jeszcze niebezpieczeństwa nowego położenia. Zdarzały się wypadki, że kobietom zamężnym poszczęściło się w jakiem przedsiębiorstwie, prowadzonem na własną rękę: były wtedy wyzyskiwane przez mężów, którzy zamiast pracować, sami tracili nieraz bezwstydnie zarobek żony, jak to zresztą, nieraz czynią mężowie bogatych żon.
Uważano więc znowu, że praca kobiety, nietylko rozprzęga rodzinę, ale choćby nawet była najkorzystniejsza, nie przynosi jej samej pożytku, a co gorzej, demoralizuje mężczyznę.

Waleria Marrené-Morzkowska, Kobieta czasów obecnych, Warszawa 1903

 

Te same ograniczenia odnoszą się do każdej pracy zarobkowej i do zarobionych przez kobietę pieniędzy. Ale ograniczenia te mają tylko wtedy miejsce, kiedy idzie o prawa kobiety. Gdy idzie o jej odpowiedzialność kodeks rozstrzyga krótko, w następnym zaraz paragrafie.
„Upoważnienie od męża nie jest potrzebne, gdy żona pociąganą jest w sprawach kryminalnych albo policyjnych".
Te ograniczenia pracy kobiecej, mające na celu ujarzmienie ekonomiczne kobiety, aby uczynić ją zależną i powolną zawsze i wszędzie – nie ostały się jednak, silniejszej, od wszystkich prawodawców potędze ewolucyi społecznej, która na miejsce siły pięści i miecza, stawia potęgę pracy, wciągając do niej z nieubłaganą konsekwencyą wszystkie ręce do pracy zdolne, bez względu na prawa dyktowane przez wojowników. Ale ograniczenia te stały się bronią w ręku prawodawcow-kapitalistów, czerpiących siłę swoją z potu i pracy, jak dawni prawodawcy-wojownicy czerpali ją z krwi i grabieży.

Maria Turzyma, Kwestya kobieca, w: Głos kobiet w kwestyi kobiecej, Kraków 1903

 

„Pani” mając szumny tytuł stanowiska swego męża, uważa, iż gdyby zarobkowaniu jakiemu oddać się chciała, poniżyłaby rangę tej lub owej klassy, upośledziłaby stan, wyższy od klas rzemieślniczych, bo jakże to pracować, gdy się jest przecie „panią?...”
Jeśli tylko utrzymanie rodziny wymaga większych dochodów niż te, które przynosi praca męża, należy znaleźć pracę, pomagającą w utrzymaniu tej wielkiej machiny, jaką jest rodzina liczna.
Ale nie dla zbytków i grymasów, dla szmatek, niszczących się za jednem użyciem, dla balów i rautów toczących się lawiną, nie na to wszystko ma być zarobek „pani” obracany i zużytkowywany, bo wtedy idzie grosz na marne i skrzywdzi tych, którym pracę odebrał.
Poniżeniem, pohańbieniem rangi męża nie może stać się nigdy uczciwa praca żony, bo zawsze praca jest szlachetnym czynem i zawsze ozdabia czoło zasługa.

Jadwiga z Z. Strokowa, Żony mężów pracujących, w: Bluszcz, 1905

 

Sprowadzają kupcy zaczęte roboty kanwowe z zagranicy; czy nie mogłyby „panie” zaczynać robót u siebie? Sprowadzają ogromne massy koronek klockowych z zagranicy; czy nie można ich wyrabiać w domach naszych? Nie sposób wyliczyć wszystkich zajęć i prac, któryby nie odrywały „pani” od domów, nie pozbawiały rodziny opieki, a zarazem mogłyby nieść pomoc w trudach o utrzymanie domu.

Jadwiga z Z. Strokowa, Żony mężów pracujących, w: Bluszcz, 1905