Zecerstwo
Do zawodów proponowanych dla kobiet – chociaż rzadziej – należało zapomniane już dzisiaj zecerstwo.
Nowy przemysł otwiera się u nas dla pracy kobiecej. Pani Dobieszewska znana zaszczytnie z prac literackich i wielu pożytecznych wydawnictw, zakłada drukarnię jak o tem w swoim czasie pisma peryodyczne wspominały. Nie widzimy ażeby zajęcie zecerskie mogło być mniej przystępne dla kobiet aniżeli drzeworytnictwo które w obecnym czasie tyle już zyskało sobie drzeworytem. Jest to może praca więcej utrudzająca ale wdzięczniejsza za to, gdyż zecerów u nas bardzo jest stosunkowo ograniczona liczba i nigdy nie zbraknie im roboty podczas kiedy drzeworytników w stosunku do liczby wydawnictw illustrowanych u nas i zakładów w których ich praca może być użytą, wcale nie brak. Drukarnia pod zarządem kobiety a do tego przewodniczki tak doświadczonej i ożywionej dobremi chęciami jak pani Dobieszewska, może i powinna dla pracowniczek pragnących się poświęcić zecerskiemu zajęciu, stosowne przedstawić pole. Głównie idzie o to ażeby kobiety nie potrzebowały pracować razem z mężczyznami, a łatwo tego uniknąć pomieszczeniem ich w osobnym pokoju pod zarządem zdolnego instruktora, aż dopóki nie dojdą do pożądanego wykształcenia i same nie będą mogły starczyć robocie.
Wacław Szymanowski, Przegląd, w: „Bluszcz”, 1866
Główna rzecz aby kobiety szukające zarobku, znajdowały ten zarobek pewny i zastosowany do rodzaju pracy jakiej się mogą oddawać. Zecerstwo właśnie jest zatrudnieniem spokojnem, wymagającem pewnego już wykształcenia a przy tem pilności i uwagi, czego wszystkiego od kobiet żądać jesteśmy w prawie. Sądzimy że i sami właściciele chętnie przyjęliby tę innowacyą coby wprawdzie powiększyło liczbę robotników o których obecnie usilnie a często z wielkiemi trudnościami starać się muszą. W każdym razie zecerstwo ma przed sobą przyszłość, bo postęp społeczeństwa pociąga z konieczności za sobą i rozwój drukarni.
Wacław Szymanowski, Przegląd, w: „Bluszcz”, 1866
Ani też tego jeszcze: iż w drukarniach zastępują miejsce zecerów, i małemi paluszkami zgrabniej a daleko prędzej podejmują trzcionki z kaszt do żelaznego, na ten cel służącego przyrządu.
Kalikst Wolski, Blumerystki, w: „Bluszcz, 1866
Parę miesięcy temu głoszono o założeniu w Warszawie drukarni dla kobiet, na wzór istniejących od niejakiego czasu w Anglii, Francyi i Niemczech. Drukarstwo jako zajęcie nieuciążliwe a przytem do pewnego stopnia inteligentne, zdaje się najzupełniej odpowiedniem dla kobiety. Jednocześnie pewien właściciel drukarni, człowiek znać wykształcony i myślący ogłosił w jednej gazecie przeciw temu projektowi obszerny artykuł. Pomijając takie zarzuty jak np. lenistwo i nieudolność, które stosować się mogą tylko do pojedyńczych indywiduów, nie zaś do wrodzonego kobiecie usposobienia, skoro sprostać może nierównie wyższym i trudniejszym zawodom: znalazłem jeden względnie słuszny, mianowicie ża zakład taki mógłby z czasem wyzyskiwać zbytecznie pracę coraz zwiększającej się liczby robotnic. Jest to raczej przestroga dla kobiet, aby nie cisnęły się zbyt tłumnie do jednego zarobku, wytwarzając przez to pomiędzy sobą niekorzystną dla nich konkurencyą. W każdym razie im więcej otworzy się dla pracy kobiecej warsztatów, im liczniejsze staną się źródła jej zarobku, - tem łatwiej będzie go mogła znaleść pod mniej uciążliwemi warunkami.
M. Ch., Listy z ulicy Złotej, w: „Bluszcz”, 1867
Tak naprzykład, szkoła rzemieślnicza, świeżo założona w Warszawie, urodziła się już ze wszystkiemi cechami lokalizacyi; jest ściśle do lokalnych potrzeb zastosowaną, lubo nic wyczerpuje ich zupełnie.
W szkole tej, wyłączywszy rachunkowość i introligatorstwo, wszystkie inne działy mają za przedmiot sztuki lab rzemiosła, mogące być praktykowanemi tylko w wielkiem mieście, a na nic nieprzydatne prowincjom; jak naprzykład: zecerstwo, drzeworytnictwo. Nie utrzymujemy wcale, aby działy te były niepotrzebne: owszem, zawody, których nauczają, mogą być pożyteczne, ale jedynie w Warszawie; na prowincyi chleba nic dadzą, cóż bowiem zecerka albo drzeworytniczka miałaby do roboty w miastach, gdzie mało albo nic wcale nie drukują i gdzie nic wydają ani pism, ani książek illustrowanych?
Eliza Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, Warszawa 1870
Dawne twierdzenie jakoby niewiasty zdolne były jeno do kądzieli obecnie zupełnie upada. Córki dziewiętnastego stulecia emancypują się coraz bardziej zyskując rzeczywistą samodzielność, opartą na prawdziwej pracy. Panie nasze i królowe nie tylko są dziś „pracownicami igły" i „kapłankami nauki" zakres ich działalności daleko szerzy. Od lat kilku zajęły się już one robotą powierzaną dotychczas reprezentantom drugiej, brzydszej lecz potężniejszej połowy rodu ludzkiego. Wiele z nich umieściła się po biurach pocztowych i telegraficznych, drugie szukały różnych zatrudnień.
Dowiadujemy się właśnie, iż kobietom naszym przybywa nowy zawód, próba bowiem jaką w nim odbyły wypadła korzystnie.
Właściciel drukarni „Wieku" p. Noskowski otworzył jak wiadomo szkołę zecerek, do której zgłosiło się sporo kandydatek. Adeptki te sztuki drukarskiej wywiązały się szczęśliwie z zadania, jak tego dowodzi znajdująca się pod prassą broszura p. Jeleńskiego przez nic złożona.
Pierwszy ten wytwór drukarskiej rączki żeńskiej bardzo dobrze ma się przedstawiać. Tak więc nowe pole pracy otwarte!
Idźmy dalej. Jeden z buchalterów tutejszych przysposabia obszerniejsze kółko dam do czynności bankowych, zakład fotograficzny Kowalskiego wydał kilkanaście retuszerek, w których ślady wiele innych! wstąpiło, wystawa okazała jako mamy dobre szewcowe i inne rzemieślniczki, słowem zbawienny ruch ' między płcią białą nader ożywiony.
W tak pojętą emancypację uwierzymy, wszelką inną wykładaną z katedr i drukiem kolportowaną na zwiemy po prostu szarlatanerją i skrzywianiem mniej ścisłych z natury umysłów.
„Kurier Warszawski”, Nr 270, 7.12.1874
Przyczynek do rozwoju pracy kobiecej u nas stanowi na dziś broszura pana J. Jeleńskiego, naszego współpracownika, pt. „Najpilniejsze ekonomiczne potrzeby kraju”, którą to książkę w drukarni p. J. Noskowskiego, złożyły zecerki.
Bolesław Prus, Sprawy bieżące, w: „Niwa”, 1875
Pani Wiktóryi L. w Łaszmenpomusznie. Ażeby być przyjętą jako uczennica do Zakładu współki połączonej pracy kobiet należy umieć: na wydział krawiectwa – szyć tylko; na wydział drukarstwa – czytać płynnie i znać ortografiję; na wydział buchalteryi – cztery działania arytmetyczne. Wszystkie te trzy kursą trwają po 6 miesięcy, z opłatą 5 rs. miesięcznie, co trzy miesiące nowy kurs się rozpoczyna, mniej więcej w drugiej połowie kwartalnego miesiąca. Jeżeli się zbierze wcześniej komplet potrzebny do rozpoczęcia świeżego kursu, to kurs niezależnie od zwykłego kwartalnego, nowy się rozpoczyna. Komplet się liczy po 4 panien na kurs drukarstwa i buchalteryi – a 6 na krawiectwo.
Odpowiedzi od redakcyi, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1876
Już to samo, że drukarze pracują zwykle stojący, stanowi ważną hygieniczną przeszkodę dla kobiety, próbowano więc robotę tę wykonywać siedząc, ale tu znowu pokazały się nowe trudności. Zecerka siedząc, nie może tak szybko dosięgać rozmaitych liter; słowem pokazało się, że trzebaby stosownie urządzić drukarnie, dla udogodnienia tej roboty.
Drugą trudność stanowi także brak siły; gdy bowiem kolumna cała ułożona jest już do druku, trzeba ją związać tak mocno szpagatem, by dała się przenieść w całości pod prassę drukarską. A tutaj także w wielu razach siły kobiece okazały się niedostatecznemi. Biedaczki niejednokrotnie krajały sobie palce zaciskając szpagat, a pomimo to litery wysuwały się z niego, psując nieraz kilkogodzinną robotę i przysparzając drugiej w wybieraniu pomieszanych liter do kaszt właściwych.
Trudności tej możnaby zapewne zaradzić stosowną machiną, która wiązałaby ułożoną kolumnę bez wytężenia sił, lub dając kobietom pomoc męzką do wiązania kolumn i przenoszenia ciężkich form drukarskich, jak Tosię dzieje w Paryżu, gdzie praca kobieca w typografii coraz się bardziej rozpowszechnia.
Z powodu jednak tej pomocy, jako też potrzeby dogodniejszego urządzenia drukarni dl kobiet zecerek, zarobek tych ostatnich mniejszy jest od męskiego o 1/6.
Dr Jan Olszyc, Kobiety w rzemiosłach, w: „Kronika Rodzinna”, 1878
Zajęciem, które u nas kilkakrotnie usiłowały przyswoić sobie kobiety, jest zecerstwo. Próby jednak czynione w tym kierunku nie dały dobrych rezultatów, bądź to z powodu niechęci kolegów mężczyzn, bądź też z braku drobnych udogodnień, których praca kobiet wymaga, bądź wreszcie dla braku wytrwałości tych, które próbowały tego zajęcia. Wymaga ono dużej wprawy, a ponieważ praca płaci się zwykle od arkusza, lub szpalty, wiec tylko ci, co szybko składają, mogą mieć zarobek przyzwoity.
Ale tak zwane roboty akcydensowe i illustratorskie drukarskie mogłyby być śmiało przez kobiety spełniane. Roboty takie nie są płatne od sztuki i płace miesięczne tutaj dochodzą do 50 rub. miesięcznie, zależnie od uzdolnienia, zręczności i dobrego smaku.
Być może, iż kobiety nie brały się należycie do tej pracy i zrażone pierwszemi trudnościami opuściły zawód, który im się wydawał niewdzięczny.
Waleria Marrené-Morzkowska, Kobieta czasów obecnych, Warszawa 1903
Waleria Marrené-Morzkowska sama w swojej powieści „Świat serdeczny” pokazała ubogą bohaterkę, która decyduje się na podjęcie pracy właśnie w drukarni, nie chcąc być ciężarem dla zamożnego wuja.
- Ja, odparła Stasia nie mam się z czego spowiadać, oto list polecający do właściciela wielkiej drukarni, w której może zechcą przyjąć mnie jako zecerkę, ale trzeba mi wprzódy nauczyć się rzemiosła.
- Masz dobry zamiar panno Stanisławo, oby ci się tylko powiodło.
- Jeżeli nie, to w takim razie zgłoszę się do szewca, lub introligatora, chwycę się pierwszego lepszego rzemiosła, byle samej sobie wystarczyć.
Waleria Marrené (Morzkowska), Świat serdeczny, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1875
- A tymczasem spędzasz dnie w brudnej drukarni, wiecznie składając i rozbierając te same litery, ja nie wiem jak ty się na to zgodzić możesz.
- Ja sądzę iż żadna praca nie jest zabawką, a zajęcie istotne nadaje jej tylko cel, jaki nią kieruje. Przyznam ci się Elciu, że wolę składać i rozkładać litery dla chleba, niż wyrabiać te modne pracowite gwiazdki i wstawki, którym ty i siostry twoje, poświęcacie dnie całe nie wiem już dla czego. Wszak to nie może być zabawne.
- To co innego, chcemy być ładnie ubrane, a wiesz jak nam to trudno przychodzi.
- Widzisz więc że chodzi tu także o myśl kierowniczą: co do mnie, choćbym miała być nie wiem jak piękną, do tego jednego celu nie potrafiłabym przesuwać wiecznie w jednaki sposób tej cewki z bawełną.
Waleria Marrené (Morzkowska), Świat serdeczny, w: „Tygodnik mód i powieści”, 1875
- Stasiu, powtórzył z pewną niecierpliwością Drobiński, cóż to dziwactwo ma znaczyć?
- Jakie dziwactwo, mój wuju?
- Miałem cię za rozsądną dziewczynę, tymczasem widzę że i ty masz przewrócone w głowie, jak wszystkie kobiety. I pytasz mi się jeszcze jakie dziwactwo – no ta drukarnia naturalnie.
- Przepraszam wuja, zdaje mi się jednak iż zarabiać na życie jest to rzecz bardzo prosta.
- Panny tego nie robiły i nie robią dotąd.
- To bardzo źle mój wuju.
- Patrzcie jaka mądra, do czegóż to ma prowadzić.
- Do tego aby nie być nikomu ciężarem.
- Czy ci tu źle, mów odrazu, pytał dalej rumieniąc się mimowoli mały człowieczek.
- Tu nie chodzi o mnie, ale o ciebie mój wuju, nie mam żadnego prawa być wymagającą, to co dajesz mi, dajesz z łaski, a ja powinnam sama sobie wystarczyć.
- No tak, słyszałem już te piękne słowa, jesteś kobieta i kwita, więc na siebie rachować nie możesz.
Waleria Marrené (Morzkowska), Świat serdeczny, w: „Tygodnik mód i powieści”, Nr 1875