Buchalteria, czyli księgowość, z pewnością należała do zajęć, które kobiety mogły wykonywać. Można założyć, że w sferach handlowych wiele ich to robiło, pomagając ojcu lub mężowi w prowadzeniu interesu. Zdaje się, że wiele zakładów oferujących kobietom przygotowanie zawodowe miało ją w ofercie. Ze sprawozdań wynika także niestety, że nie należała ona do wykładów najpopularniejszych. Nawet pomimo tego, że – jak zauważyła jedna z przełożonych takiego zakładu – znajomość podstaw księgowości powinna przydać się także osobom planującym założenie zakładu rękodzielniczego. Wiedza taka byłaby również użyteczna dla pani domu, a już szczególnie wiejskiego, z gospodarstwem produkcyjnym.
Buchalterki jednak często wspomniane jako typowe „kobiety pracujące”, musiały więc być dość często spotykanym zjawiskiem.
Publicystyka wspomina jednak również, że nie wszyscy darzyli je zaufaniem, może ze względu na stereotyp, że kobiety gorzej radzą sobie z liczbami i nie znają się na sprawach handlowych. Jeżeli je zatrudniano, płacono im często znacznie mniej niż buchalterom płci męskiej (chociaż można się domyślać, że obowiązki nie ulegały zmianie).


Mało zapewne wiadomem wam jest, o zawiązaniu u nas Towarzystwa pomocy naukowej dla dziewcząt polskich w W. Ks. Poznańskiem. Celem jego jest jak sam tytuł objaśnia, dopomaganie niezamożnym dziewczętom w kształceniu się do zawodów praktycznych rękodzielnych, przemysłowych, naukowych, artystycznych itp. Fundusze zbierane są przez dobrowolne składki, i z opłat wnoszonych przez stałych członków. Na stypendya przyjmowane są tylko dziewczęta nieposzlakowanej moralności, umiejące już co najmniej dobrze czytać, pisać i cztery działania, i mające nie mniej lat jak 16 a nie więcej jak 28. Uczennice przyjmowane są na kucharki, praczki, ochroniarki, wiejskie gospodynie, krawczynie, modniarki, szmuklerki, introligatorki, bony, buchalterki, kasyerki sklepowe, na wyższe nauczycielki, muzykuski, rzeźbiarki, malarki i rysowniczki.

Korespondencya zagraniczna z Poznania, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1874

 

Ale i tu brak dokładnych wiadomości. Wiemy z niego tylko że od czasu otwarcia, sto dziewięć kobiet z różnych stron kraju mieści się na liście uczennic zakładu, i że z liczby tych poświęciło się nauce introligatorstwa 9 – buchalteryi 11 – kroju i szycia sukien systemu Straupeznickiego, 12 – introligatorstwa 10 – kroju i szycia sukien systemu Thiryfoca 14 – kwiaciarstwa 11 – razem zatem uczennic wszystkich było 67, co się stało zresztą 42, brakującą do wymienionej cyfry 109, sprawozdanie nic nie powiada. Nie oznacza także wysokości opłaty za naukę, która podobno jest rozmaitą, odpowiednią do przedmiotu wykładanego i dopiero z Wieku dowiadujemy się, że za naukę introligatorstwa opłata ta wynosi miesięcznie rs. 7, a rękawicznictwa rs. 8.

Rzeczy bieżące, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1874

 

Złożono dyrekcyi w ciągu roku podań o przyjęcie uczennic na koszt Towarzystwa, siedemdziesiąt. Z tych uwzględniono, pięćdziesiąt dwa. Na nauczycielki przyjęto dziewięć; na buchalterki ośm; na bonę jedną; na ochroniarki siedm, na krawczynie i modniarki szesnaście, na praczki cztery, na kucharki cztery na wiejskie gospodynie trzy.

P.W., Korespondencya zagraniczna. Z Poznania, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1874

 

W dniu 20 listopada Zakład Rękodzielniczy dla Kobiet w Warszawie ukończył pierwszy rok egzystencji, wypielęgnowawszy 186 uczennic (108 miejscowych, 78 z prowincji i Cesarstwa), spomiędzy których 79 skończyło Kursa, 107 wyszło przed ukończeniem ich, a 36 pozostaje na dalszych studiach. Do tej pory wykładano tam: buchalterią, krój sukien, introligatorstwo, robienie sztucznych kwiatów, krój i szycie rękawiczek – z czasem jednak Zakład obiecuje rozszerzyć i urozmaicić program, byle znalazł dostateczne poparcie.

Bolesław Prus, Sprawy bieżące, w: „Niwa”, 1875

 

W dniu 17 b. m o godzinie 1-szej z południa w Zakładzie S-ki Połączonej pracy kobiet przy ulicy Marszałkowskiej Nr. 28 w obecności przewodniczących i licznie zebranych gości, odbył się egzamen, uczennic które ukończyły kursą buchalteryi krawiecczyzny i kroju bielizny. Egzamin ten odbył się bardzo porządnie i systematycznie, uczennice na praktyce dowiodły iż wiele skorzystały, świadectwa uzdolnienia otrzymało osób 14. pomiędzy niemi było kilka które pobierały naukę bezpłatnie, z czego widać, że S-ka chociaż przemysłowo-handlowa nie same tylko zyski ma na celu.
Egzamin taki odbywa się co 3 miesiące, gdyż wykład rzemiosł ma miejsce cały rok bez przerwy, tak że w każdej chwili na kursą zapisać się można, uczennice z prowincyi S-ka umieszcza na żądanie przy zakładzie. Wreszcie rzemiosło nieprzechodzące sił kobiecych bywa wykładane skoro 6 uczennic wykładu którego z nich zażąda: opłata za naukę jest także umiarkowana bo tylko 5 rubli miesięcznie, a czas nauki wcale niedługi, naprzykład! krawiecczyzna miesięcy 2, bucbalterya 6 i t. p . Wykład prowadzony jest przez nauczycieli specyalistów, buchalteryę wykłada buchalter Banku Polskiego. Jednem słowem, z tego cośmy widzieli i czego dowiedzieliśmy się ze sprawozdania Spółki dołączonego do gazet, powzięliśmy przekonanie, iż Instytucya ta godnie spełnia swoje zadanie w kobiecym świecie. Dla czego więc organa kobiece albo przez kobiety redagowane, dotąd przeciw niej nieprzyjaźnie występowały, i dla czego tak mało spólniczek przystępuje do S-ki, która daje możność kobietom wyrabiać się w zakresie życia społecznego i samodzielnego o które się tak głośno domaga? Jest to zagadka tak trudna do rozwiązania, jak i zrozumienie samego Sfinksa, którego zowią kobietą!

EGZAMIN UCZENNIC W Zakładzie Spółki Połączonej pracy kobiet, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1875

 

Mniej byłbym, za specyalnością naukową dla kobiety – przypuszczając, oprócz wyjątków, że może ją zbytecznie przeciążać. Zostaje jednak zawód nauczycielski, różnych stopni, buchalterya handlowa i korespondencya w magazynach zarządzanych przez kobiety.

Jan Prusinowski, Słówko o praktyczności w życiu kobiety, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1875

 

Według Ustawy Spółka ustanawia wedle możności i potrzeby, wykład różnorodnych nauk i rzemiosł dla kobiet, a to poczynając od zwyczajnej igły aż do takich których się ręka kobieca dotąd nie tknęła, choć sił jej nie przechodzą, jak np. zegarmistrzowstwo, fotografija, rękawicznictwo, drukarstwo i t. p. Pomimo jednak tak obszernego zakresu, w roku zeszłym pięć tylko kursów naukowych otworzonych zostało, i z tych:
1. Nauka kroju sukien miała uczennic 85.
2. Kwiaciarstwo 26.
3. Introligatorstwo galanteryjne 20.
4. Rękawicznictwo 15.
5. Buchalterya 23.
razem 169'(*).

Spółka połączonej pracy kobiet w Warszawie, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1875

 

I tak, według sprawozdania, z uczennic:
a) Kroju sukien 85 – ukończyło 60.
I) Kwiaciarstwa 26       „             3.
c) Introli. galan. 20      „             5.
d) Rękawicznictwa 15  „            8.
e) Buchalteryi   23       „            3.
Nauka kroju sukien w stosunku przynajmniej do innych kursów, najpomyślniej się przedstawiła gdyż jako od dawna w posiadaniu kobiet będąca, gromadząca do siebie uczennice z pewnem już odpowiedniem ukształceniem, łatwiej wyłożoną i pojętą być mogła. Za to inne nauki, jako nie zostające w tak pomyślnych dla siebie warunkach, widocznie narażone zostały na niejasność wykładu i trudność pojęcia go, skoro z 26 kwiaciarek, trzy tylko potrafiło ukończyć naukę, i także tylko trzy wyszło z buchalteryi słuchanej przez 23 uczennic. Gdyby dla usprawiedliwienia tego rażącego stosunku, zrobił ktoś uwagę, że gdzie trzy potrafiło należycie skorzystać, tam i reszta przy dobrej woli mogła to samo zrobić, to odpowiemy, że w każdym zbiorze uczących się, rozmaite znajdują się usposobienia, i co jeden z jednego słowa, z jednej pobieżnej nauki lub myśli od niechcenia rzuconej, skorzysta i nauczy się, tam drugi nie zwróci nawet na to uwagi i potrzebuje gwałtem aby rzecz cała, jak to mówią na łopacie została wyłożoną. W dobrej szkole mają to na względzie, a dobry nauczyciel nigdy przy wykładzie o tem nie zapomina.

Spółka połączonej pracy kobiet w Warszawie, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1875

 

Pani Aleksandra Parczewska, przewodnicząca pracowni rzemieślniczej dla kobiet w Kaliszu, ogłosiła drukiem roczne sprawozdanie z czynności pracowni. Od dnia 1 września 1875, do d. 1 września 1876 r., zapisało się na naukę szewctwa, kroju sukien, szycia ręcznego i maszynowego, kwiaciarstwa, modniarstwa i buchalteryi: uczennic płatnych 39, bezpłatnych 12, ogółem 51. Z tych było: panien 46, mężatek 4, wdowa 1. Stan uczennic był: córek większych właścicieli ziemskich 16, urzędników 17. professorów 1, kupców 7, oficyalistów 2, rzemieślników 3. Żon większych właścicieli ziemskich 1, lekarzy 2, przemysłowców 1. Wdowa po urzędniku 1. Z tej liczby na naukę kroju sukien, szycia ręcznego i maszynowego zapisało się 37, ukończyło naukę 17, wypisało się 12, pozostaje w nauce 8. Na naukę modniarstwa zapisało się 2 i naukę ukończyło. Na szewctwo zapisało się 5, ukończyło naukę 2, wypisała się 1, pozostaje w nauce 2. Na kurs buchalteryi zapisało się 6 i wszystkie kurs cały ukończyły. Na kurs kwiaciarstwa zapisała się 1 i pozostaje jeszcze w nauce.

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1876

 

Ponieważ w tej chwili nie mamy pod ręką sprawozdania z działalności Zakładu Pracy Zjednoczonych Kobiet, do następnego numeru więc odłożymy wzmiankę o zakładzie rękodzielniczym dla kobiet i ograniczymy się na krótkim wspomnieniu o Pracowni Rzemieślniczej Kobiecej, założonej przez panią Aleksandrę Parczewską w Kaliszu.
W pracowni tej od 1 kwietnia 1874 r. do 1 kwietnia 1875 r. kwiaciarstwa uczyło się dziewięć pań, z których sześć pozostało nadal. Szewctwa uczyła się jedna, kroju i szycia bielizny trzy. Na wykład buchalterii zapisało się uczennic siedem, z których wypisała się jedna, ukończyło kurs cztery, a zaś dwie zostało nadal.

Bolesław Prus, Sprawy bieżące, w: „Niwa”, 1876

 

Pani Wiktóryi L. w Łaszmenpomusznie. Ażeby być przyjętą jako uczennica do Zakładu współki połączonej pracy kobiet należy umieć: na wydział krawiectwa – szyć tylko; na wydział drukarstwa – czytać płynnie i znać ortografiję; na wydział buchalteryi – cztery działania arytmetyczne. Wszystkie te trzy kursą trwają po 6 miesięcy, z opłatą 5 rs. miesięcznie, co trzy miesiące nowy kurs się rozpoczyna, mniej więcej w drugiej połowie kwartalnego miesiąca. Jeżeli się zbierze wcześniej komplet potrzebny do rozpoczęcia świeżego kursu, to kurs niezależnie od zwykłego kwartalnego, nowy się rozpoczyna. Komplet się liczy po 4 panien na kurs drukarstwa i buchalteryi – a 6 na krawiectwo.

Odpowiedzi od redakcyi, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1876

 

Tego rodzaju emancypacya, równouprawnienie na drodze pracy godne jest czci i zachęty. Prócz tego p. Bufle w zakładzie swoim otworzyła szkołę niedzielną w której młode uczennice kształcą się w buchalteryi i językach a mianowicie: niemieckim, francuzkim i angielskim. Rysunki, muzyka, tańce i śpiew również nie zostały pominięte.

S.B., Korespondencya z Włocławka, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1876

 

Dla łatwiejszego dopięcia celu, podzieliłam kursa na trzy oddziały. W pierwszym znajdują się uczennice, które uzdolniają się w szyciu bielizny ręcznie i na maszynie, w znaczeniu, hafcie, oraz dokładnem poznaniu nauki kroju, a gdy wyrobią w sobie charakter łagodny, popracują nad poznaniem choćby tylko czterech działań, oraz język ojczysty nie będzie im obcym, wszędzie pomieszczenie i szacunek znajdą, zwłaszcza po wsiach, gdzie obywatelki nasze umieją cenić zdolność i przychylność. Takie uczennice przyjmują się w połowie ceny i o takie to robiłam po kilka razy odezwę do obywatelek naszych, chcąc je zachęcić do opieki nad ubogiemi panienkami, które skoroby im zawdzięczały przyszłość, miałyby prawo do ich serca i przychylności. A lubo wdzięczność z dobrodziejstwem rzadko kiedy się łączy, Pan Bóg płaci za biedne, a chojny w nagrodach. Drugi oddział, są to przyszłe założycielki specyalnych fabryk w kraju, które uzdolniwszy się fachowo, potrafią kiedyś stać się użytecznemi dla siebie i swoich. Takie, prócz fachowego uzdolnienia powinny jeszcze kształcić się w językach i buchalteryi. Każda fabryka, chociażby tylko koronek, kwiatów lub introligatorstwa, jeżeli z dokładną znajomością rzeczy ma być prowadzoną, obejść się bez tego nie może. Znajomość języków ułatwi korespondencyę z zagranicą, a buchalterya zabezpieczy od bankructwa.

Przełożona pracowni we Włocławku Agnieszka Bufle, parę słów o pracy kobiecej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1876

 

Szkoła niedzielna języków, buchalteryi i rysunków kosztuje rs. 3 miesięcznie.

Przełożona pracowni we Włocławku Agnieszka Bufle, parę słów o pracy kobiecej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1876

 

Ale pojedyncze ochotniczki, taka panna X. X. mimo rodzicielskiej fortuny, wyrabia i sprzedaje kwiaty, taka pani Y. co zajmuje posadę buchalterki, choć emerytura znaczna zaspakaja wszystkie życia potrzeby, w gospodarstwie społecznem są szczerbami, a jak w naszem szczelinami sączącemi łzy prawdziwej niedoli w pracy napróżno szukającej ocalenia. Nie tu ich miejsce!

Pogadanka, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1876

 

W ciągu ubiegłych pięciu lat (1874—1878) pobierało naukę w Zakładzie 631 kobiet. Panien 523, mężatek 76, i wdów 32.
Z liczby 681 uczennic, 512 ukończyło całkowity kurs i otrzymało świadectwa uzdolnienia; nieukończyło zaś 119, z których 98 opuściło Zakład przed złożeniem egzaminu, a 21 pobiera jeszcze naukę.
Na wykładane rzemiosła, w ciągu lat pięciu, uczęszczało na:
Krój sukien              865 ucz. ukoń. 352 nieuk. 13  
Kwiaciarstwo         87     ,,           ,,       56       ,,        31
Introligatorstwo   66    ,,           ,,        39       ,,        27
Rękawicznictwo    30    ,,           ,,        20       ,,        10
Krój bielizny           17    ,,         ,,         14        ,,       31
Buchalteryą            45   ,,         ,,         31        ,,       14
W ciągu roku 1878 pobierało naukę w Zakładzie 100 uczennic, prawie wyłącznie z klasy średniej.

Zakład rękodzielniczy dla kobiet, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1879

 

Fotografią, buchalteryą, kwiaciarstwem, krawieczyzną, rękawicznictwem, szewctwem, drzeworytnictwem i t. d . zajmują się u nas z powodzeniem kobiety.

S-z, Działalność kobiet za granicami rodziny, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1879

 

Znajomość buchalteryi dotąd nader malej liczbie kobiet zapewnia utrzymanie

Pogadanka, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1880

 

W istniejącym od lat trzech zakładzie naukowo-rzemieślniczym dla kobiet, p. Suchowieckiej (Nowy Świat Nr. 8) w ciągu trzech upłynionych lat jego istnienia, wykładano naukę 13 zajęć. Oprócz zwykłych działów pracy kobiecej, uczono: introligatorstwa, heliominiatur, buchalteryi, ogrodnictwa, malowania na porcelanie i koronkarstwa. Według sprawozdania, najwięcej uczenie uczyło się kroju sukien i strojów damskich, szycia i robienia krawatów. To ostatnie zajęcie okazało się mniej daleko korzystnem od innych, gdyż z zupełnie uzdolnionych uczenic, mało bardzo znalazło zajęcie.

Z kraju i z zagranicy, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1882

 

Nowe pola pracy dla kobiet. Dzienniki rossyjskie doniosły niedawno, że w biurach i zarządach dróg żelaznych rossyjskich dozwolono kobietom zajmować posady. Mogą one zajmować się pracą kancelaryjną, pracować jako buchalterki, kasyerki, telegrafistki etc. Niepodobna zaprzeczyć, że rozporządzenie to rozszerzy cokolwiek szczupły jak dotychczas, zakres pracy kobiet, a praca biurowa nie jest nieodpowiednią dla niewiasty.
W Ameryce i w wielu krajach Europy, kobiety pracują już na tem polu — a nawet tu w Warszawie w wielu przedsiębiorstwach i zakładach prywatnych, kobiety doskonale umieją się obchodzić z cyframi i oryentują się szybko w tym pozornym labiryncie cyfr i rubryk, który się nazywa buchalteryą.
Pocieszający to fakt, im bowiem więcej pola do pracy, im więcej sposobów do życia — tem mniej biednych, rzuconych na pastwę losu a niemogących sobie poradzić.

Wiadomości z kraju, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1885

 

- Co to, kobiety pan zachęcasz do jakiejś pracy?... – mówiono mi z kilku stron. – Pan, widzę, chcesz, ażeby mężczyźni pomarli z głodu!...
- Hę?...
- Naturalnie. Ja na przykład jestem buchalterem, mam sto rs miesięcznie; nagle przychodzi jakaś baba i podejmuje się wykonać tę samą robotę za pięćdziesiąt rs miesięcznie. No i mnie wyrzucą z posady i dla dogodzenia kaprysowi jednej baby ja zginę z całą rodziną, w której także przecież są protegowane przez pana baby.
- Za pozwoleniem! – odpowiadam. – Naprzód pracy wartującej sto rubli miesięcznie nikt nie podejmie się robić za rs pięćdziesiąt, a tym mniej kobieta. Pańska bowiem praca tak wynagradzana musi należeć do ciężkiej, a kobietom nikt cięższej pracy nie powierzy. Następnie zaś gdybyś pan stracił zajęcie w jednym miejscu, z najdziesz w innym…
- Gdzie?... jak?... co?... Dziś setki ludzi szuka zajęcia i znaleźć go nie może.
(…)
Gdyby więc z grupy próżnujących oddzieliła się jakaś garstka nowych pracowników, czy należałoby lękać się, że nam, dawnym, chleb odbiorą?... Przecież oni go i dotychczas jedli nie pracując?... Jeżeli zaś zabiorą się do roboty, to w sumie – tylko mogą nam jej ulżyć, nigdy zaś szkodzić.
Tak uczy rozsądek, ale… co innego mówi praktyka. Buchalter lęka się – buchalterki, szewc – fabrykantki trzewików, fryzjer – fryzjerki, malarz – malarki itd.
To nieprawdopodobne, a jednak rzeczywiste zjawisko objaśnia się w ten sposób, że u nas bardzo powoli wzrastają nowe gałęzie pracy. Żyjemy z tego powodu bez wygód, ponosimy ciągłe straty, sprowadzamy mnóstwo wyrobów zza granicy; ale że te nędze naszego żywota są stare i już nawykliśmy do nich, a nasze konserwatywne lenistwo jest tak wielkie jak miłosierdzie Boże, więc raczej znosimy tysięczne niedostatki, aniżeli zdobywamy się na jakiś nowy krok…

Bolesław Prus, Kronika tygodniowa, w: „Kurier Codzienny”, 1888

 

Wykłady: gospodarstwa domowego, gospodarstwa wiejskiego, ogrodnictwa, higieny, pedagogii i t. d., przeznaczone były głównie dla zamożniejszych kobiet. Widocznie jednak nie zrozumiały one, czy nie chciały zrozumieć pożyteczności tych nauk w życiu praktycznem, gdyż nie zgłaszały się prawie wcale, pomimo że nauki te bardzo przydać by się mogły przy zwykle powierzchownem ich tylko wykształceniu.
Słowem Zakładowi nie udało się rozbudzić w naszych kobietach głębszego poczucia, potrzeby praktycznego wykształcenia umysłowego, czego dowodem, że w ostatnich latach istnienia zakładu, nawet wykład buchalteryi, tej nauki wdrażającej do logicznego myślenia i rachowania się z środkami materyalnemi, przerwany został z powodu braku słuchaczek.
Zakład Rękodzielniczy dla kobiet, jak prawie każda nowopowstająca u nas instytucya, zaraz na wstępie napotkał wiele trudności i błędnych pojęć w opinii, kierowanej nieprzychylnemi organami. Nadto zwalczać musiał wyrobiony u nas, skutkiem niepowodzeń ostatnich lat kilkudziesięciu, pewien konserwatyzm z nieufnością przyjmujący każdą nową ideę, mogącą wyprowadzić nas na nowe drogi. Tej nieufności przypisać należy początkowe prześladowanie Zakładu Rękodzielniczego i utrudnienie mu rozwoju.

F.R.Ł., Kwestya kobieca u nas, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1889

 

W ciągu dwunastu ubiegłych lat (1874 — 1886) pobierało naukę w Zakładzie 1,040 kobiet, prawie wyłącznie z klasy średniej. W ogólnej liczbie 1,040 znajdowało się: 508 miejscowych, 317 z gubernii Królestwa, 196 z Cesarstwa, 16 z Księztwa Poznańskiego i 3 z Galicyi. Panien było 856, mężatek 133, wdów 51.
Z liczby 1,040 uczenic, 880 ukończyło całkowity kurs i otrzymało świadectwa uzdolnienia; nie ukończyło zaś i opuściło Zakład przed złożeniem egzaminu 160. Na wykładane rzemiosła, w ciągu lat dwunastu, uczęszczało: na krój sukien 645 uczenic, na kwiaciarstwo 135, na introligatorstwo 103, na rękawicznictwo 34, na krój bielizny 58, na szewctwo 10, na stroje damskie 7 i na buchalteryę 48 uczenic.

F.R.Ł., Kwestya kobieca u nas, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1889

 

Buchalterya. Tak buchalterya jak korespondencya handlowa może zapewnić kobiecie przyzwoite utrzymanie, jeżeli pracę swoję spełniać będzie sumiennie i umiejętnie. W Warszawie znaczna jest liczba buchalterek, kasyerek i korespondentek, które bardzo dobrze wywiązują się ze swoich obowiązków i pobierają wynagrodzenie od 300 do 600 rs. Nauka buchalteryi nie jest ani bardzo długą, ani bardzo trudną, wymaga jednak pewnego uzdolnienia w kierunku matematycznym. W szkole rzemiosł p. N. Smólskiej kurs buchalteryi trwa 6 miesięcy, korespondencyi handlowej 2 m., opłata miesięczna wynosi rs. 5. Chcąc zyskać lepsze uposażenie na drodze handlowej, trzeba koniecznie posiadać prócz polskiego i rosyjskiego kilka obcych języków, a mianowicie francuzki, niemiecki i angielski.

Skarbiec dla rodzin w mieście i na wsi, tom II, Wydawnictwo Biesiady Literackiej, Warszawa 1889

 

Od dość już dawno młode osoby przechodzą kurs buchalteryi, które w większych miastach mianowicie zapewnić im może wcale nie złe utrzymanie. We Francyi, a zwłaszcza w Paryżu, wszystkie posady kasyerów, buchalterów zajmują przeważnie kobiety, wogóle po magazynach prawie tylko one widzi się czynnemi. Za buchalteryą bardzo wiele przemawia, jest ona bowiem podstawą każdego mniej więcej przedsiębiorstwa, dla tego też posad w tym kierunku nie brakuje, ponieważ w każdym handlu potrzeba kogoś takiego, coby potrafił książki prowadzić i kasę utrzymywać. Do tego zawodu konieczne przed wszystkiem czytelne i wyraźne pismo, drugim warunkiem, dobry płynny styl, trzecim i najważniejszym, rachunki. Oprócz tego dla osób, które chcą osięgnąć lepsze stanowiska konieczna znajomość języków francuzkiego, angielskiego i niemieckiego, który się stał niestety językiem europejskim, zwłaszcza, że szkoły handlowe dla kobiet znajdują się w Hamburgu, Monachium, Norembergii i w Manheim.
Wyżej wymienione są jedynemi zdaje mi się szkołami, gdzie przyjmują kobiety dotychczas. W Poznaniu kurs buchalteryi trwa trzy miesiące, corocznie zajmuje się nim profesor Szafarkiewicz. Ztamtąd też prawdopodobnie wychodzą polskie buchalterki, pojmując w krótkim czasie to, co gdzieindziej uczą się latami.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Do osiągnięcia tejże jednakże konieczną jest nauka pod jakimś dobrym kierunkiem; we wszystkich razach odsyłam was, kochane czytelniczki, do zakładu hrabiny Zamoyskiej w Zakopanem, zkąd już wyszła nie jedna dobra krawcowa. Tam także niezawodnie można się nauczyć buchalteryi.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

I, jakby pod dotknięciem różczki czarodziejskiej, potwory te rozsunęły się w dwa szeregi, a miejsce ich straszniejszy jeszcze zajął obraz.
Była to jakby parodya wielkiego płótna Siemiradzkiego, p. t. „Wazon czy kobieta." Przedemną stała obnażona, śliczna postać niewieścia, obok zaś oprawca, w krwawych rękawicach i opończy, żywcem darł z niej pasy.
Przy każdem zaś oderwaniu kawała skóry wymieniał głośno występek, za jaki sroga ta spotykała ją, kara.
— Uczyłaś się mozolnie lat dziesięć — brzmiało pierwsze oskarżenie. — Studyowałaś historyą, geografią, matematykę, literatury — wołał, dotykając jej ciała rozpalonemi szczypcami. — Znasz języki francuzki, niemiecki i polski, buchalteryą i korespondencyą — wyliczał, zamykając kleszcze. — Odtąd więc ja będę twoim chlebodawcą. Potrzebuję właśnie panny z językami. Nie myśl, że z ciebie żywcem drę pasy. Nie. Ja cię uszczęśliwiam. Będziesz u mnie, na Mazowieckiej, półtora roku aplikowała darmo, żywiąc się Bożą manną, a ogrzewając i strojąc promieniami słonecznemi. Wzamian zaś później, za pracę od 9-ej rano, do 7-ej wieczorem, zapłacę ci wspaniałomyślnie 5 rs. miesięcznie.
— To wasza miłość dla kobiet uczących się — syknęła mi trupia głowa.

Anatol, Z tygodnia, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891

 

Możność też „wciskania się" na rozmaite stanowiska nie jest bynajmniej symptomem upoważniającym do tryumfalnych frazesów; możność ta jest poprostu tylko następstwem upadku ekonomicznego, który sprawia, iż droższą pracę mężczyzny zastępuje tańsza praca kobiety. Wszystkie też, które pracują i zarabiają, wiedzą o tem doskonale, iż są wyzyskiwane. Płaci się im za ich robotę źle, dyktuje się im obowiązki często nad siły, ale bardzo rzadko kiedy wymaga się od nich przygotowań specyalnych. I są też dzisiaj buchalterki bez znajomości buchalteryi, kasyerki bez umiejętności liczenia, korespondentki które pisać nie umieją, sklepowe które o handlu nie słyszały nic w żadnej szkole. Jest tedy proletaryat pracy niewieściej, nieprzygotowany, nieuzdolniony, niewykwalifikowany, choć zapracowany uczciwie i nieuczciwie wyzyskiwany.

K., Odwrotna strona medalu, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891

 

Również nie licznie przedstawiają się buchalterki sklepowe i t. p ., spis wykazuje ich 740 tylko na 3.453 mężczyzn pełniących podobne obowiązki. Prawda, że szkoła handlowa i handlowo-niedzielna w Warszawie przyjmuje tylko uczniów, dziewczęta zadawalniać się muszą drogiemi lekcyami prywatnemi i kursem buchalteryi w zakładzie pani Raum lub też szukać obszerniejszej wiedzy handlowej w Odessie, Austryi, Dreźnie lub Paryżu, co tylko dla wyjątków jest możliwem.
Znajomość buchalteryi nie tylko w handlu zapewnia kobietom zajęcia, otrzymują one takowe w administracyach dzienników, prowadzą księgi i kassy, na wystawach czasowych i stałych, nawet spotykamy praktykantki w mniejszych kantorach bankierskich.
Przeważnie jednak posady powierzane kobietom są bardzo mało płatne: 20 do 30 rs. miesięcznie stanowi średnie wynagrodzenie; 60 do 70 rs. należy do rzadszych wyjątków. Nizkie płace tłómaczone bywają pozornie słusznie, małemi kwalifikacyami jakie zwykle posiadają kobiety. Pozornie, bo skoro umiejętność ich wystarcza do wypełnienia dobrze naznaczonej roboty, słuszność owa upada, gdyż pracodawcę powinny obchodzić jedynie kwalifikacye potrzebne do wykonywania powierzonej czynności.
Pobłażliwsze traktowanie odnośnie do dziewcząt, akuratności i czystości kajetów oraz nauki kaligrafii, sprzyja rozwinięciu złych przyzwyczajeń nieporządnego pisania, szkodzących później pracowniczce biurowej. Mniejsze zaś ich wyćwiczenie w odrabianiu zadań arytmetycznych wyradza w dziewczętach powolność i niepewność w manipulacyach cyfrowych, które dopiero dłuższą wprawą usunięte być mogą. Tymczasem na wynik owej wprawy nie czekając, wysnuwane bywają często twierdzenia o naturalnej nieudolności kobiet do rachunków — nieudolności, która nie ostałaby się z pewnością wobec starannie przeprowadzonej nauki.
Jeżeli jednak lepsze kwalifikacye podnieść mogą skalę wynagrodzeń urzędujących kobiet, to pod względem pomnożenia liczby zatrudnionych zachodzą o wiele większe przeszkody niż w każdym innym dziale pracy.

P. Kuczalska-Reinschmit, Wybór zawodu. Przemysł i handel, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1894

 

Prawda zamieściła godny uwagi artykuł p. Zenona Pietkiewicza o nadprodukcyi pracy kobiecej w pewnych jej gałęziach, wykazując obok tego, że praca ta nie odpowiada obecnie temu, czego od niej żądać należy. „Jest tak wiele nauczycielek muzyki i języka francuzkiego, że można je mieć za 30, a nawet za 15 kopiejek za lekcyą; buchalterki i sklepowe otrzymują za kilkanaście godzin pracy dziennej od 10 do 15 rs. miesięcznie, ale za to szukać trzeba z wielkim trudem prawdziwie i gruntownie kształconej nauczycielki, posiadającej istotne zdolności pedagogiczne”.

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1895

 

W Austryi rozstrzygnięto przychylnie projekt przypuszczenia kobiet do posad kassyerów-buchalterów w instytucyach takich jak kassy oszczędności, Towarzystwa zaliczkowe, Instytucje wzajemnego kredytu i t. p. Ubiegająca się o stanowisko takie obowiązaną jest poddać się egzaminowi państwowemu, do czego upoważnioną została specyalna komissya zostająca przy namiestnictwie.

To i owo, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1895

 

Do tej pory kobieta poszukująca dla siebie bytu w handlu czy przemyśle załatwiała się z całem fachowem przygotowaniem swojem w myśl udzielonej instrukcyi nader summarycznie. Jakieś poprawienie charakteru pisma, jakieś trzydzieści lub czterdzieści godzin poświęconych rachunkowości handlowej i objaśnieniom systemu prowadzenia ksiąg, stanowiły dotąd cały zasób, z jakim kandydatka przystępowała do ubiegania się o posadę buchalterki.
Nie mogło to oczywiście wobec konkurencyi ze strony gruntowniej przygotowanych doprowadzić do pożądanego rezultatu, i w większej części wypadków nie doprowadzało wcale. Powierzchowne obznajmienie się z metodą rachunkowości podwójnej, bez praktyki, bez podstawowych wiadomości handlowych, bez zrozumienia ducha przedsiębiorstwa, dawało zawsze pracownicę nieudolną, potrzebującą przez długi czas każdochwilowego prowadzenia za rękę, a to wszystko opłacićby się mogło chlebodawcy w razie małych wymagań i gdyby praca, wytrwałość i rozgarnięcie kandydatki nie pozostawiały nic do życzenia.
Ztąd wielce oziębłe traktowanie w handlu i przemyśle kandydatur kobiecych — ztąd ich minimalne wynagrodzenia — ztąd mimo dziennikarskiego otrębywania sukcesów kobiecych w karyerze handlowej, tyle zawiedzionych i wyczekujących daremnie.

T.M., O kursach handlowych dla kobiet, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1896

 

Ministeryum skarbu otrzymało wielką ilość podań od kobiet — buchalterek o posady. Sprawa ta była przedmiotem specyalnych obrad w ministeryum, które zadecydowało, iż na niektóre posady w kantorach i filiach Banku Państwa mogą być przyjmowane kobiety.

Z bieżącej chwili, w: „Bluszcz”, 1897

 

Jeden z poważniejszych w Warszawie zakładów przemysłowych (…) przystąpił do rugowania ze swoich kantorów pracowników mężczyzn.
W zakładach, z wyjątkiem podobno buchaltera głównego, wszystkie stanowiska korespondentów, buchalterów podręcznych i t. p. obejmą i już części obejmują kobiety. (…) Dodajmy jeszcze jeden szczegół, który charakteryzuje nie tylko fakt cytowany, lecz i stosunki konkurencyjne pracowników obu płci.
Pensje, przeznaczone dla buchalterek i korespondentek, są zredukowane w taki sposób, iż zakład spodziewa się zyskać oszczędności 10 000 rs. rocznie.

„Kurier Warszawski”, 1897

 

Jakkolwiek kobiety do zawodowej pracy wnoszą niekiedy pewne przymioty częstsze u nich niż u większości mężczyzn, jakkolwiek niektórzy pracodawcy przypisują im większą sumienność, drobiazgowość, akuratność, obowiązkowość, na której brak u pracowników męzkich się skarżą, to jednak w ogóle przyznać trzeba, iż zwycięztwa w konkurencyi zarobkowej z mężczyznami przedewszystkiem ich mniejszym wymaganiom przypisać należy. Jeżeli praca kobiet w stosunku do męzkiej coraz więcej jest poszukiwaną, to głównie —jeśli nie wyłącznie dla tego że jest tańszą, a nie dla tego, żeby miała być lepszą. Gdy się czyta naprzykład w ogłoszeniach „Kuryera War..“ że w tej lub owej firmie potrzebują kasyerki, buchalterki lub korespondentki, a nie kasyera, buchaltera lub korespondenta, to napewno wnosić można, że chodzi tu po prostu o oszczędność, gdyż na tem samem stanowisku, na którem mężczyzna pobiera 100 rubli, kobieta chętnie 50-ma zadawalniać się będzie.

I. Moszczeńska, Praca kobiet, w: „Bluszcz”,  1899

 

Wśród Panien wiejskich od niejakiego czasu daje się zauważyć gorączkowe dążenie do Warszawy na różne posady: buchalterek, kasjerek, telefonistek – w biurach, sklepach i t p. Niema prawie okolicy, zkądby choć kilka Panien nie wyruszyło do stolicy naszej po złote runo, w postaci upragnionej posady.

Wieśniaczka M. R. S., Kilka słów w kwestyi naszych Panien wiejskich, w: „Dobra Gospodyni”, 1902

 

Zwykle kobieta, wchodząca jako pracownica do sklepu, otwierała zaraz pole do pracy innym. Za kasjerkami weszły buchalterki, a często w mniejszych interesach jedna osoba spełniała obydwa obowiązki i naturalnie brała większe wynagrodzenie.
Praca buchalteryjna trudną nie jest, ale wymaga już specjalnej nauki, a przytem pewnych zdolności, wobec czego wartość pracujących w tym zawodzie jest bardzo różną. Tutaj bardziej jeszcze, niż przy każdem innem zajęciu, potrzeba wielkiej uwagi i systematyczności.
Dla tego też nawet przeciętnie zdolne buchalterki pobierają wyższe wynagrodzenie od kasjerek – mniej więcej od czterdziestu do pięćdziesięciu rubli na miesiąc, co już daje oszczędnej kobiecie możność bytu samoistnego.

Waleria Marrené-Morzkowska, Kobieta czasów obecnych, Warszawa 1903

 

Dzisiaj w kantorach przy wielkich interesach handlowych lub fabrykach, w kantorach bankierskich i t. p. pracuje mnóstwo kobiet; płaca ich nie jest jednak zrównaną z męską, chociaż spełniają te same obowiązki.  

Waleria Marrené-Morzkowska, Kobieta czasów obecnych, Warszawa 1903

 

Trzeba zatem, aby nasze panny, po ukończeniu pensji, pozbyły się marzeń o wielkich karjerach, a studjowały buchalterję, kończyły szkoły handlowe, uczyły się ogrodnictwa, rybołówstwa, pszczelnictwa. Takich żon potrzebują nasi dzisiejsi właściciele majątków, takich obywatelek potrzebuje nasz kraj – bo takie nauki nie tylko wykształcą ku pożytecznej działalności wśród ludu naszego, ale żona czy córka, znająca się na handlu, znająca buchalterję, ogrodnictwo, pszczelarstwo i t. d. będzie odgrywała bardzo ważną rolę w sprawach gospodarczych swego męża czy ojca – i może się znakomicie przyczynić nie tylko do utrzymania, ale i pomnożenia majątku.
Dziś jednak większość napróżno czas traci, szukając dróg, które zawodzą, nie dochodząc do żadnych realnych wyników, i rozpoczyna nowy okres życia z pewną rutyną książkową, ale za to bez najmniejszego pojęcia o życiu praktycznem i jego wielkich obowiązkach.

Władysław hr. Tarło, Sklepy wiejskie, w: „Dobra Gospodyni”, 1904

 

E. Wolska w Swiatcu. Możemy Sz. Pani polecić kursy buchalteryjne H. Chankowskiego (Warszawa, ul. Nowogrodzka Nr. 30) ustne i piśmienne. Jest tam wykładana: buchalterja pojedyncza, podwójna amerykańska, rachunkowość handlowa i finansowa, korespondencja. Kurs trwa 6 miesięcy. Wstęp mają mężczyźni i kobiety bez żadnych ograniczeń. Opłata wynosi: 60 rb. za wykłady ustne, 50 rb. za piśmienne.

Odpowiedzi Redakcji, w: „Dobra Gospodyni”, 1904

 

Inaczej się jednak dzieje z pannami ze wsi, które rodzice przysyłają na jakieś parę lat kursów buchalteryjnych, a potem, korzystając ze stosunków, zdobywają dla nich miejsca i pozostawiają w mieście. Naturalnie nie może tu być mowy o pannach posażnych, bo takie nie przyjęłyby miejsc kancelistek lub buchalterek za 25, 30 rubli miesięcznie. Tak wynagradzane panny umieszczają się przy jakiej rodzinie w ciasnym pokoiku, a po obliczeniu kosztów mieszkania, ubrania i różnych niezbędnych drobnych wydatków, mają na wyżywienie się tak minimalną sumę, że przy obecnej drożyźnie wystarczy ona zaledwie na najnędzniejsze i [od względem ilości niewystarczające pokarmy. Jakiż z tego wynik? oto panna, przybyła ze świeżego powietrza z dostatniego ze zdrowych i świeżych, choć najskromniejszych produktów pożywienia, po jakimś czasie traci swój czerstwy wygląd, cierpi bóle głowy, wpada w anemię i ostatecznie pozbywa się największego skarbu, jakim jest zdrowie. Rodzicom pomódz nie jest wstanie, bo ledwie sobie wystarczy, a w razie choroby, w takich warunkach prawie pewnej, naraża ich często na duże wydatki i niepokój.

Matka, Praca wiejskich panien w Warszawie, w: „Dobra Gospodyni”, 1904

 

Problemy wynikające z braku znajomości buchalterii opisała Waleria Marrené w powieści „Nieszczęścia panny Anny”:

Anna powróciła do swego poprzedniego zajęcia. A było to zajęcie trudne i nużące, przeglądała swoje rachunkowe książki i rozpoznać się w nich nie była w stanie. Jak wiele kobiet z resztą Anna do arytmetyki nie miała najmniejszej zdolności, a pracą nie starała się tego braku uzdolnienia zastąpić, przeciwnie, cyfry miały dla niej zawsze coś wstrętnego a co więcej niemal pyszniła się tym wstrętem, i zwykła była mawiać pogardliwie:
— To takie nudne.
Teraz jednak ta najnudniejsza z nauk, te wstrętne cyfry wkroczyły w jej życie. Rozpoczynając swój zawód, Anna zrozumiała potrzebę ścisłej rachunkowości ale nie mogąc sobie samej poradzić zmuszoną była przyjąć buchaltera, który założył jej książki handlowe i co wieczór przychodził wpisywać obrót dnia całego.

Walerya Marrené, Nieszczęścia panny Anny. Obrazek przez…, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1881

 

— Co tam w bawełnę obwijać, zawołał nagle, pani nie masz kupieckiego zmysłu, chociaż robisz wyborne rękawiczki i ludzie je kupują.
— Cóż pan nazywasz zmysłem kupieckim, powiedz mi pan, naucz!...
Zapomniała urazy i zwracała się do niego z prośbą niemal.
Pan Ernest też roześmiał się swoim grubym śmiechem i mówił:
— Ho! zmysł kupiecki! zmysł kupiecki, bywa rozmaity i stosuje się do okoliczności. Zresztą zkądżebyś pani mieć go mogła, pani tak młoda, tak... no inaczej wychowana.
— Wszystkiego nauczyć się można. Mów pan wyraźniej, pytała nie zważając na wahanie widoczne w słowach jego.
— Z przeproszeniem, pani się tego nigdy nie nauczy!
— Dlaczego?
— Bo to trzeba myśleć o sobie nie o drugich, trzeba tanio kupować a sprzedawać drogo, widzieć zawsze wady w tem co się nabywa a swój towar mieć za doskonały, a pani najczęściej robisz wprost przeciwnie.
— To byłoby nieuczciwie.
Rozśmiał się znowu.
— A co to nieuczciwego, czy to ludzie mają słowa drugich za nieomylne, każdy ma oczy na to żeby oglądał co kupuje. Zresztą każden powinien myśleć naprzód o sobie, bo jak tego nie uczyni, to wszyscy o nim zapomną i pani teraz niech o sobie myśli.

Walerya Marrené, Nieszczęścia panny Anny. Obrazek przez…, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1881