„Do wód” – czyli dokąd? W XIX wieku aktywnie poszukiwano wód mineralnych, wyrastały kolejne uzdrowiska. Te istniejące starano się uatrakcyjniać, dodawać oprócz zakładów leczniczych także różne rozrywki dla kuracjuszy.
Zachęcano do korzystania z uzdrowisk krajowych zamiast jeżdżenia do modnych zagranicznych.
Gazety często zamieszczały korespondencje i sprawozdania z sezonu kuracyjnego, podając liczbę kuracjuszy, ale także oceniając infrastrukturę i dostępne rozrywki oraz ceny.

Z poglądu na ruch i postęp w zdrojowiskach podczas pory kąpielowej roku 1868, wydanego przez Doktora Ściborowskiego, przekonywamy się, że w Busku, Iwoniczu, Krościence, Krynicy, Latoszynie, Rabce, Solcu, Swoszowicach, Truskawcu i Żegiestowie, było w roku 1867, osób 5,739; a w roku 1868, 7,891; tamże wydano kąpieli w roku 1867, 98,585, a w roku 1868, 113,446; nakoniec wody miejscowej rozesłano flaszek w roku 1867, 148,582, a w r. 1868, flaszek 190,047.

„Kurier Warszawski”, 1869

 

Dawny nałóg. Ani upadek rolnictwa, ani ogólna stagnacya panująca w kraju, z błędów którym podlegaliśmy za dawnych lepszych czasów wyleczyć nas nie może. Miasta wyludnione, gdzież więc się podziewają wybrańcy losu, którym wolno odetchnąć zdrowem powietrzem przez czas miesięcy letnich?
Oto, znaczna ich część wyniosła się za granicę, dla zdrowia lub szyku.
Krajowe zakłady świecą pustkami, w Solcu i Busku panuje głucha cisza, a z Ciechocinka donoszą również, że nie pamiętają tak małego zjazdu gość; jak obecnie.
Ceny mieszkań spadły do minimum, w ubiegłym sezonie można było mieć lokal z 3 pokoi za 25 rubli.
Restauracya Mullera, tak dawnemi laty ożywiona i gwarna, nie ma dziś kogo obsługiwać.
Nałęczów, dość modny w ostatnich latach, w obecnym roku także małem cieszy się powodzeniem.
Zaznaczamy dla przykładu innych, że przebywał tam Henryk Siemiradzki, a w tych dniach spodziewany jest Aloizy Żółkowski.

Wiadomości z kraju, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1885

 

O, tak! Młodość jest od tego, aby przy kilkunastu stopniowym upale, obracać panienki w sali kasyna w takt walca lub polki „drżączki,“ aby się pocić w zapiętych mundurach i łykać kurz desek źle oheblowanych. Zaiste, wzniosły cel młodości! I mamy stają się wówczas rówieśnicami swych cór i z wdziękiem krygując swą postać, każą się wykręcać młodzieńcom z 4-go kursu przez noc całą. Na to się przecież przyjeżdża do Zakopanego, aby przywiózłszy całą furę toalet, tańczyć w każdą sobotę na „reunionie“ w „kasynie” (cudownie polskie nazwy!); na to się jedzie do Zoppot, aby w kolonii polskiej „w dobranem kółeczku znajomych,“ tańczyć do upadłego na wieczorkach w sali hotelowej; na to się jodzie do Rabki, aby... i t. d. do Szczawnicy, Krynicy, a nawet Nałęczowa, Ciechocinka, Buska, bo i nasze „uzdrowiska“ krajowe nie zostały pod tym względem zacofane i urządzają muzykalno-taneczne zebrania. Gdybyż chociaż tą plagą dotknięte były miejscowości lecznicze; zgoda, niechby tam ludziska za wydany grosz użyli aż do ostatniego, ale ta sama nowość przenika obecnie do pensyonatów obywatelskich, do letnich mieszkań w modnych miejscowościach zamiejskich, a nawet do wsi. My dziś nie mamy szczerej wsi zupełnie, a że jej nie mamy, winniśmy temu sami. Psujemy lud, psujemy naturę, psujemy nasz własny wypoczynek dobrowolnie.
Każde letnisko, pozbawione „attrakcyi” (czytaj: przynęty) w postaci tańców we wspólnym salonie, wspólnych wycieczek wozem, łódką, pieszo, uważanem jest za zabójczo nudne. Taka energia w nas wstąpiła do zabawy! Za mało mamy karnawału „zimowego” pod sztandarem filantropii, za mało wyścigów w porze wiosennej i karnawału „zielonego“ w postaci majówek z tańcami i tańców bez majówek, za mało wyjazdu na szereg miesięcy letnich za mało jesiennego sezonu wyścigów i wszelkich rozkoszy po powrocie i znów w perspektywie karnawału „zimowego;” wszystkiego tego za mało dla zaspokojenia naszej żądzy zabawy. Zaiste, wesołe społeczeństwo!

G. Toporczanka, Z wiejskich wrażeń, w: „Bluszcz”, 1905

 

Czego bo tu niema!... Są cieplice w Jaszczurówce, są wody lecznicze musujące w Wysowie i Krościenku nad Dunajcem, te od lat kilku zaczynają nie na żarty wypierać zagraniczny Bilin, Gieshübel, Krondorf i pruską Fachingen. Są dalej wody alkaliczne w Szczawnicy i „Stefan” w Krościenku nad Dunajcem, które składem swym chemicznym i skutecznością działania przewyższają w zupełności pruskie wody selterskie, salzbrnóskie, czeskie i gleichenberskie. Galicyjska Krynica i Żegestów z wodami żelazistemi mogą walczyć zwycięzko z Francensbadem i Hermans-badem, a są po nad to bez porównania piękniej od nich położone, ale niestety, nie urządzone.
Rabka, Rymanów, Iwonicz i Truskawiec stoją o całe niebo wyżej ze swemi solankami od Reinerz, Kreuznach, Kissingen, Soden, Nauheim i t. d. Skromny i tak fatalnie przez ich właścicieli bar. Brunickich zapuszczony podlwowski Lubień, o ileż silniejszą ma siarczankę od europejskich Piszczan, Trenczyna Herkulesbadów...
A jednak ta sama biedna, polipem podatków przeraźliwie duszona Galicya, wyseła rok rocznie w kieszeniach wyjeżdżających do Niemiec kuracyuszów, przeszło 5 milionów koron za granicę...
A Królestwo?...

D-r M. Winiarski, Z galicyjskich zdrojowisk i letnisk. (Garść uwag i spostrzeżeń.), w: „Bluszcz”, 1905

 

Busko

Z Buska donoszą, że kąpiele tegoroczne dosyć są tam ożywione. Towarzystwo kąpielowe więcej pokazuje niż w zeszłych latach siły spójności, nie rozdziela się na. osobne koterje jak tu dawniej bywało, aprzytem i stroje są skromniejsze, co jest rzeczą w każdym razie chwalebną. Bywają tam zabawy tańcujące i koncerta, ale czuć się daje brak teatru. Wartoby, żeby któren z panów dyrektorów teatralnych zechciał Busk odwiedzić, koszta podróży jakkolwiek pewno niemałe opłaciłyby mu się niewątpliwie.

„Kurier Warszawski”, 1868

 

Busko, osada w gub. Kieleckiej (47 wiorst od Kielc). Wody mineralne siarczano-słono-wapienne, jod i sól glauberską zawierające. Ług i muł mineralny. Stosuje się kąpiele, picie wód, hydroterapję. Sezon od 15. maja do 15. września. Taksa zdrojowa 5 rubli. Cena mieszkań: 2 pokoje z kuchnią = 16—40 rubli miesięcznie, obiady w restauracji 25—40 rubli mieś. Cena kąpieli do 1 rb. Komunikacja kolejowa do Kielc (bilet I klasy z Warszawy 7 rb. 38 k., II—4 rb. 45 k., III—2 rb. 93 k.). Dorożka z Kielc do Buska około 6 rubli.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Ciechocinek

W niedługim czasie Ciechocinek opustoszeje zupełnie, wyczekując w zimowej martwocie ukazania się letniej pory. W ogóle skutki tegorocznej kuracji okazały się pomyślne. Jako bezstronny sprawozdawca powinienem dodać, że błogi wpływ na zdrowie dzieci leczących się tutaj, wywarło wzorowe urządzenie zakładu gimnastycznego pana Michała Majewskiego, który zjechawszy tu z Warszawy, bawił przez całą letnią porę. Ćwiczenia gimnastyczne dobrze zastosowane i uregulowane umiejętnie, stały się dla większości małych pacjentów pożądanem dopełnieniem kuracji solankowej.

„Kurier Warszawski”, 1869

 

Krajowe zakłady świecą pustkami, w Solcu i Busku panuje głucha cisza, a z Ciechocinka donoszą również, że nie pamiętają tak małego zjazdu gość; jak obecnie.
Ceny mieszkań spadły do minimum, w ubiegłym sezonie można było mieć lokal z 3 pokoi za 25 rubli.
Restauracya Mullera, tak dawnemi laty ożywiona i gwarna, nie ma dziś kogo obsługiwać.

Wiadomości z kraju, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1885

 

Najważniejszym ze zdrojowisk słonych jest Ciechocinek w powiecie Nieszawskim, 1 kilometr od Wisły, niedaleko Aleksandrowa, z którym jest połączony koleją. Już od roku 1729 znano wartość solanek ciechocińskich.
Od roku 1833 urządzono, obok warzelnianego zakładu do wyrobu soli, małe łazienki, później rząd powierzył pieczę nad zakładem kąpielowym osobnemu Komitetowi, a odkąd zaprzestano wyrobu soli w Ciechocinku, warzy się solankę tylko w celach leczniczych. Oprócz kąpieli solankowych stosowane tam bywają kąpiele borowinowe (błotne), parowe, i kąpiele piaskowe; słusznie też zachowano tężnie, przy których w dnie skwarne tak miło oddychać. Jest internat dla mniej zamożnych kuracjuszów, (opłata 60 kop. dziennie za wszystko), apteka, 10 lekarzy zdrojowych, zakład
Ortopedyczno-gimnastyczny i t. d. Gości tam bywa rocznie do 15,000. Sól ciechocińska, wody ciechocińskie, muł i ług ciechociński rozchodzą się po kraju w znacznych ilościach.
Z 10 wiertniczych otworów wydobywa się woda w rozmaitym stopniu sól kuchenną zawierająca, od 1/2% do 40/o. Niektóre z nich do 1400 stóp są głębokie. Podczas gdy w Galicji sól i solanki pochodzą z warstw trzeciorzędowych, w Ciechocinku jako też w Inowrocławiu sól należy do formacji o wiele starszej.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Ciechocinek, miasteczko w powiecie Nieszawskim, gub. Warszawskiej, stacja kol. Warszawsko-Bydgoskiej. Zdroje solanki jodowej i bromowej, używanej do kąpieli i picia. Kąpiele błotne, parowe, hydroterapja. Spacery pod tężniami, gdzie powietrze, przesycone solą, zbliżone jest do morskiego. Cena mieszkań 10—40 rubli miesięcznie od osoby. Mieszkanie z całodziennym utrzymaniem 2—5 rubli od osoby. Cena kąpieli 40—75 kop. Taksa zdrojowa 6 rb. 40 kop. od osoby. Sezon od 20. maja do 20. września.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Dwudziestego lipca wyjechaliśmy ze Sławciem do Ciechocinka, zatrzymawszy się dzień jeden w Warszawie i niewygodną noc przedtem przepędziwszy w Chotyłowie, stanęliśmy na miejscu w piątek 23, szczęście, żeśmy z sobą zabrali niektóre gospodarskie mobilia i Grzegorza, bo okazało się to wszystko wielce przydatnym i nieodzownym prawie. Ciechocinek nie dorósł jeszcze do wysokich miejsc kuracyjnych za granicą, we względzie wszelkich wygód, jakie dla przyjezdnych są potrzebne, wszelako sądząc z tego, co mi opowiadano o stanie Ciechocinka przed dwudziestu kilku laty i porównywując z dzisiejszym stanem postęp jest ogromny i po bliższym rozpatrzeniu nie jest tam tak źle, jak chcą widzieć pesymiści lub zawistni.

Kajetan Kraszewski, Silva rerum. Kronika domowa, Warszawa 2000

 

Druskienniki

Druskieniki, w Sierpniu.
„Miło sławić obcych, lecz swoich najmilej,“ taka parafraza nasuwa mi się pod pióro, gdy zasiadam dla skreślenia moich wrażeń z pobytu w Druskienikach. Wiemy o nich bardzo mało, sama sobie darować nie mogę, że poznałam je tak późno, a chcąc ten błąd powetować, pragnę zachęcić innych do szukania spokoju, zdrowia i miłych wrażeń w nad-niemeńskiem „uzdrowisku.” Zasługuje ono ze wszech miar na to miano, a nie tylko dlatego, że posiada źródła mineralne, zawierające własności lecznicze, ale i dla pięknej natury, dla nadzwyczajnego bogactwa i różnorodności drzew, dla ożywczego powietrza, które samo przez się jest najlepszem lekarstwem. Każda willa otoczona wiankiem cienistych lip, klonów: obok prawdziwie niebotycznych topoli, srebrzą się brzozy, zielenią dęby, kasztany, koralem swych owoców czerwienią niezwykle duże jarzębiny; na tle drzew liściastych, jodły i sosny kładą swą ciemną zieleń, a wśród sosen, olbrzymim rozmiarem odznacza się sędziwa „Prababka,“ która podobno już od paru stuleci nad wyniosłym brzegiem Niemna stoi. J. I. Kraszewski szukał jej cieniu. Mogłaby opowiedzieć, jak tu się krzątali różni ludzie około urządzenia i ozdobienia Druskienik, jak szczerze pragnęli wyzyskać to, co dała natura.

E.Żm., Z listów do „Bluszczu” , w: „Bluszcz”, 1904

 

Duże zasługi w tym względzie położył długoletni kierownik zakładu, d-r Pilecki, poświęciwszy temu celowi pracę gorliwą, zabiegi serdeczne i skuteczne (zm. w r. 1864-ym). Wielką dbałość o Druskieniki okazywał także zmarły w r. 1879-ym d-r Wolfgang. Obaj pochowani są na miejscowym cmentarzu. Od ich śmierci zmieniło się wiele. Przede wszystkiem na miejsce starych, które były wzniesione w r. 1885-ym, a spłonęły w r. 1902-im, zbudowano nowe łazienki z materyału ogniotrwałego i urządzono je odpowiednio do dzisiejszych [potrzeb. Restauracya w kursalu, znajdująca się pod dozorem lekarza zakładowego, dostarcza obiadów smacznych i zdrowych po 50—70 kop.
Zarząd ma też pod swą opieką parę własnych willi i dwa hotele, z których jeden urządzony jest jako pensyonat. Po za tem kuracyusze mieszczą się po willach prywatnych, rozrzuconych na znacznej przestrzeni. Są ono drewniane, bezpretensyonalne, z obszernemi werandami przy każdym pokoju; jest też kilka bardzo ładnych, między innemi: pp. Janowstwa Kiersnowskich, pani Jeleńskiej, d-ra Erbsteina, pp. Adolfowstwa Kiersnowskich — jedyna, nosząca nazwę specyalną Katrywille, po za tem wszystkie mianowano są według nazwisk właścicieli, co utrudnia zadanie listonoszów, a to tembardziej, że willi Kiersnowskich jest kilkanaście.
Druskieniki od lat trzech należą do Towarzystwa akcyjnego, w którem największe udziały posiadają: dyrektor wileńskiego Banku ziemskiego p. Montwiłl i p. Adolf Kiersnowski, akcye przynoszą 6—7% dywidendy, ale akcyonaryusze, ożywieni poczuciami obywatelskiemi, nie mają na celu zysków osobistych jedynie, pragną oni, aby zakład odpowiadał wymaganiom nowoczesnym.

E.Żm., Z listów do „Bluszczu” , w: „Bluszcz”, 1904

 

Dużo się robi w tym względzie, ale dużo jeszcze jest do zrobienia. Należałoby zaprowadzić wodociągi po domach, jaśniej oświetlić i ożywić Druskieniki. Obecnie, skutkiem braku rozrywek, ściągają one przeważnie osoby niemłode i dzieci. Dla jednych i drugich są rajem. Ale z choremi matkami przyjeżdżają też czasem i zdrowe córki, z babciami — wnuczki, z miodem rodzeństwem — siostry dorosłe, a te pragną nie samego tylko świeżego powietrza i kąpieli. Trzeba uwzględnić młodość i czynić zadość żądaniom, które ona uważa za potrzeby. Samo położenie Druskienik ułatwia działalność w tym kierunku. Można organizować śliczne spacery piesze i wycieczki Niemnem, urocze majówki w parowach, nie mówiąc już o reunionach; te i dziś się odbywają, lecz pozbawione są aranżerów, którzy by umieli zapoznać i łączyć towarzystwo. Dyrektor zakładu, p. Sikorski, ma tyle różnorodnych zajęć (którym, mówiąc nawiasem, stara się sprostać gorliwie i umiejętnie), że na urządzanie zabaw czasu mu braknie, do ożywienia ich mogliby się przyczyniać studenci, sprowadzani tu dla dozoru nad sztabem kąpielowym i nad przestrzeganiem porządku w parku i fermie zakładowej.
Tak było, tak jest i takby być mogło, a miejmy nadzieję, że tak będzie w Druskienikach.

E.Żm., Z listów do „Bluszczu” , w: „Bluszcz”, 1904

 

Podobne do ciechocińskich, choć wiele słabsze, są solanki w Druskienikach w powiecie grodzieńskim, położone nad Niemnem przy ujściu do niego Rotniczanki. Od roku 1873 istnieje tam zakład kąpielowy, zawdzięczający rozwój rządowi i zamożnym rodzinom, które tam pobudowały dworki, zwłaszcza zaś zabiegom Dr. Pileckiego, który założył 1szy szpital. Obecnie jest ich trzy, między tymi jeden wojskowy. — Zakład łaziebny wybudowano po pożarze w roku 1884 bardzo okazały; park duży i ładny. Istnieje 19 źródeł słonych (1/2—1%), z których 3 służą do picia.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Druskieniki, gub. Grodzieńska. — Na prawym brzegu Niemna, przy ujściu rzeki Rotniczanki, około 200 metrów nad poziomem morza, klimat łagodny, w porze letniej niewiele deszczów. Źródeł mineralnych (silna solanka zimna) 18, z tych 2 do picia, reszta do kąpieli. Hydroterapja, kąpiele błotne, kuracja kumysowa. Zdrojowisko to jest pono najbardziej radjotwórcze! Komunikacja kolejowa do Grodna, a dalej parostatkiem, albo do Porzecza (st. kol. WarszawskoPetersburskiej), a stąd 17 wiorst końmi. Utrzymanie dość tanie. Pokój na cały sezon 25 do 100 rubli (pościel należy przywieźć ze sobą). Sezon od 15. maja do 15. września.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Iwonicz

Do tej samej kategorji, tylko bardziej rozcieńczonych, szczawnych solanek należy Iwonicz, rozległa wieś w powiecie krośnieńskim, o półtorej godziny położona od stacji kolei transwersalnej tegoż imienia. Ilość soli kuchennej, zawartej w wodzie 4 zdrojów iwonickich, wynosi od 6,7 do 9,5 na 1000. Ponieważ woda ta nie zawiera gipsu wcale, nadaje się do kuracji w cierpieniach żołądka. Istniejący tam od r. 1839 zakład kąpielowy ściąga co rok od dość dawna już blizko 3000 chorych, mianowicie zołzowatych z obrzmieniem gruczołów chłonnych, stawów i kości, reumatycznych, artrytycznych, syfilitycznych i. t. d., także i z chorobami kobiecymi. Dietl nazwał tę miejscowość, której rozwojem bardzo się interesował, królową wód jodowych. Urządzenia łaziebne są tam dobre, położenie śliczne, tryskająca w parku Bełkotka, słynna wydzielającym się gazem bagiennym, łatwo zapalnym, była przedmiotem już wielu opisów. Niestety przemysł naftowy, od r. 1892 w Iwoniczu się rozwijający na wielką skalę, przygłusza obecnie nieco interes zakładu leczniczego, który rokował najpiękniejsze nadzieje.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Iwonicz, we wschodniej Galicji (powiat. Krośnieński), leży w dolinie pomiędzy zalesionymi górami 400—610 metrów nad powierzchnią morza. Zdroje szczawy słonojodowej, żelazistej i borowina. Oprócz tego stosuje się hydroterapję, gimnastykę leczniczą, wziewania, kąpiele igliwiowe, gazowe. Dobrze urządzony gabinet ortopedyczny. Sezon trwa od 20. maja do 30. września. Taksa zdrojowa 12 koron. Pokój od 80 halerzy do 5 koron na dobę. Komunikacja kolejowa przez Kraków do stacji Iwonicz, a stąd 12 kilometrów końmi.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Krynica

W roku bieżącym Krynica przeżyła jeden z najświetniejszych kąpielowych sezonów. Od lat 86 t. j., od chwili, gdy przekonano się o leczniczych jej wód własnościach, aż dotąd, nigdy tyle, co w obecnym roku, nie liczyła gości, których liczba po dzień ostatni do czterech tysięcy kilku set osób dobiegła.    
Rok 1883 uważano już za najświetniejszy, a przecież wówczas tylko 3.195 osób nawiedziło Krynicę.
Obecny sezon zaznaczył się w kronice zakładu niebywałym napływem rodzin tak zwanych arystokratycznych, które, nie chcąc polskiemi pieniędzmi bogacić zdrojowisk zagranicznych, widocznie Krynicę za punkt zborny na czas letni wybrały Jakoż na liście kąpielowej spotykaliśmy się z nazwiskami ks. Czartoryskich, Radziwiłłów, Sapiehów, hr. Lanckorońskich, Stadnickich, Tarnowskich, Potulickich, Przeździeckich, Fredrów Szembeków, Badenich, Górskich. Również literatura, publicystyka i nauka znalazły tu licznych przedstawicieli. Dość wymienić p. Marrenową Wł. Łozińskiego. Jana Max. Fredrę, Juliana Klaczkę, dr. Sawczyńskiego, dziekana Kasznicę dr. Łuczkiewicza, że przemilczymy o innych. Ten niezwykły napływ gości, dający się łatwo wytłumaczyć banicyjno-bismarkowskiemi środkami, w wysokim stopniu wpłynął na podrożenie lokalów. Rzecz naturalna, że gdy wiele z arystokratycznych rodzin zajmowało od 8—10 pokoji, dla zwykłych śmiertelników, zwłaszcza później przybyłych trudno było znaleźć choćby jeden zapewniający jakietakie wygody. Często i bez wygód należało go opłacać literalnie za cenę równającą się złotej walucie. Do trudności wyszukania lokalu, zwłaszcza na razie, przyczyniła się tu okoliczność, iż większa część osób przybywa do Krynicy pociągiem wieczornym, stającym około 7 w Muszynie. Ponieważ Krynicę od tej stacyi przestrzeń 11 kilometrów oddziela, przeto na miejsce zaledwie się około 9-ej przybywa, co nawiedzających poraź pierwszy miejscowość, zatem nieobeznanych z lokalnemi warunkami, na wiele przykrości naraża. Rzadko bowiem, by przy liczniejszym napływie gości znalazł się wtedy numer, w którymbądź z trzech hoteli istniejących w Krynicy; najczęściej są one stale lub czasowo zajęte. Zresztą, jako w miejscowości górskiej, mrok dość wcześnie zapada; choć więc przed domami wywieszone tablice zapowiadają lokale ho wynajęcia, to przecież trudno ich dostrzedz jadącym w ciemnościach. O termzaś, że co do mieszkań można zasięgnąć wiadomości u portyera mającego pomieszczenie przy głównym ognisku kąpielowego życia „Pod barankiem”, mało komu wiadomo. Otwiera się więc niejednemu z przybyłych bardzo miła perspektywa przepędzenia nocy sub Jove. Jakoż nieraz można było spotykać na środku wyludnionej ulicy siedzące w powozie damy, rzewnemi zalewające się łzami, które, nie mogąc znaleźć pomieszczenia w hotelach, naprawdę nie wiedziały, co z sobą zrobić.

R. Plenkiewicz, Po skończonym sezonie. Kilka słów o Krynicy, w: „Bluszcz”, 1886

 

Plagą w Krynicy są wyjazdy współlokatorów po ukończonym sezonie na pociąg ranny, wychodzący o godzinie 6-ej z Muszyny. W takim bowiem razie wszyscy pozostający, czy chcą czy nie, muszą się budzić o 3-ej. O tej bowiem godzinie wali we drzwi mieszkania gościa mającego wyjechać jakiś Fedko lub Gregor, dając znać, że już z końmi stoi przed domem, poczem rozpoczyna się dopiero na kurrytarzu i w mieszkaniu którego drzwi stoją otworem, rwetes nie do opisania. Wszyscy hałasują, stukają walizami, butami, wydają bez względu na śpiących sąsiadów głośne rozkazy, a czasem i wymyślają służbie na czem świat stoi, — słowem: zachowują się, jakgdyby sami jedni byli w posiadaniu całego domu. W prawdzie wszystko to kończy się z wybiciem godziny 4 ej. gdyż około tego czasu koniecznie wyruszyć trzeba z Krynicy, jeśli się chce stanąć na pociąg; ale każdy taki odjazd na cały dzień daje się uczuwać pozostałym w swych skutkach: zwykle bowiem sprowadza ból głowy, znużenie i to niezadowolenie wewnętrzne, wynikające z przekonania, że ktoś bezkarnie mógł zakłócić naszę spokojność. I gdyby to jeszcze podobne fakta trafiały się odosobnione! Ale proszę sobie wystawić, że na jednym kurrytarzu mieszka czasem lokatorów 10-ciu. Niech się tak złoży, iż każdemu z nich codzień wypadnie wyjeżdżać kolejno, natenczas pozostałym takie hałasy mogą na cały tydzień zepsuć porządek kuracyi.
Przecież, by doznać podobnie miłych wrażeń, nie koniecznie trzeba czekać na odjazd sąsiadów. Dosyć na to balu lub zwykłego nawet réunionu; wtedy możesz być pewnym, że nad ranem jakaś wracająca z niego rozbawiona drużyna obudzi cię głośną rozmową, śmiechem, stukaniem korków i trzaskaniem drzwi, które na prawdę stanowi charakterystyczną cechę polskiego towarzystwa. Rzadko bowiem żeby kto umiał drzwi przyzwoicie zamykać: musi o wejściu do swego mieszkania głośną salwą powiadomić sąsiadów. Że zaś ten objaw złego wychowania jest niemal powszechny, to widać ztąd, iż w kilku porządniejszych willach czytaliśmy na kurrytarzach napisy: „Proszę drzwiami nie trzaskać.”

R. Plenkiewicz, Po skończonym sezonie. Kilka słów o Krynicy, w: „Bluszcz”, 1886

 

Co do zabaw tańcujących, to co prawda, tradycjonalne reuniony nie przychodziły jakoś do skutku. Natomiast udawały się bale, dawane na cele dobroczynne. Z urządzonych Pod barankiem najlepiej uda) się na korzyść miejscowej straży ogniowej ochotniczej, która w d. 28 Lipca uroczyście w kaplicy poświęciła swój sztandar. Bal ten przyniósł 290 guldenów czystego dochodu. Wreszcie bal urządzony na korzyść Teatru Poznańskiego w miejscowym teatrze krynickim, miał najświetniejsze powodzenie i tej instytucji przyniósł 1,000 marek dochodu. Nie możemy też pominąć loteryi fantowej, urządzonej w d. 4 Sierpnia przez księżnę Leonową Sapieżynę, ks. Czartoryską, ks. Celinę Radziwiłłównę, hr. Szembekową, Tarnowską, Konstantową Przeździecką, i inne panie z arystokratycznego kółka. Loterya ta, urządzona na budowę kościoła w Krynicy, który ma zastąpić obecnie istniejącą maleńką kapliczkę i od r. 1883 ponawiana w każdy sezonie, powiększyła dotąd zebrany kapitał 20,000 guldenów o 1,723 złr.

R. Plenkiewicz, Po skończonym sezonie. Kilka słów o Krynicy, w: „Bluszcz”, 1886

 

Obecnie od r. 1884 dyrektorem zakładu hydropatycznego jest radca ces. Dr Henryk Ebers, (zimę w Abbazyi), a asystentem jego Dr Zygmunt Dunin-Wąsowicz.
Nadto lekarzami ordynując) mi przez cały sezon letni w Krynicy są pp.: Dr Zygmunt Aszkenazy ze Lwowa, Dr Julian Aronsohn, Dr Jakób Blatteis, Dr Maksymilian Cercha, Dr Leon Kopił' i Dr Bolesław Skórczewski z Krakowa, Dr Leon Glücksman z Tarnowa i Dr Andrzej Lorentski z Radomyśla; prócz tych przebywa tam jeszcze stale (i w zimie), lekarz gminny, Dr Franciszek Kmietowicz.
W końcu zaznaczyć należy, że w r. 1900, Krynica, jedno z pierwszych polskich miejsc kąpielowych otrzymało wodociąg, rozprowadzający doskonałą wodą ze źródła górskiego, znajdującego sią w odległości 3 kilometrów od stacyi klimatycznej.

Dr J., Dokąd jechać w sezonie kąpielowym? Krynica, Ilustracya Polska, 1902

 

Przejdźmy wprost do najmodniejszej jeszcze wciąż w Królestwie Krynicy. Po staremu zaniedbana. C.-k. austryacki rząd ciągnąc z niej liczne dochody, ani myśli o poprawie tamtejszych stosunków. To, co się robi, jest mydleniem oczu. Namiestnik Potocki na ten temat nieszkodliwie wciąż kokietuje z Wiedniem. Urzędowny dyrektor krynicki robi dobrą minę do złej gry, a na kąpiele po dawnemu trzeba tygodniami czekać, z wodą do picia fatalnie, z oświetleniem jeszcze gorzej, przy źródłach sytuacya pożal się Boże, drożyzna ogólna niewysłowiona. Kanalizacyi jak niema, tak niema. I stacyi kolejowej loco również. Osób tu było tyle mniej więcej, co w Zakopanem.
Ci, co przyjechali, z desperacyi zwołali ponownie wiec. Każdy wygadał się, co miał na sercu i tyle z tego było pociechy. Trzeba znać macosze usposobienie Wiednia dla Galicyi, a politykę aksamitno-przedpokojową naszej tam reprezentacyi i urzędników – Polaków. Cierp ciało, praż i lecz się, jak możesz w niedostatku i biedzie. Co prawda, na Krynicę przeznaczono około milion koron, ale to śmiesznie mało. W każdym razie coś... Podobno staną za to nowe łazienki borowinowe o 30-tu gabinetach, łazienki mineralne o 50-ciu gabinetach, będzie rozszerzony wodociąg, zbudowaną rządowa hydropatya i zaprowadzonem elektryczne oświetlenie. Gdybyż!... Ale przy osławionym szlendryanie tutejszych władz, historya ta przeciągnie się w nieskończoność.
A każdy rok jest w tej sprawie dla kuracyuszów drogim...

D-r M. Winiarski, Z galicyjskich zdrojowisk i letnisk. (Garść uwag i spostrzeżeń.), w: „Bluszcz”, 1905

 

Na pierwszym miejscu wypada nam wymienić Krynicę samą, rozległą wieś w obwodzie sandeckim, położoną 586 metrów nad poziomem morza, o 10 kilometrów oddalenia od stacji Krynica Muszyna. Posiada ona 18 zdrojów mineralnych, z których tak zwany słot wińsk i odznacza się znaczniejszą ilością dwuwęglanu magnu i ma własności przeczyszczające. Zakład kąpielowy, założony już w r. 1793, jest własnością państwową; rozwija się znakomicie, coraz bardziej, i może współzawodniczyć z najlepszymi zagranicznymi. Wody krynickiej rozesłano w niektórych latach już blizko 50,000 butelek. Wyrabiają tam z niej także pastylki, a z igliwia wyciąg do kąpieli i olejek balsamiczny do wcierań. Kąpiele mineralne, dzięki bogactwu w kwas węglany i doskonałemu sposobowi ogrzewania, mają własności pokrzepiające i stosowane bywają w różnych cierpieniach układu nerwowego i naczyniowego, mogą się przydać także w chorobach serca i t. d. Dzięki doskonałym tamtejszym kąpielom borowinowym, Krynica, która dla wód żelazistych ściąga najwięcej chorych na niedokrewność, ma także wielką sławę w chorobach kobiecych i posiada znakomitych lekarzy w tej specjalności. Jest tam nadto doskonały zakład hydropatyczny, lecznica djetetyczna (dr. Skórczewskiego), żętycznia i t. d. Krynica posiada teatr w czasie lata i komfort potrzebny w mieszkaniach i lokalach do przyjmowania kilku tysięcy gości. Bywa ich tam do 7000.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Krynica, w Galicji (powiat NowoSądecki), w pięknej górzystej okolicy (586 metrów nad powierzchnią morza), posiada silne zdroje szczawy żelazistej, obfitującej w kwas węglany, oraz wysokiej wartości borowinę. Oprócz picia wód i kąpieli mineralnych i borowinowych stosuje się kąpiele gazowe, hydroterapję, gimnastykę, kurację djetetyczną, terenową, mleczną, kefirową. Komunikacja kolejowa przez Kraków do stacji Muszyna-Krynica, a stąd 10 kilometrów końmi.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Krzeszowice

Od r. 1850 istnieje zakład kąpielowy w Krzeszowicach, ładnym miasteczku przy koleji północnej cesarza Ferdynanda; ulubione to miejsce wytchnienia Krakowian, z prześlicznym parkiem i piękniejszymi jeszcze wycieczkami do Szwajcarji krakowskiej. Są tam 2 zdroje siarczane i łazienki niewielkie. Pierwszą monografję o ich skutkach podał r. 1789 dr. Lafontaine.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Mariówka

W odległości trzech kilometrów na wschód od Lwowa, wśród rozlęgłych lasów liściastych i szpilkowych, widać z gościńca w pół drogi do Winnik, obszerny park, a w głębi tegoż okazałe budynki zakładu wodoleczniczego i uzdrowiska "Maryówka”.
Wygodnie, a nawet z komfortem urządzone mieszkania w trzech murowanych budynkach zakładu, mogą pomieścić kilkadziesiąt osób chorych, lub szukających pokrzepienia nadwątlonych sił i nerwów.
Jest to jedyny zakład w kraju, w którym, obok leczenia wodą, kąpieli gazowych, a w razie potrzeby i mineralnych, tudzież leczenia elektrycznością, stosuje się też, taką wziętością za granicą cieszące się, leczenie chorób reumatycznych, nerwowych: kobiecych — mułem »Fango di Bataglia», a także od niedawna znane leczenie ataksyi tabetyków, zapomocą ćwiczeń, metodą lekarza szwajcarskiego, Dra Frenkla, wreszcie także leczenie niedowładu (atonii) żołądka i kiszek, metodą obmyślaną i wypróbowaną przez kierownika zakładu Dra Józefa Zakrzewskiego.
Zwolennicy kąpieli powietrznych znajdą tu stosownie urządzony teren wśród lasu, nie brak też i kąpieli słonecznej.
Świeże, leśne powietrze, dalekie przechadzki po terenie płaskim lub pagórkowatym, gry towarzyskie, czółna na sadzawce i t. p. uprzyjemniają pobyt w tem wiejskiem zaciszu, a bliskość Lwowa i łatwość dojazdu doskonale utrzymanym gościńcem z osobną ścieżką dla jazdy na kole, pozwalają osobom zdrowszym korzystać także i z przyjemności wielkomiejskich. Cały zakład prowadzony jest wzorowo, a ceny w nim wcale nie wygórowane
.

Dr J., Dokąd jechać w sezonie kąpielowym? MARYÓWKA. Sanatoryum i zakład wodoleczniczy pod Lwowem, Ilustracya Polska, 1902

 

Morszyn

Dużo się podniósł w tym roku Morszyn koło Stryja we wschodniej Galicyi. Postarał się o to jego właściciel, a jest nim Zarząd Tow. Lekarskiego. Lekarze sobie chyba krzywdy nie zrobią. Ale też i nie robią jej kuracyuszom. Dobrze prowadzony i urządzony zakład kąpielowy prezentuje się doskonale. Przeznaczony jest dla osób, cierpiących na choroby skórne, zołzy, choroby kości, gościec stawowy i zboczenia w wymianie materyi.
Sól morszyńska zastępuje w zupełności karlsbadzką. Sam zakład stosunkowo nie duży, w tym roku objawił dążność do silnego rozszerzenia się. Niechby...
Żegiestów, Rabka, Iwonicz i Szczawnica miały ostatni sezon słabszy, niż poprzednie. Zwłaszcza zaś Szczawnica, chyląca się do upadku z kretesem. Wystarczy powiedzieć, że jest administrowana przez Krakowską Akademię Umiejętności, swą właścicielkę. Osób bawiło półtrzecia tysiąca. Wille stare, to ruiny. Nowych nie budują. Urządzenia kąpielowe niżej wszelkiej krytyki. W samym zarządzie wieczne kłótnie i swary, Dzierżawca p. Wiśniewski, gdy chodzi o jakąś inwestycyę, zasłania się protestem (?) właścicielki, Akademii, ta znowu testamentem ś. p. Stabaga. Wybuchł proces; a najgorzej na tem wychodzą kuracyusze.

D-r M. Winiarski, Z galicyjskich zdrojowisk i letnisk. (Garść uwag i spostrzeżeń.), w: „Bluszcz”, 1905


Mówiąc o Truskawcu wspomnieliśmy o jego zdrojach zawierających siarczan sodu i magnu. W daleko wyższym stopniu posiada te składniki woda w Morszynie, stacji kolei arcyksięcia Albrechta w obwodzie stryjskim. Są tam 2 zdroje, Bonifacego i Magdaleny, z których mianowicie 1szy zawiera dużo gorzkiej i glauberskiej soli oraz chlorek magnu, i jest, zdaniem prof. Korczyńskiego, unikatem pomiędzy dotychczas znanymi wodami gorzkimi, gdy zaś zdrój drugi (Magdaleny) jest słonogorzkim.
Zakład Morszyński stał się, skutkiem darowizny, własnością Towarzystwa lekarzy galicyjskich, a dochody jego obraca się na wspieranie wdów i sierot pozostałych po lekarzach. Morszyn ma nie tylko siarczane kąpiele, ale i rozsyła sól zdrojową i wodę mineralną a także i ług solankowo-borowinowy. Od r. 1875 jest on klimatyczną stacją, a od 1888 posiada też zakład wodoleczniczy (hydropatyczny).

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Nałęczów

Nałęczów, dość modny w ostatnich latach, w obecnym roku także małem cieszy się powodzeniem.
Zaznaczamy dla przykładu innych, że przebywał tam Henryk Siemiradzki, a w tych dniach spodziewany jest Aloizy Żółkowski.

Wiadomości z kraju, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1885

 

Zastraszająca liczba małżeństw, jakie co roku kojarzą się w Nałęczowie, stanowi najwymowniejszy dowód tej słodkiej niemocy, tak groźnej dla rodzaju męskiego, a tak pożądanej dla matek, mających dorosłe córki. Kto tutaj wywinął się od małżeństwa, ten albo już jest żonaty, albo – nieuleczony…

Bolesław Prus, Kronika tygodniowa, w: „Kurier Warszawski”, 1886

 

Dzisiaj Nałęczów postawiono na stopie zagranicznych zakładów leczniczych, trochę nawet za forsownie nadano mu ten wysoki poziom, i to się mści na akcyonaryuszach; ale powoli wyrównają się niedobory, umorzą długi, wypełnią braki i pomyślniejsza przyszłość pozwoli pozaprowadzać reformy korzystniejsze dla pacyentów.
Nim to nastąpi, należałoby przede wszystkiem postarać się o lepszą restauracyą: odżywianie — to jeden z najważniejszych warunków skutecznej kuracyi. Nie łatwo utyć i przyjść do zdrowia na befsztykach z krowiego mięsa, na cienkich rosołach i leguminach dość podejrzanego smaku.
Kuchnia nałęczowska i piwnica w tym roku są już lepsze, ale jeszcze dużo im braknie do dobroci odpowiedniej stopie całego zakładu.
Dozór lekarski dość liczny i troskliwy; nie byłby wszelako zbytecznym jeszcze jeden specjalista do chorób nerwowych, które tu najliczniej są reprezentowane.
W roku bieżącym liczba pacyentów, przeważnie płci bardzo nadobnej a niezbyt słabej, dochodzi do 300; możnaby się doskonale leczyć i bawić w tem towarzystwie, bo zabawa stanowi warunek bardzo poważny w Nałęczowie. Bale, reuniony, koncerty, teatra amatorskie udają się tu już tradycyonalnie dobrze; czasem zepsuje harmonią jakiś ton gwałtem narzucający się na dominantę, ale to nie trwa długo.
W koloniach kąpielowych powinna panować respublica; wszystkie monarchiczne aspiracje, do których głównie poważniejsze damy ze stolicy miewają specyalną żyłkę, wszelkie rządzenie się „szarych gęsi” doprowadza zwykle do walki stronnictw i zaburzeń porządku i spokoju tak upragnionego w państewkach kuracyuszów, zwłaszcza nerwowych, używających borowinowych kąpieli, i wód żelazistych, i abreibungów.
Zatrzymałem się dłużej przy Nałęczowie, bo to Benjaminek naszych zdrojowisk i zakładów leczniczych i potrzebuje poparcia, które przywykliśmy określać jednym, wieloznaczącym wyrazem: reklama.
Bez reklamy, rozgłosu, bez trąby i fanfary u nas trudno zwrócić na siebie uwagę, zwłaszcza w początkach; później, gdy szczęście dopisze, nad zasługę nawet jest się sławnym, znanym, cenionym i przechwalanym.

Quis, Pogawędka, w: „Bluszcz”, 1887

 

Jesteśmy w porze najbardziej uczęszczanego sezonu, który odróżnia się między innemi: zwyżką cen i tem, że goście zjeżdżają się nie tylko już w roli kuracyuszów i kuracyuszek, ale dla miłego jedynie przepędzenia kilku tygodni wakacyjnych. Amatorowie swojskiej willegiatury, nie potrzebując się leczyć, szukają mieszkań w willach, otaczających zakład Nałęczowski.
Ten rok jednak stanowczo należy do niefortunnych, bawi bowiem obecnie ogółem nie wuęcej, niż 200 osób i silnie się zaznacza tendencya ku... nudom. Tygodniowe reuniony są to przebłyski weselnego nastroju, nieliczne wycieczki w okolice, po za tem zaś ciche życie urozmaicone... hydropatyą!
Nawet flirt, owa ucieczka przed monotonią próżniaczego życia, zdaje się drzemać w cieniu starych alei i bardzo niechętnie daje znać o sobie, co naturalnie źle odbije się na... rynku małżeńskim.
Chłodne lato! czyż można się więc dziwić, że i serca i nerwy zastygają w apatyi! A jednak otoczenie tutejsze usposobić może nawet romantycznie: park starannie utrzymany, staw, wreszcie najbliższe okolice, niepozbawione pięknych widoków. Wycieczka do „wąwozów” stanowi ulubiony cel tutejszych spacerowiczów: są to aleje leśne w postaci ślicznych tuneli, natura chciała choć w części wynagrodzić kuracyuszom brak innych, wspanialszych widoków. Do dalszych wycieczek należą: Wojciechów (fabryka mebli giętych), Wąwolnica, Kazimierz, Janowiec, wreszcie Nowo-Aleksandrya.

Z listów do „Bluszczu”. Konstancya L., Nałęczów, w: „Bluszcz”, 1904

 

Nałęczów, w gub. Lubelskiej, posiada źródło żelaziste i zakład wodoleczniczy. Oprócz picia wód i kąpieli stosuje się hydroterapję, elektroterapję, kąpiele borowinowe i igliwiowe, kurację mleczną i kumysową. Zakład otwarty rok, cały. Utrzymanie w samym zakładzie około 3 rubli dziennie. Komunikacja kolejowa do st. kol. Nadwiślańskiej Nałęczów, a stąd 5 wiorst końmi. Podwoda około rubla.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Otwock

Otwock, milę od Warszawy, w piaszczystej suchej miejscowości, porośniętej lasem iglastym; stacja klimatyczna. Sanatorjum dra Geislera w Otwocku, według wzoru Brehmerowskiego, posiada 40 pokoi dla chorych. Sanatorjum otwarte rok cały. Komunikacja kolejowa (Otwock — stacja kolei Nadwiślańskiej).

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Rabka

Zakład leży na słonecznem płasko wzgórzu, ocienionem lasami świerkowymi. Naokół piękna panorama Beskidu Zachodniego; nad pasmem lesistych szczytów króluje Luboń i Babia Góra. Klimat łagodny, podalpejski, odpowiadający wysokości 510 m. n. p. m. Stacya kolejowa jest na miejscu, od zakładu odległa o kilkaset kroków.
Rozwój zakładu kąpielowego, założonego w r. 1861 przez ś. p. Juliana Zubrzyckiego, zrazu powolny i niewidoczny, wzmaga się nagle od roku 1895 t. j. od chwili, gdy Rabka przeszła w ręce Dra Kazimierza Kadena, lekarza, który ze znajomością i zamiłowaniem rzeczy łączy ogromną energię i wytrwałość w pracy.
Obecnie posiada zakład przeszło 800 metrów sześciennych (około 5000 kąpieli) wody zapasowej, przeznaczonej na kąpiele. Ponieważ dzienna wydajność czterech rabczańskich źródeł mineralnych wynosi przeszło 30.000 litrów, t. j. około 150 kąpieli na dzień, przeto, wziąwszy jeszcze w rachubę ilość wody zapasowej, nagromadzonej w zbiornikach, nie ma mowy o możliwości braku wody kąpielowej nawet przy zapotrzebowaniu dwa razy większem, niż dzisiejsze. Dziełem niezmiernej wagi dla uzdrowotnienia zakładu było jego świetne skanalizowanie. Również i w kierunku urządzeń balneo-technicznych może Rabka śmiało rywalizować z zakładami zagranicznymi.
Łazienki mieszczą się w dwóch budynkach przestronych, dobrze wentylowanych i nadzwyczaj czysto utrzymywanych. W budynku dawniejszym prócz kabin, przeznaczonych na kąpiele solankowe, a opatrzonych w wanny marmurowe i metalowe, mieszczą się jeszcze łazienki hydropatyczne i borowinowe. Wszystkie ubikacye zaopatrzone są w światło elektryczne. Zaznaczyć należy, że przy wszystkich domach są liczne werendy, tak ważne i mile w życiu kąpielowem. W każdym domu znajduje się odpowiednia ilość kuchni. Kuracyuszom, którzy nie chcą lub nie mogą prowadzić gospodarstwa domowego, dostarczają dwie restauracye zakładowe zdrowego i smacznego pożywienia. Apteka sezonowa zaopatrzona jest obficie w najnowsze środki lekarskie i w zapas wszelkich wód mineralnych. W sezonie ordynują dwaj lekarze: Dr. Edmund Supiński, lekarz zakładowy i Dr. Otokar Lang, lekarz okręgowy. Gimnastyką tak zwykłą, jak i leczniczą, zajmuje się panna Kuczalska z Warszawy. Ćwiczenia odbywają się pod dozorem lekarskim w osobnej, na ten cel przeznaczonej hali. Prócz tego panna Kuczalska urządza zbiorowe zabawy dla dzieci pod gołem niebem i gremialne wycieczki w okolicę.

Dr J., Dokąd jechać w sezonie kąpielowym? Rabka, Ilustracya Polska, 1902

 

Na brak rozrywek nie można się w Rabce użalać. Blizkość Krakowa ułatwia licznym koncertantom przyjazd na występy. Reuniony dla dorosłych odbywają się w każdą niedzielę — nie licząc innych sposobności, jak przyjazd Chóru akademickiego krakowskiego i lwowskiego itd. Czwartkowe baliki dla dzieci cieszą się ogromnem powodzeniem. Sala balowa obszerna, gustownie urządzona, z wyborną posadzką; obok czytelnia dzienników i fortepian. Zwolennicy krokieta i lawn tennisa są bardzo zadowoleni z doskonale urządzonego terenu. Biblioteka zakładowa, uzupełniana corocznie nowościami, mieści się w biurze zarządu zdrojowego.
Zakład kąpielowy łączy się bezpośrednio z lasem świerkowym, przeciętym aleją, prowadzącą do groty z figurą Matki Boskiej. Górna część zakładu przechodzi w olbrzymi park, założony przed kilku laty przez Dra Kadena na przestrzeni 50 morgów. Główna aleja parku nadaje się wybornie do t. zw. kuracyi terenowej, zalecanej gorąco w chorobach serca.

Dr J., Dokąd jechać w sezonie kąpielowym? Rabka, Ilustracya Polska, 1902

 

Dla informacyi podajemy krótki wyciąg z cennika zakładowego. Pokój umeblowany w zakładzie wraz z usługą i światłem elektrycznem kosztuje od 2 do 7 koron dziennie.
Kąpiele solankowe: wanna marmurowa 3 korony, kąpiel pierwszej klasy dla dorosłych 2 kor. 20 hal., dla dzieci 1 kor. 40 hal., kąpiel drugiej klasy dla dorosłych 1 kor. 60 hal., dla dzieci 1 kor. Kąpiel borowinowa od 3 kor. 60 ha., do 4 kor. Taksa kuracyjna wynosi od osoby dorosłej 12 kor., od następnej osoby do tej samej rodziny należącej 8 kor., od każdej następnej po 6 kor., dzieci od 1 — 15 lat 4 kor.

Dr J., Dokąd jechać w sezonie kąpielowym? Rabka, Ilustracya Polska, 1902

 

Jeżeli tylko zakład kąpielowy będzie umiejętnie prowadzonym – a jest tam jeszcze podobno bardzo dużo do czynienia —, w takim razie Rabka stanie się pierwszorzędnym miejscem kąpielowym dla cierpień nie tylko zołzowych (skrofulicznych), ale i wielu innych. Istniejący tam od r. 1887 zakład leczniczy bezpłatny dla dzieci zołzowatych i syfilitycznych, powstały głównie dzięki zabiegom prof. Dra Jakubowskiego z Krakowa, oddany opiece Sióstr Miłosierdzia, mający obecnie już blizko 100 łóżek, zyska niezawodnie Rabce wszechświatową sławę.*)
Położenie Rabki niedaleko Krakowa, tuż przy stacji kolei transwersalnej Chabówka, stawia tę miejscowość korzystniej od Bobrki, Iwonicza i Rymanowa, których atoli wartości jako szczawy wcale nie posiada.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Rabka, w Galicji Zachodniej, na płaskowzgórzu (500—540 metrów nad powierzchnią morza), okolonym zdała wysokimi górami, posiada 5 źródeł mocnej solanki, zawierającej jod i brom, używanej do picia i kąpieli. Pozatym kąpiele błotne, igliwiowe, masaż. Klimat podgórski, równy, powietrze czyste, miejscowość sucha. Komunikacja kolejowa przez Kraków, Chabówkę.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Rymanów

Jeszcze stosunkowo najwięcej komfortu i to za niedrogie pieniądze znaleźć było można w Rymanowie. Stara się o to sumiennie i skutecznie jego właściciel i dyrektor, pan Potocki. Szereg willi, które w ostatnich 3-ch latach tu wzniesiono, dorównywają kompletnie najwykwintniejszym za granicą. Mowa o takich np., jak nad łazienkami. Tylko są one, w stosunku do zagranicznych, stanowczo za drogie. Ale porządek ogólny w Rymanowie wszędzie wzorowy. Czemu stacya kolejowa, choć brzmi „Rymanów“ nie w miejscu, tego nikt nie odgadnie. Podobno miasto samo tego w krytycznej chwili nie chciało. Oj, ten rozum galicyjski!

D-r M. Winiarski, Z galicyjskich zdrojowisk i letnisk. (Garść uwag i spostrzeżeń.), w: „Bluszcz”, 1905

 

Większą ma w tym kierunku przyszłość położony w sąsiedztwie Iwonicza Rymanów, miasteczko i stacja kolei transwersalnej, którego woda zawiera prawie akurat tyle soli kuchennej, co sławny na całym świecie zdrój Rakoczego w Kissingen, a całkiem wolną jest od siarczanów; choć przytym zawiera dwuwęglan sodu i żelaza oraz małe ilości jodowych i bromowych związków, mogłaby być w cierpieniach przewodu pokarmowego na daleko większą skalę używaną, aniżeli dotąd się to dzieje. Obfite i doskonałe zdroje Rymanowskie służą atoli dotychczas przeważnie tylko do kąpieli. Jest tam nawet zakład dla ubogich dzieci zołzowatych, który założyła właścicielka hr. A. z Działyńskich Potocka i któryto bodajby na nią i na Rymanów ściągnął błogosławieństwo Boże, tak potrzebne w trudnych warunkach, z jakimi mają do walczenia wody polskie, mianowicie w Galicji, gdzie ich tak wiele a środków materialnych tak mało!

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Rymanów — zdrój w powiecie Sanockim, w Galicji, 450 metrów nad powierzchnią morza, posiada zdroje szczawy słono-alkalicznej, zawierającej jod i brom, używanej do kąpieli i picia. Pozatym stosuje się masaż i gimnastykę leczniczą. Sezon od 20. maja do 20. września. Cena mieszkania od 1 do 10 koron dziennie. Taksa zdrojowa 8 koron. Komunikacja kolejowa przez Granicę, Kraków, Chabówkę, Stróże do st. Rymanów.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Szczawnica

Ze Szczawnicy. Poznawszy w ciągu dwutygodniowego pobytu, codzienne życie tutejszych kąpielowych gości, pospieszam z odpowiedniem sprawozdaniem. Wstaje się tu ze snu o godzinie 7ej z rana; jest to zwyczaj przyjęty prawie przez ogół. Następnie każdy z chorych dąży z domu do źródła przepisanego sobie przez lekarza. Spacery odbywają się na przestrzeni od Miodziusia do źródeł Józefiny lub Stefana. Niestety jednak na całej tej przeznaczonej do przechadzek przestrzeni, niema dotąd ani jednej dla pragnących spoczynku, ławki. Brak ten ławek, dziwnie się nawet wydaje nielogicznym: gdyż chorzy przybywający do Szczawnicy po większej części, cierpią na piersi. Przyszedłszy do źródła, spragnieni muszą z powodu niedostatecznej ilości szklanek, czekać dość długo na podanie wody albo żętycy, której też bardzo często brakuje. Po wypiciu leczniczych nektarów, zwykle idzie się na kawę do restauracji Szmidta lub Garana, albo też do domu. Po śniadaniu kto ma ochotę i kalosze, może się przechadzać po ogrodzie pana Szalaja; kalosze są koniecznością, gdyż na przestrzeni od źródła do ogrodu można ugrząść w błocie. Ogród wszakże jest bardzo starannie utrzymywanym i oprócz ozdobnego wodotrysku, estetycznie urządzonych kląbów. pod każdem cienistem drzewem, posiada wygodne ławeczki. Z ogrodu po przechadzce parogodzinnej, która na świeżem powietrzu zwykle budzi apetyt, wszyscy rozchodzą się na obiady, któremi mówiąc nawiasem trudno się objeść i niepodobna delektować. Jedynym sposobem lepszego obiadowania jest stołowanie się u Garana. Po obiedzie Szczawnica zmienia zupełnie swoją fizjognomję. Wszyscy powyświeżani i w strojach od Niedzieli zbierają się na Miodziuś na muzykę dość przyjemną, na gawędkę, albo też dla czytania dzienników tutejszych i zagranicznych. Około 9ej wieczorem następuje ogólna wędrówka narodów na spoczynek. Wczesne to jednak rzucanie się w objęcia Morfeusza, dziwić nikogo nie powinno. U wód człowiek żyje pod rygorem kodeksu hygieny i za nieuszanowanie onego płaci następnie niewolą w łóżku albo gorzej, bo snem bez marzeń w trumnie. Na zakończenie niniejszego sprawozdania, ośmielam się zaproponować tutejszej administracji, ażeby raczyła na alei łączącej Miodziuś z głównemi źródłami, kazać ułożyć chodnik.

„Kurier Warszawski”, 1868

 

W tej chwili drzwi otworzyły się z hałasem, i wbiegła piękna, strojna, niezmiernie wesoła panienka.
Rzuciła się ona odrazu na szyję gospodyni domu, wycałowała ją w oba policzki, a potem dopiero rzekła:
— Przyszłam pożegnać najdroższą pannę Sabcię! Dziś wyjeżdżam. Jadę z mamą i ciocią do Szczawnicy. Ale niech panna Sabcia nie myśli, że mam suchoty! Fe, co znowu! Ani ja, ani mama, ani ciocia, chorować nie myślimy. Za to mamy wszystkie okropną chęć do zabawy. A tego lata w Szczawnicy szalenie się bawią. Pisał nam o tem kuzynek Witold — ten mały brunecik z monoklem. Młodzieży huk, a panien mało. Ja i ciocia zrobimy szalone wrażenie. Słyszy pani? ja i... ciocia! Ha, ha, ha!

Witold Gomulicki, Wyzwolona, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1898

 

Zakład, będący własnością Krakowskiej Akademii Umiejętności, dzieli się na dwie części tj. zakład górny z przeważną ilością źródeł (Józefiny, Magdaleny, Stefana, Waleryi i Jana) — oraz zakład dolny (na Miedziusiu) ze zdrojami Szymona i Wandy. Wzorowo utrzymane parki obu zakładów, łączą się z sobą w jedną przepyszną całość, a lecząca się publiczność korzysta z nich w całej pełni, gdyż malownicze położenie, oraz po odpowiednich spadkach prowadzone ścieżki nadają się do kuracyi terenowej. — Domy mieszkalne zakładowe jako teź liczne prywatne mieszczą około 1500 pokoi, urządzonych odpowiednio do wymagań hygieny. Ściany zatem mieszkań bielone (zawsze świeżo) lub pokostowane, podłogi lakierowane, — jak najmniejsza ilość dywanów, portyer i t. p. ozdób, trudno odkazić się dających. Ceny mieszkań nadzwyczaj niskie, gdyż już od 80 hal. do 4 koron za dobę. Wille zakładowe wznoszą się w samym parku — przeważnie większość prywatnych w bezpośredniem tegoż sąsiedztwie. Kilka pierwszorzędnych restauracyj dostarcza leczącym się wyborowego pożywienia — liczne pensyonaty prywatne, konkurują ze sobą wygodą, dobrocią wiktu i taniością.
Zakład zaopatrzony jest na wszelkie nowoczesne urządzenie lecznicze i tak mamy w Szczawnicy dwa zakłady wodolecznicze (górny i dolny), zakład inhalacyjny (balsamiczny i solankowy), kąpiele mineralne, zakład kefirowy z żętyczarnią i t. d.
Nie zbraknie również i na rozrywkach leczącej się publiczności. Dwie czytelnie (górna w dworcu gościnnym i dolna w dawnym klubie szczawnickim) czasopism, muzyka zdrojowa grywająca 2 razy dziennie pod kierunkiem p. A. Wrońskiego, przedstawienia teatralne, koncerty, odczyty dostarczają leczącym się należytego urozmaicenia pobytu. Lecz największą atrakcyę Szczawnicy stanowią Pieniny, tj. pasmo skalistych gór, przez które na przestrzeni kilkunastu kilometrów przebija się bystre swe fale toczący Dunajec.

Dr J., Dokąd jechać w sezonie kąpielowym? Szczawnica, Ilustracya Polska, 1902

 

Żegiestów, Rabka, Iwonicz i Szczawnica miały ostatni sezon słabszy, niż poprzednie. Zwłaszcza zaś Szczawnica, chyląca się do upadku z kretesem. Wystarczy powiedzieć, że jest administrowana przez Krakowską Akademię Umiejętności, swą właścicielkę. Osób bawiło półtrzecia tysiąca. Wille stare, to ruiny. Nowych nie budują. Urządzenia kąpielowe niżej wszelkiej krytyki. W samym zarządzie wieczne kłótnie i swary, Dzierżawca p. Wiśniewski, gdy chodzi o jakąś inwestycyę, zasłania się protestem (?) właścicielki, Akademii, ta znowu testamentem ś. p. Stabaga. Wybuchł proces; a najgorzej na tem wychodzą kuracyusze.

D-r M. Winiarski, Z galicyjskich zdrojowisk i letnisk. (Garść uwag i spostrzeżeń.), w: „Bluszcz”, 1905

 

Szczawnica w Galicji (powiat Nowotarski), 500 metrów nad powierzchnią morza, w dolinie otoczonej wysokimi górami, jest stacją klimatyczną letnią, a zarazem posiada zdroje szczawy alkalicznej i żelazistej, używanej do picia i do kąpieli. Pozatym stosuje się hydroterapję, wziewania, kurację mleczną i kefirową. Komunikacja kolejowa przez Kraków do Nowego Targu za biletem z Warszawy, a dalej 39 kilometrów końmi (wózek jednokonny 7 koron, parokonny 10 koron, powóz 12 koron), albo też przez Kraków, Nowy-Sącz, a stąd 44 kilometrów końmi.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Truskawiec

Osobna i bardziej szczegółowa wzmianka należy się Truskawcowi, miejscowości leczniczej, położonej w 21/, godziny drogi od Lwowa pod Drohobyczem. Zdrojowisko po królewsku obdarzone przez naturę, bez litości zaniedbane przez właściciela swego, br. Żółtowskiego. Magnat ten z samej tenuty dzierżawnej zainkassował w ostatnich latach około
300,000 koron a kupił go za 120,000 guldenów przed 20-tu laty. Przed dzierżawą Truskawiec przynosił mu 4,000 fr. deficytu. Zarabiając potem tyle lat świetnie na dzierżawie, ze swej strony wystawił Truskawcowi tylko marną szatrę, jako mleczarnię i podłe karkołomne schody do jednego z lekarzy zakładowych.
W tych warunkach Truskawiec zaniedbał się kompletnie. Trudno, żeby go ratował dzierżawca, z którym nie odnowiono nawet kontraktu. Błędne koło, na którem najgorzej wyszli tylko kuracyusze. Było ich tu ze 4,000. Ładny procent dostarczyło Królestwo. Z Warszawy bawił między innymi reżyser Ładnowski.
A jednak ten Truskawiec nazwał prof. Korczyński polskim Nauheimem, a słynny chirurg prof. Rydygier „zdrojowiskiem o światowej przyszłości.“ Byłby nim istotnie, gdyby ktoś wpakował w jego urządzenie z jakie pół miliona bodaj koron. Ale na to się nie zanosi.
Smutna prawda...

D-r M. Winiarski, Z galicyjskich zdrojowisk i letnisk. (Garść uwag i spostrzeżeń.), w: „Bluszcz”, 1905

 

Truskawiec, osada położona w pobliżu miasta Drohobycza, blizko kolei żelaznej, posiada nadto zdroje słonogorzkie, zawierające chlorek magnu, nieco siarczanu sodowego (soli glauberskiej), i stąd bywa zwiedzanym także przez gości potrzebujących uregulowania wypróżnień, a więc z cierpieniami żołądka i kiszek. — Obecność gazu siarkowodowego w wodzie »Surowicy« i zdroju Edwarda czyni, że można tam brać także i siarczane słone kąpiele. Są tam wreszcie wanny borowinowe i siarczano-namułowe, Cieszące się wielką wziętością. Urządzenia kąpielowe i mieszkania są tam wzorowe; zarząd zakładu bardzo sumienny, położenie w lesie bardzo ładne, wycieczki prześliczne. Ciągłe tam ulepszenia się dzieją; tak n. p. znakomitym jest przyrząd wielki do wziewania rozpylonej solanki, tudzież do inhalacyj igliwiowych. — Wśród zdrojów Truskawieckich słynie obojętna, ale bardzo przyjemna szczawa, zwana Naftą, ale wcale wonią jej nie przypominająca. Używa się jej w cierpieniach nerek i pęcherza. Mimo tych rozlicznych bogactw i znacznego ciągłego nakładu właścicieli, zakład Truskawiecki stosunkowo mało się rozwija.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Truskawiec, na stoku Karpat Stryjskich, o 8 kilometrów od miasta tegoż nazwiska; posiada zdroje siarczane, słone, słonogorzkie i szczawę alkaliczną, używane do kąpieli i picia. Ładna leśnogórska miejscowość. Poza piciem wód i kąpielami stosuje się elektroterapję, wziewania. Komunikacja kolejowa przez Kraków, Nowy Sącz, Chyrów do Drohobycza, a stąd 1 godzinę końmi.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Zakopane

Już w 1874 roku Lucyna Ćwierczakiewiczowa opublikowała w „Bluszczu” poradnik dla pań wybierających się do Zakopanego:


Każda zapewne z czytelniczek naszych wie, że Zakopane jest to wieś podtatrzańska, położona nad Czarnym Dunajcem, która w pięknej, malowniczej dolinie, ciągnie się wzdłuż kamienistej drogi na kilka wiorst długości; tam ludzie spragnieni spokoju, ciszy i czystego gór powietrza spieszą na letni odpoczynek. Że przecież prócz tych warunków trzeba nam jeszcze czegoś więcej, aby żyć, a troski różnych drobnych kłopotów o to życie mogą nam, pieszczochom cywilizacyi, popsuć najrozkoszniejsze używanie piękna natury, więc dla użytku czytelniczek naszych, któreby ta urocza okolica Galicyi znęcić mogła, piszę kilka słów o praktycznej stronie pobytu w Zakopanem. Już to czas przyjemnego tam przebywania jest dość ograniczony, bo zaczyna się najwcześniej od 1 lipca a trwa do końca sierpnia, i przez te dwa miesiące jedynie Karpaty ożywiają się licznym jak obecnie napływem turystów i gości. Wcześniej pobyt w Zakopanem może być dla osób delikatnych lub osłabionych niebezpiecznym nawet z powodu chłodu i ostrego powietrza. które łagodnieje dopiero z pierwszemi dniami lipca.

Lucyna Ćwierczakiewicz, Zakopane, w: „Bluszcz”, 1874

 

Każdy, nie chcący poprzestać na pierwotnem posłaniu naszych prapraojców, niech zabiera z sobą jaką taką pościel, bo w Zakopanem nic nad siano dostać nie można i o siennikach nawet mowy niema. Do Krakowa zawieść to wszystko łatwo, bo kolej żelazna największe pakunki przyjmuje, lecz dalej staje się ważnem pytanie jak do Zakopanego dostać się można? Wprawdzie jest szosa, idzie nawet karetka pocztowa, aż do Nowego Targu, niemniej droga do Zakopanego należy do najtrudniejszych, stosunkowo długich i mozolnych wycieczek. Pomimo największych starań inżynierskich, żadna niwelacya drogi miejsca tu mieć nie może; jedzie się więc od samego Krakowa ciągle pod górę mil piętnaście, droga w ślimaka się kręci i to tak, że jadąc widzisz zawsze coś przejechał, i dokąd jedziesz. . Do samego Nowego Targu, miasteczka, które o 3 mile od Zakopanego leży, idzie szosa skalista i stroma, prawie ciągle brzegiem przepaści prowadząca, a tak uciążliwa, że góral woźnica, dla ulżenia koniom, idzie prawie ciągle pieszo, idzie na piętach, wdrapując się dlatego łatwo pod górę, że obuty jest w kurpie ze skóry i łyka, które sam sobie wyrabia i łykiem bardzo zręcznie na nogach zasznurowywa. Góral tak zaopatrzony, jest przewodnikiem twoim i woźnicą, jeżeli z Krakowa najętym tam od niego wózkiem wyruszyłeś. Można przecież jechać karetką pocztową do Nowego Targu, ztamtąd dopiero wózkiem góralskiem, i są to dwa jedyne sposoby dostania się do Zakopanego. Kto przecież nie chce ulegać podwójnemu przepakowywaniu rzeczy i woli się w Krakowie zabezpieczyć, znajdzie zawsze wózek taki na Kleparzu, gdzie targ zbożowy włościan zgromadza. Wózki góralskie są to w miniaturze nasze ogromne bryki żydowskie z budą płócienną i okienkiem w płótnie, tam usłane ci zostanie wysokie siedzenie z siana derką okrytego. W głębi zaś za siedzeniem nad kołami umieszcza się kufry i wszelkie pakunki podróżne. Przy wyjeździe z miasta jesteś jakby w stogu siana, którego w miarę posuwania się w dalszą drogę, coraz ubywa, jest to bowiem pasza wiozących cię koni. Za taki wózek, lub raczej domek płócienny płaci się
góralowi od 12 do 15 guldenów; że przecież może się tu pomieścić 4 osoby, jeżeli więc rodzina jest tyle liczną, taniej to wypada, niżeli karetką po pięć reńskich od osoby, a potem jeszcze na trzy mile, potrzeba ponosić nowe kłopoty i konie najmować.
Wyjeżdża się zwykle z Krakowa wieczorem, aby o chłodzie zacząć drogę i stanąć w dużej i porządnej karczmie na nocleg, o którą im dalej tem trudniej, a nocować w każdym razie trzeba, bo jednym dniem żadnym sposobem stanąć na miejscu nie można. Już to przyznać należy, że podróż ma bardzo poetyczny charakter, szczególniej dla przyzwyczajonych do podróżowania kolejami jedynie.

Lucyna Ćwierczakiewicz, Zakopane, w: „Bluszcz”, 1874

 

Przybywszy na nocleg dostaje się względnie porządną izbę i łóżko posłane pierzami lub materacem; do jedzenia znaleźć możesz jedynie jaja i kartofle jeśli takowe są. Zresztą musisz mieć wszystko z sobą: własny samowar, bez którego ani rusz się do Zakopanego, własne mięsiwo, wędliny, których ile można zabrać należy z sobą na zapas, bo w Zakopanem o żadnych zakąskach na miejscu myśleć nie podobna. Żyje się tam, a raczej broni od śmierci głodowej łaską dwóch restauracyi, które ci w pierwotny bardzo sposób ciepłym pokarmem o tyle obdarzą, abyś nie umarł. Zupełnie inaczej, jeżeli ktoś ma ochotę i możność prowadzenia kuchni własne choć i wtedy nawet trudność dostania prowiantów często bardzo przedstawia niezmierne kłopoty.

Lucyna Ćwierczakiewicz, Zakopane, w: „Bluszcz”, 1874

 

Lud w ogóle poczciwy, sprytny, o wiele wrodzoną inteligencyą przechodzi naszego chłopa z królestwa, zawsze przecież należy bardzo ostrożnie się umawiać o wszystko. Co umówione dotrzyma święcie każdy, lecz nic nad to — o wszystkiem więc pamiętać trzeba, wszystko wymienić należycie. Chata składa się zwykle z jednej izby z alkierzem lub z dwóch takichże po dwóch stronach; dawniej mieszkania te były bardzo tanie, leez dziś lud zmądrzały, z napływem gości coraz wyższe nakłada ceny. I tak dawniej można było cały dom zajmować na lato za 10 papierków (papierek znaczy gulden austryacki), dziś rachują na tygodnie najem mieszkania, i często za jedną izbę po jednej stronie każą sobie płacić tygodniowo po 3 do 4 a nawet 5 guldenów, ale tacy są znani ze zdzierstwa, i do tych liczą sławnego bogacza i handlarza win w Zakopanem Staszeczka, który posiada kilka domostw. Dojeżdża się. do Zakopanego kamienistą bardzo drogą, przebywszy tuż pode wsią w bród Czarny Dunajec, bardzo bystro, lecz płytko po kamieniach płynący, a zanim wjedziesz do wsi malowniczo wśród drzew się ciągnącej, masz niby to rynek, mały placyk, na którym nigdy nic niema do kupienia, a cały ruch miejscowego handlu przedstawiają: jedna karczma z szynkiem, w której żyd rzeźnik szlachtuje dwTa razy na tydzień podrosłą jałowiznę, lub zbiedzone i nie dające mleka krowiny; dwie restauracye tem mianem ochrzczone, niedozwalające z głodu umrzeć przyjezdnym, sklep żydowski bardzo porządny, w którym od bułek, chleba, soli, pieprzu, kramarszczyzny, kolonialnych towarów i farfury potrzebnej do przebycia tam kilku tygodni, oraz win węgierskich i innych, wszystkiego dostać można, nawet bardzo dobrych ciastek, makaroników i innych, powtarzam bardzo dobrych, bo często w niższego rzędu cukierniach nie ma i takich. Sklep ten jest pociechą w utrapieniach, pędzonego w Zakopanem życia.

Lucyna Ćwierczakiewicz, Zakopane, w: „Bluszcz”, 1874

 

O mleko i śmietankę bardzo trudno w Zakopanem, i to jest źródłem pokusy dla tutejszego ubogiego ludu a ciągłego niezadowolnienia ze strony przybyszowych mieszkańców, którzy chcieliby mieć przynajmniej nabiał dobry i świeży, a który ściągać tu trzeba o kilka wiorst, a nawet o parę mil z okolicy. Za to niełatwo sobie wyobrazić, jak pyszne, wonne i wyborne są poziomki, które przynoszą z gór w obfitości tak wielkiej, iż za garncowy garnek płaci się mniejwięcej 20 centów to jest 24 gr. polskie. Mięsa, jak mówiłam, dostać można u miejscowego rzeźnika; jaja, czasem kurczęta, kładę nacisk na czasem, donoszą okoliczni mieszkańcy. Ryby częściej dostać można, bo w samem Zakopanem, w niektórych zatokach Dunajca wiedzą górale, gdzie należy szukać małych łososi, lub smacznych a rzadkich srebrzysto-różowych pstrągów. Chleb i bułki bardzo dobre wypieka kilku piekarzy żydowskich, najlepsze u miejscowego pachciarza, który zimową porą w pachcie krowy trzyma.

Lucyna Ćwierczakiewicz, Zakopane, w: „Bluszcz”, 1874

 

Wszystko razem streściwszy, łatwo zrozumieć, że pobyt w Zakopanem dla osób cierpiących, czy delikatnie wypieszczonych, lub starszych jest zbyt uciążliwym, bo pozbawiony wszelkich wygód. Dostawszy się raz do czterech drewnianych ścian, mieszczących w sobie stół długi, ławy w około izby i parę łóżek bez sienników, któremi należy się koniecznie w Krakowie zaopatrzeć, gdyż zaledwie w kilku chatach można je znaleźć, o żadnych wykwintniejszych wygodach życia nie ma nawet mowy. Samowar, szklanki, noże, widelce, łyżki — jednem słowem wszystko trzeba mieć swoje, jak również kawę i herbatę, których nigdzie nie można dostać. Wprawdzie garnuszków, łyżkę drewnianą, miskę do mycia, dzbanek do wody dostanie się od gospodarza, ale tylko zamożniejszego, jest nawet kilka zagród gdzie gospodyni podejmuje się gotować i daje swoje naczynie, ale są to wyjątki. Pranie bielizny przychodzi z taż samą trudnością. — Kto ma swoją służącą musi zbierać po całej wsi statki do prania, garnki do wody. Bez żelazka do prasowania niech się nikt nie puszcza, ale ostrzegam, że z lekkiemi sukniami do prania i tak bieda, bo prosto kto niema służącej, ten w oddalonych częściach Zakopanego musi szukać praczki, która rzeczywiście zamoczy bieliznę i suchą odda, ale też na tem jej kunszt prania się ogranicza, że bielizna była w wodzie i jest wysuszona; najroztropniej więc tyle bielizny wziąść z sobą aby cały pobyt w Zakopanem nią opędzić.
Przecież wszystkie te smutne kłopoty powszedniego życia nagradza sowicie niewypowiedzianie zdrowe, czyste, wzmacniające powietrze i wspaniałe piękności natury, które oddziaływać muszą nawet na mniej poetyczne i wrażliwe osobistości, bo są piękności jeszcze dzikie, nietknięte ręką ludzką nie odrazu się ujawniające i nieprzejrzane jeszcze w różnych swych zakątkach. Każda nieledwie wycieczka odsłania oku podróżnika nowe powaby; patrzysz, podziwiasz i stoisz zdumiony, w zachwycie nad cudami piękna, które się w okół ciebie roztacza.

Lucyna Ćwierczakiewicz, Zakopane, w: „Bluszcz”, 1874

 

Ale najbardziej obznajmiony z okolicami Zakopanego przybysz nie może się puszczać samotnie na wycieczki w góry, bez przewodnika. Przystęp do gór jest bardzo mozolnym; wszędzie ścieżki kamieniste, droga skalista, przeplatana strumieniami Czarnego Dunajca, którego szumiące wody, uderzając ciągle z łoskotem o wielkie kamienie tworzą małe wodospady i to się wiją w dolinie wśród zarośli,— to znów je widać pomiędzy niebotycznemi skałami, co niezmiernie urozmaica krajobraz, ale wycieczki w góry bardzo uciążliwemi czyni. Końmi rzadko gdzie i to niedaleko jechać można, bo najczęściej jedziesz milkę — a dalej czeka cztero lub pięcio-godzinna podróż piesza po ostrych kamieniach. Wprawdzie nagrodą bywa zawsze cudny jaki widok, ale na to potrzeba mieć nietylko młodość duszy, ale i młodość fizyczną: siłę ciała, mocne nogi i wygodne obuwie. Przewodnicy górale są bardzo chętni, szczególniej dla kobiet wyszukują najwygodniejszych przejść, prowadzą, przenoszą, lecz mc nie pomoże tu chęć i spryt, gdzie trzeba naprzykład przebywać wodę, przeskakując z kamienia na kamień, ze skały na skałę. Wysokie obcasy są tu niemożliwe; górale okuci w lekkie swe chodaki ze skóry dobrze przywiązane łyczkiem, wspinają się łatwo; dla nas nieprzyzwyczajonych, wycieczki takie, połączone z wielkim zmęczeniem, tylko wtedy są smaczne, gdy nogi swobodnie stąpać mogą. To też potrzebne tu jest koniecznie obuwie skórzane, bez obcasów i korków, miękkie, a jednak na grubej, pasowej podeszwie i bez dwóch par takiego obuwia niemożna się obejść w Zakopanem. Jedno będzie zawsze w reparacyi u szewca miejscowego partacza, a drugie w użyciu. Kto nieposłuszny dawmnym mu radom w eleganckich obcasach na wycieczkę się wybierze temu muszą później górale siekierką na miejscu je odcinać dla ulżenia biednym zmordowanym nogom.

Lucyna Ćwierczakiewicz, Zakopane, w: „Bluszcz”, 1874

 

Najwyższym szczytem chwały dla odważnego turysty jest zwiedzenie Morskiego Oka, ale że dotąd szałasu na pół drogi pomimo obietnic nie wybudowano, a wycieczka wymaga dwóch dni z narażeniem się na słotę, deszcz, a nawet burzę częstą w tych okolicach, rzadko więc kto, a mianowicie też kobieta, odważa się na podobną wyprawę. Obietnica w przeszłym roku była bardzo uroczyście ponawianą, ale od obietnicy do rzeczywistości więcej jak krok jeden. Wycieczki te, prócz stosunków towarzyskich na miejscu zawartych, stanowią jedyną w Zakopanem rozrywkę, starczy ona jednak, i każe zapominać, że po za doliną Zakopanego i szczytami Tatr jest jeszcze jakiś świat inny, który albośmy zostawili za sobą, albo przed sobą mamy, bo to właśnie pobyt w Zakopanem, ma do siebie, że od chwili przybycia do dnia wyjazdu, każdy się czuje zdrowym, lekkim na ciele i duszy i bezwiednie zapomina trosk, jakie mu w życiu dokuczają. Ale niezbędnym do tego warunkiem, jest pogoda; gdy przecież deszcze, lubiące nawiedzić dolinę, trwają parę tygodni, wtedy najmilsze nawet sąsiedztwo niewiele pomoże, bo dostać się z chaty do chaty jest to odbyć wyprawę przez przepaść.

Lucyna Ćwierczakiewicz, Zakopane, w: „Bluszcz”, 1874

 

Zakopane z każdym rokiem nabiera coraz więcej uroku, ściąga coraz więcej gości, którzy tam nawet na dłuższy czas przybywają dla wycieczek w góry. Dotychczas jeszcze trzeba narazić się na wiele drobnych przykrości codziennego życia, udając się w tamte strony. Sama podróż przez boczne drogi, gdzie w razie deszczu powozem większym dostać się prawie niepodobna; przytem konieczność zabierania ze sobą pościeli, a nawet zapasów żywności; zbliża nasze wycieczki w góry, do jakiejś wyprawy staroświeckiej. Jestto formalne przesiedlanie się ludności na kilka tygodni koczowniczego życia. Nowość ta może właśnie sprawia, że Zakopane wchodzi w modę, doznaje się tam bowiem wrażeń nieznanych, a wczasach tak nerwowych, w których ludzie gonią za niespodziankami, jest to jeszcze jedną z najzdrowszych przyjemności tego rodzaju. Że nerwy niepoślednią grają rolę w zamiłowaniu naszych Tatrów. Dowodzi tego znaczna liczba kobiet lubiących się bawić, które znajdują niezrównaną przyjemność w sposobie tamtejszego życia. Ale bo też kobieta umie nader wiele rozwinąć wdzięku, jeśli się nie krępuje etykietą miejską i względami toalety i zostaje w otoczeniu pełnem swobody.

Korespondencya z zagranicy, Kraków w sierpniu 1874 r., w: „Bluszcz”, 1874

 

Liczba osób przebywających w Zakopanem zwiększyła się znacznie w bieżącym miesiącu, w dniu 15: znajdowało się tam 2.734 osób, między któremi przeważa liczba kobiet. Goście narzekają na braki różne i na niedostateczny porządek w czytelni, na usługę w restauracji kasynowej, biesiadą duchową było tu przecież odczytanie przez Sienkiewicza rozdziału z jego najnowszej powieści „Quo vadis?“ skreślonej na tle stosunków rzymskich za Nerona. Do najsilniej i najświetniej skreślonych tu obrazów jest ten, gdy uchodzący z Rzymu Ś-ty Piotr spotyka na drodze Chrystusa i pyta go gdzie dąży: „Quo vadis?“ Zbawiciel odpowiada, iż idzie do Rzymu, aby tam być raz drugi ukrzyżowanym i apostoł w obec tych słów boskiego mistrza wraca ' tam, zkąd uchodził, aby los jego się spełnił.

Z bieżącej chwili, w: „Bluszcz”, 1894

 

Kolej żelazna do Zakopanego jest już urzędownie postanowioną, koncesya ma być otrzymana w roku bieżącym i hr. Zamojski, zajmujący się szczególniej tą sprawą, blisko go dotyczącą ze względu na posiadane tam dzierżawy, zawarł już umowę z inżynierem Zaleskim, co do wypracowania szczególnych planów traktu, którym iść będzie, oraz budowy. Można też liczyć na pewne, że w jesieni 1897 r., będzie już można wracać z Zakopanego koleją, że przecież górale obecnie gości furmankami wożący nie na tern nie stracą, jest rzeczą dowiedzioną, tylko zarobek inaczej się ułoży. Ponieważ przy ułatwionej komunikacyi liczniejsza ilość osób niewątpliwie przybywać tam będzie, dowóz płodów spożywczych i towarów kolonialnych wzmoże się w dwójnasób, więc górale dowozić je będą. A stanie się i to korzyścią, że zarobek taki stale unormowanym zostanie i nie będzie się ograniczał do sezonu gościnnego, więc będą mogli zajmować się troskliwiej pracą gospodarczą, w tym czasie właśnie rąk liczniejszych potrzebującą; dotąd było to prawie zupełnie zadaniem na kobiety, więc zmiana pod względem gospodarstwa stanie się rzeczą bardzo korzystną, a zarobek regularny, nie przygodnie się trafiający, nietylko będzie większym, ale i nie demoralizującym, bo nie opartym na fantazyjnej hojności przyjezdnych.

Z bieżącej chwili, w: „Bluszcz”, 1895

 

W Zakopanem jest znaczna, jak na sezon zimowy liczba gości. 200 osób. Klimatyka jest w roku bieżącym otwarta i w zimie, jak i wszystkie zakłady, sklepy, ale brak życia towarzyskiego daje się uczuwać. W przeszłym miesiącu otwartym został teatr amatorski, z którego dochód przeznaczono na urządzenie wewnętrzne nowego kościoła. Pogoda służyła dotąd stale, lecz w początkach listopada spadły śniegi, że przecież mrozy dochodzą do 12° R. sanna jest doskonała.

Z bieżącej chwili, w: „Bluszcz”, 1895

 

Mimo to urozmaicają sobie ludzie pobyt jak umieją a umiejętność ich pod tym względem przewyższa zwykłą miarę, dzięki czemu mamy tu czasową wystawę szkiców Fałata i Kossaka z panoramy „Przejście przez Berezynę,“ która ściąga niezliczoną ilość ciekawych; na jutro zapowiedziano ciągnienie fantów loteryi, urządzonej na korzyść budowy nowego kościoła, który po wykończeniu robót wewnętrznych i ornamentacyjnych, zostanie oddany do użytku pobożnych, co nastąpi najdalej w ciągu jednego roku, — dalej zabawy tańcujące w miejscowym kasynie, wycieczki do „Czarnego stawu“ lub „Morskiego oka“ o ile chwilowa pogoda zezwala, wszystko to urozmaica pobyt w sposób iście uroczy, a tani. Już to na punkcie wycieczek Zakopane posiada w sobie dziwny urok, pociągający nie tylko zdrowych i dorosłych ale nawet ludzi leczących się lub wiekowych do dalekich i nużących pieszych wycieczek, a ożywczy górski klimat dodaje im sił, w innych okolicznościach nie zdobytych.

Korespondencya. Zakopane, d. 23 Sierpnia 1896 r, w: „Bluszcz”, 1896

 

Komunikacja kołowa w Zakopanem pozostawia bardzo wiele do życzenia, drogi bowiem, za wyłączeniem szos, pełne są wyboi i kamieni, po których toczą się wózki góralskie, obijając boki pasażerów, łaknących wypoczynku i rozrywki, po całorocznej nie raz ciężkiej pracy, to też droga do Smokowca (Szmeks) — najpiękniejsza komunikacja z Pesztem) trwa całych 11 godzin, choć urozmaiconą jest cudownemi widokami, wśród niebotycznych Tatr, które w tych miejscowościach najpiękniej się grupują i największy wywołują zachwyt.

Korespondencya. Zakopane, d. 23 Sierpnia 1896 r, w: „Bluszcz”, 1896

 

Więc też omówmy, jak tam było bodaj tego roku w tej Galicyi...
Na pierwszy ogień Zakopane...
Każda Warszawianka śni o niem rok cały; gdy się tam znajdzie, marzy o raju, nad Morskie Oko pielgrzymuje, na Giewont się niestrudzenie drapie, w mętno od koniaku oczy przewodnika z podejrzanem rozczuleniem patrzy.
Kończący się właśnie sezon w Zakopanem należał do słabszych. Ostatnia lista przekroczyła cyfrę 5,000 przyjezdnych. Ilość imponująca, jakość mniej. Warszawiacy nadający ton Zakopanemu finansowo, jakoś w tym sezonie naraz przycichli. Rezerwowali się wielce. Powody znane. To osłabiło znacznie tętno ogólne Zakopanego. Płonka mógłby coś o tem z westchnieniem powiedzieć. Przewodnicy poprzestawali na „starce.“ L Chramca było wcale pełno, w Skoczyskach mniej, modna obecnie „Liliana“ jęczała. W europejskiem „Stamare“ przepysznym było na ogół dość chudo.
Inwestycye Zakopanego bardzo leniwo wchodzą w życie. Wodociągi powoli się robią. Póki nie wejdą w życie, kurz na Marszałkowskiej i Jagiellońskiej panować będzie aż do rozpaczliwości. Sprawa parku na krok nie postąpiła, za to rozpolitykowanie Zakopanego osiągnęło punkt wrzenia. Ogół poczyna się już na to skarżyć...

D-r M. Winiarski, Z galicyjskich zdrojowisk i letnisk. (Garść uwag i spostrzeżeń.), w: „Bluszcz”, 1905

 

Wreszcie należy nam pomówić obszerniej o Zakopanem. Zakopane,  obszerna wieś w Tatrach polskich, o 43 kilom. oddalona od stacji Chabówka, stała się, dzięki staraniom lekarzy warszawskich, zwłaszcza ś. p. prof. Chałubińskiego i prof. Baranowskiego, miejscem klimatycznym Igo rzędu, gdzie nie tylko lato, ale i zimę spędzają chorzy na płuca i nerwy. Urocze położenie i cudowne wycieczki ściągają tam co rok i dużo ludzi zdrowych na letnie mieszkanie i wielu podróżnych. Jest ono letnią siedzibą Towarzystwa tatrzańskiego. Prócz dwóch zakładów wodoleczniczych, dra Piaseckiego i dra Chramca, z których drugi zwłaszcza wielkim się cieszy wzięciem, jest tam i pensjonatów dużo; praktykuje tam latem zawsze kilku lekarzy z Krakowa. Jest tam także lecznica dla chorych piersiowych, otwarta cały rok, podobnie jak w Davos. Właściciel Zakopanego, hr. Wł. Zamoyski, czyni dużo dla podniesienia tej miejscowości, która, dzięki jemu, została też połączona koleją z linją transwersalną. W r. 1900 było przeszło 8000 gości, w r. 1910 ze trzy razy tyle!
Jedną z niemałych korzyści Zakopanego jest i możność brania kąpieli w Jaszczurówce, jedynej na ziemi małopolskiej (wprawdzie nie bardzo ciepłej, bo mającej tylko 210 G.) cieplicy obojętnej. Leży ona opodal górnej części Zakopanego w dolinie Olczysko; woda jej zawiera bardzo mało stałych składników, za to dużo gazowych, azotu i tlenu; ciepłota jej równa zimą i latem; na brzegach strumyka rosną różne algi, a dawniej żyły w niej i salamandry, skąd nazwa Jaszczurówki. Kąpiel w basenie bardzo orzeźwiająca i przyjemna; przy pomocy wiercenia możnaby niezawodnie dokopać się wody cieplejszej, jakiej nie brak po tamtej stronie Tatrów.
Obok Jaszczurówki można przytoczyć chyba tylko wspomniane już nieco cieplejsze cieplice Drużbackie, które obfitują atoli w kwas węglany i zawierają dość dużo wapna. — Zresztą w całej Polsce nie ma źródeł ciepłych; chyba, że przy wierceniu gdzie taka woda jeszcze wytryśnie, gdyż nie brak w Galicji miejsc takie same geologiczne warunki mających, jak dolina Olczyska.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Zakopane, wieś górska w powiecie Nowotarskim, w rozległej dolinie, 837—1002 metry nad powierzchnią morza — stacja klimatyczna letnia i zimowa górska. Prześliczne wycieczki do poblizkich dolin i na szczyty Tatr. O 3 kilometry w Jaszczurówce cieplice obojętne. Utrzymanie całodzienne w pensjonatach od 5 koron dziennie. W Zakopanem znajdują się: sanatorjum dla chorych piersiowo dra Dłuskiego i dra Hawranka oraz zakład wodoleczniczy dra Chramca. Utrzymanie w sanatorjach łącznie z opieką lekarską od 10 koron dziennie. Komunikacja kolejowa przez Kraków.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Żegiestów

Drugie miejsce w tej grupie przelicznych szczaw żelazistych galicyjskich należy się dotąd Żegiestowowi, stacji kolei żelaznej tarnowsko-leluchowskiej, posiadającej zdrój szczawy wapienno-żelazistej, podobnej do głównego źródła Krynickiego. Zakład kąpielowy od r. 1849 rozwija się pomyślnie. Mieści się on w uroczym leśnym zaciszu, nad brzegiem Popradu, w którego bystrych nurtach można się kąpać latem. Kąpiele mineralne w zakładzie ogrzewają metodą Schwarza. Nie brak i kąpieli borowinowych. Woda mineralna rozsyła się do picia. Zdroje żegiestowskie, tak jak i zdrój Anieli w Szczawnicy, odznaczają się tym, że zawierają dużo litu, co im nadaje własności lecznicze bardzo ważne.

Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp. II wydanie dopełnione, Berlin 1911

 

Kajetan Kraszewski leczył się intensywnie i zapisał także swoje wrażenia z pobytu w Karlsbadzie (dzisiaj Karlowe Wary) oraz słowackich Ciepic (Teplice).

Karlsbad

Życie w Karlsbadzie jest oryginalne; rano po wodach każdy pije swoją kawę, jeśli tylko pogoda, przy stoliku stojącym przed domem na ulicy. Alte Wiese jest ulicą najarystokratyczniejszą, tam rzędem naprzeciw domów z drugiej strony ulicy stoją pod lipami stoliki, tłok i osób zawsze mnóstwo – stroje dam i toalety na pokaz coraz to nowe i wystawne bardzo. Są tam dwie kawiarnie: „Pod Złotą Koroną” i „Pod Słońcem”. Pierwsza ma więcej stolików i ławek przed domem, druga mniej nieco. Towarzystwo mimowolnie rozdzieliło się na uczęszczających zawsze tu i tam: „Pod Koroną” sami zbierali się zwykle Polacy, „Pod Słońcem” – Rosjanie, Niemcy etc. Toteż „Pod Koroną” ruchliwie zawsze i gwarno było. Wieczorna kawa tam zawsze się pijała, bo rano częściej przed własnym mieszkaniem.

Kajetan Kraszewski, Silva rerum. Kronika domowa, Warszawa 2000

 

Teplice

dalej jest duża tam zwana Villa Sina, rodzaj hotelu, wygodny, obszerny bardzo i porządny, w pawilonie którego jest właśnie najgorętszego źródła basen okrągły z piękną kopuła, woda ma tu +33,5° Réaumura , wytrzymać tam prawie niepodobna, zdaje się, że człowiek w tym basenie na rosół się rozgotuje. Basen numer drugi najwięcej uczęszczany i zalecany ma +30,5° Réaumura, kąpiel też gorąca, ale znośna, a nawet przyjemna się staje po kilku minutach pobytu, a siedzi się, czyli raczej chodzi po sadzawce pół godziny do 3 kwadransów. Sadzawka ta, czyli basen, ma ze czterdzieści kilka łokci długości, a jakie około osiemnastu szerokości, cembrowany z podłogą, spod której biją źródła gorące, obudowane to jakby świątynia z kolumnami w środku, a świeże powietrze dochodzi tylko z górnej kopuły umieszczonej wysoko; do basenu wchodzi się korytarzykiem coraz w dół po schodkach aż do równej z basenem wysokości, po czym drzwiczki się domykają już wprost na sadzawkę, tak że rozebrawszy się i włożywszy długą koszulę schodzi się jakby do sklepu, aż się w sadzawce znajdzie człowiek od razu po szyję stojący, rozbierając się w sali obok, gdzie dla każdego gabineciki małe, toż samo z drugiej strony dla dam, które lubo mają osobną do kąpieli wyznaczoną godzinę od 10 do 11, to przecież wiele z nich i najwięcej kąpie się w godzinach tych, co mężczyźni, razem z nimi i konwersacja, komplementa, a nawet prezentacje odbywają się po szyję w wodzie.

Kajetan Kraszewski, Silva rerum. Kronika domowa, Warszawa 2000

 

Na podobny temat: Wyjazdy do wód