Zabawki także stały się przedmiotem produkcji masowej. Ci, którzy mogli sobie na to pozwolić, mieli do dyspozycji ogromny wybór wszelkiego rodzaju zabawek, urządzeń i gier. Dostrzegano także wychowawczą wartość zabawek, apelowano więc do rodziców i krewnych, by starali się wybierać zabawki kształcące i rozwijające, a nie przesadnie kosztowne. Z punktu widzenia patriotycznego domagano się z kolei preferowania zabawek produkowanych w kraju (zamiast sprowadzanych z zagranicy) i pozwalających małym właścicielom na uzyskiwanie wiedzy o kulturze i historii Polski.
W doborze zabawek dosyć wcześnie zaczynano także wprowadzać podział ze względu na płeć dzieci. Dla dziewczynek przeznaczano lalki oraz zabawki związane przede wszystkim z gospodarstwem domowym, dla chłopców popularne były zabawki o tematyce militarnej lub zręcznościowej.
Popularnym prezentem dla dzieci były również książki.

Do wszystkich tuzinkowych kłopotów codziennego życia przybywa rodzicom jeden kłopot więcej, kłopot, coprawda, zaszczytny i nie tak znowu uciążliwy, jakby przypuszczać można było: oto potrzeba wcześniej obmyśleć pożyteczne i duchowi czasu odpowiednie podarki na gwiazdkę dla potomstwa wszelakiej płci i wieku.
Tradycyonalne zabawki, które nowsza pedagogia wzięła pod rozwagę, wymagają dzisiaj przebrakowania.
Zbytkowne lalki, bezmyślne cacka, nietrwałe bawidełka nierozwijające w niczem umysłu, ani smaku u dziecka, przez wszystkich rozsądnych i dbałych o dobro młodszego pokolenia rodziców — zarzucone zostały.
Na nieszczęście nasi panowie kupcy niewiele o to dbają, co właściwie pedagogia zaleca. Interes stoi dla nich wyżej nad pewne obywatelskie zobowiązania i- z tego powodu mało troszczą się tem, czy godzi się wbrew głosowi rozumnej krytyki spekulować na pokuszeniach dzieci i słabości rodziców. Zagranica zasypuje nasze magazyny zabawek swojemi wyrobami bez wyboru i wyciąga z kraju ogromne summy za towar zbytkowny i najczęściej, jeżeli nie szkodę, to bardzo lichy pożytek, nam przynoszący. Żaden z fabrykantów nie pomyślał dotąd o racyonalnej pod tym względem reformie.

Pogawędka, w: „Bluszcz”,  1878

 

Jeszcze słówko ze sfery praktycznej — przy zbliżającej się gwiazdce, matki chciałyby jak najtańszym kosztem zadowolnić swe gagatki i za najmniejszą kwotę, zebrać jak najwięcej zabawek. Otóż p. Roszkowska, Niecała Nr 12, rozszerzyła o wiele zakres swego handlu zabawkami i lalkami, zabawki wszelkiego rodzaju — nie wiedzieć co wybrać, cd wózków i powozów, do najmniejszej trąbki, ale lalki, krakowianki, górale w kubrakach z baranków i t. p., są rzeczywiście bardzo zajmujące. Spotkaliśmy tam nowość zupełną: lalki tańczące — za pomocą umieszczonych na dwóch końcach sznurka pierścionków, lalka papierowa ubrana w gazę, jak baletniczka tańcuje w takt po muzyce fortepianowej taniec, jaki jej grają, a cala ta oryginalna zabawka, kosztuje 75 kop. Można powiedzieć, że w ogóle wszystkie zabawki u p. Roszkowskiej są tanie, bo też obecne położenie finansowe zmusza niejako do tego, co drugostronnie zaliczyć trzeba do kwestyi pedagogicznych. Lalki drogie, są to lalki wytwornie strojne, więc psujące dziewczynkę, która je dostaje i to nawet wtedy, gdy jest najmajętniejszą, bo nie o sam koszt chodzi, występującym przeciw strojnictwu, od którego bronić pragną przynajmniej wiek młody. Można się i pięknie i elegancko ubierać, kto ma na to, ale trzeba prócz tego coś innego jeszcze mieć w umyśle i sercu, więc dziewczynkom nie można zbyt wcześnie wprowadzać w umysł zajęcia się strojami, bo wtedy zwykle wszystko inne na stronę się usuwa i myśl zajęta strojami w nich tonie, ze szkodą dla umysłowego i moralnego rozwoju.

L.C., Przegląd mód, w: „Bluszcz”, 1887

 

Jeśli dajemy dziecku piłkę, wózek, małe taczki lub coś podobnego, to zabawki te będą dobroczynnie wpływały na rozwój jego sił fizycznych. Wieleż to bowiem ruchów niespodzianych czyni malec, bawiąc się piłką, jakże to jest niewinną ta zabawa, a wieleż pod względem zdrowia przynosi korzyści! Malec siedziałby, nudząc się, tymczasem cóż to za radość dla niego, gdy pierwszy raz w życiu piłkę w swych rękach poczuje!
Gdy powierzamy lalkę dziewczynce, gdy jej mówimy że powinna o niej pamiętać, że jeśli się lalce co złego stanie, to opiekunka jej będzie temu winna, czynimy przez to bardzo wiele dobrego dla naszego dziecka, bo popierwsze dajemy mu przedmiot konkretny, którym się umysł jego zajmuje, czyli uczymy go myśleć, podrugie wkładamy na dziecko obowiązki moralne, które ono z radością przyjmuje i pragnie się z nich jaknajlepiej wywiązać, czyli umoralniamy go, wprawiamy do myślenia nietylko o własnej osobie, ale i o innych; potrzecie uczymy go praktyczności życiowej, bo przecież i o sukienkach, i o łóżeczku i o umeblowaniu dla lalki myśleć musi. Gdy się kapelusik lalce zniszczy, to opiekunka jej zaraz poczuwa się, aby jej nowy sprawić, lub sama zabiera się do uszycia go, słowem wprowadzamy dziecko w świat rzeczywisty, na scenie którego w przyszłości żyć i działać będzie.
Jeśli kupujemy dzieciom lalki, przedstawiające typy różnych narodowości w ich charakterystycznych strojach, czynimy bardzo dobrze, bo dajemy dziecku gotowy materyał do porównań i rozszerzamy wskutek tego jego pojęcia umysłowe.

Stefan Gębarski, Wychowanie. Z powodu gwiazdki, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891

 

Do bardzo właściwych, rozwijających pewną samodzielność, a zarazem trwałych zabawek, należą drewniane klocki, budownictwa, składane domki, gmachy i t. p. wszelkie przybory do sklejania mebelków i budynków, oraz małe komplety z narzędziami stolarskiemi, rzeźbiarskiemi i introligatorskiemi. Dla dziewczynek są malutkie kołowrotki do przędzenia, masielniczki do robienia masła, żelazka do prasowania, samowarki i przybory do prania. Wszystkie te zabawki w wielkim wyborze i różnorodnych pomysłach widzieć można po naszych sklepach warszawskich, największy jednak dobór przedmiotów ma dawna i znana firma Juljana Mullera (Senatorska 24) oraz sklep Józefa Malanowskiego (Królewska 37).

Szczęsna, Zabawki dla dzieci, w: „Bluszcz”, 1899

 

U nas takich niedorzeczności po sklepach nie widziałam, ale są też przedmioty zupełnie zbyteczne dla młodzieży a nawet zdrożne. Np. taka zabawka jak „Wielkie Derby”, „Zbieg” którego gonią a on się ukrywa i zmyka jak może; „Skarby Montechrysta”, „Kabała”, „Teściowa” z rysunkami typów warszawskich, „Wodzirej”, to zupełnie nie dla młodzieży igraszki, na dnie których leży niebezpieczne rozbudzanie namiętności do gry, do bogactw, do krytyki starszych osób, a w istocie nic tam dowcipnego tak dalece nie ma, korzyści zaś etycznej żadnej.

Szczęsna, Zabawki dla dzieci, w: „Bluszcz”, 1899

 

Co dać dziecku na gwiazdkę? – oto pytanie, które w obecnej chwili obrabiają wszystkie pisma z różnych punktów widzenia-ze stanowiska pedagogii, hygieny, czy też ze względu częstokroć najważniejszego-praktycznego. Łamią sobie głowę rodzice nad obdarowaniem swej gromadki.
Oto ośmioletni malec, któremu sprawiłby może przyjemność koń drewniany lub wózek? Ma ich pół tuzina połamanych i popsutych. Łamigłówka lub gra towarzyska? Trudno znaleźć taką, którejby już nie posiadał. Narzędzia stolarskie? Nie bawi się niemi, bo już go znudziły. Cóż wreszcie? Po długim namyśle kupuje się jakąś kosztowną automatyczną zabawkę, którą po dwóch dniach stawia się... na szafie, by ją uchronić od przedwczesnej zguby, i którą od czasu do czasu nastawiają lub nakręcają sami starsi, bawiąc się lepiej od dzieci, nie rozumiejących budowy ani zasady złożonego motoru czy maszynki.
Ze starszemi dziećmi gorzej jeszcze. Czternasto, piętnasto-letnie dziewczynki, rzecz prosta, lalkami już gardzą, książek posiadają pełne szafy pozaczynanych a niedoczytanych; zresztą od chwili, jak mają częściowo dostęp do biblioteki rodzicielskiej, przestają marzyć o książkach dla młodzieży i nie pragną widzieć ich pod choinką.

Helena Stattlerówna, Wychowanie. Na gwiazdkę, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1903

 

Nadchodzi czas, w którym dorośli okazują zabawkom niezwykle zajęcie: tysiące ludzi przewijają się przez magazyny z zabawkami i tysiączne, zakupują przedmioty, przeznaczone na to, aby przy świetle barwnych zapalonych świec na choince, wywoływać okrzyki radości z ust uciesznych, rozbawionych milusińskich, czekających na tę chwilę z powtarzającem się co roku, a nie słabnącem nigdy naprężeniem. Niestety, niezawsze zabawki wybierane bywają z należytem zastanowieniem się, celowo, przez co często, rzecz najważniejsza, nie mogą sprawić dziecku rzetelnej, prawdziwej radości; bo aczkolwiek w pierwszej chwili dziecko okazuje uciechę na widok każdego, otrzymanego podarku, to jednak powinniśmy dobierać go odpowiednio do rozwoju, upodobań, niejako odpowiednio do natury małego człowieka. Trwalszą ponętę zachowa dla dziecka tylko tak wybrana zabawka i tylko taka pewien wychowawczy pożytek przynieść może.

Zofia Seidlerowa, O zabawkach, w: „Bluszcz”, 1904

 

Starsi ludzie dziwią się, że pragnienia dzieci naszych trudne są do zadowolenia, ale nie pomyślą nad tem, że w czasach, kiedy oni byli dziećmi, nie widzieli ani kolei elektrycznej, ani samochodów, że im nikt do uszka nie przykładał słuchawki od telefonu, tłomacząc, iż rozmawiają z kimś, kto bardzo, bardzo jest daleko, wreszcie wyobraźnia ich nie była przez rok cały podniecana przez wspaniałe wystawy sklepowe w magazynach zabawek, które w ostatnich tygodniach roku prześcigają się jeszcze bardziej w roztaczaniu całego przepychu przedmiotów, nęcących oczy małego światka.
Zasłonić tych wspaniałości przed oczyma dzieci nie możemy, trzeba więc nauczyć je patrzeć na te cuda bez żalu, że nie wszystkie posiadać można. Przeciwstawienie niedoli małych współbraci, którzy żadnych nie posiadają zabawek, a nawet łakną chleba, powinno wcześnie w duszyczce małego człowieka budzić uczucie miłosierdzia i miłości bliźnich i bronić go od zazdrości, która tak łatwo zatruwa życie zawiścią i rozgoryczeniem.

Zofia Seidlerowa, O zabawkach, w: „Bluszcz”, 1904

 

Jedną z zabawek, którą radabym na zawsze usunąć z obiegu, są żołnierze. Chłopiec nie zadowolni się nigdy ustawianiem żołnierzy w paradnym pochodzie, według jego dziecięcej logiki, zresztą zupełnie słusznej, bo powstałej na zasadzie rozmów zasłyszanych od starszych, później, na zasadzie czytanych historyi, żołnierz jest po to, — żeby zabijał. I ani się spostrzedz nie możemy, kiedy dziecko, wżywające się całą potęgą swej wyobraźni w urojone postacie, z któremi się bawi, przejęte zostaje najgorętszem pragnieniem zamordowania jaknajwiększej liczby przeciwnika. W dziecku mimowiednie wyradza się uczucie zaciętego okrucieństwa i tu już rodzice gniewać się nie powinni, jeśli w krótkim czasie z metalowych rycerzy pozostaną szczątki.
Nie mówię już o zabawkach bardziej pedagogicznej natury, ale o ileż przyjemniej popatrzeć naprzykład na chłopca, ciągnącego za sobą, właściwie niby prowadzącego, pociąg kolei żelaznej. Dziecko, pomysłowe z natury, jeśli do tego jazda w wagonie nie jest mu obcą, samo wymyśli sobie stacye, przeszkody, gwałtowne zjeżdżanie z nieistniejącej w pokoju góry, co wprawdzie może sprowadzić taki wypadek, że się coś w pociągu zepsuje.

Zofia Seidlerowa, O zabawkach, w: „Bluszcz”, 1904

Na podobny temat: Lalki