Dostanie się na studia medyczne, nie mówiąc już o ich ukończeniu, wymagało od kobiety znacznej determinacji i wysiłku. Przeważnie wiązało się także z wyjazdem za granicę, chociaż po jakimś czasie Francja i Szwajcaria przestały być jedynymi możliwościami. Gazety regularnie donosiły o sukcesach młodych Polek na tym polu. Nie wszystkie kobiety studiujące medycynę zostawały jednak praktykującymi lekarkami.

Nie chcę nazywać ekscentrycznością tego, iż kilkaset kobiet uczęszcza w Filadelfii na Kursa medycyny wykładane z talentem przez znanego doktora kobietę Lady Blackwell i innych wielu uczonych profesorów, bo słyszałem od kilku światłych lekarzy iż kobieta ucząca się chirurgii daleko cierpliwiej, zgrabniej i z większą lekkością może wykonywać operacye chirurgiczne, aniżeli to czynią mężczyźni większemi i cięższemi rękami, dowodem czego są opatrywania ran czynione po szpitalach i lazaretach przez siostry miłosierdzia, które z większą cierpliwością, zręcznością i łagodnością umieją się obchodzić z ranami i daleko pożyteczniejszą ulgę cierpiącym przynoszą niż posługacze męzcy. Nieraz też obiło mi się o uszy zdanie wyszłe z ust pań bardzo poważnych i wcale nie ulegających śmiesznością tak zwanej emancypacyi, lub przesadzonej skromności, że kobieta doktór, w chorobach płci swojej, daleko skuteczniej leczyłaby kobiety, aniżeli mogą tego dopełniać lekarze mężczyźni, do których w takich razach pacyentki udają się tylko w ostateczności, więc późno.

 Kalikst Wolski, Blumerystki, w: „Bluszcz”, 1866

 

Medycyna ma widocznie urok przyciągający kobiety do świątyni swych tajemnic. Od pewnego czasu czytamy bardzo często w dziennikach zawiadomienia o wstąpieniach do uniwersytetu lub o doktoryzacji uczonych rodzaju żeńskiego. W ostatnim też Nrze „Courrier Russe" podaną jest wiadomość o przyjęciu do Kijowskiego Uniwersytetu na prawach studenta, na fakultet medyczny, poddanej serbskiej, panny Anastazji Nikiforowitch. Reassumując rzeczone pojawy poświęcenia się kobiet naukom ścisłym, dziwimy się, że u nas dotąd, pomimo manji naśladownictwa, (widocznie manji), falanga kapłanów Eskulapa, składa się tylko z płci męzkiej. Nie tracimy jednakże nadziei, że niezadługo ktoś da przykład i za tym przykładem pospieszy niemała liczba ochotniczek.

„Kurier Warszawski”, 1868

 

Uniwersytet edynburski ukończył przygotowania do przyjmowania żeńskich studentów na medycynę. Słuchacze żeńscy pomieszczeni będą oddzielnie od mężczyzn i każdy professor osobno dla kobiet osobno dla mężczyzn miewać będzie odczyty.

 Kronika zagraniczna, w: „Kurier Warszawski”, 1870

 

Na paryzkim wydziale medycznym mamy tylko dwie panny; ale za to w szwajcaryi, na uniwersytecie zurychskim, znajdujemy 172 niewiast, zapisanych w poczet cór Eskulapa. Między niemi są trzy Polki i sto Paryżanek.

 Listy naukowe z Paryża, w: „Kronika Rodzinna”, 1873

 

Główną osią około której obraca się ta sprawa jest rozwiązanie kwestyi: czy reforma ustawy uniwersyteckiej w tej mierze jest wywołaną potrzebą czasu, oraz czy kobiety na tem nowem stanowisku społecznem mogą stać się użytecznemi? Dwadzieścia tysięcy podpisów pomieszczonych na petycyach złożonych parlamentowi angielskiemu, zdają się być w tej mierze znaczącą wskazówką. Pomijając ją wszelako jako przedstawiającą charakter miejscowy, któż z nas nie przyzna, że w chorobach niewieścich pożądańszą jest nierównie lekarka niż lekarz?
Jakkolwiek wzgląd na wstydliwość niewieścią nie powinien tu być lekceważonym, lekarz musi go pomijać, choć mu o poznanie choroby i jej faz przedewszystkiem chodzi. Wiele też kobiet lękając się skrupulatnej analizy dyagnostycznej, powstrzymuje się z przyzwaniem lekarza a tem samem przyczynia się tą zwłoką do rozwoju choroby. Nie miałoby to miejsca, gdyby u łoża chorej stawała kobieta, przed którą spowiedź z przyczyn i przebiegu choroby, byłaby niezaprzeczenie szczerszą, zaczem i wyleczenie przychodziłoby łatwiej. Przechodząc do drugiej kwestyi, nie ulega żadnej wątpliwości użyteczność kobiet na tem polu. W Anglji i w Stanach Zjednoczonych złożyły one już świadectwa wymowne swych zdolności, w pierwszym kraju na drodze teoretycznej, w drugim w praktyce lekarskiej. Zresztą w lekarzu pożądaną jest nietylko wiedza, ale nadto i przymioty moralne, a pod względem współczucia i poświęcenia, wyznać się to godzi, że kobiety górują niewątpliwie nad nami. W operacyach chirurgicznych ręka kobieca może niezaprzeczenie oddawać wielkie usługi, gdyż cechuje się zręcznością, tyle tu pożądaną. Powiadają o słynnych operatorach, że nerwy ich przy łożu chorego są nieprzystępne wszelkim wrażeniom, że nie drży im ręka uzbrojona nożem w czasie dokonywania najtrudniejszych operacyi, że tem samem wrażliwe z natury kobiety nie mogłyby spełniać tego obowiązku. Co do nas, poczytujemy tę opiniję za całkiem nieuzasadnioną.
Pod względem odbierania wrażeń, kobieta jest bezwątpienia czulszą, gdyż nerwy jej są delikatniejszego ustroju, nie idzie przecież zatem aby mężczyzna pozostawał nieczułym, gdyż bądź co bądź zawsze jest on człowiekiem. Praktyka chirurgiczna oswaja operatora z przykremi wrażeniami, i wpływa niezaprzeczenie na pomniejszenie stopnia czułości jego nerwów – wszelako toż samo zjawisko nieczułości w pewnym stopniu, przejawiać się będzie i powinno u doświadczonej operatorki. Ostatecznie zatem nie mamy prawa monopolizowania sztuki lekarskiej w naszem ręku, nie mamy prawa pozbawiania kobiet pracy, w której mogłyby oddawać ludzkości użyteczne usługi. Z wiedzy powinna korzystać nie tylko jedna uprzywilejowana połowa narodu, lecz obie całość stanowiące.

W.N., Adeptki medycyny w Anglji, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1876

 

Czemże bowiem jest nieograniczona emancypacya płci słabej jeżeli nie chęcią łączenia odpowiedniej działalności z niewłaściwemi dla kobiety zajęciami? Innej nie pojmuję. Kobieta równa mężczyźnie pod względem intelektualnym, wyższa nawet częstokroć od niego uczuciem, jest w możności podjąć korzystnie każdy z działów pracy społecznej wyjąwszy takich które są niezgodne z jej naturą. Siła fizyczna i systemat nerwowy stanowić będą zawsze tamę, przeciwko krańcowem zachciankom niepodobnej do urzeczywistnienia idei. Stawianie jako przykład kilkuset amerykanek niczego nie dowodzi: są to wyjątki w wyjątkowym ustroju różnoplemiennej ludności nowego świata. Tam gdzie wyradza się mnóstwo sekt religijnych, skaczących, drgających, wpadających w konwulsye, gdzie znicz domowego ogniska zagasł pod podmuchem mroźnego chłodu samolubstwa i nieczułości, gdzie dolar jaśniejszym bije blaskiem od cnoty – tam mówię można znaleść (i to w niewielkiej liczbie) matki rodzin lub młode niewinne dziewice z nożami chirurgicznemi w dłoniach. U nas tego nie ma i da Bóg nigdy nie będzie. Niefortunne próby w Zurichu pokazały aż nadto smutne skutki wypływające z nieposzanowania skromności i tkliwych uczuć u dziewic.

Ludwik Niemojowski, Przegląd literacki. Kobieta, jej udział w rzeczach miłosierdzia, lecznictwa i niezależnej pracy. Odczyt przez Doktora Tymoteusza Stępniewskiego, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1876

 

Ponieważ przymioty nieodzownie potrzebne do skutecznego studyowania medycyny, jak to prelegent twierdzi (w czem i ja w zupełności zdanie jego podzielam), w dzisiejszem położeniu rzeczy, w wyjątkowych tylko razach kobietom są właściwe, zatem nie należy zachęcać ich do obierania sobie drogi, na której prawie zawsze gorzki zawód je spotka. Dla wyjątków praw się nie tworzy, a wyjątkowe postacie jak: pani Garret Anderson, Elżbieta Blackwell zawsze znajdą swoją drogę. Jeżeli kobieta z gruntu zmienić się potrafi i nabierze drogą udoskonalania naturalnego owych przymiotów, które prawie dosłownie z odczytu prelegenta przytoczyłem, to wtenczas wypadnie nam się zastanowić nad tem: czy i jaką korzyść kobieta-lekarz światu przynieść może, wtenczas także rozważać będziemy nad tem, czy korzyści ztąd wynikłe tak są wielkie, iż zasługują na to, żeby kobietę odciągać od szczytnego powołania, do jakiego Bóg ją przeznaczył: początkowego wychowywania dzieci i wpajania pierwszych zasad moralności w przy sztych obywateli kraju. Kobiety, które ośmielają się zadanie to uważać za zbyt małe dla ich wysokich zdolności i które przez chęć zabłyśnięcia czemś oryginalnem, niebywałem, oddają się studyom medycyny, nie zasługują na to, ażeby im drogę ułatwiać, te zaś, które będąc wyjątkowo przez naturę uposażonemi, czują się na siłach podołać i jednym i drugim obowiązkom, potrafią w każdym razie osiągnąć wysoki cel, jaki sobie wytknęły.

Dr Gustaw Fritsche, Sprawozdanie z odczytu Dra Karola Benni o kobiecie lekarzu, w: „Bluszcz”, 1877

 

Przy dozorowaniu chorych ogólnie, i w wydziale specyalnym swoich chorób, kobiety ogromne mogą oddawać usługi, powiada D-r R. dla czegóż więc nie miałoby im być wolno przysłuchiwać się odczytom medycznym. „Nic bardziej niewinnego przecież nad przysłuchiwanie się i przyglądanie." Ale o udzielaniu kobietom stopni lekarskich, „pod żadnym pozorem” mowy być nie może.
Taki jest w tej kwestyi pogląd racyonalnego niemieckiego doktora, to też nic dziwnego, że rekryminuje przeciwko niemu sam tłomacz, który słusznie dowodzi, że albo należy całkiem odmówić kobietom prawa słuchania medycyny, albo raz je do tegóż prawa upoważniwszy, niesprawiedliwością najwyższą jest przeczyć im stopni, skoro na nie zasłużą. Bardzo pięknie. To też byłabym niepomiernie zbudowana tą bezstronnością tłomacza, gdyby nie przypisek jego ze stron. 282, z którego się dowiadujemy, że mężczyzna w obec kwestyi kobiecej bezstronnym tylko do pewnego kresu być może. Charakterystyczny ten przypisek, zdradza, chyba przeciwnika, co uniesiony oburzeniem, zresztą bardzo sprawiedliwem na autora, za to, że wymieniając cały szereg nauk niewłaściwych kobietom, zamilczał o nauce prawa, stara się wypełnić tę lukę, wołając: „A kobiety adwokatami? Boć i to snuje się niekiedy po główkach marzycielskich, łudzonych myślą o obronie uciśnionych, albo częściej może po główkach emancypowanych i rachunkowych, którym się uśmiechają dochody adwokackie i t. d .”
No i dojdziemyż my kiedy do ładu z tymi panami?

F., Uwagi kobiety nad dziełem D-ra Edwarda Reicha Studya nad Kobietą, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1877

 

Wyższe zaś zakłady naukowe, choć jeszcze nie wszędzie, jednak powoli otwierają się dla kobiet. Prawie wszystkie Uniwersytety angielskie pomimo długiego oporu dopuściły kobiety do słuchania wykładów na wydziale medycznym do zdawania egzaminów i otrzymywania patentów, a Uniwersytet londyński rozszerzył to prawo i na wszystkie inne fakultety. Oprócz tego przy uniwersytecie otworzono pomocnicze osobne wykłady dla kobiet i wieczorne dla ubiegających się o stopień nauczycielki; urządzono je w Oxford i Cambridge. Belgia, Holandya, Francya, Rossya, Szwecya, Szwajcarya i Hiszpania podobnież stopniowo otwierają dla kobiet swe uniwersytety i wyższe zakłady naukowe lub urządzają dla nich osobne odczyty z zakresem nauk odpowiednim powyższym instytucyom.
W Berlinie urządzone zostały wykłady specyalne dla kobiet przy Muzeum techniczno-przemysłowem pod nazwą Liceum Wintoryi i uczenice na przeszłorocznym egzaminie okazały zadziwiające postępy w łacinie i matematyce.
W Paryzkim uniwersytecie od 1865 r. kobiety uczęszczają na wydział medyczny i dopuszczone są do egzaminów. Tamże ustanowiono niedawno dla uczennic medycznego wydziału pięć stypendyów 2,000, 1 500, 1,000, 900 i 700 franków, i Uniwersytet dość często przyznaje kobietom uczone stopnie. Niektóre Uniwersytety niemieckie, szwajcarskie i inne tak samo udzielają stypendya i przyznają im stopnie naukowe, a stowarzyszenia uczone zapraszają na swych członków kobiety. W Lipsku np. Der Akademische philophischo Verejn zaprosiło młodą studentkę Minę Bernhard; Filozoficzno-historyczne stowarzyszenie w Gandawie Linę Schnejder i t d. Rada Londyńskiego Uniwersytetu przyznała studentce Elizie Orme, stypendyum na trzy lata, dla kształcenia się w naukach prawnych. Najpoważniejsze dzienniki angielskie dowodzą, że zawód prawnika odpowiada w zupełności usposobienia kobiet, a w dzienniku Victoria Magazin Radca królowej podpisujący się głoskami M. T., ofiarował swą pomoc tak pod względem teoretycznego jako i praktycznego obznajmienia w prawnym zawodzie, chcącym się w nim kształcić kobietom.

S-z, Działalność kobiet za granicami rodziny, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1879

 

Panna Róża Welt z Czerniewic, o której doktoryzacyi na doktora medycyny przez Uniwersytet w Bernie, donosiliśmy niedawno, została tamże mianowana assystentką Dra Pflügera, w klinice dla chorób ocznych; Róża Welt słuchała w Wiedniu wykładów professera okulistyki Ludwika Mauthnera, praktykę zaś szpitalną odbyła w Wiedniu także, w szpitalu Rothschilda, pod kierunkiem Dra Osera.

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1879

 

Oprócz wyjątkowych położeń są wyjątkowe uzdolnienia; czy usprawiedliwiają one wyjątkowe kroki? Czy wolno młodej osobie szukać wiedzy na uniwersytetach? Czy wolno jej obrać zawód dziś jeszcze rzadko przez kobiety obierany, n. p. lekarza? Lepiej będzie, gdy kobiety będą miały odrębne szkoły wyższe, a posiądą je, gdy przezwyciężając liczne i niezwykłe dziś trudności, przekonają społeczeństwo o istotnem pragnieniu wiedzy. Niemniej ani wyjątkowy sposób kształcenia się, ani wyjątkowy obrany zawód złem nie jest sam w sobie. Złem jest, o ile kobieta w tak wyjątkowo trudnem położeniu, nie umie zachować cnoty, godności, skromności ani dojść do zamierzonego celu. Toż samo da się powiedzieć o wszystkich powołaniach wyjątkowych: uszanowaną będzie kobieta, która skromnie, po cichu, wśród twardej pracy spędzi lata nauki, a potem poświęci się wyjątkowemu powołaniu swemu z gorliwością, zaparciem się siebie i poświęceniem, nie łamiąc żadnego przepisu, chociażby błahej przyzwoitości, chyba w ostatecznej potrzebie, unikając każdego niekorzystnego pozoru, zmuszając do uszanowania. Ale łudzić się nie trzeba, drogi nieubite przedstawiają jeszcze u nas dla kobiet wiele niebezpieczeństw, pokus i trudności. Dobrze należy obliczyć wielkość zadania i siły własne, nim się na nie wstąpi, tembardziej, że tyle innych stoi przed nami otworem. Każde niepowodzenie utrudnia pracę kobiet, mnoży przeszkody, wskrzesza uśpione przesądy, nowe stwarza, a przecię obok innych wielu obowiązkiem kobiet pracować nad ulepszeniem bytu własnego i oświeceniem własnem!

Anastazya Dzieduszycka, Książka młodej kobiety, Warszawa 1881

 

W prasie polskiej także sformułowano projekt uczelni medycznej dla kobiet. Nauka wiązałaby się jednak z pewnymi ograniczeniami, które tak podsumowano w „Tygodniku Mód i Powieści”:

I oto jak widzimy, znalazło się już kilka nowych dróg pracy dla nas. Nie na tem jednak koniec, bo oto jedna jeszcze, którą szanowni czytelnicy przyjmijcie cierpliwie, aż jej plan poznacie, a wątpię, by w formie takiej, w jakiej ją tu podam, mogła być uznaną za niewłaściwą dla kobiet. Chcę się o niej rozpisać najszerzej, by tem skuteczniej pojęcie o jej drażliwości zniweczyć. Jest nią medycyna. Medycyna stałaby się właściwą gdyby była wykładana kobietom osobno przez zacnych i poważnych wiekiem ludzi, którzyby wykładając drażliwsze rzeczy, nie mieszali do nich żarcików luźnych, jak to podobno w szwajcarskich uniwersytetach się praktykuje, a traktując rzeczy seryo i wychodząc z zasady przysłowia łacińskiego, że dla przyzwoitych wszystko jest przyzwoite, starali się zachowaniem swojem potwierdzić słuszność tej sentencyi.
W programie rzeczonego zakładu, musiałyby być zupełnie oddzielne przepisy dla studentek medycyny. A najprzód niewolno byłoby wstępować na ten wydział przed ukończeniem lat 28 wieku, uważanego przez hygienistów za wiek zupełnie dojrzały, a zatem i do studyów więcej realnych stosowny. Niewolno byłoby przechodząc ogólną medycynę, zostawać lekarzem do innych chorób, jak kobiecych i dziecinnych; i w tym kierunku uczenice musiałyby obrać jakąś specyalność, czyto wyższą akuszeryą, czy chirurgią, czy choroby oczu, uszu, gardła, piersi, słowem wszelkich innych, ale zawsze tylko w związku bezpośrednim z ciałem kobiecem i dziecięcem zostających. Na takie tylko specyalności dyplomy dostawaćby mogły, a tym sposobem i w anatomii nie wszystkie części ciała ludzkiego jednakowo potrzebowałyby być studyowane, ale głównie te tylko które by się odnosiły do ustroju ciała kobiecego, lub dziecinnego.

A. Gruszecki, Ważne pytanie, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1881

 

Nie ma może nauki, któraby tak roznamiętniała zwolenników i przeciwników, jak medycyna. Jakież to anathema rzucano na kobiety, które uczyły się medycyny,—odsądzano je od czci i wiary, zaprzeczano im nazwiska kobiety, okryto pogardą i wyśmianiem, słowo „studentka" stało się niemal synonimem zepsucia. I powołani i niepowołani rzucali wokoło to gromami złorzeczeń, to dytyrambami pochwały — przeniesiono tę walkę na pole powieściowe, któreto utwory czytane były chciwie i wywoływały namiętne spory. Jednem słowem, była to zwykła kolej każdej nowej, donośnej idei, która sobie toruje drogę. Dziś zgodzono się powszechnie, że medycyna jest powołaniem i nauką odpowiednią dla kobiet, a nawet bardzo potrzebną i pożyteczną.
Mamy tedy zasadę, lecz jakież to zastrzeżenia częstokroć dziwne można usłyszeć z ust kobiet. Nie szukając daleko, weźmy pod uwagę artykuł autorki Wareg.
Mają wykładać „zacni i poważni wiekiem ludzie", następnie należy omijać i zabronić „luźnych żarcików", kobieta musi skończyć „lat 28", niewolno zostawać innym lekarzem, jak „tylko chorób dziecinnych i kobiecych" i t. d . i t. d.  Nie skończylibyśmy z wyliczaniem owych zastrzeżeń, które są tylko dowodem, że autorka nigdy nie zajmowała się książkami odnoszącemi się chociażby do ogólnej hygieny i abecadłowej anatomii.
Gdyby kiedykolwiek, o czem bardzo wątpimy, podobny zakład, jak określono w programie, założono podobnej medycyny uczono, przyznajemy się, że takiej kobiecie-lekarce nie powierzyłby nikt dziecka lub żony.
Mężczyźni wstępują na uniwersytet np. na wydział medyczny zwykle w 18 roku życia, a przyzna nam każdy, że mężczyzna w tym wieku jest mniej rozwinięty umysłowo i fizycznie, aniżeli kobieta, i bez żadnych zastrzeżeń słucha anatomii — a i to musimy powiedzieć z doświadczenia, że każdy profesor anatomii wykłada ustrój organizmu tak poważnie, iż żadnemu ze słuchaczy nawet na myśl nie przyjdzie uczynić ekskursyą w krainy dwuznaczników. Nauka i wiedza zbyt wysoko i poważnie jest pojmowana i wykładana po uniwersytetach, by jej adepci pozwolili sobie na lekceważenie, a cóż dopiero na „luźne żarciki”!?
Jeśli się zgodzimy na naukę medycyny, to nie narażajmy się na śmieszność wygłaszaniem zastrzeżeń; bądźmy konsekwentni. W tym wypadku szukanie drogi pośredniej jest bezcelową i bezowocną plątaniną. Mówiąc to nie mamy na myśli tylko autorkę Wareg, ona była echem przekonań pewnej warstwy kobiet i nasze argumenta nie do niej się stosują, ale do podobnie nad tak ważnym przedmiotem zastanawiających się.
Czyż potrzebujemy dodawać że podobny wydział jest, jak na dzisiaj, niemożliwym, a kwota obliczona przez autorki 13,500 rs. kroplą w morzu. Dość przejść się po klinice, gabinetach, szpitalach, aby powziąć wyobrażenie o olbrzymich sumach, potrzebnych na podobne zakłady. O założeniu więc osobnego wydziału medycznego nie ma co i marzyć — zostaje nam wspólność wykładu z mężczyznami. Jest ona z początku przykrą, ale wiemy to od osób, które przechodziły ten chrzest, że tak studentki jak i studenci wkrótce oswajają się z tą koniecznością i kobiety nic na tem nie tracą. Zarzut, że kobieta traci moralnie przy nauce medycyny, nie ma racyi bytu.

A. Gruszecki, Ważne pytanie, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1881

 

Dziennik „Medical Record" podaje że liczba kobiet doktorów bardzo się znacznie zwiększa. W Stanach Zjednoczonych praktykuje już 400 kobiet które ukończyły kursa i otrzymały patent doktorski; największa ich liczba zamieszkuje w New-Yorku i w Pensylwanii. W Rossyi 12 kobiet ma prawo wykładać kobietom kursą medycyny, 30 kobiet lekarzy pełni swe obowiązki pozostając w służbie ziemstw; 40 jest lekarzami ordynującymi w szpitalach, 25 kobiet doktorów zostały ozdobione orderem Św. Stanisława, za odznaczenie się gorliwością w pełnieniu swych obowiązków podczas wojny 1877 r. Liczba studentek ciągle także się zwiększa. W Niemczech przeciwnie nader mało kobiet poświęca się medycynie, a mała rozproszona ich garstka zajmuje się wyłącznie leczeniem chorób dziecinnych, oraz zębów i ust. W Warszawie bawi obecnie dr. medycyny, Teresa Ciszkiewicz. Panna C. przed kilku laty skończya uniwersytet w Bernie i po złożeniu rozprawy doktorskiej udała się do Drezna, gdzie czas jakiś pełniła obowiązki asystenta w klinice profesora Winkla. Zatęschniwszy do kraju, udała się do Petersburga aby tam zdać wymagane egzamina. Jakoż zdała już tak zwany egzamin filozoficzny, a kliniczny ma zdawać za powrotem do Petersburga. Po uzyskaniu tytułu doktora i prawa praktyki, panna C. zamierza stale zamieszkać w Warszawie.

Z kraju i z zagranicy, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1882

 

*** Niezadługo przybyć ma do Warszawy panna Teresa Ciszkiewicz, która ukończywszy kursa medyczne w Bernie i odbywszy praktykę w jednej z większych drezdeńskich klinik, udała się do Petersburga, gdzie złożyła egzamin na stopień lekarski. Panna Ciszkiewicz ma zamieszkać stale w Warszawie. Druga to więc już rodaczka nasza z dyplomem ukończonych nauk medycznych, praktykować będzie w naszem mieście.

Z kraju i z zagranicy, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1883

 

Córka artysty muzycznego z Warszawy, panna Szulc, zdała w Paryzkim Uniwersytecie etamin otwierający jej wstęp na wykłady wydziału lekarskiego.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1884

 

Nie więcej nad lat dziesięć lub dwanaście, sama myśl aby kobiety uczyły się medycyny, oburzała uczciwych i poważnych ludzi. Jakże to niedawno temu, na ulicach Edymburga ścigano i znieważano kobiety, udające się na kursą medycyny? Dziś przesąd ten znikł prawie zupełnie, czy że najzapaleńsi przeciwnicy pomarli, czy że zastanowiwszy się głębiej pogodzili się z faktami dokonanemi, nie umiemy na to odpowiedzieć.

J.B., Kobiety doktorami, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1886

 

Ostatni tydzień przyniósł na gwiazdkę Paryżowi dwa niezwykłe wypadki: bankructwo Towarzystwa Budowy Kanału Panamskiego – i doktoryzację panny Klary Szulcówny na fakultecie medycznym.

Bolesław Prus, Kronika tygodniowa, w: „Kurier Codzienny”, 1888

 

Że i prasa warszawska wzniosła huczne wiwaty na cześć panny Szulcówny, to także rzecz naturalna. Chodziło przecież o warszawiankę, która posiada przywilej działania na nasze wyobraźnie, jak iskra boża na beczkę prochu. Chodziło wreszcie o osobę, o której mówił cały Paryż i do której „Figaro” napisał specjalne wiersze!
Ale skąd gazety wiedeńskie przyjęły udział w tym „fakel cugu”? Jest to rzecz prawie niepojęta.
Nie zrobiły tego przez sympatią dla warszawianek; boć mamy trzy warszawianki, panie: Tomaszewicz-Dobrską, Ciszkiewiczową i Klauzińską, które również doktoryzowały się, lecz nie obudziły ani dziesiątej części tego zapału.
Pozostaje tylko jedno przypuszczenie, że prasa wiedeńska, tak dobrze jak paryska, dziś dopiero spostrzegła typ kobiety uczącej się i uczonej… może dlatego, że kiedy inne doktoryzowały się w Genewie lub Zürichu, pierwsza z pięknych Nadwiślanek, panna Szukcówna, wystąpiła w Paryżu wobec Charcotów, Straussów, Reclusów itd.
Ludziom zamieszkującym chłodniejszą strefę aniżeli ta, pod którą leży Paryż, doktoryzacja panny Szulcówny nastręcza dwie uwagi.
Pierwsza dotyczy treści rozprawy. Prawda, że temat: Kobieta jako lekarz w XIX wieku jest bardzo piękny, ale… jest to temat z dziedziny socjologii, nie medycyny. Pojmujemy traktaty medyczne, choćby „O wrastaniu paznogci” albo „O kołtunie”. Tu bowiem młody lekarz może wykazać znajomość nauk lekarskich odnośnej literatury, a nade wszystko umiejętności badania chorych. Jaki jednak związek z fizjologią, anatomią, patologią, diagnozą, a choćby nawet farmakognozją może mieć historia kobiet lekarek?... I co o tej kwestii jako oponent może powiedzieć choćby znakomity profesor Charcot…
Przypuszczam, że młoda doktorantka zna medycynę lepiej nawet aniżeli my, dziennikarze warszawscy, i że temat swojej rozprawy wybrała nie po to, ażeby dowieść fachowej umiejętności, co było zbytecznym, ale żeby „ubrać” lekarz paryskich w ogóle, a profesora Charcota w szczególności.

Bolesław Prus, Kronika tygodniowa, w: „Kurier Codzienny”, 1888

 

Podobny system edukacyjny, oparty nie tylko „na przewadze fortepianu”, ale na przewadze „frazesów” nad „faktami”, dziwne wydaje owoce.
Mianowicie:
W szwajcarskich uniwersytetach 10% słuchaczy stanowią kobiety, po większej części Polki i Rosjanki. Otóż sławny Karol Vogt, jeden z tamtejszych profesorów, taką opinię wypowiedział o swoich słuchaczkach:
„Są one bardzo troskliwymi, gdy chodzi o robienie notatek, i – bardzo zdolnymi, gdy chodzi o naukę pamięciową. Lecz na odwrót bardzo niedbale i niechętnie oglądają okazy, są złymi obserwatorkami i wielce niezręcznymi, gdy chodzi o subtelne roboty naukowo-ręczne.”
Vogt nie przeczy, że od czasu do czasu spomiędzy studentek wychodzą bardzo zdolne osobistości. Mamy tego dowód na paniach Ciszkiewiczowej i Tomaszewicz-Dobrskiej; zresztą w samejże Szwajcarii praktykuje parę Polek-lekarek z wielkim powodzeniem. Są to jednak wyjątki; ogół zaś, wedle tego, co twierdzi Vogt, pada ofiarą „przewagi fortepianu” tudzież „historii z mitologią” w wychowaniu domowym, bo władza jego trwa ciągle. Czyny nierozsądku lub złośliwości względem żony w niczem tych praw męża osłabić nie są zdolne, jeżeli związek małżeński nie uległ rozwiązaniu.

Bolesław Prus, Kronika tygodniowa, w: „Kurier Codzienny”, 1888

 

Czytamy w Le Temps z dnia 14 Grudnia bieżącego roku.
„Młoda polka, w wieku 21 lat, p. Klara Schultzówna z Warszawy, wczoraj broniła swej rozprawy na stopień doktora medycyny wobec pp. Charcot, Landoury, Strauss i Reclus. Kandydatka wybrała sobie temat: „kobieta-lekarz w wieku XIX". Rzecz oczywista, że na wieść o podobnej treści zebrało się mnóstwo słuchaczy.
Prelegentka, najmłodsza z dotychczasowych kandydatek na stopień lekarza, świetnie wywiązała się ze swego zadania. Wykazała ona na podstawie starannie zebranych spostrzeżeń wszystkie zalety, które uprawniają kobietę do poświęcenia się zawodowi lekarskiemu. Za pomocą cyfr i przykładów, czerpanych z ksiąg i życia, wykazała, jakie usługi oddała i oddaje kobieta na polu leczniczem.
Kandydatka jest piękną, mówiła żywo i przekonywająco, podbiła przeto i oczarowała wszystkich, a nawet i tę garść studentów francuzkich, którzy chcieli początkowo protestować przeciw jej odznaczeniu.
Gdy p. Schultzówna skończyła, powstał prof. Charcot i przemówił kilka słów w tym samym przedmiocie. Zaznaczył, że jest przeciwnikiem kobiety jako lekarza o tyle, o ile chce zadowolnić się rolą drugorzędną. Zresztą są pewne choroby, które już sama wstydliwość zakazuje leczyć kobiecie. Wreszcie zwrócił się wprost do kandydatki.
— Jesteś pani piękną! czy sądzisz, że twej piękności, twej sukni przystoją pewne choroby i sposób ich leczenia?
Znakomity profesor oddał przecież hołd wiadomościom i nauce warszawianki.
— Pani rozprawa jest wyborną. Potem z nieco sarkastycznym odcieniem w głosie- dodał: — Jesteś pani piękną, młodą, wykształconą, śmiałą, jednem słowem, wszystko przemawia za tobą; nie dzielę ze wszystkiem pani zasad, których bronisz, lecz schylam czoło przed jej talentem.
Potem mówili jeszcze pp. Landoury i Reclus.
Pierwszy wskazywał kobietom jako godny cel choroby kobiece i dziecięce, drugi jako bezpośredni jej profesor przyklasnął jej zdolnościom i pilności.
Na zakończenie dano kandydatce świetny stopień, studenci ofiarowali jej bukiet, a wieczorem ucztę."
Sądzimy, iż powyższe słowa z przyjemnością przeczytają ci wszyscy, których zajmował los panny Schultzówny, córki znanej rodziny muzyków w Warszawie.

Wiadomości z różnych stron, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1888

 

— P. Marya Launer, Warszawianka, ukończyła fakultet medyczny w Zurychu. Zamierza ona praktykować w Warszawie po dopełnieniu potrzebnych formalności egzaminu państwowego.

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1889

 

Rodaczka nasza, p. Karolina Szulcówna, szczęśliwszą o wiele była; idąc bowiem po więcej utartej już drodze, nietylko dopięła celu, ale tezą swą dok toryzacyjną wygłoszoną w Paryżu, wobec takich powag, jak: profesorowie Charcot, Strauss, Landruzy i Réclus, zdobyła sobie poklask i rozgłos niezwykły. Zawistni jednak i tu się znaleźć musieli. Rozprawa p. Szulcówny, nic, jak dowodzą nie przynosi nam nowego, nie wzbogaca wiedzy żadnemi nieznanemi faktami, nie dowodzi, aby wygłaszająca ją, oddała się samoistnej pracy nad medycyną.
Prawda; ale gdzież to są owe zastępy męzkich doktorów, oddających się „samoistnem" badaniom, w celu wzbogacenia wiedzy podjętem jedynie? Wszak na stu doktoryzujących się lekarzy, 95 procent szuka w zawodzie swym chleba tylko, pozostała zaś liczba wyższe dopiero żywi pragnienia. Dlaczegóż więc panowie, którzy od wieków na niwie naukowej pracujecie, dla kobiet w szranki te wpuszczonych zaledwo, trudniejsze niż dla siebie stosujecie wymagania? Dlaczego każecie im wzlatywać na skrzydłach tam, gdzie większość was przy ziemi pełza zaledwo? Jeżeli mamy być sprawiedliwi, nie zapomnijmy o niezłomności praw fizyologicznych i zaczekajmy z wyrokowaniem o umysłowości kobiecej, dopóki ona na równi z wami przez kilka wieków kształconą nie będzie.

A. Krz., Kobieta lekarz XIX wieku. Rozprawa doktoryzacyjna panny Karoliny Szulcówny, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1889

 

Miał więc racyę główny filar wiedzy medycznej paryzkiej, winszując p. Szulcównie, iż szlachetny ten obrała zawód, bo wszędzie gdzie się rozlega jęk niewieści, lub kwilenie niemowlęcia, tam dla niej otwarte pole do niesienia ulgi i pociechy.

A. Krz., Kobieta lekarz XIX wieku. Rozprawa doktoryzacyjna panny Karoliny Szulcówny, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1889

 

Nie o jedną medycynę tu chodzi. Jak silnem jest wszakże uprzedzenie u nas do wykształcenia fachowego kobiet, dowodzi fakt, że nawet umysł taki jak Rodziewiczówny, nie mógł się powstrzymać od wymierzenia policzka studentkom w „Strasznym Dziaduniu". Równocześnie zaś „Życie", tygodnik przez młodsze dźwignięty siły, a świeższem niby to tchnieniem owiany, usiłował dowieść w nowelli „Niepowołane", że nie żądza wiedzy, nie chęć pracy poważnej i użytecznej, lecz tylko zawód miłosny, prowadzi rozanielone czy roznamiętnione studentki na uniwersytet.
Jakie to zachęcające i na jak głębokiej znajomości duszy kobiecej oparte.

A. Krz., Kobieta lekarz XIX wieku. Rozprawa doktoryzacyjna panny Karoliny Szulcówny, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1889

 

Panna Karolina Szulcówna Warszawianka, która niedawno, jak to w swoim czasie donosiliśmy, otrzymała w Paryżu biret doktora medycyny, miała w tych dniach odczyt w Passy. Treścią odczytu były przeszkody i trudności, stawiane naukowym studyom kobiet oraz ich praktyce doktorskiej i adwokackiej we wszystkich krajach Europy, a nawet w Ameryce. Zadano doktorkom i studentkom medycyny pytanie, czy podjęłyby się leczenia mężczyzn. P . Szulcówna odpowiada na to potwierdzająco. W chwili, gdy lekarz widzi potrzebę wyświadczenia przysługi ludzkości, wszelkie inne względy muszą ustąpić.
— My kobiety — mówiła prelegentka — przekładamy godność naszej nauki nad fałszywą pruderyą!
Rozwodziła się także p. Szulcówna nad kwestyą małżeństwa i utrzymuje, iż obowiązki zawodu doktorki dadzą się bardzo dobrze połączyć z obowiązkami małżonki i matki. Iluż to lekarzy jest jednocześnie bardzo dobrymi politykami i przytem nie zaniedbuje bynajmniej swoich chorych. Prelegentka zakończyła swój odczyt odezwą do wszystkich matek, aby ułatwiały zapomocą odpowiedniego wychowania córkom swoim dalsze kształcenie się i studyowanie.

Wiadomości z różnych stron, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1889

 

— Z końcem tegorocznych studyów medycznych, habilitowało się w Paryżu jako doktorki medycyny siedm Polek. Najpierw znana już czytelnikom pisma naszego p. Dorota Brandhendler, następnie pp. Cecylia i Berta Dylion, Anna Finkelstein, Felicya Jakubowska, Felicya Mendelson i z Kirschensteinów Winawerowa. Oprócz jednej, p. Cecylii Dylion, której rozprawa była z zakresu medycyny ogólnej, wszystkie inne odnosiły się wyłącznie do chorób kobiecych i dziecinnych. P. Felicya Jakubowska, była studentka uniwersytetu genewskiego, broniła bardzo energicznie i wytrwale tezy swojej: „Leczenie elektrycznością pewnej kategoryi chorób kobiecych“ przeciwko silnie jej stawianym zarzutom egzaminatorów, zwłaszcza prof. Tarnier tak, że obrona przeszła w bardzo długą z obu stron energicznie prowadzoną dysputę, męczącą dla egzaminowanej. Pozostała ona jeszcze w Paryżu dla studyów praktycznych.

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1890

 

Doktoryzacye kobiet w tym roku w Paryżu, były bardzo obfite. Pomiędzy niemi jedna tylko panna Bilcesco prawny odbyła doktoryzat a reszta poświęcona była medycynie, z których w jednym tylko tygodniu dziewięć kobiet otrzymało stopień doktorów medycyny.
W gronie nowo ozdobionych naukowym wieńcem, wybitne pod każdym względem zajmują miejsce Polki. Przed kilku miesiącami broniła swej rozprawy panna Dorota Brandhendler, a obecnie Cecylia i Berta Dylion, Anna Finkelstein, Felicya Jakubowska, Pelicya Mendelson i pani Winawer dawniej panna Kirschenstein. Z sześciu rozpraw jedna dotyczyła chorób wątroby, cztery poświęcone były akuszeryi, chorobom kobiecym i dziecinnym, a jedna leczeniu elektrycznością według metody doktora Apostoli. Metoda ta we Francyi między medykami bardzo niepopularna, w autorce rozprawy p. Felicyi Jakubowskiej, znalazła dzielnego obrońcę zwłaszcza, że wypadkiem wszyscy egzaminatorowie należeli do zaciętych przeciwników nowości tej naukowej. Obrona też tezy, pod przewodnictwem uczonego Tarnier, przeszła w niezwyczajnie długą z obu stron z jednakową energią i zapałem prowadzoną dysputę publiczną, która nader niemiła na chwilę egzaminowaną, uwydatniła bardzo wiedzę i energią młodej studentki.

Wiadomości z różnych stron, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1890

 

Do takich należy nowa pionierka nauki, p. Anna Świątecka, córka obywatela z g. Radomskiej, która, poświęciwszy się okulistyce, po ukończeniu akademii medycznej w Paryżu, pojechała do Petersburga, wcelu złożenia egzaminu, a następnie ma odbywać praktykę w tutejszym szpitalu oftalmicznym.

Anatol, Z tygodnia, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891

 

Prąd emancypacyjny, który ma na celu ułatwienie kobietom przystępu do studyów i egzaminów w szkołach wyższych, mianowicie zaś na uniwersytetach, w naszym czasie znaczne uczynił postępy i zyskał dla siebie niejedną donioślejszego znaczenia zdobycz na tem polu.
Walczono i broniono się, zdobywano i odpierano szturm, ale w gruncie rzecz biorąc idea emancypacyi stopniowo zwycięża. W ostatnim czasie idea ta najpiękniejsze tryumfy święciła na polu medycyny i coraz więcej dyplomów doktorskich udzielanych bywa — kobietom. Zdobycz na tem polu nie jest jednakże nową i dotychczas niepraktykowaną; historya cywilizacyi jak tylko pamięcią wstecz zasięgnąć może wykazuje nam, że płeć piękna od niepamiętnych czasów zawodowi temu się poświęcała. Ów dogmat, że ze względów przyzwoitości kobiety powinno się o ile możności radzić również kobiet biegłych w zawodzie lekarskim, postawionym został jeszcze w odległej starożytności i był główną egidą, pod osłoną której płeć piękna aż do dni naszych tak wielkie poczyniła zdobycze na polu medycyny.

Kobiety-lekarze, w: „Nowe Mody”, 1891

 

Z Polek przed niedawnym czasem panna hrabianka Wanda Szczawińska otrzymała w Genewie dyplom lekarski i stopień doktora medycyny. O ile kobiety-lekarki kwalifikują się bardziej na żony, niż inne przedstawicielki płci pięknej, nieposiadające tajemnic anatomii, trudno na razie osądzić. Dzienniki paryskie notują, że w połowie Marca b. r. pobłogosławionym zostanie w kościele Oratoryanów na ulicy Saint-Honoré związek małżeński między panem Henrykiem Pilliet, dyrektorem szpitala miejskiego i preparatorem histologii na wydziale medyczym uniwerzytetu paryskiego, i doktorką Blanche Edwards. Małżeństwo to jest praktyczną ekscentrycznością; niechby tylko panna Blanche Edwards zamianowaną jeszcze została asystentem tego samego szpitala miejskiego, w którym jej mąż jest dyrektorem.

Kobiety-lekarze, w: „Nowe Mody”, 1891


— Panna Róża Kolberg z Lublina, studyująca na uniwersytecie w Bernie, otrzymała po zdaniu egzaminów i napisaniu rozprawy na doktoryzacyę stopień doktora medycyny.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1892


W bieżącym miesiącu p. Zofia z Benderów Swietlicka, Warszawianka rodem, otrzymała w Bernie po rozprawie z zakresu gynekologii stopień i doktora medycyny. Pani ta już wdową będąc poświęcała się studyom medycyny, które zajęły jej wiele lat pracy.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1892

 

Dzienniki miejscowe donoszą o mającym powstać w Petersburgu instytucie medycznym dla kobiet, następujące szczegóły: Instytut, który zastąpi dawne kursy medyczne, przechodzi pod zarząd petersburskiego zarządu miejskiego; będzie istniał w jednym ze szpitalów miejskich, a na urządzenie gabinetów, laboratoryów i t. d. oddane będą wszystkie legaty, poczynione na rzecz kursów medycznych. Słuchaczkami wykładów w instytucie mają być młode kobiety, od lat 21 posiadające patenta dojrzałości z gimnazyów klasycznych. Kurs nauk trwać będzie lat sześć, z których cztery lata przeznaczono na wykłady teoretyczne, a dwa na pracę praktyczną, w szpitalach, należących do zarządu miejskiego.

 Silva rerum, w: „Kronika Rodzinna”, 1893

 

Utrzymanie kursów imienia dr. Baranieckiego, spotyka się z ponowną pogłoską o otwarciu w Petersburgu szkoły medycznej dla kobiet, która paniom naszym, kształcącym się na uniwersytetach zagranicznych, ułatwiłaby znacznie zdawanie państwowych egzaminów w Rossyi.

Anatol Krzyżanowski, Z nowym rokiem, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1893

 

Liczba studentek w ciągu półrocza zimowego 1892/93 w Zurychu wynosi 131, zaś w Bernie 171. Największa liczba studentek pochodzi z Rossyi, a uczęszczają studentki przeważnie na medycynę.

Z chwili bieżącej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1893

 

Zkądże spór? Oto ztąd, że coraz więcej podnosi się głosów ostrzegających przeciw liczbie cisnących się do podwoi tej najbardziej złożonej, najtrudniejszej, a przeto najmniej dostępnej z nauk. Protestuje rodzina, bo zadużo już jest dotąd egzystencyj złamanych, zadużo wykolejonych, tych jednem słowem, które ustały w połowie drogi. Rodzina wie, co jej zagraża, wie że stracić może kobietę, nie dając wzamian społeczności swojej lekarki. A że niema nieodwołalniej straconej, jak taka, która wszedłszy na tę drogę, bądź z winy własnej, bądź dla przyczyn od niej niezależnych, nie wytrzymała do końca, o tem wie każdy, a nie wie jedno chyba takie dwudziestoletnie dziewczę nasze, któremu ujemne strony tego zawodu, doszczętnie ścierające znamiona kobiecości, obce są zupełnie. Inaczej wychodzi kobieta, kiedy jest tryumfatorką, kiedy wzamian za dziewiczość duszy swojej zyskuje kompensatę w faktycznej, a pożytecznej dla ogółu działalności, a inaczej taka, która się zawiodła i nic prócz goryczy i świadomości mętów życia ztamtąd nie wynosi. To jest prawda cała, reszta to złudzenie, albo kłamstwo.
Temi względami powoduje się rodzina; co ze swojej strony mówią lekarze?
Lekarze, to jest ci, którzy owę drogę przebiegli, a przeto są jedynymi uprawnionymi sędziami kwalifikacyj, żądają od kobiety, zabierającej się do studyów lekarskich: zdolności wrodzonych, wybitnych, należytego wykształcenia przygotowawczego, wytrwałości, silnego zdrowia, środków materyalnych zupełnie wystarczających i powołania zawodowego, ale zrozumiejmy się: powołania, a nie zachcianki.

Red., W sprawie bieżącej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1893

 

W studyach medycznych kobiety to już samo, że ona, przystępując do nauki, zgóry obiera sobie dział chorób kobiecych i dziecinnych, wielce ujemną stronę w jej pracach stanowi, bo odrazu wyrabia niepożądaną jednostronność, a tym sposobem gdyby się znaczny przybytek lekarzy tej specyalności w osobach kobiet okazał, nauce nie zysk, ale szkodę przynieśćby to musiało. Obowiązkiem jest naszym, powiadali lekarze, aby to rozpadnięcie się nauki na rozliczne specyalności zacierało się w nadchodzącem stuleciu o ile tylko się da, bo jakkolwiek niesłychanie skorzystała na tem rozdrobnieniu wiedza sama, straciło zato niezmiernie kształcenie lekarzy-praktyków.

Red., W sprawie bieżącej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1893

 

Panna Anna Lipnowska, po świetnem ukończeniu studyów lekarskich, otrzymała w „Maternité” genewskiej posadę pierwszej asystentki tamtejszej kliniki (chef de clinique). Wyjątek to od praw szwajcarskich niezwykły, a tem dla naszej rodaczki pochlebniejszy, że jako cudzoziemka, musiała walczyć nietylko z silną konkurencyą, lecz i z uprzedzeniami. Obok niej na tymże uniwersytecie ukończyła świeżo studya p. Marya Kraskowska, Warszawianka.

Anatol Krzyżanowski, Z działalności niewieściej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1893

 

Donoszą z Petersburga, iż kandydatki chcące uczęszczać do instytutu medycznego dla kobiet, a nieposiadające patentu dojrzałości, mogą zdawać egzamin odpowiedni w gimnazyum męzkiem, najbliższem od miejsca ich zamieszkania. Kurs nauk będzie trwał osiem semestrów, to jest lat cztery.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1894

 

Projekt wzniesienia w Petersburgu instytutu medycznego dla kobiet, opracowany przez komissyą specyalną, wykazuje, iż celem instytutu będzie przygotowanie specyalistek w zakresie chorób kobiet i dzieci. Instytut będzie podlegał władzy ministeryum oświecenia, do którego należy mianowanie komitetu opiekuńczego, mającego zająć się kwestyą materyalnego zabezpieczenia bytu, oraz wyborem dyrektora, który ma być głównym i bezpośrednim naczelnikiem tak instytutu, jak i internatu, urządzonego głównie dla słuchaczek przybywających ze stron dalszych. Dyrektor ma powołać na katedry profesorów, oraz naznaczyć inspektorkę, obowiązaną do bezpośredniego dozoru nad słuchaczkami i zarządu internatem.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1894

 

- P. Bronisława ze Skłodowskich Dłuska, małżonka lekarza, otrzymała od uniwersytetu paryzkiego stopień doktora medycyny i została laureatką tegoż wydziału: „lauréate de la faculté“.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1894

 

— Bronisława ze Skłodowskich Dłuska, zamieszkująca Paryż, otrzymała stopień doktora medycyny po odznaczającej się obronie rozprawy „O karmieniu dzieci“. Pani ta praktykować będzie w Paryżu. Druga laureatka uniwersytetu paryzkiego, posiadająca również godność doktora medycyny, Rozalia Pawłowska, objęła miejsce ordynatora szpitala francuzkiego w Buenos Ayres.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1894

 

— Egzamina doktorskie w uniwersytecie genewskim złożyły: p. p. Stefania Suszyńska z odznaczeniem, Jadwiga Korzon, Matylda Piotrowska i Ludmiła Rożen. Asystentką na wydziale medycznym była p. Anna Lipnowska.
— Pani Olszewska została lekarzem kreowanym przez uniwersytet paryzki.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1894

 

— P. Marya Sulicka otrzymała od uniwersytetu paryskiego stopień doktora medycyny po świetnej obronie tezy swojej, jak to doniosły pisma francuskie. Pozostaje ona w Paryżu, gdzie zamierza praktykować w zakresie chorób kobiet i dzieci.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1894

 

— P. Marya Sulicka uzyskała na fakultecie medycznym uniwersytetu paryzkiego stopień doktora medycyny. Uniwersytet ten dopuścił do słuchania wykładów swoich kobiety w 1863 r., pierwszy dyplom otrzymała licencyantka nauk matematycznych, francuzka, pierwszą godność doktora medycyny angielka. W 1868 r. uczęszczało tam słuchaczek cztery, w 1878 r. trzydzieści dwie, w 1886 r. sto dziewiętnaście, ze wszystkich fakultetów prawnych jeden tylko paryski imatrykulował trzy kobiety. W Niemczech kobiety nie są dopuszczane ani na wykłady, ani do egzaminów; od 1871 r. do l880 r. było w Lipsku kilka wolnych słuchaczek, lecz cofnięto wkrótce to pozwolenie zarówno jak i w Bawaryi. W Hiszpanii i Austryo-Węgrzech wstęp do uniwersytetów jest kobietom zabroniony, w Belgii wolno im jest słuchać wykładów na wszystkich fakultetach, a zarazem praktykować medycynę i farmacyę, tak jak w Anglii i Irlandyi, oraz w Szkocyi, choć tu opierano się temu długo, a niektóre tylko z angielskich kolonii dopuszczają kobiety do słuchania wykładów medycyny. W Holandyi znaczna ilość kobiet studyuje na uniwersytetach, najwięcej przecież kobiet liczą uniwersytety szwajcarskie. W pierwszym semestrze 1892 r. znajdowało się tam 307 wolnych i 234 matrykatowanych słuchaczek, a to: w Genewie 84, w Bern 79, w Zurychu 67, w Lozannie 5, w Bazylei 1, a z tych uczęszczało na wykłady medycyny 161, filozofii 46, nauk przyrodniczych 21, prawa 5, politechniki 3. Pomimo to między 1.157 lekarzami jest w Szwajcaryi tylko kobiet 10, Włochy, gdzie tradycya studyów uniwersyteckich kobiety jest odwieczną, dopuszczają kobiety do wszystkich wszechnic swoich i pozwalają na praktykę we wszelkich zawodach publicznych, oprócz adwokatury. W Szwecyi, Norwegii i Danii wolno kobiecie studyowae i pozyskiwać stopnie akademickie na wszystkich wydziałach, nie dopuszczone są przecież do żadnego publicznego urzędu państwowego; w Islandyi kobieta posiada prawo praktyki lekarskiej i składania egzaminów ze studyów filozoficznych i teologicznych, ale bez żadnej praktyki w tym kierunku. W Ameryce nie istnieją żadne ograniczenia tak w czerpaniu ze źródeł wiedzy, jak i zużytkowaniu posiadanych wiadomości.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1894

 

Dyplomy kobiece. W Paryżu otrzymała tytuł doktora medycyny rodaczka nasza pani Dłuska z domu Skłodowska. Na klinice niewieściej w Monachium mianowano panią Zofię Nordhoff lekarzem-asystentem.

To i owo, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1894

 

Dzienniki Petersburskie podają szczegółowo projekt Instytutu lekarskiego dla kobiet, wypracowany przez Ministeryum Oświaty. Na tegorocznych jesiennych sesyach Rady Państwa, projekt będzie rozpoznawany jak zapewniają.
Dowiadujemy się, że studentki Instytutu lekarskiego po ukończeniu kursów otrzymują stopień lekarza-kobiety, poczem obowiązane są odbyć pod kierunkiem lekarzy dwuletnią praktykę w szpitalu specyalnym, albo przy klinikach chorób kobiecych i dziecinnych.
Wskazuje to, że Instytut kwalifikować będzie lekarki przeważnie w określonych kilku gałęziach nauki.
Po otrzymaniu dyplomu, korzystać będą wykwalifikowane z przywilejów przysługujących lekarzom wolnopraktykującym, a nadto jako specyalistki w chorobach kobiecych i dziecinnych mogą się ubiegać o posady odpowiednie, za wyłączeniem posad rządowych. Za zezwoleniem urzędów lekarskich gubernialnych, wolno im będzie zarządzać okręgami lekarskimi miejskimi i przyjmować chorych w ambulatoryach szpitali.
Instytut będzie pozostawać pod bezpośrednim zawiadomieniem kuratora Okręgu Naukowego Petersburskiego.
Do do warunków przyjmowania kandydatek do Instytutu, wymaganym jest wiek od 18-tu do 35-iu lat, i patent wydawany przez męzkie gimnazya klassyczne, albo odpowiednie klasyczne gimnazya żeńskie. Kurs nauk w Instytucie czteroletni.

To i owo, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1894

 

— Młoda panna, Eugienia Seligson, warszawianka rodem, broniła przed sędziami paryzkiej szkoły lekarskiej rozprawy na stopień doktora medycyny, który przyznany jej został.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1895

 

(…)otwarcie nastąpi w r. 1897. Słuchaczkami instytutu mogą być tylko kobiety wyznań chrześcijańskich w wieku między 20 a 35 rokiem życia (…). Osoby (…) oprócz przedstawienia świadectwa ukończenia gimnazjum, winny zdać egzamin z języka łacińskiego. Zadaniem Instytutu będzie dawać słuchaczkom wykształcenie przedewszystkiem w chorobach kobiet i dzieci (…). Otrzymany (…) dyplom na tytuł kobiety-lekarza daje prawo wolnej praktyki, prawo zajmowania posad lekarza w instytutach kobiecych, gimnazyach, pensyach itd. (…), prawo zarządzania szpitalami w ziemstwach i wreszcie prawo uczestniczenia w charakterze pomocnika lekarza sądowego.

 „Gazeta Lekarska”, 1895

 

Wydział lekarski w Paryżu przyznał Bronisławie ze Skłodowskich Dłuskiej medal brązowy za rozprawę, która kilka miesięcy temu zyskała jej dyplom doktorski.

Ze świata kobiecego, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1895

 

— Panna Flora Ogórkówna. Lwowianka, jest pierwszą kobietą studyującą w uniwersytecie Lwowskim medycynę. Pomimo jednak matury gimnazyalnej jest dopuszczoną tylko jako hospitantka. Niedaleka przyszłość jednakże, wedle ministeryalnych wieści z Wiednia uprawni studya kobiet w zupełności.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1896

 

W Paryżu otrzymała stopień D-ra Medycyny mieszkanka Płocka panna Estera Golde. Laureatka broniła rozprawy: O paleniu ciał z punktu widzenia historycznego i hygienicznego.
Tamże stopień D-ra Medycyny polka panna Eugenia Przedniewicz.
Tamże stopień D-ra Medycyny p. Józefa Joteyko. Rozprawy temat: „La fatigue et la respiration elementaire du muscle".

Kronika, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1896

 

— W Paryżu, po obronie rozprawy: „O paleniu ciał z punktu widzenia hygienicznego i historycznego.“ otrzymała stopień doktora medycyny, panna Estera Golde z Płocka. Tamże, zdała świetnie egzamin i doktoryzowała się z odznaczeniem p. Eugenia Pozdniewicz. W Paryżu również, otrzymała stopień doktora medycyny p. Józefa Joteykówna, po przedstawieniu rozprawy: „La fatigue et la respiration élémentaire du muscle.“ Drugi to już dyplom uniwersytecki, zdobyty przez kobiety tej rodziny; pierwszy otrzymała d-r Zofia Joteyko.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1897

 

— Na wydziale medycznym w Paryżu otrzymały doktorat medycyny p.p. Gabryela Majewska i Laura Chrzanowska.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1897

 

Donoszą do pism warszawskich z Paryża, iż w dniu 16 Czerwca broniła przed tamtejszym fakultetem lekarskim, rodaczka nasza, panna Laura Chrzanowska tezy na stopień doktora medycyny. Panna Chrzanowska wzięła sobie za specyalność dział chorób nerwowych i dziecięcych. Po obronie, kandydatka przyjętą została do korporacyi lekarskiej, z pochlebną opinią członków lekarskiego jury.

Kronika, w: „Tygodnik Mód i 7owieści”, 1896

 

Dziś tak często spotykamy się z wiadomością, że na tym lub owym uniwersytecie, otrzymała stopień doktora praw, filozofii lub medycyny — kobieta, — że wiadomość taka nie jest już ani nadzwyczajnym wypadkiem w dziejach nauki, ani zdarzeniem niezwykłym w rozwoju samej sprawy niewieściej. Dzisiaj, jest to niemal codzienna notatka w dziennikach; a jako kropla wyżłabia twardą skalę, tak notatka owa powtarzając się coraz częściej na przestrzeni stulecia, skruszyła, zdaje się, już zupełnie, twarde zbyt długo przekonanie — jakoby umysł kobiecy nie dorósł swą miarą do wyżyn nauki ścisłej i przeznaczony był jedynie do pojmowania rzeczy łatwych i mniej złożonych. Doktorat po doktoracie dowodzą wielkich zdolności kobiet, a pokolenia które kiedyś będą wychowane przez wysoko inteligentne matki, rozwiną te zdolności niewątpliwie daleko wyżej i już — łatwiej, bo — dziedzicznie.

Szczęsna, Doktorat kobiecy przed stu laty, w: „Bluszcz”, 1899

 

Panna Marya Wygodzińska uzyskała w Uniwersytecie w Halli stopień doktora medycyny. P. Wygodzińska kończyła studya w Szwajcaryi i tylko w celu doktoryzowania się przeniosła się do Uniwersytetu w Halli.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1902

 

Temu jednak nie przeszkadza, by była przypuśćmy, panna, wstępująca w związki małżeńskie, wykwalifikowaną szwaczką, aptekarką, nauczycielką lub nareszcie doktorką filozofii. Kobieta, rozsądna i dobra, gdy chce, wszystko zrobić może i umie, pogodzić nawet rozprawę o nieśmiertelności duszy z dobrze ugotowanym obiadem... Zupełnie bez zasady wyśmiewają się z doktorek, literatek etc., dlaczego jednak w spokoju zostawiają kucharki, szwaczki, praczki? A czyż te wyśmiane doktorki nie pracują również ciężko, jak służące lub szwaczki? Czyż one nie są pożyteczne? Czy nie przynoszą ulgi chorym? Czyż wreszcie kobieta-doktorka to dla chorych kobiet i dzieci nie symbol lekarza – anioła? A zkąd się wziął ten przesąd, że kobieta, która ma palce zawalane atramentem (?!) koniecznie musi się nie znać na gospodarstwie? Cóż ma robić ta nieszczęsna istota, gdy ją Bóg stworzył kobietą i wlał w jej duszę dar, czy też pociąg do pióra? Są wyjątki, ale gdzież ich niema? Powtarzam jednak raz jeszcze, że mądra i dobra kobieta wszystko pogodzi, wszędzie zaprowadzi harmonię.

Halina Konieczna, Nasz kwestyonaryusz panieński, w: „Bluszcz”, 1902

 

Dwukrotnie, o ile wiem, czyniły kobiety starania o wstęp do uniwersytetu warszawskiego, w 1884 roku od mówiono przyjęcia ośmnastu osobom, a w roku 1890 kilkudziesięciu.
Zapis (w r. 1884) Edwarda Łojki, 20.000 rubli, jako przeznaczony na stypendya dla studentek uniwersytetu warszawskiego, nie mógł też służyć na zapoczątkowanie specyalnych kursów medycznych dla kobiet. Pozbawione zatem możności odbywania studyów na miejscu, kobiety nasze musiały wyjeżdżać za granicę. Ankieta przeprowadzona przez komitet oddziału Pracy kobiet na wystawie lwowskiej w r. 1894 wykazała, że w uniwersytetach szwajcarskich i niektórych francuskich liczba studentek polek stanowiła 1/3 a nawet więcej, liczby ogólnej uczęszczających kobiet.
Pomimo prywatnego przygotowania, studentki nasze odznaczały się wogóle dobrem zdawaniem egzaminów, nierzadko z wyróżnieniem. Tezy ich doktoryzacyjne odnosiły nawet nagrody konkursowe, np. teza z zakresu badań nad kształtowaniem się oczu, Dr. nauk przyrodniczych Michaliny Stefanowskiej i teza p. t „Historya kobiet lekarek" Dr. med. Melanii Lipińskiej.
Umiejętność dawania sobie rady z różnemi trudnościami studenckiego życia, zdobywała wogóle studentkom naszym uznanie kolegów, profesorów i społeczeństwa.
Większość studentek kończyła, lecz mniejszość nieliczna tylko, wracała do kraju, szczególniej lekarek, które przez kilka lat nie mogły zdawać egzaminów państwowych. Te, które zdążyły skończyć studya wcześniej, lub znowu w latach ostatnich, znajdowały drogę praktyki już utorowaną.

P. Kuczalska-Reinschmit, Z historyi ruchu kobiecego, w: Głos kobiet w kwestyi kobiecej, Kraków 1903

 

Więc najpierw pole pracy naukowej. Tu tylko jedna medycyna przedstawia się jako zawód dać mogący w przyszłości duże nawet korzyści materyalne. Jednakże na tę drogę, zarówno jak do każdej pracy naukowej rzucać się mogą i powinny tylko jednostki obdarzone istotnemi zdolnościami, wytrwałością i zdrowiem. Szkoda sił i czasu tych, które mogłyby ustać w pół drogi, i zamiast zadowolenia wynieść ze swej życiowej wędrówki tylko gorycz rozczarowań.

C., Zawodowe kształcenie kobiet, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1903

 

Panna Marya Kucharzewska, córka radcy zarządu miejskiego w Radomiu, ukończyła cum laude wydział medyczny w Genewie.

 Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1904

 

Co do frekwencji wydziałów we Lwowie wypada:
                        zwyczajn. nadzwycz. hospitant.
Na medycynie         11           -              -
,, filozofii                93          23            5
,, prawie                -             1             -
Na wszechnicy Krakowskiej:
Na medycynie        14           -             3
,, filozofii               39          77            -
,, rolnictwie           1           32            -
,, farmacyi             -            -              40
Razem                  88         203          48

 Studentki zwyczajne – z maturą i pełnymi prawami studenckimi, studentki nadzwyczajne – ze świadectwem szkoły średniej, nie dostawały patentu, ale mogły zdawać egzaminy prywatne, hospitantki – wolne słuchaczki z wykształceniem domowym

 Stefan Gorski, Studentki w Galicyi, w: „Bluszcz”, 1904

 

Zostawmy na boku studya lekarskie; te jedne gwarantują dzisiaj kobiecie, która je ukończy coś niecoś, i o ile przewidywać wolno, jest tu na nią miejsce jeszcze czas jakiś, jakkolwiek i to wziąść należy w rachunek, że wogóle mnożenie się liczby lekarzy nigdy nie zostaje w stosunku prostym do materyalnej pomyślności ludzi poświęcających się temu zawodowi, a nawet, że wszelkie znaczniejsze przekroczenie liczebne zapotrzebowań społeczeństwa kończą się wszędzie ich klęską i nędzą, jak tego dowiodły Włochy w ostatnich czasach. Bądź co bądź, wskazywanie nauki medycyny kobiecie zdolnej, przygotowanej należycie, dobrego zdrowia, i posiadającej możność przetrwania studyów o własnej sile, nie jest, do tej pory przynajmniej, doradą lekkomyślną.

T.M., Wybór zawodu, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1904

 

Wielką niechęć do studentek medycyny ogólnie, a do panny Klary Szulc w szczególności żywiła Gabriela Zapolska, zresztą ogólnie była ona przeciwna emancypacji.

Kobieta jest na to stworzona, aby nie szła sama przez życie, a nawet autorki Kasiek i Małaszek o domowym kącie marzą. Tak się zwykle kończy wszystko na świecie, a nawet panna Schultz zrzuciłaby biret z pośpiechem i welon by wsadziła! ażby jej się uszy trzęsły.

Gabriela Zapolska, list datowany 25.1.1889, z Krakowa do NN

 

Z Szeligą się nie komunikuję, więc podpisu jej nie ma.
Przewróconą ma głowę na wylot, słowo „emancypacja” je się tam łyżką. Ja „kobietą” będąc od paznokcia, ciałem i duszą, kobietą, która wie, co jest ból fizyczny, nędza i chyba nad to jeszcze gorsze opuszczenie moralne, kobietą, która na przebój wygrzebała się z suchot, niedostatku, ciemnoty, banalności – i nagle rozwinęła się jak kwiat do słońca, odczuwam to głupie, banalne i bezcelowe szamotanie się kobiet, które z braku bioder, biustu, gęstej grzywki i sposobu rozniecenia miłości, pędzą tu na uniwersytety i w salach szpitalnych oglądają nagich, rozpustą zjedzonych mężczyzn, niby w celach naukowych! Ach Panie, znam ja te studentki, bywają u mnie, patrzę się na nie. Mam rację, po tysiąc razy mam rację. Za kontuarem sklepowym żadna mi nie stanie, ale po szpitalach lata, wydając pieniądze wydarte często rodzicom. Jedyny ich cel – złowić męża! Wiążą się też bez ładu i składu, sparzają się w nędzy i barłogu i pani studentka zaszedłszy w ciążę włóczy się po kątach nie umyta, chora, plująca, nie otwierając nawet książki. Panna Schultz, ta wariatka, o której tezie gdakały kwoki warszawskie, „jęta szałem”, od pięciu miesięcy, poroniwszy, leży w łóżku, nie umiejąc nawet z tej całej medycyny dziecka uczciwie donosić.

Gabriela Zapolska, list datowany 14.1.1891, z Paryża do Adama Wiślickiego

 

W „Spójni” już się biją. Bo oto – Motz, wiesz, ten w okularach, wywalił tę małą Chrzanowską po głowie, po nosie, wszędzie, i z krzesła zrzucił. Jak mi to Loevy wczoraj opowiadał, to konałam ze śmiechu. Najprzód sobie nawymyślali od podłych i bezczelnych, a potem Motz rzucił się na tę pindę i wrzeszczał waląc: „Co ja z tą szelmą zrobię!!!” Co Ty na to? Oto są skutki równouprawnienia kobiet. Żeby Chrzanowska razem z Motzem po szpitalach się nie włóczyła, nie byłby śmiał dotknąć jej palcem. Kobieta, która przestaje być kobietą i jedno rzemiosło z mężczyzną uprawia, jest podległa zawsze tego rodzaju obelgom. Nawet u nas w teatrze koleżeństwo daje dziwne prawo brutalstwa.

Gabriela Zapolska, list datowany 2.10.1891  z Paryża do Stefana Laurysiewicza

 

Już była u mnie Chrzanowska i prosiła o protekcję. Naturalnie ja jej powiedziałam:
„Moja pani, gdyby ode mnie zależało, to z pewnością najwyższą wyrobiłabym pani bilet retour do kraju, żebyś tu bzików swych emancypacyjno-studenckich nie uprawiała. Im mniej was będzie tutaj, tym mniej będzie zamieszania i nieszczęść dla ludzi pracujących pożytecznie!

Gabriela Zapolska, list datowany 25.1.1892  z Paryża do Stefana Laurysiewicza

 

Pewnego rodzaju ewenementem był za to ojciec Sabiny Dembowskiej, który w 1879 roku miał do jednej ze swoich córek pretensje o wybór małżeństwa zamiast studiów medycznych. (Studia medyczne skończyła w końcu sama Sabina, niestety już po śmierci ojca).

Byliśmy zadowoleni z tego małżeństwa, z wyjątkiem ojca, który uważał, że Gabra jest zdolna i powinna kształcić się dalej, tym bardziej że została przyjęta na żeński Uniwersytet Lekarski w Petersburgu. Ojciec się złościł  i mówił, że Gabra jest głupia. Otwiera się przed nią świetna przyszłość, a ona poświęca ją dla małżeństwa. Uspokoiłam ojca, mówiąc, że ja poświęcę się medycynie.

Sabina Dembowska, Na każde wezwanie. Wspomnienia lekarki, Warszawa 1982

 

Sabina opisuje też problemy obyczajowe, na jakie napotkała jako hospitantka na uniwersytecie w Krakowie, wynikające z niechęci studentów do koleżanek. Ten konkretny przypadek miał miejsce w roku 1902:

Z tymi chłopaczkami miałam kiedyś przeprawę. Preparowałyśmy razem z koleżanką męskie genitalia. Chodziło o przepukliny. Miałyśmy w tym dniu oddać pracę. Na salę weszli owi chłopcy i z dowcipnymi uśmieszkami poprosili mnie o wyjaśnienie pewnych spraw z tej dziedziny, bo rzekomo się na tym nie znają. „dobrze – powiedziałam z powagą – musimy tylko iść do tablicy, bo bez rysunku trudno wyjaśnić.” Zaczęłam wykład. W międzyczasie na salę wszedł profesor. Chłopcy stali tyłem i nie widzieli go. Profesor zorientował się w sytuacji. W tej chwili ktoś chrząknął i owi młodzi ludzie uciekli z sali. Profesor podszedł do naszego stolika, poprosił mnie o indeks i nie pytając, podpisał, koleżance dał jakieś łatwe pytanie, a  chłopaczków piłował bardzo długo i kazał się zgłosić za dwa tygodnie.

Sabina Dembowska, Na każde wezwanie. Wspomnienia lekarki, Warszawa 1982

 

Po powrocie do Kraju Pożaryski ożenił się ze Smolakówną, siostrą swego przyjaciela. Poznałam ją w Zakopanem w 1903 r. już jako wdowę. Przebywała tam z córką, która po ukończeniu fakultetu medycznego wyszła za mąż za doktora psychiatrę i razem pracowali w lecznicy dla umysłowo chorych w Tworkach.

Jadwiga Ostromęcka, Pamiętnik z lat 1862-1911, Warszawa 2004

 

Plany Marii Czapskiej dotyczące studiów medycznych nie zostały dobre przyjęte przez jej rodzinę.
Ciekawym argumentem za edukacją był… brak urody Marii. Poproszony o radę ksiądz uznał, że skoro nie jest ładna, i tak nie wyjdzie za mąż, więc wykształcenie nie może jej dodatkowo zaszkodzić.

Mając lat czternaście, zachęcona przez naszą nauczycielkę, pannę Józefę Chrzanowską, postanowiłam przygotować się do matury gimnazjalnej i pójść następnie na medycynę. Ojciec, zaskoczony moim życzeniem, zasięgnął rady francuskiego abbé, wychowawcy naszego austriackiego kuzyna Ledebura. Kuzyn spędzał wakacje letnie u nas pod opieką tej duchownej osoby. Abbé Gondry przypominał światowych kapelanów XVIII wieku: średnich lat, zaokrąglonej figury, w przykrótkim, opiętym surduciku, był wrażliwy na kobiece wdzięki i przymilał się do Karli. Lubił dobrze zjeść i bolał nad tym, que chaque morceau de pain lui profite (że tyje nawet od kawałka chleba). Z polecenia ojca miał mnie wybadać i wybić z głowy projekty studiów.
„Chcesz ukończyć medycynę i leczyć ludność okoliczną – mówił – to ładnie, ale czy wzięłaś pod uwagę, że odbierzesz wtedy chleb miejscowemu felczerowi, skazując go na nędzę?”
Argument był celny, co robić? Powiedziałam, że się namyślę, i udałam się po radę do zmarłej od pięciu lat matki. W sumieniu swoim postanowiłam przyjąć jej wskazanie, jakiekolwiek by było. Nazajurz nie miałam już żadnej wątpliwości. Abusiowi powiedziałam, że felczerowi będę płaciła pensję... Abbé Gondry zdał ojcu relację ze swojej chybionej misji i zalecił nie sprzeciwiać się moim zamiarom.
„Jest tak brzydka – powiedział – że i tak za mąż nie wyjdzie, niech więc studiuje”.
Ktoś mi to powtórzył, co nie zmieniło moich zamierzeń. Ojciec napisał jeszcze do naszego wuja Jarosława Thuna, brata matki, prosząc o opinię. Wuj odpisał, że wychowanie domowe dla dziewcząt jest wystarczające, że powinny znać język francuski i umieć grać na fortepianie – un point, c’est tout. Że kobiety bas-bleus, czyli przemądrzałe, są nieznośne.
Poglądy wuja puściłam również mimo uszu, podobnie jak pouczenie starszej siostry Lili, że wzniosłe powołanie kobiety mija się z moimi zamiarami.

Mara Czapska, Europa w rodzinie, Kraków 2014

 

Medycyną interesowała się młoda Zofia Pieniążkówna, chociaż ostatecznie nie poszła w tym kierunku:

Mnie zawsze interesowała medycyna i żałowałam, że gdy kształciłam się, kobiety jedynie w Szwajcarii dopuszczone były na uniwersytet, dopiero jak wychodziłam zamąż dopuszczono kobiety na wyższe studia i u nas. Zdawało mi się, że z pewnością byłabym wybrała medycynę, zresztą miałam bardzo wiele zamiłowań. Teraz, gdy mam dzieci uważam, że każda kobieta powinna się znać na objawach chorób i powinna umieć w pierwszej chwili przynieść pomoc.

Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska, Dziwne jest serce kobiece…, Warszawa 2019

 

 Na podobny temat: Medycyna