Do czołowych obowiązków gospodyni należało dbanie o to, by w domu nie brakowało niczego z podstawowych składników żywności czy produktów niezbędnych w gospodarstwie – innymi słowy o zakupy. Szczególnie w mieście, gdzie nie można było zaspokajać potrzeb własną produkcją, a możliwości przechowywania były ograniczone, była to sprawa istotna.
Na targ można było wysłać służącą lub kucharkę, jednak zalecano gospodyniom ścisły nadzór lub wybieranie się wraz z nimi. Służąca robiąca zakupy bez nadzoru mogła z jednej strony dokonać niewłaściwego wyboru lub dać się oszukać, z drugiej mogła sama oszukać panią (słynne „koszykowe”, czyli zatrzymywanie przez służące drobnych z wydanej reszty – nieodłączna część wynagrodzenia zdaniem służby, ale niekoniecznie zdaniem pań domu).
Zakupów należało dokonywać rozważnie (w zależności od aktualnej ceny danych produktów) oraz z wielką starannością, by nie dać się oszukać. Różnego rodzaju poradniki dla młodych gospodyń dawały wiele rad, co kiedy kupować oraz na co zwracać uwagę, by nie dać się oszukać podstępnym handlarzom.
Aktualne ceny na targach zamieszczały regularnie różnego rodzaju gazety i czasopisma.

W zakres wiadomości, z którymi gospodyni ma być wszechstronnie obeznaną, wchodzą: Porządek, a mianowicie, urządzenie domu, podział czasu, utrzymanie wszystkiego w porządku, zarządzenie własnością, kierunek domownikami, znajomość zakupna żywności, przechowanie tejże, drobny przemysł domowy, pielęgnowanie dzieci.

Julia Selingerowa, Obowiązki kobiety każdego stanu w zakresie gospodarstwa domowego, Lwów 1882

 

W mieście wysyła się zwykle kucharkę na targ; w takim razie zaleci jej gospodyni by spiesznie wracała, zważała na dobór i świeżość wiktuałów.

Julia Selingerowa, Obowiązki kobiety każdego stanu w zakresie gospodarstwa domowego, Lwów 1882

 

Jeżeli więc otrzymuje gospodyni miesięczną kwotę na zarząd domu, zakupi na cały miesiąc potrzebną ilość mąki, krup, słoniny, kawy, cukru itp.; zapłaci służącę, mleczarkę, odliczy ile ma odłożyć na opał i oświetlenie, które w większej ilości zakupi, a gdy w ten sposób zaopatrzy niezbędne potrzeby domowe, odłoży sobie potrzebną sumkę na bieżące potrzeby, jak pranie, rozmaite naprawki itp. W miesiącach letnich, kiedy żywność jest tańszą a światła mniej się zużywa, może przezorna gospodyni zaoszczędzić się znacznie i zakupić w większej ilości zapasów na zimę, w skutek czego będzie miała wygodę i oszczędność się jej podwoi. Teraz dopiero może ona użyć w ten sposób oszczędzony pieniądz na powiększenie wygód swego domu lub w celu wspólnej rozrywki rodzinnej.

Julia Selingerowa, Obowiązki kobiety każdego stanu w zakresie gospodarstwa domowego, Lwów 1882

 

Zaopatrzyć się w bieliznę, suknie wiosenne itp. należałoby w miesiącach lutym, marcu, kwietniu, gdyż w tej porze w gospodarstwie dobrze urządzonym zaopatrzona jest piwnica i spiżarnia a dom nie ma znaczniejszych wydatków. W miesiącach letnich gospodyni jest zbyt zajętą smażeniem konfitur, suszeniem owoców itp. ażeby mogła myśleć o bieliźnie i sukniach, o opał postara się ona w miesiącu sierpniu i wrześniu, o zakupnie jarzyn na zimę pomyśli w październiku i listopadzie – jednem słowem przeznaczy ona na wszystko stosowną porę.

Julia Selingerowa, Obowiązki kobiety każdego stanu w zakresie gospodarstwa domowego, Lwów 1882

 

Wysyłając służącę za zakupnem lub dając jej jakie zlecenie, należy jej wyjaśnić wszystko jak najdokładniej, by nie dać powodu do nieporozumień a co gorsza do strat; najpraktyczniej jest kazać sobie powtórzyć zlecenie i wymienić przedmioty zakupna, albowiem większa połowa sług naszych nie posiada ani rozumu, ani pamięci i rozgarniania, żyją one w ciemnocie a szkoła ich jest zwykle dom, w którym przyjęły służbę.

Julia Selingerowa, Obowiązki kobiety każdego stanu w zakresie gospodarstwa domowego, Lwów 1882

 

Ponieważ pożywienie pochłania najwięcej dochodów, przeto złe gospodarowanie w tym względzie zrujnowało już niejedną rodzinę i zbliżyło ją do upadku. Dobra gospodyni zachowa więc w tej mierze wiele przezorności i nie spuści się z tak ważnym działem gospodarstwa na kucharkę lub rzetelność sprzedającego. Jej praktyczna działalność jest tu niezbędną, inaczej otrzyma dla domu pokarmy drogie, w lichym gatunki a nawet i sfałszowane, co nie może żadną miarą wpłynąć na zdrowie i rozwój fizyczny jej rodziny.

Julia Selingerowa, Obowiązki kobiety każdego stanu w zakresie gospodarstwa domowego, Lwów 1882

 

Owoce. Chcąc zakupić delikatne i soczyste owoce na konserwy lub konfitury, weźmie gospodyni koszyczek wysłany papierem, by się takowe nie uszkodziły lub nie pogniotły i pójdzie sama je zakupić. Najlepsze owoce są zwykle drogie a często niedojrzałe, dla tego praktyczna gospodyni zaczeka aż właściwa na nie pora nadejdzie. W ogóle niech się trzyma tej zasady że owoce dorodne, nieplamiste, są wydatniejsze, chociaż droższe; owoc tani jest zwykle lichy, na którym jest więcej łupin i ziarnek niżeli części mięsistych.
Owoców zrywanych po deszczach nie należy kupować, jeżeli mają służyć na konserwy lub konfitury, albowiem przesiąkłe wilgocią mają w sobie zarodek zepsucia. Owoce przeznaczone na ten cel mają być dojrzałe, jędrne, świeże i suche.

Julia Selingerowa, Obowiązki kobiety każdego stanu w zakresie gospodarstwa domowego, Lwów 1882

 

Tym działem zakupna zajmują się zwykle mężczyźni, albowiem oni są tylko w stanie rozeznać wartość i dobroć tych napojów i rozróżnić od sfałszowanych, a  to nie tylko praktycznie przez rozpoznanie właściwego im koloru, zapachu i smaku, ale także przez zastosowanie umiejętnej chemii, gdyż oszukaństwa w fabrykach win i innych napojów przybrały w dzisiejszych czasach potworne rozmiary. Jednakże i gospodyni powinna znać mniej więcej gatunkową przynajmniej wartość win, wódek i araków.

Julia Selingerowa, Obowiązki kobiety każdego stanu w zakresie gospodarstwa domowego, Lwów 1882

 

Powracając do rozkładu dnia, uważam za stosowne, iżby powydawawszy rozmaite artykuły na cały dzień, zlustrować gospodarstwo i zobaczyć, czy każdy sługa znajduje się przy właściwem sobie zajęciu. W mieście czas ten zejdzie na lustrowaniu porządku w pokojach, zakupnie prowiantów i pomaganiu kucharce.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Doskonałym jest zwyczajem naradzenie się wspólne czy to z matką, czy z kucharką, lub gospodynią o potrzebach dnia następnego, o koniecznem zakupnie artykułów pożywienia, rozporządzeniu robót dla służby, o zmianach mających nastąpić w gospodarstwie.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Najpierw trzeba się dokładnie poznać na zakupnie artykułów pożywienia, czy to mieszkając na wsi, gdzie się rzadziej zakupują prowianty i gdzie większa część znajduje się na miejscu, czy też w mieście, gdzie najlepiej kupować dwa lub trzy razy tygodniowo i najłatwiej dobrać wszystkiego można na targu, kiedy ze wsi dowiozą jarzyn, jaj, masła i drobiu. Osoby, nieznające się na tem, nieraz płacą podwójną wartość, nakupiwszy rzeczy zbytecznych i wydawszy o wiele więcej pieniędzy, niż na to pozwalają ich stosunki.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Radziłabym zaprowadzenie książeczek u kupców, branie wszystkiego i płacenie miesięcznie t. j. kolonialnych towarów, tak samo na wsi, jak w mieście, gdyż wtedy ma się czarno na białem swoje wydatki i potrzeby, w których z czasem można zaprowadzić niejedne zmianę i niejedno ulepszenie. Podobnie można się urządzać z piekarzami i rzeźnikami.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

W mieście lub na wsi, jak już wyżej wspomniałam, najkorzystniej brać pieczywo i mięso na książkę za miesięczną zapłatą zwłaszcza z tego powodu, iż każdy z piekarzy i rzeźników daleko chętniej stara się zadowalniać swoich stałych odbiorców.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Tak samo jak pieczywo, można w mieście za miesięczną wypłatą brać mleko z jakiejś mleczarni. W ten sposób da się doskonale wszystko skontrolować, a np. mięso przy odbieraniu odważyć, przy zakupnie obchodzić się z wielką oględnością, ponieważ jest ono najdroższym artykułem pożywienia. Kości i odpadki używają się na zupy, tłuszcz do pieczeni i przyprawiania jarzyn, mięso samo jako główną, potrawę; resztki z pieczeni można spotrzebować na zimno do herbaty, dodawszy kartofli w łupinach, chleb, masło, lub smalec.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Przy zakupnie warzywa, jarzyn, mąki i kaszy, koniecznych w codziennem użyciu, radzę wam od razu robić większe zapasy i tak: kawę, herbatę, cukier, korzenie, masło, kaszę, mąkę, kartofle, mydło mączkę, światło, drzewo, węgle zakupując od razu, taniej o wiele wypada. W ten sposób nie tylko otrzymacie lepsze gatunki, ale oszczędzicie sobie wiele roboty i czasu.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Pilne służące, odrywane ciągle od swoich zwykłych zajęć, aby biedź co moment do kupców po lada bagatelkę, niechęcą się bardzo, za to leniwe i lekkomyślne rade są ze sposobności zawierania nowych znajomości, i krzywdzenia częstokroć swoich chlebodawczyń.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Dobrze jest zadać sobie roboty dodatkowe na cały tydzień, n. p. w poniedziałek – małe pranie; we wtorek – reparacya bielizny; we środę – prasowanie; we czwartek – przyjęcie gości; w piątek – zakupy na targu; w sobotę – gruntowne porządki w domu; w sobotę również przygotowywa się niektóre potrawy na niedzielę, przez wzgląd na konieczność wypoczynku zarówno dla służby, jak i dla państwa.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów, Warszawa, 1904

 

Ażeby stać się dobrą gosposią młoda panienka powinna zapoznać się z życiem czynnem, dzieląc wszystkie trudy matki, wyręczając ją od kredensu do garderoby, od piwnicy do śpiżarni, będąc obecną przy wszelkich zakupach i ucząc się zawczasu kupna i wyboru towaru – sztuki bynajmniej niełatwej, gdyż nie dość jest umieć kupić, trzeba jeszcze umiejętnie spożytkować to, co się kupuje.

Mieczysław Rościszewski, Panna dorosła w rodzinie i w społeczeństwie. Podręcznik życia praktycznego dla dziewic polskich wszelkich stanów, Warszawa 1905

 

Zakupy na targach nie musiały tez być wcale przyjemnym doświadczeniem:

Ktoby chciał przez kilka poranków pochodzić między jatkami rzeźniczemi, a posłuchać jak tam bywają traktowane nie tylko kucharki lecz nawet Panie; mógłby spisać niemały dykcjonarz grubijańskich słów i dowcipów, któremi czeladź rzeźnicza sypie bez względu i rachuby. Ojcowie, zwłaszcza mniej zamożnych rodzin, mniemają że pracując na utrzymanie domu, szamocząc się z niezawsze przyjaznym losem, sami tylko doznają trudów i przykrości. Niechajże na pociechę, jeżeli to może być im pociechą, pójdą kiedy z daleka na targ za swemi poczciwemi żonami, niewahającemi się chodzić osobiście za kupnem mięsa, aby bez opłaty koszykowego... dać mężom i dziatwie lepszy rosół, a przekonają się, że i ono ponoszą i trudy i nie lada przykrości. Oto naprzykład rozmowa między młodziuchną gosposią, a jednym z jegomość panów rzeźników. „Proszę o mięso na pieczeń bez dokładki". „I owszem, ale po 11½ kopiejki”. „Zgoda — lecz niekładźże pan tyle kości, kiedym prosiła bez dokładki." —„A cóż to u miljon set djabłów pani myślisz, że woły nie mają kości?" — Wiem że mają, lecz gdyby ich miały stosunkowo tyle, ile pan dokładasz do tego kawałka mięsa, byłyby raczej kościotrupami niż wołami". — „Ho! ho! pani się nie wychowasz! taka młoda a już tak mądra!" I niechciał ująć owej niesumiennie dużej dokładki, aż młoda kobieta wyrzekła grzecznie: „przepraszam, ale pójdę gdzieindziej po mięso". — Wtedy dopiero trzeba było słyszeć grzmot baterji nieprzyzwoitych słów, jakiemi rzeźnik miotał za odchodzącą szybko i zarumienioną jak piwonja kobietą. Doprawdy, słysząc je, najpowolniejszy człowiek miałby się czem oburzyć. Służąca tej pani chciała się ująć, ależ trzebaby mieć sto wężowych żądeł zamiast języka, żeby zmusić do milczenia takiego mistrza brutalstwa. Obok drugiej znów jatki przechodziła jakaś starsza, doświadczeńsza gospodyni. Ujrzawszy ją zdaleka, rzeźnik zawołał: „Oho! dla tej pani nie ma mięsa!" — „Wiem", odpowiedziała z uśmiechem (pani) i poszła dalej. Zbliżyliśmy się do jej służącej, aby nam wyjaśniła tę zagadkę.  — „Oto, proszę pana, ten rzeźnik raz tak zwymyślał moją panię, żeśmy go aż zaskarżyły i został ukarany; teraz też choćbyśmy chciały dać rubla za funt mięsa nie sprzeda". Pokazuje się więc że albo trzeba pokryć milczeniem grubijaństwa tych ludzi, albo się wyrzec rosołu i pieczeni. Jest jednak sposób, któryby może temu zaradził. Podobne brutalstwa, pochodzą najczęściej od czeladzi, nie zaś od właścicieli jatek. Niechże więc właściciele zwrócą na czeladź uwagę i poskromią ją dla własnego dobra. Co zaś do pań, niebyłoby od rzeczy; aby w razie doznanej tego rodzaju przykrości, kazały się dowiedzieć o nazwisku właściciela jatki i takowe ogłosiły przez pisma. Zdaje się, że PP. Rzeźnikom, chodzi tak dobrze jak i każdemu o przychylną opinję i że czując się odpowiedzialnemi za swoją czeladź, postarają się utrzymać ją w karbach jakiej takiej uprzejmości.

„Kurier Warszawski”, 1868

 

Bywały także utrudnienia logistyczne:

Otworzenie ogrodu Saskiego od ulicy Niecałej wielką będzie dogodnością dla mieszkańców miasta. Roboty szybko postępują i już parter kończy się rozbierać. Chwilę tę uważamy za stosowną do podania propozycji, którą władza miejska uwzględniwszy, wyświadczyłaby wielkie dobrodziejstwo, znacznej liczbie mieszkańców. Chodzi nam o pozwolenie służącym przechodzenia przez ogród z koszykami. Gdyby to pozwolenie do pewnej tylko godziny udzielonem być mogło, naprzykład do ósmej, a nawet choć do siódmej rano, to i w takim razie wielką byłoby ulgą i dogodnością dla kucharek zmuszonych linję prostą okrążać. Że wstęp dla nich do ogrodu przez dzień cały jest wzbronionym, to jest rzeczą bardzo słuszną, gdyż inaczej ogród wkrótce w rynek by się zamienił i publiczność byłaby pozbawioną tak pożądanej przechadzki swobodnej. Ale dozwolenie przejścia z koszykami w oznaczonej godzinie rannej i wskazanie którejkolwiek alei bocznej na to przeznaczonej, zdaje się nie przyniosłyby żadnej ujmy dla publiczności. Wniosek ten podajemy w imieniu wszystkich kucharek i gospodyń, które bezwątpienia za uskutecznienie jego byłyby wdzięcznemi.

„Kurier Warszawski”, 1868

 

Gospodynie odbywające osobiście na targach zakupy prowjantów, powinny powracając z miasta, nic poprzedzać sługi i kucharki niosące koszyki, ale iść za niemi. Od pewnego bowiem czasu, zdarzają się częste kradzieże włoszczyzny, mięsa, jajek i t. p. przedmiotów, dokonywane przez uliczników lub żebraczki. Wypadek podobny miał miejsce w zeszłym tygodniu na ulicy Mostowej. Jakaś obdarta kobieta, wyciągnęła z koszą kucharce powracającej ze Starego Miasta, kilka funtów wołowiny i pęczek włoszczyzny. Z prowiantu tego złodziejka miała niezawodnie świetną ucztę, okradziona zaś kucharka gorzkie śniadanie.

„Kurier Warszawski”, 1870

 

Nieraz odbieramy skargi na niegrzeczne obchodzenie się sprzedających z publicznością, musimy jednak zaznaczyć, że zwykle skargi tego rodzaju dotyczą drobnych kramarzy i przekupniów a rzadko bardzo kupców. Jednakże grzeczność nie jest u nas jeszcze dość zaszczepiona u wszystkich poświęcających się zawodowi handlowemu, i stopień ugrzecznienia odpowiada najczęściej ubraniu osoby kupującej lub ilości zakupionego przez nią towaru. Opowiadano nam naprzykład, że w tych dniach pewna pani zmuszoną była w skutek nieobecności służącej, udać się sama po chleb i cukier. Chleb kupiła w sklepiku, a cukier w sklepie korzennym. Przy wyjściu z tego ostatniego, została niegrzecznie zatrzymaną przez subjekta, twierdzącego że chleb wzięto bez zapłaty. Po obejrzeniu bochenka okazało się, że pochodzi zkądinąd, miał bowiem na sobie inne znaki, niż chleb znajdujący się u kupca. Na zażalenie się do właściciela sklepu, ten odpowiedział, że podobne przypadki często się zdarzają, i że niema się o co gniewać; nie uznał nawet za stosowne przeprosić. Piękny przykład pojęcia godności osobistej.

„Kurier Warszawski”, 1871

 

Także w tej dziedzinie pojawiały się nowości i usprawnienia:

Zaczynam dzisiejszą moją pogawędkę od bardzo ważnej wiadomości dla gospodyń. Pan Stanisław Karpiński, pod N-rem 19 ulica Włodzimierska, telefonu Nr 681, otworzył u siebie sprzedaż artykułów spożywczych i innych, w celu dostarczania takowych do domu stale. Celem pana Karpińskiego, oprócz naturalnie własnego zysku, pomimo, iż wszelkie produkta sprzedaje po cenach sklepowych i składowych, jest głównie uwolnienie nas od nadużyć służby i dania pewności, iż w oznaczonym terminie będziemy zaopatrzeni we wszystko. I tak, pan Karpiński dostarcza węgle w koszach półkorcowych opieczętowanych, co jest bardzo wygodne przy ograniczonej służbie, po zwykłej cenie 45 kop. za pół korca, pani może ustanowić normę ile się powinno wypalić, chociaż w obec długo trwającej zimy nie bardzo się to udawało; ale co za wygoda, że się gniewać nie potrzeba, że węgle z piwnicy nie przyniesione a tu palić trzeba, i zresztą kontrola jest zupełna, pomimo, iż mi się w tej chwili pod pióro nasuwa myśl: „przed domowym złodziejem nikt się nie upilnuje.“ Dalej p. Karpiński dostarcza pieczywo, mleko, masło, śmietanę, herbatę różnych firm, ocet zbożowy, makarony i sorbety, naturalnie że Krzymuskiego, szuwaks i t. p. Czy przedsiębiorstwo pana Karpińskiego zżyje się z Warszawą, nie wiem, bo przyzwyczajenie jest więcej jak drugą naturą, zawsze jednak należy przyklasnąć dobrej woli i pożytecznej inicyatywie pana Karpińskiego.

L.C., Pogawędka gospodarcza, w: „Bluszcz”, 1892

 

Aktualne ceny z targów można było znaleźć w gazetach:

Targi Warszawskie. Przedświąteczny ruch widoczny na targach naszych, zgiełku i wrzawy dosyć, popychań jeszcze więcej. Każdemu pilno, spieszy się z kupnem, szuka tego lub owego, a co innego wpada pod oko, co kupić też wypada. Wiele przedmiotów zupełnie nowych wystąpiło na targi, których zwykle nie widzimy, np. doniczki gliniane do pieczenia bab, szynki, kiełbasy i t p., a wszystko to dziś ma pokup, gdyż święta nadchodzące wymagają tych rozmaitych przyborów. Moglibyśmy tu wiele jeszcze powiedzieć o świętach nadchodzących, lecz czas nagli, trzeba przystąpić już do zwykłego sprawozdania o cenach różnych artykułów najwięcej pokupnych.
Otóż ryb żywych na targach niewiele się znajdowało, a ceniono funt karpia po kop. 20 do 22½, lina po kop. 30.
Ryb śniętych było daleko więcej, a sprzedawano funt szczupaka od kop. 10 do 17, sandacza od kop, 15 do 18, leszcza od kop. 9 do 11, okonia od kop. 10 do 12, suma funt płacono od kop. 18 do 20, sielaw świeżych od 14 do 16.
Jaj jak na obecną porę przedświąteczną nie można powiedzieć iżby dużo było na targu, jednakże sprzedawano je niedrogo, gdyż na sztuki po 1½ kopiejki, na kopy od 80 kopiejek do 90.
Nabiału dosyć dostawiono po niewysokich cenach, gdyż funt masła świeżego niesolonego sprzedawano od kop. 26 do 30, solonego tak zwanego do potraw od kop. 25 do 28.
Kwartę śmietany kupowano po kop. 16 do 24, śmietanki słodkiej od kop. 12 do 14, mleka niezbieranego od kop. 4½ do 5.
Serów dużo przywieziono i rozkupiono je ze skwapliwością, dlatego trzymały się w cenie. Za ser średniej wielkości i suchości płacono od kop. 10 do 18 za baryłkę owczego od kop. 16 do 20, za funt ronikerowskiego od kop. 24 do 30.
Nowalje nieco staniały, ale nie o wiele i tak za pęczek rzodkiewki płacono kop. 5 do 6, za koszyczek sałaty kop. 18.
Zwierzyny mało na sprzedaż wystawiono, jednak i ta niezłym się cieszy pokupem, za sarnę żądali rs. 6 do 7 kop. 50, za zająca rs. 1, za parę jarząbków kop. 50, za parę kwiczołów od kop. 17 do 20.
Drobiu dostawiono sporo, lecz w cenie dobrej trzymano się, za indyka dużego tłustego żądano od rs. 2 kop. 20 do rs. 2 kop. 70, za indyczkę tuczoną od rs. 1 kop. 50 do rs. 1 kop. 80, za pulardę kop. 50, za kaczkę od kop. 40 do 50.
Kurczęta młode nieduże ceniono parę na rs. 1 kop. 20.
Prosięta kupowano z wielką skwapliwością, płacąc za sztukę od rs. 1 do rs. 1 kop. 50.
Na plac Krasińskich liczni dostawcy z drzewem zgromadzili się w dniu wczorajszym od rana, ceny jednak podawali dosyć wysokie, jak na obecną porę wiosenną. Za furę gałęzi żądano od rs. 1 kop. 80 do rs. 2, za kloc spory rs. 4 kop. 20, za furę szczap brzozowych od rs. 3 do rs. 3 kop. 60.
Na Pradze. Na plac koński liczne grono professyjnych handlarzy końmi zgromadziło się w dniu wczorajszym ze swoim towarem, koni więc na targu było dużo, lecz ładną czwórkę maścistą trudno było z tej mnogości koni wybrać. Kupujących przybyło niewielu, jednak kilka tranzakcji po cenach lepszych uskuteczniło się. Za konie powozowe bez wad lat 5 do 7 płacono od rs. 130 do 180, a nawet i więcej, gdyż kilka koni zakupiono po rs. 260 za sztukę. Koniki włościańskie znalazły wczoraj dobry odbyt po niewysokich cenach, gdyż płacono za sztukę od rs. 28 do 40.

„Kurier Warszawski”, 1870

 

Targi Warszawskie przedstawiały dosyć ożywienia, gdyż tak kupujących i sprzedających dosyć zgłosiło się na place targowe, a każdy spieszył się z kupnem, gdyż słoneczko dobrze przygrzewało co rozumie się jest arcy przykrem, szczególniej dla tych co nieść muszą towar sprzedawany lub zakupiony.
Ceny artykułów żywności w ogóle były średnie, gdyż np. funt szczupaka ceniono od kop. 30 do 40, jesiotra na kop. 22½ suma na kop. 18 do 20, lina i węgorza na kop. 25, kopę raków średniej wielkości na kop. 35 do 50.
Drobiu na targu znalazło się dosyć sporo i dlatego sprzedawano go niezbyt drogo, za kurczę np. ceniono od kop. 20 do 25, za młodą kaczkę kop. 25, za młodą gęś kop. 60, za prosiaka dosyć sporego rs. 1 kop. 20.
Jaja sprzedawały kobiety wiejskie po kop. 2½ za parę, przekupnie po kop. 60 do 65 za kopę.
Nabiału dostawiono niewiele i dlatego podrożał, a jako powód podobnego stanu rzeczy podają dostawcy to, iż rozpoczynające się roboty w polu nie pozwalają zajmować się wysyłką drobnych artykułów, a także iż w tym czasie nabiał i w domu u nich jest potrzebnym, tak więc funt masła świeżego niesolonego sprzedawano po kop. 25 do 30, kwartę śmietany niebardzo świeżej po kop. 25 do 30, śmietanki słodkiej kop. 13 do 15. Mleka niezbieranego lub kwaśnego prawie że wcale nie było.
Co do jarzyn, to ogórek inspektowy duży ceniono kop. 4 do 5, mendel gruntowych mniejszych kop. 22}, kalafior piękny kop. 4, pęczek marchwi kop. 4, galarepy kop. 5, groszku zielonego w strączkach garniec od kop. 6 do 8, poziomek dzbanuszek kwartowy kop. 15 do 18, jagód czarnych kwarta kop. 6 do 7, malin doniczka kwaterkowa kop. 8, truskawek kop. 7 ½ do 10, funt pięknych czereśni kop. 14.

„Kurier Warszawski”, 1870

 

Targi Warszawskie coraz więcej zyskują, pozór letni, codziennie ukazują się jakieś nowalje lub dawniejsze występują w większej ilości a tem samem taniej są sprzedawane. Funt szczupaka żywego ceniono kop. 35, karpia kop. 27, lina kop. 25, sandacza kop. 30, karasia, węgorza i suma po kop. 20. Ryby śnięte sprzedawano taniej gdyż funt szczupaka płacono kop. 14, karpia kop. 17, sandacza kop. 18, jesiotra kop. 15.
Jarzyny dostawiane są w dosyć sporej ilości; koszyczek sałaty cenią kop: 15, szpinaku kop: 18, spory ogórek kop: 30, kopę cienkich szparagów kop. 60 do 75, pęczek rzodkiewki kop' 5 do 8.
Nabiał jak na maj, to przyznać trzeba bardzo drogo jest płaconym, gdyż funt masła świeżego niesolonego kop: 35 do 37 i pół, solonego tak zwanego do potraw kop: 28 do 31, kwartę śmietany kop: 30, śmietanki słodkiej kop: 16, mleka niezbieranego kop: 7 i pół do 8, kopę jaj kop. 75 do 85.
Drób znacznie staniał, indyka dużego płacono rs: 2 kop: 25, indyczkę rs: 1 kop: 35, parę kurcząt młodych niedużych kop: 60 do 75, pulardę kop: 50, kaczkę kop: 35.

„Kurier Warszawski”, 1871

 

Co tydzień lokaj albo stróż szedł z koszem do sklepu dla sądowników i przynosił cały potrzebny domowi prowiant i cukier, herbatę, kawę, kaszę, masło kostkowe i solone kuchenne, mąkę, włoski makaron, konserwy, sery itd. W wędlinę zaopatrywała pierwszorzędna masarnia Maroza albo przysyłano nam wędliny suche z Jancewicz. Mięso pierwszorzędne było w jatkach, tj. sklepach rzeźniczych. Chleb, bułki, niezapomnianej jakości, dostarczała piekarnia Pac-Pomernackich, a chałki i obwarzanki kupowano w piekarniach żydowskich. Warzywa na zimę leżały w piwnicy. Beczki z kapustą, ogórkami (wszystko robione w domu) stały w piwnicy. Konfitury, powidła robiła latem kucharka, a częściowo przyjeżdżały z Jancewicz. Babcia przysyłała takie przysmaki, jak: nadziewane kminkiem śliwki, gruszki osmażane w miodzie i kaszę kartoflaną, mój i tatusia przysmak. Ryb Grodno miało mnóstwo. Niemen dostarczał sandaczy, szczupaków, sumów. Poza tym z Rosji przychodziły ryby wędzone: sigi, siongi, nawagi (świeże), kawior. Sklepy kolonialne i owocarnie, przeważnie żydowskie, pełne były aromatycznych jabłek krymskich, pomarańczy, cytryn, śledzi, wszelkich przypraw, wódek, win, piwa, czekolady, cukrów.

Helena z Jaczynowskich Roth, Czasy Miejsca Ludzie. Wspomnienia z Kresów Wschodnich, Wydawnictwo Literackie, 2011

 

Mama jeszcze przed śniadaniem, nie, raczej po ubraniu się i śniadaniu, dzwoniła na kucharkę i szła wydawać ze spiżarni. Posiłki były już obmyślone z wieczora, żeby raniutko kucharka mogła zrobić potrzebne zakupy.

Helena z Jaczynowskich Roth, Czasy Miejsca Ludzie. Wspomnienia z Kresów Wschodnich, Wydawnictwo Literackie, 2011