Tradycyjnym sposobem zarobkowania dla kobiet ze sfer średnich i wyższych, które nie miały środków na życie, było nauczycielstwo.
Praca w tym obszarze miała kilka rodzajów. Można było otrzymać stałą posadę nauczycielską w szkole lub na pensji. W zależności od kraju zamieszkania dochodziły też – z różnymi warunkami – placówki państwowe. Były także guwernantki, czyli nauczycielki prywatne – zatrudniano je na stałe w konkretnym domu, gdzie udzielały lekcji dzieciom (dziewczętom w różnym wieku oraz małym chłopcom, przed przejęciem ich przez nauczyciela-mężczyznę lub oddaniem do szkół), a także ogólnie opiekowały się nimi przez cały dzień. Ich wynagrodzenie wahało się bardzo w zależności od ich wykształcenia. Miały zapewnione pełne utrzymanie, ale w zamian pozostawały do dyspozycji pracodawców nieustannie. W miastach były również nauczycielki udzielające lekcji w różnych domach (czasem przyjmujące uczniów u siebie) lub szkołach. Lekcje takie nie były wysoko płatne, a praca wymagała przemieszczania się po mieście, zdarzały się także znacznie opóźnienia w płatnościach ze strony klientów. Była to jednak jedyna forma pracy nauczycielskiej dostępna dla osób mających rodzinę.
Praca nauczycielska w szkole wymagała zdania oficjalnych egzaminów i posiadania „patentu nauczycielskiego”. Wydawano także patenty na nauczycielki domowe, jednak lekcje lub posadę guwernantki można ewentualnie było uzyskać i bez niego.
Oprócz nauczycieli nauczycielek na posadach państwowych praca ta nie dawała żadnego zabezpieczenia na starość czy chorobę.
Ogólnie, chociaż nauczycielstwo uważano za odpowiadające charakterowi kobiety, podnoszono je niemal jako kapłaństwo (celowała w tym zwłaszcza egzaltowana Maria Ilnicka), powszechnie przyznawano, że jest znaczna nadpodaż kandydatek na nauczycielki, zwłaszcza ze „średniej półki” – dysponujących dość przeciętnym wykształceniem kandydatek na nauczycielki prywatne. Przyznawano także, że zajęcie to często łączy się z upokorzeniami i trudnościami, a wynagrodzenia są bardzo niskie. Ta sytuacja właśnie była głównym argumentem na rzecz udostępnienia kobietom więcej możliwości zarobkowania.

Przystąpcie więc, młode mistrzynie, bez obawy do wspólnej z nauczycielami pracy; a kiedy oni zajmują się młodzieżą męzką, wy bierzcie żeńską na siebie, bo dla tej tylko znajdziecie w sobie dostateczne zasady ukształcenia; przed objęciem jednak obowiązków pomyślcie dobrze, że nauczycielstwo jest kapłaństwem.

Antonina Machczyńska, Młoda nauczycielka, Poznań 1863

 

Następujące uczennice klasy dodatkowej Instytutu Maryjsko-Aleksandryjskiego otrzymały patenta: Na Nauczycielki stopnia 1-go: Kujawska Antonina, języka Francuzkiego; Racewicz Anna, jeografji; Dąbrowska Aniela, arytmetyki i jeografji; Kopycińska Marja, jeografji; Biernacka Leokadja, języka Francuzkiego; Królikowska Marja, języka Polskiego; Łozińska Józefa, języka Polskiego; Mesterhazy Helena, języka Polskiego; Nowakowska Anna, jeografji; Piotrowska Joanna, języka Francuzkiego; Smolińska Józefa, jeografji; Sławianowska Eugenja, historji powszechnej; Radwańska Marja, języka Polskiego. Na Nauczycielki stopnia 2-go- Bukiewicz Zotja, historji powszechnej, Chądzyńska Zofja, jeografji; Gerhard Marja, języka Niemieckiego; Grzymska Marja, języka Francuzkiego; Hachólska Lucyna, języka Polskiego; Hanusz Józefa, jeografji; Krzysztofowicz Aniela, języka Francuzkiego; Łapińska Anna, arytmetyki; Rudolph Marja, języka Polskiego; Skiwska Anna, języka Francuzkiego; Wądołowska Kazimiera, języka Polskiego; Żylenko Anna, języka Ruskiego. Następujące Uczennice klasy 6- tej otrzymały patenta z ukończonego kursu nauk w Instytucie: Różycka Helena, Zielińska Bronisława, Brosch Adela, Kiewlicz Marja, Biele Marja, Berecka Kazimiera, Hachólska Marja, Janiszewska Aleksandra, Janicka Laura, Iżycka Elżbieta, Jobkiewicz Helena, Kauffman Ludwika, Neüman Ludwika, Rzętkowska Magdalena, Sierzputowska Józefa, Skiwska Stanisława, Talaczyńska Helena, Tatarowicz Adamina, Waśkiewicz Marja, Wagner Stefania, Wasilew Aleksandra, Zaremba Marja.

„Kurier Warszawski”, 1865

Magistrat poznański przy wielkim braku nauczycieli, zaczyna szkoły dziewczęce obsadzać nauczycielkami, a jeśli się tego okaże pożytek, zamierza przystęp do posad szkolnych znacznie rozszerzyć dla kandydatek płci żeńskiej.

„Kurier Warszawski”, 1869

 

Wychowujący ją przypuszczają niekiedy, lubo z odrazą i obawą, słuszną nawet poniekąd, iż pomimo tak starannego i wszechstronnego jej wychowania, może nie znajdzie się nikt, ktoby dla niej zapalił pochodnię hymenu. W takim razie będzie ona nauczycielką. Czy dla tego powinna się więcej uczyć? Nie. Bo wprawne mówienie obcemi językami i gra na fortepianie są dostatecznym patentem doskonałości guwernantki, a jeśli jeszcze w konwersacyi potrafi ona zacytować parę dat historycznych lub parę nazwisk geograficznych, imponujących odległością miejsca, będzie uważana za wzór guwernantek.

Eliza Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, Warszawa 1870

 

Nauczycielstwo, rzemiosło, przemysł, artyzm i literatura, oto działy pracy, dostępne dla tegoczesnych a nas kobiet; ale nie obejmując całej szerokiej działalności ludzkiej, nie są one wcale ciasne ani ograniczone. Należy tylko zwrócić uwagę, o ile kobiety umieją postępować temi, zostawionemi im, drogami.

Eliza Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, Warszawa 1870

 

Nauczycielstwo zagarnęło u nas najznaczniejszą część pracujących kobiet, przyjęte zostało jako środek uniwersalny na każdą biedę, na każde zubożenie kobiety. Każda kobieta, znająca obce języki i umiejąca jakkolwiek grać na fortepianie, czuje się upoważnioną do zostania guwernantką, i obiecuje sobie znaleźć w tym zawodzie byt codzienny; bo o moralnych wymaganiach powołania, o sumiennem przejęciu się zadaniem nauczycielki i myśli niema najczęściej.
Z tego powszechnego prądu ku nauczycielstwu wynika dla zawodu tego ujma, i moralna, i materyalna: moralna, bo nizkie najczęściej wykształcenie guwernantki stawia ją w pozycyi podrzędnej i niejako sponiewieranej; materyalna, bo ogromna konkurencya, wobec szczególniej zubożenia ogólnego, zniża jej płacę na stopę prawie niepodobną do prawdy.

Eliza Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, Warszawa 1870

 

Ażeby nauczycielka otrzymać mogła w domu prywatnym zapłatę trzystu, czterystu, lub czterystu pięćdziesięciu rs., potrzebuję mieć taką naukę, z jakąby nauczyciel mężczyzna nie przyjął mniej, niż sześćset, ośmset, lub tysiąc.
Dla otrzymania takiej zapłaty, nauczycielce nie jest ściśle potrzebną znajomość nauk przyrodniczych, dziejów, matematyki; nauki te bowiem nie mają dotąd na targu umysłowości kobiecej ani żądania, ani zaofiarowania. Ale guwernantka, która może ukończyć edukacyą panien, to jest taka, której wyżej wymienioną przeznacza się płacę, musi posiadać znajomość najmniej dwóch lub trzech obcych języków, być wirtuozką na fortepianie, mieć piękną manierę i doskonały akcent francuzkiego mówienia.

Eliza Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, Warszawa 1870

 

A jakkolwiek zawód nauczycielski uważam za nader właściwy i przystępny dla kobiet, nigdy wszakże ani wykładu, ani kierunku szkołą wyłącznie kobietom nie powierzyłabym. O ile szkoły mieszane z obu płci nie zdają mi się jeszcze u nas na czasie, o tyle kierunek szkołą koniecznie połączony być powinien. (…) Szkoła, to podług mnie troskliwa rodzina (…).

Jadwiga Ochorowicz, Uwagi ogólne o wychowaniu i wykształceniu dziewcząt, Warszawa 1873

 

Szkoła telegrafistek wydała szczupłe rezultaty; podobno robiono znaczne trudności w egzaminie i zmuszono w ten sposób kilka pretendentek do wyrzeczenia się nowego zawodu. Zarobek wreszcie przypadkowy, przez zręczność do wyrabiania pewnych drobnych przedmiotów, jest tu bardzo trudny. W sklepach niechętnie przyjmują robótki i drobiazgi nie pochodzące z fabryk, a więc niema łatwości dojścia do czegokolwiek na tej drodze. To też kobiety klas średnich niemal wyłącznie garną się do stanu nauczycielskiego.
W danej chwili rzec też można, iż oprócz domowej służby klasa kobiet prostych liczniejsze zajęcie i stosunkowo dość korzystne znajduje w fabryce cygar; gdy kobiety wykształceńsze prawie wyłącznie mają przed sobą zawód nauczycielski. Oczywiście, stosuje się to do osób szukających pracy a nie posiadających kapitału, ponieważ wiele bardzo kobiet ma zatrudnienie w sklepach; ale natomiast mało tu panien sklepowych. Głównie właścicielki pracują w swych zakładach; do pomocy zaś najczęściej używani są jeszcze mężczyźni. W takiem położeniu rzeczy stowarzyszenie nauczycielek posiada istotnie swego rodzaju znaczenie.

Korespondencya zagraniczna (Kraków), w: „Bluszcz”, 1874

 

Dziś na przykład uważa się za rzecz bardzo naturalną, że kobiety poświęcają się nauczycielstwu, a przecież jeśli-to był zawód, który im dawniej był wzbroniony, to nie możnażby okazać stanowczo, posługując się temi samemi argumentami, których się używa w innych razach, że on jest niezgodny z ich właściwościami fizyologicznemi? Czy nie możnaby powołać się na to, że nierozsądną jest rzeczą powierzać uczniów kobiecie, która może zostać matką, i że nie podobna jej spełniać obowiązki tego rodzaju. Wszyscy wiemy, jak to się dzieje w praktyce, że kobiety poświęcają się temu powołaniu, przyjmują jednocześnie warunek, że nie mogą być ani żonami, ani matkami, wiemy także, iż kandydatek do tego zawodu więcej jest, niż może być miejsc do zajęcia, a fakt ten, czyliż nie wpływa na byt rodziny? Dlaczegóż więc ta ostatnia miałaby być zagrożoną, gdyby niektóre z tych kobiet, wybrały pracę któraby im dogodniejszą była, i przyczyniły się tym sposobem do podniesienia zarobku nauczycielek?

Emancypacya kobiety w stosunku do socyalizmu i ekonomii politycznej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1874

 

My tylko kobiety musimy być niewolniczemi w wyborze sobie zawodu; musimy duch nasz krępować i być tylko tem, czem nam łaskawie pozwalają być mężczyźni! Dlaczegóż wszystkie drogi nauki nie mają być dla nas otwarte? Nawet sam ów zawód nauczycielski nie jest dla nas tak gwarantowany jak dla mężczyzn; czyż u nas są wyższe szkoły dla kobiet, w którychby po skończeniu pensyi lub gimnazyum mogły kształcić się na nauczycielki? Nic więc dziwnego że we wszystkich prawie niższych szkołach żeńskich wykładają mężczyźni a biedne nauczycielki z głodu umierają.

Izabella, Głos kobiet, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1877

 

Dziesięć lat nie minęło jeszcze od czasu kiedy kobieta w Galicyi nie była niczem innem tylko kopciuszkiem ogniska domowego i wdzięcznem pieścidełkiem salonu. W ciągu tych lat dziesięciu, dzięki echom podniesionej na Zachodzie sprawy kobiecego stanowiska na polu pracy społecznej, dzięki utworzeniu w kraju naszym rady szkolnej, która sprawę szkolnictwa krajowego podniosła do rzędu najżywotniejszych potrzeb chwili, dzięki powstaniu Towarzystwa pedagogicznego, które po miastach prowincyonalnych własnym kosztem pootwierało szkoły wydziałowe żeńskie, rodzaj gimnazyów, dzięki nareszcie obywatelskiej iuicyatywie kilku kobiet we Lwowie, które, jak niespożytych zasług pani Felicya z Wasilewskich Boberska i pani Stefania Wechslerowa, podniosły u nas, w najzdrowszym duchu, sprawę kobiecego wykształcenia, — poziom umysłowy naszych kobiet podniósł się tak znacząco, że siła tej reformy, tak szybko a tak prostemi środkami dokonanej, każdego myślącego spostrzegacza uderzyć musi.
Obecnie zapał naukowy, jaki panuje w naszych sferach kobiecych, poczyna inne budzić obawy. Z otwarciem seminaryów żeńskich w Galicyi rzuciła się ku nim cała młodzież żeńska uboższej warstwy, uważając nader słusznie, że zawód nauczycielski dla umysłu i temperamentu kobiecego jest najwłaściwszem polem działania pożytecznego dla kraju, a zaszczytnego dla pracowniczki. Toteż seminarya nauczycielskie żeńskie są przepełnione, a liczba kobiet składających corocznie egzamin nauczycielski o znaczny procent przewyższa takąż liczbę mężczyzn.
I jakiż jest los takiej egzaminowanej nauczycielki obecnie w kraju? Posiadamy szkół ludowych 2,972, ale w tej liczbie otwartych i czynnych znajduje się tylko 2,450; około przeto 500 szkół jest zamkniętych, — jedynie dla braku sił nauczycielskich męzkich. Omal nietyle znajduje się obecnie w kraju kobiet, które ukończyły seminaryum i przy zupełnej kwalifikacyi nauczycielskiej wyczekują na posady. Jak widzimy, wytworzył się w ten sposób wcale liczny zastęp proletaryatu naukowego w szeregach kobiecych, proletaryatu ze światłem wiedzy w głowie, ale bez istotnej możności zapracowania na własny kęs chleba. W ten sposób wartość nauki zacznie być niebawem w tych kołach podawaną w wątpliwość i blizcy już jesteśmy chwili, w której począć się może reakcya bardzo szkodliwa i bardzo upakarzająca dla społeczności, niemogącej dostarczyć odpowiedniego zajęcia szlachetnym adeptkom wiedzy. Obecnie tak rzeczy stoją, że egzaminowane nauczycielki obejmują posady wyłącznie w szkołach wydziałowych i ludowych miejskich, tudzież w tych kilku seminaryach żeńskich, które Galicya posiada, oraz w połączonych z nimi szkołach ćwiczeń.
Zdaniem naszem, stosunek taki powinien uledz zmianie. Nie lubimy stanowisk skrajnych w żadnej ze współczesnych kwestyj społecznych, gdyż żywimy przekonanie, że kwestye te dadzą się pomyślnie i ku ogólnemu pożytkowi rozwiązać jedynie na drodze powolnych i stopniowych ulepszeń obecnego stanu rzeczy. Dlatego i w sprawie naukowego spożytkowania zdolności kobiecej w zawodzie nauczycielskim ujawnionej, nie należymy do tych, którzyby radzi kobietę ujrzeć coprędzej na katedrze uniwersyteckiej, i to jeszcze, według mody dzisiejszej, z nożem anatomicznym w dłoni. Bo i to jest dziwnym objawem, że ilekroć w Ameryce lub w Anglii kobieta zapragnie wstąpić na tę katedrę, nie wybiera przedmiotów licujących z naturalnem jej usposobieniem umysłowem, nie zwraca uwagi swej na pola naukowe, na których umysł jej bystry i estetyczny mógłby zajaśnieć samodzielną twórczością i do skarbca mądrości ludzkiej dodać perły, które z głębin ducha ludzkiego najsnadniej wydobyć subtelnemu umysłowi kobiety, — weźmy tu na uwagę choćby cały przestwór nauk literackich i estetycznych, — ale ima się przedmiotów, które pozostać-by powinny na długo jeszcze, a kto wie, czy nie zawsze, polem pracy i poszukiwań wyłącznie dla mężczyzny. Wspomnę tylko o tej nieszczęsnej medycynie i anatomii, która tylu kobietom za granicą pozawracała głowy.

Korespondencya zagraniczna. Lwów w Grudniu 1877 r., w: „Bluszcz”, 1878

 

Istnieje przecież gałąź pracy, która gdzieindziej zapewnia tysiącom kobiet życie uczciwe i pożytecznie pędzone, a która jednak nie znajduje u nas jeszcze tylu chętnych kandydatek, jak tego życzyćby sobie należało, tak dla nich samych, jak i dla dobra ogółu. Nauczycielstwo jest zawodem od wieków otwartym dla kobiety wykształconej i gromadnie też cisną się do tej pracy szlachetnej pracownice, z różnym stopniem wykształcenia, z różnem powołania swego pojęciem. Że znajdujemy wpośród nich zastępy całe nieprzygotowanych odpowiednio do obowiązków swoich, o tem będzie później; najpierw to się przedstawia uwadze. że tych nauczycielek zaczyna być zawiele: osób pragnących dawać lekcye jest w Warszawie tyle, że wszystkie kantory stręczeń zawalone są żądaniami, których części znacznej zadowolić nie mogą. Że nauczycielek z wyższem uzdolnieniem, z wyższem nauczycielstwa pojęciem brak, to rzecz inna, ale liczebnie kandydatek na nauczycielki w domach prywatnych już jest więcej, aniżeli dość, a przybywa ich rokrocznie, zastęp nowy. Przypuszczać należy, że najzdolniejsze zpomiędzy nich pomieszczenie przedewszystkiem znajdą, że z pożytkiem dla młodego pokolenia wybór uczynionym zostanie, ale tak czy inaczej, wytworzy się nieszczelnie, a nawet już się wytwarza, proletaryat nauczycielski; znajdują się głodne, źle okryte, nieszczęśliwe nauczycielki bez miejsca.

Marya Ilnicka, Praca kobieca. Nauczycielka ludowa, w: „Bluszcz”, 1880

 

Jeżeli wypadek ten do wyjątków należy, wcale wyjątkiem to nie jest, że nauczycielki rodziny ani przyjaciół blizkich niemające, wiodą miesiące całe istnienie nędzy blizkie, czekając w Warszawie na miejsce, które przecież zajmnje się nieraz bardzo krótko, i grosz zarobiony wydanym znowu zostaje w czasie przymusowego bezrobocia. Śmiało można powiedzieć, że dla znacznej części nauczycielek miernego wykształcenia to jest powodem, że żadnego zebranego kapitaliku, żadnych oszczędności, nie posiadają. Że towarzystwo nauczycielek z własnym swym kantorem stręczeń, z domem przyjmującym je do siebie w czasie poszukiwań miejsca, choroby lub chwilowego wytchnienia, odpoczynku po uciążliwej i wyczerpującej pracy, jest rzeczą najwyższej potrzeby, to już dowodzeń nie wymaga, teraz przecież przedstawia nam się głównie to że przy coraz zwiększającej się potrzebie pracy odpowiedniej dla kobiety niezamożnej z klassy wyższej, nauczycielstwo prywatne zaczyna liczyć zawiele. jakkolwiek w części znacznej niedostatecznie usposobionych kandydatek, i przepełnia się z najwyższą szkodą dla tych, które szukają w tym zawodzie pracy zarobkowej. Przecież z drugiej strony nauczycielstwo ludowe nie jest u nas odpowiednio przez kobiety obsadzone; procent nauczycielek ludowych po szkółkach gminnych jest w stosunku do nauczycieli bardzo mały, jakkolwiek w całym cywilizowanym święcie dzieje się przeciwnie.

Marya Ilnicka, Praca kobieca. Nauczycielka ludowa, w: „Bluszcz”, 1880

 

Emerytura, więc starość zabezpieczona, już być tu powinna ponęty wielką: lecz, zdaniem mojem, nie ta rzecz jedna przemawia do kobiety, zarabiać potrzebującej, za tym pracy zawodem. Tu nauczycielka niezawisłości swej nie traci, tu zyskuje ona własny dom, własne swoje ognisko rodzinne, bo ileż to jest takich, któreby podzieliły go z rodzicami, z rodzeństwem: uczyniły go cichem, szczęśliwem gniazdem wspólnej z ukochanemi swemi pracy? Znam takie, przykłady: matka zarządzająca gospodarstwem domowem i w wolnych od tego chwilach zarabiająca szyciem na maszynie, córka nauczycielka, wiodły razem szczęśliwe i społeczeństwu użyteczne istnienie, zakończone już obecnie w sposób najpomyślniejszy dla młodej panny, bo przez małżeństwo, które przecież, czy nie dlatego nastąpić mogło, że okoliczności wybranej przez nią pracy zarobkowej postawiły ją w świetle zdolnem wykazać jej przymioty osobiste, jej cnoty rodzinne i te zalety charakteru, jakich nauczycielka prywatna nigdy prawie ujawnić nie zdoła, a które nawet zwolna zatraca, nie mając pola do ich rozwijania? Nauczycielka szkółki elementarnej ma jeszcze zapewnioną sobie tę wielką korzyść, której słodyczy rzadko kiedy kosztuje nauczycielka w domu prywatnym: że praca jej z dziećmi ograniczoną jest do godzin pewnych, a reszta czasu — jak obecnie od 3 popołudniu – należy do niej, więc zawód zarobkowej pracy nie pochłania całej jej istoty i pozwala, nietylko na odpoczynek, ale i na pracę inną jeszcze, na pracę z wyboru i zamiłowania przedsiębraną.

Marya Ilnicka, Praca kobieca. Nauczycielka ludowa, w: „Bluszcz”, 1880

 

Nauczycielki są powiększej części córkami rodzin. którym praca ojców zapewnia do czasu względny dobrobyt i podnioślejsze już nieco stanowisko społeczne, co wytwarza nawyknienia, gusta, wymagania, cechujące ludzi klas wyższych. To też gdy wskazuje się im nauczycielstwo ludowe, jako rozszerzenie na bardzo znaczną skalę zakresu ich działalności, pole pracy dla wielkiej ich liczby najodpowiedniejsze, nie chcą uznać tego. Odpowiadają, że nauczycielstwo w domach prywatnych nie wytrąca ich z tej sfery życia, do której przywykły, atmosfera moralna pozostaje mniej więcej ta sama, i jakkolwiek miejsce, które tam zajmują, jest nieszczęśliwie najczęściej podrzędnem, nie mniej nie odbiera im to korzyści przebywania w otoczeniu ludzi ogładzonych, których obyczaj i układ życia odpowiada ich smakowi moralnemu. Nauczycielka ludowa — dodają— odcina się już stanowczo od klas wyższych, wykształconych; jej towarzyskie z niemi stosunki ustają same przez się, bo gdzież i jak nauczycielka szkółki wiejskiej może liczyć na przyjazne z niemi obcowanie? Jeżeli we dworze dziedzica mieszkają ludzie z uczuciem szlachetnem i pojęciem rzeczy wyższem, jeżeli szczególniej przebywa w tern dworze kobieta, której serce jest dobre i zdolne odczuć położenie samotnej, odosobionej od swego świata kobiety drugiej, tam tylko nauczycielka ludowa może znaleźć stosunek towarzyski odpowiedni sobie. Tak, tak jest niewątpliwie i to stanowi jedną z najważniejszych, a może najważniejszą przyczynę, dla której nauczycielstwo ludowe przestrasza n nas kobiety, zapełniające szeregi nauczycielek prywatnych. I praca z tłumem dzieci prostych, nienawykłych do spokojnego, uciszonego przebywania na jednem miejscu, nieprzyzwyczajonych do zajęcia, na którem skupiałaby się myśl młodziutka, musi być niewątpliwie mozolną, mozolniejszą o wiele od nauczania dzieci klas wyższych, których w pokoju szkolnym nauczycielka prywatna znajduje zaledwie kilkoro. Dziecko pańskie umie, choćby tylko spokojniej siedzieć; dziecko pańskie choćby tylko przez pewne zabawki nauczyło się już odrobinę jakąś używać władzy umysłu, zwanej uwagą, to jest skupienia się myślą, przywiązania jej do przedmiotu jakiegoś. W dziecku wiejskiem nauczycielka wszystko to dopiero stwarzać musi, wywoływać z jego istoty moralnej, gdy przecież dotąd żyło ono przeważnie życiem czysto fizycznem. Rozmowy z rodzicami, układ otaczającego je życia, wszystko co dziecko klas wyższych widzi i słyszy od urodzenia, czyni, że. znajdują się już wjego umyśle młodziutkim wyobrażenia, ułatwiające mu naukę książkową, gdy tymczasem dziecko z ludu posiada tych wyobrażeń owiele mniej — bardzo mało.

Marya Ilnicka, Praca kobieca. Nauczycielka ludowa, w: „Bluszcz”, 1880

 

Zatem nauczycielka ludowa, pozbawiona naraz wszystkich przyjemności życia towarzyskiego, do których przywykła, musi w dodatku pracować z uczniami swemi ciężko, praca jej musi być trudniejszą od pracy nauczycielek, uczących dzieci klas wyższych, a pewne przymioty pedagogiczne muszy tu być rozwinięte w natężeniu spotęgowanem. Ale, uznając strony rzeczy ujemne, trzeba przeciwstawić im dodatnie i rozważyć:czy korzyści uie podniosą się ponad straty? Oprócz niezawisłości i tego szczęścia, jakie daje kącik własny, a co w oczach moich jest zdolnem wiele nagrodzić, stanąć za bardzo wiele, nauczycielka ludowa, choć pracuje ciężej, pracuje za to krócej: poświęca pracy swojej o połowę mniej godzin dziennie i jest w niej niekrępowaną żadnemi przeszkodami pobocznemi. które w postaci rodziców, ich uprzedzeń i przesądów, naukę dzieci klas wyższych krzyżują, utrudniają, a niekiedy paraliżują zupełnie. Ograniczona jedynie ustawą szkolną, pisaną przez pedagogów, więc przez ludzi w zawodzie nauczania kompetentnych, nauczycielka ludowa jest zupełnie swobodną w działaniu, co pomaga jej do zamiłowania pracy swojej, a nigdy nie prowadzi do obrzydzenia jej, do tego upadku ducha, do tego zobojętnienia dla zawodu swego, jakie często z przyczyn wyżej wymienionych ogarnia nauczycielki prywatne. A jest tu jeszcze jedna rzecz ważna, ważna niezmiernie: nauczycielstwo jest pewnego rodzaju kapłaństwem, niemal że równein temu, co przy ołtarzu ofiarę świętą sprawuje; powinniby też przystępować do niego jedynie ludzie z powołaniem, ale, niestety, stało się ono zawodem, jak inne, pracą zarobkową: że przecież niewolno mu pod karą ciężkiego grzechu, przeciw ludzkości wogóle, a przeciw obowiązkom dla swego kraju w szczególe, zejść do rzemiosła, powinni wiedzieć wszyscy, którzy mu się oddają.

Marya Ilnicka, Praca kobieca. Nauczycielka ludowa, w: „Bluszcz”, 1880

 

Kwestya samodzielnej chlebodajnej pracy kobiet, ciągle także stoi na porządku dziennym. Mówi się o niej i pisze wiele, a jednak dotąd, prócz nauczycielstwa i zarobkowania za pomocą maszyn do szycia, nic niemal praktycznego i ogólnie dającego się zastosować nie wymyślono.

Pogadanka, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1880

 

Co do kobiet – rzecz się ma całkiem inaczej. Dla nich jest to jedyne, przystępne naukowe powołanie; garną się więc do niego wszystkie, których niższe lub wyższe wykształcenie upoważnia do szukania na drodze umysłowej pracy sposobu do życia. Często nienawidzą swego zawodu, skarżą się na jego trudy i niekorzyści, ale innego obrać nie mogą i trwają w nim aż do późnej starości. Procent nieudolnych i mało umiejących między niemi jest znaczny. Jeżeli się jednak trafi zdolna i sumienna nauczycielka, położenie jej wśród obcej rodziny o wiele może być znośniejszem od położenia nauczyciela, Zwłaszcza dla kobiety z sercem, wychowanie obcych dzieci staje się pewnego rodzaju macierzyństwem moralnem, w którem, niezaspokojone jej uczucia, pewne zadośćuczynienie znajdują.

Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskiem, Warszawa 1881

 

Z niezamożnych też domów wychodzą te zacne siostry, co pracą nauczycielską zdobywają grosz potrzebny na wychowanie młodszych sióstr lub braci; co odmawiają sobie, nietylko przyjemności ale prawie pierwszych potrzeb życia, by zadaniu podołać. Nie jedna z takich odmówiła ręki człowiekowi, którego kochała, bo, zaciągnąwszy własne rodzinne obowiązki, nie byłaby mogła braci w szkołach utrzymywać. Tak ciche poświęcenie życia całego – nie jest że wzruszającym i godnym uwielbienia obrazem?

Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskiem, Warszawa 1881

 

Wziąwszy nawet na uwagę wszelkie niekorzyści stanu nauczycielki domowej, wszystkie przykrości, jakie ją w obcej rodzinie wyjątkowo spotkać mogą; przyznać należy, że skargi nauczycielek i objawy współczucia dla nich ze strony ludzi myślących, nastrajają się często u nas na zbyt wysoką nutę i że smutki wypływające z położenia kobiety niezamężnej, a zatem bezdzietnej, często kładzione są na karb nauczycielskiego zawodu.

Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskiem, Warszawa 1881

 

Dopóki tylko pewna szczupła liczba wykolejonych kobiet musiała myśleć o własnem utrzymaniu, to było stosunkowo łatwem i kobiety nie potrzebowały wychodzić po za zakres zajęć, będących od dawna ich specyalnością; igła, robota kwiatów, dla uboższych i mniej wykształconych; nauczycielstwo dla tych co odebrały staranniejsze wykształcenie, starczyły najzupełniej garstce kobiet bezmajętnych i samotnych.
Skoro jednak garstka ta zwiększając się codziennie zamieniła się w zastęp, zajęcia, do których cisnęła się zbyt wielka liczba, uległy ekonomicznemu prawu i praca traciła na wartości, w miarę, jak poszukiwaną była.
Nie zawsze też nauczycielstwo, wymagające stosownych przymiotów, charakteru i uzdolnień, odpowiadało usposobieniu kobiet, które potrzebowały zarobku, nie mówiąc już o zmienionych kierunkach wychowania, o rozszerzonym zakresie wymagań, którym coraz mniej odpowiadają osoby nie kształcące się do tego zawodu.

Walerya Marrené, Przesądy w wychowaniu. Studyum pedagogiczne przez, Wilno 1881

 

Stowarzyszenie nauczycielek krakowskich odbyło w d. 13 Lutego, w salach magistratu, zgromadzenie doroczne. Drukowane sprawozdanie za ubiegły 1881 rok, wykazuje pomyślny rozwój stowarzyszenia. W roku tym przybyło stowarzyszeniu 41 członków, a majątek jego powiększył się o 767 zł. reń. Udzielono pomocy 9-ciu członkom w summie 195 zł. reń, pożyczek członkom 18-stu w summie 976 zł. Re. Prezydentką stowarzyszenia jest Antonina Zubrzycka, sekretarką Joanna Pogonowska, podskarbim Julian Maciołowski. Postanowiono urządzić w roku bieżącym stałą wypożyczalnię książek dla nauczycielek w Krakowie.

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1882

 

Ważność wychowania macierzyńskiego pod względem społecznym i obywatelskim jest tak ogólnie uznaną, że dowodzić jej nie potrzeba. Ale tuż obok matki stoi jej pomocnica i wyręczycielka, wielkiego w wychowaniu domowem znaczenia: nauczycielka, której matka część pracy swej zwierza, która kształcącej się umysłowości dziecka daje kierunek pierwszy i zarazem dzieło wpływów moralnych, przez matkę rozpoczęte, prowadzi dalej, współpracując z nią tym sposobem po połowie. Matka przynosi tu ze sobą miłość, uczucie tak silne, że wydaje się ono najtrwalszem, najwierniejszem z przywiązań ludzkich; nauczycielkę podpierać musi jedynie uczucie przyjętego obowiązku i pojęcie jego wielkiej doniosłości.

Marya Ilnicka, Schronienie dla nauczycielek, w: „Bluszcz”, 1882

 

Bogdajbyś cudze dzieci uczył! wola arabskie przekleństwo, to też ten rodzaj pracy najcięższym jest może. A jednak, przed laty dwudziestu, lub więcej, byłoto prawie jedyne zatrudnienie dostępne dla naszych kobiet, jedyna specjalność, którą, niezamożna panienka na utrzymanie zarabiać mogła; wtedy wyraz „szwaczka" odstraszał każdą z córek najmarniejszego urzędnika, pod sztandar nauczycielstwa chronił się cały zastęp dziewcząt mniej lub więcej wykształconych umysłowo, a każda z nich pewną była, że znajdzie pracę i zarobek. Szczęście wielkie że dziś pod tym względem zmieniły się czasy, żadna uczciwa praca nie wstydzi, każdy jej rodzaj znajduje poszanowanie.
A legiony ówczesnych nauczycielek — co się z niemi stało? Smutna odpowiedź, jedne pomarły nierzadko w nędzy i opuszczeniu, szczęśliwsze powychodziły zamąż, inne zaś pracują do tej pory. Ciężką jest praca nauczycielki prywatnej. Wyzyskiwana przez chlebodawców, cały czas swój im oddając niema czasu śledzić za kierunkiem nauczania, starzeje się system dawniejszy, traci z każdym rokiem swą wartość, świeże siły, i czynią jej zgubną konkurencyę, i tak znana doświadczona nauczycielka staje się coraz mniej pożyteczną.
Te smutne refleksye nasunął nam fakt świeżo zaszły w Warszawie, fakt samobójstwa nauczycielki Eleonory Chmielewskiej. Ofiara, kobieta 37 letnia wystrzałem z rewolweru w hotelu saskim odebrała sobie życie, po długich poszukiwaniach pracy, w kilku tutejszych kantorach. Nie znaleziono przy niej ani grosza a parę wyszarzanych sukien stanowiły cały jej majątek. — Illustracya wymowna bardzo — prawdziwa pieśń bez słów — bo słowa tu zbyteczne.

Wiadomości z kraju, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1885

 

Utrzymującym, że zawód nauczycielski i sztuki piękne, nastręczają utalentowanym kobietom, niechcącym się karmić gorzkim chlebem zależności, równie obszerny zakres działalności, można odpowiedzieć, że nie wszystkie kobiety posiadają zdolności pedagogiczne, a zresztą zawód nauczycielski tak już jest przepełniony, iż byłoby okrucieństwem nakłaniać do niego kobiety pragnące szukać na innej drodze niezależności i środków utrzymania. Co do sztuk pięknych, te są powołaniem małej tylko garstki wybranych; nie łatwo o genialne artystki, autorki, malarki. Zapewnie, że niewiele także kobiet, zapisze swe nazwiska obok genialnych, sławnych doktorów, w Anglii znalazło się dotąd takich tylko cztery, ale z drugiej strony, złote medale, stopnie i laury akademickie jakie pozyskują corocznie, przekonywają iż w ogóle umysłowe ich zdolności dorównywają zdolnościom większej części ich męzkich kolegów.

J.B., Kobiety doktorami, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1886

 

W szkole, pomimo trudnych egzaminów rządowych, przepełnienie takie, iż nauczycielki wyższych nawet przedmiotów, pobierają czwartą część zaledwo tego wynagrodzenia, jakie otrzymują mężczyzni. W handlu, lepsze miejsca zajęte są przez panów; co do gorszych zaś, na jeden wakans zgłasza się kilkadziesiąt kandydatek. Przytem większe i modne sklepy, posługują się „dla szyku" subiektami tylko. Do rzemiosła, potrzeba nauki, długiej praktyki, warsztatu i t. d. Więc co tu robić? Pracować? Ależ i owszem — wola nieszczęśliwa — dajcie mi tylko tę pracę, dajcie pole do niej!
I kobieta ta, którą nawet jedyna według konserwatystów przystań niewieścia, jedyny cel życia, bo ognisko rodzinne, nie uchroniło od przymusowego zarobkowania, kobieta ta widzi z rozpaczą, iż pomimo dziesięcioletniej wrzawy i brzmiących haseł, społeczeństwo nic prawie nie zrobiło, dla tej masy rąk, bezczynnej dotąd, a która dziś jedną z dźwigni jego stanowić zaczyna. Zabłysnęły wprawdzie pojedyńcze wyjątki; mamy słynne i utalentowane autorki, renomowane lekarki, zdolne nauczycielki; mamy kobiety fabrykantki i rzemieślniczki; ale obok tych odpornych a uzdolnionych i energicznych organizacyi, ileż innych marnuje i przepada?

W sprawie kobiecej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1888

 

Nauczycielka. Zawód pedagogiczny najwięcej posiada pracownic, najwdzięczniejsze też choć zarazem najmozolniejsze przedstawia pole działania dla kobiet. I tu jednak coraz ciężej przychodzi zdobywać sobie chleba kawałek; prócz utrudnień i przeszkód wszelkiego rodzaju, nadmierna konkurencya wpłynęła ujemnie na cenę, a zarazem na jakość pracy. Dawanie lekcyj to ucieczka wszystkich niemal kobiet potrzebujących zarobku, a posiadających jakie takie wykształcenie, najczęściej powierzchowne i niedostateczne; nie mając ani zamiłowania w swoim zawodzie, ani daru nauczania, ani gruntownej nauki, spełniają swoje obowiązki w sposób niezadowalający, są licho płatne i mimo mozolnej pracy, nie są w możności zarobić na nędzne nawet utrzymanie. Takie osoby daleko lepiej uczyniłyby, biorąc się do rzemiosła, lub jakiego praktycznego zajęcia.
Ażeby mieć prawo do dawania lekcyi, trzeba dopełnić żądanych formalności, złożyć egzamin i dostać patent na nauczycielkę wyższą, lub niższą. Ukończenie gimnazyum rządowego jeszcze nie daje tego przywileju, trzeba prócz tego złożyć egzamin tak zwany skrócony w jednem z gimnazyów męzkich, stosownie do uznania kuratora okręgu naukowego, na którego imię podaje się prośba z wyszczególnieniem głównego przedmiotu, który kandydatka obiera sobie za specyalność. Skrócony egzamin polega na napisaniu dwóch ćwiczeń ze specyalnego przedmiotu, na wypracowaniu z języka ruskiego, na ustnym egzaminie i lekcyi próbnej.
Osoba, która ukończyła prywatny zakład naukowy, lub kształciła się w domu, musi składać egzamin całkowity. Co do wieku, wymagane jest szesnaście lat skończonych. Trzeba najprzód zrobić podanie do kuratora, dołączyć metrykę, świadectwa: szczepionej ospy, pochodzenia, miejsca zamieszkania, wypełniania obowiązków religijnych, oraz krótki życiorys. W podaniu należy wymienić przedmiot wybrany, jako specyalny; można jednak zdawać z kilku głównych przedmiotów. Egzamina na wyższe nauczycielki składają się cztery razy do roku: w połowie Marca, Maja, Września i Grudnia w jednem z gimnazyów rządowych męzkich. Następujące są przedmioty wchodzące w zakres tego egzaminu: język ruski, religia, matematyka, historya, geografia powszechna i Rosyi; każdy z nich, prócz religii można obrać za główny. Niezależnie od tego można specyalnie zdawać z języków: polskiego, francuzkiego i niemieckiego. Z głównego przedmiotu wymagane są dwa wypracowania; z języka ruskiego i polskiego jedno na temat ogólny, drugie gramatyczne; z francuzkiego i niemieckiego jedno gramatyczne, drugie tłumaczone z ruskiego; z matematyki dwa, wreszcie z historyi i geografii, jedno ćwiczenie z powszechnej, drugie z ruskiej. Nadto dyktando ruskie i takież ogólne ćwiczenie.
Ustny egzamin obejmuje: z języków: gramatykę, rozbiór, literaturę, a z obcych tłumaczenie na ruski, z matematyki kurs arytmetyki i geometryi, z algebry zaś wyciąganie pierwiastków kwadratowych. Wreszcie egzamin z historyi i geografii podług kursu gimnazyalnego. Z przedmiotów podrzędnych jest tylko ustny egzamin. Z języka ruskiego, jak również z głównego przedmiotu potrzeba otrzymać stopień dobry, 4; z podrzędnych dostateczny, 3. Kandydatka, która wypełniła wszystkie te warunki, ma jeszcze odbyć lekcyę próbną z przedmiotu głównego na temat wyznaczony poprzednio.
Egzamin na nauczycielkę niższą obejmuje: katechizm i historyą św., z ruskiego dyktando, ćwiczenie i egzamin ustny z gramatyki i rozbioru; z arytmetyki zadanie piśmienne, ustnie cztery działania z liczbami całkowitemi zwyczajnemi i wielorakiemi, oraz pojęcie o ułamkach zwyczajnych i dziesiętnych. Prócz tego: początki geografii, historya Rosyi w skróceniu; ogólne wiadomości przyrodnicze; główne zasady pedagogiki i metodyki; wreszcie znajomość języka miejscowego dla kandydatek na nauczycielki szkól elementarnych pośród ludności polskiej, litewskiej lub niemieckiej. Z ruskiego i arytmetyki trzeba otrzymać stopień celujący 5, lub dobry 4; potem następuje lekcya próbna.
Kandydatka, która nie zdała egzaminu, lub z lekcyi próbnej otrzymała stopień niedostateczny, ma prawo powtórzyć egzamin po upływie sześciu miesięcy.
Prócz egzaminów na nauczycielki wyższe i niższe, istnieje jeszcze egzamin na konwersatorkę języka niemieckiego lub francuzkiego. Wymaganem jest: dyktando i egzamin ustny z języka ruskiego (czytanie, opowiadanie i rozbiór) i egzamin z języka francuzkiego lub niemieckiego w tym samym zakresie. Prośbę należy podawać na imię dyrektora gimnazyum, od którego otrzymuje się świadectwo właściwe. Konwersatorka nie ma prawa udzielać lekcyj francuzkiego lub niemieckiego w zakładach prywatnych, może jednak prowadzić rozmowę w godzinach pozaplanowych, lub objąć miejsce nauczycielki w domu prywatnym. Konwersatorka z patentem z ukończonej pensyi prywatnej, może liczyć prócz utrzymania na 150 do 300 rs. płacy rocznej.
Osoby posiadające patent niższy, mają prawo udzielać lekcyj tylko w szkołach elementarnych, lub uzyskać pozwolenie na otwarcie takiej szkoły jedno lub dwuklasowej. Osoby z wyższym patentem mogą wykładać swój przedmiot specyalny na pensyach do czwartej klasy włącznie, mają również prawo założyć pensyę cztero lub sześcioklasową.

Skarbiec dla rodzin w mieście i na wsi, tom II, Wydawnictwo Biesiady Literackiej, Warszawa 1889

 

Najkorzystniejszemi są miejsca stałe w zakładach rządowych, gdyż dają prawo do emerytury, ale dostanie ich jest tak trudne, że lepiej o nich nie wspominać. Na pensyach prywatnych są stałe nauczycielki, które najczęściej są obecne przy lekcyach, słuchają wykładów profesora i ułatwiają uczennicom przygotowanie się do lekcyi. Te biorą zwykle pensyą miesięczną od 1-go Września do 1-go Lipca, wynoszącą stosownie do uzdolnienia od 250 do 500 rs. Niektóre mieszkają w zakładzie, inne przepędzają tam dzień tylko, są j takie, co obiadują w domu. Wyższe nauczycielki mają też godziny wykładu ze specyalnych przedmiotów, co wchodzi w zakres ich obowiązków.

Skarbiec dla rodzin w mieście i na wsi, tom II, Wydawnictwo Biesiady Literackiej, Warszawa 1889

 

Są wreszcie nauczycielki udzielające lekycj na godziny tak po pensyach, jak w domach prywatnych. Dla osób mających rodzinę, albo pewien stały dochód od posiadanego kapitału, stanowić to może pomoc, ułatwiającą warunki bytu; trudno jednak liczyć na ten zarobek, jako na jedyne źródło utrzymania, gdyż nigdy napewno określić nie można wysokości rocznego dochodu. Na pensyach płacą wprawdzie najzdolniejszym, wyższym nauczycielkom rubla za godzinę, ze względu jednak na święta, ostatki, wakacye i galówki, płatnych miesięcy wypadnie sześć jedynie. W domach prywatnych tak samo, gdyż lubo płacą tam od rubla do dwóch za godzinę, ale godzin takich może wypaść zaledwie dwie lub trzy na tydzień. Dodać należy, że zapłatę taką dostają tylko wysoko wykształcone nauczycielki i to w bogatych domach.
Nawał młodych osób zawcześnie biorących się do tego zawodu, niewytrawnych; a rzadko kiedy wykształconych sprawia, że zapłata za godzinę lekcyi obniża się i wynosi czasami 30 kop!... Dla wyrównania dochodów chwyta się wtedy wszystko, co się zdarzy, udziela się 10 do 12 godzin dziennie, biega się bez wytchnienia z jednego końca miasta na drugi. Gdzież wtedy czas na obmyślenie i przygotowanie się do sumiennego wykładu, na czytanie dzieł odpowiednich i kształcenie się wyżej. Biedaczki zmieniają się w machiny, tracą siły, zdrowie, a nieraz i życie w znoju godnym murzyna, a tak mało zyskownym. Zbyt lekko ubrane, źle odżywiane, z palącą troską o jutro, nie mogą one zamiłować swego zawodu, a zniechęcone same nie zdołają, tchnąć w dzieci chęci do nauki. Nie zapominajmy bowiem, że zawód nauczycielski prócz stosownego wykształcenia umysłu, wymaga nadto łagodnej powagi, cierpliwości, taktu, niezłomnej sprawiedliwości, zdrowia i zamiłowania swoich obowiązków. Jest on tak mozolny i ciernisty, że tylko w razie rzeczywistego powołania i uzdolnienia radzimy brać się do niego.

Skarbiec dla rodzin w mieście i na wsi, tom II, Wydawnictwo Biesiady Literackiej, Warszawa 1889

 

Muzyka stanowi także jednę z gałęzi nauczania, którym najwięcej oddają się kobiety, ale zawód to tak ciężki i mało popłatny, że tylko w razie rzeczywistego uzdolnienia i zamiłowania radzimy w nim się kształcić; osoba utalentowana i gruntownie posiadająca zasady muzyki, może zawsze liczyć na lekcye. Najkorzystniej kształcić się w tej sztuce w Instytucie Muzycznym, gdzie nauka jest prowadzona systematycznie i gruntownie. Zapis do Instytutu zaczyna się 1-go Września i 1-go Stycznia, trwa 10 dni od 9-ej do 12-ej godziny. Warunki są następujące: najmniej lat 12, a najwyżej 20 powinna mieć kandydatka, wyjątki dopuszczają się tylko w razie nadzwyczajnego uzdolnienia. Przedtem trzeba zdać egzamin, opłata wynosi rocznie 50 rs.

Skarbiec dla rodzin w mieście i na wsi, tom II, Wydawnictwo Biesiady Literackiej, Warszawa 1889

 

Pomijając tu wywody dotyczące nauczycielek, a zaznaczając jedynie, iż zarówno dość trudne egzamina rządowe jak i nadzwyczajne przeludnienie w tym kierunku, czynią zawód wychowawczy drogą ciernistą dla kobiet, chcielibyśmy tylko dodać uwagę, że pedagogii, mogą się w obecnych warunkach poświęcać z korzyścią, osoby jedynie wyżej uzdolnione, z gruntownem, fachowem w tym kierunku wykształceniem. Wybitne zdolności, specyalna znajomość wykładanego przedmiotu, wiedza w swoim zakresie rozległa, wrodzone do nauczania usposobienie oraz takt pedagogiczny, zapewnią i wśród dzisiejszego natłoku nauczycielek wybitne miejsce kobiecie. Jednostki wszakże tak uzdolnione na palcach wyliczyć można.

Anatol Krzyżanowski, Ankieta „Kuryera Warszawskiego” oraz Wystawa Pracy Kobiet w salach Muzeum Przemysłu i Rolnictwa, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1889

 

Od niejakiego czasu, nastał nieomal konieczny zwyczaj, iż córki nawet najzamożniejszych rodzin, zmuszonemi są do składania egzaminu nauczycielskiego, przygotowując się do niego z całą gorliwością. Zwyczaj ten rzeczywiście chwalebny, ponieważ dozwala każdej młodej osobie, porobić w swej główce zapasy wiedzy na przyszłość, które kiedyś mogą przynieść procenta.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Dla nauczycielki szkół ludowych, potrzebny tylko kurs przygotowawczy. Po złożeniu egzaminu, do którego potrzebna jest religia, rachunki, nauka o powierzchni, geografia, historya naturalna, kaligrafia, rysunki i śpiew można uzyskać posadę prowizoryczną przy każdej ludowej szkole; trwałą t. j. stałą posadę, każda nauczycielka dopiero osięga po kilkoletniej w tym zawodzie pracy. — Ażeby mieć prawo ubiegania się o posadę przełożonej jakiej szkoły miejskiej, wystarcza dopiero pięcioletnia próba i oprócz tego wymaganym bywa zupełnie wyłączny egzamin. Nauczycielce ludowej spełniającej obowiązki swoje przez dziesięć lat przynajmniej, przysługuje już prawo wieczystej pensyi, dochodzącej do sześciuset marek rocznie, wypłacanych z kasy rządowej.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Ażeby módz zostać nauczycielką przy jakiej wyższej szkole miejskiej, wymaganą jest także dokładna znajomość języka francuzkiego i angielskiego. Osoba życząca sobie objąć taką posadę winna się zgłosić cztery tygodnie przed corocznie odbywającym się egzaminem do prowincyalnego kolegium szkolnego; nawet gdyby tylko chciała udzielać prywatnych lekcyi w tych obydwóch językach.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Jednym z zawodów nauczycielskich, któremu się od niepamiętnych czasów same tylko kobiety wyłącznie poświęcały i jakiemu niezawodnie zawsze w przyszłości poświęcać się nie przestaną, jest zawód nauczycielki robót ręcznych.
W tym zakresie kobieta właściwie znajduje się w swoim żywiole. Byłoby to niezawodnie wielkiem zboczeniem ze strony młodych osób, gdyby chciały zaniechać dawnego obyczaju, spoglądając z pogardą na osoby zajmujące się ręcznemi robótkami; dla tego, iż otworzyło się od niedawna szersze. Która zaś z was pragnęłaby zostać nauczycielką robót ręcznych, niechaj odda się temu wydziałowi z calem zamiłowaniem, wymagania w tym względzie nie są zbyt wygórowanemi.  Dla nauczycielek szkół ludowych, wystarcza znajomość robót na drutach, zwykłego szycia, sporządzania bielizny, cerowania i znaczenia; wszelakie inne luksusowe roboty, zupełnie bywają ze szkół ludowych wykluczonemi. Co się tyczy szkół miejskich i wyższych żeńskich, bezwątpienia wymagają tam już najdelikatniejszych robót ręcznych. Do osiągnięcia miejsca nauczycielki robótek ręcznych przy pensyonatach, bardzo użytecznym warunkiem może być znajomość języków jak francuzkiego i angielskiego.pole działalności kobiecej.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Za to nauczycielki rysunków nie mają wielkiej przyszłości, zważywszy, iż rządowych posad jest w tym wydziale bardzo mało, wskazanemi więc są przeważnie na udzielanie lekcyi prywatnych.

Wanda Reichsteinowa-Szymańska, Poradnik dla młodych osób w świat wstępujących, ułożony dla użytku tychże przez Wielkopolankę, Poznań 1891

 

Egzamina na nauczycielki (i nauczycieli) odbywać się będę przed d. 13 Marca. W Warszawie należy składać podanie do kuratora okręgu naukowego, dyrektorów gimnazyalnych. lub inspektorów. W progimnazyach składa się tylko egzamina na stopień początkowej nauczycielki (i nauczyciela). Do podania należy przyłączyć metrykę, dowody szkolne, kto je posiada; świadectwo moralnego prowadzenia i pochodzenia.

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1891

 

Jubileusz półwiekowej pracy nauczycielskiej obchodziła w Warszawie panna Stefania Wilczyńska. Przez czas lat pięćdziesięciu tylko sześć razy zmieniła miejsce zajęcia swego, najdłużej, bo lat siedmnaście, przebywała w domu p. p. Dąbskich w powiecie łomżyńskim. Na uroczystość jubileuszu zjechały się prawie wszystkie jej uczennice. Po nabożeństwie, odprawionem w kościele Po-Karmelickim, spożyto obiad, składkowo urządzony przez uczennice, które, czcząc wdzięcznem sercem łożoną niegdyś dla nich pracę jubilatki, złożyły 5.000 rs., przeznaczając dla niej procent od tej summy, a po jej śmierci będzie on obracany na dwa stypendya dla uczennic znajdujących się pod opieką Warszaw. Tow. Dobroczynności.

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1892

 

Drobną taką busolą wśród morza niepewności i zwątpień szarych, jak niedola, stać się może rozporządzenie rządowe, wyjaśniające iż kobiety posiadające patent na nauczycielki domowe, a takich jest niemało, chcąc uzyskać dopuszczenie do praktyki aptekarskiej, obowiązane są tylko złożyć egzamin z języka łacińskiego. Wystarcza tu znajomość kursu, przepisana dla czterech pierwszych klas gimnazyów klasycznych. Egzamina te mogą być składane we wszystkich gimnazyach lub progimnazyach, oraz w komitetach egzaminacyjnych, istniejących przy okręgach naukowych.
Że aptekarstwo jest zajęciem odpowiadającem usposobieniu kobiety i najzupełniej dla niej stosownem, fakt to znany i przez najpoważniejszych ludzi oddawna głoszony. Z drugiej strony nie omylimy się zapewne przepowiadając, iż wobec zmiejszenia taksy aptekarskiej i spodziewanych na przyszłość nowych w niej zmian, dążących do obniżenia ceny lekarstw, mężczyźni przestaną cisnąć się na wydział farmaceutyczny. Tam jednak, gdzie dla nich zyski zamałe się okażą, kobiety, poprzestające chętnie na mniejszym zarobku, znajdą doskonałe jeszcze pole do pracy. A że wywiążą się z niej sumiennie, dowodem apteka szpitala Bethanien, w Berlinie, kierowana wyłącznie od lat wielu przez kobiety-farmaceutki, dowodem takiż sam zakład w Tuluzie, niewieścim rękom powierzony.

Anatol Krzyżanowski, Kronika działalności kobiecej, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1892

 

Być nauczycielką, teraz, gdy więcej jest uczących, niż chcących brać lekcye? Ależ to zmarnowanie młodości, zdrowia i śmierć głodowa nieledwie! A gdzież tu myśleć, po zaspokojeniu własnych potrzeb, życia, mieszkania, ubrania, o jakichkolwiek celach innych, o dopomożeniu najbliższym choćby? Każda zaś ma przecież starszych, często pracą steranych rodziców, lub małoletnie rodzeństwo. Nie, nauczycielstwo może przynieść wtedy tylko moralne i materyalne korzyści, gdy się wykłada jednę gałęź wiedzy, specyalnie przez lat wiele badaną.

Anatol Krzyżanowski, Chleb dla kobiet, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1892

 

Patenty domowych nauczycielek matematyki otrzymały od warszawskiego okręgu naukowego pp. Kazimiera Anastazya Kręćka, Anna Lewicka i Zofia Joanna Straszewiczówny; patenta domowych nauczycielek arytmetyki; p.p. Olga Glier, Stanisława Galmanówna, Berta Julia Najpert; patenta początkowych nauczycielek prywatnych p.p. Kazimiera Tekla Majewska, Alina Marya Kopczyńska, Stefania Felicya Kilińska, Florentyna Kruszyńska, Natalia Marya Kryńska, Franciszka Marta Buczkowska.

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1894

 

Fachy, dostępne obecnie już kobietom, podzielić można na grupy następujące: 1) gospodarstwo, 2) nauczycielstwo, 3) przemysł i handel, 4) prace biurowe, 5) służba zdrowia, 6) artyzm.

P. Kuczalska-Reinschmit, Wybór zawodu, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1894

 

Co się tycze kwalifikacyj naukowych niezbędnych dla osiągnięcia praw nauczycielki wiejskiej, miejskiej i domowej, najwłaściwszem jest obznajmienie się z obowiązującymi przepisami z Instrukcyi odpowiedniej, mieszczącej zarazem wszystkie nowo wydane postanowienia.
Te same kwalifikacye przy których przed kilku jeszcze laty mogła nauczycielka domowa osiągnąć pensyą 400 do 500 rs., dziś nie zapewniają jej więcej jak 250 do 400 rs.
Częste dawniej 600 i 800 rublowe posady obecnie należą do rzadkości a wyżej uposażone do wyjątków, natomiast z cyfrą 150 rs. spotkać się można, często jako z wynagrodzeniem osób rozpoczynających nauczycielską karyerę.
Zresztą cała ta obniżka wynagrodzenia zostaje w związku z ogólnym stanem materyalnej pomyślności.
Ceny lekcyi nagodziny również dochodzą do norm przerażających nizkością swoją na przykład 10 kop. a nawet 7 ½ za godzinę; 75 kop. lub 1 rubel, jest już bardzo dobrem u nas wynagrodzeniem, niewiele zaś nauczycielek o kwalifikacyach specyalnych, lub wybitnym talencie i uznanej wziętości dochodzi do wyższej jeszcze płacy, najwyższem zaś w domach prywatnych wynagrodzeniem jest 3 ruble za godzinę lekcyi.
O cenach jednak takich nie ma co myśleć, pobierają je bowiem tylko ludzie zajmujący w nauce stanowiska wybitne.
W takich warunkach trzeba niesłychanie wytężonej pracy i wyższego uzdolnienia, aby dojść do poważniejszych dochodów, tem więcej, że wiele lekcyi prywatnych nie trwa przez rok cały, ale 8 do 9 miesięcy zazwyczaj.

P. Kuczalska-Reinschmit, Wybór zawodu, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1894

 

Prawda zamieściła godny uwagi artykuł p. Zenona Pietkiewicza o nadprodukcyi pracy kobiecej w pewnych jej gałęziach, wykazując obok tego, że praca ta nie odpowiada obecnie temu, czego od niej żądać należy. „Jest tak wiele nauczycielek muzyki i języka francuzkiego, że można je mieć za 30, a nawet za 15 kopiejek za lekcyą; buchalterki i sklepowe otrzymują za kilkanaście godzin pracy dziennej od 10 do 15 rs. miesięcznie, ale za to szukać trzeba z wielkim trudem prawdziwie i gruntownie kształconej nauczycielki, posiadającej istotne zdolności pedagogiczne”.

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1895

 

Na tle budzących się u nas gustów do pracy dziwnie wygląda ogłoszony w „Gazecie Lubelskiej” list nauczycielki.
Pani ta „podnosi kwestię pracy kobiet nie w celu nawoływania do niej, lecz przeciwnie – dla powstrzymania pewnej części lublinianek od pracy zarobkowej, mianowicie od nauczycielstwa za pieniądze”.
„W Lublinie uczą za pieniądze żony i córki aptekarzy, adwokatów i niezależnych urzędników, słowem – osoby zupełnie pracy zarobkowej nie potrzebujące. Zdobywają grosz przez miłość własną, dla sprawienia sobie zbytkownych fatałaszków. Czy jednak nie pomyślały, że pracą swą krzywdzą nauczycielki, które uczą dla utrzymania, bytu? Czy wiedzą, że na pozór szlachetne ich dążenia stają się nieomal zbrodnią wobec ubogich pracownic?”
Silny ten okrzyk robi przejmujące wrażenie.
(…)
Więc żony i córki adwokatów i aptekarzy lubelskich muszą siedzieć z założonymi rękoma, gdyż inaczej biedne nauczycielki tamtejsze pomrą z głodu.
Nie! – Tak źle nie jest. Pracować mają prawo i powinny nawet panie adwokatowe i aptekarzowe lubelskie. Tylko – nie powinny wytwarzać konkurencji, walczyć o kawałek chleba z ubogimi pracownicami. Bo grzechem jest nie tylko próżniactwo, ale i krzywdzenie bliźniego.
Ale czy jest jaka furtka w tej kwestii? – Jest i nawet szeroko otwarta. Biedny pracownik czy pracownica jest przykuta do swego fachu, podczas gdy pracownik zamożny może wybierać sobie zajęcie.

Bolesław Prus, Kronika tygodniowa, w: „Kurier Codzienny”, 1895

 

Praca żmudna, wymagania ogromne, liche wynagrodzenie, przyszłości żadnej — oto los nauczycielek. Od rana do zmroku przebiegają ulice miasta, bez chwili odpoczynku, bez możności nawet pomyślenia o sobie. Zużywa się umysł, rozstrajają się nerwy. jedyną zaś a bardzo smutną pociechą jest „Schronisko” na stare lata. Wynagrodzenie nauczycielek jest tak małe, że nawet w porze letniej nie mogą zamarzyć o opuszczeniu choć na tygodni kilka murów wiejskich, by piersi świeższego zaczerpnęły powietrza, wzrok, choć na chwilę, w morzu zieloności zatonął, umysł orzeźwiał i stał się do dalszej pracy zdolniejszy. A jednak społeczeństwo, przy nadmiernie małym wydatku pieniężnym ogromne odnosi zyski z pracy tych istot. Słusznie powiada autor wspomnianego wyż artykułu, że potrzeby zapewnienia świeższego powietrza ubogim nauczycielkom prywatnym powinni odczuć ojcowie i matki, których dzieci korzystają z ich nauki. Pomiędzy rodzicami wiele jest ludzi zamożnych, dla których ofiara, w tym celu poniesiona, nie zrobi wielkiej różnicy w budżecie wydatków. Urządzenie dla niezamożnych pracownic na niwie pedagogicznej internatu w okolicach Warszawy, w położeniu zdrowem i wśród lasów, byłoby środkiem najodpowiedniejszem.
Zapewne, że zamożni, korzystający z usług kobiet poświęcających się nauczycielstwu, powinniby najpierwsi wyciągnąć rękę pomocy. Ale, powiedzmy szczerze, czy w ogólnej massie dobrych uczynków, mniej zamożni, biedni nawet, na pierwszem nie stoją miejscu? Nieraz setka dana przez bogatego stokroć jest mniejszym datkiem od kopiejki rzuconej z ubocza. Ta setka może być resztą zbywającą od stołu obfitości, kopiejka zaś bywa czasem odjętym pokarmem od ust. Każdą zresztą niedolę odczuje głębiej ten, co sam przez nią przeszedł — bezpośrednio do tych ostatnich zwróćmy się o pomoc, pośrednio — do pierwszych. Urządzeniem internatu dla nauczycielek zajął się Petersburg, i ta wiadomość, podana w pismach rossyjskicn, podała myśl autorowi artykułu do zwrócenia się z myślą podobną w stronę Warszawy.

??, Pogawędka, w: „Bluszcz”, 1898

 

Powiedzieć ogółowi, że nauczycielka prywatna potrzebuje wypoczynku w porze letniej, jest to powiedzieć ogólnik dobrze znany, a nawet uznany, który jednakże dlatego że jest komunałem tylko, że nic nie wykazuje, nie oblicza, i nikogo wyraźnie nie poleca, przebrzmiewa sobie bez żadnego prawie rezultatu.

A.S., Kilka uwag w sprawie wakacyi nauczycielek prywatnych, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1898

 

W fabrycznym przemyśle, gdzie się wymaga pewnego uzdolnienia, a przynajmniej nawyku do rodzaju zajęcia, już nie widzimy tego elementu o codziennym przypływie i odpływie, a tam gdzie chodzi o pracę choć cokolwiek bardziej wyszukaną, tam się do osoby robotnika przywiązuje pewną wartość, otacza go opieką, pamięta o jego zdrowiu i przyszłości. Z takimi względami rachuje się każdy pracodawca, choćby nie był ani trochę filantropem, a rachuje się dlatego, że taki tryb postępowania nakazuje dobrze zrozumiany interes własny.
To samo znajdujemy na każdem polu, gdzie się ludzie zobowiązują do pracy za umówione wynagrodzenie pieniężne, a im cenniejszą jest ta praca sama w sobie, tem wyższymi bywają przywileje i względy, którymi otaczany bywa oddający się jej człowiek.
Dziwnem też jest niesłychanie, że jeden z najbardziej rażących od tego powszechnego prawa wyjątków, stanowi nauczycielstwo prywatne.
Czy nauczycielce powierzamy dziecko mniej lub więcej rozwinięte, lepiej lub gorzej wychowane, posłuszne i chętne do nauki, albo tępe i oporne, zawsze za tę mękę staramy się pozbyć tę nauczycielkę wynagrodzeniem minimalnem, zapewne dlatego, że ciągle dotąd przekonanych jest wielu, iż ci nauczający, to bractwo najrozpaczliwiej głodne tak, że gdyby przyszło dla kaprysu chociażby dzisiaj jednego z nich się pozbyć, jutro stu na jego miejsce przyjdzie do rozporządzenia i wyboru.
Może być, że to tak jest w pewnym stopniu, może być, że ten tłum pracownic na polu nauczania i bardzo liczny, i bardzo spragniony zarobku, ale nie rehabilituje to bynajmniej wyzysku i wypadnie jako pewnik nietylko to, że zakładający sobie korzyści na niedostatku pracownika, jest od niego nieskończenie mniej moralnym, ale i to również, że taki stan rzeczy, wiecznotrwałym być nie może.

A.S., Kilka uwag w sprawie wakacyi nauczycielek prywatnych, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1898

 

Jest, co prawda — jest już i u nas pewne w tym kierunku wykluwające się poczucie sprawiedliwości, i pewna nawet reforma; znamy już takie domy, które zabezpieczają nauczycielkę, dającą lekcye na godziny, przez miesiące wakacyjne stałą jakąś pensyą albo wynagrodzeniem osobnem, czyli tak zwaną gratyfikacyą; tu idzie wszakże o to, aby to co się dzieje na mocy poczucia słuszności i liczy się do wypadków pojedynczych, zamieniło się w obyczaj i stało się powszechnem.
Takie ze strony rodziców dzieci nauczanych częściowe przynajmniej przyłożenie się do złagodzenia przymusowego bezrobocia nauczycielki połączone z jej drobnymi ale stałymi miesięcznymi wkładami, wnoszonymi przez nią na ten sam cel — takie tylko obustronne przewidywanie może dać ogółowi nauczycielki przejęte prawdziwie obowiązkiem, a tym nauczycielkom względną otuchę na blizką przynajmniej metę przewidywań. Bez organizaoyi jednakże, bez stowarzyszania się, wątpimy bardzo, aby się cokolwiek w losach tych pracownic zmienić dało.

A.S., Kilka uwag w sprawie wakacyi nauczycielek prywatnych, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1898

 

Lekcye prywatne bardzo rzadko poza siedem miesięcy w roku, a nigdy poza osiem nie przeciągają się u nas — to fakt. Że dziecko traci niesłychanie na tym zwyczaju więcej niż dziwacznym, o tem nie wątpi chyba nikt z ludzi pojmujących czem jest nauka; nie tajnem też jest, jak stawia przyjęty obyczaj nauczycieli, a zwłaszcza nauczycielki prywatne, bo tych ostatnich jest, jak wiadomo o wiele więcej.
Nie znajdziemy z wszelką pewnością profesyi takiej, gdzieby człowiek na byt całoroczny zdołał zapracować sobie w okresie wynoszącym mało co więcej, jak połowę tego czasu. Wszak nawet przymusowe bezrobocia szwaczek nie o wiele przekraczają dwa miesiące, dlaczegóż tedy te jedne pracownice skazujemy własnowolnie na spełnianie zadania życiowego — można rzec niewykonalnego?
Nauczycielce, nieposiadającej żadnych środków materyalnych, oprócz zarobku zawodowego, pozostają dwie drogi: Albo zdać się na wolę losu i pięć letnich miesięcy przepędzić o głodzie, pracując przez zimę tylko w miarę sił i możności.
Albo obłożyć się lekcyami od świtu do nocy, z koniecznym uszczerbkiem dla zdrowia przy tej w dodatku świadomości, że w ten sposób sprawowane powołanie pedagogiczne musi mieć jako następstwo nietylko starganie przedwczesne sił własnych, ale nieuchronnie i zmniejszenie korzyści uczącej się młodzieży.

R., W sprawie nauczycielek prywatnych, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1899

 

Prawo emerytalne.
Pisma codzienne donoszą, że ministeryum oświaty dla przyjścia z pomocą nauczycielom i nauczycielkom prywatnym, zamierzyło dla wszystkich osób tej kategoryi ustanowić prawa emerytalne. Początkowym funduszem emerytalnym będzie kapitał wsparć dla nauczycieli prywatnych, istniejący przy ministeryum. Do emerytury będą mieć prawo posiadający świadectwa nauczycieli i nauczycielek domowych. Każda z tych osób będzie opłacała pewien procent z zarobków swoich. Obecnie polecone sobie mają inspekcye naukowe zebranie danych co do liczby szkół i pensyi prywatnych, oraz wykładających w nich nauczycieli prywatnych obojej płci, a także co do wysokości pobieranych przez nich płac. Dane te są niezbędne, jako skala do obliczenia wysokości projektowanej pensyi emerytalnej.

Kronika. W imię słuszności, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1900

 

Co do nauczycielek, to przykrości wypływające z ich powołania jest to malum necessarium, na które obecnie chyba rady niema.
Można pragnąć tylko dla nich ciepłego obejścia ze strony pracodawczym uszanowania w nich inteligencyi, godności pracy, sal wspólnych, gdzieby znajdowały rozrywkę, schronisk, w których zmęczone i zdenerwowane, mogłyby znaleźć czasowy odpoczynek, oto wszystko!

Wanda Grot-Bęczkowska (Korotyńska), O byt i zdrowie pracownic warszawskich... , w: „Bluszcz”, 1902

 

Każda z nas powinna sobie znaleźć zawód, odpowiadający jej usposobieniu, i ja obrałam sobie zawód, do którego już się przygotowuję. Zawód to wprawdzie skromny i obierany prawie przez każdą pannę, pragnącą szybko dojść do chleba—zawód nauczycielski. A jednak. chcę się poświęcić zawodowi temu z całym zapałem, gdyż zdaje mi się, że nie może być celu szczytniejszego nad pracę sumienną, gorliwą i bezinteresowną wśród naszego ciemnego i bałamuconego ludu.
W poglądach ogólnych na świat i życie podzielam często zdanie mej matki, jednak są pojęcia, które mamy zupełnie odmienne.
Podług zdania matki mej, głównym i jedynym celem kobiety jest być dobrą żoną i gospodynią, a zdać maturę dobrze jest jedynie dlatego, by będąc starą panną, mieć w razie braku innego, ten cel życia.
Pójście na posadę wiejskiej nauczycielki, również jak uczęszczanie po zdaniu matury na filozofię, jest uważanem za coś niezgodnego z postępowaniem panny dobrze wychowanej.
Ale otóż i marzenie moje, które prawdopodobnie urzeczywistnionem nie zostanie. Dążeń nie mam wielkich, ani pragnień, chcę być tylko zwykłą wiejską nauczycielką, lecz przedtem jeszcze ze dwa lata studyować na Uniwersytecie ulubione przedmioty. Nie wiem, cobym poświęciła, byle się módz uczyć i uczyć do woli!

Szesnastoletnia dziewczyna znad starego Sanu., Nasz kwestyonaryusz panieński, w: „Bluszcz”, 1902

 

"Ukraince." Patent z ukończenia 8 klas gimnazyum rządowego jest wystarczający, potrzeba tylko złożyć egzamin praktyczny na tak zw. "nauczycielkę domową." O złożenie takiego egzaminu podaje się prośbę do naczelnika miejscowej dyrekcyi naukowej, który jednocześnie wyznacza termin i zakład naukowy, gdzie egzamin ma być składany. Egzamin można składać ogólny, z kilku przedmiotów, albo też obrać sobie jeden przedmiot specyalny. Świadectwo ze złożenia takiego egzaminu daje prawo do otrzymania miejsca nauczycielki na pensyach prywatnych w Królestwie i w gimnazyach żeńskich rządowych w Cesarstwie, oraz do założenia własnej pensyi. Szczegółowy prograni egzaminu praktycznego na "nauczycielkę domową" może Sz. Pani przejrzeć w kancelaryi każdego średniego zakładu naukowego bądź męzkiego, bądź żeńskiego.

Odpowiedzi od Redakcyi, w: „Dobra Gospodyni”, 1902

 

Rodzice płacą nieraz drogo nauczycielce za udzielanie „wyższej muzyki”, tymczasem panna, natychmiast po wyjściu za mąż zamyka na klucz fortepian, co dziewięć razy na dziesięć bywa z jej strony postępkiem bardzo rozumnym, chroniącym ją od udręczania siebie i innych. Pomimo jednak tych przykładów, mnożących się co dzień, wciąż jeszcze po biurach nauczycielskich można się przekonać, że wymagania, stawiane nauczycielkom, pragnącym wyjechać na wieś, redukują się prawie zawsze do znajomości muzyki oraz konwersacji francuskiej.

Obserwatorka, Przesądy w nauczaniu, w: „Dobra Gospodyni”, 1903

 

Przypuśćmy — czytelniczko, że jesteś kobietą z zamożnej rodziny, otoczoną dostatkami, a nawet zbytkiem. Ani ty, ani żadna z blizkich ci kobiet nie potrzebuje zarabiać na utrzymanie, posiadasz dużo wolnego czasu, który możesz poświęcić na malowanie kwiatów lub muzykę, czytanie powieści albo też zatapianie się w dziełach współczesnych myślicieli. Osobiście nic cię to nie obchodzi, że praca kobiet jest wyzyskiwaną i licho płatną; owszem, nawet ci to do pewnego stopnia dogadza, gdyż dzięki temu możesz za tanią stosunkowo cenę ubierać się modnie, i kosztem niewielkiego wydatku zdobyć wcale dobrą nauczycielkę muzyki dla twej córeczki. Jeżeli jednak raz tylko pomyślisz, że szwaczka która szyła twą suknię ma wzrok zmęczony i twarz wychudłą wskutek bezsennych nocy spędzonych nad robotą, a przyszywając koronki do tego stanika nie zdołała zarobić na ciepły płaszczyk dla siebie, jeżeli ci przyjdzie na myśl, że nauczycielka, która z twoją jedynaczką opracowywuje gamy przy fortepianie, za syna swego wpisu szkolnego opłacić niema czem, że na wypadek choroby i przerwy w lekcyach straci jedyne źródło utrzymania, wówczas zapewne twój spokój i równowaga cokolwiek zachwiane zostaną. Może ci przyjdzie na myśl podnieść cenę lekcyi i drożej zapłacić za robotę sukni, ale to nie wystarczy. Ty jedna nie zapewnisz dostatniego utrzymania i bezpieczeństwa ani nauczycielce, ani szwaczce, póki będziesz jedną z wielu; póki twoje dobre chęci nie staną się zbiorowemi dobremi chęciami, nie doprowadzą do zbiorowego czynu. Nie dość na tem; nie tylko przez odczuwanie cierpień innych możesz doświadczyć ujemnych skutków smutnego stanu rzeczy, może i ciebie samą dotknąć ono pośrednio lub bezpośrednio. Nizka skala zarobków kobiecych wytwarza stałą nędzę wśród wszelkich kół kobiet pracujących, a że nędza i głód jest złym doradcą, więc popycha je na złe drogi i podtrzymuje różnego rodzaju demoralizacyą, która jak zaraza szerzy się pod błyszczącą powierzchnią naszego życia i przenika nawet do najszczelniej zamkniętych i portyerami wykwintnemi obwieszonych apartamentów. Złe, które ci było obojętne, gdyż nie dotykało cię osobiście, dosięgnie ciebie, choć od niego oczy odwracasz, dotknie cię może w twych najgłębszych i najsilniejszych uczuciach: pomści się na zdrowiu twoich dzieci, może skróci im życie, może zwichnie ich przyszłość.

I. Moszczeńska-Rzepecka, Wychowanie. Czego oczekuje po nas społeczeństwo?, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1902

 

Lekcje są tak rozmaicie płatne, stosownie do przedmiotu, wieku nauczanych, zdolności uczących, iż w tym względzie trudno ustalić jakąkolwiek normę. Tembardziej, że często potrzeba lub nędza nawet zmusza ubogie dziewczęta do przyjmowania jaknajgorszych warunków. Czynią też często konkurencję nauczycielkom zawodowym panny, które poszukują lekcji nie z potrzeby, tylko żeby mieć więcej pieniędzy kieszonkowych, a że się z nich nie utrzymują, poprzestają na byle jakiej zapłacie i tym sposobem obniżają cenę.

Waleria Marrené-Morzkowska, Kobieta czasów obecnych, Warszawa 1903

 

Nauczycielki wykładające jeden tylko przedmiot, płatne są zwykle mniej więcej od 75 kop. do dwóch rubli za godzinę, a nawet i wyżej, jeśli wyrobią sobie odpowiednią markę, ale o takie lekcje prywatne jest zwykle trudniej, są one stałe jedynie w zakładach naukowych.
Z lekcji prywatnych tylko korepetycje dostać łatwo i to rzecz naturalna. Mało jest rodzin tak zamożnych, by kształciły w domu swoje dzieci według własnego planu, a przeważnie posyłają je do szkół. Potrzebują więc nauczycielek do przygotowania do szkół, lub do pomocy w nauce szkolnej, dla tego to korepetycje ogólne są bardziej poszukiwane, niż lekcje poszczególnych przedmiotów.

Waleria Marrené-Morzkowska, Kobieta czasów obecnych, Warszawa 1903

 

To samo odnosi się do nauczycielek muzyki. Szczególniej w tym zawodzie płaca jest tak rozmaita, jak i skala nauczających. Są takie, które biorą 2.r) kop. za godzinę, i które biorą 2 ruble; przeciętna jednak cena wynosi 75 kop. do 1 rubla. Trzeba też zaznaczyć, że nauczyciel jest zawsze lepiej płatny od nauczycielki, nawet przy jednakowem uzdolnieniu.

Waleria Marrené-Morzkowska, Kobieta czasów obecnych, Warszawa 1903

 

Następne miejsce zajmuje nauczycielstwo, najczęściej przez kobiety obierana karyera. Tutaj zwalczać należy przekonanie, jakoby każda kobieta była urodzoną nauczycielką i nie potrzebowała przygotowywać się do tego wdzięcznego, lecz i niezmiernie trudnego zawodu.

C., Zawodowe kształcenie kobiet, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1903

 

Smutek oczywiście niezmierny wieje z tego referatu, bo zawód pedagoga przedstawiony tu jest jako jeden z takich, do których z czystem sumieniem niepodobna jest skłaniać żywiołów młodych w chwili, gdy te szukają pola pracy dla swoich sił i swego uzdolnienia. Jako podstawę bierze autor wyrachowania pomieszczone w tem piśmie przed paru laty, które świadczą wprost o nędzy stanu nauczycielskiego w naszym kraju, albowiem człowiek oddany temu powołaniu, mający zapewnionych 5 godzin dziennie przy wynagrodzeniu rocznem 40 rubli za godzinę tygodniowo, zmuszony jest nakreślić sobie budżet taki, (a to w wypadku, gdy rodzina jego składa się z 5 osób tylko). A więc mieszkanie złożone z 2 pokoi rocznie 270 rubli.
Stół (bez życia dla służącej)
po 1 rb. 35 k. dziennie 495 „
Ubranie, bielizna, obuwie 200 „
Posługaczka 36„
Książki i pisma 10„
Leczenie 10„
Sprzęty i naczynia 10„
Pranie 36„
Opał 55„
Światło 18„
Osobiste wydatki ojca rodziny (tytoń, śniadania w godzinach pauzy, tramwaje it. p.
po 17 kop. dziennie 60„
Razem rocznie 1,200 rubli.
Nb. bierze się w rachunek takie warunki, w których matka rodziny jest kucharką i praczką, a ojciec ma dziennie 5 godzin lekcyi, to znaczy jest obarczony pracą, o której natężeniu tylko ludzie tego zawodu stworzyć sobie mogą należyte pojęcie. Jest-to zatem w całem tego słowa znaczeniu nędza, bo niema dotąd mowy o wykształceniu dzieci, o zaopatrzeniu ich w książki i materyały szkolne, nie jest uwzględnioną najkrótsza nawet choroba któregokolwiek z członków rodziny, rozumie się przy odżywianiu niegwarantującem bynajmniej siłom młodym pożądanego rozwoju fizycznego. Wakacye letnie mogą mieć dzieci takiego pedagoga w razie, jeśli je zechce przyjąć pod swoją opiekę zarząd kolonij letnich, a co do zadosyćuczynienia tym potrzebom, o których nadmieniliśmy, a których przecież człowiek tego stanowiska zaniedbać nie może, to wolno jest panu pedagogowi poszukać sobie lekcyj poobiednich, które po pracy szkolnej i obowiązkowem poprawianiu ćwiczeń w godzinach spoczynkowi odkradzionych, wkraczają już w granice systemu rabunkowego, praktykowanego na własnym organizmie. Taką metodą dojeżdża się rychło bardzo do przedwczesnego wyczerpania, czyli do bezwarunkowej niemożności oddawania tych usług, od których zawisł ów Syzyfowy prawdziwie żywot z dnia na dzień prowadzony.
Wynagrodzeń wyższych, to znaczy przekraczających rubla za godzinę, nie ma u nas w szkołach prywatnych i pensyach żeńskich dotąd wcale, a nawet się pod tym względem na żadną reformę nie zanosi. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest zdaniem p. Machnickiego nadmierne w zawodzie nauczycielskim zaofiarowanie pracy kobiecej. Kobieta — mówi autor artykułu — mając wogóle dla swej pracy pole ciaśniejsze, a zarazem traktująca swój zarobek najczęściej jako dodatek tylko do dochodów męża lub ojca, decyduje się na wszelkie warunki, jakie jej proponują, a przez to obniża stopę zarobkową pracy na polu pedagogii, podobnie jak na każdem innem.

Kronika, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1903

 

Dla Lilith w gub. Mińsk. List rekomendowany doszedł. Odpowiedzieć na niego mogę tylko listem wyczerpującym. Sprawa Szan. Pani jest klęską elementarną całego zastępu młodych panien pokutujących ciężką drogą życiową za wadliwość swego wychowania i wykształcenia. „Celowość” w wykształceniu jest niezbędna; trzeba koniecznie coś umieć zupełnie fachowo, wtedy się ma chleb w ręku, a wszelkie braki, luki, niedobory – mszczą się potem na dojrzałej już osobie. Na razie, nim w liście moim szczegółowiej odpowiem, ślę Sz. Pani słowo bardzo życzliwej zachęty do wytrwania w obecnej pracy, póki się inna nie znajdzie. Praca to piękna i zaszczytna, stokroć wznioślejsza od wszelkiego kasjerstwa, buchalterji lub czegoś podobnego. Uczyć dzieci – ciężko to czasem, ale przecież ma Pani w ręku ludzkie dusze a nie jakieś tam martwe liczby, monetę, maszyny, które dla Pani nigdy się nie ożywią tętnem wdzięczności. Bardzo dużo słuszności jest w tem co Pani pisze o sobie, szczerość i prostota, i dlatego pomyślę coby można zrobić dla dogodzenia życzeniom Pani i rozejrzę się po tej arenie pracy, o której Sz. Pani wspomina, aby coś w przybliżeniu możliwego nakreślić. „Póki jesteśmy młodzi, wszystko jest przed nami” mówi Słowacki, zatem i dla Pani znajdzie się szersza droga, zadośćuczynienie dla ducha zdolności i chęci takiej dobrej do pracy. Proszę zatem być dobrej myśli, rozegnać smutki, a w trudniejszej chwili znów zwrócić się z taką szczerością do nas, bo to ulgę przynosi, a życzliwości naszej może Pani być zawsze pewna.

Odpowiedzi Redakcji, w: „Dobra Gospodyni”, 1904

 

Jeżeli mówi się o jakiejkolwiek sprawie drażliwej, przysiądz można z góry, że idzie tu o kwestyę — pieniężną. A więc i tym razem, stawiając tytuł mego artykuliku, myślałam poruszyć sprawę ważną dla wszystkich osób, zajmujących się pedagogią dla chleba — sprawę ich stosunku pieniężnego do pracodawców.
Nie idzie mi tu jednak bynajmniej ani o wysokość wynagrodzenia, które, rzecz naturalna, musi być normowane według kieszeni rodziców dziecka, oraz wartości pedagogicznej pracy — nie chodzi również o warunki umowy, miesięcznej, czy na godziny, ze świętami, czy bez świąt, na rok dziewięcio, czy ośmiomiesięczny; te wszystkie kwestye poruszane już były niejednokrotnie na łamach pism pedagogicznych i społecznych, a nawet bywały wielekroć przedmiotem gorących dyskusyj.
Sprawa, którą pragnę omówić, jest napozór drobną bardzo, prawie bagatelną w rzeczywistości, jednak w praktyce życiowej nieraz ważną i dotkliwą. To co powiem, jest głosem całych setek pracownic na polu pedagogicznem, a przedewszystkiem dotyczy najskromniejszych, najgorzej wyposażanych i najbardziej potrzebujących jednostek. Idzie tu o regularność, o punktualność wypłaty nauczycielskiego wynagrodzenia, punktualność, która, niestety, nie leży naogół w zwyczaju pracodawców! Oto przykład: nadchodzi pierwszy dzień miesiąca. Nauczycielka, która akuratnie pierwszego lekcye zaczęła, liczy z góry na pewną sumę pieniędzy, które jej się należą, a które są jej pilnie potrzebne dla załatania różnych luk i potrzeb w miesięcznym budżecie. Idzie na jedną godzinę lekcyi, na drugą, trzecią i — wraca z pustą portmonetką. Mija dzień następny i jeszcze następny, mija cały tydzień, i oto dopiero pieniądze zaczynają napływać do nauczycielskiej kasy kapaniną, po troszeczku, tak iż trzeba nieraz do połowy miesiąca czekać, zanim się zbierze większa suma, potrzebna na opłacenie komornego, utrzymania, jednem słowem na opędzenie większych wydatków.
Czy ci, którzy tak płacą, są ludźmi złej woli, twardego serca? Czy pragną pokrzywdzić tę, która im pracą swoją służy? Bynajmniej; są to przeważnie ludzie najzacniejsi, bezwzględnej uczciwości, którzyby napewno o grosz nawet nie oszukali nikogo, i którzy na cudzy niedostatek reagują serdecznie i szczerze. Tylko — punktualność nie jest cnotą naszego społeczeństwa.
Dlatego to, gdy nadchodzą wypłaty — ten zapomina, ów nie ma pod ręką zmienionej monety, tam domagają się reszty z dwudziestopięciorublówki, nie bacząc na to, iż sumy większej nie sposób nosić przy sobie „od wypadku," owdzie boją się powierzać dziecku koperty z pieniędzmi i czekają „okazyi" do mieszkania nauczycielki, i tak dalej i dalej. A ona niepokoi się, kłopoce, musi czasem uciekać się do chwilowych pożyczek, znosić drobne i większe przykrości od gospodarza domu, sługi, której zalega z pensyą, szwaczki, która punktualnie przysyła rachunek.

Nauczycielka, Drażliwa sprawa, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1904

 

P. Feliks Wójcicki podjął opracowanie statystyki warunków materyalnych pań nauczycielek domowych, gimnazyów, progimnazyów i pensyi. W tym celu rozesłano nauczycielkom kwestyonaryusz, z prośbą o wypełnienie pytań następujących: 1) wiek, 2) warunki rodzinne i materyalne (czy pomaga w domu i komu mianowicie), czy mężatka czy panna, czy otrzymuje zapomogę, skąd i t. p., 3) od ilu lat udziela lekcyi, 4) w jakim zakładzie naukowym wykłada, prywatnym, czy rządowym, 5) przedmiot wykładany, 6) płaca za przedmiot wykładany, 7) ilość godzin wykładowych, 8) cenzus intellektualny (jakie wykształcenie nauczycielki), 9) czy dochody wystarczają na utrzymanie, ile wydaje miesięcznie, jakie są najważniejsze pozycye jej wydatków i czy nie robi długów, 10) czy swoje warunki materyalne uważa za wystarczające, 11) uwagi ogólne. Dla pań nauczycielek wykładających w domach prywatnych, załączony jest schemat za wyłączeniem punktu 4-go, w punkcie zaś 6-ym zastrzega się następująco określenie płacy: a) czy za godzinę? B) czy też miesięcznie. Podawanie nazwisk zbyteczne.

Kroniczka, w: „Bluszcz”, 1905

 

Nauczycielki prywatnych pensyj w Warszawie zamierzyły, po porozumieniu się z przełoźonemi tych zakładów, ustanowić dla ogółu warunki pracy, mające odtąd obowiązywać obie strony, a mianowicie: Rok szkolny trwać ma miesięcy 9, nie licząc dwutygodniowych feryj Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy. W razie choroby uczącego się nauczycielka nie traci pensyi — nauczycielka ma prawo przerwać lekcye z powodu choroby przez ciąg dwóch tygodni — nie wolno usuwać nauczycielki w ciągu roku.

Kronika, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1905

 

Eliza Orzeszkowa w swoich powieściach opisywała zarówno idealną jej zdaniem edukację, chociaż nie było wiele przygotowanych do niej anuczycielek ani rodzin pragnących tak właśnie kształcić córki, jak i aktualny stan rzeczy oraz ciężką sytuację kobiet pracujących w tym zawodzie.

Oto należy, wedle mnie, wynająć cały dom, w którym mieszkacie, z ogrodem i przyległemi oficynami. W domu zamieszkam ja z koleżanką moją, a waszą znajomą, Emilką P., którą wciągnęłam do naszego stowarzyszenia. Od roku przestała ona być nauczycielką na pensyi pani D., i znajdowała się w krytycznem położeniu, nie mogąc upatrzyć sobie odpowiedniego miejsca. Każda z nas będzie miała po dwie uczennice. Marszałek B., dawny opiekun mój i Tozia, przed którym zwierzyłam się z myślą moją, powierza mi swoje małe kuzynki, a Emilka otrzyma dwie panienki, nieprzyjęte na pensyi pani D., z powodu nadmiaru pensyonarek. Z czasem może zwiększy się liczba naszych uczennic i będziemy potrzebowały wziąć kogo do pomocy, tymczasem wystarczymy dla czterech. W jednej z oficyn wy założycie swój warsztat rękawiczniczy i będziecie miały swoje pokoje, w drugiej zamieszka moja poczciwa panna służąca z siostrą swą, obie wyborne szwaczki i krawczynie. Tak więc w jednym domu będziemy miały pensyonik, warsztat rękawiczniczy i szwalnią; gdy połączymy dochody z tych trzech zakładów, otrzymamy dostateczną sumę na przyzwoite życie.

Eliza Orzeszkowa, Pan Graba, Warszawa 1872

 

Ludwika Żmińska zaczęła od pytania, od którego zwy­czajnie znać zaczynała rozmowy ze zjawiającymi się kan­dydatkami na nauczycielskie posady:
— Pani trudniłaś się już nauczycielstwem?
— Nie, pani; jestem wdową po urzędniku zmarłym przed kilku dniami. Teraz dopiero po raz pierwszy pragnę rozpocząć zawód nauczycielki.
— A! Więc posiadasz pani może świadectwo ukończenia którego z wyższych naukowych zakładów?
— Nie, pani; wychowałam się w domu.
Słowa te dwie kobiety zamieniały ze sobą po francu­sku. Marta wyrażała się w języku tym poprawnie i z łat­wością, wymowa jej nie była jak najdoskonalsza, ale nie raziła żadnymi osobliwszymi uchybieniami.
— Jakichże przedmiotów pani możesz i życzysz sobie udzielać?
Marta nie zaraz odpowiedziała. Rzecz dziwna, przyszła tu z zamiarem wyjednania dla siebie miejsca nauczycielki, ale nie wiedziała dobrze, czego właściwie nauczać mogła i chciała. Nie była przyzwyczajona do rachowania się z posiadanymi zasobami umysłu, wiedziała tylko o tym, że to, co umiała, było zupełnie wystarczającym dla kobiety zostającej w tych położeniach, w jakich ona zostawała, dla córki szlacheckiej, dla żony urzędnika. Nie czas jednak był namyślać się długo; pamięci Marty nasunęły się naturalnie te przedmioty, nad którymi w dzieciństwie pracowała najwięcej, które stanowiły tło ukształcenia jej i jej rówieśnic.
— Mogłabym dawać lekcje muzyki i francuskiego języka — rzekła.
— Co do drugiego — odparła gospodyni domu — uważam, iż pani posiadasz wymowę francuską dość biegłą i poprawną, a chociaż nie jest ona jeszcze wszystkim, cze­go potrzeba dla możności nauczania, to jednak pewna jestem, iż pani i gramatyka, i pisownia, i może nieco piśmiennictwo francuskie obcymi nie są… Co do muzyki… racz pani przebaczyć… ale muszę znać stopień artystycznego jej wykształcenia, ażeby znaleźć sposób odpowied­niego dlań zużytkowania.

Eliza Orzeszkowa, Marta, 1873

 

— Nie jest to zupełnie niepodobne, ale nie jest także i łatwe, a do tego wątpię, aby dla pani było korzystne. Spodziewam się, iż pani uznasz, że w stosunkach z osobami udającymi się do mnie otwartość jest moim obowiązkiem. Z francuszczyzną pani niezłą, ale niezupełnie paryską, z małym, żadnym prawie ukształceniem muzykalnym mogłabyś pani zostać nauczycielką tylko na początki.
— Co znaczy? — z bijącym sercem zapytała Marta.
— Co znaczy, że otrzymywałabyś pani 600, 800, najwyżej 1000 złotych rocznie.
Marta nie namyślała się ani chwili.
— Zgodziłabym się na tę zapłatę — rzekła — gdyby przyjęto mię wraz z małą moją córeczką.
Oczy Ludwiki Żmińskiej, wyrażające przed chwilą nadzieję budzący namysł, ochłodły.
— A! — wymówiła. — Pani nie jesteś więc sama, masz dziecko…
— Czteroletnią dziewczynkę, łagodną, spokojną, która nikomu nie wyrządziłaby nigdy przykrości żadnej…
— Wierzę — rzekła Żmińska — a jednak nie mogę udzielić pani najmniejszej nadziei otrzymania miejsca wraz z dzieckiem.
Marta patrzała na mówiącą ze zdziwieniem.
— Pani — wymówiła po chwili — osobę, która tylko co stąd odeszła, przyjęto przecież wraz z małą jej krewną… i tylu… tylu innymi warunkami. Czy jest ona tak wysoce wykształcona?
— Nie — odpowiedziała Żmińska — wykształcenie jej nie przechodzi granic mierności; ale jest ona cudzoziemką.

Eliza Orzeszkowa, Marta, 1873

 

- Szczęśliwa myśl przychodzi mi do głowy! – zawołała. – Zostaniesz nauczycielką, Wacławo, a więc pomagać ci będę: wszakże umiem mówić po francuzku i grać na fortepianie!
 Mimowoli uśmiechnęłam się z naiwności biednej mojej towarzyszki.
 - To wprawdzie nie zupełnie wystarcza, aby zostać nauczycielką w tem znaczeniu, w jakiem rozumieć ten zawód należy, nauczył mnie mój ojciec – odparłam – wszakże nie trać ufności i odwagi, bo i to jest materyał, z którego może coś zda się zrobić. – Emilka wydawała się trochę zdziwioną.
 - Kochana Waciu – rzekła po chwili namysłu – jakich-że więcej wiadomości potrzeba, aby módz zostać nauczycielką? Moje guwernantki nie umiały nic więcej nad to, co ja dziś umiem. Jeżeli oprócz znajomości muzyki i francuzkiego języka, idzie jeszcze o język niemiecki i angielski, to i te nie są mi zupełnie obce...
 Zatrzymała się i z niepokojem patrzyła na mnie; po chwili dodała ciszej i z rodzajem nieśmiałości:
 - Przecie zawsze ja i Zenia byłyśmy uważane za dobrze wychowane panny...
 - Byłyście takiemi – odrzekłam – ale tylko w tem znaczeniu, jakie wyrazowi temu nadaje ten świat, śród którego urodziłyście się i wzrosły, a wcale nie w powszechnem i prawdziwem. Nie wiesz może o tem, dobra moja Emilko, że dla młodej panny, która nazywa się w świecie dobrze, świetnie nawet wychowaną, mnóztwo prawdziwie pięknych i pożytecznych rzeczy nie istnieje wcale, że wiedza istotna i prawdziwie wzmacniająca umysł człowieka jest jej tak obcą, jak gdyby nigdy jeszcze nie zawitała na kulę ziemską. Odrobina płytkich i błyskotliwych wiadomości, jakie otrzymuje panna dobrze wychowana, z trudnością wystarcza dla niej samej na pokarm serca i umysłu, a na podporę życia nawet nigdy prawie nie wystarcza. Jakże więc ta, która sama nie posiada pokarmu i podpory, może podjąć się i udzielać ich drugim. A zawód nauczycielki, moja droga, nie jest niczem innem, jak tylko podawaniem młodszym istotom pokarmu dla serca i umysłu i podpory dla całego ich życia.

Eliza Orzeszkowa, Pamiętnik Wacławy, Warszawa 1884

 

– Wkrótce zrozumiesz wszystko, – mówiła dalej ciocia – musisz się jeszcze dowiedzieć, co mnie skłoniło do obrania tego pachciarskiego zawodu. Byłam dawniej nauczycielką, dawałam lekcye muzyki i śpiewu, miałam głos dość piękny.
– Ależ cioteczka i dziś ma głos prześliczny – przerwałam.
– Dajmy na to, że mam, to wcale rzeczy nie zmienia. Otóż kilka lat temu dostałam zapalenia płuc, długo i ciężko chorowałam, uratowałam się wprawdzie od śmierci, ale lekarze zagrozili mi suchotami, jeżeli nie wypocznę na świeżem powietrzu na wsi i zamęczać się będę ustawicznem bieganiem z lekcyi na lekcyą po ulicach miejskich. Bo też to rzecz okropna naprawdę, czy mróz, czy upał, czy słota, czy kurz, a biedna nauczycielka od rana do wieczora na nogach, śpieszyć musi, ażeby się nie spóźnić na oznaczoną godzinę i nie utracić nędznego zarobku, który jej ledwo na opędzenie niedostatku starczy. Poczciwa moja siostrzyczka i szwagier zaprosili mię wówczas tu do Olszanki. Ach, jakże mi się rozkoszne wydało to życie wiejskie! zachwycały mię zajęcia gospodarskie, chociaż i one niemało wymagają trudu i mozołu, jeżeli są porządnie i starannie prowadzone. Świeże powietrze prędko mi powróciło siły i zdrowie, ale gdy pomyślałam, że trzeba będzie niezadługo powracać na bruk miejski, dusić się w ciasnym pokoiku na trzeciem piętrze, wędrować po zakurzonych ulicach, oddychając wonią rynsztoków, słuchać przez dzień cały brzdąkania niesfornych dzieciaków, rozpacz mię porywała prawdziwa.

Maria Julia Zaleska, Dwie siostry. Opowiadanie z życia młodych dziewcząt, Warszawa 1888

 

Lecz nigdy nie zapomnę tej chwili, gdy w zakładzie malowania na porcelanie, w którym dawniej lekcye pobierałam, sprzedano po raz pierwszy parę moich robót i zapłatę mi wręczono. Ręce mi drżały, trzymałam te pieniądze przed sobą, patrzałam na nie z radością niewymowną, z rozrzewnieniem prawie; nie była to jednak chciwość, wszakże tę niewielką kwotę mogłam otrzymać w każdej chwili od rodziców. Ale to zupełnie co innego, te pieniądze miały dla mnie wartość moralną, były owocem mojej pracy! Cieszyłam się też niemi, jakby skarbem najszacowniejszym i długo, długo namyślałam się, cobyto kupić za te własne, zapracowane pieniądze.
– Ciekawam bardzo, co też pani za nie kupiła? – spytałam.
– O, już nie pamiętam – odrzekła wymijająco.
– Ale ja pamiętam doskonale, – odezwała się p. Józefa – kupiła kilka butelek starego wina dla dawnej naszej nauczycielki, chorej i osłabionej, bo ojciec powiedział, że to wino byłoby dla niej najlepszem lekarstwem, a ona go kupić za co nie miała.

Maria Julia Zaleska, Dwie siostry. Opowiadanie z życia młodych dziewcząt, Warszawa 1888

 

Przeprowadziła też matka swą wolę w sprawie zdawania przez mnie egzaminu w rządowym gimnazjum męskim dla uzyskania dyplomu nauczycielskiego. Była bowiem zdania, że powinnam na wszelki wypadek mieć zapewnioną możność zarobkowania, a więc jawnego udzielania lekcji, do czego świadectwo z ukończenia pensji prywatnej nie dawało prawa.

Zofia z Grabskich Kirkor-Kiedroniowa, Wspomnienia, Kraków 1986

 

Nie wiem, jak się skończyła sprawa różańców, bo panna Wysocka była uparta i nieustępliwa. Za źle przygotowane lekcje, a może z innych powodów, wpadała niekiedy w nieposkromiony gniew, łamała wtedy ołówki i miotała je aż w koniec pokoju, szczerząc przy tym duże, żółte zęby. Wolałaby może trzepnąć kogoś z nas, winnych, ale tego nigdy nie zrobiła – łamanie ołówków nie zdarzało się często, ale było trochę straszne, jak atak furii, nie pociągało jednak dalszych konsekwencji i zgoda się ustalała, jako że poza lekcjami nie miała nad nami żadnej władzy.
Po wakacjach 1904 roku panna Wysocka już do nas nie wróciła i wkrótce potem umarła na raka.

Maria Czapska, Europa w rodzinie, Kraków 2014