Wdowieństwo było dla kobiety szczególnym stanem. Wiązała się z nim osobista tragedia, a często także pogorszenie warunków życia (w najgorszych przypadkach całkowity brak środków do życia).

Z drugiej strony od wdowy oczekiwano jako niemal oczywistości, że wyrzeknie się wielu rozrywek i przyjemności. Obyczaj nakładał na nią najdłuższą żałobę ze wszystkich, a spodziewano się, że także po jej oficjalnym zakończeniu pozostanie przy strojach o stonowanych i ciemniejszych barwach. Zakładano, że mocno ograniczy życie towarzyskie, poświęcając się dzieciom lub dobroczynności, oraz pielęgnowaniu pamięci zmarłego męża.

Ponowne zamążpójście wdowy traktowano raczej jak ewenement (w różnych poradnikach i publicystyce moralistycznej, bo w życiu występowało). Ślub taki powinien odbywać się dyskretnie i na uboczu, bez pompy i ozdobności przysługującym tradycyjnie pannie młodej.

Z drugiej strony wdowa, zwłaszcza zamożna, cieszyła się stosunkowo dużą swobodą, zarówno towarzyską, jak i prawną. Przykładem mogą być narzekania na panią Magdalenę Krasińską (wdowę po bardzo bogatym Ludwiku), obdarzoną ciętym językiem i złośliwym temperamentem, za to niemającą żadnych bliskich męskich krewnych, którzy mogliby „przywołać ją do porządku”.

 

Najdłuższą żałobą jest żałoba noszona przez wdowy, wdowców i dzieci po rodzicach. Trwać ona musi po staropolsku rok i niedziel sześć, w innych krajach, naprzykład we Francyi dochodzi do lat dwóch. Rozdziela się ona u nas na grubą żałobę i na zwykłą. W pierwszej kapelusz musi być czarny wdowy z krepowym woalem; nawet czarny kwiat lub dżetowa ozdoba przy nim, dozwolona jest dopiero w drugiej połowie żałoby. Suknia powinna być czarna z wełnianej materyi, z tybetu albo z wełnianej krepy, u dołu szeroka biała taśma, pokryta czarną krepą. Wązka, podwójnie lub potrójnie naszyta, nie jest teraz noszoną. Idąc za pogrzebem, woal czyli zasłona, musi być spuszczony, choćby w największy upał. W pół roku zaczyna się pół-żałoba, taśmy znikają z sukni, materye użyte na ubranie mogą być jedwabne; w miarę postępu czasu, szary kolor a nawet przy końcu fiołkowy, zastępują czarny.

Zwyczaje towarzyskie (Le savoir-vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte, według dzieł francuskich spisane, Kraków 1876

 

Za żonę, której zdrowie wzniesiono, dziękuje mąż, za córkę ojciec, w imieniu narzeczonych lub państwa młodych toast dziękczynny wznosi narzeczony lub pan młody, a jeżeli uczta wydawana jest przez wdowę, w takim razie toastu dziękczynnego się nie wznosi.

Zwyczaje towarzyskie (Le savoir-vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte, według dzieł francuskich spisane, Kraków 1876

 

Najdłuższą żałobą być musi żałoba wdowy.
Trwa ona lat dwa, jeden żałoby wielkiej, sześć miesięcy żałoby zwyczajnej i sześć miesięcy pół-żałoby.
Podczas wielkiej żałoby, wdowy noszą długi woal i kokardą w pewien umyślnie sposób zrobioną przy kapeluszu.
Jeżeli prawo sprzeciwia się powtórnemu ślubowi wdowy w ciągu pierwszego roku, wtedy przywdziewają one od razu pół-żałobę. Tak przynajmniej dzieje się we Francyi.

Spirydion, Kodeks światowy czyli Znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi. Na podstawie dzieł Pani d'Alq ułożył, Warszawa, Kraków 1881

 

Żałoba wdowca jest daleko krótszą. Trwa rok tylko, i to sześć miesięcy wielkiej żałoby a sześć mniejszej. Z ukończeniem wielkiej żałoby, może się ożenić powtórnie.

Spirydion, Kodeks światowy czyli Znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi. Na podstawie dzieł Pani d'Alq ułożył, Warszawa, Kraków 1881

 

Wdowa nie mająca dzieci, mieszka przynajmniej podczas żałoby, u rodziny swego zmarłego męża.

Spirydion, Kodeks światowy czyli Znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi. Na podstawie dzieł Pani d'Alq ułożył, Warszawa, Kraków 1881

 

Przyzwoitem jest, gdy wdowa, zwłaszcza jeżeli ma dzieci i nie należy już do pierwszej młodości, żałobę nosi przez lat trzy, a potem ubiera się w kolory ciemne.

Spirydion, Kodeks światowy czyli Znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi. Na podstawie dzieł Pani d'Alq ułożył, Warszawa, Kraków 1881

 

Młodej wdowie wypada przepędzić czas swojej żałoby w rodzinie męża, a nawet tak długo tam pozostać, zwłaszcza gdy w tej rodzinie nie ma innych dzieci, dopóki nie trafi się jej wyjść za mąż powtórnie. Jeżeli jednak ma dzieci, może mieszkać sama.

Spirydion, Kodeks światowy czyli Znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi. Na podstawie dzieł Pani d'Alq ułożył, Warszawa, Kraków 1881

 

Wdowa po ukończeniu żałoby i choćby nie pragnęła wyjść za mąż powtórnie, może wchodzić w świat, bywać w teatrze i na balach, a na wizytach i przyjęciach u siebie, zachowuje się jak kobieta zamężna.

Spirydion, Kodeks światowy czyli Znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi. Na podstawie dzieł Pani d'Alq ułożył, Warszawa, Kraków 1881

 

Panie zaś, które po śmierci mężów upierają się chodzić ciągle w żałobie, a czarnego stroju nigdy złożyć nie chcą, dają bądź powody do mniemania, iż pragną być interesującemi, albo też dowodzą, że zobojętniały na życie i lekceważą swoje otoczenie.

Wskazówka dobrego tonu dla dorastających panienek, Lwów, 1882

 

Wdowa obowiązana jest nosić żałobę przez lat dwa, a połowę tego czasu żałobę ciężką.

Szyk! Czyli sztuka ubierania się gustownie (poradnik dla kobiet), Warszawa 1890

 

Powtórnie wychodząca za mąż musi jeszcze oględniej postępować, stosując się więcej do dawnych zwyczajów, niż do zmian zaprowadzonych przez panującą modę.
Gdy osoba wstępująca po raz drugi w związek małżeński nie jest już młodą, lepiej suknię białą zastąpić czarną, powłóczystą z materyi, lub aksamitu, poważnego kroju.
Wdowy zamiast welonu używają koronkowej chusteczki, upiętej na głowie w formie czepeczka ze spadającym i do pasa końcami.

Szyk! Czyli sztuka ubierania się gustownie (poradnik dla kobiet), Warszawa 1890

 

Najściślejszą żałobę noszą wdowy po mężach, ich welony krepowe sięgają prawie na równi z suknią. Forma kapelusza konieczna jest wiązana pod brodę; u nas w kraju przyjęty zwyczaj spuszczania welonu na twarz, w pierwszych kilku tygodniach, do kwartału.

O ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891

 

Przechodzimy tedy wprost do określenia praw trzeciej niewieściej sytuacyi, do określenia praw wdowy. Z ustaniem związku małżeńskiego w tym mianowicie naturalnym porządku t. j. przez śmierć męża, kobieta nieograniczona ścieśnieniami naturą związku usprawiedliwionem i, wraca do pełni praw każdemu pełnoletniemu obywatelowi przysługujących. I towarzysko i prawnie wdowa jest najsamodzielniejsza kobietą. Jedyne ograniczenie w zestawieniu z panną lub owdowiałym mężczyzną jest to, że przed upływem 10 miesięcy od śmierci męża w nowe związki wstępować nie może. Nazywają ten czas żałobą i z pewnem wesołem zgorszeniem stawiają niekiedy kwestyą: dlaczego-to prawodawca i wdowcom tej żałoby nie wyznaczył? Chwilka zastanowienia wystarczy, aby się zoryentować, iż prawodawcy nie szło tu o pewien usprawiedliwiony pietyzm, ani nawet o prostą przyzwoitość, którą się towarzyskiemu wyrobieniu pozostawia, ale poprostu o porządek metryk i związane z tem konsekwencye, zarówno moralnego jak i cywilnego znaczenia. Nie jest to więc żaden przywilej dla mężczyzny, a niezbędne poszanowanie praw wyższej, genetycznej natury.
Poza tem ograniczeniem wdowa nie ulega żadnym innym: natomiast gdy ma dzieci, spada na nią cała sfera poważnych obowiązków, z któremi, rzecz naturalna, związane są i pewne prawa do spełnienia tych obowiązków niezbędne.
Co do swoich praw specyalnych, wdowa przedewszystkiem z majątku, jaki w rękach męża pozostawał, wycofa to, co jej własność stanowiło i stanowi, a gdyby podczas swego zarządzania stracił jej czy całość, czy część pewną, stratę tę odzyskać ma prawo z jego majątku w myśl tego, co się wyżej o prawnej hypotece i o pierwszeństwie przed osobistemi długami męża powiedziało.
Dalej wdowa przychodzi po swym zmarłym małżonku do spadku, który, jeśli przez umowę przedślubną inaczej nie określono, tak się przedstawia:
a)    Jeśli są dzieci, wdowa—ich matka—weźmie takąsamą część jak każde dziecko, ale nie na własność, tylko pod dożywocie, t. j. pobierać będzie z tej części dochody.
b)    Jeżeli dzieci niema, a są krewni męża do 4-go stopnia, wdowa weźmie czwartą część spadku na własność, gdy krewni są dalsi, wdowa weźmie połowę, a gdy są dalsi niż w stopniu 12-ym, wdowa cały majątek po mężu oddziedziczy.
To są prawa osobiste, z których wdowa korzysta; co się tyczy praw z obowiązkami matki związanych, tych zabezpieczenie i właściwe użycie niezmiernej jest ważności, i szczególnej troskliwości wymaga. Literalnie z chwilą zamknięcia oczów męża, przed wdową otwiera się natychmiast cala gruppa stosunków’ i interessów prawnych połączonych z pewnemi formalnościami, do których częstokroć wcale nie jest przygotowana, o których (i to jest złe wielkie) bardzo często nie ma wyobrażenia.
Przedewszystkiem urząd publiczny przypomni jej o opieczętowaniu. Bardzo często bywa ono niezbędne, dla jej własnych interessów potrzebne, ale niekiedy jest ono zbyteczne, a nawet niezależnie od kosztów, dla interessów szkodliwe, np. ze stagnacyą fabryki połączone: wdowa więc wiedzieć powinna, że czynności tej uniknąć można, jeżeli wszyscy spadkobiercy są obecni, a małoletni mają opiekuna, i nikt z interessowanych opieczętowania nie żąda.
Następnie najpierwszym obowiązkiem wdowy mającej dzieci, których ojciec zostawił majątek, jest zebranie rady familijnej. Nawet w tym wypadku, gdy błogosławieństwo Boże jest dopiero rzeczą przyszłości, rada familijna winna być zebrana, bo cna ustanowi kuratora, który nad majątkowemi prawami przyszłego sukcessora czuwać będzie.
Opieka po śmierci ojca z samego prawa do matki, czyli pozostałej wdowy, należy. Rada familijna jej więc na opiekunkę główną wybierać nie będzie, wybierze tylko opiekuna przydanego, któreg orola jest rolą kontrolera majątkowego.
Opieka zajmie się sporządzeniem inwentarza, który ma bardzo ważne znaczenie, a najpierw będzie wskazówką, czy spadek stanowczo przyjąć czy też zrzec go się wypadnie (jeśli długi wartość przenoszą).
Tak przedtem, jak i potem, opiekunka główna, a więc wdowa, całym majątkiem swych dzieci zarządzać będzie. Nie wolno jej bez właściwego pozwolenia rady familijnej, a w wielu wypadkach i orzeczenia sądowego, substancyi tego majątku naruszać, alienować, obciążać, ale dochody całkowicie pobierać będzie, i rachunku z nich nikomu składać nie potrzebuje, bo dochody z majątku dzieci do rodziców należą.
Rozumie się samo przez się, że moralna opieka, wychowanie dziecka, w zupełności do matki należy i pozostaje przy niej nawet wtedy, gdyby się od sprawowania opieki prawnej wymówiła. Jeśli ją przyjęła, nikt matki-wdowy od prawnej opieki, bez bardzo ważnych powodów, usunąć nie może: to też sprawować ją będzie aż do pełnoletności swych dzieci lub usamowolnienia, o którem sama w miarę swego uznania zdecydować może gdy dziecko lat 15 skończy.
W tym dopiero wypadku, gdy wdowa, stan ten sobie sprzykrzywszy, w powtórne zapragnie wejść związki, obowiązaną jest zwołać radę familijną, która oceni: azali przy tej nowej kombinacyi serce i wolę matki pod obce poddającej wpływy, może ona nadal prawną opiekunką mienia swych dzieci pozostać.

Panna, mężatka i wdowa wobec prawa. Odczyt publiczny Jana Maurycego Kamińskiego Mag. Praw, i Adm. wypowiedziany 21 Maja r. b. w sali ratuszowej na dochód Tow. Osad Rolnych, w: Bluszcz”, 1891

 

Najdłuższa żałoba obowiązuje wdowy po mężach, liczy się na nią rok i kwartał — przedłużenie jest dowolne, zależy od siły uczucia; wczesne zdjęcie krepy jest niewłaściwe.

O ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1894

 

Wdowy przez czas żałoby nie dają obiadów proszonych, ani licznych zebrań wieczornych —przyjmują tylko rodzinę lub osoby, z którymi łączy je dawna zażyłość. Papier listowy, koperty, bilety wizytowe mają obwódki czarne; monogramy lub herby dają się czarne małego rozmiaru u góry z lewego brzegu

O ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1894

 

Wdowa przywdziewając żałobę używa do niej tylko materyałów wełnianych matowych gładkich jak kaszmir, merinos, krepony lub świeżego rodzaju grubo prążkowane krepy — przybranie daje się z krepy angielskiej. Kapelusz wdowi musi mieć przypięty długi welon żałobny, spuszczony na twarz, przez ciąg pierwszego półrocza. We Francyi wdowy używają jako okrycie szala kaszmirowego lub w porze letniej grenadynowego, z szerokim obrębem, który niezbędny jest w ciągu sześciu pierwszych tygodni; pończochy i rękawiczki wełniane lub jedwabnej równie noszone są rękawiczki matowe szwedzkie-— glansowanych do grubej żałoby nie powinno się używać. Wszelkie biżuterye odkładają się przez czas żałoby.

O ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1895

 

Wdowa po ukończeniu żałoby może bywać sama w teatrze, na koncertach, balach i t. p. zebraniach, lepiej jednak, aby, jeżeli nie ma jeszcze 30 lat, zawsze miała towarzyszkę lub poważnego opiekuna. Czas żałoby, o ile nie ma dzieci, powinna przepędzić u rodziny zmarłego męża.

Jak żyć z ludźmi? Popularny wykład zwyczajów towarzyskich. Wydanie trzecie, Warszawa, 1898

 

Sama przyzwoitość nakazuje młodym wdowom prowadzić życie poważne, niemal surowe; im więcej posuwają się w lata, tem więcej odosobnione powinny wieść życie.
Wdowa w starszym już wieku, może przyjmować dzieci, krewnych i kółko najbliższych przyjaciół, i dawać dla nich obiady.

Przewodnik życia światowego, Warszawa 1900

 

Według przyjętej zasady wdowa powinna nosić żałobę ścisłą cały rok, w drugim już lżejszą, a po upływie drugiego półrocza drugiego roku, może już zacząć bywać w świecie.
Niektóre osoby wcale nie zdejmują żałoby; jest to godne pochwały ilekroć serce tego wymaga, a nie chęć odznaczenia się i zwrócenia uwagi. W każdym razie po skończeniu zwykłego okresu żałoby, nie powinno się nosić krepowych welonów i zbyt żałobnych materyj wełnianych, aby nie zasmucać otaczających osób.

Przewodnik życia światowego, Warszawa 1900

 

Wiemy to wszyscy, że im grubsza żałoba tem poważniejsze, skromniejsze ubranie; od najdawniejszych czasów przyjęty zwyczaj przepisuje najściślejszą żałobę dla wdów — bez namysłu i wahania wybiera się materyał matowy, krój gładki, aby całość ubrania wyróżniała się powagą i prostotą.

O ubiorach żałobnych, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1900

 

Najdłuższa żałoba dla wdów trwa dwa lata – rok i sześć tygodni to termin najkrótszy, rozstrzyga uczucia i przyzwoitość. Cały czas noszenia żałoby dzieli się na cztery okresy; pierwszy zajmuje cztery miesiące i wymaga sukni z matowego materyału lub kaszmiru, szeroko naszytej krepą angielską. Jako okrycie niektóre osoby używają szala — zwyczaj to paryzki – powszechnie zaś noszą długą pelerynę przybraną krepą. Przy kapotce wiązanej welon krepowy spada na twarz i sięga do dołu sukni. Drugi okres grubej żałoby trwa trzy miesiące -nosi się w nim również wełnę i krepę, ale naszycie na sukni (tak zwana plereza) znacznie się zwęża, stanik ma pliski, ranwersy, lub inne przybranie krepowe; pod suknią można nosić spódniczkę elegancką jedwabną, welon przypięty z tyłu do kapelusza, a twarz zasłania mała woalka tiulowa oszyta pliską krepową. W trzecim okresie trwającym cztery miesiące krepę można już odrzucić, matowy posępny materyał zastępuje piękna czarna wełna w przybraniu stanika ukazuje się materya jedwabna lub aksamit. Wełniana matowa peleryna zamienia się innem strojniejszem okryciem; kapelusz krepowy zastępuje się słomkowym lub bastowym, rękawiczki matowe kozłowemi; trzewiki mogą być z lakierowanej skórki, pończochy jedwabne; biżuterye dżetowe. W czwartym zakończającym żałobę okresie mogą być noszone wszelkie świecące albo klarowne (jak grenadyna, kanwa) wełny i jedwabie, które w ostatnich tygodniach łączą z kolorem popielatym, fijołkowym i białym. W tym czasie można bywać w towarzystwach, na koncertach, w teatrze.

O ubiorach żałobnych, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1900

 

W ogóle najsurowszą jest żałoba wdowy — choćby przy nieszczęśliwym zbiegu okoliczności i niedobranem małżeństwie śmierć męża nie była istotnie najcięższym ciosem, kobieta taktowna przywdziawszy żałobę, usunie się od świata i nie skróci jej terminu.

O ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1901

 

Minęły czasy tak surowej żałoby, że w jej terminie kobiety a szczególniej młode wdowy pędziły życie jakby zakonne, prawie na dwuletni przeciąg czasu usuwały się od stosunków towarzyskich, zaniechały wszelkich przyjęć i zebrań w domu własnym, unikały przechadzek w miejscach tłumnie uczęszczanych, ograniczając się i poprzestając na stosunkach z kółkiem rodzinnem i bardzo zażyłemi osobami. Z chwilą rozpowszechnienia się żałoby nawet po dalszych krewnych, oswoiliśmy się z widokiem kiru i krepy nawet w teatrze, na koncertach, spacerach, wystawach i t. p.

O żałobie, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1903

 

Najsurowsze przepisy tyczą się wdów. które przez czas żałoby obowiązującej rok i kwartał nie wydają żadnych przyjęć proszonych u siebie, znoszą stałe dnie tygodniowe, nie bywają na zebraniach, nie wyjeżdżają do miejscowości znanych z zabaw i zjazdów.

O żałobie, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1903

 

Wdowa nosi żałobę przez półtora roku: sześć miesięcy chodzi w grubej żałobie, sześć bez welonu i krepy i pozostałe sześć w półżałobie. Wdowiec chodzi w żałobie przez jeden rok okrągły.
Małżonkowie, nawet w separacyi prawnej będący, powinni nosić żałobę jedno po drugiem, tak jak gdyby żyli ze sobą w zgodzie.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów, Warszawa, 1904

 

Papier listowy i bilety wizytowe są okolone czarnym szlakiem, zwężającym się w miarę postępu żałoby. Na biletach żałobnych nie należy drukować „Anna X., wdowa po… i t. d.” – to nie przystoi.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów, Warszawa, 1904

 

W ogóle wdowa powinna usunąć się od życia towarzyskiego i nie przyjmować gości, aż do mszy żałobnej, odprawionej w pierwszą rocznicę zgonu nieboszczyka. Stałe dnie przyjęć zawieszają się na ten rok zupełnie, a u wdowy bywać mogą tylko krewni i najbliżsi znajomi, bez występów i bez ceremonii. Jeżeli, z powodu nadzwyczajnego wypadku, wdowa zmuszona była pójść do teatru, to może tam być jedynie w loży zasłoniętej i wyjechać przed końcem przedstawienia. W ośm do dziewięciu miesięcy żałoby może bywać na odczytach i zwiedzać wystawy. Na obiady uroczyste nie przyjmuje zaprosin, chyba do osób bardzo zażyłych. Podróże, letnie mieszkania i t. p. są dopuszczalne, gdyż idzie tu o zdrowie.

Mieczysław Rościszewski, Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów, Warszawa, 1904

 

Maria Górska tak pisze o pani Magdalenie Krasińskiej, wdowie po Ludwiku, obdarzonej silnym charakterem i ostrym językiem:

Musi Warszawa te fantazje znosić od osoby, za uczynki której nikt nie odpowiada. Mówiono, że jedynie można by wyzwać jej plenipotenta Grabowskiego, bo ani brata, ani męża, ani bliskiego krewnego nie ma.

Maria z Łubieńskich Górska, Gdybym mniej kochała, Warszawa 1997

 

W prawdziwym życiu modelem nigdy nieutulonej w żalu wdowy była królowa Wiktoria, która do końca życia nie zdjęła żałoby po ukochanym mężu. „Wieczne wdowy” lubiła literatura, także polska. Tutaj motyw ten często łączono z patriotyzmem i z okresem żałoby narodowej po powstaniu styczniowym (zakończonej w 1866 r.). Przewijają się więc postacie żon, a nawet tylko narzeczonych poległych powstańców, które nigdy już nie zdjęły żałobnych strojów i spędzają życie w cnotliwym odosobnieniu, poświęcając się dzieciom lub dobroczynności.
Najsłynniejszą z takich literackich wdów jest Andrzejowa Korczyńska z „Nad Niemnem”. Jednak w tej powieści trwająca w wiecznej żałobie pani Andrzejowa nie potrafiła ani wcielić w życie ideałów poległego męża, ani należycie wychować syna.

Z najstarszego przy stole miejsca powolnym ruchem podniosła się wdowa po Andrzeju Korczyńskim, kobieta na wiek swój jeszcze zadziwiająco piękna. Matka trzydziestoletniego syna, mogłaby prawie podbijać serca ludzkie, ale, jak ogólnie w okolicy tej wiedziano, wszelka zalotność była jej zawsze i zupełnie obcą. Od owej, przed dwudziestu trzema laty wydarzonej, straszliwej chwili, w której dowiedziała się, że jest wdową, nie zdjęła z siebie ani razu sukni żałobnych i, w posagowym swoim majątku, wychowaniu i pieszczeniu jedynaka wyłącznie oddana, żyła jak zakonnica, świata unikając, a wszelkie przypuszczenia o możliwości powtórnego wyjścia za mąż odpierając nieprzezwyciężonym chłodem. Więc też cnoty czystości i poświęcenia zdawały się od stóp do głowy przyoblekać jej wysoką i bogato rozwiniętą kibić, którą malowniczo opływała czarna i ciężka suknia. Czarne koronki i gładkie pasma włosów żałobną ramą otaczały twarz jej o rysach wydatnych i prawidłowych, delikatną bladością okrytych i zmąconych, ledwie dostrzegalnemi zmarszczkami, które zbiegały się w drobne snopy około wielkich, smutnych oczu i chłodnych, dumnych ust... Najdrobniejsza błyskotka nie ożywiała jej wdowiego stroju; uśmiech wesoły bardzo rzadko oświecał zamyślone jej rysy. Gdy szła albo do kogo przemawiała, zawsze głowę podnosiła wysoko i powieki spuszczała, co rzucało na nią podwójny wyraz wyniosłości i skromności, w którym przemagała wyniosłość. Jak wysoce poważali ją członkowie jej rodziny, świadczy o tem lękliwy nieledwie pośpiech, z jakim gospodarz domu, gdy tylko powstała z miejsca, podawał jej ramię.

Eliza Orzeszkowa, Nad Niemnem, 1888

 

Nie była wcale słabą, ani dla siebie pobłażliwą. Już z samej jej powierzchowności wyczytać było można energią, niewylewającą się na zewnątrz ruchliwością i czynami, lecz ku wewnętrznemu życiu zwróconą i w ścisłych karbach je trzymającą. Energia ta rozniecała w niej ogniska gorących uczuć, może nawet namiętności, ale zarazem zamykała je w formę spokojną, niby płomię marmurowem naczyniem ogarnięte. Kiedy w dwudziestym szóstym roku swego życia rozstawała się z ukochanym mężem i jedynego jej dziecka ojcem, niepewna, czy kiedykolwiek jeszcze go zobaczy, — złośliwi utrzymywali, że usiłowała naśladować Spartanki i inne tym podobne postaci i historye. W rzeczywistości nie naśladowała nikogo; zbyt mocno kochała, aby w chwili owej o jakichkolwiek dawnych myśleć historyach mogła.
Na fizyczne cierpienia żadne nie narzekała nigdy; jednak świeże jej przedtem rumieńce zniknęły bez śladu i na zawsze. Rozpaczy, płaczu jej nikt nie widywał; ale i wesołego jej śmiechu nie słyszano też nigdy. Ceremonialnie czasem uśmiechała się do obcych, przyjaźnie do krewnych i domowników, czule i nieraz z głębokiem uszczęśliwieniem do syna; ale nie śmiała się nigdy. Rażącem to w niej nie było, bo w zupełnej harmonii zostawało z powagą i wyniosłością całej postaci. Ludzi przecież to usposobienie jej, skupione w sobie, trochę zimne i dumne, onieśmielało i odstręczało, a ona nie czyniła nic, aby ich ku sobie pociągnąć. Owszem, osamotnienie, w jakiem żyła, zupełny wkoło niej brak wszelkiego gwaru i żywego ruchu, wydawały się jej jakąś wysokością, na której stała, górując nad pospolitemi duszami i istnieniami. Łatwiej też w ten sposób ukryć mogła cierpienia moralne, a może i fizyczne, które na jej twarzy odrazu zgasiły rumieńce młodości i zdrowia; łatwiej uniknąć, zawsze, dla niej przykrych, zetknięć z wszelką pospolitością lub brzydotą; łatwiej pogrążyć się bez podziału i przerwy w ulubionych zajęciach i tym trybie życia, który odrazu na zawsze sobie wybrała.
Jakie były te zajęcia i ten tryb życia przez dwadzieścia trzy lata pustelniczego prawie jej przebywania w wielkim, dwupiętrowym, murowanym domu osowieckim? Można to było odgadnąć z najbliższego jej otoczenia, gdy w południowych godzinach dnia sierpniowego siedziała u wielkiego okna, w głębokim fotelu i, ręce z robotą na kolana opuściwszy, wzrokiem zamyślonym po zielonych głębiach ogrodu i parku wodziła.
Był to pokój na górnem piętrze, narożny, z dwoma oknami, na istne morze zieloności wychodzącemi. Wysokość sufitu i prawie okrągły kształt pokoju nadawały mu pozór kaplicy, a wrażenie to potęgowało jeszcze stare obicie, okrywające ściany, w wielu miejscach spłowiałe, ale jeszcze błękitne i złoconemi gwiazdami usiane, zarówno jak znaczna ilość wiszących na ścianach malowideł i w przyćmionym rogu pokoju wznoszący się przed klęcznikiem wielki, czarny krucyfiks. Klęcznik był z cennego drzewa, pięknemi rzeźbami okryty; od ciężkiego czarnego krzyża odbijała białością, kunsztownie ze słoniowej kości wykonana, postać ukrzyżowanego Chrystusa. Zresztą, oprócz tego krucyfiksu i leżącej na klęczniku, bogato oprawnej, książki do nabożeństwa, świętości żadnych tu nie było. Na ścianach, z wyjątkiem kilku starych portretów i jednego, daleko świeższego, który, nad ozdobnym kominkiem umieszczony, wyobrażał Andrzeja w porze najpiękniejszego rozkwitu męzkiej piękności, powtarzała się wciąż, w ramach małych i dużych, rzeźbionych, złoconych, aksamitem oklejonych, twarz jedna, to dziecinna, to pacholęca, to młodzieńcza lub męzka, w różnych porach życia i usposobienia fotografowana, rysowana, malowana — twarz Zygmunta.

Eliza Orzeszkowa, Nad Niemnem, 1888

 

 

Na podobny temat: Żałoba, Stroje żałobne, Drugi ślub wdowy