W XIX wieku wszelkie kontakty międzyludzkie określały ścisłe zasady dobrego wychowania. Mężczyzna miał się zawsze zachowywać jak dżentelmen, kobieta jak dama. Sposób zachowania zależał od wieku, statusu społecznego, stanu cywilnego, miejsca, pory dnia i wielu innych czynników. Publikowano podręczniki etykiety, drobiazgowo opisujące wszystkie zasady. Nikt nie chciał uchodzić za osobę źle wychowaną.
Szczególnie surowe zasady określały wszystkie pozarodzinne interakcje męsko-damskie. Złamanie tych zasad mogło doprowadzić do utraty „dobrej reputacji”, co zwłaszcza dla kobiety było poważnym zagrożeniem dla jej pozycji w społeczeństwie.
Zawieranie nowych znajomości było sprawą bardzo sformalizowaną. Wymagało przede wszystkim oficjalnego przedstawienia przez wspólnego znajomego. Ten z kolei powinien był uważać, kogo i dlaczego przedstawia, ponieważ poniósłby częściową odpowiedzialność, gdyby nowy znajomy zawartej znajomości w jakiś sposób nadużył.
Przypieczętowaniem zaręczyn była zazwyczaj wymiana pierścionków. Nie było ścisłych reguł określających, jaki kamień powinien być osadzony w pierścionku zaręczynowym. Panowały natomiast różne przesądy dotyczące „pechowości” różnych kamieni, zmieniające się w zależności od kraju czy czasu.
Pogrzeby były wydarzeniami poważnymi i smutnymi. Od uczestników wymagano spokoju i powagi. Na pogrzeb wszyscy ubierali się na czarno. Idące za trumną kobiety z najbliższej rodziny zmarłego zasłaniały twarze gęstymi czarnymi welonami.
Dla rodziny zmarłego po pogrzebie rozpoczynał się okres ciężkiej żałoby i związanego z nią odosobnienia.
Podstawowym środkiem transportu był powóz. Etykieta dyktowała, kto powinien zajmować które miejsce (nie wszystkie były jednakowo prestiżowe, ani jednakowo wygodne), w jakiej kolejności należy do powozu wsiadać, a także w czyim towarzystwie można nim jechać.
Najsurowsze zasady dotyczyły oczywiście młodych panien, którym nie wypadało jeździć powozem z kawalerami.
Jazda konna także była obwarowana licznymi zasadami. Kobieta na grzbiecie konia znajdowała się w większym stopniu poza kontrolą i w jej zasięgu znajdowało się znacznie więcej swobody.
Pomimo coraz większej idealizacji macierzyństwa jako posłania i najwyższego szczęścia kobiety, ciąża była stanem, którego publicznie nie można było nawet nazwać. Nawet taki eufemizm, jak „kobieta brzemienna” był najwyraźniej zbyt śmiały, by można go było użyć w towarzystwie.
Spodziewano się, że kobieta w widocznej ciąży nie będzie pokazywać się publicznie. Chodziło przede wszystkim o dzieci (zwłaszcza dziewczynki), które starano się trzymać w jak największej nieświadomości.
Bal był wielkim wydarzeniem towarzyskim, na które zwłaszcza panny oczekiwały z niecierpliwością. Była to znakomita okazja do zabawy i tańca, a jednocześnie do zawierania nowych znajomości, a także poznania potencjalnych kandydatów i kandydatek do małżeństwa. Dlatego tym ważniejsze było, żeby zaprezentować się z jak najlepszej strony – pokazać się w odpowiednim stroju, zademonstrować doskonałe umiejętności taneczne, a także nienaganne maniery.
Ślub był wydarzeniem bardzo uroczystym. Wszystko, co się z nim wiązało, było starannie skodyfikowane przez obyczaj. Przepisy należytego zachowania określały więc nie tylko zachowanie podczas samego obrzędu (odbywającego się zawsze w kościele, gdyż ślubów cywilnych nie było), ale też wszelkie przygotowania – ubieranie panny młodej, prezenty dla druhen i drużbów, przemieszczanie się do kościoła. Także podział kosztów wiążących się z ceremonią i ewentualnym weselem był starannie określony. Eksperci od zachowania poświęcali wiele uwagi zachowaniu panny młodej w kościele – powinna wyglądać skromnie i poważnie. Nie powinna jednak płakać. O zasadach zachowania się pana młodego nie ma wzmianek.
Po przyjęciu i ogłoszeniu zaręczyn pozostawało wyznaczenie daty ślubu oraz zaproszenie gości. Zaproszenia na ślub były bardziej skomplikowane niż zaproszenia na chociażby bal, ponieważ było wiele osób, których nie można było pominąć, a także osoby, które z różnych względów pominąć należało, osoby, które należało tylko o ślubie zawiadomić, osoby, które należało zaprosić tylko do kościoła oraz takie, które zapraszano również na wesele. Ważne było także, kto zaprasza. Czas rozsyłania zaproszeń dyktował – przynajmniej według Mieczysława Rościszewskiego – rodzaj wesela. Huczne wesele wymagało strojniejszych toalet, których przygotowanie zajmowało paniom więcej czasu.
Po zaręczynach zaczynał się oficjalny okres narzeczeństwa. Oznaczał on istotną zmianę w życiu rodziny – nie prowadzono intensywnego życia towarzyskiego, ograniczając się do wzajemnego poznawania się rodzin (co mogło się wiązać nawet z wielodniowymi wyjazdami, jeżeli rodzina była rozrzucona po kraju).
Narzeczona i jej rodzina poświęcały się przygotowaniu wyprawy panny młodej oraz ślubu, pan młody przygotowaniem i umeblowaniem mieszkania czy domu.
Po pewnym okresie starania się młody człowiek mógł oficjalnie poprosić o rękę swojej wybranki. Formalne oświadczyny były niezwykle ważnym momentem.
Ciekawe jest, że różnego rodzaju poradniki wydają się dawać sprzeczne zalecenia co do samego przebiegu oświadczyn. Jedne zalecają spytać (nieformalnie) pannę o zgodę przed oficjalnym zwróceniem się do rodziców, inne uważają ten krok za zbędny. Jedne każą prosić o rękę osobiście, inne przez pośrednictwo.
Młody mężczyzna gotowy do założenia rodziny zaczynał rozglądać się za odpowiednią żoną. Normy towarzyskie jemu pozostawiały cała inicjatywę w tym zakresie, pannie pozwalając jedynie na bierne wyczekiwanie na „starającego”, a potem możliwość przyjęcia lub nieprzyjęcia oświadczyn. W praktyce oczywiście nie zawsze było to tak jednoznaczne.