Obwarowane przepisami dotyczącymi zachowania i ubioru – toczyło się bujne życie towarzyskie. Wydawano rauty, bale i przyjęcia, herbaty tańcujące i proszone śniadania czy obiady. Zimą bywały kuligi, w karnawale bale i maskarady, na Wielkanoc kwesty i święcone. Organizacja i planowanie takich wydarzeń należało przede wszystkim do kobiet.
Polowania były popularną atrakcją, ale raczej dla mężczyzn. Uważano je jednak za rozrywkę zdecydowanie męską i niezbyt stosowną dla dam. Oznaczało znaczny wysiłek fizyczny – albo dłuższy marsz na piechotę, z narażaniem się na działanie żywiołów, albo jazdę konną, szybką i z przeszkodami. A nadmiernego wysiłku nigdy kobietom nie zalecano.
Coraz popularniejsze stawały się uzdrowiska leczące wodą mineralną. Miasteczka dysponujące źródłami rozrastały się w eleganckie kompleksy, oferujące opiekę lekarską, kąpiele lecznicze i różnego rodzaju zabiegi, posiadające także eleganckie hotele i pensjonaty, kolumnady ze źródłami wody leczniczej do picia, parki zdrojowe, często także teatry, sale koncertowe i inne atrakcje.
U wód można było nie tylko podreperować zdrowie, ale także spacerować po parku, wybierać się na wycieczki, tańczyć na balach, słuchać koncertów. Nie wszyscy obecni byli zresztą słabego zdrowia – niektórzy towarzyszyli komuś z rodziny, kto odbywał kurację, albo po prostu przyjechali dla rozrywki.
Istotnym elementem warszawskiego życia towarzyskiego w czerwcu były wyścigi konne. Były one częścią tzw. letniego karnawału, czyli sezonu balów i zabaw, a także pikników i innych wydarzeń plenerowych. Hodowla koni wyścigowych, jako bardzo kosztowna, była przywilejem ludzi zamożnych i posiadających odpowiedniej wielkości majątki ziemskie, stąd prestiż wyścigów.
Karnawał i bale karnawałowe zajmują istotne miejsce we wspomnieniach i pamiętnikach.
Boże Narodzenie świętowano tradycyjnie. Grudzień stał pod znakiem przygotowań zapasów na Wigilię i Święta (szanująca się gospodyni powinna stawiać na stole dania domowe, nigdy kupne), oraz sprzątania mieszkań i domów. Szykowano także prezenty, zwane gwiazdką lub kolędą (kolendą) – „Kurier Warszawski” informował np. panów, gdzie mogą kupić stosowne prezenty dla pań ze swojej rodziny. Publikowano też przed Świętami przeglądy nowych wydawnictw dla dzieci i młodzieży, by ułatwić wybór odpowiednich prezentów. Kolęda mogła też mieć jednak formę pieniędzy.
Damy przebywające na stałe lub chwilowo w mieście i prowadzące salony mogły ogłosić jeden dzień w tygodniu, w którym zawsze były w domu i przyjmowały wizyty. Dzień taki nazywał się „dniem przyjęć” lub z francuska „jour fixe” (po polsku mówiono też na nie „żurfiksy” lub „żurki”).
Raut był mniej spektakularną formą życia towarzyskiego niż bal. Było to eleganckie przyjęcie wieczorne, z dużą liczbą gości, jednak bez tańców i muzyki. Nie serwowano na nich także gorącej kolacji, chociaż do dyspozycji był bufet. Główną atrakcją była ciekawa rozmowa.
Wieczór panieński, zwany także wieczorem dziewiczym, wydawał się być tradycyjny, jednak wzmianek o nim jest mało. Z pewnością nie przypominał tego, co dzisiaj nazywa się wieczorem panieńskim. Wydaje się, że było to przyjęcie dla znajomych panien, bez wątpienia połączone z poczęstunkiem, najprawdopodobniej też muzyką i ewentualnymi tańcami (w damskim gronie). Może wykonywały też także jakieś zwyczajowe zadania (u Orzeszkowej wiążą mirtowe bukieciki, a siostra panny młodej splata wianek ślubny).
Gości zapraszano nie tylko na obiady czy kolacje, ale także na śniadania.
Śniadanie proszone przypominało bardziej dzisiejszy brunch niż codzienne śniadanie – zaczynało się dosyć późnym rankiem, a kończyło wczesnym popołudniem. Zestaw serwowanych zimnych i ciepłych potraw był niemały, różnił się jednak od obiadowego. Dozwolony był strój swobodniejszy niż przy innych proszonych posiłkach (panie nie występowały w sukniach z dekoltem). Do potraw serwowano oczywiście napoje alkoholowe.
Po oświadczynach i ewentualnych negocjacjach rodzinnych następowały oficjalne zaręczyny. Zazwyczaj wiązały się one z przyjęciem dla najbliższych krewnych i przyjaciół, ale czasami po prostu rozsyłano listowne zawiadomienia. Z tą chwilą narzeczeństwo było już publiczne i oficjalne. Raz ogłoszonych zaręczyn nie można było zerwać bez bardzo poważnej przyczyny, a i tak wiązało się to z pewnym skandalem, zagrażającym zwłaszcza panieńskiej reputacji (za to mężczyzna zrywający zaręczyny ryzykował plamę na honorze).
Największym wyzwaniem dla pani domu (chociaż nie każda musiała się z nim mierzyć) było wydanie balu.
Bale wydawano przede wszystkim w karnawale i podczas tak zwanego „zielonego karnawału” (po zakończeniu Wielkiego Postu i po świętach wielkanocnych). Na wydanie prawdziwego balu pozwolić sobie mogli tylko najzamożniejsi, wymagał on bowiem dużej przestrzeni i wiązał się ze sporymi wydatkami na orkiestrę, poczęstunek dla licznych gości, itp. Goście z kolei musieli odpowiednio wystąpić, zwłaszcza suknie dam były bardzo kosztowne. Mniej zamożni zadowalali się więc znacznie skromniejszymi wieczorami tańcującymi.
Bal był niewątpliwie najbardziej spektakularnym, najbardziej wyczekiwanym i najsilniej przemawiającym do wyobraźni przejawem życia towarzyskiego. To głównie o balach marzyły wchodzące w świat młode panienki, a „pierwszy bal” był motywem często przewijającym się w literaturze.