Czas Emancypantek to strona poświęcona różnym stronom życia kobiet w drugiej połowie XIX wieku. Jest próbą odtworzenia tamtego świata na podstawie różnego rodzaju materiałów źródłowych – wszelkiego rodzaju pamiętników, poradników, podręczników etykiety, felietonów gazetowych, obrazu prezentowanego w pismach dla kobiet, specjalistycznych artykułów medycznych i prawnych, a także powieści „wychowawczych” (nie zawsze wybitnych literacko, ale zawsze wyraźnie ukazujących wzory pozytywne i negatywne).
Celem strony nie jest nadawanie przeszłości pozytywnego ani negatywnego wydźwięku. Wychodzi z założenia, że kiedyś żyło się nie tyle lepiej czy gorzej, co inaczej – i chce jak najstaranniej pokazać, jak. Odtwarzany obraz ma być w miarę możliwości jak najbardziej obiektywny, nadawanie mu interpretacji to już czyjaś inna sprawa.
Materiały pochodzą głównie (chociaż nie wyłącznie) z terytorium Królestwa Polskiego. Ponieważ konieczne było nadanie jakichś ram czasowych, przyjęto daty powstań: 1863-1905.
Wszystkie cytaty zostały przytoczone dosłownie, bez zmian, z zachowaniem oryginalnej pisowni, ortografii i interpunkcji. Każdy zestaw cytatów jest systematycznie rozbudowywany.
Letnie miesiące przynosiły bogactwo owoców, a zarazem mnóstwo pracy dla kobiet, które musiały z owoców tych pośpiesznie przygotowywać wszelkiego rodzaju przetwory na zimowe miesiące.
Wiśnie dostarczały takiej pracy zarówno w lipcu, gdy owocowały szklanki i łutówki, jak i w sierpniu. „Wiśnie czarne zawsze dopiero w sierpniu na konfiturę i sok używać – w lipcu bowiem nie są jeszcze ani dość czarne, ani dość soczyste” – instruowała gospodynie pani Ćwierczakiewiczowa.
Przy wszelkich proszonych posiłkach – obiadach, kolacjach, herbatach, itp. ważne było nie tylko, co podać, ale także stosowne nakrycie stołu. Musiało ono być dopasowane do okazji, liczby gości, liczby będącej do dyspozycji służby. Styl nakrycia stołu zmieniał się również z modą – szanująca się pani domu powinna więc za nią podążać.
Przy wydawaniu eleganckiego obiadu proszonego ważny był nie tylko dobór gości i odpowiednie menu, ale także starannie dobrane alkohole.
W wieku XIX, zwłaszcza w jego drugiej połowie, nastąpił znaczny zwrot w stronę czystości. Podczas gdy w poprzednich wiekach wodę traktowano raczej nieufnie, a kąpiel uważano za zło konieczne i ogromne ryzyko, teraz rozpoczęła się intensywna propagacja higieny. Sądząc po jej intensywności, musiała napotykać na pewne trudności.
Kąpiel ze zła koniecznego zmieniła się w higieniczny obowiązek. Jeżeli do wody dodano różnych środków, kąpiel mogła także mieć działanie lecznicze lub kosmetyczne.
Kolejnym owocem mającym wiele zastosowań w kuchni, a także wymagającym szybkiej przeróbki, były maliny. Według kalendarza Lucyny Ćwierczakiewiczowej, czas na przetwory z nich był w bardzo pracowitym dla gospodyń lipcu.
Według Kalendarza prac gospodarskich zamieszczanego przez Lucynę Ćwierczakiewiczową w „Kolędzie dla gospodyń”, w czerwcu należało zabierać się za przygotowanie przetworów z truskawek. Oto przykłady wyrobów, które można było z nich przygotować.
Jazda na welocypedzie, czy też bicyklu lub po prostu rowerze nie od razu została uznana za stosowną dla kobiet/ Przeciwnicy musieli jednak w końcu pogodzić się z faktem, że panie wsiadły na rowery i nie zamierzają dać się z nich zrzucić.
Osobnym faktem była kwestia, w czym powinny na nich jeździć. Cyklistki nie można było ubrać w amazonkę, a wzorowany na męskim kostium z bufiastymi spodniami wydawał się niektórym zbyt niestosowny.
Kobiety w XIX wieku, tak jak i od dawien dawna, korzystały z różnych sztucznych metod poprawiania urody, jednak oficjalnie w XIX wieku obowiązywał pogląd, że przyzwoita kobieta (a szczególnie młoda panna) upiększać się nie musi. Makijaż kojarzono z aktorkami i półświatkiem, ewentualnie z podstarzałymi zalotnicami w pretensjach, usiłującymi na próżno udawać wdzięk młodości. Nawet autorki udzielające porad na temat kosmetyków podkreślały, że ich użycie powinno być jak najbardziej oszczędne, aby były jak najmniej widoczne, a wyraźny makijaż surowo potępiały.
Dama powinna dbać o nieskazitelną białość swojej cery i chronić się przed słońcem.
Opalone twarze miały kobiety pracujące na powietrzu, bez kapeluszy, jak chłopki w polu. W pierwszych scenach „Nad Niemnem” jedną z przyczyn, dla których Justynę Orzelską trudno jednoznacznie zakwalifikować jako szlachciankę lub chłopkę są jej opalone ręce i brak kapelusza na głowie. Marta Korczyńska ma wprawdzie kapelusz, ale jej twarz jest bardzo śniada.
Pierwsza komunia była istotnym momentem w życiu, ale niezbyt często wspominanym w poradnikach i publicystyce. Było to wydarzenie przede wszystkim duchowe, w znacznie mniejszym stopniu towarzyskie. Miała miejsce później niż dzisiaj, z reguły między 11 a 13 rokiem życia. Była swojego rodzaju rytuałem przejścia, nie kończący dzieciństwo, ale dający pewien stopień „dorosłości” (przynajmniej chłopcom).
Pranie należało do najbardziej pracochłonnych działań w gospodarstwie. Do tego stopnia zaburzało działanie domu, że wśród porad dla żon, jak zapewnić sobie szczęśliwe małżeństwo, znalazła się także jedna brzmiąca „Robić jak najrzadziej pranie, i to wtedy, kiedy męża nie ma w domu”.
Jednak również w tej dziedzinie życia pojawił się postęp. Zaczęto wynajdywać rozmaite technologie, które miały zastąpić pracę ludzkich rąk i usprawnić cały proces.
Mowa kwiatów była rozrywką towarzyską umożliwiającą wymianę „sekretnych” wiadomości. Mieczysław Rościszewski spieszy zaznaczyć, że przeznaczona jest przede wszystkim dla osób zakochanych (w domyśle zakochanych „oficjalnie”, gdyż w przeciwnym wypadku prawidła przyzwoitości były już i tak mocno naruszone). Była jednym z kilku takich „języków” – można było też przekazywać wiadomości gestami wachlarza czy umieszczeniem znaczka na kopercie lub pocztówce.